Magiczne Przygody Userów PSI - WSZYSTKIE CZĘŚCI COMPLETE

Bardziej i mniej konkretne rozmowy na określone tematy, niezwiązane bezpośrednio z tematyką strony, ale nurtujące niemal każdego. To wcześniejszy Duży Hyde Park plus kilka luźniejszych tematów.

Moderatorzy: Moderatorzy, Admini

Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

23 lut 2018, 17:09

W tym temacie są wszystkie opowiadania z trzech sezonów, a także dotychczasowe z czwartego. Są tu także odcinki specjalne. Od teraz nowe części będą dodawane w tym temacie. ;)



UWAGA:

Niniejszy produkt jest grą komputerową... eee... to nie ten tekst.
Niniejszy tekst jest całkowitą fantazją znudzonego autora, przedstawione tu treści są całkowicie przypadkowe i nie mają na celu urazić nikogo ani niczego i takie tam.



Rozdział 1

ZJAZD USERÓW POSTALSITE"

Warszawa, 21.07.2017r. piątek godzina 19.00

Wreszcie po wielu latach doszło do dawno wyczekiwanego zjazdu forumowiczów PsotalSite Info.
Wszystko dzięki temu, iż Tiquill po powrocie z więzie... wrrrróć.... po powrocie z (bad) tripu na pograniczu Brazylii i Paragwaju (gdzie był więziony przez Indian z plemienia El Perro Homo, nie pytajcie co mu robili) postanowił (jak zwykle) wziąć sprawy w swoje ręce i zmusi... tzn. nakłonić użytkowników (tych którzy jeszcze zostali) jego ukochanego Forum do wzajemnego spotkania się w realu celem zacieśnienia (sic!) wspólnych stosunków ( :lolface2: ) i umocnienia poczucia wspólnoty oraz więzi pomiędzy userami.

Tiq sponsorował wszystko z własnej kieszeni, jako że miał całkiem sporo hajsu, głównie dzięki prowadzeniu lewej fundacji w której zbierał hajs na zagrożoną populację rysi i dom opieki dla starców chorych na mukowiscydozę (sugerowanie, że da się przy tej chorobie dożyć więcej niż 30 lat xd ).
Tak więc, po ogłoszeniu przez Tiqa sponsorowanego weekendu w Warszawie, w skład którego wchodziło wspólne chlanie, zwiedzanie klubów, wspólne chlanie, wypad do burdelu, wspólne chlanie, wycieczka do zoo na kacu, wspólne chlanie, podziwianie widoków ze szczytu Pałacu Kultury, wspólne chlanie, wycieczka do Sejmu i wspólne chlanie stosunkowo wielu userów - jako iż to był weekend i miało w sumie wolne - zgodziło się na spotkanie w celu zacieśnienia więzi (wspólnego chlania) i omówienia dalszej przyszłości forum PsiotalSajt.Ynfo.
Tiquill zarządził zbiórkę na Placu Zbawiciela w piątek o 7 wieczorem, znakiem rozpoznawczym userów miały być ciemne okulary a'la Koleś i trzymane w ręku nożyczki.

Właściciel forum, po uprzednim przeżuciu paru listków oryginalnej koki z Ameryki Południowej (a także połknięciu paru tabsów Sudafedu z pseudoefedryną) stał na samym środku Placu bijąc pewnością siebie, zdecydowaniem, dobrym humorem i zapachem perfum Adidas z Rossmana za 65zł. Nosił ciemne markowe RayBany, miał na sobie długi płaszcz, w ręku trzymał zaś nożyczki które potajemnie zapieprzył z pobliskiego zakładu fryzjerskiego. Jego świeżo wygolona i naoliwiona glaca błyszczała się jak psu jajca o północy podczas pełni księżyca, zaś gęsta kozia bródka w stylu Dude'a miała w sobie tylko odrobinę okruchów z kebaba zjedzonego niedawno przy Dworcu Centralnym. Krótko mówiąc - prezentował się imponująco, w czym wydatnie pomagały mu również specjalnie zamówione buty z wkładkami na koturnach dodające mu 15 cm wzrostu oraz czarna koszulka Metalliki pod płaszczem.
Jego czujny wzrok spoczął na kilku pierwszych przybyszach, którzy najprawdopodobniej byli bywalcami forum, a może nawet jego moderatorami? Oto szło w jego kierunku dwóch nastolatków z emblematami rozpoznawczymi. Kiedy podeszli do niego, starszy z nich rzekł:
- Niczego nie żałuję!
- I ja również niczego nie żałuję! Miło was widzieć chłopaki. Niech zgadnę, jesteście Pan Szatan i ShaQ? - spytał Tiq
- Taa...ten, no... to my, zgadza się, ale nasz ksywy głupio brzmią w realu - odparł Pan Szatan
- Dzień dobry panie Tikij - powiedział grzecznie młodszy chłopak przechodzący chyba mutację.
W tym momencie oblicze właściciela PsiutalSajdkropkaInfo stało się czerwone tak szybko, jak morda Kaczora Donalda w kreskówkach.
- TIQUILL KURWA TIQUILL, JESZCZE RAZ PRZEKRĘĆ MOJĄ KSYWĘ TO ZAPIERDOLĘ WAS WSZYSTKICH!!! - wrzasnął Ten Który Często Odchodzi Ale Zawsze Wraca. Wrzasnął tak głośno, że kilku przechodniów obejrzało się, po czym przyspieszyło kroku.
- P-p-przep-prasz-szam pppanie Tiquill - zasmucił się niejaki ShaQ.
- Dobrze ShaQu (XD) wybaczam ci, znaj moją łaskę - odparł mu całkowicie już spokojny Tiq.
Tymczasem na horyzoncie zaczęli pojawiać się kolejni PsotalSajtowcy.
- Niczego nie żałuję - przywitał się Dzienis
- Niffego nie fałuję - powiedział Yossarian z fajkiem w gębie
- Niczego nie żałuję, kopsnij szluga młody - zwrócił się do Yossa Rycho3D
Yossarian poczęstował Rycha3D papierosem marki L&M.
- Witajcie VIPy i Grabarze - przywitał się Tiquill dostojnie.
- no elo - rzekli ViPy i Grabarze, a także dwaj młodzi ludzie stojący za nimi
- A wy kto? Nie macie emblematów naszego forum, czego tu szukacie - zdziwił się Tiq
- Tardis i Tiszer do usług. Jak widzicie nie jesteśmy jedną osobą, hehe.
- COOO! CHWASTY KURWA CHWASTY WYPIERDALAĆ MI STĄD - zaczął drzeć się Tiq, aż w końcu zniesmaczony Rycho3D rzekł:
- Zamknij mordę debilu, ludzie się na nas patrzą, nie jesteś u siebie w stodole
- Co to robicie przeklęte Chwasty? - zapytał grożnie, ale już spokojniej Tiq
- Tardis to reżyser amator, będzie nagrywał zlot, a ja mam trochę akodinu i cipacza z apteki żeby był ten hehe lepszy odlot jak impreza się rozkręci - powiedział Tiszer
- Przy okazji nasze przygody mogą być wykorzystane do Mapki Niespodzianki 3 - powiedział Tardis który non stop kamerował zajście.
- Popatrzyłbym sobie na kury, kury są fajne - powiedział zupełnie bez związku Dzienis, tylko po to, by rozluźnić atmosferę, ale nikt się nie śmiał.
Zapadła kłopotliwa cisza. Atmosfera była napięta jak guma w majtkach.
Na szczęście kolejni forumowicze zaczęli podchodzić do grupki PostalSajdowców i Chwastów. Byli to seebeek17, Dev4ever, Piroziom, młodzi Komar i Devi90, a także Chwast Mike.
Po wymienieniu zdawkowych uprzejmości (Chwasty trzymały się nieco na uboczu), grupa zamilkła czekając co powie główny organizator.
- Dobra, idziemy najpierw na przepojkę do pubu, Silver Dragon wpadnie później, bo jest zawalony robotą.
Tak więc grupka poszła do pubu irlandzkiego "Finnegan'" gdzie piwo kosztowało 5,27zł.
Po wypiciu paru piw w wyniku intensywnych nacisków Tiquilla grupa dość sprężystym krokiem wyszła z lokalu, gdyż właściciel forum miał pewne obawy o podejrzliwość obsługi po tym jak zapłacił jej za piwo 8 złotowymi banknotami własnej produkcji.
- Czuję się zbyt trzeźwo, zmieńmy to - powiedział Rycho3D odpalając szluga
- Mnie również nie chwyta, sram psa jak sra - powiedział Dzienis z czerwoną mordą
Nieletni członkowie forum nic nie mówili, tylko łykali akodin od Tiszera łapczywie patrząc na blistry z tabletkami i zapijając je colą z Biedronki za 1,79 litr.
- A ja se pierdolnę cipacza - powiedział seebeek17, po czym zaczął wpierdalać zawartość leku do smarowania kobiecej pizdy.
Piroziom nabił sobie lufkę przedniej jakości grasu, a Chwast Mike zaczął wciągać do nosa dobrze wydzielone kreski białego proszku z małej tacki od papierośnicy.
- Skąd to masz? - spytał Yossarian
- Od znajomego youtubera - rzekł Majk któremu oczy świeciły się jak pięciozłotówki po wciągnięciu koksu
- Dobra, mam pomysł - powiedział Tiquill.
- Pójdziemy do Biedronki, kupimy tyle wódy ile zdołamy unieść, a potem najebiemy się w parku jak świnie!
- Pomysł wspaniały! - odrzekli wszyscy
- Nie powiedziałbym tego - zza pleców naszych bohaterów wyszła pewna krępa owłosiona masywna bezkształtna bulwiasta dziwaczna asymetryczna zbita tłusta ogromna niewysoka nieprzystojna niezbyt dobrze prezentująca się krępa asymetryczna wielka mała nijaka średnia długowłosa oryginalna zajebiście chujowa postać.
Tak.
Był to Loc.
W ręku zamiast nożyczek trzymał zdjęcie z podobizną swojej tłustej, krępej, wielkiej, małej, średniej, owłosionej, zajebiście chujowej, asymetrycznej (...) twarzy.
Tak.
On był. Był brzydki, średniodużomały, włochaty i chujowy. Ale był. Tu. Z użytkownikami PziutalFajt.Infoł
- O ja pierdolę - powiedział Rycho3D wyciągając po kryjomu szlugi z kieszeni Yossariana
- O ja pierdolę kurwa mać - powiedział Yossarian, który nie widział, że Rycho podpierdala mu szlugi
- O ja pierdolę kurwa mać, niech to dunder świśnie - zakrzyknął Tiquill przerażony, aż łysina zrobiła mu się czerwona
- Lubię kury - powiedział Dzienis gryząc tabletki akodinu

Zapadła niezręczna krępująca przejmująca fascynująca, fosforyzująca rozpierdalająca cisza.
Przerwał ją grubas.
- Nie powiedziałbym, że to dobry pomysł na zabawę. Chyba że...
- Chyba żee... - wycedził Pan Szatan któremu akodin zaczął uderzać do łba
- hyba rze... - wyseplenił ShaQ któremu piana zaczęła cieknąć z ust od przedawkowania
- Chyba że będę mógł pójść z wami. Pokażę wam Warszawę, w końcu to moje miasto, tu się urodziłem, tu młodość spędziłem, tutaj szalejemy i tutaj umrzemy, heh, sam nie czuję kiedy rymuję XD - zaśmiał się Loc trzęsąc swoimi czternastoma podbródkami
- A jak cię nie będziemy chcieć, to co? - spytał Dzienis idąc do Loka z prędkością 0,02 km/h gdyż akodin spowalniał mu ruchy
- To wezwę Straż Miejską i powiem, że pijecie i rozrabiacie w miejscach publicznych - odparł pewny siebie Loc, po czym puścił donośnego bąka
- Hehe...hehe...heh - zaśmiał się z pierdnięcia seebeek17, po czym padł na glebę i zaczął się trząść doznając mrocznych wizji po cipaczu
- Podnieście go - rzekł Tiquill - Nie jestem pewien czy to dobry pomysł
- Jakby co, to możecie wpaść do mnie do mieszkania przenocować - rzucił Loc
- Hmmm....
- Hmmm...hmmm...
- Ale faza, widzę kury, hmmm.... - parsknął Dzienis
- Sprowadzę BloodLogina na imprezę - powiedział głośno Loc
- COOOOOOOOOOOOO!!!!
- TAK! ZGADZAMY SIĘ GRUBASIE JEBANY, MOŻESZ IMPREZOWAĆ Z NAMI! - powiedzieli i krzyknęli wszyscy którzy mieli jeszcze jakąś przytomność
- To to rozumiem - powiedział Loc - A teraz chodźmy się najebać.


Rozdział 2

Cała grupa udała się do pobliskiego dyskontu z pewnym owadem w nazwie celem zakupu życiodajnych płynów.
Obładowali wózek przedniej jakości trunkami - wódką Royal 0.7l za 22 zł butelka, piwem VIP, winem Amarena oraz Colą Original i TopChipsami na zapojkę i zagrychę.
Palący kupili szlugi, zaś wszystko sponsorował Tiquill który tym razem o dziwo płacił oryginalnymi pieniędzmi.
- To pieniądze przeznaczone na cele statutowe fundacji, do tego udało mi się wyłudzić całkiem sporo zwrotu z podatku VAT - wyjaśnił Tiquill gdy już wychodzili z marketu.
- To gdzie teraz idziemy? - spytał Yossarian otwierając piwo VIP
- Chodźmy nad Wisłę, tam jest dużo ławek, można się najebać w plenerze - powiedział Grubas, po czym otworzył kapsel od Amareny zębami i zaczął sączyć te jakże markowe i wykwintne wino szybkimi łapczywymi haustami, wyjebał butelkę w 10 sekund.
Tak więc cała grupa udała się nad największy polski ście... to znaczy największą polską rzekę.
Rycho3D, Dzienis i Tiquill sączyli wódkę Royal z gwinta przekazując flaszkę z rąk do rąk, byli na tyle rasowymi alkoholikami, że nawet nie zapijali i nie zagryzali.
Pan Szatan i ShaQ nieco oprzytomnieli już po akodinie, w każdym razie na tyle, że przestali przynajmniej chodzić jak roboty i zaczęli iść normalną prędkością.
- Dej piwo - poprosił Pan Szatan Yossariana.
Yossarian który sam już sączył 5 VIPa dał mu jedną puszkę tego zacnego browara
- ALKOHOL NIELETNIEMU JAK TAK MOŻNA TAK NIE WOLNO!!! - krzyknął Tiquill po czym wyrwał piwo z rąk moderatora forum PziutalSzajs.Inwo
- Masz, wypij lepiej trochę tego - powiedział Tiq Panu Szatanowi i podał mu buteleczkę z jakimś płynem
- A co to? - spytał Pan Szatan, po czym nie czekając na odpowiedź wypił od razu pół flaszki
- Ayahuasca, hehe. To lepsze niż alkohol, tak dobry moderator jak ty zasługuje na coś lepszego od zwykłych mózgotrzepów - wyszczerzył się Człowiek Który Lubi Znikać Na Dość Długo.
- Załatwiłem to podczas pobytu w Ameryce Południowej. Będziesz miał po tym ciekawe wizje...może będziesz potrzebował przewodnika...to może ukazać ci światło na pewne różne aspekty swojego to znaczy twojego życia...dużo zmienić możesz nawet po takich tych przemyśleniach....posra cię na amen....i w ogóle....eeeehhhh... - zaczął tracić wątek Tiq, po czym wyrzucił czwartą flaszkę do śmietnika, rozpiął rozporek i zaczął oddawać mocz na chodnik
- Tiquill... tak nie można...eee... to nie Postal, tylko prawdziwe życie - powiedział Loc
- Zamknij się grubasie, nikt cię nie pyta o zdanie... eeeehhh...za bardzo to wszystko...gdzie moja Joomla....spamboty... i te chwasty szkodzą....eeee...yyyyhhh... - Tiq zapiął spodnie i ruszył dalej przed siebie
Zniesmaczona tym incydentem reszta grupy PsujToSajt.Info wraz z Chwastami ruszyła za nim. Yossarian puścił z telefonu utwory z Initial D i co bardziej pijani członkowie grupy potrząsali głowami w rytm muzyki.
W końcu dotarli do pięknej (XD) "rzeki" i tam bez zbędnego pierdolenia się opróżnili resztę zapasów, co bardziej pijani pozasypiali na ławkach, reszta jarała szlugi lub marihuanen, Tardis padając nieprzytomny od przepicia rozpierdolił kamerę, a Dev4ever tak się spił, że upadł twarzą w rzekę, byłby się utopił, gdyby Komar z Devim90 nie wyciągnęli go z rzeki na czas (zajęło im to 4 minuty, gdyż mieli spowolnione ruchy po akodinie).
Lok pił jak smok, wyjebał dwa litry wódy i czternaście piw, a mimo to wciąż stał na nogach
- Jakim cudem ty jeszcze stoisz? - spytał Piroziom który nie pił dużo, ale za to zjarał jak dotąd 4 gramy marihuehaniny
- To proste. Na tej samej zasadzie jak normalni ludzie którzy przed piciem jedzą smalec by ich spoiło z opóźnieniem. Mam tyle sadła w brzuchu, że będę metabolizował teraz alkohol przez najbliższe dwa miesiące, ale za to mogę wypić ile zechcę - powiedziałz wyższością Loc
- A ile ty teraz ważysz? - zapytał Dzienis, który miał ciemnoczerwoną mordę z przepicia i oczy jak kot ze Shreka od akodinu
- Sam nie wiem, zawsze jak staję na wadze to albo przełamuję ją na pół, albo nacisk wyjebuje mi z niej podziałkę, ale niedługo może się zważę na skupie żywca, tam mają wagę towarową - odparł Grubas

Minęło parę godzin, no dobra, jakieś 45 minut. Ci mniej pijani zaczęli budzić bardziej pijanych, gdyż była dopiero druga w nocy i należało jeszcze jakoś kreatywnie wykorzystać taki ciekawy weekend.
- Idziemy teraz do mnie - zawyrokował Loc - Mam dla was niespodziankę.

Grupa ostatecznie poszła, lub raczej poczłapała do mieszkania Grubego Świniaka.
Mimo, że większość ludzi miała ponad 4 promile alkoholu we krwi, IV fazę plateau po dekstrometorfanie z acodinu, a także depresję oddechową u Pana Szatana i seebeeka17 po przedawkowaniu cipacza i ayahuaski to udało im się jakoś dojść do mieszkania Spaślaka i to nawet mimo iż było ono na 10 piętrze (od czego jest winda).
Knur otworzył drzwi i weszli do środka.
- Spokojnie, mamy nie ma w domu, pracuje teraz na nocną zmianę, żeby zarobić na kotleciki dla mnie - powiedział Loc - dalej, wszyscy za mną!
Grupa degeneratów PsotalSajtowych wepchnęła się do ogromnego przestronnego luksusowego apartamentu Grubasa o powierzchni 17 m2.
Nagle Dzienis krzyknął:
- Patrzcie na to!
W pokoju po lewej stało biurko z komputerem, na krześle przed nim siedział zgarbiony młody człowiek w okularach oglądający porno z Azjatkami. Obok niego siedział drugi młody człowiek w okularach, tyle że ten trzymał rękę w spodniach i majstrował nią tam zawzięcie.
- To Mr Minio i BloodLogin walący konia do chińskich koreańskich Azjatek z Japonii! - zakrzyknął podniecony Yossarian i pospiesznie dołączył do ww. dwójki oglądać cuda na ekranie
- Chłopaki, chcecie może jeszcze się dopić? Mam spirytus 99,9999(9)% który destylują rodzice Blooda w piwnicy, 4 beczki 5 litrowe, powinno starczyć, co wy na to? - spytał Grubas Jebany
- DAWAJ KURWA DAWAJ SPIRYTUS CHCEMY PIĆ KURWA!!! - odkrzyknęli, a raczej odcharknęli wszyscy przepici członkowie zlotu
- Dobra. Rycho idź po szklanki. Dzienis skocz po więcej akodynu do apteki całodobowej, a reszta niech siada. Zaraz wam coś pokażę, coś co was zaskoczy, bardziej niż myślicie!
Blood, chodź no tutaj! - krzyknął Grubas
- Ale co się co sie stao? - zaseplenił KrwawyLogin
- Przynieś swojego laptopa i pokaż im TO! Hahahaha - zaśmiał się złowieszczo Loc


Rozdział 3

Napięcie w mieszkaniu Spaślaka sięgnęło zenitu. Wszyscy członkowie zlotu PSI, a także Chwasty patrzyli swymi przekrwionymi przećpanymi gałkami ocznymi na Żydlogina niosącego komputer przenośny.
- Hehehe, to była nasza mała tajemnica, no dobra, nie taka mała, DUŻA tajemnica, ale skoro jesteście przedstawicielami największego na świecie forum o grach z serii Postal, a także wszelakich modyfikacjach do nie....
- Skończ pierdolić tylko pokaż w końcu co masz na tym zasranym laptopie maminsynku - warknął Rycho3D który był cały w dymie, gdyż przez 15 minutowy pobyt w mieszkaniu kLoca zdążył już spalić dwie paczki cameli
- No właśnie, pokaż to czym tak się przechwalasz leszczu - dodał Tiquill który zaczynał powoli trzeźwieć i którego zaczynało to powoli wkurwiać.
- ... do niego, oraz skoro zaprosiliście mnie na waszą imprezę, to wam wyjawię ten sekret - dokończył za niego Loc.
Smródlogin postawił komputer na stole i otworzył folder z napisem ŹCIŹLE TAINE.
W folderze oprócz rozmaitych filmików porno z azjatkami, zoofiilią, nekrofilią, gerontofilią i zdjęciami nagiego Mr Minio był też plik o nazwie "Psotal 4 fersja Alfa"
- Czy to jest to, co wydaje mi się że widzę? - zapytał Rycho gasząc peta w pełnej już popielniczce
- Nie, nie. Nie wydaje ci się. TO JEST WERSJA ALFA PSOTALA 4 BUAHAHAHAHAHA! - krzyknął triumfalnie Loc, sądząc że wywoła to złowieszczy efekt na gościach jak w filmie.
Nie wywołało jednak nic innego prócz zażenowania zgromadzonych.
- Wersja alfa Psotala 4? - zapytał z niedowierzaniem Dev4ever - Pozwolisz nam to zobaczyć?
- Sam wam pokażę. To efekt wielomiesięcznych bardzo ciężkich, żmudnych, trudnych, męczących, dobijających, niesamowicie wyniszczających wymagających ogromnych poświęceń starań naszej ekipy pracującej po 12 minut dziennie dwa dni w miesiącu.
Nasza grupa złożona z BloodLogina, Tiszera, Tardisa, Mike'a, TheSidera i MNIE - TAK MNIE, a raczej NAS - CHWASTÓW - tworzyła ten projekt w pocie czoła zaniedbując przez niego szkołę, pracę, święta rodzinne, sen, posiłki, higienę, a nawet oglądanie filmów na YouTube.
Ta wersja alfa Psotala 4 zachwyci was wszystkich ... zaraz...gdzie jest Dzienis?
- Poszedł do apteki po akodin... zaraz... ty miałeś nam chyba polać spirytusu? - zapytał nieufnie Yossarian sącząc przy tym ostatniego, szesnastego VIPa który mu został.
- Już wam nalewam... może najpierw się rozluźnimy trochę, co? hehe macie chłopaki - Loc zaczął nalewać gościom do szklanek i kubków niemalże czysty spirytus, tak po trzy setki na łeb
- No to zdrowie! Za Postala 4! - zgromadzeni wznieźli toast stukając się szkłem i blaszanymi kubkami
- Co tu się odpierdala? - rzucił Dzienis w drzwiach - Ech te kurwy z apteki kręciły nosem gdy chciałem więcej tabletek, musiałem się sporo nalatać... nalejcie i mi... oooo jaki dobry mocny spirytus... wykręca flaki aż miło... co macie na tym komputerku?
- Już już wam pokazuję, ale weźcie może łyknijcie najpierw trochę DXM, a potem jeszcze po kubku spirola, żeby nam się lepiej grało!
Goście wzruszyli ramionami, więc Loc zaczął wyciskać im tabletki z blistrów, tak po czterdzieści tabletek na łebka i polewał im przy tym kolejną porcję spirytusu destylowanego przez Albina i Eugenię Bludlogińskich z końskich szczyn, zdechłych szczurów i starych pieluch BloodLogina, jakość firmy LOGIN.
Gdy już wszyscy zjedli swój akodin i wypili (m)etanol Loc uśmiechnął się pod dziewiczym wąsem, zatrząsł podbródkami z zadowolenia i odpalił plik Psotal 4...

Oczom zgromadzonych ukazał się wymyślny startup, w menu głównym gry były takie przedmioty jak Frugo Lemo, ogórki, latająca twarz BloodLogina, w tle były także opady deszczu, zaś do uszu dochodził ciągle powtarzany zwrot nagrany w vocaroo o treści "chcę araba" autorstwa niejakiego pamiętnego legendarnego użytkownika forum PSI o nicku sylw (niech mu ziemia lekką będzie).
Dev4ever, Tiquill i Rycho3D zbliżyli się do ekranu, po czym kliknęli Nowa Gra. Wybrali poziom trudności Łajzowaty. Po czym kliknęli na Rozpocznij grę.
W efekcie całość wywaliło do pulpitu.
- Co to kurwa ma być? - zdziwił się Dev4ever
- Jaja se szmato robisz? - groził Rycho3D
- WTF? - wcale nie powiedział tego Tiquill, jednak z ruchu jego ust można było odczytać to właśnie angielskie wyrażenie
- no bo właśnie pracowaliśmy nad optymalizaciom...bo dlatego to jest alfa wersja; gdy już uporamy siem z tym problemem to przejdziemy do dalejszej kontunuaci prac, wtedy upóblicznimy wersie beta damy scriny zapowieć oficialne stanowisko naszego timu - plątał się BloodLogin
- Chcesz powiedzieć smrodzie, że waszej wersji alfa nie da się nawet odpalić? Przecież ta gra w takim razie jeszcze w ogóle nie istnieje! - wybuchł Tiquill
- Dlaczego w takim razie chcieliście pochwalić się przed nami tą nieistniejącą wersją? - spytał Dev4ever
- Bo ten... To wasza wina! - złościł się kLoc
- Myślałem, że was zapiję i zaćpam i że zaśniecie nieprzytomni i zapomnicie o tym projekcie! Chciałem przez tę zapowiedź żebyście nabrali do nas szacunku i odbanowali nas na forum! Wy gupie huje wy, polaczki pierdolone - głos Grubasa zaczął się łamać aż w końcu Spaślak zaczął płakać i mazać się niczym małe dziecko.
- Jestem kompletnie zdegustowany tą całą sytuacją - powiedział Dzienis w chwilowym przypływie trzeźwości
- Ja również - powiedział jakiś głos za nim
Wszyscy obrócili się. W drzwiach stał nie kto inny, tylko sam Silver Dragon, drugi administrator forum ZiutekSajt Infoł.
- Srebrny Smoku! Przybyłeś! - zakrzyknął radośnie Tiquill powstrzymując się ostatkiem sił przed nadchodzącą zapaścią dróg oddechowych po trzykrotnym przedawkowaniu miksu DXM z alkoholem
- Tak ku#wa, przybyłem. Ledwo was głupie ch#je znalazłem. Jestem tak niesamowicie na was wku#wiony, że aż ledwo daję radę maskować swoje przekleństwa znaczkiem # - rzucił wściekle SD.
- Byliśmy ku#wa umówieni w irlandzkim pubie głupie ciule. Szukałem was po całym mieście, musiałem was znaleźć, bo przecież wszystko ty stawiałeś Tiq, a sam nie miałem pieniędzy ze sobą, ledwo urwałem się z roboty na ten zjazd. A co widzę? Bandę starych i młodych degeneratów chlejących co popadnie i ćpających jakieś gimbonarkotyki w ilościach hurtowych!
- O, wypraszam to sobie - odparł spokojnie Piroziom nabijając swoją lufę kolejną porcją najczystszej hehehuany i co jakiś czas kontrolnie waląc w mordę seebeeka17 celem sprawdzenia czy jeszcze żyje (bad trip jeszcze mu nie minął).
- W każdym razie - sapał dalej SD - ja serdecznie pie#dolę takie ku#wa imprezy. Żegnam was głupie ch#je bardzo ozięble! - wykrzyknął Silver Dragon po czym wyszedł i trzasnął drzwiami. Po chwili jednak otworzył je z powrotem, podbiegł i wziął pod pachę pięciolitrową beczkę ze spirytusem, po czym wybiegł i ponownie zamknął drzwi z hukiem.
- To było straszne - burknął ShaQ sącząc piwo Karmi, które znalazł w lodówce kLoca
- Tak, nie było to zbyt miłe - rzekł Tiquill - Ale teraz zrywajmy się stąd. Macie jakieś pomysły co możemy dalej zrobić?
- Może najpierw wyjdźmy z tego budynku - mruknął Rycho3D i wszyscy PsotalSajtowcy szykowali się do wyjścia. Po drodze każdy brał pod pachę spirytus rodziców BloodLogina.
Loc przestawszy się mazać zaczął protestować:
- Nie możecie wynosić naszego spirytusu!
- Mojego spirytusu - poprawił go Żydlogin
- Raczej spirytusu twoich starych - poprawił go całkiem goły Mr Minio który właśnie wyszedł z pokoju
- Spierdalaj azjatycki zboczeńcu - rzucił ku niemu wkurwiony Tiszer któremu skończył się akodin
- Sam spierdalaj... Tardis pomóż mi... Mike zostaw ten nóż.... aaa.... pomocy Blood!!!
Wszystkioe Chwasty zaczęły się ze sobą napierdalać (a także Mr Minio), gdy w końcu Loc rzucił się na wszystkich w stylu sumo, pod jego ogromnym cielskiem reszta Chwastów zaczęła się dusić i robić pod siebie.
- Spierdalajmy stąd - rzucił Yossarian kompletnie zdegustowany całą sytuacją. Reszta skinęła mu głową, po czym wyszli wszyscy z budynku ze spirytusem w rękach.
Jednak gdy wyszli na ulicę ich oczom ukazał się nie kto inny jak...


Rozdział 4

....tajemniczy milczący wysoki młody człowiek w czarnym dresie i skórzanej kurtce.

- Co to za typ? - spytał Devi90
- Wygląda jak pedofil - zaśmiał się Rycho3D
- Wygląda jak reklama worków na śmieci, heheheh - wtórował mu Komar
- ....natychmiast się zatrzymać! Stać! - dobiegł ich nagle znajomy głos, a Piroziom i Rycho3D odruchowo podnieśli ręce
- ... tu jest szmaciarz... Stój bo strzelam! - dobiegło ich gdzieś z boku
- Przecież to teksty z Postala! Kto to mówi, bo na pewno nie ten drągal przed nami? - zastanawiał się Pan Szatan
Grupa PSI spojrzała w prawo, gdzie na ławce siedziała zakapturzona postać z laptopem na kolanach. Najwyraźniej osobnik ten grał właśnie w Psotala 2 StP.
- Hej koleś, co tu robisz i czemu grasz w Postala? - zapytał go Tiquill próbując przy tym zaznaczyć swoje przywództwo w grupie
Zakapturzony kolo odwrócił się ku nim. Na szczupłej twarzy nosił ciemne okulary pomimo iż była 4 rano i słońce dopiero powoli zaczęło wschodzić (nasi bohaterowie dawno pogubili i zniszczyli swoje okulary w pijackim i narkomańskim amoku).
- Czekałem na was długo, ale - o bogowie - w końcu się doczekałem. Raduję się tym wielce, gdyż właśnie powoli pada mi bateria w laptopie. Znacie mnie, choć ja nie znam was, mimo że was znam pomimo waszej nieznajomości mnie. Zaprawdę powiadam wam, czeka was podróż długa i pełna cierpienia jeśli natychmiast nie posłuchacie słów mych wypowiadanych przeze mnie i nie podążycie za mną ku światłu nadziei i prawości oraz ku czystemu zbawieniu i odkupieniu.
- Heh, a ty kto, Jezus czy inny Jehowa na kiju? - zadrwił z gościa Piroziom wydychając przy tym dym marihuanenowy z nosa
- No właśnie, my nie lubimy sekciarzy - bąknął Dzienis siorbiąc przy tym zawartość 5l baniaka spirytusu z rozpuszczonymi weń 90 tabletkami akodinu
- Zaiste, wysłuchajcie mnie wy ludzkie powłoki! - krzyknął dziwak i wstał nagle. Laptop przy tym spadł mu z kolan i roztrzaskał się o beton jak na rasowego Asusa z komisu za 700zł przystało.
- Kurwa! To wszystko przez was...jak zwykle... a teraz ruszcie dupę i chodźcie z nami, póki jeszcze nie jest za późno! Grozi wam ogromne niebezpieczeństwo! - wykrzyczała dziwaczna postać po czym zaczęła ciągnąć naszych bohaterów za rękawy i popychać ich w kierunku wysokiego dziwoląga
- To jest Pangia... znacie go z forum... teraz jest kierowcą i pracuje w firmie transportowej, ma swojego busa, jego ksywa to The Kierowca, on wam pomoże!
- Wolę określenie Driver - odburknął niechętnie Pangia - chodźcie z nami, musimy stąd uciekać - rzucił flegmatycznie z werwą 90latka z IV stadium raka jelita grubego.
- A ty kto? - spytał Tiquill energicznie ciągnięty za rękaw przez dziwoląga w kapturze
- Jam jest Ryuq... kiedyś adminem waszym byłem, ale wlepiłeś mi bana Tiq... niemniej pomogę wam ze względu na stare dobre czasy.
- Ale o co tu kurwa chodzi? Czemu i przed czym mamy spierdalać? - zapytał rozeźlony Rycho3D który powoli zaczynał mieć kaca
- No właśnie, o chuj ci chodzi typie - spytał Dev4ever który palił marychę i zapijał spirytem jak rasowy alkoholik z 40letnim stażem
- Musicie mi zaufać... to znaczy nam zaufać... ścieżka prawości wiedzie przez nieprawość nieprawych.... są sprawy o których wiecie i nie powinniście o nich wiedzieć... zaiste nie mam czasu na wyjaśnienia, po prostu wsiądźcie do tego busa do jasnej cholery! - krzyczał Ryuq
Ekipa, którą powoli zaczynał łapać kac i która niezbyt dobrze kojarzyła co się dzieje, w końcu niechętnie załadowała się do busa Pangii i Ryuqa, bo w końcu co lepszego mieli do roboty?
- W sumie chociaż prześpimy się w środku, bo i tak nie mamy żadnej konkretnej miejscówy, trzeba znajdywać też jasne strony naszej sytuacji, przyrównałbym to do naszych subforów GSR, Hard Park albo do strony głównej, ich istnienie jest bez sensu, ale mają też swoje dobre strony taaakie jaaaaaak.... eeee....yyy... - nagle Tiquill w dziwny sposób stracił wątek, a zaraz po tym - przytomność.
- Eee, co się dzieje? Co tu robi gaaaazzz..... - młody ShaQ również zasnął
- Skurwiele chcą nas zagazować! Spierdalajmy stąd póki jeszczeee mooożemmmyyyy...yyy... - również Yossarian padł nieprzytomny.
Pozostali z ekipy również stracili przytomność (Dzienis stracił ją wcześniej po wypiciu dwóch litrów spirytusu z akodinem, wnieśli go do busa) i pogrążyli się w głębokim śnie...


