Kierował się on w stronę teatru imienia Charlesa Johna Huffama Dickensa. Anglika, któremu swe
imię zawdzięczał nie tylko gmach budynku ale i też ulica na której się znajdował.
Anglika, który odcisnął tak wielkie piętno na kulturze, iż
kiedy umarł, w wielu angielskich domach przywdziano żałobę.
Przedsiębiorca wszedł do środka. Oddał swoje nakrycie i kapelusz do garderoby.
Były to jedyne ubrania zakupione tutaj. Nabył je tu tylko dlatego, iż moda w tym kraju różniła
się znacząco od tego co nosiło się w Polsce, a on sam bał się zdemaskowania. W pierwszym miesiącu narodziła się o niego fobia, gdy pewna urocza Francuzka stwierdziła, że rozpoznaje w jego mowie słowiański akcent. Pytanie o pochodzenia dżentelmena (najpewniej rosyjskie) wywołało w nim pewnego rodzaju fobię. Paniczny strach przed ekstradycją, choć wraz z czasem zmalał, nadal go dopadał, w najmniej spodziewanych okolicznościach . Nawet jeśli pojawiał się on w innej, zmodyfikowanej formie, nadal go paraliżował . W końcu na jego nazwisku ciążył list gończy. Reszta jednak, spodnie, krawat, marynarka, szelki, były polskie. I ten płaszczyk i cylinder to ostatnie, prócz akcentu, co mu zostało Wszystko inne, pomijając nawet pałac w Koborowie, pomijając bogactwo czy nawet fabryki, stracił również żonę i córkę. Pierwsza puszczała się teraz pewnie z tym chamem Dyzmą, a córeczka... Ach miała studiować tutaj, w kraju, lecz studia kosztują. Ach jakie to musiało być dla niej zdziwienie, gdy
dowiedziała się, że znienawidzony tatuś już nie będzie wpłacał czesnego. Pewnie życzyła mi śmierci po stokroć, no cóż, teraz prywatnie jestem martwy!
Daję sobie łapę uciąć, iż ten łajdak Dyzma, DAŁ dziecku ani grosza
Beze mnie byłby nikim! Ona też! Żonka ukochana. Niech zakrztusi się tym bogactwem. Gdyby nie ja nadal chodziła by srać pod chałupę! Niech ma pałace domy wszystko. Niech w każdym z nich ma
tysiąc pokoi, a w każdym z nich tysiąc łóżek i niech ją cholera z jednego łóżka na drugie przerzuca!
I jego też! Razem z nią niech umierają, albo osobno. W samotności. Taki los im się należy
,,Królu złoty’’ Mówiłem - Przeklinał Leon
Wszedł na salę teatru. Brodway to to nie jest, lecz da się wytrzymać. Odrobina kultury jeszcze
nikomu nigdy nie zaszkodziła. A on sam lubił nawet takie kameralne, czy nawet trochę biedne eksperymenty aktorskie. Lecz zdecydowanie wolał mieć wybór pomiędzy tanim kiczem, a drogą elegancją.
Usiadł w drugim rzędzie, choć teoretycznie miejsce wykupione miał w trzecim, i skupił swoją uwagę na aktorach.
Właściwie powinienem rzec ,,próbował’’ skupić uwagę na aktorach.
Jedna postać coś mówi. Druga coś dodaję. Potem następuje kontra tej pierwszej. Strasznie zagmatwane to wszystko.
Jestem już zmęczony - myśli Leon. Przygląda się sztuce, ale niezbyt intensywnie. Po chwili gubi wszystkie wątki
i już nie wie kto jest Romem a kto Julią. A może wybrał się na Hamleta?
