19 sie 2018, 17:51
- Zaraz, zaraz, a skąd Ruscy wiedzą w ogóle o naszej bazie? - zapytał podejrzliwie Silver Dragon Owsika.
- Ech... Pewnie A-Mod i EvilT-Modz wydali im nasze położenie - westchnął Rycho - Nigdy nie wolno ufać ruskim. Zdradziedzcy zdrajcy którzy zdradzają!
- A skąd wiedzieli o naszym położeniu? - dopytywał się Iquid.
- Kiedyś się im wypaplałem po pijaku jak jeszcze internet istniał przed apokalipsą - wystękał Tiq i jebnął facepalma - Mój błąd. Ale obiecuję go naprawić! Zniszczymy ich wszystkich - w tym momencie Tiq podnióśł pięść w geście zwycięstwa.
- Szybko przechodzą ci nastroje - zauważył Mackiewicz.
- Panowie! To nie czas na takie dywagacje! - przerwał te pierdolety Owsiak - Oni tu będą za kilkadziesiąt minut, musimy zacząć działać! A najgorsze jest to, że myślą iż pójdzie im to z płatka, więc obecny będzie sam Władimir Władimirowicz Putin, który ten atak traktuje jako pokazówkę dla gawiedzi gdzie będzie mógł nas rozjebać z gołą klatą!
- O ja pierdolę... - zadziwił się Silver Dragon - Ostro...
- Putin, srutin, nie takim już dawaliśmy radę - nie dawał się Tiquill - Dobra. Przynieście tyle broni i amunicji ile zdołacie unieść ze zbrojowni. Rycho, Iquid, Silver Dragon i Owsiak zajmiecie stanowiska przy CKMach w zewnętrznej części bunkra. Szynkacz i Zaver będziecie im podawać taśmy z amunicją. Piroziom pilnuj Wojtyłę, mam dla niego teraz inny plan. Na mój znak go wykonasz. Komar i Mackiewicz właźcie na drzewa ze snajperką, będziecie zdejmować tych co groźniejszych oficerów czy innych chujów. Dzienis będziesz nakurwiał z bazooki, ja będę raził ich napalmem, ukryjemy się za tą ciężarówką którą przywieźliśmy meble.
- Zaraz zaraz, ja nie chcę być na pierwszej lini i płacić za twoje błędy - wkurwił się Dzienis.
- Nie martw się, spuściłem paliwo, więc ciężarówka nie wybuchnie. Jak będzie gorąco, to schowamy się do bunkra - uspokoił go Tiq.
- Kiedy zainstalowałeś CKMy? - zainteresował się Owsiak.
- Zaraz po tym, jak wróciliśmy z Ameryki - odparł Tiq - Mam nadzieję, że dobrze strzelasz?
- No jasne, w końcu najlepiej strzelają ci, którzy nawołują do pokoju i mają pacyfki na T-shirtach - uśmiechnął się Jurij Owsjenko.
- Świe-tnie. Piro, na mój znak odpalisz Wojtyłę prosto w Putina, tylko wyceluj dobrze - poinstruował Teeq.
- COOOO? - zbulwersował się Papież.
- Masz niepowtarzalną szansę odkupić winy i uratować naród polski przed kacapskim ścierwem. Nie spierdol tego i trzymaj fason do końca, Karolu - rzekł z dumą Tiq.
- Ale ja nie chc... - w tym momencie dłoń Senior Admina przykryła usta Wojtyły, przez co nie można było usłyszeć co miał jeszcze do dodania.
- Mój bohater. Szykujcie się panowie, ruchy ruchy ruchy! Chyba już ich słyszę...
- Czekaj, jeszcze tylko jedna rzecz - w tym momencie Owsiak wyciągnął z kieszeni trochę sypkiego uranu i wsypał Wojtyle do kieszeni.
- To dla lepszego pierdolnięcia. Mam nadzieję, że zdoła rozjebać Putina i jego przydupasów - oświadczył Jurij i poszedł do swojego stanowiska z CKMem.
