Piractwo
Moderatorzy: Moderatorzy, Admini
W moim odczuciu nie a poza tym chodziło mi o sprzedaż gry i w tym sensie ale tego nie napisałam mój błąd.
Ale i tak limit instalacji jest głupi bo jakbym chciała u siebie znowu zainstalować aby znów dokonywać masowych mordów na Simach to bym nie mogła
Ale i tak limit instalacji jest głupi bo jakbym chciała u siebie znowu zainstalować aby znów dokonywać masowych mordów na Simach to bym nie mogła
To polecam odesłać płytę do dystrybutora, w celu wymiany na nową, The Sims nie miało i nie ma limitu instalacji (włącznie z The Sims 3). Dodam, że takie zabezpieczenie nie objawia się bynajmniej przez błąd wypakowywania pliku, dostajemy po prostu info od serwera o wyczerpanym limicie i czyms w stylu "jeśli posiadasz oryginalną wersję, możesz wyrejestrować swój klucz tu i tam, a następnie odnowić limit instalacji".Olga pisze:Moje Simsy miały taki limit, chciałam bratu zainstalować i tu nagle niespodzianka, nie można wypakować pewnego pliku, próbuję jeszcze raz i instalacja nie była możliwa
Ostatnio zmieniony 23 sie 2011, 17:24 przez Lothar, łącznie zmieniany 1 raz.
Nobody Expects The Spanish Inquisition!
Troszeczkę odkop, bo temat sprzed prawie roku. No cóż. Jest to mój pierwszy post. Ja jestem Dzumper i mam 14 lat więc jestem jeszcze dzieckiem Chciałbym wypowiedzieć się na ten temat. Śmieszy mnie pewna rzecz. Dużo osób mówi, że piracąc, kradniemy pieniądze twórcom gier, tak? Ale popatrzcie na to z innej strony. Ściągamy taką grę. Nie płacimy za nią. Kradniemy pieniądze? Nie koniecznie. Teraz pytanie "Dlaczego?". Już tłumaczę. Ponieważ większość tych "piratów" nie kupiliby i tak tej gry. W jaki sposób kradną? Nie mam pojęcia. Wiem, rozpisałem się mocno i cały ten post wygląda strasznie chaotycznie no ale cóż
Kradną nie tyle pieniądze, co własność intelektualną. Ogólnie chodzi o to, że aby móc korzystać z danej własności intelektualnej (w tym wypadku gry) należy uiścić odpowiednią opłatę a.k.a. opłatę licencyjną. Fakt, teksty że to jak kradzież pieniędzy, czy samochodu sąsiada są nie na miejscu. To niestety zupełnie inna i bardziej zagmatwana bajka.
Nobody Expects The Spanish Inquisition!
- Tiquill
- V.I.P.
- Posty: 14479
- Rejestracja: 25 sty 2007, 02:00
- Lokalizacja: z naprzeciwka
- Postawił piwo: 1 raz
- Otrzymał piwo: 1 raz
- Kontakt:
Ja bym pojęcie własności intelektualnej, dla łatwiejszego przyswojenia sobie, co to takiego, porównał do dzielenia się tajemnicą, sekretem. Mogę ci zdradzić pewną tajemnicę, ale musisz mi za to odpalić pewną sumkę. Nie obchodzi mnie, czy użyjesz wyjawionych informacji czy ich nie użyłeś. Chcesz ją znać, to bul kasę.
Zawsze jest ryzyko, że wyczerpałeś już limit dobrych dni i czeka cię już tylko samo zło...
Tak tak oczywiście, bo każdy ma za dużo kasy i nie wie co z nią zrobić XDD, dlatego wielkie korporacje nam w tym pomogą XDD.Tiquill pisze:Ja bym pojęcie własności intelektualnej, dla łatwiejszego przyswojenia sobie, co to takiego, porównał do dzielenia się tajemnicą, sekretem. Mogę ci zdradzić pewną tajemnicę, ale musisz mi za to odpalić pewną sumkę. Nie obchodzi mnie, czy użyjesz wyjawionych informacji czy ich nie użyłeś. Chcesz ją znać, to bul kasę.
- Tiquill
- V.I.P.
- Posty: 14479
- Rejestracja: 25 sty 2007, 02:00
- Lokalizacja: z naprzeciwka
- Postawił piwo: 1 raz
- Otrzymał piwo: 1 raz
- Kontakt:
Akurat nie o to mi chodziło, nie o korporacjach myślałem, pisząc to i nie o takie zrozumienie mi chodziło. Ale gdyby własność intelektualna była rzeczywiście własnością swego twórcy, a nie wydawnictwa, czy też korporacji, to może i ceny byłyby rozsądne i piractwo marginalne - a własność owa respektowana.Sadysta pisze:Tak tak oczywiście, bo każdy ma za dużo kasy i nie wie co z nią zrobić XDD, dlatego wielkie korporacje nam w tym pomogą XDD.Tiquill pisze:Ja bym pojęcie własności intelektualnej, dla łatwiejszego przyswojenia sobie, co to takiego, porównał do dzielenia się tajemnicą, sekretem. Mogę ci zdradzić pewną tajemnicę, ale musisz mi za to odpalić pewną sumkę. Nie obchodzi mnie, czy użyjesz wyjawionych informacji czy ich nie użyłeś. Chcesz ją znać, to bul kasę.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Tiquill, łącznie zmieniany 1 raz.
