Silver Dragon pisze:Nienawiść, ignorancja, 'plucie jadem' na lewo i prawo, wojny, zamachy, śmierć...
Gdybyś żył w Rosji pierwszych carów i był tam na dworze nawet bardzo ważną osobą - dostawałbyś kijem od cara gdzie popadnie, twarz, głowa, plecy. I nikogo by to nie dziwiło, bo taka tam była norma, car
batiuszka obijał każdego. Gdybyś żył w starożytnej Grecji, ruchałbyś od tyłu swego nieletniego eromenesa - i nikogo by to nie dziwiło. Bo tak tam po prostu było. Gdybyś był azteckim kapłanem - wycinałbyś codzień dziesiątki ludzkich serc z żywych ofiar. I też by to nikogo nie dziwiło, krwawy kult musiał nasycić bogów, by słońce wstało następnego dnia.
Ale gdybyś był w tych samych czasach - ale zwykłym chłopem na ruskiej prowincji, pasterzem na pustkowiach Epiru lub dzikim Indianinem w zbyt oddalonej od miasta wiosce - żyłbyś z dala od tych wynaturzeń. Spokojny o nie, wolny od zagrożeń i zgubnych wpływów tychże. Lecz czy byłbyś idealny? Nie, miałbyś swoje wady. Prymitywne bydlę ruskiej prowincji, którego zwierzęcy i pozbawiony jakiejkolwiek refleksji status życia szokował ludzi z zewnątrz. Pasterz łobzdujący swoją kozę i żrący korzonki i małe gryzonie. Ludożerca z głębi dżungli - on też miałby swoje upodobania.
Co chcę przez to powiedzieć? Ano to, że ludzie to bydło. Zawsze byli - są - i zawsze będą. W swojej masie ludzkość to zawsze motłoch. Nawet gdy o tym nie wie i żyje czysto - prymitywne instynkty zawsze mogą się w nich obudzić.
Problem teraz jest taki, że w dzisiejszych czasach: Nie żyjemy sobie na pustkowiu, gdzie znamy tylko nasze własne i najbliższych degeneracje. Na taką ilość bylibyśmy przyzwyczajeni, a i urodzeni w tym - traktowalibyśmy to normalnie. Jak nasze życie. Bez refleksji, bez oh, bez ah, bez ą, ę, żetę. Poziom cywilizacyjny, który wywindowały nam do góry jednostki wybitnie wyższe od średniej plebsu, dał nam pewne pozytywne cechy, które możemy w sobie rozwijać - i warunki na ten rozwój. Poczucie estetyki, godność, wstrzemięźliwość, empatię, pragnienie pokoju i ładu. A jednocześnie materialną wygodę, czystość, estetykę. Poziom naszej samooceny i oceny świata oraz naszych oczekiwań wobec siebie i wobec świata - wywindował w górę. Staliśmy się też wrażliwsi na doznania, w tym te negatywne. A bodźców dzisiejszy świat nam nie skąpi - o! daje ich aż za wiele. Włączysz telewizor, wsiądziesz do taksówki, wejdziesz do galerii handlowej, spotkasz znajomego o innym profilu... politycznym. Już jesteś atakowany.
Utraciliśmy rzeczywistość, która nas izolowała od całego szaleństwa i podłości świata wokół. Utraciliśmy też odporność na te niepożądane bodźce - bo wrażliwość wyostrzyliśmy. Środki dostępu, poznania, dzielenia się informacjami - są zewsząd. To i atakują. Do czego zmierzam?
Że ludzie zawsze byli podli. Tylko kiedyś pojedyńczy człowiek miał mniej doznań z tym związanych. Nie wiedział, nie rozpoznawał, zlewał to. Teraz ludzie są tacy sami jak kiedyś. Mają tylko większą siłę wyrazu. I odbioru. I stąd ta zżyma. Nie sądzę, że ludzkość stała się gorsza. Zawsze była zła.