A w ogóle w tych wszystkich obrońcach wkurza mnie jeszcze to, że sporo z nich nie raczy zrobić własnej listy, tylko kopiuje to co już ktoś zrobił, albo czasami kopiują cały tekst. Sporo jest takich stron, gdzie jedna jest słowo w słowo jak druga*, lub kopiowane fragmenty*, a czasami są nawet te same obrazki Wkurza mnie jeszcze przedstawianie tych gier od najgorszej ich zdaniem strony, pomijając inne rzeczy które sprawiają, że gra się komuś podoba.
I jeszcze myślę, że powinni zwracać uwagę na to, czy w grze zabijamy prawdziwych ludzi, czy nieistniejące stworzenia, bo to też jest różnica, a oni traktują to jako jedno
*Przykład
Brutalne gry komputerowe
Moderatorzy: Moderatorzy, Admini
Znalazłam jeszcze jeden przykład totalnej głupoty:
Może kiedyś powstanie jakaś zorganizowana akcja przeciwko takim sensacjom i ciągłej nagonce na gry (i nie tylko) na podstawie tego, co sami napisali/?
Czytamy dalej:Chociaż w tym materiale młoda pani redaktor przedstawia też stanowisko osób broniących gier video, wyrok może być tylko jeden! Zakazać bo gry są złe i brutalne! A brzmi on tak:
Eksperyment na innej, tym razem amerykańskiej uczelni, tylko to potwierdził! [ że gry mogą wywoływać złe emocje]Studenci kontra studenci, jedni w grze byli więźniami, inni strażnikami, okazało się, że ci odgrywający rolę strażników tak bardzo znęcali się nad swoimi kolegami, że gdyby eksperymentu nie przerwano doszło by do tragedii.
Przypomniał mi się jakiś FPS lat 70, ale nie pamiętam nazwyDzieki naszym czytelnikom Sunrrise oraz Faust udało się ustalić, że opis eksperymentu o którym jest mowa w materiale video nazywa się "Stanfordzkim eksperymentem więziennym" i miał miejsce w latach 70-tych. Przeprowadził go Philip Zimbard w 1971 roku. To wtedy powstawały najbardziej brutalne gry w historii i pewnie dlatego Pani Magdalena Gwóźdź posłużyła się tym przykładem.
Może kiedyś powstanie jakaś zorganizowana akcja przeciwko takim sensacjom i ciągłej nagonce na gry (i nie tylko) na podstawie tego, co sami napisali/?
- Silver Dragon
- V.I.P.
- Posty: 7080
- Rejestracja: 11 sie 2007, 23:28
- Lokalizacja: East Mayberry
- Otrzymał piwo: 2 razy
Spadłem z krzesła i nie mogę wstaćDzieki naszym czytelnikom Sunrrise oraz Faust udało się ustalić, że opis eksperymentu o którym jest mowa w materiale video nazywa się "Stanfordzkim eksperymentem więziennym" i miał miejsce w latach 70-tych. Przeprowadził go Philip Zimbard w 1971 roku. To wtedy powstawały najbardziej brutalne gry w historii i pewnie dlatego Pani Magdalena Gwóźdź posłużyła się tym przykładem.
Poniżej mamy masakrycznie brutalną grę z 1976 roku. Gracz wcielał się w kierowcę, który miał za zadanie rozjeżdżać bezbronne gobliny (czy co to tam?), które krzyczały przeraźliwie z bólu w momencie zderzenia. W tym też miejscu pojawiał się nagrobek. Bardzo kontrowersyjny tytuł... Szok w trampkach. Aż strach się bać
[youtube][/youtube]
Ostatnio zmieniony 05 wrz 2011, 21:52 przez Silver Dragon, łącznie zmieniany 2 razy.