ShaQ otworzył oczy. Jego młody i niezatruty jeszcze organizm poradził sobie najszybciej ze skutkami gazu usypiającego, wskutek czego obudził się najszybciej z grupy degeneratów PSIonicznych. Oczom jego ukazał się nieciekawy widok. On i jego towarzysze (siedzący lub leżący niczym gówna w stogu siana) zostali spętani i wsadzeni do dużego betonowego pomieszczenia oświetlonego lipnymi jarzeniówkami. Przerażony zaczął wołać o pomoc.
- Na pomoc, ratunku, uwolnijcie nas!!! AAAaaaa!
- Ta, patrz bo ci pomogą deklu jeden - rzucił w jego stronę Dev4ever który właśnie się przebudził
- Co za chuje nam to zrobili? - spytał Piroziom który właśnie odzyskał przytomność
- To Ryuq i Pangia! Zdrajcy! Zdradziedcy zdrajcy którzy zdradzają! - wykrzyknął fanatycznie Tiquill, który również już nie spał. Zresztą cała reszta ekipy już odzyskała przytomność, nawet Dzienis.
- Zajebać ich! - warknął Rycho próbując uwolnić się z więzów
- To na nic... te węzły wiązali prawdziwi profesjonaliści... znali się na swej robocie - powiedział ze smutkiem Pan Szatan
- Hehe, nie przewidzieli tego - Yossarian zaczął podpalać węzły zapalniczką i w końcu po paru minutach uwolnił się, a następnie rozwiązał pozostałych PSIdzielców.
- Thanks Yoss, ju ar de best - podziękowała mu reszta ekipy.
- Ale udawajmy może lepiej związanych póki nie wiemy o chuj tu biega - zaproponował Tiquill dając też wyraźnie do zrozumienia kto jest liderem grupy.
- To pomysł je dobry - powiedział Rycho. Reszta również mruknęła z uznaniem.
Nagle zadudniły czyjeś kroki i do pomieszczenia wszedł Ryuq, tym razem już bez kaptura.
- No i jak tam ćwoki? Heh? Myśleliście że wam wybaczę utratę admina i zbanowanie z forum, hę? Że skończyłem w tak kiepski sposób... na szczęście zemsta będzie słoda gnojki!
- Ryuq, kutasie złamany pedale pierdolony skurwysyński psi pomiocie, co ty znów napsociłeś? - spytał go łagodnie Tiquill
- Razem z Pangią, a raczej obecnie The Kierowcą postanowiliśmy się na was zemścić i wystawiliśmy was na cel bardzo wpływowym ludziom.... dobrze przy tym też się zabawiliśmy i nieźle zarobiliśmy... nawet nie wiece jak bardzo macie przesrane wy dzbany, heheheh - zaśmiał się ironicznie Ryuq
W tym momencie do pomieszczenia wkroczył Pangia
- Tak było - powiedział flegmatycznie The Kierowca i wyszedł
- Hej, The Kierowco, zawołaj szefa, są już gotowi na jego przyjęcie - krzyknął mu na odchodne Ryuq
- Mówiłem ci, jestem Driver, a szef już idzie...idzie...idzie... - echo niosło z oddali głos The Kierowcy
- No to życzę wam miłej zabawy... a zwłaszcza tobie, psi rzygu - powiedział do Tiquilla Ryuq, po czym wyszedł trzaskając mocno drzwiami, które po chwili odpadły.
- O chuj mu chodziło? - zapytał Rycho3D
- A bo ja wiem? - odparł Dev4ever
Po chwili ponownie usłyszeli czyjeś kroki, a do pomieszczenia wszedł tym razem...
On.

Tak. On.

Nasi bohaterowie prześcigali się który z nich bardziej wytrzeszczy oczy ze zdziwienia. Absolutnie nie tego się spodziewali. To było zaskoczenie ponad normę, z szoku aż wyparowały z ich organizmów resztki alkoholu i akodinu, taki to był szok, że o kurwa mać o ja pierdolę.
- Kurwa mać przecież to jest... - zaczął Pan Szatan
- To jest... - nie mógł wydusić z siebie słowa ShaQ
- To...


Rozdział 5

- To jest sam Andrzej Duda, prezerwatydent Rzeczy Niepospolitej Polskiej i zwierzchnik polskich sił zbrojnych, a także strażnik konstytucji, ułaskawiacz ludzi i obrońca hostii! - wykrzyknął jednym tchem seebeek17, który właśnie w końcu skończył swoją fazę po cipaczu i miał teraz dzięki temu niesamowicie jasny i przytomny umysł.
- Ja pierdolę... nie pierdol - rzucił odkrywczo Piroziom
- Wygląda na to, że to najprawdziwsza prawda - powiedział Tiquill
- Tak bolki, to jest najprawdziwsza prawda - odparł Andrzej Duda - Nawet nie wiecie, jak bardzo macie przesrane - dodał
- Nie wiemy - rzekł półprzytomnie Dzienis
- I co teraz? O chuj ci chodzi marionetko? - spytał Rycho3D najłagodniej jak umiał
- Nie nazywaj mnie tak....jestem najwyższą władzą wykonawczą w tym kraju i mogę wszystko!
- Taaa... wykonawczą... wykonujesz wszystko co ci powie Yaro, heh - zadrwił Yossarian, po czym otrzymał solidnego plaskacza w mordę od Prezydenta RP
- Kim ty jesteś by do mnie tak mówić mangozjebie? Taaak... znam was wszystkich doskonale, jesteście śledzeni już od dawna, moje służby mają na was oko już od ładnych paru lat.
- COOOOO??? - zakrzyknęli PSIoniści

- Odkąd jedyna słuszna partia objęła władzę w tym kraju stopniowo staramy się wyplenić z niego zło, degenerację i nieprawość - zaczął Duda
- Robimy to w najlepszy możliwy sposób i najbardziej skuteczny - siłą. Siłą perswazji, siłą nacisków, siłą lobbingu, mobbingu i grobbingu (XD). A wobec was zastosowaliśmy najprostszą siłę - siłę fizyczną.
- Przecież wsiedliśmy do busa dobrowolnie zjebie - powiedział Rycho3D
- Ale gdybyście nie wsiedli, to zapakowaliby was nasze służby które były ukryte w pobliżu ciulu - odparł Andrzej
- To w takim razie na chuj ci byli Pangia i Ryuq? - zapytał Tiquill
- Pożyteczni idioci. Za 50 zł są w stanie zrobić wszystko... naprawdę wszystko... tak, nawet to o czym teraz myślicie zwyrole...hehe
- A teraz wybaczcie, ale muszę zadzwonić - powiedział Prezydent i zaczął wybierać jakiś numer na dotykowym smartfonie firmy ZTE wartym 300 zł.
- Halo? Czy Pan mnie słyszy?
Z głośnika telefonu dobiegło jakieś ciamkanie i mlaskanie, a także z oddali jakby miauczenie kota.
- Świetnie. Mamy ich wszystkich. Mam postępować zgodnie z protokołem, czy może ma Pan jakieś specjalne życzenie?
- "ciam" "mlask"
- Czyli zgodnie z protokołem
- "ciam" Tak "mlask" "miauuu..."
- Dziękuję. To tyle. Miłego dnia życzę - Duda się rozłączył

- Tak więc macie przejebane - zwrócił się ponownie do naszej ekipy
- Ale za co, powiedz nam za co, no za co kurwa, za co? - lamentował Dzienis
- Za kobyle caco kmiocie, hehe. A tak na serio - jesteście bandą zdegenerowanych outsiderów, fanami chorej popierdolonej gry komputerowej i zakałą społeczeństwa. Tak więc PostalSite Info zostanie zniszczone...
- Nie! - zawył Tiquill
- ... a wy zostaniecie poddani lobotomii, po której do końca życia będziecie wykonywać proste prace fizyczne jako posłuszne bezmózgi w służbie naszej wspaniałej V RP. Kmioty.
- Nie! - zawyła reszta ekipy
- Dobra. Skończyło się babci sranie. Straż! Wyprowadzić ich!
Do pomieszczenia weszło dwóch strażników.
- Hej, ja cię chyba znam - rzekł niepewnie Tiquill
- Tak ci się tylko wydaje - burknął jeden ze strażników - No dalej zasrańcy, chodźcie!
Użytkownicy Forum PostalSite Info wyszli posłusznie gęsiego za strażnikami. W międzyczasie Duda poszedł sobie do innego pomieszczenia.
Wtedy nagle jeden ze strażników otworzył im bramę...
- Uciekajcie szybko, nie ma czasu, spierdalajcie jeśli wam życie miłe! - ryknął
- IQUID!!! Wiedziałem, że to ty! Ratujesz nas! - krzyknął radośnie Tiquill
- Nie pierdol, tylko uciekajcie ile sił w nogach, nie macie wiele czasu! - krzyknął Iquid, po czym nagle wszyscy usłyszeli wystrzał, zaś Iquid trafiony pociskiem z Glocka w klatkę piersiową zacharczał i osunął się na ziemię
- Iquid! Nie! Nie umieraj! - zawył Tiquill
- Kto strzelał? - zapytał przerażony Devi90
- To on - Komar wskazał na drugiego strażnika. Ten zdjął czapkę i okazało się, iż był to The Iceman - The Zły Admin!
- Oż ty chuju - zbulwersował się Dzienis
- Mam tego dość... zrobię ci z dupy jesień średniowiecza... - wkurwił się niesamowicie seebeek17 który miał teraz niesamowicie dużo niespożytej energii.
Wykorzystując swe umiejętności parkour wyskoczył w górę i zrobiwszy dwa salta w powietrzu uderzył The Złego Admina piętą prosto w grdykę zabijając go na miejscu. Wcześniej The Zły Admin próbował zastrzelić seebeeka17 gdy ten był jeszcze w powietrzu, ale jego Glock kupiony za 23 zł u ruskich na bazarze zaciął się i przestał być przydatny.
Teraz The Zły Admin leżał martwy, tak martwy jak jeszcze nigdy dotąd.

Tymczasem Tiquill klęczał przy umierającym Iquidzie.
- Iquid... nie umieraj chłopie... co będzie z twoimi drukarkami?
- Khhh... srać na nie... Tiq dbaj o forum i nie pozwól mu upaść... khhh.....eeeee.... - powiedziawszy to Iquid wydał ostatnie tchnienie.
- NIEEEEEEEEEE - krzyknął Tiquill po czym natychmiast zamilkł.
Nasza grupa szykowała się do dalszej ucieczki, gdy nagle zza winkla wyskoczyli na nich nie kto inny jak... Ryuq i The Kierowca! (vel. Driver/Pangia).
- Nie możecie tak po prostu uciec - zbyt wiele wysiłku kosztowało nas sprowadzenie was tutaj - wściekł się Ryuq
- Zbyt wiele - potwierdził flegmatycznie The Kierowca
- Zajebiemy was! - krzyknęli bojowo
- Dobra kurwa, mam tego dość - powiedział Rycho3D i chwycił pałkę teleskopową którą miał przy sobie The Zły Admin, po czym jął napierdalać nią Ryuqa i The Kierowcę po głowach i goleniach.
Reszta ekipy również napierdalała i gryzła ich czym popadnie, aż w końcu Ryuq i The Kierowca ponieśli klęskę, zalali się krwią i padli na ziemię...
- ...eeee...khhh.... proszę odbanujcie mnie, to moje ostatnie życzenie, eeeehhhh.... - rzekł Ryuq i wyzionął ducha
- ... khhhmmm... nie jestem The Kierowca....khhmmm... jestem Driver.... kheeeee - to rzekłszy The Kierowca kopnął w kalendarz.
Forumowicze spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami.
- Dobra, spierdalajmy stąd - rzekł Tiquill
Gdy wyszli na ulicę nagle dobiegło ich jakieś wołanie...
- Hej przyjaciele? Może potrzebujecie pomocy?


Rozdział 6

Słysząc ten głos, banda degeneratów postalsajtowych odwróciła głowy.
Oczom ich ukazała się niewysoka krótko ostrzyżona dziewczyna (chyba) oraz jakieś nieokreślone dziwne długowłose nie-wiadomo-co które towarzyszyło swej partnerce.
- A wy kto są? - zapytał niezbyt przytomnie Piroziom
- Ja jestem Cziko, a to jest Heroinka. Znacie nas z forum - odparła ta niewysoka, czyli Cziko.
- Heja - powiedział(a/o) Heroinka
- No elo, czego chcecie? - spytał Dzienis, który w celu zapalenia szluga odpalił zapałkę od swojego dwudniowego zarostu
- Chcemy wam pomóc. Domyślamy się, że nie macie miejscówy, a weekend jeszcze długi, więc możemy wam zaoferować nocleg - powiedziało Heroinka, po czym podwinęło rękaw i wstrzyknęło sobie w żyłę jakąś substancję z wielokrotnie używanej już strzykawki
- Przecież kurwa jest już ranek - zauważył przytomnie Rycho3D - na grzyba nam nocleg?
- Właśnie, prześpimy się trochę w ZOO przy wybiegu pawianów, a potem pójdziemy chlać dalej na 30te piętro Pałacu Chałtury i Nauku - powiedział Tiquill pociągając przy tym sekretnie ze swojej piersiówki
- Ty chuju, miałeś ciągle przy sobie alkohol a się nie podzieliłeś! - wrzasnął czerwony na ryju Dzienis, po czym jął wyrywać TheAlkohol z rąk Tiquilla - wiesz, jakiego mamy kaca ty flecie? - dodał
- Zostaw, to mój prywatny roztwór spirytusu z ayahuascą i tiquilą, tylko ja mogę to pić, was mogłoby to zabić. To napój Boguff, a także Właścicieli PostalSite Info, jedynie oni godni są go pić - rzekł dostojnie Tiq
- No więc nie idziecie z nami? - zapytała Cziko
- Nie, ale wiecie co? Przydałoby się nam trochę gotówki, heh - powiedział z uśmieszkiem na twarzy Yossarian
- Taa, to ten, macie może jakąś gotówkę? - zapytał podejrzliwie Rycho3D
- A boo cooo? - zapytała Cziko
- A bo wyjmijcie ją - odparł spokojnie Yossarian
- A to dlaczegooo - zapytała spokojnie Cziko
- A bo właśnie seebeek17 właśnie przystawia Glocka do głowy twojego towarzyszki - odpowiedział spokojnie Rycho3D
- Czy to prawda moja drogi? - zapytała spokojnie Cziko
- Nje furwa, fo żartf - odpowiedział spokojnie Heroinka z pistoletem w ustach
- No dobra, wyskakujcie z kasy pedalskie nasienia - pogonił ich lekko wkurwiony już Yossarian
- Yoss, nie zachowuj się jak burak - skarcił go Tiquill - Drogie panie, naprawdę najwyższy czas byście nam oddały swój szmal
- Ale my nie mamy hajsu - odparła przestraszona Cziko
- Dawać kurwa szmal! Dawajcie hajs, bo was kurwiszony pierdolone pozabijam! - darł się wkurwiony i skacowany Rycho3D
- No dobra, dobra, masz - Cziko wręczyła mu gotówkę. Było tam kilkaset dolarów, w różnych walutach, głównie w złotówkach, dużo podrabianych banknotów 7 i 14 złotowych, a także dwie monety kolekcjonerskie z wizerunkiem świętego Jana Pawła Drugiego, kapsle od Tymbarków, zużyte tampony i chusteczki higieniczne
- A fee, mogłyście to chociaż wytrzeć - rzekł zdegustowany Dzienis
- A teraz przeszukajcie tego drugiego cwela! - zarządził Tiquill
Po dokładnym przeszukaniu płaszcza i wszelkich kieszeni Heroinki, znaleziono 50 gram marihuaeniny, trzynaście kartoników LSD, kilkanaście strzykawek pełnych nieznanych substancji, 50 blistrów z tabletkami acodinu, kilkadziesiąt blistrów z kodeiną i tramadolem, dwie buteleczki eteru, trochę meskaliny, w hooy tabsów z benzodiazepinami, kilka woreczków amfetaminy, kokę, ayahuaskę, gałkę muszkatołową i szałwię, a także dwie puszki piwa VIP.
- Zajeboza! - ucieszyli się Yossarian i Piroziom, a także reszta teamu
- No, a teraz wypierdalać i nigdy więcej nam na oczy się nie pokazujcie - to mówiąc seebeek17 z Tiquillem dali po kopniaku w dupę lesbijsko-homoseksualno-heteroseksualno-panseksualno-transseksualno-wszystkoseksualno-seksoseksualnej parze i pokazali im fakena na drogę.
- Że też takie coś chodzi po naszej planecie... Dobra, idziemy do ZOO przespać się trochę - zarządził Tiquill
I cała grupa udała się do ogrodu zoologicznego po drugiej stronie Wisły. Po drodze kupili sobie jeszcze 14 butelek wódki, 46 piw i 10 kartonów szlugów aby umilić sobie tę jakże długą 3 kilometrową trasę. Kupili też w aptece 400 blistrów tabletek z acodinem. Narkotyki od wszystkoseksualnych stworów postanowili zażyć po drzemce, czyli później.
Gdy doszli do ogrodu, zdążyli już wychlać wszystki alkohol i wypalić wszystkie szlugi, a młodsi userzy zjedli naprawdę imponujuącą ilość akodinu.
Poszli spać na ławki pod wybieg pawianów, ze względu na duże podobieństwo ww. zwierząt do naszych bohaterów.
I tak przespali się aż zdążyli ponownie wytrzeźwieć, zajęło im to całe dwie i pół godziny.


Rozdział 7

W końcu wszyscy użytkownicy forum ZiutekSajt.Info przebudzili się po jakże smacznej alkoholowo-narkotycznej drzemce. Do ich nozdrzy dochodził jakże przyjemny odór pawianiego gówna, a uszy ich łechtały przyjemne dźwięki kopulujących małp, wrzeszczącego ptactwa i pierdzących słoni.
- Ech, nie ma to jak porządnie wyspać się w stylu bezdomnego w ZOO pośród odgłosów jebiących się małp i zapachu pawianiego gówna - rzekł Tiquill radośnie przeciągając się po drzemce.
- Co racja, to racja - potwierdził mu ziewając Pan Szatan, po czym łyknął na szybko kilkanaście tabsów akodinu coby lepiej funkcjonować w dalszej części historyjki.
Pozostali członkowie zlotu foruma również wzięli trochę narkotyków na przebudzenie, niektórzy jak Dzienis, seebeek17 czy Dev4ever wstrzyknęli sobie również zawartość strzykawek które zajebali od nieszczęsnego Heroinki (była tam heroina z wirusem HIV i domieszką Eboli zmiksowanej z BSE chorobą wściekłych krów).
Pobudzona ekipa postanowiła najpierw coś zjeść, a potem kupić Alkohol i pojechać na 30te piętro Pałacu Chałtury gdzie zamierzali go wypić podziwiając piękne warszawskie widoki.
Wyszli więc z ZOO zostawiając tam kilkanaście pustych butelek wódki, kilka kg kartonów po szlugach i niezliczoną ilość zużytych blistrów po akodinie, po czym udała się do kebabu by zjeść prawilne śniadanie o 13.30.
Po drodze napotkali na ławce pijanego w sztok Silver Dragona który wyglądał jak bezdomny, a obok niego walała się pusta beczka po spirytusie który zajebał z mieszkania Loka.
- Heeeh towahysze PsotalSajd, dejta mi pińć złoty, to odfiozem waaz do domu na shebhnym smoookuuu?! - zagadał pijany SD do naszej ekipy
- Teraz prosisz nas o pieniądze, a wcześniej nas wyzywałeś? Jak tak, to się pierdziel - odburknął mu niegrzecznie ShaQ
- Heeeeh? - mruknął Silver Dragon, po czym padł i stracił przytomność
- I tak nie miałby czego z nami szukać z tak słabą głową. Idziemy panowie - powiedział Człowiek Rozdający Rangi Na Forum
W końcu doszli do budki z kebabem, na której widniał napis "Polski Kebab Narodowy, jedyny oryginalny polski kebab". Naszą grupę nieco zdziwił fakt, iż obsługującym był sam Marian Kowalski, Człowiek o Radykalnych Poglądach Narodowych.
- Dzień dobry, poprosimy 11x polski kebab narodowy - poprosił grzecznie Tiquill
- Już się robi, będzie gotowe za 15 minut. Proszę chwilę poczekać - odparł mu Marian Kowalski i krzyknął coś w jakimś nieznanym języku w kierunku zaplecza.
Z kuchni wyszło dwóch niewysokich śniadych ludzi, Kowalski powiedział im parę słów w dziwnym języku, a potem chwycił ich obu za pośladki i okolice intymne. Ci przestraszeni zaczęli szybko przygotowywać kebaby.
- Co to ma być, zatrudniasz uchodźców w kebabie narodowym i do tego molestujesz ich seksualnie? - zapytał zdziwiony Rycho3D
- No bo wiecie... Ja nie umiem robić dobrych kebabów, a ci kolesie naprawdę są w tym dobrzy... i ja ich nie molestuję, po prostu w ich kręgach kulturowych taka bliskość między mężczyznami jest całkowicie normalna i ten...no...yyy... - zaczął plątać się były kandydat na prezydenta
- Dobra chuj, twoje gejowskie ciągoty naprawdę nas nie obchodzą... ile płacimy? - zapytał przytomnie Yossarian
- Piętnaście złotych za kebaba, to będzie razem 165 złotych - podliczył Łysy Kark
- Ile kurwa? - zbulwersował się tym razem seebeek17
- No, cena musi być adekwatna do nazwy... polski kebab nie może być tańszy od tureckiego ścierwa... dej 165 złoty i będziemy kwita
- No dobra kutasie...masz...obyśmy się więcej nie widzieli - powiedział niechętnie Tiquill i zapłacił Marianowi banknotami 7 i 14 złotowymi własnej produkcji które zajebał od Cziko.
Na szczęście Marian nie spostrzegł się się w tym i nasza ekipa zjadłszy sobie udała się do sklepu Lidl by dokonać tam zakupu.
Kupili tam wszystką wódę jaka była, jakieś 90 browarów i 20 kg papierosów w dużych kartonach oraz piętnaście zapalniczek do nich. Acodinu nie kupowali, gdyż mieli go jeszcze w hooy.
Po czym udali się do Pałacu Kultury. Po drodze przez centrum Warszawy widzieli wiele znanych postaci takich jak Jakub Wojewódzki, Anna Mucha, Robert Lewandowski, Adam Małysz, Jan Paweł II, Kim Dzong Un, Władimir Putin, a także Matkę Teresę i Dżynigis Chana. A przynajmniej tak im się zdawało, gdyż ilość substancji odurzających jakie wchłaniali zamieniała stopniowo stolicę naszego kraju w jeden wielki śmietnik. Setki puszek po piwie i butelek po wódce, kilkaset zuzytych blistrów po akodinie, dziesiątki kilogramów zużytych kartonów po szlugach i puste opakowania po narkotykach od Heroinka znaczyły ich drogę wydatniej niż najlepszy sygnał GPS z satelity.
Tymczasem, już przed samym Pałacem Kultury napotkali sławnego YouTubera - Człowieka Wargę, znanego też jako Z Dupy. Kręcił on właśnie tam scenki do najnowszego odcinka swojego programu. Przechodząc, Rycho3D zupełnie niechcący potraktował Człowieka Wargę z bara.
- Ejże może byś tak trochę uważał - zwrócił mu uwagę Z Dupy


Rozdział 8

- A ty może byś tak nie skakał dookoła jak małpa z ADHD, co? - odburknął mu Rycho3D
- Wyluzujcie mordeczki, hejka a może chcecie wziąć udział w najnowszym odcinku mojego show? - zapytał Z Dupy - Zgódźcie się, zgódźcie się, zgódźcie się, zgódźcie się....
JEB!
Internetowy pajac stracił przytomność po tym, jak Dzienis zdzielił go w łeb pustą butelką po wódce
- To za to, że tak chujowo grałeś w Postala na swoich gameplayach - rzucił Dzines - nie można być aż tak chujowym.
- A to za to, że promujesz gejostwo i pedalstwo w swoich filmikach - dorzucił Tiquel zasadzając mu soczystego kopa w żebra
- A to za to, że na nowe odcinki twojego gównianego i nieśmiesznego programu trzeba czekać coraz dłużej! - wykrzyknął seebeek17, po czym rozpiął rozporek i zaczął oddawać mocz na twarz nieprzytomnego Człowieka Wargi
- A to za żebranie o subskrypcje.... za udawanie wszechwiedzącego... za skrzywianie umysłów młodych ludzi... - reszta ekipy również zaczęła kopać i rzucać kamieniami w zmasakrowanego Z Dupy
- Dobra, wystarczy mu już, nie chcemy chyba go zabić, c'nie? - powiedział Tiquill i zostawili ledwo żywego Z Dupy na pastwę losu (pogotowie wykryło 69 złamań, wybite zęby, zgniecenie jąder i wrastający paznokieć, rehabilitacja Z Dupy trwała następne 9 lat).

Znudzona ekipa weszła do Pałacu Kultury i zaczęła wspinać się po schodach, ale po chwili ich przepite i przećpane umysły skojarzyły, że bez sensu jest wspinać się tak wysoko skoro jest winda. Weszli więc do windy (wypierdalając z niej przy okazji kilku staruszków z Alzheimerem) i wcisnęli guzik z najwyższym piętrem. Wnet pozatykali uszy, a co młodsi i mniej odporni userzy zaczęli puszczać pawie i haftować po całej windzie. Gdy już dotarli na miejsce i wysiedli z windy (będącej teraz minibasenem pełnym roztworu rzygowin alkoholowo-akodinowo-kebabowych) stanęli przy barierkach i postawili 15 skrzynek wódki które przytaszczyli ze sobą by schlać się jak świnie w najwyższym budynku Kurwypospolitej Polskiej.
- I to jest to, o czym zawsze marzyłem! - powiedział Tiquill z zadowoleniem, po czym jednym haustem opróżnił pół butelki wódki, następnie dopił flaszkę i wyrzucił ją z tarasu widokowego na ziemię (butelka po chwili zabiła przypadkowego przechodnia trafiając go w łeb).
- Przecież jesteś znanym podróżnikiem! Ponoć Telewizja Trwam chciała nakręcić reportaż o twoich podróżach i przygodach w Ameryce Południowej, a ciebie podnieca zwykła balanga na szczycie Pałacu Kultury? - zapytał Rycho3D, który palił po trzy szlugi na raz i popijał wódą
- Tak, to prawda, widziałem wiele, ale taka impreza z forumowiczami w tym szczególnym miejscu dla naszego kraju, w samym Pałacu imienia Stalina tzn. Pałacu Kultury to było moje takie skryte patriotyczne marzenie, czuję się fantastycznie i chyba zaczynam powoli być pijany - powiedział Tiq opróżniając trzecią z rzędu flaszkę 0,7l wódki Absolwent.
- A hooy, zajebiście jezd, wypjerdaladź hahaha - zastękał zataczając się Dev4ever który miał słabą głowę, po czym zaczął rozpuszczać tabletki akodinu w wódce
Tymczasem Komar, Devi90, Pan Szatan i ShaQ zażyli resztę narkotyków zajebanych Heroince, po czym padli na ziemię i przenieśli się w psychodeliczny świat fantazji i odrealnienia przerywany od czasu do czasu drgawkami, pianą na ustach, depresją oddechową i okazjonalnym zatrzymaniem akcji serca, nic dziwnego skoro wzięli trzykrotnie śmiertelną dawkę prochów i jeszcze je zmiksowali.
Dev4ever również w końcu stracił przytomność, podobnie jak Piroziom któremu skończył się gras (te marne 10g od Heroinki wypalił przez ostatnie parę godzin) i który mając słabą głowę padł po wypiciu zaledwie marnych 2 litrów wódki.
Reszta ekipy trzymała fason opróżniając w szybkim tempie kolejne flaszki (i puste wyrzucając za balkon raniąc i zabijając przy tym przechodniów).
Wtem Rycho3D spośród obłoków dymu wydawanych przez niego samego ujrzał coś ciekawego:
- Hej panowie, ja znam tego kolesia! - powiedział Master Modder Forum PSI
- Taak, przecież to sam Adam Małysz i jego małżonka Izabela Małysz, hej chodźcie się przywitać, może da nam autograf? - podsunął myśl Yossarian
- To pomysł jest dobry - rzekł Dzienis i on oraz pozostała czwórka będąca jeszcze na nogach podeszli do Najlepszego Polskiego Skoczka Wszechczasów.
- Dzień dobhy panie Adamie, hep! - powiedział lekko już pijany Tiquill
- Co pan tu robi? - spytał seebeek17
- Witam, razem z żoną byliśmy umówieni na pewien wałek... to znaczy na omówienie pewnej łapów... na omówienie pewnej ważnej sprawy u Ministra Sportu, a w międzyczasie poszliśmy sobie zwiedzać miasto, no i przyszliśmy też tutaj popatrzeć na widoki
- Hehe... Adam ty to pewnie skoczyłbyś z tego Pałacu i wylądował telemarkiem hehe - zaśmiał się pijacko seebeek17 który był już bardzo najebany, nic dziwnego, skoro wypili już średnio po 7 l wódki na łeb.
- Niee, nie dałbym rady, ale myślę, że taki gość jak ty nie miałby z tym problemu, widać że masz dobrego skilla - odparł mu Małysz z błyskiem w oku
- Hehe... ja... mam zajebistego skilla... trenuję parkour półzawodowoamatorsko w kategorii juniorśredniociężkiej... hehe - odparł mu seebeek17 zataczając się lekko
- Hehe, no widać, uwierz mi, widzę w tobie potencjał, taki dobry skoczek jak ja nie może się mylić., hehe wiesz co? Mam pewien pomysł. Jeśli dasz radę skoczyć z tych schodów z trzydziestego piętra wprost na parter i wylądować bez podpórki to załatwię ci posadę asystenta trenera naszych skoczków - zadrwił Małysz
- Pewnie że dam radę, hep! Ja kurwa nie dam rady! Jaja se szmato robisz? - krzyknął pijany i wkurwiony seebeek17, po czym rozpędził się i skoczył w dół, niestety po trzech metrach lotu zjebał się na schody, po czym sturlał się z nich przez następne trzydzieści pięter finalnie skręcając sobie kark.
- Hm, gdyby lądował telemarkiem miałby szansę jeszcze uratować ten skok - powiedział Małysz (który był pod wpływem oksykodonu i alprazolamu, no co, sławni też ćpają) - co się tak na mnie patrzycie? To że jestem sławnym skoczkiem nie znaczy, że nie jestem też skurwielem hehehe.
- Zabiłeś seebka skurwysynie, a teraz my zabijemy ciebie - zaryczał Rycho3D i oczy zaszły mu krwią
- Nie! Nie możecie! Jestem chwałą i dumą tego narodu, nie możecie mnie tak po prostu zajebać, jestem czterokrotnym sportowcem roku! - darł się Orzeł z Wisły
Reszta ekipy jednak nie dała się usłuchać i z mordem w oczach chwyciła czterokrotnego mistrza świata za wszystkie kończyny po czym wywaliła go z balkonu Pałacu Kultury by spadł i zdechł. Ten jednak był na tyle sprytny, że w locie wyjął z kieszeni małe składane narty, zapiął je i wykorzystując silny wiatr pod narty poszybował hen daleko w kierunku Wisły.
- A to skurwiel. Tacy to zawsze mają szczęście - skwitował to Yossarian
- Chodźcie w zamian za to wyruchajmy jego żonę! - zaproponował Dzienis
Jednak Izabela Małysz była na tyle sprytna, że w międzyczasie zdążyła spierdolić windą.
- A to bicz - mruknął Tiquill - dobra, spierdalajmy stąd schodami, zanim nie wezwie policji
Reszta ekipy zaczęła budzić nieprzytomnych i ledwo żywych zaćpanych i zachlanych userów PSI którzy zakończyli swoją imprezę wcześniej i stękając ruszyli schodami przez trzydzieści pięter by opuścić Pałac.
Ostatnio zmieniony 23 lut 2018, 17:39 przez Dzienis, łącznie zmieniany 1 raz.