Myślał, wspominał przeszłość. Tak dawno tego nie robił. Tak dawno nie zastanawiał się nad swoją dawną tożsamością. Chciał się odciąć od niej całkowicie. Zamknąć ten epizod życia w kufrze i już nigdy, przenigdy do niego nie wracać. Zapomnieć o Dyzmie, o jego głupiej żonie i o wszystkim co go spotkało. Gotów był się także wyprzeć córki, choć jej żałował najbardziej. Jej i bogactwa, którego mógł już nigdy nie ujrzeć. Myśl o tym jak wiele stracił nie dawała mu spokoju.
Odciął się więc od niej całkowicie. Wyrzucił ją z głowy. Zapomniał... Chciał się zmienić. Próbował korygować swój akcent, choć mu to nie wychodziło. Z trudem udawał naciągany Amerykański, co dopiero trudny Angielski
Zaczął się inaczej ubierać. Inaczej zarabiać pieniądze. Inaczej myśleć. Czytać innych poetów
Czy nawet mieć inne powiedzonka. Szedł do tego teatru już jakiś trzeci raz. Zawsze powtarzał sobie, że powinien to robić częściej, z racji tego, że znajduje się prawie koło jego domu. Dlaczego więc dzisiaj, tego dnia, jego przeszłość zaatakowała go tak z nienacka? Powodem mógł być jego stary, garnitur zakupiony w Polsce. Powinien wyrzuć go już dawno. Wrzucić go do
jakiegoś pomieszczenia i zamknąć na sto czterdzieści cztery zamki a kluczyk wyrzucić do Wisły, pfu do Severenu
Albo spalić. Niech cała tkanina zmieni się w popiół! Nie ma już Leona Kunieckiego. Nie ma już tego bogatego biznesmena. Nie ma już żadnych podkładów kolejowych
Nie ma już ojca Kasi. Nie ma już tego głupca dmuchniętego przez jeszcze gorszego.
Na tym świecie nie ma już Kunickiego. Ktoś taki jak Leonard już nie istnieje! Do teatru nie kierował się Kunicki. Nie zasiadał także na widowni. Nie oddał płaszcza do garderoby, ani nie zmókł na deszczu. po krawatem nie siedział on. Siedział tam Adrien Rain. To on szedł ulicą.
To on kupił bilet. To pieniędzmi z jego portfela, został zapłacony rachunek.
To on tam się znajdował. To on stracił wszystko. Nie, nie Kunicki, Rain!
Po polsku znaczy deszcz, nie! Nie ma już żadnego Polskiego! Nie ma już tego kraju. Jest tylko Anglia.
Ojczyzna Szekspira! Nie Mickiewicza, nie żadnego Słowackiego.
Po sztuce stary graniak spłonął w kominku. Znaczy, spłonąłby gdyby w mieszkaniu Adrienia takowy się znajdował. Raczej ,,spłonął’’ wrzucony do szafy. W teorii wyrzucony do nicości, jednak pewnie kiedyś znów zostanie wyciągnięty.
Puk Puk. Któż tam? Otworzył drzwi i zobaczył człowieka, niskiej co prawda postury, lecz trzymającego fason, rodowego Anglika. Patrzył na niego przez chwilę, po czym splunął na domownika
Potrząsł głową i zademonstrował
- Gardzę takimi jak pan. Gardzę tymi, którzy zostawili swój własny kraj. Nie jest pan panem. Jesteś zwykłym chamem.
Kunicki chciał coś szybko dodać. Odbić jego atak jakimś bystrym powiedzeniem
- Nie! Nie omieszkam z panem rozmawiać! – krzyknął ,,anglik’’ świetnie posługujący się Polskim językiem, a którego Leon zaczął po woli poznawać – ja będę mówił a pan nie będzie mi przerywał!
Nagle sam przerwał, jakby dając teraz czas na odpowiedź rozmówcy, a jednak nie nastąpiłą więc zakończył niezręczną pauzę głębokim wdechem i kontynuował.
- Proszę szybko zaprosić mnie do środka! – To mogła być tylko jedna osoba. Na całej kuli ziemskiej nie było takiego jak on. ,,Jak ja go mogłem nie poznać?’’, myślał.
