Kariko pisze:On jest wszędzie, więc po co do niego chodzić?
Ale tylko w Kościele jest obecny materialnie. Katolicy wierzą, że w Eucharystii znajduję się pełny Chrystus, Jego: Ciało, Krew, Dusza i Bóstwo - więc przychodzenie do Kościoła, aby się z Nim spotkać jest jak najbardziej sensowne.
Kariko pisze:I bardzo dobrze, każdemu (taaak, nawet ja mam coś, w co wierzę i daje mi sił) jest potrzebny taki "stymulant" (bardzo przepraszam za określenie), tylko nie mogę pojąć, czemu Kościół jest tak nieprzyjazny ludziom? Jest kompletnie niedzisiejszy, jeśli chodzi o mnie.
Widzisz, jak dla mnie Kościół jest zbyt dzisiejszy w wielu sprawach, ale cóż. Jak to mówią: jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził.
The Iceman pisze:Kariko pisze:On jest wszędzie, więc po co do niego chodzić?
Żeby publicznie wyznać swoją wiarę, czego... nie lubię. Wierzę w Boga, ale nawet ten jeden raz w niedzielę nie chce mi się iść do kościoła.
Jeśli Msza święta jest dla Ciebie jedynie publicznym wyznaniem wiary, to faktycznie, lepiej siedź w domu. Aby coś pokochać trzeba to zrozumieć, aby zrozumieć trzeba się postarać.
Punisher pisze:Szczerzę ? Wierzę w Boga, nie księży
Ty, patrz ja też nie wierzę w księży. Bo po co mam w nich wierzyć? Przecież mam do nich normalny dostęp, więc wiem, że są realni, nie muszę w nich wierzyć, bo wiem, że istnieją.
Punisher pisze:mi wystarczy to że ja WIEM że WIERZĘ w Boga, nie muszę tego udowadniać chodząc do kościoła mojej katechetce (bardzo fajna i luźna babka w sumie), mojej mamie, moim kolegom ani mojemu kocie, wystarczy to co mam w sercu...
Wiesz, ja też wiem, że wierzę. I dlatego lubię chodzić do Kościoła, bo tylko tam mogę spotkać się fizycznie z Tym w którego wierzę. Tylko Poprzez Eucharystię mogę doświadczyć fizycznego kontaktu z Bogiem. I w ten sposób mogę pokazać Mu i sobie, że w Niego wierzę. Mogę niejako sobie udowodnić, że wierzę, bo jak pisał św. Jakub wiara bez czynów jest martwa.
The Iceman pisze:Ale jedno jest pewne - nie ma świata bez przemocy. O wiele łatwiej jest zadawać komuś krzywdę i żyć w spokoju, niż być religijną, bezstronną osobą.
Osoba wierząca nigdy nie może być bezstronna. Obojętność to grzech zaniedbania.