- To na pewno będzie ciekawy dzień - podsumował to wszystko Zaver głosem Postal Dude'a...
Wrocław, siedziba CD-Action
- JEST! - powiedział Yossarian widząc, jak z drukarki powoli wyłania się jego miłość.
- I stał się cud, cud nie lada, cipka jest mokra, choć deszcz nie pada - powiedział zupełnie bez związku Smuggler, któremu się nudziło.
- Co ty pierdolisz? Zobacz jaka jest piękna... - wzruszył się Grabarz.
I rzeczywiście, Monigga wyglądała tak samo animowanie jak na komputerze, choć teraz była w 3D mimo swego wyglądu 2D.
- Witaj. Kim jesteś? - zapytała Monika.
- Twoim mężem - odparł Yoss - Ona mówi po polsku?
- Tak, mówię w 200 językach, w tym wypadku projektant wybrał język polski - odparła grzecznie Monika.
- Świetnie. Czy tam pod spódniczką masz... - nie dokończył Yoss, bo przerwał mu Smugg.
- Tak, ma pizdę i można ją ruchać bez gumy, bo dzieci to z tego nie będzie. Pamiętaj o tym, że to nie jest prawdziwy człowiek, pomimo że ma miękkie ciało.
- I właśnie chuj strzelił wykwintną konwersację - skrzywił się Grabarz, ale Monika nadal się uśmiechała.
- Nic nie szkodzi. Jestem po to by ci służyć - powiedziała wybranka jego serca. Miała ładny nienachalny głos, zajeżdżający trochę dziewczyńskością z anime (cokolwiek to znaczy).
- Cieszę się - rzekł Yosse, w tym momencie do środka wszedł Ra'Dzik.
- Wszystko spakowane na TIRy. Worek Szatana też opróżniony, do tego może już chodzić. Jesteśmy gotowi, widzę, że twoja nowa laska też. Wracamy? - zapytał Grabarza Admin.
- Tak, możemy wracać - powiedział Grabe.
- Poczekajcie, muszę jeszcze pożegnać się z tym miejscem - oznajmił Smuggler, po czym zaczął wykonywać jakieś dziwne ruchy rękoma i nogami, wyglądał jak bystek z Psotala który próbuje się gasić.
- Co on odpierdala? - zapytał Pan Szatan który właśnie wszedł.
- To jest Smuggler, jego nie ogarniesz - wzruszył ramionami Radzik.
- Ej, weźmy może jeszcze spakujmy tę drukarkę 3D, może kiedyś nam się przyda? - zaproponował Sz.Patan.
- Dobry pomysł - powiedział Yossarian i razem z Radzikiem zapakowali drukarkę do TIRa. Po kilkunastu minutach wszyscy byli gotowi i wyruszyli z powrotem do Warszawy, wzbogaceni Smugglerem i 9kier, za to ubożsi o fizyczną postać Dev4evera...
Baza PSI
Wszyscy czekali z niecierpliwością na nieubłagane starcie. Każdy zajął swe miejsce na stanowiskach, także Piroziom, który z wyciągniętą zapałką patrzył na Tiqa gotów na wykonanie rozkazu na jego znak.
- Zmieniam zdanie - powiedział Tiq do Dzienisa, który stał obok z bazooką gotową do strzału - Piroziom mnie zmieni, ja odpalę Wojtyłę. Biorę pełną odpowiedzialność za tę akcję.
- Jak uważasz. Tylko nie spierdol tego! - powiedział Dzienis.
Tiquill podszedł do papieża.
- Piro, idź do wyrzutni napalmu, ja to zrobię - polecił Senior Admin Server Adminowi.
- Skoro tak mówisz - Piro podał mu zapałki z Biedronki.
- Tiquillu, nie rób tego... Miałeś mnie bronić... Wiesz co ci grozi, jeśli nie dotrzymasz obietnicy? - błagał rozpaczliwie papaj.
- No właśnie nie wiem - odparł zupełnie szczerze TheWłaściciel PSI.