Niegdysiejszy biznesmen nie wiedział co robić. Rozważał, czy to nie uwłacza jego godności. Dywagował, co jego teść tu robi. Niespełna rozumu hrabia Żorż. Tak, to zdecydowanie jedyna
osoba, która potrafiła zachowywać się jak dziecko, trzymając się przy tym niesamowicie wysoki poziom savoir vivre
- A teraz proszę mnie poczęstować papierosem. – Adrien nadal nic nie mówił. Po prostu patrzył w jego martwe ślepia
i wyjął fajkę. Dał ją hrabiemu po czym chciał odpalić peta
- Aa! - Powstrzymał go - Dym papierosowy mi szkodzi.
Brat Niny nie zapalił, jedynie trzymał papierosa w ustach niczym dziecko, udając, że pali
- Wyjaśnijmy sobie jedno na początku - Zaczął chodzić po całym mieszkaniu, żonglując akcentami
- Nigdy, ale to nigdy nie - Mówił jak rodowy Polak, tylko po to by nagle stać się
- Jeszcze raz nigdy, nie przyszedł bym do ciebie i nawet nie waż się! - Anglikiem, choć i to nie trwało długo
gdyż za chwilę zapragnął być pochodzenia szkockiego - Nawet sobie nie myśl, że jesteś choć trochę taki jak ja
Nawet nie myśl, że będę z tobą dzielił stół. Takie chamy jak ty nadają się jedynie do koryta! - Szkotom obrażanie przychodziło
niezwykle łatwo. Szczególnie anglików. Co prawda Leon anglikiem nie był, lecz jego nowa persona już tak, z całą pewnością
- Ale niestety okoliczności, jak to okoliczności nie mają sensu, podobnie jak polskie prawo, które dopuszcza osła na premiera.
Usiadł. Klasnął w ręce ,,herbaty’’. Kunicki był lekko zakłopotany. Myślał, czy naprawdę ma dać mu popitek, co znaczyło by, że jest mu w jakiś sposób uległy.
- Nie masz tu służby? – Jednak klaśnięcie nie było skierowane do niego.
- Hah, jak nisko można upaść - uśmiechnął się. Sam życzyłbym ci takiego losu, lecz Dyzma jest wspólnym wrogiem
Niedługo później, streścił, w swój niepodrabialny sposób, jak potoczyła się dalej kariera Nikodema Dyzmy a także kilka jego lekcji z angielskiego. Lecz właśnie ten język był hakiem dla Nikodema.
To był jedyny sposób by go zdemaskować. Dzięki jemu panu premierowi nareszcie mogła podwinąć się noga!
Leon sam nie dowierzał w chłopskie korzenie Nikodema
Kunicki von Kunik dostał upoważnienie na swoją ostatnią, biznesową transakcję.
Niedługo później, pomimo wcześniejszych zastrzeżeń Żorża, obaj panowie poszli zjeść przy przydrożnym barze. Miał do nich dołączyć Icek Moche, żyd polskiego pochodzenia, od paru miesięcy zamieszkujący Wielka Brytanię. A w środku grano utwory Handinga.
...
