Wierzyc to nie (wiara to bycie pewnym, że istnieje, mimo braku niepodważalnego dowodu [pisano o tym parę postów wcześniejMr Minio pisze: Loc: Jakby przed Tobą pojawił się Bóg, to byś zaczął chodzić do Kościoła, modlić się i wierzyć w niego?


Tym niemniej, nie dam sobie głowy uciąc, czy nie oddałbym się pokusie. Wielu wierzących się jej oddaje. I może CZĘŚĆ się spowiada, ale jest zawsze kilka osób, które się nie spowiadają z tego. A często są to grzechy śmiertelne...
Dalej. Wiecie, co mnie wnerwia? Kiedy wymyślono grzechy itp., to były wymyślone przez ich hipotecznego boga... ale przez wieki zmieniano zasady, a nawet mówiono, że czyn NIE jest grzechem. Dobrym przykładem jest masturbacja. Dawniej był to grzech śmiertelny, obecnie jest to grzech lekki, a nawet NIE jest grzechem w niektórych warunkach...
Co to oznacza? Że przykazania (mówię o oryginalnych przykazaniach) są wymyślone przez tego hipotecznego Boga, a to, co teraz mamy przestrzegac, to bezwartościowa kupa tekstu wymyślona przez księży...
I jeszcze jedno. Przykazanie pierwsze, i czwarte. Same sobie przeczą (co to, to mam w końcu miec tylko jednego Boga, czy mam w końcu czic rodziców?! Te przykazania zostały wymyślone tak, że i tak chyba pójdziemy do piekła, mimo iż szczerze chcieliśmy ich przestrzegac...) i jeszcze do tego dodac fakt, że nasza matka mogła byc zwykłą, za przeproszeniem, kur*ą. Albo ojciec był gwałcicielem. Albo zostawili nas na śmietniku. Dalej mamy ich czic?