- No ja też nie... Ale po co ryzykować? Nie zabijaj mnie, proszę! - rozpaczał Wojtyła.
- Przestań się mazać, bądź mężczyzną i zakończ pontyfikat z hukiem! Patrz, zaczyna się! - Tiquill wskazal palcem na horyzont.
Na niebie nagle pojawiło się mnóstwo samolotów. Co gorsza zbliżały się również wojska lądowe i... czołgi.
- O kurwa, nie tego się spodziewałem - zmarkotniał Tiq. Nagle zabrzęczała jego krótkofalówka.
- Tiq, tu Iq. Przejebane co nie? W chuj ich dużo. Moim zdaniem jest tylko jedna możliwość wyjścia z tego cało. Musisz dobrze wycelować papajem w Putina, wtedy jak rozjebiesz jego i jego świtę, to być może spadnie im morale i spierdolą, w przeciwnym razie jesteśmy martwi...
- Zrozumiałem. Dzięki za radę, ale sam podejmę decyzję, bez odbioru - rozłączył się Tiq.
Bazę PSI okrążały wszelakie wojska radzieckie. Nad głowami naszych bohaterów leciały bombowce, na szczęście żadna z bomb nie trafiła bunkra, choć jedna spadła dość blisko drzewa na którym siedział Mackiewicz, w wyniku czego Czapkins spierdolił się z niego. Spadając zahaczyl o spust snajperki, przez co postrzelił się w nogę.
- Ałaaa! - biadolił znany wspinacz.
- Nie pierdol, tylko spierdalaj szybko, bo zaraz znajdziesz się na lini strzału! - krzyczał Komar z sąsiedniego drzewa widząc zbliżający się front.
- Nie dam rady! - odparł Mackiewicz, który kulał mocno, przez co jego zdolność szybkiego spierdolenia zmalała bardzo drastycznie. W pewnym momencie zdał sobie sprawę ze swojej beznadziejnej sytuacji, po czym wyciągnął snajperkę i jął strzelać do zbliżających się ruskich.
Załatwił czterech o mongolskich ryjach, póki w końcu któryś z nich go nie trafił zabijając ostatecznie legendę polskiego himalaizmu...
- Nanga Parbat... ty kurwo jebana.... - wydusił z siebie ostatnie słowa wspinacz.
- RIP Tomek - wyszeptał Komar, wściekły na Tiquilla, że ten kazał mu iść na niemal pewną śmierć - Pierdolę to, nie będę zdychał za to, niech Tiquel nadstawia karku! - pomyślał User, po czym zaszył się w gęstwinie korony drzewa licząc na to, że nikt go nie zauważy...
Tymczasem Tiquill widząc co się dzieje polecił otworzyć ogień czterem ludziom na stanowiskach z CKM. Terkot karabinów przecinał gorące letnie postatomowe powietrze niosąc śmierć i zniszczenie. Ruscy padali jak muchy, ale było ich w chuj dużo i odpowiadali ogniem. Na szczęście kilkumetrowa warstwa betonu była odporna na te nieudolne próby.
Tymczasem czołgi zbliżały się na niebezpieczną odległość.
- Bazooka i wyrzutnia napalmu! - rozkazał Tiquill.
Dzienis z Piroziomem wystrzelili w kierunku czołgów, trzy z miejsca wybuchły, a będący w pobliżu ludzie zajęli się ogniem i wrzeszczeli wniebogłosy płonąc żywcem.
Ludzie PSI bronili się dzielnie, jednakże nie nadążali z taką chmarą wrogów. Dłonie operatorów wyrzutni i CKMu były gorące od wciskania spustu, podobnie jak podawaczy taśm z amunicją, która powoli zaczynała się kurczyć.
- Nie wytrzymamy już długo! - krzyknął Silver Dragon do Tiquilla.
- Jeszcze trochę! Ten skurwiel powinien wkrótce się zjawić! - dodawał otuchy Senior Admin.