Icek opisać miał całą karierę polskiego premiera. Wszystkie jego działania krok po kroku. Razem z hrabią i jego szwagrem było to możliwe. Dziennikarz nie miał żadnych osobistych przesłanek do pana Nikodema, oprócz tych sztucznie wywołanych przez hrabiego, lecz prawie jak każdej żurnej liście, zależało na kontrowersjach i rozgłosie. Nie wiele osób odważyło się oficjalnie, krytykować działania polskiego premiera. Człowieka światłego, wszechmocnie uzdolnionego. Wspaniałego posiadacza dóbr ziemskich, biznesmena i co najważniejsze mężczyzny. Kogoś kto uratował kraj przed upadkiem! Kogoś kto postawił zachwianą gospodarkę na równe nogi! Teraz, w zeznaniach Kunickiego - Aferzysty i krętacza, oraz hrabiego Żorża wariata, Icek miał go przedstawić jako hultaja, nie wykształconą gnidę, żerującą na człowieku, chłopa, kogoś kto majątku dorobił się oszustwem, a sławy cudem. Leonowi bardzo przypadł do gustu taki opis. ,,Nareszcie się jemu dostanie!’’. Niepokoiły go tylko żydowskie korzenie dziennikarza. W Polsce jeszcze, uformował w sobie poglądy anty semickie, wyparte zostały przez Anglię w niewielkim stopniu, lecz tutaj ludzie także nie przepadali za narodem wybranym. Prawdziwym powodem nienawiści wobec żydów, przez Polaków, był fakt posiadania przez nich większości mieszkań. Wynajmowali je następnie ludziom, a potem zbierali czynsz. A jeśli ktoś nie miał pieniędzy? Wypad na bruk. Sami żydzi mówili,,Nasze kamienice, wasze ulice’’. Przez lata ten jeden fakt okrył ich złą sławą. Drugim powodem
wszechobecnej nienawiści do nich, była ich ,,inność’’. Inna kultura, zwyczaje, religia. To właśnie ona zdefiniowała ten naród w innych krajach. Hrabiemu to nie przeszkadzało. Nie przepadał on za pospólstwem, chłopstwem, plebsem. Ale żydzi? Nigdy w życiu! Przed oczami Leona zaraz znalazł się
właściciel mieszkania, z długą brodą i w jarmułce. Taki sam od jakiego niegdyś wynajmował kamienice. Tak, on też nie był bogaty od urodzenia. Dorobił się podobnie jak Dyzma, lecz nie dzięki
płatowi szczęścia. Nie. On miał duszę biznesmena. To on jako jeden z pierwszym zainteresował się Nikodemem i jego kontaktami. W życiu popełnił tylko dwa błędy. Pierwszym z nich była wpadka związana z podkładami kolejowymi, przez którą o mało nie trafił do kryminału,
drugą natomiast opisane wcześniej spotkanie z Dyzmą. Zastanawiał się jak to możliwe, że każdy dał się nabrać i tylko taki wariat jak jego były szwagier, od razu domyślił się prawdziwego pochodzenia chama. Może trzeba było docenić wcześniej tego wariata? Może błędem było wyrzucenie go z pałacu? Kolejny błąd. Mam już trzy. Choć gdybym nie popełnił tego jednego, drugiego też by nie było, co jednak daje dwa. Przemyślenia przerwał hrabia, tykając Leona i szeptając ,,To on’’.
Kunicki zdziwił się gdy zobaczył młodego przystojnego mężczyznę o blond włosach. Nic nie zdradzało jego żydowskich korzeni. Nawet akcent miał idealnie angielski, pomimo tego, że mieszkał tu ledwo sześć miesięcy. Przypominam wam, iż Kunicki cztery razy dłużej. Żorż wstał i powitał go uroczyście niczym księcia. Zupełnie inaczej niż noszącego ,,ski’’ na końcu nazwiska. Następnie trzej panowie usiedli w jakimś innym miejscu, z dala od saksofonów i rozpoczęli rozmowę. Na początku Icek miał zamiar przeprowadzić szereg pytań i nie spoufalać się zbytnio z Leonem, lecz szybko rozmowa popłynęła. Kelnerka podała herbatę. Kunicki złapał za uszko od filiżanki i puścił ją na podłogę. Zapomniał o poparzonej ręce. Sparzył się bawiąc zapałkami. Czekał wtedy na coś, już nie pamiętał na co. Zapałki wziął z nawyku. Przez większość swojego życia Leon palił. Rzucał teraz nie dlatego, że poczuł jakiś ubytek na zdrowiu, lecz będąc w Anglii piekielnie się nudził.
