Tiquill i wyprawa po marsjanki

Więcej niż dotychczas. Bez kompromisów. Działa na emocje. Ale musisz myśleć, bardziej.

Moderatorzy: Moderatorzy, Admini

Awatar użytkownika
Pan Szatan
Modder
Modder
Posty: 6207
Rejestracja: 05 gru 2013, 13:16
Lokalizacja: Paradise
Postawił piwo: 5 razy
Otrzymał  piwo: 8 razy
Kontakt:

10 kwie 2021, 18:38

Okej, nadeszła pora na wielki cumback po 3 latach! :):
Będę szczery, nigdy w życiu żadnej wybitnej sztuki nie napisałem i nie będę próbować bo wielkie ambicje z brakiem talentu to nie jest dobre połączenie. Dlatego też historię tę będę kontynuować w tym samym stylu jak lata temu, prostym, nieco debilnym ale w pewien sposób urokliwym swoją prostotą. Mam nadzieję, że komuś się to spodoba.

Część 4

Czas nieokreślony, miejsce też nie do końca wiadomo gdzie, najprawdopodobniej drugi kraniec kosmosu... Samotny statek kosmiczny stoi jak kutas w przestrzeni kosmicznej. Pewien osobnik odzyskuje właśnie przytomność, powoli podnosi się z podłogi uważajac by nie poślizgnąć się na plamie krwi, rozgląda się dookoła statku i w końcu to do niego dotarło. Zrozumiał, że zupełnie jak autor tego opowiadania nie ma pojęcia co tu się odjaniepawla.

Nasz zdezorientowany protagonista niezdecydowanym krokiem udaje się w głąb statku. Zagląda tu i ówdzie aż w końcu trafia do magazynu gdzie zastaje go widok w większości roztrzaskanych skrzyń i pustych plastrach po acodinie. Nagle słychać stukot z wentylacji, tępy protagonista postanawia odnaleźć źródło hałasu i nawet przez chwilę nie pomyślał, że może to być jakaś obca forma życia chcąca brutalnie go zgwałcić i złożyć w nim jaja. No i bardzo dobrze myślał a raczej nie-myślał bo z wentylacji wyskoczyła człekokształtna postać, trzymajaca szczura w zębach.

Blood: Tiquełeł! W końtzu wstaueź! Myślałemł, sze jusz po nas, ale wstałeś wientz jesteśmy ułatołani! - otparł ze swą zdobyczą w ustach.
Tiquill: Tiquełeł? Mówisz do mnie?

Bloodlogiński właśnie poczuł, że gdzieś popełnił błąd ale sam nie do końca wiedział gdzie.

Blood: Nie banuj mnie ze swojego statku adme pls. To wszystko moja wina ale jakoś ci to wynagrodzę!
Tiquill: Wybacz, ale chyba nie do końca się zrozumieliśmy. Kim jesteś? ... Kim ja jestem? Co tu się tak właściwie stało.

Plot twist roku, zmieszany całą sytuacją Blood odpowiada...

Blood: a
Tiquill: a?
Blood: Nic nie pamiętasz Tiquel?
Tiquel: Nic. Mógłbyś mnie oświecić? Z tego co zrozumiałem to jestem jakiegoś rodzaju adminem i nazywam się Tiquel, tak?
Blood: Ojć.. co ja teraz zrobię, jesteśmy zgubieni! Biada nam! Już nigdy nie zobaczę opadów deszczu!
Tiqel: Spokojnie, wyjaśnij od początku co tu się stało i razem jakoś znajdziemy rozwiązanie.