Najpierw jednak niestety zjawiły się czołgi, które Dzienis z Pirem nie nadążali niszczyć. Jeden z nich wycelował w kryjówkę VIPa i Server Adnina, na szczęście ci zdążyli się połapać i spieprzyli w krzaki sekundę przez strzałem ratując w ten sposób swe dupska. Niestety ich broń została zniszczona.
- Kurwa Tiq, mamy przejebane! - krzyknął Piroziom - Zrób coś wreszcie!
- Jeszcze trochę... - stopniował napięcie Tiq.
- Jeszcze trochę i nas rozjebią! - darł się ze stanowiska z CKMem Owsiak.
I rzeczywiście, w końcu czołgi dojechały na wystarczającą odległość i zaczęły ostrzeliwać bunkier. Wielkie fragmenty betonu odpadały płatami, z każdym kolejnym wystrzałem bunkier niszczał coraz bardziej...
- Nie przestawajcie napierdalać! - zagrzewał strzelców do boju Tiq. Sam dla przykładu wyjął snajperkę i zastrzelił kilku ruskich którzy niebezpiecznie do niego się zbliżali...
Po kolejnym wystrzale dział nagle zawalił się sufit bunkra. Niestety, Silver Dragon zginął na miejscu przygnieciony kilkoma tonami betonu ze zbrojeniem...
- Kurwa, SD zginął! - wrzeszczał Rycho, który był dwa metry od niego i sam omal nie zginął.
Po chwili zauważył też wrzeszczącego z bólu Szynkacza któremu beton przygniótł nogę.
- Ja jebię, mamy rannego! Tiquill, zrób coś na litość szatańską, długo nie wytrzymamy! - krzyknął Owsiak.
W tym momencie na horyzoncie pojawil się nie kto inny, jak sam Władimir Putin, To znaczy nie sam, bo byli z nim też Miedwiediew i Ławrow, minister spraw zagranicznych. Fuhrer Rosji Radzieckiej jechał konno z gołą klatą przyglądając się wszystkiemu z rosnącym zwątpieniem na twarzy. Nie spodziewał się takiego oporu, raczej gładkiego pokazowego zwycięstwa z nędznym przeciwnikiem.
- Szto eta ma być? - zapytał się Miedwiediewa.
- Ja nie znaju - odparł Miedwiediew.
Na przeciwległym biegunie jakieś 350 albo 400 metrów od nich stał Tiquill z papieżem przymocowanym do rakiety wycelowanej wprost w mocarza radzieckiego imperium.
- To ten czas - powiedział sam do siebie Tiq - Teraz albo nigdy...
- Nie rób tego! - błagał żałośnie Wojtylson.
- Zginiesz jak bohater którym jesteś - oznajmił Teeq i zapalił zapałkę.
- Nie chcę umrzeć, nie jestem na to gotowy, pójdę do piekła, wiesz co ja wywijałem w ...
- Jak bohater którego zapamiętam - przerwał mu Tiq i podpalił lont. Papież zaczął na niego dmuchać, ale zasięg jego wydmuchu był zbyt mały...
- Pliz stop! - mazał się popar - Zrobię co zechcesz...
- Jak prawdziwy patriota, ojciec święty, nasz autorytet moralny... - kontynuował Tiquel w emfazie.
- Niczego nie żałuję! Jebałem dzieci i jestem z tego dumny! - wrzasnął papież sekundę przed wystrzałem. Były to jego ostatnie słowa...
Rakieta z Wojtyłą wystrzeliła z taką siłą, że ja pierdolę. Leciała wprost w Putina z prędkością 21,37 macha na sekundę i trafiła go w same serce na gołej klacie.
Wybuch jaki potem nastąpił był zaiste epicki. Fala uderzeniowa zmiotła wszystko w zasięgu pół kilometra, Tiquilla odepchnęła aż do pobliskiego rowu nieźle go obijając. Zewnętrzna część bunkra nieomal przestała istnieć odsłaniając pozostałych tam przy życiu ludzi...