Każdego dnia był również przerażony i zestresowany. Nie mógł szukać jakichś większych rozrywek, w obawie przed demaskacją. Nic nie dały próby przypomnienia sobie ,,co robił wcześniej. Jakoś wtedy nie było czasu na nudę’’. Musiał więc sam sobie dostarczać wyzwań. A to przejdę się, zamiast brać powóz. A to jakoś pożartuję sobie z kelnerem. A może rzucę palenie. To ostatnie przyszło jakby z dnia na dzień. Choć wcześniej sporadycznie próbował wyzbyć się tego uzależnienia, nigdy mu to się nie udawało. Tu po prostu o tym zapomniał. Tak jakby Kunicki palił, ale Adrien nie. Bardziej brakowało mu odruchu ręka-twarz niżeli nikotyny.
Lecz nawet odruch ten zwalczył jedząc krakersy. Ta czynność również wymagała ręka-twarz.
Mimo wszystko nadal zapałki zabierał ze sobą. Czasem zapominał wyjąć je z płaszcza, a czasem brał je by czymś zająć ręce. Po sparzeniu się przestał oczywiście. Bał się pójść do lekarza, albo kogoś takiego, sam więc włożył rękę pod wodę i wykonał prowizoryczny opatrunek (nie miał wtedy bandaża).
Oparzenia nie były jakieś poważne. Zejdą w przeciągu paru dni. Trzeba jedynie pamiętać by nie dotykać tą ręką niczego. Jak o tym zapomnieć? Przecież ciągle boli. No to jednak dało się zapomnieć, a przynajmniej umiał to uczynić Kunicki. Rozbił filiżankę, a nie wziął z domu żadnych pieniędzy.
Nie przemyślał nawet jak zapłaci za jedzenie. Nie miał co oczekiwać, że brat jego żony za niego zapłaci. Tym bardziej dlaczego miał to zrobić żyd?
A tu ci niespodzianka. ,,Jesteście tu na moje życzenie, toteż zapłacę za was. Nic się nie martwcie. Najedzcie się do woli’’ mówił uśmiechnięty Icek. Może będzie trzeba zmienić zdanie o Izraelitach? Myśli Leon. Ale czy ,,najedzcie się do woli’’ obejmuje także rozbitą filiżankę? Na pewno zrzucenie na niego ciężaru zapłaty za naczynie nie będzie, ani trochę wyjściem kulturalnym, ani tym bardziej w stylu savoir vivre, lecz co innego poradzić? Zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie płaszcza, by znaleźć jakieś pieniądze. Przecież portfel położyłem na oknie. Może jeśli szybko wrócę… O jest! Znalazł resztę, po zakupie biletu.
Jeszcze przed przystąpieniem do rozważań o Dyźmie, dziennikarz postanowił rozwiać atmosferę
- Znacie jakieś kawały? Starzec leży na łożu śmierci. Chciał zabrać ze sobą w zaświaty swoje pieniądze. Zawołał więc lekarza, księdza i prawnika:
- Tutaj każdy z was dostanie na przechowanie po 30 tys. dolarów. Chcę, żebyście położyli je na mojej trumnie, kiedy umrę i wtedy będę mógł je zabrać ze sobą.
Na pogrzebie każdy z mężczyzn kładzie kopertę na trumnie starca. Wracają limuzyną i ksiądz nagle wyznaje ze łzami:
- Dałem tylko 20 tys., bo potrzebowałem 10 tys. na nową świątynię.
- Cóż, skoro się sobie zwierzamy - powiedział lekarz - muszę przyznać, że dałem tylko 10 tys., bo potrzebowaliśmy nogtgtwej maszyny w szpitalu, a ta kosztowała 20 tys.
Prawnik był przerażony.
- Wstyd mi za was! - wykrzyknął - Chcę, żebyście wiedzieli, że w kopercie położyłem własnoręcznie wypisany czek na pełną sumę 30 tys. dolarów!
