
Bez przebaczenia - film Clinta Eastwooda, mój najlepszy film.
Edward Nożycoręki - przepiękna bajka Tima Burtona. Tylko Winona Ryder, którą od Nocy na Ziemi podziwiałem, wyszła tu kiepsko. Ale to nic.
Delicatessen - najbardziej rozhahany film, to lubię! Jean-Pierre Jeunet i Marc Caro zrobili coś niepowtarzalnego.
Obcy - cała seria, choć każdy mniej lub bardziej od innego lubiany. Moja hierarchia części, od najlepszej: 2 (bardzo irytująca mnie kiedyś część pierwsza o zakichanych kosmicznych marines, ale kiedy ją zaakceptowałem, reszta zapiera dech), 4 (wiadomo, robił go Jeunet - no i ta niezniszczalna Ripley!), 1 (kiedyś mój numer jeden, ale postarzał się, choć wciąż ma to coś nowatorskiej fantastyki, czym żyłem długie lata i nadal przykuwa) i 3 (skromny, inny, ale też zawsze dobry).
Blade Runner - film i książka Philipa K. Dicka, jednego z moich najlepszych pisarzy, którą poznałem w częściach drukowanych w "Fantastyce". Piękne wspomnienia. Oba arcydzieła, z tym że film na tą przewagę, że ma jeszcze obraz i muzykę i ten klimat, którego nic nie wyjaśni, nic nie powtórzy i nic nie zastąpi.
Avatar - nie! ja tego nie polubię, bo za popularny, przekora. A jednak. Historia opowiedziana i obraz zachwycają. Cała saga Gwiezdnych wojen razem z Władcą Pierścieni mogą... robić skarpety na drutach.
Amelie - kolejny film Jean-Pierre Jeuneta, bajka współczesna z rodzaju najcieplejszych. No i Audrey Tautou, której już dwa razy nie poznałem w innych filmach. Prześliczna Irene (Miłość. Nie przeszkadzać!) to też Audrey!
Leon Zawodowiec - dużo by mówić, ale gdyby film miał inne zakończenie - byłoby mało do mówienia.
Pachnidło - czasem zdarzy się film, którego się nie spodziewasz. I nie wiesz, jak bardzo cię zachwyci i zostanie w pamięci.
Duchy Goi - czasem zdarzy się film, którego się nie spodziewasz. I nie wiesz, jak bardzo cię zachwyci i zostanie w pamięci. I który pokochasz jak człowieka. No i piękna Natalie Portman w przejmującej roli.
Kill Bill - obie części, pokazówki pod publikę pana Quentina Tarantino ale za to jakie!
Jańcio Wodnik - najlepszy film Jana Jakuba Kolskiego, nadal chyba mój najlepszy polski film. Całe uniwersum Kolskiego jest dobre (Historia kina w Popielawach, Grający z talerza) ale jeszcze tylko jeden jest tym naj:
Jasminum - to się nazywa bajka!
Imię róży - opowiedziana historia jest tylko dodatkiem by poznać tamten świat. Zaś bohater grany przez Rona Perlmana zapadł w pamięć najbardziej. No, ale tylko z taką facjatą można zostać Hellboyem.

Zielona mila - prześliczny film, aż niewiarygodne, że wg książki Stephena Kinga. Ale nie dla każdego motyw z myszą jest najważniejszy - i dlatego może film nie pasuje mi do autora bezkonkurencyjnych skądinąd horrorów.
Doskonały świat - każdy film wyreżyserowany przez Eastwooda to arcydzieło. Sam Eastwood to dla mnie ktoś, i jako reżyser i aktor i postać-ikona filmowa, niezmiernie ważny. Bez niego wszystko byłoby inne.
Tańczący z wilkami - film-ucieczka. I ciekawy dopiero gdy bohater grany przez Costnera trafia na odludzie, wtedy się zaczyna.
Wodny świat - wart był wyłożonych na niego pieniędzy. Zawsze.
MadMax - w tej serii wskażę tylko część 2 i 3, pierwszą pominę, bo czasy po katastrofie są walorem tej serii. Oczywiście pościgi części 2 rządzą i rządzić będą.
Brudny Harry - cała seria. Ten twardziel rządzi. Brak mi słów, jak bardzo.
Za kilka dolarów więcej - najlepszy spaghetti western Sergio Leone. Pierwszy film z tej serii, Za garść dolarów, jest dla mnie słaby, ale to dzięki niemu mam też Dobry, zły i brzydki oraz dwa inne:
Pewnego razu na Dzikim Zachodzie - nic nie mówić, tylko oglądać.
Garść dynamitu - no, ten film, a zwłaszcza ta jedna scena i bracial górnik ze swoimi materiałami wybuchowymi to wyobraźnia dziecka szalała!
Upadek - film porywa, zawsze! Fanowi Postala nie muszę mówić dlaczego.
Pulp Fiction - uuu, Tarantino tutaj dał co najlepszego miał! Niezapomniany Samuel L. Jackson i Bruce Willis. Dobra, John Travolta też.
Nosferatu Wampir - dużo mówić o tym arcydziele Wernera Herzoga. Ile tu mnie i mojej przeszłości, nie opisze słowem. Pierwowzór też niesamowity, to dwie inne opowieści o tym samym.
Konopielka - sielankowa prymitywna rzeczywistość, specyficzny humor. Był czas że przynajmniej raz w miesiącu musiałem go obejrzeć. Może i najczęściej oglądany przeze mnie film. Najlepszy w dorobku... No, nie! Znów film chcę uznać za dzieło Andrzeja Kondratiuka (którego uniwersum sobie cenię - Mleczna droga, Wrzeciono czasu) ale to film Witolda Leszczyńskiego na podstawie książki Edwarda Redlińskiego.
Sztuczki - zwykła-niezwykła opowieść. Znakomity polski film, byłem zaskoczony, że tak po prostu ktoś tworzy tak zwykłe a jednocześnie bajkowe światy.
Wszystko będzie dobrze - w szarej polskiej codzienności filmowej znaleźć taki film to spotkać boską codzienność.
Siedmiu wspaniałych - ikona mojego dzieciństwa. Ten film razem z Garścią dynamitu i Za kilka dolarów więcej to był mój świat dziecka.
Siedmiu samurajów - skoro znałem Siedmiu wspaniałych, to musiałem i ten film Akiry Kurosawy poznać. Z perspektywy czasu Samurajowie obronili się, nie trącą hollywoodzką... umownością, że tak powiem.

Życzenie śmierci - seria ograła samą siebie, ale Charles Bronson nadal rozwala jak na początku.
Starałem się wymienić poza tytułami także nazwiska twórców i aktorów, które są gwarantem, że obejrzę dobre kino. Bo nie tylko tytuły podałem. Wszystkich polecam!
Co jeszcze? Misja, Truman Show, Milczenie owiec, 12 Małp, Cudowne miejsce, Noc na Ziemii (ach, ta Winona!), Jeździec bez głowy, Sin City, Angel Hart, Frankenstein z Robertem de Niro, Zostawić Las Vegas, Droga przez piekło, Resident Evil, Piąty Element, oba Conany, Czerwona Sonja, Zaklęta w sokoła czy taki Klan Jaskiniowego Niedźwiedzia. O każdym mógłbym też kilka słów. Ale chyba starczy.