Większość radzieckiej armii trafił szlag, czołgi trafił szlag, a samolotom skończyło się paliwo i spadły na ziemię. Niedobitki uciekały gdzie popadnie przerażeni obrotem sytuacji o 360 stopni. Wszystkie liście z drzewa na którym siedział Komar pozlatywały, sam zaś user przerażony po chwili z niego zszedł już bezpieczny.
Tiquill wstał i wygrzebał się z rowu. Po chwili dołączyli do niego obdrapani Dzienis, Piroziom i Komar.
- Jak tam sytuacja w bunkrze? - zapytał Tiq Iquida wchodząc do ruiny która jeszcze rano była ich domem.
- Jeszcze się pytasz? SD zginął, a Szynkacz jest uwięziony i ranny! - wkurwił się The Pierwszy Właściciel PSI.
- Trzeba ratować co się da - powiedział stanowczo Tiq, po czym chwycił siekierę z kąta i zaczął upierdalać nią nogę Szynki tak gdzieś w połowie uda.
- Co ty odpierdalasz? - krzyczał zdumiony Owsiak.
- Udzielam mu pierwszej pomocy - odparł Tiq nie przerywając rąbania.
Szynkacz darł się wniebogłosy, a po chwili zamilkł zemdlawszy z bólu...
W końcu Tiq przeciął wszystkie tkanki i uwolnił Szynkacza. Szybko obandażował mu kikut i podał akodin przeciwbólowo.
- To było konieczne - wyjaśniał przerażonej reszcie - Być może nawet przeżyje.
Nagle usłyszeli jakiś hałas. Był to TIR którym właśnie wrócili z Wrocławia Yoss, Radzik, P. Szatan, Smugg, Monika i 9kier.
- Co tu się odtardisotiszerodesajderomajkoszakolokobludloginiło? - zapytał zdumiony Szan Patan.
- To długa historia pełna bólu, cierpienia i niedojebania mózgowego - powiedział zmęczony Iquid.
- A gdzie Mniszka? - dopytywał były moderator ze stomią.
- Eeee..... Zginęła bohatersko w walce? - skłamał Tiquill nie chcąc załamać Szatana.
- Czemu ach czemu ach czemu?! - szlochał Pan Szatan, a jego worek znów zabarwił się na brązowo.
- A co się u was odjebał? Skąd ci nowi ludzie i ten TIR? - dopytywał Tiquill.
- To długa historia pełna bólu, cierpienia i niedojebania mózgowego - wyjaśnił Yossarian - Przedstawiam wam Monikę, moją żonę.
- Elo - powiedziała Monika.
- Nic mnie już dzisiaj nie zdziwi. Trzeba jednak powziąć dalsze decyzje. Co z nami będzie? - zapytał Iquid.
- Bunkier nie nadaje się do zamieszkania. Musicie znaleźć sobie nową kryjówkę - powiedział Tiq.
- A ty? - zapytał Radzik.
- Ja... muszę odejść. Za karę iż nie obroniłem papieża muszę odbyć pielgrzymkę pieszą do Santiago de Compostela. Taką postanowiłem sobie pokutę - rzekł Tiquill.
- Cóż, to twoja decyzja. Czy papież powiedział jakieś ostatnie słowa? - zapytał zaciekawiony Yossarian.
- Tak. Powiedział, że jest z nas dumny i że z uśmiechem na ustach podąża do domu Pana - skłamał Tiq.
- Jakoś ci kurwa nie wierzę - rzekł Yoss - no ale niech tam będzie.
- Powodzenia Tiq - odezwał się Dzienis - Ja zaś reszcie proponuję dołączenie do mnie i przeniesienie się na moją farmę pod Augustów. O ile coś z niej jeszcze zostało.
- To w sumie nie jest zły pomysł. I tak nie mamy co robić - dodał Radzik.
- Pakujemy więc manatki i lecim na Szczecin. Czy to już koniec naszych przygód? - zapytał Rycho.
- Tego nie wie nikt. U nas zawsze jest krwawo!
KONIEC SEZONU CZWARTEGO!
I regret nothing