Kończąc to Icek oczekiwał reakcji rozmówców. Wyrwał się z tym żartem niczym Filip z konopii, ale już od dawna lansował się na ekscentryka. Po chwili wyrzucił tą myśl ,,Tak, opowiedziałem kawał, bardzo ekscentryczne’’. Leonowi i jego szwagrowi jednak spodobała się powieść
- Dyzma pewni przepiłby te pieniądze i na cmentarz się nie stawił w ogóle
Następnie razem zmontowali opowieść o Dyźmie. Tyle było w niej prawdy, co w samej wersji Nikodema, ale ważny był rozgłos. Początkowo miał powstać artykuł. Tak się jednak nie stało z dwóch powodów. Mianowicie:
A- Żadna gazeta nie była na tyle odważna by go opublikować
B- Materiału było po prostu za dużo
Powstała książka. Napisana w niecałe dwa tygodnie, mająca 124 strony, napisana okropnie, zaraz przeszła do kanonu ksiąg kontrowersyjnych. Książka zdobyła ogromną sławę w Anglii i równie wielką (nie)sławę w narodzie Kopernika. To znaczy w Niemczech , gdzie ludzie z jakiegoś powodu bardzo lubili Nikodema.
Jeszcze gorzej odebrana była tam, gdzie właśnie miała tak być, w Polsce.
Zaraz rzucili się wszyscy recenzenci, by krytykować jakim to nieporadnym pismem jest pisana. Ile jest w niej przedłużeń, powtórzeń a ile kłamstw. Największe zarzuty były wobec tego, iż książka zamiast skupiać się na istotnych elementach opisywała jakieś nieistotne dyrdymały w postaci muchy latającej przy suficie. Ludzie doszukiwali się w niej również narzekania na świat autora w postaci ,,ciężko jest być żydem w latach 20’’. Krytykowany był nie tylko styl, ale również i treść.
Cały naród kochał Nikodema Dyzmę
Niedługo później Icek rozpoczął z nim dyskusję medialną, czy aby opisane w książce fakty są prawdą, czy totalnym kłamstwem. Szybko uformowały się dwie strony. Jedna opowiedziała się za ukochanym premierem, druga oczywiście ustawiła się w opozycji do tej pierwszej. Nie dużo czasu potrzeba było, by wybuchła afera. Ludzie zaczęli się domagać nawet, by uniewinnić Kunickiego, albo by przy najmniej dać mu tymczasowy immunitet. Tak też się stało.
Adrien znów stał się Leonem i wrócił do Polski. Przyjechał tam również dziennikarz Moce. Obaj panowie z dwóch różnych powodów. Kunicki chciał wrócić do swojego dawnego życia, a drugi rozpocząć nowe.
Obaj natychmiast stali się największymi sławami w tym kraju. Nie obeszło się jednak bez przeszkód jakimi były na pewno: aresztowanie Leonarda. Choć uniewinniono go z zarzutów postawionych przez premiera, nadal na jego koncie wisiało posiadanie fałszywego dowodu, a także doszło pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Icek uznany został za głównego antagonistę polskiego premiera, choć on sam zawsze zaprzeczał. Mówił, że spisał tylko zeznania dwojga ludzi. O Leonie ludzie wiedzieli wcześniej, lecz tożsamość tego drugiego zawsze pozostała utajniona. Do czasu…
...
Icek spacerował sobie po ,,Saskiej Kempie’’. Wsłuchiwał się w muzykę graną przez ulicznych artystów.
Jesteśmy z tamtej strony Wisły, z naprzeciwka.
Mamy swój fason i swój własny szyk.
Gdy nam na wódkę brak, lubimy popić piwka.
W tem nie dorówna nam warszawski żaden łyk
Rzuć bracie blage i choć na Prage
Weź grube lage, melonik tyż
Zobaczysz Prage, dziewczynki nagie!
Każda na wage, ma to co wisz.