Blood wyjaśnił Tiquillowi, (który jest teraz święcie przekonany, że nazywa się Tiquel) że przez niefortunny przebieg wydarzeń na który on totalnie nie miał wpływu znaleźli się w nieznanej galaktyce, marsjankowe paliwo rakietowe się wyczerpało i utknęli w środku nicości przez około trzy lata czasu ziemskiego, Tiquill nie mógł znieść życia ze świadomością tego co nie odwracalne więc wczoraj próbował rozwalić sobie głowę o ścianę co niestety mu nie wyszło i odebrało mu pamięć, ale może to i lepiej bo tamten Tiquill nie był już sobą a zapasy snickersa się wyczerpały już 21 dnia od niefortunnego incydentu. Na dzień dzisiejszy jedynym źródłem pokarmu dla tej dwójki są szczury zamieszkujące wentylacje, które warunki zmusiły do błyskawicznego rozmnażania i zjadania większości swoich potomków (resztę zjadał blood kiedy udało mu się je upolować).

Tiqel: Jaja se szamto robisz? - Odparł nie do końca wiadomo czy przez resztki postala którego miał kiedyś pełno w głowie czy z czystego przypadku.
Blood: Smuteg.png

Tą jakże intrygującą konwersację owej dwójki przerwał dźwięk, brzmiał on mniej więcej tak "wzzzzzzzz, łłłłłłłłłłłłłłłł bjum bjom bjom"
Obaj podbiegli do okna i jedyne co mogli zobaczyć to promień światła, wygląda na to, że porywa ich jakieś UFO, najs.
"Bżdęk bżdęk, boom, poof" już są na statku kosmitów, chwila niezręcznej ciszy, ściany statku powoli przecinane są kosmicznymi laserami, blood obejmuje Tiq'a z przerażenia i chowa głowę w jego wychudzonym z głodu brzuchu a dokładniej to nawet miedzy żebrami. (lol)

Oczom Tiquela ukazały się 4 średnio-wysokie sylwetki z dużymi nosami, zielonymi pejsami i futurystycznymi kapelutkami.
Kosmo-żydzi, tak bym ich nazwał ale Tiqowi na myśl przyszło co innego.

Tiquel: Międzygalaktyczni żydzi! No nie wierzę! Dogadajmy się jakoś panowie, co powiecie na wymianę towarem z odległej drogi mlecznej?
Mimo nazwy nie jest ona z mleka, hehe. Wiem ciężko uwierzyć, sam niedowierzałem jak się dowiedziałem. Mam tu eee..

Tiq zdał sobie sprawę, że nie bardzo ma czym handlować bo zapasy ziemskich delikatesów i uwielbianego przez wszystkie rasy obce acodinu się wyczerpały, technologia ziemska oraz marsjanski statek to pewnie nic nadzwyczajnego dla o wiele bardziej zaawansowanej rasy kosmo-żydów...

Tiquel: Mam na pokładzie niespotykaną, rzadką odmianę szczurów! Wasi biolodzy na pewno będą zainteresowani tą obcą rasą!

Negocjacje przerwał mu strzał ostrzegawczy z laserowej dzidy.

Kosmożyd 1: pri kio diablo li temas??
Kosmnożyd 2: Li Ne scias, ke ni ne povas kompreni lin. LMAO

Nie przedłużając już, obcy rozproszyli gaz usypiający i nieprzytomnych osobników nieznanego im gatunku umieścili w takich śmiesznych kulach energetycznych z których nie da się za cholerę wyjść, wiem bo sprawdzałem. Najprawdopodobniej będą ich poddawać eksperymentom albo coś. Chociaż nie, przecież to kosmo żydzi, pewnie opchną ich jakiemuś koneserowi egzotycznych gatunków.

c.d.n (chyba, no i nie wiem kiedy)


I'm fucking insane in the brain. :axe:
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

11 kwie 2021, 10:22

Fajne, pisz dalej. xD Zgniłem z kosmożydów. :D


I regret nothing
Awatar użytkownika
Pan Szatan
Modder
Modder
Posty: 6207
Rejestracja: 05 gru 2013, 13:16
Lokalizacja: Paradise
Postawił piwo: 5 razy
Otrzymał  piwo: 8 razy
Kontakt:

14 kwie 2021, 19:05

Naszła mnie dziś wena. Tak więc oto część 5, nieco dłuższa oraz mam nadzieję, że ciekawsza niż poprzednie. Endżoj :ganja:

Część 5

Blood: "Hej! ... Łstałaj! Hej! .. Hej!"