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

23 lut 2018, 17:10

Rozdział 9

W końcu wykończeni członkowie Forum PsiutkaSajt Info opuścili Pałac Chałtury w czym wydatnie pomogły im etanol, nikotyna i dekstrometorfan krążące w ich żyłach i trzewiach (a w żyłach młodszych userów również LSD i meskalina).
- To co teraz robimy? - spytał Rycho3D
- Ja bym popatrzył się na kury - rzekł Dzienis który uzupełniał płyny tanią wódką z rozpuszczonym akodinem
- Ej Tiq, miałeś nas zaprowadzić do burdelu - zauważył Yossarian
- Fucktycznie zapomniałem - powiedział Tiquill - Znam świetny dom publiczny na Wiejskiej tuż koło Sejmu (choć sam Sejm również jest domem publicznym)
- Ech, pewnie drogo w hooy - zmartwił się Dzienis
- Nie martwcie się, mam kasy w chuj, Małysz i jego żona zapomnieli swojej torby w której mieli łapówkę dla ministerstwa sportu w zamian za wygranie przetargu na budowę skoczni K-300 w Wiśle - powiedział radośnie Tiq - przeliczyłem na szybko i mieli tam 984 tys. zybli polskich
- Zajeboza! - ucieszyli się Forumowicze
- No to idziemy - zawyrokował Tiquill i poszli, zaś Piroziom z Dev4ever wzięli też ze sobą martwego seebeeka17, bo co miał tak leżeć na schodach jak jakieś ścierwo?
Ekipa ruszyła więc raźnym krokiem w kierunku Wiejskiej, po drodze kupili zaś życiodajne płyny, szlugi i tabletki akodynu, zaś przez pozostałe 2 km wszystko wychlali, wyjarali i zećpali.
Gdy w końcu doszli już do celu - mając już we krwi te 6 promili alkoholu i 4 fazę plateau dzięki czemu czuli się już względnie normalnie - zobaczyli przed sobą znane twarze z TV które stały w kolejce przed wejściem do burdelu.
Byli tam więc posłowie i ministrowie, również znani księża i metropolici, a także wielu celebrytów, aktorów i artystów polskich.
Oszołomieni taką ilością gwiazd, że aż stracili mowę w gębie stanęli nie wiedząc co robić.
W końcu Tiquill zapytał stojącego przed nimi Annę Grodzką:
- Co tu taka kolejka?
- To najlepszy burdel w Warszawie, czyli pewnie w całej Polsce również, nigdzie tak dobrze nie zrobią ci dobrze jak tutaj, do tego mają przystępne ceny - oznajmił im Grodzka
- I to dlatego taka kolejka? Przecież będziemy tu stać pół dnia - wkurwił się Rycho3D - Zrywajmy się stąd
- Zgadzam się, zniknijmy stąd zanim zainteresuje się nami policja - potwierdził Yossarian rzucając pustą butelkę po wódce do kosza, niestety nie trafił.
W tym momencie zadzwonił nieoczekiwanie telefon Tiquilla
- Halo? Tak. Tak oczywiście. Wkrótce będziemy. Bez odbioru - twarz Tiquilla spoważniała i spochmurniała
- Co się co się co się stao? - spytał niezbyt trzeźwy jeszcze Pan Szatan
- Musimy jechać do Głównej Siedziby Forum. Koniec imprezy. Jedziemy wszyscy, będziecie mi potrzebni - powiedział poważnie Tiquill
- To my mamy główną siedzibę? - zadziwił się Rycho3D wypuszczając dym nosem
- Jasne, że tak. To prawdziwa serwerownia, a nie tylko wirtualna. Jesteśmy przecież potężnym forum... Nie mamy wiele czasu. Musimy iść na Dworzec Centralny, wsiadamy w pociąg i ruszamy do Kwatery Głównej!
- Eee, ale my mamy w poniedziałek do szkoły - nastoletni członkowie forum zaczęli się wykręcać
- Napiszę wam fejkowe usprawiedliwienia... jestem w tym dobry... uwierzcie mi... - mruknął złowieszczo Człowiek Który Był Właścicielem
- A teraz ruszajmy już!


Rozdział 10

Ekipa PSI ruszyła więc na Dworzec Centralny, po czym wsiadła do pociągu podążającego do Wyszkowa (oczywiście bez biletów).
- Siedziba PSI jest w Wyszkowie? - zapytał ShaQ
- Niezupełnie - uśmiechnął się tajemniczo Tiquill - w każdym razie w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od niego, ale szczegółów nie musicie i nie możecie znać - dodał Ten, Który Zawsze Był, Choć Go Czasem Nie Było.
Pozbawiona TheAlkoholu drużyna PSIonajtów z nudów zaczęła wpierdalać resztki acodinu jakie im jeszcze zostały w kieszeniach. W tym momencie do przedziału wszedł kanar:
- Bileciki poproszę!
- Wal się na ryj, hehe - odparł Tiq'Ouille, po czym zaczął bardzo powoli wstawać. Nim zdążył, reszta ekipy zdążyła już sklepać michę kanarowi, po czym związali go jak szynkę parmeńską (sznur mieli jeszcze po porwaniu u Dudy) i wyrzucili go przez okno, niestety wiatr zniósł związanego konduktora z powrotem na tory, a pociąg zdekapitował mu głowę.
- A to pech - skwitował to Rycho3D gasząc peta na kolanie martwego seebeeka17
- Uczcijmy go sekundą ciszy - zaproponował Devi90
- Srał go pies, chłopaki właśnie dojeżdżamy do Wyszkowa - stwierdził Tiquill
Forumowicze wysiedli z pociągu i obok dworca ujrzeli minibusa z napisem PSOTALSITE.INFO TEAM.
- A to kto? - zapytał Komar wskazując na brodatego niemłodego już człowieka, najwyraźniej kierowcę który stał koło busa
- To zkar, mój stały zastępca i Wielki Przedwieczny, założyciel protoplasty naszego forum, chce pozostać w cieniu, więc nie atencjonuje się, tylko zajmuje się naszymi sprawami wewnętrznymi.
- Aha - powiedział odkrywczo Dev4ever
- Teraz wsiądziecie do busa, tam zwiążę wam oczy, gdyż nie możecie znać dokładnie położenia naszej tajnej siedziby.
Gdy wsiedli do busa, Tiq związał wszystkim oczy, po czym dał kazdemu po kartoniku LSD w celu umilenia im tej jakże długiej 14 minutowej podróży.
Dotarłwszy na miejsce, brygada wbiła się do jakiegoś budynku, po czym Szef rozwiązał im opaski.
Przebywali w jakimś betonowym bunkrze w stanie surowym.
- Witajcie w przedsionku siedziby PSI.... dla niepoznaki i kamuflażu zewnętrzna część jest ukryta pod postacią starego bunkra z wojny japońsko-chińskiej z 1938 roku... a teraz zjedziemy 16 pięter w głąb ziemi do Wewnętrznej Strefy.
Wsiedli więc do starej windy kopalnianej z lat 50tych XIX wieku, po czym zjechali z prędkością świata w dół, po około 0,479 sekundy byli już na miejscu.
Większość ekipy się porzygała, stali więc po kostki w roztworze akodinowo-wódczanym własnej produkcji.
- Darujcie sobie... co z was za userzy... dobra wchodzimy do środka - rzekł Tiq, po czym pchnął ogromne metalowe drzwi (zajebane ze złomu) z napisem "Główna Siedziba Serwerów PsotalSite Info im. Józefa Stalina i Adolfa Hitlera, wstęp wzbroniony, top secret, ściśle tajne".
- Łał - skwitował to Piroziom, a reszta ekipy bezmózgim skinieniem głowy mu przytaknęła.
Brygada weszła do środka. Siedziba była dużym niedotlenionym pomieszczeniem pełnym komputerów z systemami operacyjnymi Windows 95 i monitorami CRT. Przed dwoma komputerami siedziało dwóch młodych ludzi klepiących zawzięcie w klawisze.
- Witajcie w mojej siedzibie userzy... ci dwaj młodzieńcy to Bartkov i Mxxx4, Junior Modderzy, w zamian za puszkę Whiskas i dwa piwa VIP dziennie zajmują się kodowaniem i szyfrowaniem serwerów, gdyż jesteśmy pod ciągłym atakiem hakerów, a także usuwają spamboty i trollkonta BloodLogina.
- Łał - skwitował to ponownie Piroziom, a reszta ekipy nie mogąc znaleźć lepszego określenia ponownie mu przytaknęła skinieniem głów.
- No dobrze, w czym tkwi problem zkar? - spytał Tiq zwracając się do zkara
- Wiesz, że nie wzywamy cię z powodu byle pierdoły - powiedział zkar - Mamy poważny problem, udało nam się przechwycić zaszyfrowaną wiadomość która powinna cię zainteresować.
- Pokaż mi ją - rozkazał TheWłaściciel Forum
Wielki Przedwieczny wyjął ze swej brody jakiś skopiowany wydruk i przekazał go Tiquillowi.
Posiadacz Wszystkich Modów Do Postala przeczytawszy treść, zbladł tak bardzo, że o mało co nie padł, na szczęście czujny Pan Szatan wstrzyknął mu szybko w szyję roztwór akodinowo-spirytusowo-tiquillowy dzięki czemu Właściciel szybko odzyskał kolory i trzymał fason.
- Mam złą wiadomość panowie - zaczął Tiq - Bardzo złą.
- O co chodzi - spytał Yossarian
- Macie, czytajcie sami - to rzekłszy Tiq dał kartkę brygadzie, a Dzienis zaczął czytać:

'Od pajdus do ArtekXDPL:

" Muj spszymieszeńcu! Z radoźciom inwormujem ciem, rze irz mam jusz sojósznikuf kturzy pomogom nam w atakó na siedzibem znienafidzonego pszez nas foróm!
Jusz dzisiaj wieczorem zaałatakujemy tyh kmiotkuf i ftedy dopełni siem naża zemzta!
Szykój siem, bedom z nami wspułcześni idole muodzieży! Zgłacimy i sgfałcimy Pe-Es-I i kamjeń na kamjeniu tam nie zostanie, tylgo hui dópa i kamjerni kópa, elo i posdro mordo, bonć gotuf dziź pszed siecibom hujkuf o 19, pa-pa buziaczki, koham ciem, love ju Tfuj Pajdus :*"

- O kurwa, chcą zgładzić PSI! - krzyknął Yossarian
- O kurwa, pajdus i ArtekXDPL zaplanowali zemstę! - krzyknął Dev4ever
- O kurwa pajdus jest gejem! - krzyknął Pan Szatan
- Łał - skwitował to wszystko Piroziom


Rozdział 11

- I co teraz? - zapytał przerażony ShaQ
- Nie mamy czasu do stracenia! Na szczęście jestem przygotowany na taką ewentualność, zawsze byłem - powiedział szczerząc się Tiquill, po czym podszedł do ogromnej szafy stojącej przy ścianie i otworzył ją.
We wnętrzu były rozmaite bronie z Postala, tyle że realne, a więc były tam łopata, pałka, paralizator, nożyczki, granaty, koktajle Mołotowa, kanistry z benzyną, zapałki, snajperka, pistolet, Glock, karabin M16, karabin MP5, wyrzutnia granatów, bazooka, wyrzutnia napalmu, sekator, toporek, sawn-off, piła spalinowa, shurikeny, dynamit, SMEG, kastety, kij bejzbolowy, młot, kosa, maczeta, widły a nawet śmierdzący krowi łeb.
- Skąd... ty to wszystko kurwa masz? - wydukał zaszokowany Yossarian
- Część z gospodarstwa i warsztatu, część kupiłem w demobilu i na bazarze od rusków, a niektóre sam zrobiłem - chwalił się Tiquill - Jak widzicie nie tylko mam wszystkie mody do Postala, ale i bronie!
- Nie wszystkie - powiedział uśmiechając się przez zaciśnięte zęby Dev4ever
- Nieważne. Panowie musimy się przygotować, bo inaczej nas rozjebią! - rzekł zmartwiony Dzienis
- Ale jak oni w ogóle znaleźli tą tajną w końcu bazę? - zapytał Pan Szatan
- Zapewne tak jak większość takich obiektów w dzisiejszych czasach, czyli przez Google Maps, Google Earth i Google Street View - odpowiedział zasmucony zkar.
- Ech, jak pech to pech. Dobra, rozdzielcie między siebie bronie i pamiętajcie - macie załatwić ich, a nie samych siebie, tak więc nauczcie się je obsługiwać. Mordując tysiące istnień w Postalu powinniście mieć już jakieś przygotowanie teoretyczne - wymądrzał się Tiquill - Zabraniam wam też zażywać alkohol i akodin do czasu zakończenia potyczki na naszą korzyść.
- NIE! - krzyknęli wszyscy forumowicze, oprócz nadal martwego seebeeka17
Protesty jednak na nic się nie zdały. Userzy PsiutkaSajt Infoł rozdzielili między siebie bronie (przy wyborze Sawn-ffa, kosy, wideł i snajperki doszło do sporych kłótni), po czym wyjechali na powierzchnię windą oczekując przybycia wrogów PSI.
- Co prawda powiedziałem, że zabraniam substancji odurzających, ale żebyście lepiej walczyli wciągnijcie to! - wydał rozkaz Tiquill, po czym przystawiał userom pod nos tackę z wydzielonymi kreskami zmiksowanej amfetaminy, kokainy, tabaki, kredy, mąki i proszku do pieczenia. Wszyscy wzięli po kresce, po czym ich oczy zaszły krwią, a źrenice powiększyły się do rozmiaru największej z polskich monet.
Zniecierpliwieni PSIoniści czekali na wrogów, nawet martwy seebeek17 oczekiwał ich w pozycji półleżącej przy ścianie bunkra, uzbrojony w krowi łeb dla samoobrony (i odstraszenia). Wtem na horyzoncie pojawiła się naprawdę duża grupa ludzi zmierzająca w kierunku naszych bohaterów.
- To oni! Idą tu! Jest ich wielu! - krzyknął podekscytowany ShaQ
- Nie wszyscy zdążą dojść - powiedział Tiquill z uśmieszkiem na twarzy
Ku naszym bohaterom podążał sam Wielki Wódz Pajdus TheCiota ubrany w różową sukienkę i uzbrojony w ogromnego dildosa. Obok niego za rączkę szedł ubrany jedynie w pończochy z podwiązkami a poza tym całkowicie goły ArtekXDPL uzbrojony jedynie we własną bezwstydność i kondomy pełne pewnego lepkiego płynu.
Zaraz za nimi podążała całkiem spora grupa YouTuberów, część z nich niosła transparenty z napisami "Solidarni z Wargą", "Pomścimy Z Dupy", "Przemoc można zwalczyć jedynie przemocą", "Walczymy o pokój na świecie używając broni", "Immunitet dla YouTuberów".
Byli tam więc m.in. Rock, Rojson, Gimper i Ator (trzymający się za ręce), Niekryty Krytyk, Izak, LisiePiekło, SciFun, Szwagry, Abstrahuje, Wardęga, a nawet klocuch z nałożonym na głowę czarnym worku na śmieci z otworami na oczy. Był też sam Z Dupy we własnej osobie na wózku inwalidzkim i cały w gipsie. Miał on transparent: "Chuj w dupę pedałom - żeby im było przyjemnie!"
Co gorsza, na lewej flance szli także Marian Kowalski, Adam Małysz, Andrzej Duda i Wojciech Cejrowski. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych, choć Małysz miał wyraźnie obitą mordę, a Marian Kowalski podejrzane białe ślady na tylnej części swoich spodni.
- O kurwa, jest ich w hooy - powiedział odkrywczo Rycho3D
- No nie wiem czy im damy radę - zwątpił Dev4ever
Część nadgorliwych YouTuberów pospiesznie wystąpiła naprzód w celu konfrontacji i nagle zapadli się jakby pod ziemię. Okazało się, że wpadli do sekretnie zamaskowanej fosy zbudowanej przez Tiquilla, zkara i Iquida (gdy jeszcze żył), głębokiej na 20 metrów, w wyniku tego wielu z nich połamało się i poskręcało karki, m.in. izak, isamu, blowek, Rock, nitrozyniak i wielu innych z kanałów gejmingowych.
- Stać! Tu jest pułapka! - krzyknął Pajdus do atakujących.
YouTuberzy i reszta stanęli.
- Ostrzelać ich! - krzyknął ArtekXDPL, po czym Rojo, SciFun, Wardęga, Szwagry, klocuch i Cejrowski naciągnęli cięciwy swych łuków samoróbek i wystrzelili w kierunku naszych bohaterów. Na szczęście tylko Pan Wojciech był dobrym strzelcem, ale trafił w seebeeka17, któremu to i tak nie zrobiło już różnicy.
- Niech to! - wkurwił się Pajdus - Atakować! Po trupach aż do celu! - krzyknął w ekstazie Ciotex
Z okrzykiem bojowym gromada YouTuberów ruszyła biegiem w kierunku naszych bohaterów, najpierw pobiegli ci z poniżej 100 tys. subskrypcji jako mięso armatnie w celu zapełnienia fosy i zrobienia mostu ze swoich własnych ciał, a potem po ich trupach przebiegli ich bardziej popularni koledzy i jęli atakować Ekipę PSIutków. Część walczyła na gołe pięści, tych bez problemów rozwalił Piroziom z Dev4everem uzbrojeni w shotgun i M16, reszta miała bronie gospodarskie zajebane z pobliskiego gospodarstwa, z tymi było już ciężęj.
- Bum headshot serdeczna tarcza AAAAA!!! - krzyknął Rojo i zaatakował kosą Tiquilla, na szczęście ten się uchylił i skontrował go kijem bejzbolowym w głowę miażdżąc jego czaszkę na kawałeczki.
Walka rozgorzała na dobre, ale na szczęście nasi bohaterowie byli uzbrojeni w fantastyczne i jakże skuteczne bronie z Postala, więc nie mieli większego problemu z rozwalaniem YouTuberów. Rycho3D za pomocą wideł przeciął obydwu Szwagrów jednym machnięciem na pół, Yossarian zaś wbił katanę prosto w brzuch Klocucha, ten wydał tylko przeciągły jęk...
- Przynajmniej umrzesz honorowo... jak ninja - powiedział Yossarian - a teraz w końcu...
- Nieee - wystękał umierający Klocuch - nie zrobisz tego.... nie możesz.... nie zdejmuj worka z mej głowy, błagam... - po tych słowach Klocuch wyzionął ducha.
Yoss jednak nie mógł przemóc ciekawości i po chwili zmagań zdjął worek z jego głowy
- Co tam jest? - zapytał ShaQ nie przerywając przy tym rzucania granatów urywających kończyny kolejnym hordom YouTuberów
- To jest piękne... - odparł wzruszony Yossarian
- No ale co? - dociekał ShaQu
Niestety jeden z fleshgrenade'ów wymsknął się z rąk Deviego90 i wylądował koło Yossariana, po czym wybuch pozbawiając Yossa pewnej części pamięci krótkotrwałej, wskutek czego Yoss zapomniał o wszystkim co było przez ostatnie dwie minuty. Do tego jakiś YouTuber strzelił ze znalezionego shotguna do Grabarza, ale szczęście w nieszczęściu nie trafił w niego, tylko w głowę Klocucha niszcząc ją na kawałki. Po chwili jednak rozwalił go na kawałeczki Pan Szatan swoim sawn-offem.
- Ech, teraz już nigdy się nie dowiemy - rzekł zrezygnowany Moderator.
Tymczasem YouTuberzy ponosili coraz większą klęskę, nie pomagał im też fakt, iż z bazooki i snajperki nakurwiali do nich z okien bunkra Bartkov i Mxxx4.
Wtem do Pana Szatana podszedł Wojciech Cejrowski uzbrojony w nóż sprężynowy.


Rozdział 12

Znany prawicowy podróżnik był na bosaka, jednak jego stopy nie prezentowały się tak wspaniale jak w ekranie TV, tylko były brudne, zakrwawione, a między palcami pełzały larwy
- Co się Panu stało w stopy? - zapytał zaszokowany Pan Szatan
- Cóż, tak wygląda prawdziwe podróżowanie Boso przez Świat - odparł mu Cejrowski, po czym ruszył na Moderatora z nożem.
- Dlaczego nas pan atakuje? - dociekał Pan Szatan mierząc teraz w Cejrowskiego z sawn-offa
- Zgarnęli mnie po drodze w Warszawie gdy byłem świeżo po powrocie z Teksasu. Powiedzieli, że jacyś lewacy sprzedają yerba mate W NIEDZIELĘ! - krzyknął Cejrowski, po czym oczy zaszły mu krwią - Nie wiem czy kłamali, ale teraz już mnie to nie obchodzi - dodał i rzucił się na Modulatora Foruma
Pan Szatan począł strzelać do podróżnika z sawn-offa w samoobronie, licząc iż rozwali go na kawałki jednym jebnięciem, jednak ten skurwiel był tak mocny (i miał kamizelkę kuloodporną), że padł dopiero po czwartym wystrzale, gdy już był 11,47 cm od Pana Szatana.
- Nigdy... nie pij... yerba mate... bez bombilli... eee... - po tych słowach dusza Wojciecha Tzejrowskiego odeszła do nieba.
- Okeeej - mruknął Pan Szatan, po czym przeszukał Cejrecha Wojciechowskiego, znalazł jednak przy nim tylko bombillę i paczkę yerba mate z ogrodniczego.
W międzyczasie w ferworze walki pozostali forumowicze nakurwiali się z resztką wrogów.
Marian Kowalski ruszył w kierunku Rycha3D, jednak gdy zobaczył widły w jego rękach, gwałtownie zawrócił, a plama na jego spodniach powiększyła się wyraźnie. Widząc to, Rycho3D zmienił broń na młot, po czym rzucił nim w lidera Ruchu Narodowego. Młot wbił się w odbyt Kowalskiego unieruchamiając go przy tym. Rycho podszedł do sparaliżowanego Mariana, wyjął młot z jego odbytu i rozwalił nim jego łysy łeb na miazgę. Tym samym skryty miłośnik gejów poległ w honorowej walce.
Dzienis wykańczał wrogów maczetą, od czasu do czasu rzucając nią jak bumerangiem i niszcząc przeciwników na dystans. Nagle podszedł do niego Małysz.
- Co ci się stało morderco seebeeka17, że taką obitą mordę masz - zapytał Dzienis wrogo nie przestawając nakurwiać maczetą.
- Po ostatnim moim locie sprowokowanym przez was leszcze, w wyniku przelecenia 427,124,5m musiałem lądować na dwie nogi, wskutek czego sędziowie obniżyli mi noty za styl i do tego odjęli mi jeszcze wiele punktów za korzystny wiatr! Poszedłem do nich się kłócić, ale ci jak to górale zwyczajnie obili mi ryło zapominając kim ja kurwa jestem! - krzyknął wkurwiony Orzeł z Wisły i zaczął napierdalać nartami w Dzienisa.
Człowiek Kura dzielnie odpierał jego atak i w końcu poszlachtował Adasia maczetą.
- To za seebeeka - rzucił, finalnie odcinając Małyszowi głowę.
W tym samym czasie Komar, Devi90, Piroziom, Dev4ever i Tiquill napierdalali Andrzeja Dudę z przeróżnych broni, niestety skurwiel był na tyle mocny, że nic go nie ruszało, wszystko dzięki tarczy ochronnej pobłogosławionej przez ojca Tadeusza Rydzyka i relikwie świętego Jana Pawła Drugiego które Dudson trzymał w kieszeni w marynarce od Dolce Gabbana (Coorva Yebana).
- Jebany... Nic go nie rusza... - wysapał Tiq nie przerywając rzucania koktajli mołotowa
- Jest mocny... w końcu to Dude tzn. Duda - przytaknął mu Piroziom posyłając długie serie z M16 w kierunku Pachoła Yaro.
W końcu jednak Dude'a został trafiony z WMD przez Radzika136, który pierdolnął w niego z pobliskiego pagórka. W efekcie Andrew rozpuścił się na mokrą plamę, potwierdzając tezę, że broń talibów > ochrona katolików.
- Radzik wróciłeś! - ucieszył się Tiquill - nie wiem czy wam mówiłem, ale Radzik jest moim MasterServerAdminem i wysłałem go niedawno w góry w Afganistanie by zdobył tę fantastyczną broń której brakowało mi do kolekcji, na szczęście jak widać udało mu się wrócić rychło w czas i chwała mu za to! - radował się TheWłaściciel
- Łaaaał - rzekli pełni podziwu forumowicze.
Tymczasem wszyscy YouTuberzy zostali wyrżnięci (z wyjątkiem Wargi który musiał wrócić do szpitala na umówiony termin rehabilitacji). Na placu boju zostali jedynie Pajdus i ArtekXDPL, którzy jak na tchórzliwe cioty przystało stali cały czas z boku i obserwowali całe zajście.
- Nie ma co, świetni z was przywódcy - rzucił pogardliwie zkar
- Co z nimi zrobimy? - zapytał Radzik136 który właśnie dołączył do reszty i zabezpieczał WMD.
- Spalmy ich żywcem - krzyknął Dzienis
- Nie! Nabijmy ich kurwa na pal! - podjarał się Rycho3D
- Wyprujmy im flaki i powieśmy ich na nich! - podniecił się Yossarian
- Mam pewien pomysł - powiedział wyszczerzony Tiquill.


Rozdział 13

- JAKI?! - zapytali podjarani PSIoniści
- Patrzcie i podziwiajcie... to będzie genialne - rzekł uśmiechając się Tiq, po czym podszedł do Artka XDPL i pajdusa (którzy ze strachu zdążyli już się zesrać, a strużki moczu spływały im po nogach).
Stał tak chwilę przy nich, po czym zapytał:
- Jakieś ostatnie słowa?
- Miałem 1500 warnów, zapamiętajcie to! - krzyknął Pajdus i puścił pawia
- Chwała BloodLoginowi i Chwastom! - krzyknął ArtekXDPL i puścił pierda z kleksem
- Za rebelię przeciwko PostalSite.Info i atak na naszą siedzibę skazuję was na wyrok śmierci! - rzucił dostojnie SeniorAdmin - Wyrok wykonać!
Po tych słowach Tiquill z wyrazem całkowitego spokoju na twarzy chwycił najbardziej archetypową i klasyczną broń z Postala - łopatę (a raczej TheŁopatę) i zaczął metodycznie z całęj siły nakurwiać obu trolli szpadlem w co tylko się da, aż w końcu zatłukł obydwu na śmierć i cały spocony odłożył łopatę.
- Jak zwykle wszystko muszę robić sam - powiedział zasapany Ti'Quill
- Hmm... i to wszystko? Tak po prostu? - zapytał zdziwiony Pan Szatan
- Zawiodłem się na tobie Tiq - rzekł pogardliwie Rycho3D
- Eee, myślałem, że to będzie coś naprawdę zajebistego, a tu tylko tyle? - burknął Yossarian
- I powiedział Pan: Czas rozpocząć czystkę! - powiedział zupełnie bez związku zkar
- Lubię kury - powiedział Dzienis czyszcząc maczetę o kombinezon narciarski martwego Adama Małysza...
- Nie doceniacie moich starań - powiedział zawiedziony Tiq - A teraz trzeba posprzątać to pobojowisko zanim policja i służby specjalne zainteresują się tym drobnym incydentem. Jeszcze tego by nam brakowało...

Nasza ekipa za pomocą granatów i bazooki "wykopała" dość dużych rozmiarów dół, po czym zagarnęli wszystkie zwłoki wrogów (łopatą, bejzbolem i kopniakami) do niego, następnie polali je benzyną i podpalili, a na koniec Dzienis zasypał całość przy pomocy koparki "pożyczonej" z pobliskiego gospodarstwa (gospodarze niestety nie przeżyli twardych negocjacji).
- Musimy coś jeszcze zrobić z seebkiem... zaczyna gnić i śmierdzieć - zauważył Piroziom
- Ożywmy go! - krzyknął z nadzieją ShaQ
- To nie takie proste... i niemożliwe w fizycznej postaci, ale da się coś zrobić - powiedział zkar.
- Jak? I co? - dociekała reszta
- Możemy zrobić cybernetyczną wersję jego umysłu... będzie z nami jako program komputerowy, to jest wykonalne, mam rację? - zwrócił się Radzik136 do zkara, a ten przytaknął mu głową.
- Wielki Przedwieczny, wiesz kto jest w stanie dokonać takiego zabiegu transplantacyjnego? - zapytał zkara Pan Szatan
- Tak, znam kogoś takiego. Jednak nie jest tani... ale za 100 tys. zybli polskich i kilkaset litrów spirytusu oraz kilka kg acodinu jest w stanie to dla was zrobić.
- Mamy to wszystko - powiedział Tiq - chodźmy do bazy po towar, a potem ruszajmy do tego znachora!
Ekipa wróciła do podziemnej bazy. Tiquill podszedł do małego urządzenia przy jednej ze ścian, po czym wpisał tam jakiś kod. W efekcie otworzyły się tajemne drzwi do pomieszczenia obok serwerowni.
Pomieszczenie było gigantyczne, a ochom i achom naszych forumowiczów nie było końca, gdyż wypełnione było walizkami pieniędzy, dziesiątkami beczek spirytusu (po 200l każda) i kartonami z akodinem i szlugami.
- To... jest... kurwa... raj - wydukał zszokowany Rycho3D
- Zawsze zwarty i gotowy - wyszczerzył się Tiq - Mam tego od groma, ale impreza później panowie, a teraz bierzcie zapłatę dla znachora, seebka pod pachy i idziemy do gościa ożywić naszego zioma!


