Olga pisze:Jakoś Koleś zawsze ma przy sobie granat abyśmy naciskając K mogli popełnić samobójstwo, to czemu nie miałby też zawsze nosić DE ze sobą, nawet jak mu się nie przyda?

Ponieważ ów granat to w dużej mierze element humorystyczny. Zwróćmy uwagę, że po samobójstwie trzeba wczytać save, więc jest to bardzo alternatywne zakończenie gry (jeśli w ogóle można użyć takiego określenia) i nie należy traktować tego serio.
Mr Minio pisze:Zaraz, zaraz, a przecież jest w edytorze taka animacja, że sobie postać strzela w łeb. Może tak właśnie robi Koleś w środku, w tej przyczepie? Wszyscy go ścigają, atakują i jeszcze ta żona. Gdy powiedziała o cieście, Koleś pomyślał, że będzie musiał się wrócić, aby je kupić, a przecież w mieście trwa apokalipsa! Nie wytrzymał i strzelił sobie w łeb. Tak też mogło być.
Mogło, ale nie musiało. Ja sam nadal jestem za wersją wypadku. Owszem, te pięć dni zapewne zszargało Kolesiowi nerwy, ale nie jestem przekonany, czy chciałby się zabić, czy raczej wyładować frustrację na żonie... To już pozostanie tajemnicą.
Pawsam35 pisze:Fakt, ale w szpitalu mówili że zdarzył się niefortunny wypadek.
Jak już chyba wspomniałem, intro AW to jedna wielka komedia, a słów lekarza o nazwisku Mengele nie należy brać na poważnie. Poza tym żona mogła go okłamać:
"Pogotowie? Przyjedźcie, postrzeliłam męża" brzmi zdecydowanie gorzej od "mój mąż się przypadkowo postrzelił". Wiem, że świadczy to na niekorzyść teorii uznawanej przeze mnie za prawdziwą, ale skoro dyskutujemy obiektywnie, to obiektywnie.
Pawsam35 pisze:I jeszcze jedno: skoro twierdzicie że wystrzał z klimy należał do degla, to czemu w czasie gry mieliśmy ze sobą tylko zapałki?
Było mówione:
Escort pisze:Tak więc fakt, że nie zabrał on broni z przyczepy, można potwierdzić paroma argumentami:
- nie miał zamiaru do nikogo strzelać,
- zadania zlecone mu w poniedziałek nie wymagały (w zamyśle oczywiście, wszyscy wiemy jak się skończyło) użycia broni,
- (przypuszczenie) nie przewidywał, żeby Paradise okazało się wobec niego jakoś szczególnie agresywne czy nieprzyjazne,
- (przypuszczenie) może pistolet był potrzebny żonie. Po co? Who knows...
Moje zdanie wciąż jest takie, iż broń w przyczepie była, lecz Koleś nie uznał za konieczne brania jej ze sobą. Tym sposobem desert pozostał na miejscu aż do feralnego piątku.
A Koleś bez wątpienia strzelał do klimy (słychać dwa dźwięki, wystrzał i wybuch urządzenia), niekoniecznie z degla oczywiście (mogła to być wiatrówka, ale po co RWS miałby tworzyć osobny dźwięk). Zresztą to jest bardzo mało istotne dla tytułowego śledztwa.
Pawsam35 pisze:Ja uważam to zakończenie na 2 opcje:
1.W międzyczasie jak żona Kolesia dowiedziała się, że ten to psychopata mogła sobie kupić albo skądś tam wytrzasnąć tą spluwę, choć nie umiała się nim obsługiwać to niechcący w złym momencie strzeliła w Kolesia i stąd ten niefortunny wypadek.
Mam rozumieć, że chciała go zastrzelić, czy też zakupiła broń "na wszelki wypadek"? Bo to są dwie różne sytuacje. Koleś mógł przestać być potrzebny lub też po prostu mieć pecha po wejściu do przyczepy, wszystko zależy od intencji żonki.
Pawsam35 pisze:2.Koleś wraca do domu, żona się pyta co z ciastem migdałowym, ten wyciąga spluwę (wiadomo jak Koleś nienawidził swojej żony) i przez przypadek upuszcza broń, a spluwa sama wystrzeliła w stronę głowy.
W sumie każdy mówi o nienawiści Kolesia do żony, a tak naprawdę pogląd ten opiera się o garść wypowiedzi z gry ("Mam nadzieję, że ta szmata doceni syf, w jaki się wpakowałem", "Parę rzeczy to ja tobie zrobię, kobieto"), ale przecież nie wiadomo, czy tak naprawdę małżeństwo się nienawidziło (list z początku AW to raczej efekt kobiecej histerii, bez urazy dla płci pięknej

) czy też zwyczajnie było sobą znudzone ("Chociaż jedna dobra wiadomość!"). Natomiast akcje typu "upuszczona przez Kolesia broń wystrzeliła, a pocisk trafił go akurat w głowę, w dodatku nie powodując zgonu", to chyba zbyt skomplikowane teorie. Na mój gust nie pasują one do tak "konkretnej" gry jak Postal.
Nie pomyśleliśmy o tym, że Koleś po usłyszeniu o cieście migdałowym mógł się zdenerwować, przepchnąć żonę (ewentualnie, w końcu chwila ciszy raczej to wyklucza) i ruszyć w stronę łóżka/stołu/łazienki/lodówki, żeby odreagować, w międzyczasie z powodu zmęczenia i/lub zdenerwowania potyka się, uderza czołem o kant jakiegoś mebla, a znajdujący się w jego kieszeni bądź na blacie pistolet wypala. No cóż, gdyby nie ta cholerna cisza... Zdecydowanie gryzie się ze złożonymi ruchami postaci w przyczepie, takimi jak choćby przemieszczanie się. Sam już nie wiem.
Pozdrawiam