Tiq ocknął się, przed oczami ma swojego szczurożernego towarzysza, którego łeb nadal zawadza mu między żebrami.

Tiq: "Mógłbyś się od mnie emm.. odczepić?" - Zapytał zirytowany.
Blood: "Kciaułbym, ale ni moge. Utgnouem..."
Tiq: "..."

Po drugiej stronie kuloodpornego a nawet i dzido-lasero-odpornego lustra weneckiego parę homo-sapiens obserwowali kosmożydowscy strażnicy. Byli ubrani w gówno-szaro-zielone mundury a na ramionach mieli opaskę z gwiazdą dawida oraz numerkiem. Zastanawiali się właśnie nad sensem ich pracy.

019: "Ej, 042, po co my w ogóle mamy ich pilnować? Przecież i tak nie ma szans, żeby się stąd wydostali."
042: "Ciesz się, że masz przydzieloną jakąś robotę. Nie ważne czy jest sens tego zajęcia, ważne, że nam za to płacą, JewCoiny nie rosną na... w zasadzie to na naszej planecie nic kurwa nie rośnie. Dzięki za zepsucie dnia 019!"
019: "Zaraz, zaraz... to oni tobie płacą za słuzbę?! Mnie powiedzieli, że sama duma ze służenia Lordowi powinna być dla mnie wystarczającą zapłatą i takie tam!"
042: "Hahaha, młody! Widzę, że nieźle cię wrobili. Przynosisz hańbę Judeimperium."

Kosmożydzi jak to żydzi dla pieniędzy i władzy poświęca wszystko, nawet swoich w chuja zrobią. Prawo dżungli.

019: "..."
042: "Nie przejmuj się, jeszcze wiele się nauczysz i to ty będziesz jebać innych na coiny, Służ wiernie naszemu Lordowi a może za zasługi dostaniesz premię i się odrobisz. Haha"

To było kłamstwo. Lord nie daje premii. Chociaż co ja tam wiem. Jedno jest pewne, kosmiczne Judeimperium się nie pierdoli.

042: "Dobra, zmieniając temat - spójrz na nich. Jak myślisz co oni robią?"
019: "A bo ja wiem... może kopulują?"
042: "Ugh.. ten gatunek jest paskudny. Skąd to się w ogóle wzięło w tej galaktyce?"
019: "A bo ja wiem, jestem niższy stopniem, jeśli ktoś miałby coś wiedzieć o tym tam to ty."
042: "Słuszna uwaga, ale mi też nic nie powiedzieli. Wątpię, żeby ktokolwiek coś wiedział. Pierwszy raz w życiu widzę coś takiego. Ten po lewej jest brzydki, pomarszczony i łysy a ten po prawej szpetny, chudy i blady jak trup..."
019: "Jak myślisz, który z tych to samiec?"
042: "Łysy."
019: "Tak? A dlaczego? Ja myślałem, że to te blade coś co w niego wchodzi..."
042: "Jest większy od tego po prawej, samce są zwykle większe od samic."
019: "Racja, racja ale ten większy jest łysy - jak nasze samice"

Skontrargumentował 019 myśląc o kosmożydówkach które z jakiegoś powodu są łyse XD.

042: "No nie wiem, inne gatunki nie muszą mieć przecież łysych samic. Zresztą kto wie czy oni w ogóle są płciowi. Może rozmnażają innym sposobem... dziwne, pierwszy raz widzę żeby jakis gatunek robił to głową, chociaż.. UGHE..!"

Wyraził obrzydzenie żyd 042 myśląc o dziwnym filmie pornograficznym, który pewnego dna zobaczył wbrew swojej woli.

019: "No w sumie racja. Wątpię, żeby w całej galaktyce były kobiety piękniejsze niż nasze." Odparł żydowski simp.
???: "A co to za pogaduchy na służbie, panienki! Może kawusi wam przynieść? Cisza ma być!"

Zwrócił im uwagę wyższy stopniem kosmożyd z numerem 213. Skurwysyn miał ponad dwa metry.