Rozdział 14


Tak więc nasza ekipa PsiutkoSajtowcuff żwawo chwyciła za taczki wypełnione szmalem, spirytem, akodinem, ruskimi szlugami bez akcyzy oraz martwym seebeekiem17, po czym ruszyła za zkarem przez pola na północny-wschód od (już nie takiej) tajnej bazy Tiquilla by odnaleźć tajemniczego naukowca który miał za zadanie ożywić w jakiś sposób martwego Moddera, VIPa, a także byłego Moderatora, Filmowca, Testera i szóstego usera PSI pod względem napisanych postów w jednym - w skrócie nie byle kogo.
Podążali tak już kilka godzin (ciężko się ciągnie taczki po zaoranych polach i podmokłych bagnach), aż w końcu musieli stanąć by odpocząć.
- Dlaczego idziemy takim zadupiem zamiast wyruszyć jakąś normalną szosą i zawieźć towar oraz własne tyłki jakąś ciężarówką? - zapytał wkurwiony i zmęczony Rycho3D (od jarania 9000 szlugów dziennie spadła mu kondycja).
- Gdyż albowiem ponieważ osoba do której podążamy pragnie pozostać niewyśledzona, a idąc 57 kilometrów piechotą ornym polem przez tereny sołectwa Mysikiszek Kolonie i przecinając Nadleśnictwo Koniobije Waligruchy znacząco jej to ułatwiamy - wyjaśnił zkar
- A hooy z tym, jestem głodny! - grymasił Pan Szatan
- Ja też, ja też! - dołączyli pozostali PSIoniści
- Widzę niedaleko gospodarstwo, zaczekajcie na mnie chwilę, poszukam tam jakichś kur które można zjeść - powiedział Dzienis i oddalił się.
Po chwili wrócił trzymając cztery czerwone dorodne tłuste kokoszki. Następnie upierdolił im łby maczetą, gdy już polatały sobie bez głów i wykrwawiły się to oskubał je z pomocą reszty ekipy, następnie rozprawił je, wyjebał flaki i upiekł na ognisku które rozpalili wcześniej z pustych kartonach po fajkach wypalonych w międzyczasie przez Rycha i Yossa.
Wszyscy z ekipy zjedli pieczone kokoszki, oblizali się i ruszyli w dalszą drogę, gdyż była już 18.49, a do przejścia według wyliczeń zkara zostało im jeszcze około 46 km.
By przyspieszyć tempo obalili po 2 litry spirytusu na łeb i łyknęli trochę pixów MDMA które rozdał im zkar ze swoich prywatnych zapasów. Dzięki temu już o 20.59 byli na miejscu, więc zdążyli za widnia.
Stali przed dużą paskudną drewnianą stodołą na totalnym odludziu, gospodarstwo wyglądało na opuszczone od dawna. W powietrzu unosił się subtelny odór gnojówki, skoszonej trawy i mokrego psa.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział zadowolony zkar
- Czy aby na pewno nie pojebała ci się lokalizacja? - zapytał Yossarian
- Jestem zmęczony i mam kaca - oznajmił Dev4ever
- Skończył mi się gaz w zapalniczce - powiadomił Rycho3D
- Też czujecie, że śmierdzi tutaj mokrym psem? - zapytał retorycznie Pan Szatan
- Zjadłbym kurę - rzekł Dzienis
- Chce mi się srać - oznajmił ShaQ
- Zamknijcie się dekle! - wkurwił się w końcu Tiquill - Na pewno to tutaj, zkar?
- Tak. Zaczekajcie chwilkę - powiedział zkar, po czym podszedł do wielkich podwójnych wrót i zapukał raz w lewe drzwi, potem cztery razy w prawe, potem osiem razy w lewe i znów osiem razy w prawe.
- To tajny sygnał, kod do wejścia 14/88 - oznajmił zkar z uśmiechem
- Zaraz nam otworzą...
I rzeczywiście, po chwili wrota otwarły się. Za nimi jednak była tylko ogromna ciemność.
Wtem odezwał się tajemniczy głos:
- Jeżeli macie tyle akodinu, spirytusu i ruskich szlugów bez akcyzy ile zdołaliście unieść to wejdźcie, jesteście mile widziani. Może nawet spełnię waszą prośbę.
Jeżeli nie macie tych rzeczy, to odejdźcie, albo skończycie marnie, bardzo marnie.
- Kim jesteś? - spytał podekscytowany ShaQ
- Macie pięć sekund by wejść, albo zamykam te jebane drzwi! - tajemniczy głos był już wyraźnie wkurwiony.
Brygada wbiegła więc do środka z taczkami. Drzwi zamknęły się za nimi, a ciemność rozświetliły liczne drogie lampy LED ukazując bogate i nowocześnie urządzone wnętrze "stodoły" a raczej tajnego labolatorium pod jej przykrywką...
- Tak, ten wygląd zewnętrzny to jest przykrywka, cenię sobie anonimowość i spokój - odezwał się tajemniczy koleś, jakby czytając w myślach naszych bohaterów.
- A ty kto? - zapytał niegrzecznie Rycho3D
Na te słowa posiadacz tajemniczego głosu wyszedł w końcu z cienia i ukazał się naszym bohaterom. Osobnik ten miał na sobie kompletny mundur wysokiego oficera SS, czarny mały wąsik pod nosem i przylizaną grzywkę z przedziałkiem.
- To... ty...! - wydusił z siebie Tiquill
- To on - potwierdził zkar
- Kto on? - spytał bez sensu Komar
- To ten... to on... on jest...
- To Hitler? - zapytał Yossarian
- Gorzej - odparł Tiquill - To Korter.
- O kurwa! - zakrzyknął zszokowany Pan Szatan - aaa... zresztą, chuj z tym - dodał.
- Fak... to on żyje? - dociekał Dzienis
- Tak, wyjebałem go z PSI bo był niebezpiecznym psychopatą i degeneratem. Był też jednak genialnym naukowcem i jak widać udało mu się odbić od dna... nie próżnował jebaniutki - powiedział Zniquill.
- I co teraz? On ma ożywić seebeeka? - niecierpliwił się Piroziom
- Tak, zrobię to - wtrącił się Korter - Pokażcie co dla mnie macie.
Grupa podjechała taczkami do wagi towarowej, a Korter brał akodin i szlugi po czym ważył je wynik zapisując w notesie. Potem przeliczył ilość spirytusu w litrach, sprawdził jego jakość (sprawdzał dość długo, dopiero po wypiciu 3 litrów stwierdził, że jest naprawdę niezły). Po zapisaniu wszystkich danych, podszedł do seebeeka, sprawdził jego stan ogólny (średni stopień rozkładu, w końcu gorąco było), usiadł, pomyślał chwilę, następnie zwymiotował od smrodu jaki wywoływało gnijące ciało seebeeka17, po czym wstał i oznajmił...
- Za te rzeczy które mi podarowaliście mogę zrobić operację przeszczepu jego mózgu. Reszta jego ciała jest już do niczego niezdatna. Mózg mogę pobudzić prądem i roztworem akodinowo-spirytusowym, to nie problem. Natomiast potrzebuję ciała dawcy, najlepiej zgodnego biologicznie.
- Czyli... przeszczepiając mózg seebeeka sprawisz, że jego tożsamość i osobowość umieszczona będzie w ciele innego człowieka? - upewniał się Tiquill
- Coś w tym rodzaju... nie wiem dokładnie jak to wyjdzie, do tej pory robiłem czternaście takich operacji i żadna jeszcze się nie udała, ale może w końcu coś wyjdzie, co nie? W końcu to wasz kumpel... musicie wierzyć...
- A kto ma niby być dawcą, bo na pewno nie ja?! - zapytał groźnie Pan Szatan
- Nie będę ofiarą! Nie będę zdychał za to! - wykrzyczeli pozostali userzy.
- Spokojnie, jest małe prawdopodobieństwo, że to będziecie wy. Zaraz sprawdzę w Excelu kto ma podobną zgodność tkankową i czyje ciało najlepiej będzie pasowało do mózgu waszego qmpla - rzucił Korter i podszedł do komputera Vobis z systemem Windows 98 i monitorem CRT 15".
Po chwili stukania w klawisze oznajmił!
- Znalazłem dawcę! Podejdźcie tu i sami zobaczcie!
Grupa podeszła do monitora i zaniemówiła widząc zdjęcie rzekomego dawcy ciała.
- Przecież to BloodLogin! - wykrzyknął Pan Szatan
- Ale jaja, ale jajca - gnił Radzik136
- Że niby seebeek będzie Bloodem? - dociekał Piroziom
- Tylko w cielesnej postaci, osobowość będzie seebka - wyjaśnił ponownie Korter
- Oy hooy - nie mógł znaleźć lepszego określenia Dzienis
- Panowie, mamy więc nową misję! - oznajmił dumnie Tiquell - Wracamy do Warszawy i zabieramy BloodLogina na ostatnią wycieczkę!
- Ale jajca, ale jajca - gnił dalej Radzik
- Ale te chujki - kLoc i Chwasty będą go bronić! - zauważył Yossarian
- To je wyplenimy - odparł Rycho3D i oczy zaszły mu krwią
- Racja Rycho. Jakby co, to gazem ich i do rowu, albo kosa w żebra lub bejzbol w łeb. A teraz idziemy brygada! Po BloodLogina - wykrzyknął Tiquill
- Po BloodLogina! - krzyknęła reszta i wybiegli ze stodoły


Rozdział 15

- Czekajcie! - zatrzymał ich Tiquill gdy już wyszli z laboratorium - Nie musimy już iść z powrotem pieszo, prawda zkar?
- Prawda - potwierdził Wielki Przedwieczny - Ja i tak nie idę z wami, wskazałem wam drogę, teraz wracam do bazy PSI pilnować spraw bieżących. Bartkov i Mxxx4 pewnie już się niecierpliwią.
- Wracaj więc zkar i dalej odwalaj całą brudną papierkową robotę za mnie - pobłogosławił go Tiquill i pożegnał znakiem krzyża na drogę.
Zkar odszedł, a reszta załogi (z wyjątkiem tak bardzo martwego seebeeka17 który został pozostawiony tymczasowo na pastwę losu psychopatycznego i zboczonego Kortera) ruszyła w kierunku najbliższej szosy by załatwić (czytaj zajebać) sobie jakiś transport.
- Ale kurwa ten świat wielki - narzekał Devi90
- Jest możliwe - potwierdził Yossarian
- Skończyły mi się fajki - powiedział zmartwiony Rycho3D
- Skończył mi się akodin - narzekał Komar
- Skończył mi się spirytus - narzekał Dzienis
- Ale tu jebie mokrym psem - narzekał Pan Szatan
- Chcę kupę - stękał ShaQ
- Zamknijcie się leszcze! - wkurwił się Zniquill - Patrzcie, widzę jakiś samochód!
Rzeczywiście, przed naszymi bohaterami jechał wypasiony Mercedes szejsetka z platynowymi kołpakami, czarnymi oponami i złotymi pierdolnikami.
Devi90 został wyznaczony jako przynęta i brygada przebrawszy go szybko za kobietę (zrobili to w 1,5 sekundy gdyż nie mieli czasu i mercedes się zbliżał) wystawili go na pobocze jako niby autostopowiczkę. Gdy samochód był już blisko, Devi zalotnie odsłonił udo spod mini-spódniczki, a samochód po chwili się zatrzymał na poboczu.
Jeszcze wysiadając kierowca z nutą znawstwa zapytał:
- Skolka płace, w paszczu dwatcat w dziuru piatcat?
Okazało się że...
- O kurwa! - odpalił Pan Szatan
- Kierowcą jest... - dodał ShaQ
- Janusz Korwin-Mikke!!! - krzyknął przerażony Devi90
Na te słowa reszta ekipy wyszła zza krzaków.
- Potrzebujemy tego auta - zaczął Tiquill
- Nie mogę wam go dać, bo to moja własność - odparł Jonasz Koran-Mekka
- Ale my musimy go mieć - mruknął Rycho3D
- Nas jest więcej, a ty jeden, odpuść sobie Ozjasz póki jesteś w jednym kawałku - groził Dzienis któremu mocno dokuczał gwałtowny spadek promili (z optymalnego 10,5 na zaledwie krytyczny poziom 4,8).
- N-n-no to d-dajcie mi chociażż pod-dup-pczyć sob-bie - jąkał się Ozjasz Goldberg
- I to wszystko? Nie będziesz stawiał oporu? - zdziwił się Yossarian
- Tak działa wolny rynek - odparł mu Janusz Kurwa-Muszka po czym zaczął niebezpiecznie zbliżać się do Deviego90
- Ale ty wiesz, że to jest chłopak? - upewnił się Pan Szatan
- Żeby życie miało smaczek raz dzie... - nie dokończył Kurwin gdyż wtrącił mu się w słowo Tiquill
- Nie będziesz naruszał mi dziewictwa analnego jednego z moich ludzi! Umówmy się tak - my weźmiemy twój samochód, a naszą zapłatą będzie nie spuszczenie ci wpierdolu panie 4,76%. Układ stoi?
- To bardzo dżentelmeńska umowa z państwa strony - powiedział lekko wystraszony Mikke.
- A ja mam lepszy pomysł Tiq - rzucił nagle Dzienis drapiąc się przy tym maczetą po głowie.
- Jego kumpel, Przemysław Wipler, ma biuro poselskie w tym samym budynku co Loc, czyli akurat tam gdzie jedziemy. Porwiemy Kurwina i każemy Wiplerowi wypłacić okup za niego! Nikt nie ucierpi, a przy okazji się obłowimy. A jakby co, to zawsze można by im wpierdolić albo ich zwyczajnie zajebać. Co wy na to? - zapytał podekscytowany Człowiek Kura
- To je dobry pomysł! - potwierdziła reszta PSIutków.
- No dobra, to wsiadajcie wszyscy i Korwin też, bo wpierdol - zagroził Tiquell
Jakoś wszyscy (kilkanaście osób) wcisnęli się do 5-osobowego Merola który właśnie przestał być własnością Jonasza Kury-Mikiego i udali się w kierunku Warszawy (kierował Yossarian), po drodze opróżnili wszelakie alkohole które były w aucie, a także meskalinę, mefedron, kwas i grzybki psylocybinowe które Kurwin trzymał w schowku auta.
W końcu po przebyciu 98km w czasie 26 minut (samochód jechał przeciętnie 204km/h) i zaliczeniu wszystkich fotoradarów po drodze (Yoss uzbierał 176 pkt. karnych) oraz zabiciu kilku przypadkowych zwierząt (w tym ludzi) dotarli na miejsce. Finalnie Yoss zaparkował pod blokiem Loka przypierdalając przodem auta w latarnię miejską.
Nasza ekipa wysiadła niosąc pod pachy starca Korwina i udała się na parter do biura poselskiego. Otworzył im Wipler najebany w trzy dupy:
- Czego kurwa chcecie, wypierdalać!
- Mamy Jonasza Kurwa-Mekkę, dawaj nam hajsy, albo zajebiemy najpierw jego a potem tziebie - zażądał wieśniacko naćpany Dzienis
- Nie mam hajsu, wypierdalać kurwy albo zadzwonię po BOR - darł się Wipler, czerwony na mordzie od przepicia
- Ni huja, dawaj hajs albo zdechniecie obaj kurwiu! - wkurwił się Tiquill, po czym przystawił pistolet do głowy roztrzęsionego Kurwina Jonasza-Mikkego
- Nie zabijaj mnie, to grzech śmiertelny! - piszczał Ozjasz, po czym popuścił w galoty
- Co za smród... błeeee... - zwymiotował Tiq i puścił Ozjasza. Ten wykorzystał ten moment i wprawnym ruchem zabrał Tiqowi giwerę, a potem zasłoniwszy się Wiplerem jak tarczą zaczął celować i strzelać do naszych bohaterów.
Niestety Janusz Ozjasz Kurwa Goldberg Mikke był wyśmienitym strzelcem i wszystkie jego sześć strzałów aż do opróżnienia magazynka trafiły w naszych bohaterów. Jedna kula trafiła w rękę Pana Szatana, druga w nogę Dev4evera, trzecia w dupę Komara, czwarta wyjebała dwa zęby Dzienisowi, piąta trafiła w pierś Tiquilla (ale na szczęście nosił tam metalowy notes) i szósta w pierś Rycho3D (co mu pomogło uwalniając z płuca 5 litrów nikotynowej smoły).
Po opróżnieniu magazynka Kurwin puścił Wiplera (z którego nasi bohaterowie zdążyli w odwecie zrobić sieczkę i wpakowali w Przemysława 127 kul) i próbował uciekać, jednak nie miał gdzie, spróbował więc strzelić sobie w łeb, ale zapomniał że opróżnił magazynek, nie wiedząc co zrobić, zesrał się ponownie i skulił się przerażony w pozycji embrionalnej.
Tiquill podszedł do niego i bez zbędnego pierdolenia się wsadził mu obrzyna w osraną dupę i wystrzelił pozbawiając go jelit i życia. Tak oto skończył piewca wolnego rynku, kryptoŻyd i nadworny pajac RP - Mikusz Kurwin-Janke
- Co z rannymi? - zapytał Yossarian Tiqa
- Zaprowadźmy ich na górę, zmusimy Loka by ich opatrzył pod groźbą zajebania jego tłustego cielska - rozkazał Zniq - Zabierzcie ich i chodźcie na górę!
Ci w jednym kawałku prowadzili jęczących rannych na górę do mieszkania Świniaka.
Tiquell zapukał do drzwi, a gdy nikt nie otwierał sam postanowił wejść.
Gdy weszli do środka ujrzeli zaiste ohydny widok...


Rozdział 16

Oczom naszych bohaterów ukazała się obrzydliwa, bezwstydna, ohydna, straszna, zwyrodniała, zabójcza, posrana, porąbana, pojebana, popierdolona i kosmicznie zboczona orgia seksualna z udziałem Loka, BloodLogina, Tiszera, Tardisa, Mike'a i TheSidera. Wszyscy stali w rzędzie i każdy ruchał każdego tworząc przez to ludzką zboczoną stonogę. kLoc, będący pierwszym członem stonogi jako jedyny był stroną wyłącznie bierną, zaś kończący stonogę Mike jako jedyny był stroną wyłącznie czynną. Całość zaś filmował nadal nagi Mr Minio waląc sobie przy tym jedną ręką konia, co dopełniało dzieła tego "incydentu".
- Ja pierdolę... blurrgh...błueee - zwymiotował Pan Szatan
- Ohyda! - powiedział Dzienis, ale nie odwracał wzroku
- Ja jebię, oni się jebią! - pisnął przerażony ShaQ
Pozostali nic nie mówili, tylko wycierali mordy po wymiotach jakie wywołał u nich ten widok.
- Wystarczy już tej ohydy - burknął zniesmaczony Tiquill i chwycił za shotguna chcąc rozwalić na miejscy uczestników orgii.
- Czekaj! A BloodLogin? - przypomniał mu Yossarian
- Aaa, tak. Piroziom, Radzik i Yoss - poszukajcie jakichś opatrunków, opatrzcie i wyjmijcie kule rannym. Hej wy tam pedały - przestańcie się jebać, sprawę mam! - krzyczał Tiquill
- AAAAAAAAAAA!!!!! - wszystkie Chwasty naraz wydały z siebie przeciągły jęk orgazmu kończąc na twarzy swego gospodarza - kLoca.
- Tego widoku już nigdy nie wymażę ze swej pamięci - westchnął Tiq
- To wy! - wykrzyknął Loc wycierając spermę ze swej twarzy
- To oni! - zawtórowały mu pozostałe Chwasty ubierając się przy tym
- To my! - potwierdzili Dzienis i ShaQ
- To wy! - powtórzyły się Chwasty
- Muszę w końcu kupę! - krzyknął ShaQ i pobiegł do łazienki
- Słuchajcie wy nicponie, obwiesie, odpady atomowe i finalne produkty przemiany materii układu pokarmowego - zaczął grzecznie Tiquell - mamy bardzo ważną sprawę...
- Czego chcecie od nas wy hultaje? - zapytał płaczliwie Loc wciągając swoje majtki XXXXXXL na swoją tłustą dupę będącą obiektem pożądania pozostałych Chwastów.
- Mamy dla was ultimatum, a mianowicie - albo zajebiemy was wszystkich od razu, albo dacie nam po dobroci BloodLogina i reszcie was może darujemy życie, co będzie błędem, ale niestety kompromisy w życiu to konieczność - zaczął Zniquill - zbyt dużo już przeżyliśmy, zbyt dużo żyć pozbawiliśmy, do tego nie spaliśmy od czterech dni i musimy szybko ratować to, co zostało z naszego kolegi! - dokończył The Szef
- Że... co...? - wydukał Loc i pierdnął pozostawiając brązową plamę na swych pieluchomajtach
- Że jajco kurwa! Głuchy jesteś? - wtrącił się wkurwiony Dzienis
Tymczasem reszta ekipy - już opatrzona - dołączyła do pozostałych obecnych w pokoju, nic poważnego im się nie stało, bo to twardzi goście są.
- Więc... jak będzie? - mruknął Rycho3D wyciągając kij bejzbolowy
- Mamy wam dać Blooda? Nigdy! - krzyknął, a raczej zapiszczał Loc
Jednak reszta Chwastów zaczęła się naradzać i ostatecznie stosunkiem głosów 5-2 stanęło na tym, że Blood idzie z Postalsajtowcami.
- A dokąd idziemy? - zapytał naiwnie Blood
- Zobaczysz... spodoba ci się to... heheheh - szczerzył się Pan Szatan
- Żegnaj Blood! Będziemy tęsknić! - mazał się Spaślak
- Ja ruwniesz i nie zapominajcie o naszym mocie, tfuszcie modele poztaci! - zakrzyknął Blood na pożegnanie
- Jak wrócisz to przynieś więcej porno z Azjatkami! - zawołał Mr Minio
- Taa jasne... wróci hehehehe - zadrwił Devi90, po czym nasza ekipa opuściła mieszkanie grubego pedofila, wsiedli do merola i udali się z powrotem do stodoły Kortera, tym razem z BloodLoginem.
Gdy weszli do stodoły zastali co najmniej dziwny widok. Korter właśnie był zajęty wypompowywaniem gazu z jelit seebeeka17 za pomocą przerobionej pompki od roweru.
- Co ty odpierdalasz?! - zapytał zdziwiony Piroziom
- Gazy gnilne... to w tej chwili jeden z najbardziej chodliwych dragów... opierdolę ze dwie butle na oglaszamy24 i zgarnę niewielką fortunkę za to... patrzcie ile już wypompowałem z waszego ziomka! - zakrzyknął podniecony Korter wyciągając pompkę z podziurawionego ciała seebeeka17.
- Nic już mnie dzisiaj nie zdziwi - odparł Tiquill - poza tym mamy już dawcę.
- Świetnie! - powiedział Korter - to czas na operację!
Korter co prawda był jebnięty, ale działał szybko, pod nieobecność naszych bohaterów odrąbał i zamroził głowę seebeeka by mózg nie zgnił mu za szybko, do tego przygotował już ożywczy roztwór akodinowo-spirytusowy i ustawił naładowane akumulatory do pobudzenia prądem mózgu denata.
- O so tu chozi? - spytał niemrawo Blood
- Nie bój się, to nie będzie bolało - uspokoił go z matczyną troską Tiquill
- Najlepiej działać szybko i z zaskoczenia, niczym Blitzkrieg! - wykrzyknął szaleńczo Korter, po czym wyciągnął ogromną strzykawkę i wbił ją BloodLoginowi w szyję. Ten jęknął, po czym osunął się na ziemię straciwszy przytomność.
Świr działał szybko, ciało BloodLogina położył na stole operacyjnym, po czym otworzył mu czaszkę młotkiem i dłutem, a następnie wyjął z niej niewielki mózg Żydlogina, który schował do zamrażarki, po czym wyjął z niej zamrożony mózg seebeeka17 i umieścił w czaszce BloodLogina dokonując przy tym niezbędnych połączeń za pomocą igły, nici, lutownicy i spawarki. Na koniec zespawał mu czaszkę, zszył skórę i zamontował kroplówkę z ożywczym i regenerujący roztworem akodinowo-spirytusowym. Finalnie podłączył Clemy od 8 dużych akumulatorów do skroni, uszu, języka, sutków, jąder i palców u nóg amatorskiego Frankensteina.
- Teraz trzeba poczekać minimum dwa tygodnie aż się naładuje - powiedział zdyszany Korter - akumulatory mają niskie napięcie, do tego mam tu czasem przerwy w dostawie prądu, więc to może potrwać.
- I co, będzie żył? - zapytał zmartwiony ShaQ
- Według moich szacunków jest na to 50% szansy - będzie lub nie będzie żył - odparł filozoficznie Korter
- Dziękujemy ci Korter w imieniu całej PSI, no i mamy nadzieję, że nie spierdoliłeś operacji inaczej będziesz wisiał na własnych flakach - powiedział grzecznie Tiquill.
Korter zbladł, a nasza ekipa wyszła z laboratorium.
- No dobra Forumowicze, to była ostra jazda, ale musimy udać się do naszych domostw, mieszkań, chałup, lepianek, szałasów, czy gdzie tam mieszkacie by żyć własnym życiem. Widzimy się tutaj za dwa tygodnie by zobaczyć co z seebkiem. Odpocznijcie sobie przez ten czas, przemyślcie czego się nauczyliście i wyciągnijcie odpowiednie wnioski - powiedział uroczyście Tiquill
- To było coś - mruknął Rycho3D
- Mam nadzieję, że ta szmata doceni syf w jaki się wpakowałem - dodał Radzik136
- Szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęć - burknął Devi90
- Ech, ach... - westchnął Dev4ever
- Ale tu jebie mokrym psem - stwierdził Pan Szatan, po wraz z ShaQiem udał się na przystanek PKS by wrócić do domu
- Lubię kury - powiedział Dzienis i udał się w swoją stronę
- No już, wypieralajcie stąd - uśmiechnął się Tiquill - I pamiętajcie: za dwa tygodnie dokładnie w tym miejscu!

Tiquill uśmiechał się widząc jak dzielni userzy odchodzą w różne strony świata do swoich miejsc zamieszkania.
Śmiał się w duchu z ich kretynizmu, gdyż sam nie zamierzał iść taki kawał drogi piechotą. Za pomocą aplikacji w swoim smartfonie zamówił sobie ubera i czekał na wygodny dojazd, planując już, że pierwsze co zrobi po powrocie do swej siedziby to wygolenie sobie odrostów ze swej glacy i uzupełnienie swych zapasów w tajnym sekretnym pomieszczeniu sekretnej bazy PSIonautów...



KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

23 lut 2018, 17:11

Magiczne przygody userów PSI część II - Wielka Wyprawa

W poprzednich odcinkach:

uŻYDkownicy PsotalSajtkropkaInfo spotkali się na zlocie w Warszawie w reakcji na zaproszenie Tiquilla - organizatora imprezy. Po libacji u Loka pakują się jednak w nieliche kłopoty - zadzierają z Andrzejem Doodą i jego pomagierami - Ryukiem i Pangią, następnie ładują się w konflikt z Małyszem w efekcie w konfrontacji z nim ginie seebeek17. Po nieudanej wizycie w burdelu i kilku pomniejszych przygodach (m.in. incydent z Cziko i Heroinką oraz z Marianem Kowalskim) muszą stanąć w obronie tajnej bazy PSI gdzieś na Mazowszu. Odpierają atak trolli - pajdusa i ArtkaXDPL oraz ich wspólników - znanych YouTuberów, Małysza, Kowalskiego, Dudę i Cejrowskiego. Ostatecznie znajdują laboratorium Kortera w stodole, gdzie próbują ożywić seebeeka17 w międzyczasie do tego celu porywają BloodLogina z mieszkania Grubasa i Chwastów, po drodze brutalnie załatwiają Jonasza Koran-Mekkę i po operacji zamiany mózgów BloodLogin - seebeek17, rozstają się na dwa tygodnie by potem wrócić do laboratorium i zobaczyć efekty przeszczepu...


Rozdział 1


Dwa tygodnie póżniej, stodoła Kortera...


Gdzieś na tajemniczym zadupiu w środkowo-wschodnio-północno-południowo-zachodniej Polsce stał sobie drewniany budynek. Oko niewprawnego obserwatora stwierdziłoby, że jest to zwykła drewniana staromodna stodoła w stylu z lat 70tych zbudowana z sosnowych desek, gdzieniegdzie przegniłych i zeżartych przez korniki, jednak wtajemniczeni wiedzieli iż tak naprawdę jest to tajne laboratorium psychopaty z wąsikiem fana Hitlera - Kortera.
Pod tym budynkiem stało teraz sobie kilkunastu, a może i kilkudziesięciu ludzi.
Z okazji dnia ożywienia Frankenste... to znaczy seebeeka17 w ciele Żydlogina The Szef Forum PSI - Tiquill - zaprosił całą masę forumowiczów, nawet tych emerytowanych.
Byli tam więc: Tiquill, Silver Dragon, zkar, Robsessed, kazik, Yossarian, Rycho3D, Dzienis, Pan Szatan, Dev4ever, Piroziom, Devi90, ShaQ, Radzik136, Koloses, Lothar, Linka, Ramesess, Mixer, EvilYeah, Bartkov, Mxxx4, Lewus, ciuciu, Mr Minio (w niebieskiej sukience), także było półtorej kobiety (Cziko i Heroinka) oraz wszystkie Chwasty (prócz rzecz jasna BloodLogina). W sumie około 30 osób (!).
Tiquill stanął przed zgromadzonymi i rzekł:
- Witam was uroczyście na naszym spotkaniu. Nie było mi łatwo zgromadzić was aż tylu w tym miejscu, ale odpowiednie ilości podrobionej gotówki, lewego spirytusu i akodinu z internetowej apteki mogą zdziałać cuda. Zależało mi na waszej obecności, gdyż dzisiaj będziemy świadkami cudu. Mianowicie - oto jeden z naszych czołowych VIPów, Modderów i userów PSI dzisiaj zmartwychwstanie! A przynajmniej mam nadzieję, że tak się właśnie stanie! Jest godzina 12, za godzinę korter otwiera stodołę i wtedy przekonamy się w jakim stanie jest nasz towarzysz. Do tego czasu - jedzcie i pijcie moi mili, częstujcie się wszystkim co jest w tym busie! - powiedział Tiquill otwierając tylne drzwi do swojej towarowej Nysy
- No, w końcu - burknął znudzony Lothar
- Tak bardzo mam to w dupie... przybyłem tu tylko dla akodinu za free - mruknął Mixer - to dzięki tej boskiej substancji dożyłem już 106 lat i czuję się świetnie
- Polewajcie już do kurwy nędzy! - warknął wkurwiony i niedopity Rycho3D
Administratorzy Tiquill i Silver Dragon zaczęli nalewać spirytus z baniaków wprost do dzbanków userów (nikt się nie pierdolił ze szklankami), po czym zgromadzeni zaczęli łapczywie chłeptać życiodajny płyn o mocy 98,9786%
- I chce się żyć! - radował się Devi90
- Oł jea - rzekł Dzienis odpalając lufkę nabitą akodinem (palony akodin najnowszy krzyk mody wśród ćpuńskiej części PSIonistów XD)
- Ale tu śmierdzi mokrym psem - stwierdził Pan Szatan
- Znowu muszę się wysrać - oznajmił ShaQ
Fakt, śmierdziało mokrym psem, gnojówką, palonym dekstrometorfanem i oparami spirytu, ale w zajebiście błogiej atmosferze szybko minęła godzina, po czym Tiquill uciszył towarzystwo i zapukał we wrota zabytkowej stodoły (made by Zdzisiek Wieśkowski 1971).
JEB! JEB!
- Już otwieram! - dało się słyszeć z wnętrza
Wszyscy zamarli w oczekiwaniu
- Ale ja kurwa jestem gruby, nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, czemu mi nic nie mówiliście?! - zaczął płakać kompletnie naćpany Loc który pod wpływem palonego DXM w końcu zdał sobie sprawę ze swego wyglądu - gdzie jest kurwa mój stepper?
- Zamknij ryj spasiony pedale, tu się dzieją kurwa epokowe zdarzenia - uciszył go równie spizgany Dzienis
Wrota otworzyły się i wyszedł korter w pełnym nazistowskim umundurowaniu.
- I... jak tam? - zająknął się The Administrator
- Witajcie cwele. No cóż... sprawa ma się tak... hmmm... jakby to powiedzieć... operacja nie do końca się udała...
- Jak to nie do końca? - warknął Rycho3D
- W zasadzie to w ogóle się kurwa nie udała. Pacjent nie ożył, ten drugi też nie. Wy naprawdę myśleliście, że da się ożywić trupa przeszczepiając mu mózg? Co za zjeby, hahaha! - zaczął się śmiać korter
- Ty chuju! Oszukałeś nas! - krzyknął Yossarian
- Czemuuu ach czemuuu...! - zawodził ShaQ
- I co teraz? - zapytał Silver Dragon
- Najprostsze rozwiązania często są najlepsze. Po prostu go zajebmy! - powiedział wkurwiony i zawiedziony Tiquill po czym wyciągnął shotguna by odstrzelić łeb nędznej podróbce doktora Mengele.
- Czekaj! Nie możemy go tak po prostu zajebać! Najpierw niech nam pokaże ich ciała - powiedział rozsądnie zkar
- Dobra. Pokaż nam seebeeka szmaciarzu! - rozkazał Tiq podkurwiony, że dziś znów nikogo nie zastrzeli.
- Chodźcie łosie - korter wszedł do stodoły
Na stole leżało mocno już niekompletne ciało BloodLogina
- Co tu się odjebało? - zapytał Pan Szatan
- Głodowałem... musiałem coś jeść by móc pracować... odkroiłem trochę mięsa, upiekłem i zjadłem... - powiedział zawstydzony korter
- Zgnijesz za to w więzieniu kanibalu... będę cię torturował za to... - powiedział Tiquill i oczy zaszły mu krwią
- Nigdy! Pierdolę was!! Za narodowy socjalizm!!! - krzyknął Korter, po czym wyciągnął Glocka i odstrzelił sobie łeb rozsmarowując pobliską ścianę swoim mózgiem
- O... kurwa! - nie mógł znaleźć lepszego określenia Radzik136
- Co on odjebał, jaki dzban - podsumował Yossarian
- Tak kończą szkodnicy PSI - rzekł z pogardą Tiquell i splunął na ciepłe jeszcze zwłoki, a potem je kopnął
- Nie kopie się zwłok, tak się kurwa nie robi! - wkurwił się Rycho3D
- Wyluzuj... to był tylko troll - zawstydzony Tiquill przebierał nogami
- Zasłużył na to za kanibalizm... jak można wpierdalać ludzkie zwłoki? - nie mógł uwierzyć Pan Szatan
- Według ostatnich badań mięso BloodLogina zawiera wiele szkodliwych bakterii dla mózgu - poinformował Dzienis - do tego te tutaj mięso jest już mocno po terminie przydatności do spożycia...
- To straszne...- smucił się ShaQ
- JAN DEKSTROMETROFAN II GWAŁCIŁ MAŁE MÓZGI AAAAA!!! - darł się wciąż mocno naćpany Loc
- Zamknij kurwa ryj gr00basie! - wkurwiał się Piroziom
- Co z ich mózgami? - zapytał rzeczowo Silver Dragon
- Trzeba chyba je pochować czy coś... - odparł zkar
- Szczątki Blooda również... to znaczy to co z nich zostało... - napomknął Mike
- A tego tu? - zapytał Devi90 trącając nogą truchło kortera
- Srał go pies... panowie bierzcie ciała i mózgi seblogina i zrywamy się stąd - rozkazał Zniquill i zniq... to znaczy wyszedł ze stodoły
Dzienis, Yoss, Rycho, SD, Pan Szatan, Piroziom i Radzik wzięli resztki denatów i zakopali na polu. Na tabliczce pamiątkowej napisali: "Tu leży seebLogin17, 1938-2024"
- No nie wiem czy ta data jest prawidłowa - powiedział Radzik136
- Szczegóły są nieistotne - odparł Dzienis udeptując płytki grób - najważniejsza jest nasza pamięć o nich
- Zrobię kiedyś moda o nich - podsumował Rycho3D, po czym wrócili do reszty
W międzyczasie początkowa wesoła libacja zmieniła się z czasem w ponurą stypę
- Niecierpię upijać się na smutno - rzucił Silver Dragon
- Po prostu potrzebujemy nowego celu - odparł Tiquill wciągając akodin do nosa - Mam zresztą pewien plan i zaraz go wszystkim przedstawię - rzekł TheSzef...

