Zainspirowało mnie to do przemyśleń, mianowicie z jakich rzeczy można się śmiać, a z jakich nie wypada. Czy można śmiać się z rasizmu, religii, różnych świętości i świętych ludzi, ułomności, kalectwa, głupoty, nietolerancji, orientacji seksualnej, nazizmu, śmierci i cierpienia?Tiquill pisze:To jest ohydne. I do rzygu nudne.
Yos, ktoś cię do tego najazdu na JPII zmusza? Jesteś pod czyjąś presją, ktoś ci płaci? Z pobudek prywatnych? Bo to już zakrawa na manię prześladowczą.
Czy też z jednych ludzi i rzeczy można się śmiać, a z innych nie?
Moim zdaniem zależy to od grona ludzi wśród których przebywamy, kontekstu i ewentualnej obrazy czyichś uczuć.
Bo np. w czyimś gronie możemy swobodnie żartować o Hitlerze, Żydach i gazie, ale już np. żarty o papieżu czy Bogu się nie przyjmą. I na odwrót - w innym gronie możemy żartować z religii, ale już np. nie będziemy się śmiać z Żydów czy gejów.
Osobiście nie śmieję się tylko z czyjegoś osobistego nieszczęścia, zwłaszcza jeżeli dana osoba jest mi w jakiś sposób bliska. Z resztą rzeczy nie mam problemów.
A jak jest z tym u was?