Quaker pisze:Czy więc wniosek z tego eksperymentu jest taki, że gry, za przeproszeniem, gówno mają do agresji, bo człowiek jest agresywny sam z siebie?
Wniosek jest taki, że pora odstawić Monopoly i D&D :O
Niektórym chodzi chyba po prostu o to, że wszelkie formy gier i zabaw to zło, trzeba klęczeć całe życie na grochu, biczować zdechłym jeżozwierzem się po sutach i nie próbować nawet myśleć o jakichkolwiek formach rozrywki. Swoją drogą - nie wiem skąd tych studentów wzięli, ale nie zdziwiłbym się, gdyby to był jakiś hardkorowy poprawczak albo inne Guantanamo Bay.
Czekam, aż przyczepią się do WH40k: Space Marine, bo propaguje przemoc, znęcanie się nad bezbronnymi i (przede wszystkim, rasizm! Tak, gra jest rasistowska do bólu, w końcu mordujemy wszystko, co nie jest człowiekiem - orków, tyranidów (co do tych, to nie jestem pewny), ekipę chaosu... no i żaden ze Space Marines nie jest czarny! Dyskryminacja pełną gębą.
Jeśli ktoś jest na tyle klocowaty i niedorozwinięty psychicznie/emocjonalnie, że nie potrafi rozgraniczać świata gier i świata realnego (a trzeba mieć zdrowo naprute, żeby szukać w spożywczym rocket launchera i Leviathana na parkingu przy Realu, tudzież nie odróżnić kolegi od Sub-Zero, Big Daddy, Kralla, Orka, Taurena, Goblina, Kabuto, czy innej Kerrigan a.k.a. Queen of Blades), powinien być izolowany od społeczeństwa, a nie dopuszczany do pisania pierdół, ekstremalnych głupot, debilizmów i ogólnie nic nie wartego tekstu, który zaśmieca jedynie internet, kartki papieru i przyczyna się do wycinania drzew. Już chyba lepsze byłoby przeznaczenie tych kartek na papier toaletowy - a i pożytek jakikolwiek by z tego był.
Zabija mnie, kiedy rzekomy "dr psycholog / psychiatra / socjolog" twierdzi, że gry wyglądają na tyle realistycznie, że nie sposób odróżnić je od realnego świata. Po napisaniu/powiedzeniu takiego czegoś, w jego głowie powinna automatycznie zawitać drobinka ołowiu, której towarzyszyłyby nagły wzrost ciśnienia, co zaowocowałoby nowym kolorem ścian.
Winni nie są rodzice, naszpikowane przemocą filmy, brutalne pornosy, system, prawo, szkoła, znajomi, szkolni tyrani, przestępcy, choroby psychiczne, religijny fanatyzm, sytuacja materialna, stan emocjonalny, działanie narkotyków, alkoholu i setki innych rzeczy... nieee, winne są gry. Na nie najłatwiej zwalić winę - "zabił rodziców, bo zobaczył jak morduje się w grze". Kij z tym, że rodzice katowali dziecko/rodzeństwo, ewentualnie konsola/komputer robiły za niańkę, kolegów dziecko miało tylko w internecie, przez całe życie było rozpieszczane i utwierdzane w przekonaniu "należy mi się i już". To przecież nieważne. Co z tego, że ojciec miał broń w widocznym miejscu, ta z kolei zawsze była nabita. Ktoś wyjedzie z pytaniem - "skąd dziecko nauczyło się strzelać?!" - znikąd. Trzeba być totalnym debilem, żeby nie umieć pociągnąć za spust, ewentualnie nie mieć palców/rąk/cierpieć na tetraplegię.
I jeszcze to gadanie, że gry wywołują agresję dlatego, że ją pokazują. Fakt, będąc małym bawiłem się z kolegami i odgrywaliśmy scenki podpatrzone to w MK, to w Quake. Ale nawet mając te 10 czy 12 lat znałem granice, rozumiałem, że na żywo raczej niefajnie jest komuś upier... odciąć głowę. Zawsze byłem spokojnym człowiekiem, wyżywałem się właśnie na grach. Większą agresję od gier wywołuje we mnie reklama always, które mają magiczną moc i po ich założeniu można zdjąć sweter... zaiste najprawdziwsze czary. Ogólnie chłam, który odstawia się od kilku ostatnich lat w TV woła o pomstę do nieba. Reklamy produktów dla dorosłych, na poziomie reklam dla dzieci (np.: w.w. reklama always), filmy i seriale tak treściwe i głębokie, że ich fabułę można zapiać na listku papieru toaletowego, ubogie kopiowanie cudzych pomysłów na programy + odrobina autorskiej żenady. Czasami mam wrażenie, że za tym wszystkim stoi oddział wysoko wykwalifikowanych szympansów z dostępem do kredek. Do tego wszechobecna, wyolbrzymiana seksualność - jeszcze kilka miesięcy i na reklamach zabawek i cukierków będą musiały być (niemal)nagie cycki, bo inaczej przecież się nie sprzeda. I idzie taki ktoś do sklepu i kupi sobie dezodorant PlayBoy, mając w mózgu przekonanie, że teraz "wszystkie laski moje" X_x
Społeczeństwo ulega coraz szybszej degeneracji umysłowej i emocjonalnej. Co mają do tego gry? Może niewiele, ale - w grach trzeba (niestety?) nieraz użyć tego zanikającego u wielu organu, zwanego mózgiem. To z kolei owocuje bonusami do inteligencji, szybkości reakcji, postrzegania pewnych sytuacji - innymi słowy zaczynamy myśleć. Powiem więcej - zaczynamy myśleć nawet LOGICZNIE!!! :O A taki TV zamiast myślenia wprowadza równanie: produkt + ja = seks... woohoo, jak kupię STR8 i kiełbasę krakowską, to na pewno zaliczę!
Litości - i ta banda niedojebków wciąż trwa w przekonaniu, że to gry są złe? Jak można być aż tak zamkniętym na świat i to, co się na nim dzieje? Problem nie tkwi w grach, ani często wręcz absurdalnym dawkom przemocy, które nam serwują, a które łykamy ze smakiem, bowiem dzięki nim możemy się wyżyć, nie czyniąc nikomu krzywdy. Problem tkwi w społeczeństwie, w ludziach, w ich sposobie patrzenia na świat, w tym jak łatwo pozwalają sobą manipulować i jak bardzo podatni są na wszelkiej maści media.
Miałem napisać nieco więcej, ale wena nagle mi się urwała