Zawsze jest ryzyko, że wyczerpałeś już limit dobrych dni i czeka cię już tylko samo zło...
Wystarczy rzucić okiem na tzw. "indyki" wydawane na Desura, STEAM czy do kupienia na stronach autorów - wszystko z pominięciem wydawcy jako takiego. Ceny rzadko kiedy przekraczają 15€. Weźmy takie Frozenbyte - gry doskonałej jakości, rozbudowane, ciekawe, wciągające, a ceny bardzo przystępne (12.99€ za Trine 2). Niestety do takich produkcji też zaczynają dobierać się molochy i kolejne części wydawane są już pod innym logo i za inną (2 - 3 razy większą?) kasę. Bo kto nie skusiłby się na kilka milionów za prawa autorskie, jeśli na swojej produkcji zarobił "marne" 700 tysięcy?
A teraz bardziej wracając do tematu - "spece" od growego marketingu twierdzą, że gry na platformy nowej generacji będą kosztować około $70 za sztukę. Kiepski żart, czy ponura wizja wzrostu poziomu piractwa o 666666%?
A teraz bardziej wracając do tematu - "spece" od growego marketingu twierdzą, że gry na platformy nowej generacji będą kosztować około $70 za sztukę. Kiepski żart, czy ponura wizja wzrostu poziomu piractwa o 666666%?
Nobody Expects The Spanish Inquisition!
- Tiquill
- V.I.P.
- Posty: 14479
- Rejestracja: 25 sty 2007, 02:00
- Lokalizacja: z naprzeciwka
- Postawił piwo: 1 raz
- Otrzymał piwo: 1 raz
- Kontakt:
A może obie strony oddalają się od siebie coraz bardziej. Zamiast zbliżenia stanowisk, zrozumienia potrzeb obu stron i rozsądku - coraz większa niechęć i pogarda do tego drugiego. To jest wyścig o przetrwanie. Internet daje wolność komunikacji, ale bez niego nie byłoby też piractwa (dobra, przed internetem były kasety i cidki na koronie Stadionu itd). Ktoś chce zarobić, ktoś chce oszczędzić swój pieniądz. Jeśli jesteś potentatem, interesy klienta cię nie obchodzą, klient to robak, którego trzeba deptać, to krowa, którą trzeba doić, to gęś, którą trzeba karmić z pominięciem przełyku, by szybciej przerobić ją na mięso. I vice versa, wydawniczy moloch to wróg społeczny, współczesny uzurpator i stwórca niechcianej rzeczywistości, którego całą swoją siłą trzeba oszukać, wykpić, ograbić. Skoro jesteś słabszy, to bądź sprytniejszy. Jest mur, którego żaden pocisk nie przebije, to zaraz będzie taki pocisk, który ten mur przebije. Pojedynek dwóch idei, dwóch wizji świata. I tylko jedna jest zdrowa. Która? Ta po środku. Jaka to?
Za mała konkurencja na rynku. Co mamy teraz, jakie są proporcje na rynku wydawców, jaki udział małych przy dominacji wielkich? Ale nie sądzę, by ci mali wygrali z dużymi. To musi zaistnieć coś innego. Konkurencja między tymi dużymi. Jakoś odwrócić obecny trend, by klient nie był sługą, ale panem. By wydawca zabiegał o względy klienta, a nie narzucał klientowi swoje stanowisko.
Za mała konkurencja na rynku. Co mamy teraz, jakie są proporcje na rynku wydawców, jaki udział małych przy dominacji wielkich? Ale nie sądzę, by ci mali wygrali z dużymi. To musi zaistnieć coś innego. Konkurencja między tymi dużymi. Jakoś odwrócić obecny trend, by klient nie był sługą, ale panem. By wydawca zabiegał o względy klienta, a nie narzucał klientowi swoje stanowisko.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Tiquill, łącznie zmieniany 4 razy.
Zawsze jest ryzyko, że wyczerpałeś już limit dobrych dni i czeka cię już tylko samo zło...
- Silver Dragon
- V.I.P.
- Posty: 7080
- Rejestracja: 11 sie 2007, 23:28
- Lokalizacja: East Mayberry
- Otrzymał piwo: 2 razy
I wtedy niedoszły klient zmienia się w pirata ściągając grę/program z sieci. Po co użerać się z przymusem podłączenia do internetu, DRM'ami, płytką w napędzie itp.Tiquill pisze:Jeśli jesteś potentatem, interesy klienta cię nie obchodzą, klient to robak, którego trzeba deptać, to krowa, którą trzeba doić, to gęś, którą trzeba karmić z pominięciem przełyku, by szybciej przerobić ją na mięso.