019: "Nie, sir! Tak, sir! Będziemy cicho."
213: "Siedem! Czy ja ci dałem kurwa pozwolenie na odpowiedź!?"
019: "Nie, sir. Jestem numer 019, sir."
213: "Śmiesz wytykać mi błąd?!"

Żyd 213 złapał świeżaka (xd) i pierdolnął nim o ścianę. Polała się krew.

042: "Ooff.."
213: "He?!"
042: "..."
213: "Dobrze!"

Powiedział i poszedł w cholerę.

...

Tymczasem po drugiej stronie lustra slesz szyby.

Tiq: "Ej nie tak gwałt(ownie) bo mi... !"

Ale było już za późno, Blood wyciągnął łeb i połamał Tiqowi żebro.

Tiq: "AAAAAAAAAŁŁŁŁŁŁAAA"
Blood: "O kurwa przepraszam, złamałem ci żebro."

To były ostatnie słowa jakie usłyszał Tiq... (zanim zemdlał, lol).

Ciemność widzę ciemność! Tiq otwiera oczy i nastała światłość. Jego oczom ukazał się wóz ciągnięty przez konie, poza nim było tu jeszcze trzech ludzi. Naprzeciw niego łysy typ z brodą w czapce z logo Runnig With Scissors, na prawo od niego osobnik wyglądający na menela, a na prawo od Tiqa typowy Sebix. Przemierzali właśnie jakiś mroczny las. Zanim Tiq się nawet zorientował o swojej dezorientacji w tej dziwnej sytuacji, typ łudząco przypominający Majka Jot powiedział.

"Hej ty! Nareszcie, dość już tego spania."
Tiq: "...?"
Mike: "Nie udało ci się dostać na Marsa prawda? Pojmali cię Kosmożydzi tak jak i nas i tamtego menela."
Menel: "Dopóki się nie pojawiliście w Srajrim panował spokój. Cesarstwo działało potulnie i leniwie... Gdyby cię nie szukali ukradłbym tego psa i ruchałbym go jak sra."
Sebix: "Tiquel, nie powinno nas tu być. Cesarstwu zależy jedynie na dorwaniu tego żyda z RWS."
Tiq: "Chwila moment, jakie cesarstwo? Jaki Mars? Skąd znasz moje imię? Kim wy jesteście?!"
Mike: "A czy to ma jakieś znaczenie? W tych kajdanach wszyscy jesteśmy braćmi, a nawet i siostrami."

Tiq miał właśnie głupio się zapytać, dlaczego siostrami skoro są tu sami faceci kiedy "ZAMKNĄĆ MORDY!" wydarł się woźnica.
Wtedy jakby na zawołanie pojawił się czerwonokrwisty smok ociekający czerwonokrwistą krwią i pożarł, a raczej połknął wszystkich na raz. Ostatnim ich widokiem były również czerwonokrwiste oczy tej bestii... jedynie jego zęby nie były czerwonokrwiste, bo były żółte.

W takich momentach ludziom zwykle przemyka życie przed oczami, ale jako iż Tiq stracił pamięć to nic ciekawego poza ostatnimi wydarzeniami i kilkoma zamglonymi wspomnieniami m. in. swojej starej nie zobaczył.

Jak pewnie się domyślacie — przeżył, plot armor sprawił, że został połknięty w całości. Znajdował się wewnątrz smoka, zmysłem wzroku gówno widział, dotykiem czuł obślizgłą skórę i kwas żołądkowy, który z jakiegoś powodu przypominał mu o mamusi, zmysłem słuchu odgłosy procesów trawiennych. Zmysłem węchu czułby smród logina, gdyby...

???: "Hej ty! Chodź tutaj, szybko, zanim się rozpuścisz w tym kwasie!"

Jakiś osobnik przerwał mi narrację. Był to męski głos ale nie należał do żadnego z pożartych przez smoka towarzyszy Tiquela (bo oni NIE żyli).

Tiq: "Huh?"

Odparł zdezorientowany i ruszył w stronę dziwnie znajomego głosu.