Przybyłem, zobaczyłem... i polała się krew
Jak niby mogło dojść do tragedii, skoro oni znęcali się w grze? Czyżby autorowi chodziło o to, że uczestnicy stali się nadmiernie agresywni i w rezultacie mogło dojść do owej?Chociaż w tym materiale młoda pani redaktor przedstawia też stanowisko osób broniących gier video, wyrok może być tylko jeden! Zakazać bo gry są złe i brutalne! A brzmi on tak:
Eksperyment na innej, tym razem amerykańskiej uczelni, tylko to potwierdził! [ że gry mogą wywoływać złe emocje]Studenci kontra studenci, jedni w grze byli więźniami, inni strażnikami, okazało się, że ci odgrywający rolę strażników tak bardzo znęcali się nad swoimi kolegami, że gdyby eksperymentu nie przerwano doszło by do tragedii.
- Silver Dragon
- V.I.P.
- Posty: 7080
- Rejestracja: 11 sie 2007, 23:28
- Lokalizacja: East Mayberry
- Otrzymał piwo: 2 razy
Więc to się ma do gier komputerowych jak piernik do wiatraka. Tym bardziej bez sensuJak coś... chodziło o prawdziwą zabawę która miała wyglądać na ''realistyczną'' a nie taką na komputerze.
Przybyłem, zobaczyłem... i polała się krew
Wniosek jest taki, że pora odstawić Monopoly i D&D :OQuaker pisze:Czy więc wniosek z tego eksperymentu jest taki, że gry, za przeproszeniem, gówno mają do agresji, bo człowiek jest agresywny sam z siebie?
Niektórym chodzi chyba po prostu o to, że wszelkie formy gier i zabaw to zło, trzeba klęczeć całe życie na grochu, biczować zdechłym jeżozwierzem się po sutach i nie próbować nawet myśleć o jakichkolwiek formach rozrywki. Swoją drogą - nie wiem skąd tych studentów wzięli, ale nie zdziwiłbym się, gdyby to był jakiś hardkorowy poprawczak albo inne Guantanamo Bay.
Czekam, aż przyczepią się do WH40k: Space Marine, bo propaguje przemoc, znęcanie się nad bezbronnymi i (przede wszystkim, rasizm! Tak, gra jest rasistowska do bólu, w końcu mordujemy wszystko, co nie jest człowiekiem - orków, tyranidów (co do tych, to nie jestem pewny), ekipę chaosu... no i żaden ze Space Marines nie jest czarny! Dyskryminacja pełną gębą.
Jeśli ktoś jest na tyle klocowaty i niedorozwinięty psychicznie/emocjonalnie, że nie potrafi rozgraniczać świata gier i świata realnego (a trzeba mieć zdrowo naprute, żeby szukać w spożywczym rocket launchera i Leviathana na parkingu przy Realu, tudzież nie odróżnić kolegi od Sub-Zero, Big Daddy, Kralla, Orka, Taurena, Goblina, Kabuto, czy innej Kerrigan a.k.a. Queen of Blades), powinien być izolowany od społeczeństwa, a nie dopuszczany do pisania pierdół, ekstremalnych głupot, debilizmów i ogólnie nic nie wartego tekstu, który zaśmieca jedynie internet, kartki papieru i przyczyna się do wycinania drzew. Już chyba lepsze byłoby przeznaczenie tych kartek na papier toaletowy - a i pożytek jakikolwiek by z tego był.
Zabija mnie, kiedy rzekomy "dr psycholog / psychiatra / socjolog" twierdzi, że gry wyglądają na tyle realistycznie, że nie sposób odróżnić je od realnego świata. Po napisaniu/powiedzeniu takiego czegoś, w jego głowie powinna automatycznie zawitać drobinka ołowiu, której towarzyszyłyby nagły wzrost ciśnienia, co zaowocowałoby nowym kolorem ścian.