Rozdział 2

- Sprawa jest taka panowie - kontynuował Tiq - Nie ma co owijać w bawełnę, prawda jest taka, że Forum umiera.
- Noż kurwa niemożliwe - ironizował Dzienis
- Moim i waszym celem jest by to zmienić. Po wieloletnich, wielomiesięcznych i wielogodzinnych rozważaniach stwierdzam, iż można to zrobić tylko w jeden sposób...
- Jaki? - dociekał bez większego entuzjazmu Silver Dragon
- To forum o Postalu, więc jedynym wyjściem by je ożywić jest przymuszenie RWS do jak najszybszego stworzenia i wydania czwartej części Postala. Musimy udać się więc do Tucson w Arizonie by im to wyperswadować. Najpierw po dobroci, a jak nie pomoże - to siłą, ot co!
- Serio kurwa mówisz? - dziwował się Yossarian
- XD - śmiał się Pan Szatan - BTW jebie tu mokrym psem, nie wiem czy już wam mówiłem...
- Tak, wiemy! - wkurwił się Dzienis - Tiquell, to szalony plan jest.
- Rzekłbym nawet, że pokurwiony - dodał Silver Dragon
- Ale uda nam się! - nie tracił wiary Ten, Który Rządzi Nawet Gdy Go Nie Ma - Naprawdę, mamy wszystko co potrzebujemy!
- Czyli co? - zapytał ShaQ
- Polecimy samolotem do Chicago, stamtąd polecimy kolejnym samolotem do Tucson, a potem przyskrzynimy Vince'a i nie damy im wyboru - zmusimy ich do zrobienia czwórki! Kasę mamy, a jak nie, to zrobimy sobie nową. Broni też jest od zajebania, więc...
- Niby jak przeszmuglujemy broń do samolotu, ocipiałeś? - zauważył przytomnie Rycho3D
- Ech kurwa, rzeczywiście... - zasmucił się Tiquill, po czym wkurwił się - No ja jebie kurwa jebana w pizdu mać!
- Spokojnie, na pewno da się coś wymyślić i na ten problem - uspokajał Dev4ever
- Może musimy popłynąć statkiem? - zastanawiał się Devi90
- Tam też są kontrole... Wiem! Przecież do chuja lecimy do Arizony. Tam można sobie kupić broń w każdym lepszym spożywczaku. Nie musimy taskać swojej, wystarczy że weźmiemy więcej szmalu i kupimy sobie broń na miejscu! - uradował się ze swojego pomysłu Pan Szatan
- Nie na darmo jesteś tu najlepszym Modulatorem od 2016 roku - pochwalił go Zniquill - Dobry ten pomysł, ale mam lepszy. Pojedziemy do Ameryki samochodem!
- Jesteś idiotą - warknął Rycho3D
- Akodyn wypalił ci mózg - dodał Silver Dragon
- Coś ci się chyba troszku we łbie POPIERDOLIŁO!!! - wrzasnął Yossarian
- Nieźle masz nasrane w bańce - burknął Dzienis
- Muszę zrobić kupę - powiedział ShaQ
- Zamknijcie ryje przygłupy! - wkurwił się Tiq - Mój pomysł jest najlepszy, najbezpieczniejszy, najtańszy, najfajnieszy, najlepszy i najlepsiejszy! Bo jest mój!
- Plan jest kurwa taki, wy jebane w dupę leszcze. Mam w domu autobus i w hooy fałszywych wiz oraz paszportów które mi zostały po moich międzynarodowych podróżach. Wsiadamy w autokar i jedziem przez Ukrainę, Rosję, Syberię aż do krańców Czukotki, tam przepływamy promem przez cieśninę Beringa, po czym jedziem dalej przez Alaskę, Kanadę, zachodnie stany Ameryki, Kalifornię, Nevadę aż do Arizony i Tucson! Zwiedzimy kawał świata, będziemy mogli tachać własną broń, do tego...
- Gówno! Chujowy pomysł! Co z tobą nie tak! - krzyczeli wszyscy w proteście
- ... do tego będziemy mogli wziąć ze sobą tyle spirytusu, piwa, szlugów i akodinu ile tylko wlezie wy jebane debile!!! - dokończył Tiquill z wkurwem
- AAAaaaaa.... Geniuszu! - nastroje zmieniły się o 180 stopni z nienawiści do uwielbienia dla Szefa
- No. I następnym razem słuchajcie mnie do końca łosie - powiedział już spokojnie Tiq - A teraz muszę wiedzieć ilu z was chce ze mną jechać. Możecie wiele zyskać, ale i jeszcze więcej stracić... Kto jedzie ze mną? Dalej!
Ręce do góry podnieśli Silver Dragon, Pan Szatan, Yossarian, Rycho3D, Dzienis, ShaQ, Devi90, Dev4ever, Piroziom, Heroinka, Cziko, Bartkov, Radzik136, Mr Minio i Loc.
- Ty też grubasie? - zdziwił się Tiq na widok ręki Loka
- Znam dobrze angielski, do tego chciałbym zwiedzić sobie trochę świata na krzywy ryj - odparł szczerze Gr00bas
- A niech ci będzie. Piętnaście osób plus ja. Tyle wystarczy. Więcej i tak bym nie wziął, bo musimy też pomieścić broń, alko, dragi i żarcie. Kierować będziemy na zmianę. Czeka nas kilkadziesiąt tysięcy kilometrów drogi do przejechania, to potrwa pewnie kilka miesięcy. Jesteście tego pewni? - spytał dla pewności Tiq
- TAK KURWA TAK!!! - odkrzyknęła Parszywa Piętnastka
- No i zajeboza. A teraz idźcie do domów pożegnać się i spakować najpotrzebniejsze graty, Widzimy się jutro o 8 rano pod moją bazą. Przygotujcie się dobrze, PSIutki...
- Oki - rzekli

I tak reszta userów rozeszła się, część wróciła do swych zajęć, a piętnastu wybranych udało się na przygotowania do długiej i prawdopodobnie pełnej przygód wyprawy...

Rozdział 3

Następnego dnia, przed bazą PSI zjawiła się w komplecie piętnastka ochotników razem ze swym bagażem podręcznym.
Z bazy wyszedł im na spotkanie Tiquill ze zkarem i Mxxx4.
- Wszyscy w komplecie? Wzięliście swoje szczoteczki do zębów i papier toaletowy, hehe? - zazartował TheQuill - Wrzućcie swoje klamoty do środka i pomóżcie mi załadować broń i resztę stuffu.
Grupa PSIutalsajtowców posłusznie wykonała polecenie ładując swój skromny dobytek do nowiutkiego niebieskiego podwyższanego Solarisa wyposażonego w kibel, TV, klimę i co najważniejsze ogromne luki bagażowe.
- W autokarze jest docelowo 60 miejsc siedzących, więc będziecie mogli w takiej ilości spokojnie spać na rozkładanych podwójnych siedzeniach - kontynuował Tiq - Teraz chodżmy po broń.
Ekipa zaczęła pakować uzbrojenie do autokaru, każdy podręcznie wziął po Glocku, granacie, paralizatorze, pałce i nożu myśliwskim, zaś do luków załadowali kilkanaście shotgunów, kilka M16, parę MP5, kilkaset zapasowych magazynków do wszystkich broni palnych, dwa wiadra granatów, wiadro koktajli Mołotowa, dwie bazooki, kilka kanistrów z benzyną, dwie piły mechaniczne, SMEGa, dwie snajperki z amunicją, kilka łopat i młotów, widły, katanę, siekiery, kosy, maczety, shurikeny, parę kijów bejzbolowych, kastety i kilka lasek dynamitu. Ostatnia do bagażnika poszła cenna wyrzutnia WMD.
- No, ta ilość broni powinna nam chyba wystarczyć - rzekł TeaQuill - A teraz zapakujmy naszą rozrywkę na te kilkanaście tygodni!
Brygada zaczęła teraz ładować beczki spirytusu (łącznie 2000 litrów), akodin (łącznie 200 kg), papierosy (pół tony kartonów), piwo (kilkaset puszek), do tego laptopy gejmingowe co by grać sobie w Postala po drodze, jedzenie (gł. chipsy, mrożonki i zupki chińskie), dyski przenośne z pornolami i filmami z torrentów oraz kilkanaście kilogramów marihuanen. Do tego załadowano jeszcze kilka worków z pieniędzmi na łapówki, paliwo, amunicję i inne niezbędne rzeczy po drodze.
- Mam nadzieję, że nam wystarczy - rzekł Tiq'Ouille i zamknął luk bagażowy.
- Teraz przedstawię wam zasady - kontynuował - Będziemy kierować na zmianę, co 6 godzin zmiana. Każdy z was dostanie fejkowy paszport z wizą, macie ich nie zgubić, bo będzie przeyebane. Ogólnie przejazdy przez granicę zostawcie mnie. Podczas podróży możecie pić, ćpać, grać, oglądać pornosy i co tam sobie chcecie. Żadnych kontaktów seksualnych między sobą, zrozumiano Cziko i Heroinka? Jak coś to możecie skorzystać po drodze z usług ruskich prostytutek z HIV na własny koszt. Wszystko jasne? To wsiadać kurwa!
Wszyscy zajęli swoje miejsca. Tymczasem Tiquill pożegnał się ze zkarem i Mxxx4 oraz Komarem (który zastąpił Bartkova w bazie PSI) i nakazał im pilnować porządku, po czym wsiadł do autobusu, odpalił silnik i ruszył...
...
Podróż mijała dość powoli, gdyż TeaQuill jechał przepisowo nie chcąc płacić mandatów. Ekipa PSI w tym czasie piła spirytus z akodinem, jarała marihuanen, grała w gierki, oglądała filmy i pornusy albo zwyczajnie spała odurzona substancjami psychoaktywnymi. Po kilku godzinach przekroczyli ukraińską granicę, po czym Dzienis zmienił Tiquilla za kółkiem. Po kolejnych paru Dzienisa zmienił Yoss, aż w końcu dojechali do strefy Donbasu gdzie miały miejsce działania wojenne. Przez przypadek (XD) wpierdolili się w sam środek jakiejś bitwy między UPAiną a ZSRR.
- Kurwa, zaraz tu oberwiemy za niewinność i bycie przez przypadek w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu - zmartwił się Silver Dragon
- Hooynia z grzybnią. Musimy im pomóc, bo inaczej nie przedrzemy się - oznajmił Tiquill
- Ale komu pomóc? - dociekał Dzienis
- No jak to komu? Ukraińcom, przeca chyba że nie ruskim piździelcom! - wkurwił się Tiquell
- Nie będę pomagał chochołom jebanym - oburzył się Rycho3D
- Co ty, za ruskimi jesteś? - zdziwił się Pan Szatan
- Nie, bo te chuje kopią ludzkie zwłoki, jebane ścierwa - odparł Rycho3D
- No ale za kimś musimy się opowiedzieć! - zastanawiał się Yossarian nie przerywając jazdy
- Mam pomysł! Rozjebmy po prostu wszystkich i będziemy mieli spokojną drogę! - wpadł na genialny pomysł Devi90
- Yeah, zajeboza! Ty to masz łeb! - pochwalił Tiq - Dobra chopaki, bierzta giwery i rozjebmy ich wszystkich! Łuh Łuh Iiii-haaa - zakrzyknął rednecko
Ekipa PSI rozdzieliła między siebie broń, po czym zaczęła nakurwiać do czołgów z bazook, granatów i koktajli Mołotowa, zaś piechotę niszczyli karabinami i shotgunami, niedobitków, bezbronnych i całą resztę tałatajstwa zaś dobijali bronią białą, ze szczególnym uwzględnieniem okrucieństwa wobec Chachłów...
- To za Wołyń skurwysyny! - wrzasnął Yossarian wbijając widły w jakiegoś nieszczęsnego UPAińca.
Pan Szatan, ShaQ, Devi90 i Bartkov dobijali resztę skurwieli łopatami, siekierami i kosami niczym rasowi banderowcy w 1943. Szło im tak zajebiście, że żaden z Postalsajtowców nie został nawet ranny. Po wybiciu wszystkich chachłów, rusków i najemników Brygada finalnie podpaliła wszystkie okoliczne budynki w promieniu 5 km, po czym odjechała stamtąd zostawiając za sobą gigantyczny epicki rozpierdol o którym mówiono w telewizji jeszcze przez wiele tygodni.
I w ten sposób brygada PSI zapisała się w annałach historii dzięki pokojowemu rozwiązaniu konfliktu w strefie Donbasu, a następnie udała się dalej na Wschód - w kierunku ogromnej Rosji...

Rozdział 4

Dzienis obudził się po kilku (chyba...) godzinach płytkiego pijackiego snu. Bolał go łeb, śmierdziało mu z wyschniętej japy i chciało mu się lać. Wstał z zarzyganego fotela i rozejrzał się po autobusie.
Widok był zaiste nieciekawy. Ekipa ZiutekSajt.Info siedziała lub leżała porozwalana na fotelach i podłodze nie tak znów nowoczesnego już teraz autobusu. Większość drzemała najebana bądź przeżywała przygody astralne na dragach. Co niektórzy byli zarzygani, a Loc i Mr Minio siedzieli we własnych fekaliach. Nawet Tiquill i Silver Dragon drzemali i chrapali kompletnie pijani w przednich fotelach, obrzydliwa strużka śliny spływała Tiquellowi z kącika ust i kapała na zarzyganą podłogę.
Podróż nie kleiła się ni chuja. Po rozwiązaniu konfliktu w Chochołostanie przekroczyli granicę z Putinlandem i przemierzyli kilkaset (chyba) kilometrów w głąb największych czeluści ZSRRu. Według ostatnich obliczeń Tiquilla i wskazań carskiej mapy z 1912 roku byli gdzieś między Uralem a Wołgogradem, albo między Riazaniem a Kazaniem. Jeden chuj, 1200 km w jedną czy drugą stronę nie grało aż takiej różnicy - pomyślał Dzienis...
Podczas podróży brygada nie szczędziła sobie rozrywek i ochoczo chlała spirytus z domieszką politury i borygo, a także paliła akodin i heheuanen, co odważniejsi wstrzykiwali sobie "krokodyle" kupione na jednym z ruskich targów, a Cziko z Heroinką skorzystali nawet z usług miejscowych prostytutek.
Przez te całe balangi podróż szła wolno, gdyż z wolna zaczynało brakować trzeźwych kierowców do prowadzenia autokaru, ostatecznie po kilku dniach nikt nie był w stanie prowadzić i stali tak od kilkudziesięciu godzin na jakimś zadupiu chuj wie gdzie, ze średnio 9,8 promilami alkoholu we krwi i siódmą fazą plateau po palonym, jedzonym i wciąganym akodinie (Heroinka jako najbardziej doświadczona w te klocki opanował także technikę wstrzykiwania sobie akodinu do żyły). Autobus wyglądał gorzej niż chlew obsrany gównem, od rzygów i spirytusu zaczynał powoli rdzewieć, do tego w środku był kompletnie zdemolowany, jako że kibel szybko się zapchał to został wyjebany, a brygada załatwiała się po prostu do dziury po nim albo w krzakach. Do tego nikt się nie mył, więc wszyscy walili potem, kałem, moczem i nieprzetrawionymi substancjami odurzająco-ogłupiająco-poniewierającymi.
- Ja pierdolę... o kurwa - powiedział przemyślawszy to sobie wszystko Dzienis - Muszę coś zrobić...
TheNiss zaczął budzić Adminów Forum PeeSi.
- Tiquillu... potrzebujemy mocy - potrząsał Tiquillem Dzienis
- Spierrdallaj - odbełkotał mu Tiquill, ale po chwili wstał i zaciągnął się Tiquillówką (miks spirytusu, akodinu, benzyny, ayahuaski i tiquilli), co dodało mu wigoru i przywróciło do życia.
- Obudź resztę - polecił Tiq Dzienisowi
Dzienis zaczął budzić resztę degeneratów PSIonicznych, co spotkało się z ogólnymi przekleństwami, groźbami a także ciosami od agresywniejszych userów. Po obudzeniu wszystkich Dzienis miał złamany nos, podbite oko, rozciętą wargę, łuk brwiowy i wybite dwa zęby, ale nie przejmował się tym.
Tymczasem Tiquill przemówił:
- Musimy sprawdzić naszą lokalizację, a potem ruszać w dalszą drogę, i tak straciliśmy już mnóstwo czasu na balangi. Od dzisiaj racjonujemy używki - dwa litry spirytusu i ćwierć kilo akodinu na łeb dziennie!
- NIEEEEEE - zawyli Użytkownicy PSIutki
- A właśnie że tak! Mieliśmy ciągle jechać, a tymczasem zabrakło nam trzeźwych kierowców do jazdy. Teraz trzeba sprawdzić gdzie jesteśmy a potem pojechać do jakiegoś warsztatu by sprawdzić stan techniczny pojazdu, niezły tu chlew zrobiliście.
- Nie tylko my, ty też - burknął Silver Dragon
- Admini muszą stanowić jedność! Dobra, chodźmy zobaczyć gdzie jesteśmy, nie mam tu nawet zasięgu w telefonie.
Userzy wyszli zataczając się, przeszli kilometr po czym doszli do wioski o nazwie Żopa Pietropawłowska.
- Co to kurwa jest i gdzie to kurwa jest? - zapytał Rycho3D
- W dupie byłeś, gówno widziałeś, hehe - odparł zupełnie bez związku Radzik136
- Wracajmy do autobusu - rzekł Tea'Quill
Wrócili, a potem podjechali z powrotem do Żopy by zatankować i zreperować autobus w warsztacie u Siergieja Młotkowa, najebany Siergiej naprawił wszystko w dwie godziny młotkiem i śrubsztykiem i wziął za zapłatę jedynie dwie butelki spirytusu. Kupili jeszcze trochę zdrowego żarcia od babuszek, po czym ruszyli w dalszą drogę.
Tym razem podróż szła sprawnie i szybko, userzy nie byli w stanie odurzyć się tak niewielkimi dawkami alkoholu i dragów. Przejeżdżali średnio po 1500 km dziennie, więc po tygodniu byli już na Czukotce niedaleko Cieśniny Beringa.
- Musimy jakoś dostać się na Alaskę - rzekł Tiquill - Ale nie bardzo wiem jak.
- Myśleliśmy, że masz jakiś plan - powiedział zawiedziony Pan Szatan
- Trzeba znaleźć jakiś prom i przeprawić się, w miarę możliwości za psi grosz - odparł oszczędnie Tiquill - Chodźmy poszukać przewoźnika.
Grupa udała się do przybrzeżnego miasta gdzie psy dupami szczekały, a koty srały sobie do ryja. Po długich negocjacjach udało im się wynająć starożytny katamaran od jakiegoś skośnookiego Ruska w kożuchu.
- Przecież to jakaś dziurawa łajba z 1798 roku - stwierdził przerażony Yossarian - my na tym dopłyniemy?
- Jakoś się uda - mruknął Tiquill - Przeprawa kosztuje nas tylko trzy butelki spirytu i dwa kartony szlugów. Załadujemy autobus, a potem swoje tyłki i ruszamy!
Tak więc zrobili, po czym kapitan skośnooki Rusek (weteran wojny mandżurskiej z 1938 roku) podniósł banderę z trupią czaszką i ruszyli w morze.
Pordzewiała i zniszczona łajba kołysała się niemiłosiernie, na dodatek wybuchł sztorm i brygada robiła pod siebie ze strachu widząc jak telepie na boki 15 metrową łajbą. Na szczęście zamontowany w stateczku silnik z Kamaza napędzany na 98% spirytus dawał radę i popychał powoli pływający szrot w kierunku wybrzeży nieodległej Alaski.
Po kilkugodzinnych przygodach na morzu w trakcie których widzieli Krakena, wężowidła, syreny, czterdziestometrowe ośmiornice i inne okropne stwory wyrosłe tutaj po nieudanych próbach atomowych w końcu dopłynęli do Alaski postarzali o kilka lat ze stresu. Podziękowali kapitanowi i ruszyli dalej przez kontynent amerykański.
- No panowie, udało się - rzekł dumnie Tiquill - Teraz ruszamy na południe w cieplejsze rejony wykonać naszą misję!
- Pierdolę takie przygody, sraliśmy ze strachu! - odburknął Loc
- Mów za siebie grubasie - odrzekł mu Devi90
- O kurwa, patrzcie co tam jest! - krzyknął wystraszony ShaQ...

Rozdział 5

Oczom naszych bohaterów ukazała się wielka rozpadlina w kierunku której zbliżał się z niemałą prędkością autobus PSIonistów.
- TIQUILL HAMUJ KURWAAAA!!! - krzyknął Yossarian
- Wszyscy zginiemy, łaaaaaa...!!! - lamentował ShaQ
- Hebel kurwa! - krzyknął Dzienis
Tiquill wcisnął hamulce i autobus zaczął powoli zwalniać (wcześniej jechali 110/h). Zwalniał i zwalniał, jednak nieubłaganie zbliżał się do przepaści...
- Spadniemy! - zmartwił się Silver Dragon
- Cicho! Nie spadniemy! - odparł mu Tiquill, ale intensywny pot na jego glacy i dłoniach świadczył, że sam nie do końca w to wierzył.
W końcu autobus stanął... jego przód wisiał nad przepaścią, zaś tylna część stała jeszcze na lądzie. Wszyscy pasażerowie byli posrani ze strachu - część w przenośni, a część dosłownie...
- Wszyscy wypierdalać jak najdalej w tył! - krzyknął Tiquill - bierzcie ze sobą spirytus i wszystko co ciężkie!
Wszyscy wykonali polecenie w trymiga, gdyż chodziło o ich życie. Jednakże mimo tego autokar wciąż chwiał się niepewny w którą stronę się przechylić.
- Mm-m-m-am-m-o, j-ja chcę d-do mamy! - dukał płaczliwie jakiś głos koło Tiquilla
The Admin PSI odwrócił się i zobaczył obok siebie przerażonego Loka, który nie dość że popuścił w majty, to jeszcze strach go tak sparaliżował, że nie mógł się w ogóle ruszyć.
- Ty góro sadła, jeszcze tu jesteś? Wykurwiaj migiem na tył, albo zginiesz opasie! - wrzasnął wkurwiony i przerażony Tiq.
Słowa Admina jakby otrzeźwiły posiadacza bulwiastej twarzy i w końcu potruchtał ciężko na tyły autokaru. Pojazd od razu się wyprostował, Tiq wrzucił wsteczny i w końcu wyrwali się z urwiska stając na czterech kołach.
- Ufffff... - wydali z siebie przeciągłę westchnienie ulgi.
- Ja pierdolę, niewiele brakowało - powiedział Tiq - na przyszłość musimy bardziej uważać.
- Może odpocznijmy trochę, bo te przeżycia dały nam we znaki - zaproponował Silver Dragon.
Grupa opuściła więc autokar by się odstresować i zmienić brudną bieliznę. Do tego uzupełnili niedobory spirytusu we krwi, a także innych substancji psychoaktywnych. W końcu po paru godzinach ruszyli dalej.
Przemierzyli po kilku dniach Alaskę i Kanadę nie mając większych problemów. Dotarli do Seattle, a następnie jechali dalej przez zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.
- Ej, a może zahaczymy o Los Angeles i Holywood? - zagaił ni stąd ni zowąd Pan Szatan którego powoli zaczynały nudzić standardowe rozrywki w postaci picia spirytu, palenia akodinu i oglądania międzyrasowego porno na laptopie.
- W sumie i tak szybko nam idzie, możemy sobie zrobić odskocznię - odparł Tiquill - Jedziemy do Holiłudu!
- Tak jest! Będziemy mogli zobaczyć jak kręcą filmy o superbohaterach i dramaty obyczajowe! - dodał podekscytowany Loc
- Eeee...
- Yyyy...
- A to nie, nie jedziemy - odezwał się Tiq - Jedźmy lepiej prosto do Arizony.
- Co racja to racja - potwierdził Rycho3D.
Udali się więc w kierunku Las Vegas, które było po drodze do Arizony.
- Może zarobimy co nieco hajsu na automatach i w kasynach, hehe - rzucił naiwnie Dev4ever.
- Spróbować zawsze warto, ale nie wiązałbym większych nadziei w hazardzie - wtrącił Silver Dragon
Reszcie ekipy już nic nie chciało się mówić, pogrążyli się w milczącym sączeniu zwietrzałego spirytusu z rozpuszczonym akodynem i wpadli w ponury marazm.
- Powoli mam już dość tej wycieczki - burknął markotnie Devi90
- Spokojnie, zaraz będziemy w Las Palmas - uspokoił go Tiquill
I fucktycznie, po krótkiej chwili (14 godzinach) dojechali do Miasta Grzechu które swym rozmachem, przepychem i wszechobecną rozświetloną lipą natychmiast przywróciło dobry nastrój uŻydkownikom Forum Post Al-Said.Arabi.Info.
- No, w końcu jakies fajne rozrywki - ucieszył się Rycho3D
- Ej, chodźta się poruchać tu gdzieś - wtrąciła ni stąd ni zowąd Cziko
- Kiedy indziej. Teraz idziemy nakurwiać do kasyna - powiedział radośnie Tiquill.
Z pierwszego luksusowego kasyna wyjebano ich z miejsca, gdyż śmierdzieli starym potem, spirytem i niemytymi od miesięcy ciałami. Grupa udała się więc do kasyna "Pink Flamingos". Niestety, większość przegrała wszystkie pieniądze na ruletce i automatach, jedynie Rycho3D zarobil 20K $ w pokera, ale podejrzliwa ochrona w zamian za to wyjebała ich wszystkich z lokalu.
- Co udało mi się zarobić, wy zmarnotrawiliście - rzekł średnio zadowolony Master Modder.
- Nie zesraj się. Chodźmy lepiej poszukać sobie jakiegoś noclegu, chciałbym się w końcu przespać w łóżku - powiedział Dzienis.
- Dobry pomysł, byle nie za drogo - dodał Tiquill
Udali się więc na nocleg do jakiegoś taniego obskurnego motelu (tego samego w którym 20 lat wcześniej Nicolas Cage zachlał się na śmierć w filmie "Zostawić Las Vegas"). Rano wszyscy byli wypoczęci i w końcu pierwszy raz od miesięcy porządnie umyci.
- No, teraz jedziemy już prosto do RWSu - zarządził Tiquill - Wsiadać wszyscy!
Ruszyli więc i w dobrych nastrojach podążali do Tucson. Nawet odechciało im się już pić spiryt i palić akodin, więc nie mogąc się doczekać spotkania z twórcami ich ulubionej gierki grali sobie w coopa i spamili forum na laptopach.
Po kolejnych kilkudziesięciu godzinach dotarli do Tucson. Pod sam budynek RWSu.
- A więc tak - zaczął Tiquill - Najpierw spróbujemy po dobroci, a jak się nie uda, to wtedy użyjemy argumentu siły. W najgorszym wypadku, czego bym nie chciał, zajebiemy Vince'a i uprowadzimy ich najlepszych programistów, co w połączeniu z naszymi zajebistymi modderami sprawi, że sami będziemy mogli stworzyć Czwórkę. Ale najpierw pogadam z nimi normalnie. Idą ze mną Silver Dragon, Dzienis, Rycho3D, Pan Szatan, Yossarian i Loc, bo dobrze zna angielski. Weźcie ze sobą po Glocku, ale schowajcie tak, by nie widzieli, to na wszelki wypadek. Ty Loc nie bierz broni, bo jeszcze odstrzelisz sobie jaja, to znaczy i tak ci są niepotrzebne, no ale nie chcemy tu żadnych jaj, to znaczy w sensie nie chcemy jakichś głupich niespodzianek i kretyńskich wypadków, zajarzyłeś?
- T-tak - bąknął zmieszany Grubas
- No to idziemy! Reszta czeka w autobusie! Jakby coś poszło nie tak, to zagwizdam trzy razy i wtedy weźmiecie broń i zrobicie tu istną apokalipsę. Kolejną! Zrozumiano? - krzyknął Właściciel Największego Forum Na Świecie O Grach z Serii Postal.
- Tak jest! - odkrzyknęła The Reszta, która musiała zostać w autobusie. Z wyjątkiem Cziko i Heroinki które spały naćpane z rękoma w majtkach.
Tiquill odwrócił się i zadowolony ze swego planu udał się z wybrańcami do biura Running With Scissors celem dopełnienia swojego Wielkiego Planu...

Rozdział 6

Grupa wybrańców wstąpiła do budynku RWS, zadziwiająco podobnego do tego w grze. W hallu przy biurku siedziała seksowna recepcjonistka, wyglądała jak Postal Babe. Użytkownicy zaczęli niekontrolowanie ślinić się na jej widok. W końcu odezwał się oprzytomniały Tiquill:
- Uhmm... heloł pretty lejdi, łi ar de biggest Postal fans in de łerld, łi łer wery apriszijejted to see ływ Vince Desiderio, aj łont tu tok ływ him, aj hew a smol byzness to him - powiedział Szef swą "nienaganną" angielszczyzną.
- Okay, please wait a minute, I call him - odparła Postal Babe i udała się do jakiegoś pomieszczenia
Grupa PSI odprowadzała ją, a raczej jej tyłek wzrokiem.
- To nie ta sama transwestytka co ją żeś na avatarze miał Yoss? - zapytał Rycho3D
- Niee, ta ma kobiece rysy twarzy, to jakaś inna dupencja - odpowiedział Grabarz.
Po chwili recepcjonistka wróciła, a wraz z nią Mike Jaret-Schaechter, znany też jako Cow Boss.
- What do you want from us, dude? - zapytał Mike-J z wieśniackim akcentem
- Łi dont łont tu si jor dżiułisz fejs, łi łont tu si ływ Vince! - odburknął wkurzony już Tiquill
- But Vince is busy now... he's masturbating in toilet... - odparł zmieszany lekko Mike-J
- Aj dont łont tu lisyn noł mor dys fakin bullszit, sej tu Vins dat hi mast kom hir NAŁ!!! - krzyknął wkurwiony już na maksa Senior Admin.
- Yes, of course... - zapiszczał Mike-J i pobiegł po Vinsa
- Nieźle mu dowaliłeś, Tiquill - pochwalił Silver Dragon
- Taa, dałeś mu do myślenia - poparł go Dzienis
- Hey bejbe, du ju łont tu fak ływ mi? - zapytał szarmancko Rycho3D sekretarkę
- No, I'm lesbian - odrzekła ku jego zaskoczeniu Postal Babe
Tymczasem wrócił Mike-J, a wraz z nim Vince Desi zapinający dopiero rozporek
- What du you want agressive people? What the fuck you want from me fucking assholes? - zapytał niegrzecznie twórca Postala
- Łi hew e propoziszyn for ju - zaczął spokojnie Tiq - Ju and jor kompany mast mejk Postal 4, or łi distroj dyz fakyn buildink and łi kil ju and ol jor pipol and jor familis. End dyz łomen tuu - wskazał na sekretarkę Tiquilliusz.
- But... this is impossible. How dear you motherfuckers? How dear you come to my office and say that things? I hate you all. I fucking kill you! - krzyknął Vince i wybiegł gdzieś.
- Dobra, nie udało się. Szybko, musimy znaleźć plany Postal 4, scenariusz, ścieżkę dźwiękową i przede wszystkim złoty Master Dysk ze skryptami i Unreal Engine 4. To najważniejsze, jak się uda, to sami dokończymy Psotala 4. Ruszajcie, przeszukać wszystkie pomieszczenia! Bóg wie ile mamy czasu zanim ten świr Vince czegoś nie wymyśli - zarządził Tiquill.
Grupa rozdzieliła się i zaczęła przeszukiwać wszystkie pomieszczenia, pacyfikując przy tym wszystkich pracowników. W końcu po kilku minutach udało im się znaleźć wszystko czego potrzebowali. Gdy już mieli opuszczać budynek nagle za nimi pojawił się Vince z pewną rzeczą...
- Hey motherfuckers! Stop! I have surprise for you, hahahahahaaa... - zaśmiał się obłąkańczo ocipiały szef RWSu i wyciągnął TO.
- Co to jest? - zapytał Pan Szatan
- O nie - zmartwił się Silver Dragon - on ma wyrzutnię atomówek...
- Szybko, spierdalajmy stąd! Migiem! - krzyknął Tiq i zaczęli uciekać
- I kill you all! There is no escape! - krzyczał szalony Vince i gonił ich z atomówką...