???: "Tutaj, tutaj, złap mnie za rękę!" - i tak Tiquel zrobił, tajemniczy typ wciągnął go na tratwę i przywitał się tak jak napisałem w cudzysłowiu poniżej.

???: "Cześć, Tiquel. Jak się miewasz? Masz ochotę napić się ze mną wódki?"
Tiq: "Jasne, lekko podejrzany lecz życzliwy nieznajomy."
???: "Jaki nieznajomy? Starych znajomych nie poznajesz?! To ja Rycho4D!" - Odparł nalewając v00dke do kieliszków.
Tiq: "Rycho... 4D? Wybacz ale niewiele mi to mówi. Miałem wypadek, straciłem kompletnie pamięć jedyne co wiem to... Nazywam się Tiquel, moja matka była strasznie gruba... utknąłem w kosmosie z takim dziwakiem, niejakim... zaraz.. jak on się nazywał? Czy ja go w ogóle zapytałem o imię?"

Tiq jak i sam Narrator zdali sobie sprawę, że Blood mimo opowiedzenia części historii jak to utknęli w kosmosie przez 3 lata nie przedstawił mu się.
Trochę wtopa - pomyślał narrator. Trochę wtopa - pomyślał Tiquill myślący że nazywa się Tiquel oraz, że nie zapytanie szczurojada o imię to jego wina.

Rycho: "Dziwaka? Chodzi Ci o Dzienisa?" - Powiedział, po czym napił się z kieliszka i zagryzł kartką papieru wyrwaną z książki zatytułowanej Slasher. Tiq w tej chwili się zorientował, że 'tratwa' na której siedzą to tak naprawdę półka z książkami. Ale nie wydało mu się to aż tak dziwne więc kontynuował temat.
Tiq: "Dzienis? Hm.. wydaje mi się, że znam ten psełdonim ale... Możesz opisać mi ta osobę?"

Zapytał po czym również się napił i zagryzł kartką. Smakowała jak... kamizelka kuloodporna(?!).

Rycho: "Tak jak sam mówiłeś, straszny dziwak, z jednej strony rucha psa jak sra po nocach, a z drugiej ma wielki talent literacki i miłość do kur(w).. z wyglądu charakteryzuje go czerwona morda. Co jeszcze... ćpa, je, sra, pije, chleje, scza, gra, no i stanowi zagrożenie dla społeczeństwa... ale to w sumie jak każdy w naszej organizacji."
Tiq:"Hmm.. Nie, ten opis zbytnio do niego nie pasuje. Osoba, która była ze mną na statku miała okulary, krótkie ciemne włosy, bladą twarz i... problemy z wymową."

Rycho: "W takim razie na myśl przychodzi mi tylko jedna osoba - Blood, ale on nie jest już w... nieważne."
Tiq: "Blood..." to musi być to. Więc ten Blood... pamiętam jak powiedział mi, że jestem pewnego rodzaju adminem. Dlaczego Rycho przerwał zdanie w połowie, czyżby Blood miał coś wspólnego z the organizacją? Może warto podpytać. - Pomyślał Tiq
Tiq: "Wspominałeś też coś jeszcze o pewnej organizacji?"
Rycho:"..."

Nastała niezręczna cisza.

Tiq: "Rycho..?"
Rycho: "WSTAWAJ!"
Tiq: "huh?"
Rycho: "To nie byłem ja. Pamiętaj o marsjankach!"
Tiq: "co?"

Z oczu Rycha zaczęła spływać krew.

Rycho: "JAJCO KURWA! WSTAWAJ ŁYSA MAŁPO!"

Wraz z tym okrzykiem Tiquel poczuł gwał(owny) wstrząs a w następnym ułamku sekundy zalała ich fala kwasów żołądkowych. Sekundę później Tiq ujrzał... rażącą jak jasny tryb Discorda biel.
Ostatnio zmieniony 14 kwie 2021, 19:08 przez Pan Szatan, łącznie zmieniany 1 raz.


I'm fucking insane in the brain. :axe:
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

18 kwie 2021, 14:15

xD


I regret nothing
ODPOWIEDZ