Byle łamage i Babe Jage
U nasz się bierze pod żeberko i za kark
Moze wrzucił im do kapelusza do znalazł w kieszeni. Ach jak on uwielbiał Polskę. Denerwowało go w niej te złe podchodzenie do żydów, lecz tego naprawdę nie było widać. Może też dlatego, że po samym Icku nie było widać narodowości. Właściwie to z dyskryminacją spotkał się tylko raz, gdy nie chcieli wpuścić go do restauracji i wyrzucili za drzwi niczym psa. A nawet gorzej bo psa się tak nie traktuje. Ale tego dnia czuł się bosko. Wsłuchiwał się dalej Mamy swój fason i swój własny szyk.
Gdy nam na wódkę brak, lubimy popić piwka.
W tem nie dorówna nam warszawski żaden łyk
Rzuć bracie blage i choć na Prage
Weź grube lage, melonik tyż
Zobaczysz Prage, dziewczynki nagie!
Każda na wage, ma to co wisz.
Byle łamage i Babe Jage
U nasz się bierze pod żeberko i za kark
i chodź na Prage Pod lunapark
U nasz na Pradze są rozrywki kurtularne,
Ale najlepszy w Parku Praskim – lunapark
U nasz się tańczy tylko tanga popularne
Z dziewczyną, co ma czerwień buraczkowych warg.
Rzuć bracie blage i choć na Prage
Weź grube lage, melonik tyż
Zobaczysz Prage, dziewczynki nagie!
Każda na wage, ma to co wisz.
Byle łamage i Babe Jage Więc ponieś flage, weź na odwage
U nasz się bierze pod żeberko i za kark.
Gdy muzycy skończyli grać, Icek nadal tam stałU nasz na Pradze są rozrywki kurtularne,
Ale najlepszy w Parku Praskim – lunapark
U nasz się tańczy tylko tanga popularne
Z dziewczyną, co ma czerwień buraczkowych warg.
Rzuć bracie blage i choć na Prage
Weź grube lage, melonik tyż
Zobaczysz Prage, dziewczynki nagie!
Każda na wage, ma to co wisz.
Byle łamage i Babe Jage Więc ponieś flage, weź na odwage
U nasz się bierze pod żeberko i za kark.
- Pan to pewnie ni stąd? - Powiedział jeden z nich swoim niepodrabianym warszawskim akcentem
- Nie, ja z Ameryki. Ale tu zostaję!
- A gdzie mieszkasz?
- Na razie wynajmuję i szukam jakichś dobrych ofert
- Ty, no to ja mam dla ciebie coś. Poczekaj, ostatnia piosenka i porozmawiamy
Icek usiadł na ławce i poczekał na zakończenie występów. Po nich muzyk usiadł obok
- Kowlczyk - Podał dłoń
- Icek Moche
- Żyd?
- Jakiś problem?
- Nie, ale to zabawne, zwykle to wy najmujecie nam, a teraz... nie ważne przejdźmy do interesów. Jeszcze raz jak?
Zainteresowany powtórzył swoje imię i spostrzegł w powietrzu kamień. Nie wiadomo kto go rzucił. Najprawdopodobniej ktoś z tłumu, ktoś kto był zwolennikiem Dyzmy i najprawdopodobniej usłyszał jego nazwisko. Icek miał wstrząśnienie mózgu i wybite oko. Został szybko przewieziony do szpitala, lecz niestety lekarze nie zdołali go uratować. Został pochowany na żydowskim cmentarzu. Rozmowa między nim a premierem nigdy się nie odbyła. Muzycy dokończyli ostatnie zwrotki
Nasz tam nie bawi żaden bejc i żadne radio.
Tylko harmonia, to instrument nasz.
A kiedy tańczysz brachu z naszą Leokadia,
To wtedy w łapie ze sto kilo masz!
Tylko harmonia, to instrument nasz.
A kiedy tańczysz brachu z naszą Leokadia,
To wtedy w łapie ze sto kilo masz!