Tak. Ale gdybyś spojrzał ze strony islamisty, to nawet, jakbym był pokornym sługą "naszego" Boga, to i tak nie dostanę swoich 70-paruśtam dziewic... z kolei, jak będę islamskim męczennikiem, to nie trafię do nieba. Dlatego wolę nie wierzyc w nic, bo wielobóstwo też jest grzechem.
A, i jeszcze coś. Coś mniej więcej tak Carlin ujął na końcu lat 90... Jak to szło? Nie, to nie będzie cytat...
Kiedy popełnisz chociaż jeden zły uczynek, jak chociaż "zwalenie sobie konia" (przepraszam za słownictwo, ale tak to już muszę ując), to będziesz torturowany, duszony dymem, biczowany, bity, raniony, spalany, będziesz cierpiał itp... ale Bóg i tak Cię kocha...
Za przeproszeniem (niektórzy się wściekają, gdy inni nie rozumieją...), gdzie tu logika?! Jeśli Bóg faktycznie nas wpuszcza do takich cierpień, mimo, iż nas kocha... to znaczy że jest sadystą?! (dla tych co myślą, że "sadysta" to synonim słowa "brutal" itp. - radzę zajrzec do słownika. Poważnie). Na tym polega ta Jego miłośc?
Nonsens... przynajmniej dla mnie.
A teraz tak. Pytanko. Skąd do jasnej ciasnej wiemy o istnieniu Nieba i Piekła? Dobra, Jezus nam otworzył bramy do nieba. A skąd piekło? (sam już nie wiem, ale chyba nic nie wspominano na ten temat).
Dobra, to tylko moje wyśpiewanie, czemu wolę nie wierzyc.
BTW, a ja kiedyś spaliłem pluszowego misia, i uważam go teraz za swojego boga. No kto mi teraz uwierzy, że to jest jakieś bóstwo?! Kto? Nikt!
Przynajmniej teraz. Kiedyś ludzie byli głupsi, i uwierzyli w takie coś, tylko że było bardziej spersonifikowane. I od pokoleń (coraz mądrzejszych) przekazywali sobie te gadaninkę... i w końcu współcześni ludzie widzą, od ilu lat wierzymy w Boga, i dlatego w niego wierzą. Trochę niejasno wyjaśniłem, ale ciężko to ując w słowa, mam nadzieję, że pojmujecie.