Pierwszy kontakt ze Steam'em miałem przy okazji dema HL2. Ściągnąłem sobie, licząc, że żadnego rejestrowania nie będzie itd. A co? Instalka zajęła chyba ponad 1 GB i nie była to gra, ale sam Steam, który dopiero przez rejestrację przez neta i ściąg iluś tam danych umożliwił zmianę zawartości instalki dema w grywalnego HL2. Nie skorzystałem. Dałem sobie spokój, zwyczajnie cały badziew wywalając do kosza - bez deinstalacji.
Od tej pory Steam'a omijam szerokim łukiem. Owszem, lubię się rejestrować tu i tam, ale wtedy, gdy nie jestem do tego zmuszany. Nienawidzę zaś zmuszania do rejestracji (jak i do czegokolwiek, wolność wyboru cenię sobie bardzo wysoko!), rejestracji, która pozwoli dopiero
łaskawie skorzystać z softu. Jedynym wyjątkiem od tej mojej awersji, o ile pamiętam, jest tylko sam Windows XP. Nawet najlepsza gra czy program trafiają bez cienia żalu na moją czarną listę (gdzie jest MS Office czy Photoshop za haniebną cenę, ACDSee za chorą licencję wersji testowej, cała seria Colinów za wrogość przedostatniego dla emulatorów). Wypad, dziady! Wiem, że jestem dość trudnym i niekonwencjonalnie podchodzącym do tego użytkownikiem, ale: Zasady trzeba mieć nieugięte.

Bo jestem przeciwny wszelkim idiotyzmom. I wrogości wobec uczciwego użytkownika. A taką wrogością jest owa rejestracja i zasada działania Steama.
Nic nie ma prawa, prócz antywira, samodzielnie się u mnie aktualizować. O wszystkim decyduję sam. I sam potrafię znaleźć dodatki do gier czy programów. Żaden Steam mnie w tym nie musi wyręczać... I tak dalej, wszystko co on oferuje, to ja mam głęboko w 4 literach. No, po prostu, nienawidzę Steama. I boję się. Nie tyle Steama, ale:
Boję się, że przyjemność z gry w Postala III już na starcie będę miał zrąbaną przez Steama. Będę co prawda musiał "polubić" Steama (co się nie robi dla Postala!) ale już teraz serdecznie pie*** takie lubienie.