Ekipie udało się wybiec z budynku. Tiquill w biegu zawołał resztę grupy z autobusu by dołączyli do nich i uciekali. Tymczasem nad nimi pojawił się wielki śmigłowiec. Powoli lądował na ziemię. W końcu drzwi w nim się otworzyły i jakiś głos krzyknął:
- Wsiadajcie wszyscy, tylko szybko, nie ma czasu do stracenia!
- Już! Wsiadajcie - darł się Tiquill, bo Vince właśnie wybiegł z budynku za nimi
Grupa PSI błyskawicznie wsiadła do dużego helikoptera, strach przyspieszał im ruchy. Po chwili śmigłowiec zaczął się unosić. W tym samym momencie Tiquill zauważył, że Vince celuje do nich z wyrzutni i szykuje się do oddania strzału
- Na litość boską, na co czekacie tłumoki, niech go ktoś zdejmie ze snajperki zanim... - nie dokończył Tiq, gdyż właśnie w tym momencie Dev4ever zdjął szalonego Vince'a ze snajperki właśnie
- Już! - potwierdził zgon moderator forum.
Nie miał on jednak do końca racji. W pośmiertnym skurczu palec Vince'a będący wcześniej na spuście zgiął się i odpalił wyrzutnię. Pocisk atomowy lecąc poziomo uderzył w pobliski samochód któregoś z pracowników i spowodował gigantyczną atomową eksplozję...
- Aaaaaaaaaaaa... - podziwiali widok PSIoniści
- Nie aaaaa, tylko jak najszybciej musimy wznieść się wyżej, bo grzyb atomowy rośnie i zaraz nas dosięgnie - pohamował entuzjazm reszty Tiquill
- To co mamy robic? - zapytał pilota Dzienis - a w ogóle to kim ty jesteś?
- To ja, prawdziwy666, człowiek od zadań specjalnych - przedstawił się prawdziwy - musicie jak najszybciej pozbyć się zbędnego balastu
Grupa automatycznie skierowała swój wzrok na Loka.
- Nie... nie możecie mi tego zrobić... - zaczął płakać Grubas
- Poświęcisz się dla dobra innych... przynajmniej zginiesz bardziej sensownie niż BloodLogin... - zaczął Tiquill
- Nigdy! - przerwał mu Loc - żywcem się nie dam - dodał i zaczął się szarpać z resztą PSIonistów
- Przestań... to na nic... aaaaa.... co ty robisz... argh - w ogólnym zamęcie okazało się iż Loc chroniąc się przed wyrzuceniem go z helikoptera uczepił się ostatkiem sił Cziko i Heroinki byle tylko nie wypaść z pokładu.
- Przestań, co ty robisz? - zakrzyknął oburzony Heroinka
- Jesteście moimi przyjaciółmi! Ocalcie mnie! - beczał Grubas
- Pierdol się - odburknęła mu Cziko
- Ja cię uratuję przyjacielu! - zawołał Mr Minio i chwycił Loca długimi rękoma
- Nie mamy czasu! I co teraz? - zakrzyknął przerażony Pan Szatan
....

....

- Wyjebać ich wszystkich - powiedział Tiquill niesamowicie chłodnym głosem, a jego pełna powagi twarz świeciła autorytetem i władzą.
Na te słowa przerażeni Rycho3D, Dzienis, Yossarian, Silver Dragon, Pan Szatan, Piroziom, Devi90, Dev4ever, Bartkov i ShaQ (gdyż grzyb atomowy niemalże już sięgał śmigłowca) używając rąk i nóg wypchnęła i wykopała kłębowisko ciał Mr Minio, Cziko, Heroinki i zwłaszcza Loca (te ostatnie przyszło im z niemałym trudem) z pokładu. Krzyki tej spadającej czwórki (a zwłaszcza przeciągłe płaczliwe ŁEEEEE Loca) miały ich prześladować do końca życia w nocnych koszmarach...
Po tej operacji ludobójstwa śmigłowiec momentalnie wzniósł się szybko do góry uciekając grzybowi atomowemu, po czym udali się na wschód, tam gdzie jeszcze spustoszenie nuklearne nie dotarło...

Rozdział 7


W końcu po kilku godzinach lotu ekipie skończyło się paliwo i musieli lądować w Dallas w Teksasie.
W międzyczasie zdążyli się dowiedzieć, że Tiquill będąc już w Ameryce zdołał w tajemnicy powiadomić prawdziwego666 o ich misji, a także poprosił go by przyleciał pod RWS, bo przeczuwał kłopoty, na co prawdziwy chętnie się zgodził, gdyż miał dług u Tiquilla do spłacenia (wisiał mu 666 beczek spirytusu), a poza tym przy okazji miał licencję pilota śmigłowca i za zaskórniaki Tiquilla wynajął helikopter po swoim przylocie do Ameryki, którym przyleciał następnie do Tucson by (ewentualnie i jak się okazało słusznie) ratować tyłki PSIonistów.
- Uff, a więc to tak, aaaaaaa.... - zareagowała załoga na te wyjaśnienia.
- W końcu wszystko się układa w logiczną całość - dodał Silver Dragon
- Szkoda tylko, że przy okazji staliśmy się też mordercami - zasmucił się Pan Szatan
- Sugerowanie, że już nimi nie byliśmy, nie pamiętasz ilu youtuberów wyrżnęliśmy? - otrzeźwił go Rycho3D.
- A także Adama Małysza, Andrzeja Dudę, Mariana Kowalskiego, Wojciecha Cejrowskiego, Janusza Korwin-Mikkego, 150.000 żołnierzy ukraińskich i 120.000 rosyjskich, The Icemana, Pangię, Ryuqa, Kortera, pośrednio BloodLogina, że nie wspomnę ilu ludziom spuściliśmy wpierdol czy jak duże połacie terenów miejskich i wiejskich zniszczyliśmy - podsumował ich występki Yossarian...
- No cóż panowie, ja tam niczego nie żałuję... jak zwykle - rzekł Dzienis czyszcząc lufę obrzyna.
- Mnie najbardziej szkoda naszego autobusu i zapasów spirytu i akodinu jaki tam był, przez tego zjeba Vince'a wszystko wyparowało w grzybie atomowym... - zaszkliły się oczy ShaQowi.
- Zaiste, bezduszny jesteś... w sumie ja również - rzekł beznamiętnie Devi90.
- Dobra, nie ma co walić konia nad rozlanym mlekiem, czy jakoś tak - zasępił się Tiquill - musimy teraz znaleźć jakiś samolot i wrócić jakoś do Polski do naszej bazy.
- Może lepiej wracajmy jakimiś liniami lotniczymi, nie na własną rękę - zaproponował Silver Dragon.
- Fakt, licencję mam tylko na śmigłowce - dodał prawdziwy666
- No to chodźmy na lotnisko - zarządził Tiquill - sprawdzę w mojej aplikacji na smartfonie gdzie jest najbliższe.

Tak się składało, że mieli fart, duże lotnisko międzynarodowe imienia Ronalda MacDonalda było tylko 3 km od nich. Zaczęli więc tam iść, niestety po 500 metrach stanęli całkiem zziajani.
- Kurwa, nie mam już siły! - zasapał się Radzik136
- Ja również, ehhh... - potwierdził Dev4ever
- I ja także. Ale chyba wiem dlaczego - powiedział Dzienis - to przez to że jesteśmy krańcowo trzeźwi! Bez spirytu i narkotyków opadliśmy z mocy!
- Fakt, najgorsze jednak jest to, że mamy niewiele broni i amunicji, większość trafiła szlag w wybuchu jądrowym - zachmurzył się Tiquill - a co do dragów, to sprawdźcie po kieszeniach, może jeszcze coś wygrzebiecie.
Ekipa znalazła w kieszeniach jeszcze kilkaset tabletek akodinu, parę gramów marychy, kilka kartoników LSD. troszkę piguł ecstasy i - tak na oko - z 20 gram amfetaminy która wypadła Heroince z kieszeni płaszcza zanim wyleciał(a) z helikoptera.
- Marnie, ale zawsze - powiedział Tiq - na dziś musi nam wystarczyć
Grupa zjadła więc, wciągnęła i wypaliła swoje narkotyki, co dodało im tę resztkę sił która ostatecznie pozwoliła im na dotarcie do lotniska. Niestety Tiquill nie miał już pieniędzy na bilety.
- I jak my dolecimy? - zmartwił się Boss.
- Dobrze, że chociaż ja tu myślę - odparł znudzony prawdziwy666 - nie przyleciałem z gołymi rękoma, mam ze sobą 14 tys. 880 dolarów, w obecnej sytuacji to powinno wystarczyć wszystkim na najtańsze bilety, dobrze, że zabiliście tego świniaka i resztę tych dziwolągów, bo im by już nie starczyło i musielibyśmy ich i tak zajebać, albo musieli by po prostu tu zostać - dodał.
-Widzicie, wszędzie trzeba szukać dobrych stron - rzucił pogodnie Tiquill, po czym kupił wszystkim bilety w klasie ekonomicznej.
Grupa wsiadła do samolotu i zajęła miejsca. Po jakimś czasie samolot wzniósł się w przestworza i skierował się w stronę Polski. Lot przebiegał bez większych zakłóceń, no prawie bez zakłóceń, jakiś Ahmed Abdullah próbował wysadzić się w środku i zabić przy tym wszystkich, ale na szczęście w porę został spacyfikowany przez naszą grupę, która zdążyła przejrzeć jego zamiary i wpakowała mu 149 kul, z różnych broni, różnego kalibru. Dostali za to jeszcze nawet pochwałę od pilota.

Po kilkunastu godzinach w końcu wylądowali na Okęciu. Czuli się chujowo, większość miała objawy odstawienne przez niedobór narkotyków i spirytu. Szybko więc udali się autobusem miejskim do miasta, gdzie w Biedronce i aptece całodobowej migiem uzupełnili braki w swych organizmach. Od razu lepiej się funkcjonowało z 9 promilami alkoholu we krwi i przy 4 fazie plateau.
- Wracamy do bazy - zdecydował Tiq - musimy ogarnąć naszą obecną sytuację, długo nas nie było.
Tiquill zadzwonił po zkara, żeby po nich przyjechał, ten przybył po nich po dwóch godzinach i zabrał do bazy głównej.
- Wiele się tu zmieniło Tiq podczas waszej nieobecności - zaczął zkar - ale zapytam najpierw, czy wasza misja się udała?
- Powiedzmy - rzekł enigmatycznie Tiquill - w sumie osiągnęliśmy to, co najważniejsze. Mamy plany Postala 4 i wszystkie niezbędne narzędzia do jego ukończenia.
- To prawda - potwierdził Silver Dragon.
- Cieszę się - rzekł zkar - ale mam też dla was nienajlepsze wieści.
- O co chodzi? - zapytał TheSzef
- To długa historia - powiedział zkar - lepiej najpierw wróćmy do bazy i odpocznijmy...
- Taaaak... - Tiquill ziewnął przeciągle i zasnął w busie na siedząco...


KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

23 lut 2018, 17:18

CZĘŚĆ TRZECIA:



Rozdział 1


W poprzednich częściach:

Tiquill i ekipa PostalSite.Info w kilkunastoosobowym składzie udała się do Ameryki do biura RWS w celu nakłonienia Vince'a do kontynuowania prac nad Postalem 4. Po drodze przeżywają wiele przygód. Niestety ostatecznie misja nie do końca się udaje, gdyż sytuacja wymyka się spod kontroli, w związku z tym Tiquill i spółka kradną pliki z wersją alfa gry, a całe biuro RWS i okolice ulegają zniszczeniu. Giną też Loc, Heroinka, Cziko i Mr Minio.
Ekipa powraca do bazy PSI w Polsce gdzie czeka na nich zkar z przykrymi wieściami...



6 tygodni później...

Baza PostalSite, okolice środkowo-północno-zachodnio-wschodniej Polski

Tiquill wstał z obrotowego fotela za 70zł. Zrobił to zbyt szybko i zakręciło mu się w głowie.
Zbyt wiele godzin siedział już przy komputerze, przez co rozbolały mu plecy.
Wyprostował się, po czym zaczął ogarniać sytuację. Po tych wszystkich pracach na forum, banowaniu multikont jakiegoś debila podającego się za Loca (absurd, przecież grubas zginął w Arizonie spadając ze śmigłowca), wybieraniu memów do konkursu i robienia różnych mniej lub bardziej potrzebnych porządków stracił już rachubę czasu i przestrzeni.
W zasięgu jego wzroku siedziało lub stało 7 ludzi. Byli to Radzik136, Yossarian, Dzienis, Rycho3D, Piroziom, Silver Dragon i Dev4ever. Coś mało...

- A gdzie reszta naszych userów? - spytał Tiq Radzika
- Młodzi? Pewnie w szkołach, a gdzie mają być, heh - odparł fioletowy
- A wy co, wieczne wakacje? - drążył Admin
- Od ostatniej akcji pracuję zdalnie, bo nabawiłem się nerwicy i fobii społecznej - rzekł Silver Dragon obgryzając paznokcie
- Ja mam wolne, bo jest jesień - dodał Dzienis - reszta pewnie tak samo, albo urlop albo wyjebane
- A w ogóle co tu tak spokojnie? - dopytywał się Tiquill
- Wygląda na to, że od siedzenia przy kompie 20h na dobę straciłeś również pamięć - odburknął Yossarian - nie pamiętasz, że byliśmy na odwyku?
- Aaa, no tak, ośrodek zamknięty nastawiony na leczenie krzyżowego uzależnienia od akodinu i spirytusu - przypomniał sobie Właściciel
- Szkoda, że nie wybrałeś się tam z nami - powiedział z wyrzutem Rycho3D
- Ja takie rzeczy pokonuję siłą woli... zresztą ktoś musiał zająć się bazą odkąd zkar nas olał i rzucił nas w cholerę... co za niewdzięczność... - burczał Tiq
- Nie dziwię mu się, skoro mu nigdy nie płaciłeś w pieniądzach - odparł Radzik136
- No cóż, w nagrodę za jego wysiłki dostał rangę Wielki Przedwieczny... dobra, nie ma co rozpamiętywać przeszłości. Może byście zamiast tak siedzieć bezczynnie pomogli mi trochę, co?
- Ależ pomagamy. Wybieramy najlepszego mema, a Rycho, Dev4ever i Piroziom doprowadzają Postala 4 do stanu grywalności - odrzekł Radzik136
- Nie widzę, by cokolwiek robili - powiedział podejrzliwie Tiquill
- Teraz mamy przerwę - rzekł Piroziom - ogólnie to zarzucilibyśmy coś, ale na spotkaniach Anonimowych Akodinowców kazali nam się postrzymywać, więc siedzimy na dupościsku i nie wiemy co ze sobą zrobić...
- Jeezu, zaparzcie sobie zielonej herbaty czy tam innej yerba mate, z taką postawą to długo nie wytrzymacie w trzeźwości.
- Mam wywar z kurzych piór... - zaczął Dzienis
- Nikt normalny nie będzie tego pił - warknął wkurwiony Silver Dragon
W międzyczasie Rycho3D odpalił e-fajkę
- Fajne kłęby dymu, fajowo - Tiquill cieszył się jak dziecko, ale po chwili spoważniał - Mamy problem panowie.
- O co chodzi tym razem? - zapytał Dev4ever zajadając Top Chipsy
- Jakiś debil zakłada multikonta. Znowu! Po numerach IP i stylu pisania wszystko wskazuje na Loca...
- Przecież... - zaczął Yossarian
- Taak, tak, ten debil nie żyje. Ktoś się pod niego podszywa - uprzedził go Senior Admin
- A może... może on przeżył? - zapytał nieśmiało Dzienis
- Ciebie serio chyba jeszcze akodin trzyma, nawet po 6 tygodniach. Przecież widziałeś jak spadał - zganił go Radzik136
- Widzieliśmy jak spadał, ale nie widzieliśmy jak lądował. Może jakimś cudem przeżył - kontynuował Dzienis - Widziałeś film "Adrenalina"?
- Zwykły miks siekaniny z science-fiction - odparł Radzik136 - choć dobrze się ogląda
- No widzisz - ciągnął Dzienis - wszystko jest możliwe, zwłaszcza że nie widzieliśmy momentu jego śmierci.
- Szkoda, że spadając pociągnął za sobą resztę niewinnych ludzi - zasmucił się Dev4ever
- Czy ja wiem czy niewinnych... - bąknął Rycho3D
- Dobra panowie - wtrącił się w końcu Właściciel PSI - bierzmy lepiej pod uwagę realne scenariusze. Problem jest i to coraz poważniejszy. Jakaś łajza prawdopodobnie podszywająca się pod Loca zakłada multikonta i próbuje zatruć życie naszemu forum. Jak temu zaradzić? Jakies propozycje?
- Przywróć Próg - rzucił Radzik136
- Banować, kasować, banować IP, zakresy... - powtarzał niczym mantrę Silver Dragon
- Spytaj się prawdziwego666 - zaproponował Piroziom - a gdzie on w ogóle jest?
- Robi kolejną tajną misję, tym razem wykrada uran Czeczenom na zlecenie Jerzego Owsiaka, zejdzie mu z pół roku, więc raczej teraz nam nie pomoże - wyjaśnił Tiq.
- No to namierzmy tego trolla i zróbmy mu wjazd na chatę gdzie wyjaśnimy mu ręcznie, że takich rzeczy z nami się nie robi - powiedział złośliwie Radzik136
- A wiesz jak to zrobić? - spytał Tiq
- Mam znajomego który potrafiłby go zlokalizować - odrzekł triumfalnie Radzik136 - mógłbym go tu sprowadzić by nam pomógł
- Byłoby super gdyby ci się udało - powiedział Tiquill z uśmiechem na ustach
- To ja lecę... Powinienem wrócić za jakieś 3 godziny, to tylko 137,4 km stąd. Yoss, pożyczysz mi brykę? Skończyła mi się wacha i z hajsem cienko odkąd przeniosłem się do serwerowni - tu Radzik rzucił złowieszcze spojrzenie na Tiquilla.
- No co... - Tiq przebierał nogami i patrzył się w podłogę - PSI to pasja...
- Taaa....
- Łap - Yoss rzucił kluczyki do Radzika, ten jednak nie złapał, a kluczyki wpadły pod kanapę. Minęły dobre dwie minuty zanim je stamtąd wygrzebał.
- Jeezu... niech tylko znajdę potem jakieś rysy na lakierze czy wgięcia na zderzaku to ci nogi z szyi powyrywam - rzekł znudzony Yoss
- Spokojnie, wszystko będzie git - odparł Fioletowy, po czym otworzył drzwi i potknął się o Próg o mało nie wywalając się na mordę.
- Masz swoje Progi - parsknął Yossarian i zrobił facepalma - NIE ROZPIERDOL MI AUTA!!!
- Spoko Loco, nic się nie bój... - echo głosu Radzika dobiegało ich z korytarza serwerowni, po czym dobiegł ich odgłos uruchamianej windy.
- Ech... dobra, wracajmy do pracy - powiedział znużony Tiquill - wy też ruszcie dupy i tfuszcie.. tfu!.... to znaczy twórzcie modele postaci do Psotala... Postala 4, okej?
- No dobra - odparła reszta i zasiadła do kompów kontynuować prace w PsotEdzie.

...

Osobnik wyłączył podgląd z kamery i uśmiechnął się. Dziś nic więcej ciekawego raczej się tam nie zdarzy. Dobrze, że gdy miał okazję mógł zainstalować kilka kamerek szpiegowskich. Zawsze to jakaś rozrywka na jesienne wieczory. Osobnik wszedł na stronę PostalSite info, po czym kliknął na rejestrację. To już dziesiąty raz dzisiaj. Po wypełnieniu danych podrapał się po lewej ręce i nodze. Gips swędział jak sam skurwysyn, ale było już coraz lepiej. Osobnik poczuł nagłą potrzebę udania się do toalety. Jeszcze chwila - pomyślał - jeszcze tylko dwa konta i wtedy... Jeszcze chwila... Pięć minut później jakaś ciecz zaczęła kapać z fotela. Osobnik się tym nie przejął. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Miał poczucie, że dawno nie czuł się tak szczęśliwy jak teraz...


Rozdział 2

Pół godziny później...

Drzwi do serwerowni otworzyły się i do środka wpadł Radzik. Był cały zielony na twarzy.
- Co, tak szybko się uwinąłeś? - zapytał go Piroziom
- Jest problem chłopaki... - zaczął niepewnie wyraźnie przestraszony Se(r)ver Admin
- Tylko nie mów, że rozjebałeś mi brykę... - zaczął Yossarian
- Rozjebałem ci brykę, ale to nie było z mojej wi... - tłumaczył się Radzik, ale nie skończył gdyż...
- KURWA!!!! - przerwał mu Yoss, po czym wybiegł błyskiem z pomieszczenia i pojechał windą na powierzchnię obejrzeć zniszczenia.
- Co za narwaniec - skomentował Rycho3D - przecież nawet nie wie, gdzie dokładnie stoi jego samoch...
W tym momencie usłyszeli jak winda zjechała ponownie na dół, drzwi się otworzyły i do środka wpadł ponownie zziajany Yoss.
- Gdzie dokładnie stoi mój samochód! - krzyknął Yoss i chwycił Radzika za klapy od kurtki co wyglądało komicznie ze względu na 20 cm różnicę wzrostu u obydwu.
- Spokojnie, twój samochód stoi niespełna kilometr stąd przy przystanku na wyjeździe do drogi powiatowej numer...
- Dobra, wiem już gdzie! - znów przerwał mu Yossarian, po czym powtórzył manewr wyjazdu windą z tajnej bazy.
- Hmm Radzik, jak to się stało, wyjaśnisz nam? - zapytał serwadmina Dzienis, który chwilę wcześniej napił się trochę syropku z tramalem.
- No więc chłopaki zaraz wam wszystko opowiem, ale chyba Yossowi tak się spieszyło...
W tym momencie usłyszeli ponowny zjazd windy...
- ... że zapomniał wziąść...
Drzwi do serwerowni otworzyły się, ukazał się w nich ponownie spocony już Grabarz...
- ... swoje klu...
- Kurwa, dawaj kluczyki, zapomniałem! - warknął Yoss, po czym wyrwał klucze z rąk Radzika który właśnie je wyjął z kieszeni. Następnie w mgnieniu oka zniknął ponownie w windzie.
Zapadła chwila konsternacji.
- Czy mamy się go spodziewać za chwilę czwarty raz? - zapytał Rycho3D
- Wydaje mi się, że ma już chyba wszystko co potrze...
Winda zjechała, drzwi się otworzyły, czerwony na mordzie i spocony Grabarz podbiegł do stołu...
- CO KURWA TYM RAZEM, WEŹ JUŻ WYPIERDALAJ W KOŃCU DO SWOJEGO GRATA DO CIĘŻKIEGO CHUJA WACŁAWA!!! - tym razem wkurwił się już niemożebnie Silver Dragon, któremu ten cały rumor i hałas przeszkadzał przy ustawianiu properem różnych stworów do świata P2.
- Zapomniałem jeszcze telefonu! - wyjaśnił Yossarian
- Idź się jeszcze wysraj na zapas, żebys tu nie schodził piąty raz. Aleś ty w gorącej wodzie kąpany! - burknął Rycho3D gasząc papierosa w popielniczce.
- Dobra, spierdalam, mam nadzieję, że nie będzie potrzebna pomoc drogowa, elo! - krzyknął na pożegnanie Grabarz, po czym opuścił pomieszczenie.
- Hmm, gdyby nie była potrzebna, to nie zostawiłbym auta kilometr stąd - powiedział Radzik - A więc już wam wyjaśniam, wyjeżdżam sobie z podporządkowanej, lewa strona wolna, prawa też, więc spokojnie sobie wyjeżdżam, w końcu to nie moje auto to nie będę szalał, co nie, a tu nagle widzę jak z naprzeciwka jakieś czarne samochody wyprzedzają ciężarówkę z naprzeciwka, mówię wam, zanim wyjechałem były jeszcze daleko, a tu włączam się do ruchu, nawet jeszcze trójki nie wrzuciłem, a te skurwysyny chyba ze 200/h pruły, jakaś kolumna, może rządowa, całkiem możliwe, bo gdy w panice zjeżdżałem na pobocze by uniknąć czołówki to w jednej audicy mignęła mi jakaś znajoma z TV twarz, siwa bródka, łysa pała i oczy szaleńca, niestety nie do końca mi się udało, jeden z samochodów z kolumny pierdyknął mnie trochę w bok z tylnej strony, autem zakręciło i wylądowałem w rowie, niestety nie da się stamtąd wyjechać, więc pewnie Yoss będzie musiał zamówić jakieś holowanie...
- Wygląda na to, że padłeś ofiarą tzw. kolumny Antoniego - powiedział Dzienis drapiąc się po nosie.
- Ech... jak pech to pech... A gdzie jest w ogóle Tiquill? - zapytał Radzik
- Tiq znów zniq, heh. A tak serio to chyba w kiblu jest, ale coś długo nie wraca - wyjaśnił Piroziom.
- No okej, to ja zajrzę tam zobaczyć co z nim, a wy nie przerywajcie pracy czy tam odpoczynku, chuj was tam wie - rzekł Radzik i udał się do łazienki.

....

W niewielkim pokoiku warszawskiej kamienicy siedziało dwóch ludzi. Jednym z nich był nastolatek z poważną miną, drugim zaś stały mieszkaniec tego pomieszczenia wyglądający niczym kreatura z koszmarnego snu nieślubnego naćpanego dziecka Rubensa i van Gogha.
Potwór siedział na nieproporcjonalnie małym łóżku które z ogromnym trudem uginało się pod jego masą. Nastolatek zaś na prostym drewnianym krześle, które matka Potwora znalazła w dziale "Oddam za darmo" na portalu Olx.
- Widzę, że PSI wyruchało również i ciebie - stwierdziła pewnym siebie głosem Masa.
- Można tak powiedzieć - odparł młodzieniec starając się nie patrzeć bezpośrednio na kreaturę.
- W takim razie możemy połączyć siły... Słuchasz mnie? Wydaje mi się, że ciągle odwracasz wzrok... O co chodzi? - zapytał gniewnie Loc.
- Po prostu wyglądasz gorzej niż kiedykolwiek, co jeszcze do niedawna wydawało się niemożliwe - odpowiedział szczerze ShaQ.
- Cóż... kości źle pozrastały mi się po upadku... do tego podczas rekonwalescencji ruszałem się jeszcze mniej niż zwykle, przez co trochę mi się przytyły... ale mama mówi, że 225 kg to tylko lekka nadwaga, przecież chyba by nie kłamała? - powiedział rozbrajająco Loc.
- Eee.... dobra, to na czym ta współpraca by miała polegać? - zmienił temat ShaQ
- To proste. Na jakiś czas zaprzestałem robić kolejne multikonta by uśpić ich czujność. Teraz ty pójdziesz do Tiquilla, do tej ich bazy głównej i powiesz, że przepraszasz i chciałbyś do nich wrócić, być znów w ich gronie i w ogóle, pokajasz się i takie tam... rozumiesz, co nie? - wyjaśnił Loc.
- I co potem? - dopytywał młody
- Jak już zdobędziesz ich zaufanie... wtedy będę ci dawać szczegółowe instrukcje i z moją pomocą zniszczysz ich od środka... po trupach aż do celu, heheh - zaśmiał się szyderczo Loc.
- No dobra... a co teraz z tego będę miał? - dociekał ShaQ
- Dodam cię do znajomych na Steam, a jak już przejmiemy Forum, wtedy przywrócę ci rangę Moderatora, pasuje? - zaproponował Grubas.
- Jak najbardziej - uśmiechnął się złowieszczo Fan Stonogi - Jak najbardziej...

...

Tymczasem Radzik wszedł do łazienki, po czym nie widząc tam nic ciekawego zapukał do jednej z kabin.
- Już... kończę.... AAAAAaaaaaa! Ufff.... - odgłosy z toalety brzmiały co najmniej złowieszczo.
Po chwili Server Admin usłyszał odgłos spłuczki, a następnie z ubikacji wyszedł nie kto inny, tylko sam Tiq, cały zielony na twarzy.
- Co jest, co się patrzysz, czego? - zawarczał Senior Admin
- Eee... no nic, wszystko w porządku? - zapytało nieśmiało Radzik
- Starość nie radość psia jego mać. Te hemoroidy mnie kiedyś wykończą. Co tak szybko wróciłeś w ogóle? - dopytywał Tiq myjąc ręce w zlewie.
- Cóż, miałem mały wypadek, właśnie przed chwilą Yoss pobiegł oglądać szkody i dzwonić po pomoc drogową. W sumie nic takiego się nie stało. Mniejsza z tym. Będę musiał sprowadzić tego kumpla w jakiś inny sposób - rozmyślał na głos Radzik.
- Spokojnie - Tiquill właśnie wycierał dokładnie ręcznikiem dłonie - Spokój to podstawa. Przede wszystkim trzeba być opanowa...
W tym momencie usłyszeli jakiś potężny monotonny huk nad powierzchnią bazy.
- Co do chuja? - momentalnie wkurwił się Tiq.
Server i Senior Admin wyszli z kibla, po czym podeszli do komputerów z monitoringiem.
- Co tam widzisz Silver? - spytał Tiq.
- Dziwne rzeczy się dzieją. Jakiś ogromny transportowy śmigłowiec ląduje nad bazą - opisał sytuację Silver Dragon.
- Aha. No tak. To prawdziwy666 - stwierdził Tiquill - ciekawe o co chodzi, on nie zjawia się z byle pierdołą.
Kilka chwil póżniej drzwi do serwerowni otworzyły się i ukazał się w nich sam prawdziwy 666 w kombinezonie lotniczym.
- Witaj prawdziwy, co cię sprowadza do naszych... - zaczął Tiq, ale prawdziwy nie dał mu skończyć.
- Nie ma czasu na pierdoły. Zaleciałem do was po drodze by powiadomić cię o pewnej rzeczy. Otóż...


Rozdział 3

- ....dowiedziałem się, że wbrew wszelkiej logice i prawom natury jednemu człowiekowi udało się przeżyć upadek z wysokości podczas... ekhm... incydentu z waszym udziałem gdy byliście w Ameryce - wyjaśnił Prawdziwy666.
- Co? Jakiemu człowiekowi? Jakiego incydentu? - spytał półprzytomnie Tiq, który był jeszcze obolały po trudnej przeprawie w toalecie.
- Ehh... no wiesz Tiq... nie pamiętasz jak wypchnąłeś z przeciążonego śmigłowca tego gru... - zaczął przypominać Prawdziwy, ale Tiq mu przerwał.
- Tak, pamiętam, pamiętam, nic już więcej nie mów. A więc któryś z nich przeżył?
- Na to wygląda. Mam ze sobą nagranie które dostarczył mój przyjaciel ze Stanów. Naprawdę ciekawy człowiek, wraz z kolegami działa tam w prężnej organizacji ufologów i początkowo wzięli tego osobnika z nagrania za jakiś niezidentyfikowany obiekt latający ze względu na jego nienaturalne rozmiary, ale po długich kilkutygodniowych analizach zapisu wideo stwierdzili, że to na 51% istota ludzka. Tak go to zafascynowało, że przesłał mi ten filmik niedawno, a ja po obejrzeniu zdałem sobie sprawę, że to jeden z ludzi których wyrzuciłeś z maszyny. Zresztą, sam zobacz - powiedział Prawdziwy666, po czym włożył pendrive'a do wejścia USB w komputerze i włączył plik video.

Tiquill oraz reszta obecnych stanęła przy monitorze. Na czarno-białym filmie widać było jakąś ogromną szamoczącą się bezkształtną bryłę, lecącą bardzo szybko, prawdopodobnie ze względu na swój ciężar. Cielsko osobnika zbliżając się ku ziemii zaczęło zahaczać o gałęzie potężnego drzewa, łamiąc i niszcząc je po drodze. Potężne konary złagodziły jednak impet i w końcu istota finalnie spadła na ziemię wydając z siebie okrzyki bólu. W tle po chwili dało się zauważyć trzy ciała znacznie mniejszych istot które spadły bezpośrednio na ziemię i wyglądało na to, że zginęły na miejscu. Natomiast właściciel dużego cielska nadal wydawał z siebie przeciągłe wycie i szlochał, po czym zaczął niezdarnie czołgać się w kierunku najbliższego budynku. Na tym nagranie skończyło się.
- Kumpel sądził, że to wycie to język jakiejś obcej cywilizacji - rzekł Prawdziwy wyciągając pendrive z gniazdka USB.
- To po prostu płacz Loca - wyjaśnił Rycho3D - wygląda na to, że Spaślakowi udało się przeżyć.
- Co za fuksiarz - skomentował Dev4ever oderwawszy się w końcu od PostEda.
- Dobra - podsumował Prawdziwy666 - to wszystko co chciałem wam przekazać. Co zrobicie dalej - wasza sprawa. Ja muszę już lecieć - uran stygnie, a Owsiak nie po to płaci mi ciężki szmal z Orkiestry żeby dostać chujowej jakości towar. Spadam więc, sayonara! - pożegnał się Prawdziwy, po czym trzasnął drzwiami i po chwili słychać było tylko łopot śmigieł oddalającego się helikoptera.

W pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć. W końcu odezwał się Silver Dragon.
- No i co teraz Tiq? Co z tym fantem zrobić? Wygląda na to, że te multikonta to w pewnym sensie akt zemsty Loca za to co mu zrobiłeś.
- Wszyscy maczaliśmy w tym palce - odparł Tiquill - A co niby mamy zrobić? Póki poprzestaje na okazjonalnym spamowaniu, to nie ma sensu nic robić. Nawet nie zgłosił tego na policję.
- Kto mu uwierzy... wszyscy bezpośredni świadkowie zginęli, a reszta jest tutaj lub milczy - powiedział Dzienis.
- Mam nadzieję, że nikt tego nie wypapla. Ale skoro do tej pory nikt tego nie zrobił, to raczej nam się to upiecze - pocieszył wszystkich Admin.
- Dobra. Jebać to... mam ochotę się odprężyć, oczy mi już wychodzą na wierzch od tego komputera - marudził Dev4ever - może pooglądamy telewizję dla relaksu?
- Rzeczywiście, to dużo zdrowsze dla oczu - parsknął śmiechem Rycho3D.
- Niech będzie - przytaknął Tiq - dawno nie oglądałem telewizji, ciekawe co tam puszczają teraz ciekawego...

W tym momencie przez drzwi do środka wszedł Yossarian. Był brudny i spocony, minę miał nietęgą. Rzucił kluczyki i telefon na stół, po czym walnął się w fotelu.
- I jak tam auto? - spytał nieśmiało Radzik
- 150 zł za odholowanie. A to tylko jebany kilometr! Do tego duże wgniecenie w karoserii, trzeba będzie wyklepać, kolejne koszta. Zapomnij, że kiedykolwiek dam ci jeszcze samochód - warczał podenerwowany Grabarz.
- Naprawdę bardzo mi przykro, obiecuję, że pokryję koszta - kajał się Radzik.
- Dobra, cicho tam obaj. Yoss, zluzuj majty, potem weźmiesz pieniądze na pokrycie strat z naszego sejfu. Teraz się wyluzuj i pooglądaj z nami TV - uspokoił sytuację Tiquill.
- Przecież w TV jest sam shit - odparł Yossarian.
- Może nie jest jeszcze aż tak źle - rzekł Silver Dragon i włączył 75 calowy odbiornik zawieszony na ścianie...

Kanał 1 - TVPiS


"Masz dość nieprzyjemnych zapachów? Lubisz czuć się komfortowo przez 24h na dobę? Odkryj powiew świeżości który wyeliminuje niemiłe zapachy nawet do 48 godzin na dobę. Przedstawiamy najnowszy produkt szwajcarskich naukowców - Powiew BloodLogina! Utrzymuje świeżość i orzeżwiający zapach aż do 72h na dobę i sprawi, że..."

- Przełącz te jebane reklamy - nie wytrzymał Rycho3D.
Silver Dragon wybrał następny program.

Kanał 2 - PolSat(an)


"pa pa pa, pa pa pa, to jest BloodLogina świat, pa pa pa, pa pa pa, Blooda życie, Logina świat, pa pa pa...."

- Dalej, następne, bo nie wytrzymam! - zawył tym razem Dzienis

Kanał 3 - TeFałEn

"- Brawa dla Ciebie! A teraz pytanie za pięćset tysięcy złotych! Czy jesteś na to gotowy?
- Tak, jestem.
- Dobrze więc, drogi Lotharze. Oto pytanie za 500.000 złotych:
Jaką walutą płaci się w tzw. świecie BloodLogina?
A) lemo ogórkiem
B) opadami deszczu
C) kamizelką za regałem
D) paczkami fajek
- Hmm... poproszę może w takim razie telefon do przyjaciela...
- Jesteś tego absolutnie pewien?"

- Kurwa, przełącz to pliz - wystękał Yossarian
- Skoro tak mówisz - odparł Silver i przełączył dalej.

Kanał 4 - MangoTV


"Brakuje ci pewności siebie? Chcesz być twardzielem, ale nie zawsze ci to wychodzi, bo z natury jesteś cichym nieśmiałym człowiekiem? Już dziś możesz to zmienić! Oto nasza oferta - narkotyki! Spójrz na tego człowieka! Stosuje narkotyki już od dawna i przynosi to świetne efekty! Prawda, Sylw?
- CHCE ARABA! ZAPIERDALAJ KURWA!
Jego pewność siebie po narkotykach wzrosła o 2137% Zamów, zadzwoń, telefon 0-700..."

- Kuuuurwaaa!!! Przełącz! - wydarł się Piroziom

W tym momencie w bazie zadzwonił telefon. Tiquill wstał, po czym odebrał aparat.
- ... tak... oczywiście, że odpowiedź D.... tak, jestem pewien w stu procentach.... no, narazie, powodzenia...

- Wszystko w porządku? - spytał Radzik
- Tak. Co tam jeszcze w telewizji? - spytał Tiq.

Kanał 5 - Telewizja przeTrwam


"- ... dobrowolne datki prosimy przesyłać pod adres Toruń, ulica..."

- Przerzuć! - krzyknął Silver Dragon - oh wait, to ja mam pilota.

Kanał 6 - TVP Rozrywka

"Przed państwem - kabaret Pod Psem!
Oklaski.
- Mariolka! Mariolka!
- Czego ty tam wiszczysz pajacu, no co jest?
- Bo jak ja wsadzał prącie w psa, to on zaczoł srać i ja sie zakleszczył i tak niechcąco wyruchałem pso jak sro i ..."

Silver Dragon bez słowa przełączył dalej.

Kanał 7 - Stopklatka

"Już dziś o godzinie 20.00 zapraszamy państwa na kultowe dzieło słynnego reżysera Mike'a i scenarzysty Tardisa pod tytułem "Jak spalić wszystkie mosty w internecie", obsada: Mike - jako TheMike, Tiszer - jako titek, Tardis - jako Tiszer, BloodLogin - jako siemagrucha..."

- Daaalej - ziewnął Radzik.

Kanał 8 - HBO


"W tym roku... będzie niezła.... rozwałka!!!!
Stoletz Entertainment we współpracy z BiegónkaStudio prezentują filmową megaprodukcję:
MPUPSInators!
Wysokobudżetowa adaptacja kultowej powieści Stoletza już wkrótce w kinach. Będzie się działo!
Obsada:
Ryan Gosling
Bruce Willis
Brad Pitt
Robert DeNiro
Justin Bieber..."

- Wyłącz odbiornik - powiedział Tiquill do Silver Dragona, co też ten uczynił.
- Co za shit - skomentował krótko Yossarian.
- Nic się nie zmieniło - dodał Dzienis.

W tym momencie do drzwi rozeszło się pukanie. Po chwili nie czekając na odpowiedź drzwi się otworzyły. Do pomieszcenia weszli Pan Szatan, Komar, Mniszka i SzynkaczPL.
- A wy co? Szkoła wam się skończyła? -zapytał Tiquill.
- Nie, po prostu spierdoliliśmy na wagary - wyjaśnił Komar.
- No jeszcze tego kurwa mi do szczęścia brakowało - przeklinał los Tiquill.

Chwilę potem do pokoju weszła kolejna postać. Wyglądała niemal identycznie jak Postal Dude.
- A ty kto? - zapytał kolejnego gościa Tiq...


Rozdział 4

- Jam jest Zaver - odparł Kolesiopodobny osobnik - jednakowoż jestem największym amatorem Postala w jego fanowstwie.
- Co on pierdoli? - zastanawiał sie Rycho3D na głos.
- Zostaw go, jest lekko zagubiony - rzekł Tiquill - Witaj ZigHorze...
- Jednakowoż jestem Zaver...
- Yyy tak... witaj Zaverze w naszej siedzibie, rozgość się, a jak będziesz miał ochotę, to możesz pomóc nam w pracach przy Postalu 4, bo RWS już nie istnieje - dokończył Admin.
- Jak możliwe jest to? - zdziwił się były modder.
- Długa historia. Nie wiem czy byś chciał ją poznać. Masz, napij się kwasu chlebowego - powiedział przyjaźnie Silver Dragon.
- Sądziłem, że uprzyjemniacie swoje życie w sposób pozwalający na relaks umysłu i ciała, co jest dobrym rozwiązaniem - odparł Zaver tonem mechanicznego robota.
- Nie, nie pijemy już wódy i nie jemy akodinu - powiedział Tiquill
- Mów za siebie - wtrącił się Dzienis
- Nieważne. Czuj się naszym gościem, gdyż przynależysz do forum tak jak i reszta naszych użyszkodników - przymilał się Właściciel PSI.
- Niewątpliwie skorzystam z okazji co pozwoliłoby mi dla mojej korzyści poszerzyć bagaż doświadczeń o kolejne przeżycia, co w gruncie rzeczy miałoby...
- Zamknij już dupę i uwal się w końcu na pizdę i nawet nie mruknij! - przerwał Zaverowi wkurwiony już Rycho3D.
- Nie ma potrzeby się denerwować - odparował Zaver i zajął miejsce na kanapie między Dzienisem a Piroziomem.
- No - burknął Tiquill - a wy po co tu przyszliście?
- A tako se z nuduff - odrzekł P.Szatan
- To nie przeszkadzajcie, a ty możesz nam pomóc albo kończyć swoje niedokończone projekty - warknął Tiq.
- Dobra Tiquell, spokojnie - odparł Pan Szatan i wyjął z plecaka swojego laptopa.

Tymczasem do drzwi rozległo się kolejne pukanie...
- Kogo tym razem tu niesie do ciężkiej cholery? - spytał Tiquill w najmniej możliwie nerwowy sposób...
- Otworzę - zaoferował się Silver Dragon, po czym podszedł do drzwi i wyjrzał przez wizjer.
- Kim jesteś? - zapytał Drugi Admin
- To ja, ShaQ - powiedziałą głośno postać po drugiej stronie.
- Wpuścić go? - spytał SD Tiqa
- Nie, niech wypierdala - rzucił brutalnie Tiquill - musi poczekać jeszcze przynajmniej pół roku. Przekaż mu to.
- NIE WYPIERDALAJ MUSISZ POCZEKAĆ JESZCZE PRZYNAJMNIEJ PÓŁ ROKU!!! - odkrzyknął Silver przez grube drzwi.
- DOBRA, NIE WYPIERDOLĘ, ALE NIE ODEJDĘ OD WAS PO ROKU! - zawołał ShaQ w odpowiedzi.
- Powiedział, że nas wypierdoli i nie odejdzie od nas, buraków - przekazał SD który cierpiał na chroniczne zatkanie uszu od słuchania muzyki w chińskich słuchawkach za 10 zł przez 22h/dobę.
- Niech więc ucieka, bo sam tam podejdę i przypierdolę mu kopniakiem - wkurwił się Tiq, a SD przekazał jego message przez drzwi ShaQ'owi.
- Odpowiedział, że nie obchodzi go że jesteś niedojdą i śmierdzą ci łoniaki - przekazał Silver Dragon odpowiedź młodego.
- Kurwa! Co za bezczelny hooy z niego! Nie mogę wytrzymać tak obcesowego zachowania. KURWA!!!! - wrzeszczał Tiq i rzucał się we wściekłości, aż w końcu złapał się za serce i padł na fotel dysząc ciężko z wybałuszonymi oczami...

- HELENA! MAM ZAWAŁ! - wysyczał Admin z trudem nabierając tchu.
- Kurwa, Tiq, to nie ten serial. Co ci jest? Wyglądasz fatalnie... - zaniepokoił się Pan Szatan
- Dzwońcie po pogotowie, ma atak serca! - przeraził się Radzik
- Nie będzie to okazją do nowych wspólnych przyjemności - powiedział bezsensownie Zaver
- Stul pysk! Nie ma czasu na karetkę! Yoss, odpalaj swego złoma i wieziemy go sami, będzie szybciej! - zaproponował Dzienis.
Yoss pobiegł schodami na górę odpalać auto, zaś Dzienis z Radzikiem chwycili Admina pod ręce, a Rycho złapał go za nogi i zawlekli go do drzwi, które SD im otworzył. ShaQa już jednak nie było, odjechał windą.
- Kurwa, teraz musimy czekać na windę przez tego fleta - wkurzył się Radzik - Idziemy schodami jak Yoss!
Po minucie cali spoceni wybiegli na górę i zawlokli ledwo przytomnego Tiquilla do odpalonego już auta Grabarza, a następnie odjechali z piskiem opon w kierunku najbliższego szpitala powiatowego.

...

Dwie godziny później

Grubas siedział na połamanym łóżku i szorował swoje ciało szczotą od kibla, co było trudnym zadaniem, gdyż jedną ręką musiał podtrzymywać fałdy tłuszczu, a drugą szorować trudno dostępne miejsca. Brud odpadał płatami, co jakiś czas Loc zbierał co większe skorupy i wrzucał je do wiadra.
Tymczasem do pokoju dobiegło pukanie i nim Loc zdążył cokolwiek powiedzieć do środka wszedł ShaQ. Od razu po przekroczeniu progu skrzywił się od potwornego smrodu, po czym zwymiotował na stary poplamiony dywan swoje dzisiejsze śniadanie.
- O Boże, co tu tak jebie? - spytał wycierając rękawem resztki rzygów z ust.
- Comiesięczne mycie - odpowiedział Loc - moim zdaniem za często, ale mama mnie zmusza. I jak tam sytuacja?
- Więc tak... - rzekł ShaQ z trudem zatykając nos koszulką - jest lepiej niż myślałem. Moja wizyta tak wkurwiła Tiquilla, że dostał on ataku serca i musieli go zawieźć do szpitala.
- Wspaniałe wieści! - ucieszył się Loc puszczając bąka z radości, po czym odrzucił szczotkę i nałożył swoją koszulkę XXXXXXXXX(X)L.
- Co teraz? - dopytywał ShaQ
- Najpierw pomóż mi posadzić się na wózek - poprosił Loc.
ShaQ chwycił go z tyłu pod ramiona, ale Grubas przelewał mu się i ani drgnął.
- Musisz... mi... pomóc - wystękał ShaQ nie potrafiąc ruszyć Spaślaka.
- I-i-i hop... i-i-i raz! - zawołał Loc, po czym wraz z Shakiem przeturlał się z łóżka na wózek inwalidzki.
- Co z tobą? - zapytał ShaQa widząc, że ten nie może się wyprostować.
- Chyba coś jebnęło mi w plecach - wystękał młody...
- Doprowadź się do porządku - przewrócił oczami Loc - co z ciebie za chłop? Tymczasem ja jadę do szpitala i tam ostatecznie rozwiążemy kwestię Tiqa. Bądź tam dziś o 23. Wtedy nikogo pewnie nie będzie na sali, hehe. Gdy unieszkodliwimy Admina, baza będzie osłabiona brakiem przywódcy, a wtedy my weźmiemy co nasze. Co ci? Nie cieszysz się? - dziwił się Gruby.
- Wydaje mi się, że wypadł mi dysk - wydusił z siebie ShaQ
- Nie bądź pizdą. Zaraz zrobię ci masaż i poczujesz się lepiej...

...

Tymczasem Tiquill leżał na dwuosobowej sali podpięty do wszelakiego szpitalnego ustrojstwa.
- Co z nim będzie? - zapytał lekarza Radzik
- Stan jest stabilny, ale nie może się przemęczać i musi dużo odpoczywać. To był silny stan przedzawałowy. Nie może się tak denerwować.
- Rozumiem - odparł Radzik - Zostanę tu z nim, a wy wracajcie do bazy - powiedział do Rycha, Yossa i Dzienisa.
- Skoro tak mówisz... Na razie więc - rzekł Grabarz i wyszli z pozostałą dwójką.


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

23 lut 2018, 17:23

Rozdział 5

9 tygodni wcześniej...

Zkar usiadł przed telewizorem. W końcu mógł odpocząć po całym dniu ciężkiej pracy. Uzupełnianie ciekłym uranem reaktorów chłodzących rdzeń minielektrowni jądrowej w podziemiach bazy PSI było zajęciem wyjątkowo uciążliwym i niebezpiecznym.
Na szczęście kiedyś Tiquill dogadał się z Prawdziwym666 w sprawie tanich dostaw tego surowca prosto z Czeczenii, dzięki czemu mieli najtańszy prąd w całej Polsce. A zużycie tegoż było spore... Teraz Prawdziwy robił jakiś deal w Ameryce, może nawet pomagał Tiquillowi i jego userom w tej głupiej wyprawie do Arizony. Ponoć wkrótce miał robić nowy temat z Owsiakiem, ale Zkar nie znał szczegółów i ogólnie miał to w dupie, gdyż i tak nie miał z tego żadnych zysków.

Zresztą ostatnio interesy z Tiquillem szły coraz ciężej. Admin stał się jakiś dziwny, pił ogromne ilości alkoholu i ćpał różne specyfiki, wskutek czego coraz trudniej szło im robić interesy. Handel bronią i szlugami z przemytu był coraz mniej opłacalny, pozostawały im głównie wyjebki na portalach ogłoszeniowych i sprzedaż prądu na lewo z ich elektrowni do pobliskich wiosek.

Zkar przełączył kanał z teledyskami disco polo na wiadomości. Pasztetowata prezenterka chwaliła dyktaturę Ya'Ross-Love'a Catch_In-Sky'ego i standardowo powtórzyła, że wciąż jest wyznaczona nagroda w wysokości miliona złotych w zamian za uchwycenie zabójcy Andrzeja Dudy.
- Ech... - westchnął Wielki Przedwieczny. Odkąd ci kretyni zamordowali Dudę, Małysza, Kowalskiego, Cejrowskiego i Jutuberów byli poszukiwani przez najróżniejsze służby. Partia PiS, Prawica RP, Polski Związek Narciarski i gimbo-psychofani postaci z YT - wszyscy grozili im śmiercią i zarzekali się, że wkrótce ich znajdą. Na szczęście ten kraj był tak kulawy, że do tej pory im się to nie udało. Zkara zdziwiło tylko, że jedynie o śmierć Korwina nikt nie dbał.

Tylko on wiedział, że Tiquill otrzymał pomoc od Timmermansa i dzięki wsparciu Brukseli zabójstwo prezydenta, lidera narodowców i bosego dziennikarza zostało zrzucone na rosyjskich agentów. Na YT wkrótce potem powstały nowe kanały i gimbusy szybko znalazły nowych idoli, jedynie Polski Związek Narciarski nie odpuszczał i Zkar bał się, że kiedyś w końcu ich znajdą i będą z tego nieliche kłopoty...
- Walić to! - pomyślał Zkar. Dopóki mają prąd za free, broń i amunicję wartą ponad 5 mln dolarów, człowieka z helikopterem i drukarkę z zapasem tuszu do produkcji nowych pieniędzy to chuja mogą nam zrobić. Apoloniusz Tajner... Litości!
- Co tam stary? Zawiesiłeś się? - przerwal mu te rozmyślania Mxxx4.
- Jestem zmęczony. Lata już nie te... Mógłbyś mnie czasem zmienić, dolewki uranu to męcząca i stresująca praca...
- Za mało mi płacicie - powiedział Mxxx4, po czym usiadł obok i otworzył paczkę chipsów paprykowych karbowanych. W tym czasie rozpoczęły się wiadomości sportowe.
- "Wiadomości sportowe, Maciej Kurzajewski, witam Państwa. Z ostatniej chwili - mamy informację, że Polski Związek Narciarski w celu wyjaśnienia tragicznej śmierci Adama Małysza podjął współpracę z bogiem polskiego sportu - Robertem Lewandowskim. Według Apoloniusza Tajnera pomoc od słynnego piłkarza bardzo przyda się w śledztwie które od jakiegoś czasu utknęło w martwym punkcie..."
- No nieźle - mruknął Junior Modder - nie dość że wąsaty zabił seebeeka, to jeszcze będą się mścili za jego śmierć. Przecież zasłużył, za to co zrobił.
- Tak, ale to jednak znana persona w świecie polskiego sportu - odparł Zkar - możemy mieć przegwizdane jeśli wzięli Lewandowskiego do pomocy...
- Przecież to kopacz, piłkarz - przerwał mu Mxxx4 - w czym on niby pomoże?
- On ma ogromne możliwości i kasę, do tego jest medialny. Na pewno nie zrobili tego bez powodu. Pewnie kolegował się z Małyszem... W każdym razie musimy uważać.
- Meh... wszystko jedno - wzruszył ramionami Junior Modder - Nie wiesz kiedy wrócą już z tej wyprawy?
- Są już w Ameryce, więc pewnie wkrótce. Może za tydzień albo dwa. A teraz rusz dupę i uruchom serwery MultiPlayer, bo zbliża się wieczór - polecił Przedwieczny.

Dwa tygodnie później...

Zkar właśnie kończył układać skrzynki z amunicją w zbrojowni, gdy zawołał go Mxxx4...
- Chodź, musisz to zobaczyć! - wołał go Jr Modder
Wielki Przedwieczny podszedł do chłopaka który stał przed ekranem z monitoringiem. Tuż przed wejściem do bazy widać było list przygnieciony jakimś kamykiem by go nie zwiał wiatr.
- To rachunki? - zapytał młody
- Powaliło? Wszystko z Tiqiem załatwiamy elektronicznie, albo przez słupów. Tu nie powinna przychodzić żadna poczta. Idź teraz po ten list, tylko uważaj, bo to może być jakaś pułapka...
- Raczej nie powinienem wybuchnąć - zaśmiał się Junior Modder, ale śmiały się tylko usta, a w oczach widać było strach...
Zkar tymczasem stał przed ekranem i obserwował sytuację. Po chwili zobaczył jak Mxxx4 ostrożnie zabiera list sprzed wejścia i wraca na dół. W następnej minucie miał już przesyłkę w rękach.
- Otwieraj, co tam jest? - niecierpliwił się młody.
Zkar otworzył kopertę i wyjął kawałek zwykłego papieru na którym był jakiś tekst drukowanymi literami. Przeczytał go i zbladł.
- No i? - spytał Jr Modder.
- Mamy przejebane - wydukał Zkar - Oby Tiquill wrócił jak najszybciej...

Tydzień później

- Wsta-waj! - powiedział głośno Zkar, gdyż Tiquill i reszta ekipy zasnęła w autobusie podczas ich podróży z lotniska do bazy głównej.
- Chrrr.... Co?! A, tak - zamruczał nagle wybudzony Admin.
- Idźcie się odświeżyć - powiedział Przedwieczny do userów - a my Tiq musimy pogadać na osobności, chodź do zbrojowni.
- O co chodzi? - spytał Admin gdy już byli na miejscu.
- Masz, czytaj. To są właśnie te złe wieści o których mówiłem - odparł Zkar i dał notatkę Tiquillowi.

"Do Pitera Tsunami.
Znam wasze położenie i wiem o was wystarczająco dużo, by was zniszczyć.
Jednakże możemy się dogadać.
Jeśli co miesiąc będę otrzymywał czeki w wysokości 1 miliona złotych, wtedy Polski Związek Narciarski nie dowie się o was i będziecie bezpieczni.
Dajcie mi więcej kasy.
Z poważaniem - Robert Lewandowski"

- Co to kurwa jest? - krzyknął wkurzony Tiquill
- Udało się ukręcić łeb wielu twoim sprawkom... - zaczął Zkar
- Naszym sprawkom - poprawił zdenerwowany Admin
- Niech będzie. Jednakże PZN nie odpuścił wam śmierci Małysza. Ścigają nas i wynajęli Lewandowskiego do pomocy. Nic nie dało się zrobić... - westchnął Przedwieczny.
- Kurwa. Ale chujnia. Nic nie mów nikomu. To zostaje między nami - powiedział stanowczo Tiq.
- Nie martw się, nic nie powiem. Odchodzę - rzekł Zkar - Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. To potężni ludzie. Spierdalam jak najdalej od PZN...
- Czyli? - dociekał Tiq.
- Nad morze. Im dalej od nart, tym lepiej... Było mi miło robić z tobą interesy Tiq. Żegnaj - rzekł Zkar i podał rękę Adminowi.
- Cóż, szkoda że tak to się kończy. Powodzenia i dużo szczęścia ci życzę - uścisnął dłoń Zkara Senior Admin.
- Ty go będziesz bardziej potrzebował - odpowiedział Przedwieczny i wyszedł.

Tiquill wrócił do sali głównej. Nie jest tak źle - pomyślał. Tuszu miał aż nadto, do tego świetne matryce, znał się na produkcji pieniędzy jak nikt. Nie będzie mu jakiś Lewandowski groził. Najważniejsze jest tylko, by przelewy dochodziły regularnie. Ale dopóki zdrowie dopisuje, to on przecież tego osobiście dopilnuje. Nie ma sensu nikogo w to wtajemniczać. Z Lewandowskim i Polskim Związkiem Narciarskim da sobie świetnie radę sam. Teraz lepiej robić nowego Postala, a pieniędzy nadrukuje w nocy jak nikt nie będzie widział. Ale najpierw trzeba jeszcze odespać wyprawę...

Obecnie...

Godzina dwudziesta druga. Gaszenie świateł. Marne żarcie, płatna telewizja. Ale przynajmniej jednoosobowa sala i ładne pielęgniarki.
- Trzeba doszukiwać się pozytywów nawet w szpitalu - pomyślał Tiq. Teraz warto byłoby trochę się przespać.
I tak jutro pewnie będzie wypis. To ostatnia noc. Odesłał wszystkich do domów, bo co mają przy nim sterczeć, skoro nie ma już bezpośredniego zagrożenia życia? Nic mu nie grozi...
Jednakże nie mógł zasnąć. Admin przewracał się z boku na bok. Z ciekawości spojrzał na zegar w telefonie. Minuta po północy. Ech...
Drzwi do sali otworzyły się bezszelestnie. Dopiero niewielki snop światła dał znać Adminowi, że ktoś wszedł do środka. Tiquill mrużył oczy. Kto to może być o tej porze, pielęgniarka chce się ruchać? - zastanawiał się. To byłaby nawet całkiem fajna opcja.
Postać stanęła przy łóżku. Jakby znajome rysy twarzy. Już gdzieś go widziałem, może w TV? - myślał Tiq. Nagle zdał sobie sprawę że wie kto to jest. Widział go wielokrotnie w TV.
- Czy to sen? Czy ty jesteś... - nie dokończył Tiquill...


Rozdział 6


- Robert Lewandowski - przedstawił się przybysz przerywając jednocześnie Tiquillowi.
- Czego chcesz ode mnie? - warknął Admin - przecież dostajesz swoją dolę.
- Miałeś czas na przelew do wczoraj do godziny 23.59 - wytłumaczył Lewus.
- Nie widzisz, że jestem w szpitalu? Nie mogłem zrobić transakcji - przewrócił oczami Tiq.
- Może tak. Może nie. To i tak nieważne. Dostałem lepszą ofertę - cedził słowa król strzelców eliminacji - pamiętasz Wargę?
- Tego youtubera, Z Dupy? - upewniał się Tiquill jednocześnie naciskając mały guzik w urządzeniu które miał pod nadgarstkiem - coś tam było kiedyś...
- Zaprosił mnie na nagrania do swojego programu. Po tym jak go urządziliście stracił 69% sprawności swojego ciała, wszczepiono mu sztuczny odbyt pod pachą i zaczęły mu rosnąć włosy na paznokciach. Jak zapewne wiesz, jest to ostatni z żywych sławnych youtuberów, resztę zabiliście bez skrupułów...
- To oni nas zaatakowali - cedził słowa Tiq - my się tylko broniliśmy.
- To mnie nie obchodzi. Człowiek Warga poprosił mnie o pomszczenie swych przyjaciół, a także jego osobistych krzywd. Zapłacił mi niewyobrażalne pieniądze które odziedziczył po zmarłych jutuberach. Nawet w Bayernie tyle nie zarabiam. Teraz więc muszę cię sprzątnąć - w tym momencie kapitan polskiej kadry narodowej wyciągnął z kieszeni Berettę i wycelował wprost w głowę Senior Admina PSI - musisz wiedzieć, że celnie strzelam nie tylko na bramkę przeciwników, ale także w ich głowy - palec RL9 spoczął na spuście...
W tym momencie sala zadrżała od ogromnego huku. Coś ogromnego przedarło się przez drzwi rozwalając je na kawałki i z ogromnym impetem wjechało wprost w najwybitniejszego polskiego piłkarza na ułamki sekund przed tym nim ten zdążył zacisnąć palec na spuście...

...

W bazie głównej PSI Radzik, Silver Dragon, Rycho3D, Pan Szatan, Yossarian, Dev4ever, Dzienis, Piroziom, Komar i Zaver testowali w spokoju wersję beta Postala 4. Prace szły szybko naprzód odkąd pod nieobecność kontuzjowanego Senior Admina zastępujący go Radzik zezwalał userom na branie niewielkich skrupulatnie wydzielanych dawek amfetaminy. Prace nad fabułą były już ukończone, do wypieszczenia został tylko design.
- Świetnie - powiedział Radzik.
- Ale że co? - spytał go Piroziom.
- A nie wiem, tak mi się jakoś powiedziało - odparł Radzik.
- Na pewno jest to dobra okazja do przewartościowania swoich priorytetów - podsumował Zaver.
W tym momencie coś zaczęło pikać. Radzik szybkim ruchem wyjął z kieszeni mały pager na którym złowrogo błyskała czerwona lampka.
- O w dupę, Tiquill jest w niebezpieczeństwie - zmartwił się The Zastępca.
- Ale że co sie co sie stao? - wystękał nieprzytomnie Silver Dragon, który jako jedyny nie brał amfy z tylko sobie znanych powodów.
- On używa tego pikacza tylko wtedy gdy jest w poważnych tarapatach, ale w takich no w chuj poważnych - podkreślił wagę wydarzenia Ra'Dzik - musimy szybko wziąć się w garść i ruszać mu na ratunek!
- Rozdzielmy więc bronie boże - zawyrokował Rycho, po czym razem z resztą udali się do zbrojowni.
- Ty nie idziesz? - spytał Radzik Silver Dragona widząc, że ten nie rusza się z miejsca.
- Nie... mam pewne sprawy... Popilnuję tutaj bazy, życzę wam powodzenia - powiedział tajemniczo Silver.
- Okej - rzucił Radzik i poszedł za resztą do zbrojowni zaopatrzyć się w narzędzia mordu i zniszczenia.

...

Lewand Robertowski padł na podłogę z ogromnym krzykiem bólu i cierpienia. Jakaś gigantyczna gargantuiczna postać rodem z psychodelicznych snów Hieronymusa Boscha wjechała na ogromnym wózku inwalidzkim do środka wprost w piłkarza miażdżąc mu nogi i łamiąc je w kilkunastu miejscach. Teraz napastnik leżał na glebie i wrzeszczał z bólu by po chwili stracić przytomność.
Zdezorientowany Tiq przyjrzał się osobnikowi.
- Świniak?! Co ty tu do chuja robisz? - zapytał Loca Admin.
- Raczej co on tu do chuja robi! Zniszczyłem najdroższe nogi w Polsce! - przeraził się Grubas.
- Ale czego tu szukasz? - dopytywał się Tiq.
- Ciebie. To miał być zamach na twoją osobę... ale ten kopacz stał na drodze i zamiast załatwić ciebie to załatwiłem jego - powiedział Loc - Ale to nic. To mnie nie powstrzyma przed osiągnięciem mojego celu...
- Wchodzenia na stepper? - zadrwił Admin
- Nie, zabicia Właściciela PSI - dokończył zimnym głosem Loc, po czym wychylił się z wózka by podnieść z podłogi Berettę Lewandowskiego, którą tenże upuścił po jego ataku.
Jednakże przez fałdy tłuszczu i krótkie ręce nie mógł jej dosięgnąć. Na jego twarzy malował się wysiłek i upór, ale jedyne co osiągnął to przechył wózka o dobre 45 stopni.
Tiquill wiedząc, że to jego jedyna szansa błyskawicznie wstał i kopnął w wózek Grubasa, który i tak już na maksa przechylony upadł finalnie do tyłu. Loc miotał się i rzucał, ale nie mógł zmienić swego położenia i leżał na plecach na oparciu wózka niczym waleń wyrzucony na brzeg morza.
- Pomóż mi - wysapał Spaślak.
- Chyba kpisz kurwa - rzucił pogardliwie Tiquill.
W tym momencie do środka weszła pielęgniarka.
- Co się stało z drzwiami? Słyszałam jakieś krzyki i... AAAaaaa!!! - krzyknęła siostra i wybiegła czym prędzej z sali.
- To ja spierdalam - pożegnał się z Lokiem Tiq i zaczął pospiesznie się ubierać w normalne ciuchy - miłego ruchańska w pierdlu beczko sadła!
- NIEEEEEEeeeeee... zostawiaj mnie tu! - łkał Loc wciąż leżąc.
- A chuj mnie to - mruknął Admin zapinając torbę z bagażem podręcznym i wsadzając Berettę za pasek spodni - Sayonara boczku! - to mówiąc Tiq opuścił szybkim krokiem salę.
Udał się w kierunku windy, po czym wsiadł do niej i wybrał parter. Jednakże winda nieoczekiwanie zatrzymała się na pierwszym piętrze, a w jej drzwiach stanęło dwóch szpitalnych ochroniarzy.
- Stać! - krzyknęli do Tiquilla - podnieś ręce do góry i powoli wyjdź z windy...