Winni nie są rodzice, naszpikowane przemocą filmy, brutalne pornosy, system, prawo, szkoła, znajomi, szkolni tyrani, przestępcy, choroby psychiczne, religijny fanatyzm, sytuacja materialna, stan emocjonalny, działanie narkotyków, alkoholu i setki innych rzeczy... nieee, winne są gry. Na nie najłatwiej zwalić winę - "zabił rodziców, bo zobaczył jak morduje się w grze". Kij z tym, że rodzice katowali dziecko/rodzeństwo, ewentualnie konsola/komputer robiły za niańkę, kolegów dziecko miało tylko w internecie, przez całe życie było rozpieszczane i utwierdzane w przekonaniu "należy mi się i już". To przecież nieważne. Co z tego, że ojciec miał broń w widocznym miejscu, ta z kolei zawsze była nabita. Ktoś wyjedzie z pytaniem - "skąd dziecko nauczyło się strzelać?!" - znikąd. Trzeba być totalnym debilem, żeby nie umieć pociągnąć za spust, ewentualnie nie mieć palców/rąk/cierpieć na tetraplegię.
I jeszcze to gadanie, że gry wywołują agresję dlatego, że ją pokazują. Fakt, będąc małym bawiłem się z kolegami i odgrywaliśmy scenki podpatrzone to w MK, to w Quake. Ale nawet mając te 10 czy 12 lat znałem granice, rozumiałem, że na żywo raczej niefajnie jest komuś upier... odciąć głowę. Zawsze byłem spokojnym człowiekiem, wyżywałem się właśnie na grach. Większą agresję od gier wywołuje we mnie reklama always, które mają magiczną moc i po ich założeniu można zdjąć sweter... zaiste najprawdziwsze czary. Ogólnie chłam, który odstawia się od kilku ostatnich lat w TV woła o pomstę do nieba. Reklamy produktów dla dorosłych, na poziomie reklam dla dzieci (np.: w.w. reklama always), filmy i seriale tak treściwe i głębokie, że ich fabułę można zapiać na listku papieru toaletowego, ubogie kopiowanie cudzych pomysłów na programy + odrobina autorskiej żenady. Czasami mam wrażenie, że za tym wszystkim stoi oddział wysoko wykwalifikowanych szympansów z dostępem do kredek. Do tego wszechobecna, wyolbrzymiana seksualność - jeszcze kilka miesięcy i na reklamach zabawek i cukierków będą musiały być (niemal)nagie cycki, bo inaczej przecież się nie sprzeda. I idzie taki ktoś do sklepu i kupi sobie dezodorant PlayBoy, mając w mózgu przekonanie, że teraz "wszystkie laski moje" X_x
Społeczeństwo ulega coraz szybszej degeneracji umysłowej i emocjonalnej. Co mają do tego gry? Może niewiele, ale - w grach trzeba (niestety?) nieraz użyć tego zanikającego u wielu organu, zwanego mózgiem. To z kolei owocuje bonusami do inteligencji, szybkości reakcji, postrzegania pewnych sytuacji - innymi słowy zaczynamy myśleć. Powiem więcej - zaczynamy myśleć nawet LOGICZNIE!!! :O A taki TV zamiast myślenia wprowadza równanie: produkt + ja = seks... woohoo, jak kupię STR8 i kiełbasę krakowską, to na pewno zaliczę!
Litości - i ta banda niedojebków wciąż trwa w przekonaniu, że to gry są złe? Jak można być aż tak zamkniętym na świat i to, co się na nim dzieje? Problem nie tkwi w grach, ani często wręcz absurdalnym dawkom przemocy, które nam serwują, a które łykamy ze smakiem, bowiem dzięki nim możemy się wyżyć, nie czyniąc nikomu krzywdy. Problem tkwi w społeczeństwie, w ludziach, w ich sposobie patrzenia na świat, w tym jak łatwo pozwalają sobą manipulować i jak bardzo podatni są na wszelkiej maści media.
Miałem napisać nieco więcej, ale wena nagle mi się urwała
Nobody Expects The Spanish Inquisition!