Gdyby ten moloch zadbał o klienta, a nie myślał tylko o gotówce jaką wyciśnie z durnych mas (bez obrazy), to mieliby zarówno poważanie wśród użytkowników softu i piractwo byłoby mniejsze. Niestety tak nie jestTiquill pisze:wydawniczy moloch to wróg społeczny, współczesny uzurpator i stwórca niechcianej rzeczywistości, którego całą swoją siłą trzeba oszukać, wykpić, ograbić.
Się tak zastanawiam. Jakby wyglądał świat, gdyby nie było w ogóle piractwa?
Przybyłem, zobaczyłem... i polała się krew
Patrząc na piractwo nie tylko w grach to pewnie o połowę osób mniej słuchałoby muzyki. Bo jeśli mam kompa który nadaje się do gier do 2005 [poza MC na Tiny] ew. telewizor na dole z DVD/CD [ogólnie o wejście mi chodzi tylko] to na kij mi kupować płyty? Żeby sobie stały i się kurzyły? Z grami tak samo. Owszem i znam parametry mojego laptopa. Ale jakbym miała kupować gry tylko po to, żeby się potem okazało że będę grać z lagami na najniższych szczegółach to ja dziękuję. W dodatku rozwaliłam se w połowie sterowniki. TEORETYCZNIE mam 512 MB RAMU. A nie mogę sobie zainstalować od nowa gdyż praktycznie mam go tylko 495 MB [WTF, wcześniej działało]. Tak więc grałabym tylko w ok. 5-6 gier z tego co gra[ła]m, nie licząc gier w które gram z bratem na jego PC a słuchanie muzyki ograniczałabym do stron do tego przeznaczonych. Zresztą połowa z nich i tak by nie istniała... || Zapewne 1/3 osób prowadzących życie przed kompem miałaby tak samo. Może poza tymi w typie kolekcjonera które muszą mieć wszystko ładnie w oryginalnym pudełkuSilver Dragon pisze:Się tak zastanawiam. Jakby wyglądał świat, gdyby nie było w ogóle piractwa?
Ostatnio zmieniony 13 sie 2012, 18:12 przez Cziko, łącznie zmieniany 2 razy.
Tyle, że tak nie jest i prości ludzie są dymani na każdym kroku. Zresztą piractwo było jest i będzie.Tiquill pisze:Akurat nie o to mi chodziło, nie o korporacjach myślałem, pisząc to i nie o takie zrozumienie mi chodziło. Ale gdyby własność intelektualna była rzeczywiście własnością swego twórcy, a nie wydawnictwa, czy też korporacji, to może i ceny byłyby rozsądne i piractwo marginalne - a własność owa respektowana.Sadysta pisze:Tak tak oczywiście, bo każdy ma za dużo kasy i nie wie co z nią zrobić XDD, dlatego wielkie korporacje nam w tym pomogą XDD.Tiquill pisze:Ja bym pojęcie własności intelektualnej, dla łatwiejszego przyswojenia sobie, co to takiego, porównał do dzielenia się tajemnicą, sekretem. Mogę ci zdradzić pewną tajemnicę, ale musisz mi za to odpalić pewną sumkę. Nie obchodzi mnie, czy użyjesz wyjawionych informacji czy ich nie użyłeś. Chcesz ją znać, to bul kasę.
- Tiquill
- V.I.P.
- Posty: 14479
- Rejestracja: 25 sty 2007, 02:00
- Lokalizacja: z naprzeciwka
- Postawił piwo: 1 raz
- Otrzymał piwo: 1 raz
- Kontakt:
Jak wiele innych rzeczy, których wielu nie chce i nie lubi a inni wręcz przeciwnie. Chodzi o skalę zjawiska. I kiedy najczęściej trudno wskazać winowajcę, to w przypadku tego, o czym rozmawiamy, winnego palcem łatwo wywołać do tablicy. Tylko że winny ma głęboko gdzieś nasze uwagi, nasze racje i nasz palec. Gdzie ma? W dupie.Sadysta pisze:Tyle, że tak nie jest i prości ludzie są dymani na każdym kroku. Zresztą piractwo było jest i będzie.
Nie rozumiem, do czego ma to doprowadzić. Przesilenia zjawiska aż do kryzysu? Po to koncerny pompują skalę piractwa, do chorych rozmiarów, by na końcu tej drogi uzyskać wieczne zadowolenie? Własne czy klienta? Ciekawe, czy dożyję tych czasów, aby to zobaczyć.
Oni (wszyscy wiemy, kto taki) chcą z każdego z nas zrobić takich kolekcjonerów.Cziko pisze:Może poza tymi w typie kolekcjonera które muszą mieć wszystko ładnie w oryginalnym pudełku
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Tiquill, łącznie zmieniany 1 raz.
Zawsze jest ryzyko, że wyczerpałeś już limit dobrych dni i czeka cię już tylko samo zło...