Oto jak szerzyło się chrześcijaństwo za czasów Karola Wielkiego - "obrońcy" wiary i poplecznika Watykanu.
Cytat:
"Najbardziej zacięte walki Karol Wielki toczył z plemionami germańskimi. Plany podporządkowania sasów łączyły się z nawróceniem ich na chrześcijaństwo. Karol natrafił tu na zdecydowany opór całego ludu. Nawet po zbrojnym opanowaniu kraju budowa organizacji kościelnej przebiegała powoli i z oporami. Sasi uchylali się masowo od przyjęcia chrztu i ponoszenia ciężarów na rzecz Kościoła, a w końcu otwarcie się zbuntowali (782). Pacyfikacja kraju trwała ponad dwadzieścia lat, a w jej trakcie wojska Karola dokonywały masowych egzekucji i wysiedleń."
S. Kwiatkowski "Średniowieczne dzieje Europy" wyd. TRIO Warszawa 2006 str. 78
To samo by spotkało państwo Mieszka I 200 lat później, gdyby stawiał opór - dlatego min. przyjął chrzest od Czechów, a nie od Niemców.
Inny cytat tego samego autora:
"Najbardziej długofalowe znaczenie historyczne miały stosunki państwa frankijskiego z Italią. Król Longobardów Dezyderiusz był teściem Karola, ale mu się naraził, gdy udzielił schronienia osieroconym przez Karolmana (wcześnie zmarłego brata K. Wielkiego, rywalizującego z nim o władzę - dop. zielAK) synom i ich matce. W odwecie król Franków wypędził swą longobardzką żonę. Tymczasem Dezyderiusz znowu podjął działania wojenne przeciwko Rzymowi. Miało to go kosztować tron i dożywotnie zesłanie do klasztoru. Karol bowiem niezwłocznie, jako protektor Kościoła rzymskiego, uderzył na Longobardów i ich kompletnie rozbił (773 - 774). Koronował się na króla Longobardów, a swoją władzę rozciągnął także na Rzym. Papież utracił realną władzę nie tylko nad obszarem "darowizny" Pepina (ojca Karolmana i K. Wielkiego - dop. zielAK), ale też nad Rzymem z przyległościami, gdzie tradycyjnie rządził od końca VI w. wykorzystując bezsilność Bizancjum (w owym czasie jest spadkobiercą Imperium Romanum oraz wiedzie prym we wschodnim obrządku liturgicznym - dop. zielAK). W tej sytuacji kuria rzymska szukała przeciwwagi dla Franków w Konstantynopolu." str. 78 - 79
Jak widzimy Watykan od samego początku wykorzystywał wszelkie sposobności by tylko rozszerzyć swoje wpływy i środki, nie bacząc na to ile krzywdy i zła przy tym wyrządza. Nie wiem jak jest teraz w podręcznikach historycznych, ale za mojej dekady nie przypominam sobie by cokolwiek było na ten temat wspomniane.
W przeciwieństwie do szerzenia się chrześcijaństwa, schemat ekspansji islamu był następujący:
Najpierw oblegano miasto i stawiano ultimatum. Potem w zależności od stopnia oporu lub całkowitego poddania miasta nakładano na jego mieszkańców kary materialne. W skrajnych przypadkach, gdy opór był długotrwały i zaciekły, mieszkańców mordowano, a ocalałych sprzedawano w niewolę. Cały pic polegał na podatkach, a mianowicie były to czasy po wojnach Bizantyńsko - Perskich, gdzie ludność zubożała, handel zamarł, a podatki na cele wojenne nie malały. Przyszli Arabowie i stwierdzili - po co mamy na siłę ich podbijać, zaproponujmy im niższe podatki i zakończenie wszelkich wojen. Sukces ich polegał na tym, że zdecydowana większość miast, gdzie rządzili lokalni urzędnicy poddawała się od razu. Mało tego, religia zabraniała im nawracania na siłę niewiernych. Wojownicy otrzymali obiecaną ziemię, wolną od podatków, którą uprawiali. Niewiernych obciążyli 3 podatkami (dla Boga, od uprawianego gruntu i od głowy), gdy tymczasem sami płacili tylko 1 (ten pierwszy). W końcu mawali (niearabscy wyznawcy islamu) sami zaczęli przechodzić na islam, co było oczywiste.