Rozdział 7

Huk wystrzału przerwał formułkę ochroniarzowi, a dymiąca się dziura w jego czaszce świadczyła, że już na zawsze stracił możliwość mówienia.
- O kurwa! - krzyknął drugi ochroniarz i zaczął spierdalać, gdyż był uzbrojony jedynie w pałkę oraz gaz łzawiący i pierdolił narażać życie za 13zł/h brutto na umowę zlecenie.
Tiquill olał go, gdyż w magazynku miał jedynie 5 naboi i szkoda mu ich było na jakiegoś bolka z III stopniem niepełnosprawności. Szybkim krokiem zmierzał ku szpitalnemu wyjściu. Wszystkie korytarze były puste, co oznaczało, że dyrekcja wiedziała już o wszystkim i schowała się, prawdopodobnie zawiadamiając policję.
- Może zdążę - wierzył Właściciel PSI i zaczął biec po schodach. Wreszcie ujrzał wyjście, w jego serce wstąpiła nadzieja i z hukiem otworzył podwójne drzwi.
Niestety, szpital był zajebiście wielki i to co Tiq wziął za wyjście było kolejnym wejściem - na blok operacyjny.
- KURWA!!! - wrzasnął wkurwiony Tiquill i od razu zakłuło go serce. Nie wolno mu było się denerwować, w końcu dopiero co miał stan przedzawałowy. Ale jak tu się nie denerwować, skoro zgubił się w molochu większym chyba od tego z Apocalypse Weekend.
- Jeszcze tylko kurwa Garych brakuje - mruknął Admin, po czym stanał przy ścianie i zaczął studiować rozkład szpitala. Następnie ruszył szybko w kierunku północnego skrzydła gdzie było wyjście.
Kilka chwil później minął kanciapę ochroniarzy. Nikogo tam nie było, jednak kątem oka Tiq dostrzegł na monitoringu jak kilka pielęgniarek i lekarzy z ogromnym wysiłkiem próbują postawić wózek z Lokiem do pozycji pionowej.
- Na waszym miejscu oszczędzałbym kręgosłup - zaśmiał się pod nosem Tiquill i sekundę potem zobaczył wyjście, na którym dla pewności pisało nawet Exit.
- No - stwierdził rzeczowo, a następnie żwawo pchnął wrota. Następnie w przeciągu pół sekundy cofnął się i zamknął je szybko z powrotem, a pot wystąpił mu na glacę.
Na zewnątrz stało bowiem kilka radiowozów wraz z kilkunastoma policjantami. Tiquill zerknął przez okno i zobaczył, że są uzbrojeni, a jeden z nich ma głośnik.
- Tu policja! Proszę natychmiast wyjść z budynku i podnieść ręce do góry! Nikomu więcej nie musi się stać krzywda! Wyjdź z budynku z podniesionymi rękoma i natychmiast się poddaj! - oznajmił gliniarz z głośnikiem.
- Ożesz kurwa - wystękał Tiquill i zbladł. Miał przejebane...

Tymczasem kilka pięter wyżej jeden z lekarzy wrzasnął z bólu spowodowanego wypadniętym dyskiem. W końcu jednak udało im się postawić wózek z Grubasem do pionu. Widząc to, Loc od razu wyjechał z sali przejeżdżając jeszcze po stopie pielęgniarce (złamane wszystkie kości śródstopia) i szybkimi ruchami ramion kierował się w kierunku windy.
- Aaaaargh... - stękali z bólu lekarz i pielęgniarka
- Yyyy...uuuh - stęknął zaraz po nich Robert Lewandowski, który odzyskiwał przytomność.
- O ja pierdolę! - krzyknął drugi lekarz - Mamy tu celebrytę w ciężkim stanie. Liczne złamania kończyn dolnych... Szybko wezwijcie śmigłowiec ratunkowy, trzeba go stąd przetransportować do kliniki Najświętszego Serca Małyszowego, tam mają światowej klasy ortopedów!
W tym samym czasie Loc wjechał wózkiem do windy i wcisnął guzik na poziom parter. Winda powoli ruszyła, ale po chwili zaczęła nagle spadać w dół, okazało się że przekroczony został limit wagowy...
- Aaaaa... - zaczął krzyczeć przerażony kLoc, a winda po chwili runęłą na dno szybu z wielkim hukiem, zaś światło w niej momentalnie zgasło w wyniku zerwanych przewodów.
- Co się tu... HALO!!! POMOCY!!! BŁAGAM POMÓŻCIE MI!!! - zaczął drzeć się kLoc(uch).

- NATYCHMIAST WYJDŹ, ALBO BĘDZIEMY ZMUSZENI CIĘ ZNEUTRALIZOWAĆ!!! - wołał głos policjanta przez megafon.
Tiquill wyjrzał ostrożnie jednym okiem. Dostrzegł ogromnego transportera z napisem GWAŁT RABUNEK OKULTYZM MORD - w skrócie GROM. Stało tam też kilkanaście wozów policyjnych i cała chmara przeróżnych gliniarzy.
- Oj chuj - jęknął - mam gorzej niż przejebane. Mam przegwizdane...
Nagle dobiegły go jakieś odgłosy wystrzałów z oddali. Tiq wyjrzał ponownie i zobaczył, że GROM i gliniarze odwrócili się i zaczęli naparzać ze swych broni z rozliczaną amunicją do jakichś przeciwników. Tiquill z radością zobaczył, że tymi przeciwnikami byli jego userzy z forum którzy przybyli mu z odsieczą.
- Teraz albo nigdy - pomyślał Senior Admin i szybko wybiegł z budynku wykorzystując fakt, że oponenci byli zajęci. Niestety nie wszyscy. Jakiś polucjant kątem oka zobaczył błysk światła odbity od łysiny Admina i jął strzelać do naszego bohatera. Na szczęście był szkolony w Szczytnie i trafiał wszędzie, tylko nie w ruchomy cel oddalony o 15 metrów.
- KURWA - pisnął Tiquill widząc jak kule niemal ocierają mu się o nogi. W końcu zdołał się schować za budynkiem gospodarczym szpitala, ale teraz już trzech gliniarzy strzelało w jego kierunku...

W międzyczasie ekipa PSI toczyła ciężki bój z GROMem i policją, o ile zwykli mundurowi nie stanowili większego problemu, o tyle ekipa GROMowców była naprawdę świetnie wyszkolona i trudna do pokonania jak sam skurwysyn.
- Kurwa panowie, ale hardkor! - krzyknął Radzik, który właśnie przeładowywał M16, gdy jakiś szturmowiec posłał całą serię w drzewo za którym się krył.
- Radzik spierdalaj stamtąd, bo zaraz zrobią z tego drzewka sito! - wrzasnął Yossarian ukryty za metalowym kontenerem na śmieci.
- Spokojnie, to jest brzoza, one są w końcu niezniszczalne! - odkrzyknął mu Radzik i wykorzystując fakt zmiany magazynka przez oponenta posłał mu całą serię z karabinu unieszkodliwiając go na dobre.
Chwilę potem podbiegł do Yossa oraz Pirozioma i Dzienisa którzy również byli tam schowani.
- Jaki mamy plan? - zapytał Dzienis
- Wydostać Tiquilla i spierdalać stąd jak najszybciej. Wychylajcie się i co jakiś czas strzelajcie krótkimi seriami - zarządził Admin
- Może nam nie starczyc ammo - zmartwił się Piroziom.
- Mimo to, musimy spróbować - odparł stanowczo Radzik.
- Heej - zawołał najciszej jak mógł Pan Szatan, który razem z Rychem3D, Komarem i Zaverem stali przyczajeni nieco dalej za drugim kontenerem.
- Co? - spytał Yossarian
- Chyba widzimy Tiquilla! - odkrzyknął mu Komar.
- Świe-tnie! Teraz tylko go przechwycić i można spierdalać! - powiedział Radzik
- Nie zajebiemy ich wszystkich? - zmartwił się Rycho3D
- Są lepiej uzbrojeni od nas, zresztą to nie jest priorytet. Najważniejsze jest bezpieczeństwo - rzekł Zastępca Szefa.
Niestety, wtenczas zza pobliskiego wzgórza wyłoniły się kolejne transportery GROM...
- Kurwaa, i co teraz? - na serio zmartwił się Pan Szatan


Rozdział 8

W międzyczasie trójka gliniarzy strzelała w kierunku Senior Admina PSI. W końcu jednak skończyła im się amunicja, podjęli więc próbę ucieczki w pobliskie krzaki jak na dzielnych policjantów przystało, ale wówczas Tiquill wyszedł z ukrycia i wpakował w nich wszystkie pozostałe pięć pocisków. Co prawda dwa z nich chybiły, ale pozostałe trzy trafiły psów w głowy, dwóch zmarło na miejscu, kolejny dopiero po kilku minutach (kula w tym czasie szukała mózgu).
- No - chrząknął Tiq zadowolony z obrotu spraw, ale chwilę potem jego mina zrzedła gdy zobaczył zbliżające się transporty SROM... tfu, GROM. Sekundę poźniej zauważył Pana Szatana i Rycho3D, którzy machali do niego ręką by do nich dołączył, co też chwilę potem uczynił.
- Uff, ledwo mi się udało, to nie na moją pikawę. Niestety nadal mamy cholernie poważny problem - powiedział zaniepokojony Szef.
- Właśnie zauważyliśmy - odparł Rycho3D
- Gdzie Dev4ever? - spytał Admin
- Czeka w busie, ale raczej nie podjedzie po nas, bo GROM zrobi z niego miazgę - powiedział Pan Szatan
- I co teraz zrobimy? - mruknął Komar
- Żebym to ja kurwa wiedział... Żebym to ja... O kurwa! Leci odsiecz - krzyknął radośnie Tiq pokazując palcem w niebo.

I faktycznie, z nieba zbliżał się helikopter prawdziwego666, wystawały z niego czyjeś sylwetki uzbrojone w potężne bronie. Chwilę potem dało się słyszeć wystrzał z bazooki. Strzelec ze śmigłowca trafił bezbłędnie prosto w pierwszy transporter GROMu który rozpierdolił się na miejscu. Dwa kolejne transportery jadące za nim wyjebały się o wrak, kolejne zaś zatrzymały się, po chwili wyszli z nich najemnicy.
Wtedy znów dało się usłyszeć huk i jakaś ciecz oblała wszystkich najemników którzy wnet się zapalili i krzycząc oraz machając rękoma płonęli żywcem. Ktoś w śmigłowcu wystrzelił z wyrzutni napalmu. Następnie padł kolejny wystrzał z wyrzutni rakiet który ostatecznie zniszczył pojazdy i dobił dogorywających żołnierzy na amen.

- O kurwa, ale rozpierdol - powiedział Pan Szatan czując smród palonego mięsa.
- Ratunek prosto z nieba - podsumował Yossarian, zaś chwilę potem poczuł potężny wir powietrza, gdyż śmigłowiec wylądował niedaleko nich.
Wysiadła z niego czwórka postaci - pilot prawdziwy666, nawigator Silver Dragon, operator wyrzutni napalmu Jerzy Owsiak i tajemniczy operator wyrzutni rakiet ukryty za ciemnymi okularami i czapeczką z daszkiem...
- Myślałem, że stchórzyłeś, a ty wezwałeś posiłki i przybyłeś nam z odsieczą - zwrócił się radośnie Radzik do Silver Dragona - Dzięki stary!
- Drobiazg - rzucił SD.
- A ty kto? - zapytał Tiquill tajemniczego osobnika.
Ten po chwili zdjął czapkę i okulary.
- O kurwa, nie wierzę! - ekscytował się Tiq - Ty żyjesz Iquid!
- Tak jest, żyję - odparł Iquid.
- Ale jak... jakim cudem? - nie dowierzał Senior Admin...
- Po tamtej akcji straciłem przytomność z powodu utraty krwi, ale nie umarłem. Nawet nie sprawdziliście pulsu, a mogliście wezwać chociaż karetkę! Przez to ledwo mnie odratowali i musieli amputować jedno płuco. Ale przeżyłem. Zresztą, nie takie rzeczy już się odjaniepawlały w historii jak ta - podsumował Iquid.
- Od...paniejawlały? Proszę, nie używaj przy mnie takich zwrotów - oznajmił z poważną miną Tiquill.
- Nie wiedziałem, że dajesz jebanie o takie pierdoły. W każdym razie po tamtym obraziłem się na ciebie mocno i zerwałem kontakty, ale gdy Silver Dragon mnie powiadomił, to pomyślałem, że może warto już zapomnieć o tej sprawie...
- To ty wiedziałeś? - zwrócił się z wyrzutem do Silvera Tiquill
- Od niedawna. Niemniej jednak nie powiedziałem ci tego, bo Iquid wolał pozostać w ukryciu - wyjaśnił SD
- Teraz drukarki to przeżytek. Prawdziwego majątku dorobiłem się na bitcoinach. Mam pewne plany na nowe inwestycje, tak więc nie ma sensu się dłużej obrażać na siebie Tiq - powiedział łagodnie Iquid - Jak widzisz pomogłem uratować wasze tyłki, więc nie chowam już urazy. A teraz chciałbym zobaczyć waszą bazę i porozmawiać na spokojnie o kilku sprawach - dodał Założyciel PSI.
- Spoko. Nie ma problemu. Jeszcze raz dzięki za odsiecz. A ty co tu robisz? - zwrócił się tym razem Tiq do Owsiaka.
- Siema siema, Prawdziwy dostarczył mi uran i nie zażądał zapłaty, w związku z czym postanowiłem mu pomóc jak na filantropa przystało. Spalenie żywcem prawackiego ścierwa to dla mnie największa przyjemność! - oznajmił entuzjastycznie Jerzy Owsiak.
- Ale... czy to nie kłóci się z twoimi zasadami? - zapytał niepewnie Radzik
- Pewnie że nie, ja pomagam noworodkom i czasem starcom, a prawackie ścierwo jebać zawsze i wszędzie! Także wspomóżcie orkiestrę, a potem zapraszam was na Woodstock, gdzie możecie robić absolutnie wszystko co zechcecie, nawet ruchać psa jak sra! Trzymajcie się, elo! - krzyknął Owsik, a następnie przykleił wszystkim userom serduszka WOŚPu do piersi, po czym spierdolił do lasu...

- Co z nim jest nie tak? - spytał zdziwiony Senior Admin
- Wszystko. Ocipiał od nadmiaru hajsu. Niewielu wie, ale 50% datków z WOŚPu idzie na jego konto, w związku z czym jest jednym z najbogatszych ludzi w Polsce. Ale to spoko koleś - rzekł Prawdziwy666
- To co teraz? Wracamy do bazy? - zapytał Silver Dragon
- Hmm... W szpitalu został jeszcze Loc i ledwo żywy Robert Lewandowski. To właśnie przez niego musiałem wezwać was na pomoc. Skurwiel chciał mnie zajebać na zlecenie PZNu. Na szczęście w końcu grubas się przydał i go przypadkiem unieszkodliwił, dzięki czemu wciąż żyję.
- A to chuj jebany. A czego PZN chciał od ciebie? - spytał Yossarian
- To długa historia. Wyjaśnię wam w międzyczasie - odparł Tiq
W tym momencie rozległ się terkot łopatek innego helikoptera. Nadlatywał śmigłowiec ratunkowy po okaleczonego polskiego piłkarza tysiąclecia.
- Zestrzelić go? - zapytał Iquid unosząc wyrzutnię rakiet.
- Kurwa. Sam nie wiem. W sumie Loc tak mu połamał kopyta, że chuj już z niego będzie nie piłkarz. Także nie ma czego już podziwiać. Nigdy już nie zagra meczu, tylko będzie opowiadał łzawe historie o kalectwie i nas oczerniał. W sumie... Pewnie, że strzelaj! - polecił stanowczo Tiquill.
Iquid wycelował i gdy śmigłowiec unosił się przez chwilę w bezruchu z załadowanym już Robertem Lewandowskim na noszach wystrzelił pocisk. Trafił dokładnie w oś wirnika, przez co śmigłowiec pozbawiony możliwości lotu spadł jak worek kartofli na ziemię z wielkim hukiem.
- I co? Nie wybuchnie? - dociekał Pan Szatan
- Życie to nie GTA, ani film akcji. Chodźcie, dobijemy go - rozkazał Tiq.

Wszyscy podeszli do helikoptera. W środku żył już tylko Lewandowski, gdyż pilot nadział się na wylot jakąś wajchą, a sanitariusz zmarł na zawał widząc co się stało najlepszemu piłkarzowi galaktyki.
- Błagam... oszczędźcie mnie... Zapłacę wam milion dolarów... w różnych walutach... głównie w złotówkach.. dam wam co chcecie... dam wam wszystko... DAM WAM ANIĘ!!! MOŻECIE JĄ WYRUCHAĆ NA MOICH OCZACH? BĘDĘ NAWET CUCKOLDEM! - szlochał i krzyczał zrozpaczony Lewandowski...
- Co za wstyd. Umrzyj z godnością człowieku. Na chuj nam ta twoja Ania? - rzekł chłodno Tiquill.
- No właśnie po to - na chuj - wyjaśnił po żołniersku Rycho3D
- Chodziło mi o to, że niepotrzebna nam taka umalowana paszteciara. Widziałeś ją bez makijażu? - zapytał retorycznie Tiq - Dobra, to kula w łeb, czy może odjebiemy go jakoś fantazyjnie?
- Hmm... Mam pewien pomysł - powiedział Dzienis, po czym wyjął siekierę i bezceremonialnie upierdolił łeb Lewandowskiemu na żywca skracając jego męki. Gałki oczne w głowie jeszcze przez kilka sekund się obracały, po czym zastygły gdy mózg już obumarł.
- Ja pierdolę... - jebnął facepalma Tiquill i kilku innych członków ekipy - Ty jesteś jakiś pojebany?!
- Patrz na to - powiedział niewzruszony Dzienis, po czym podrzucił głowę i kopnął ją mocno z całej siły krzycząc - GOOOOL! Brawo Robercik!
Głowa poleciała wysoko pod kątem i wpadła przez otwarte okno do jakiegoś pomieszczenia w szpitalu...
- Ja jebię... Kurwa, no comment - wydusił zaszokowany Iquid
Wszyscy stali przez chwilę skonsternowani.
- A co z Lokiem? - przerwał ciszę Piroziom
- Hmm... Hmm Hm Hm - gdybał Tiq - A chuj z nim. Jest chujem, ale jednak uratował mi życie. Kiedyś i tak zdechnie z przyczyn naturalnych. Pewnie wkrótce.
- Masz rację - powiedział Radzik - Karma wraca.
- Karma go właśnie zabije jak będzie tyle jej żarł - wtrącił się Rycho3D
- To co? Dzwonię do Dev4ever i wracamy do bazy. Wy przylećcie śmigłowcem - zarządził Tiquill.
- Okej, widzimy się w bazie - rzekł Iquid po czym wraz z p666 i SD udali się do śmigłowca.


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

23 lut 2018, 17:29

Rozdział 9

W poprzednich odcinkach:

Tiquell trafił do szpitala, bo stan przedzawałowy motzno. Tam został napadnięty przez Roberta Lewandowskiego działającego na zlecenie Polskiego Związku Narciarskiego, który z kolei prowadził misję pomszczenia Małysza który zajebał eesbeeka17 w Pałacu Kultury w części bodajże pierwszej. W ostatniej chwili Tiquill zostaje przypadkowo uratowany przez Grubasa, który taranuje Lewandowskiego, choć chciał Tiqa. Spaślak nieumyślnie sam się unieszkodliwia. Tea'Quille próbuje uciec ze szpitala, ale zostaje otoczony przez jednostki działania błyskawicznego Grom. Sytuacja beznadziejna. Z pomocą przychodzą mu userzy Psot Al-Said.InF(uck)o(ut). Niestety GROM mocniejszy. Jednakowoż zostają wybawieni przez prawdziwego666, Iquida co cudownie zmartwychwstał, Silver Dragona i lewaka Owsiaka. Wszyscy się zachwycają, że Iquid żyje, a Jurij Owsjenko spierdala do lasu. Smród płonących dogorywających zwłok GROMowców motzno. Wszystko fajnie, super duper, ekipa wraca do bazy poszerzona o Iquida.
Tymczasem kLoc przeciążył windę którą próbował spierdalać gdy już ekipa medyczna poświęciła bezsensownie swoje zdrowie w celu posadzenia jego doopska na wózek.
Co będzie dalej? Czy Świniak przeżyje? Czy któryś z bohaterów umrze? Czy Juraj Owsik odpali głowice jądrowe sfinansowane przez WOŚP? O tym dowiecie się w tym odcinku...



Ciemność... Ciemność i smród fekaliów, szczyn i spoconego niemytego cielska.
Na dnie szybu w rozjebanej windzie tkwił potwór. Nie wiadomo co było gęstsze - ciemność tam panująca czy niesamowity smród w którym można by było zawiesić siekierę.
Loc wiele by dał w takiej chwili za siekierę. Gdyby ją miał, mógłby odrąbać sobie kawałek nogi i ją zjeść. I tak te śmierdzące gnijące przeszczepy nie były mu potrzebne odkąd uszkodził sobie kręgosłup. Choć podobno lekarz mówił, że gdyby nie był taki gruby, to rehabilitacja mogłaby go postawić na nogi.
Teraz jednak głodował i wiele by dał, by móc coś zjeść. Nigdy nie pamiętał by nie jadł tak długo, a przecież siedział już na dnie szybu od dwóch godzin! Dobrze, że choć mógł wypić trochę swojego moczu. Niestety musiał go pić z własnej dłoni, bo nie miał kubeczka.
- Ciekawe kto tam na górze tak napierdalał? - myślał Loc i wysiorbał jeszcze trochę siuśków, po czym wytarł rękę o włosy.
Na górze wcześniej były jakieś jebitne hałasy, ale od dłuższego czasu ustały. Widocznie się uspokoiło.
Minęło kolejne pół godziny.
- Kurwa, ale jestem głodny, dłużej tego nie wytrzymam! Halooo!!! Na pomoc!!! Help!!! - zaczął drzeć się Świniak.
Minęło kolejne pół godziny...
Ledwo przytomny Loc powoli przenosił się w świat omamów i urojeń. Czy tak wygląda śmierć głodowa? Czy właśnie teraz nadszedł jego czas? Ooo, wielki Buddo, jak wiele bym dał żeby móc z godnością i dumą przekroczyć bramy niebiańskiego Edenu, nawet nasrałbym sobie do ryja! Ale jestem ateistą... zaraz... WŁAŚNIE!!! Nie umrę z głodu! To jest myśl! Przecież mogę...

W międzyczasie...

- O kurwa Mariusz, ale rozpierdol! Jeszcze nigdy w swojej karierze nie widziałem takiej rzezi, nawet jak w Kosowie Albańce wyłupywali Serbom oczy gwałcąc ich dzieci od tylca na tle płonących domostw i w huku urywanych kończyn ludzi wpadających na miny w Sarajewie w 94! - powiedział podjarany członek oddziału specjalnego do drugiego.
- Uważaj Janusz, został ci jeden dzień do emerytury, bądź ostrożny - odparł mu drugi nazywany Mariuszem.
Na placu pod szpitalem im. Świętego Dzieciątka Judasz stało kilkanaście wozów pancernych, dziesiątki karetek i sanitariuszy uwijało się sprzątając rozbebeszone spalone zwłoki, zaś ekipy TV tłoczyły się za taśmą bezpieczeństwa domagając się wyjaśnień.
- Chodźmy do środka Janusz, szef kazał sprawdzić, czy może w środku nie został ktoś żywy - rzekł Mariusz.
- Dobrze Mariusz - odparł Janusz.
Obaj weszli do środka i rozejrzeli się. Było pusto. Nagle usłyszeli jakieś ciche jęki.
- Chodź sprawdzić co to, ale bądź czujny - powiedział Mariusz i przygotował broń.
Jęk dobiegał z piwnicy. Żołnierze zeszli na dół, po czym zlokalizowali odgłos w okolicach windy.
- Halo?! Jest tam ktoś?! - krzyknął Janusz.
- Pomóżcie mi... Umieram... - dobiegło ich słabe wołanie.
- Szybko wzywaj wsparcie! Trzeba wywalić te drzwi! - krzyknął Mariusz.
Po chwili przybiegło jeszcze trzech żołnierzy z łomami, po czym wspólnymi siłami wyważyli drzwi. Potworny smród dobiegł ich nozdrzy...
- O ja pierdolę... blbłueee... - zwymiotował mniej odporny Mariusz.
- Chodźcie wyciągnijmy go stąd! - rozkazał Janusz pozostałym. Chwycili Loca za co popadło, po czym spróbowali go wyciągnąć.
- Raz, dwa i trzy i AAAAAARGH...!!! - wrzasnął z bólu Janusz, któremu wypadł dysk i panewka biodrowa jednocześnie.
- Kurwa, mówiłem ci Janusz, żebyś się oszczędzał, bo od jutra przechodzisz na emeryturę! - krzyknął Mariusz, który już doszedł do siebie.
- Błagam... pomóżcie mi - chlipał Loc, który miał podejrzanie brązowe usta i palce dłoni oraz portki ściągnięte do kolan...
- Kurwa co to... co tu się... ech... - westchnął zrezygnowany Mariusz - Nic z tego. Dzwońcie po dżwig. I lawetę też...

Jakiś czas później...

W bazie PSI przebywali Iquid, Radzik, Piroziom, Yossarian, Dzienis, Rycho3D, Pan Szatan, Komar, Dev4ever i Zaver. Tiquilla nie było, bo wyjechał kurować się do sanatorium w Ciechocinku.
- No, polej, polej - zachęcał Iquid Radzika, który wędrował z flaszką i uzupełniał poziom kieliszków biesiadników.
- Wiesz, fajnie że wróciłeś. Tiquill nam zabraniał ostatnio pić, bo trochę nam odpierdalało - powiedział Radzik nalewając Iquidowi wódki.
- Ach ten Kekuill. No to na zdrowie! - wzniósł kolejny już dziś czternasty toast Założyciel PSI.
- Zdrówko! - odburknęli pozostali i wychylili swoje kieliszki do dna.
- No, tak to można się bawić kulturalnie, nie to co wtedy gdy odpierdalaliśmy maniany w Warszawie, heh pamiętacie? To były czasy... - rozrzewnił się Dzienis w międzyczasie wyciskają acodin z blistrów, po czym łyknął 40 tabletek i zapił wódką z gwinta.
- Taa, to się rozumie... Pełna kulturka melanżu - potwierdził Komar który zwijał lolki razem z Piroziomem.
- Kurwa, skończył mi się gaz w zapalniczce - wkurzył się Komar - Weź pożycz któryś swoją.
- Ja nie mam - powiedział Rycho3D ze szlugiem w gębie, choć tak naprawdę miał dwie w kieszeniach.
- Ja nie palę, łykam tylko tabsy - bąknął Dzienis.
- Ja mam, ale w samochodzie - powiedział Yossarian który pił piwo.
- Weź rzuć mi kluczyki, to się przejdę i sobie wezmę - zaproponował Komar
- Nikomu już kurwa więcej nie dam kluczyków do mojego samochodu! - zbulwersował się Grabarz, a Radzik mimowolnie strzelił buraka.
- Ja mam zapałki - oznajmił Zaver - zaiste przydatne one są w zaistniałych sytuacjach.
- To rzuć je - rzekł Komar.
- A poproś?! - ni to poprosił ni to rozkazał Zaver, a jego głowa przechyliła się o 46 stopni, po czym stanął na jednej nodze.
- Co z tobą nie tak? - wkurwił się Komar
- Panowie spokojnie. Masz przypalaj - to mówiąc Iquid wyciągnął jakieś dziwne urządzenie, po czym przypalił nim skręta Komara, a następnie Pirozioma.
- O kurwa stary. Co to jest? To nie jest normalna zapalniczka... - dziwił się Piroziom.
- To przypalacz uranowy. Jurek Owsiak mi go dał za darmo. W zamian poprosił o Mniszkę...
- Chce ją wykorzystać? - zbulwersował się Pan Szatan, który jako jedyny się nie odurzał, bo był zajęty czytaniem 69 tomu Metra 2137 autorstwa Dmitrija Głupkowskiego.
- Nieee... Mniszka razem z Szynkaczem kwestują dziś na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Przemocy. W tym roku zbierają na elektrownię atomową w Kostrzyniu... znaczy na Woodstock w Kostrzyniu... eee... to znaczy na aborcję i eutanazję dzieci z Downem.... yyy... to znaczy na oddziały neonatologii ratujące życie noworodkom...
- Taa - podsumował to Rycho i zgasił peta na czole Zavera któremu nawet nie mrugnęła powieka.
- Teraz jest taka sprawa... kurwa, chyba się napierdoliłem...eee... znaczy się mamy misję do wykonania... taką tam...
- Coooooo?! - zbulwersował się Dzienis któremu weszła już faza
- Ten... musimy...yyy...powstrzymać PZN - Iquidowi plątał się język, a morda zrobiła się czerwona...
- Może ...hep!!.. najpierw wytrzeźwiejmy?! - zaproponował Yossarian
- To pomysł jest dobry - potwierdził Radzik zajęty otwieraniem wina marki Wino.
- Jest możliwe - wypalił Iquid znużonym głosem, po czym usnął.
- Nie wiedziałem, że taki słaby z niego zawodnik - skomentował to Rycho3D.
- Daj mu spokój. Przechodzi kiepski okres. Odkąd jego serwis z drukarkami splajtował jest na chronicznym bezrobociu - odparł Yossarian otwierając 9 piwo.
- A ty skąd to wiesz? - zapytał Dzienis, któremu żrenice wyjebało poza skalę.
- No mówił na wczorajszesz libacji - wyjaśnił Yoss - nie pamiętasz?
- Nie - odrzekł Dzienis, po czym założył słuchawki na uszy.
- Przedwczoraj mówił, że przez Tiqa leżał dwa miesiące w szpitalu - powiedział Piroziom
- A tydzień temu mówił, że jest pijącym abstynentem któremu lekarz przepisał wódkę na receptę jako lekarstwo na depresję - powiedział Radzik.
- Zaraz... to my pijemy już tydzień? - zdziwił się Dev4ever, który do tej pory się nie odzywał, tylko siedział z flaszką w łapie.
- Na to wygląda - mruknął Pan Szatan - tzn. wy pijecie i ćpacie, a ja czytam książki.
- Dobra, to poczekajmy aż Szef... tzn. Zastępca Szefa... tzn. Przedstępca Szefa...eee.. tzn. protoplasta Szefa się obudzi i doprowadzi do porządku, a wtedy podejmiemy może jakieś sensowne kroki wobec PZNu - oznajmił Radzik - A teraz chowam wódkę, zielsko i akodin, musimy wytrzeźwieć!
- NIEEEEEE!!!!!!

To be continued...

W następnym odcinku:

Oni żyją. On też. Jest plan. Plan jest dobry, ale nie wypala do końca. Coś się pierdoli po drodze. Jak zwykle wybawca. Ale i tak coś się pierdoli, bo musi. Kolejny wybawca. Ktoś ginie, tylko kto? A może wielu ginie? Ryzyko apokalipsy. Lewakowi odpierdala. Kraina Grzybów motzno. Karakan w niebezpieczeństwie. Człowiek znany jako One Hundred Legs mści się na swoich oprawcach. Powrót Chwasta. I drugiego też. Mały rozpierdol. Potem większy. Ryzyko gigantycznego, ale zażegnane motzno. Ale czy do końca? Kto przeżyje? Kto się spije? A kto dostanie pierdolca? To już w następnym odcinku... MAGICZNYCH PRZYGÓD USERÓW POST AL-SAID INFO!


Opracowanie udźwiękowienie tekst wersja polska Canal Plus.
Reżyseria Człowiek Biegónka.
Czytał Janusz Szydłowski.



Rozdział 10

W poprzednich odcinkach... :

Przeczytajcie to będziecie wiedzieć, co wy niemowlaki jesteście że mam wam streszczać? LOL XD


Drzwi do celi jednoosobowej otwarły się i do środka wszedł strażnik.
- Spakowany? - spytał klawisz
- Już dawno - odparł człowiek w średnim wieku w okularach z nadwagą
- A więc jesteś gotowy do wyjścia?
- Urodziłem się gotowy ty pachole Ziobry dupolizie karakana....
- No już, już - przerwał mu strażnik - Uspokój się, bo znów będziesz narzekał że masz bezdech i że traktujemy cię jak w gułagu. Wychodzimy.
- Dobra, wypierdalam - odburknął ujawniacz taśm afery podsłuchowej i wyszedł z celi.

...

Szpital im. świętego Boga


Grubas obudził się w łóżku cały spocony i podpięty do różnych kabelków. Niewiele pamiętał z ostatnich wydarzeń, ostatnim wspomnieniem były przekleństwa operatora dźwiga po tym jak pod wpływem jego ciężaru urwał się hak który miał go wyciągnąć z rozwalonej windy...
Ile tu już leżał? Na pewno długo, bo miał wrażenie że bardzo schudł. Zazwyczaj gdy leżał na wznak widział tylko swój brzuch, teraz mógł zaś dostrzeć spore fragmenty sufitu.
- Ekhm... Siostro?! - zawołał kLoc w nadziei, że ktoś przyjdzie by mu służyć i wyjaśnić zaistniałe okoliczności.
Po chwili do środka weszła młoda ładna pielęgniarka w krótkiej spódnicy i z obfitym biustem widocznym z głębokiego dekoltu.
- O co chodzi? - zapytała pielęgniarka
- Proszę mi wyjaśnić ile czasu już tutaj leżę - poprosił Loc
- Po tym jak w ostateczności wyciągnął pana czołg pożyczony z pobliskiej jednostki wojskowej został pan tu przywieziony na naczepie od TIRa i wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej na tydzień. Przez ten tydzień jedynie nawadnialiśmy pana kroplówkami żeby zbić pańską wagę. Co się pan tak na mnie gapi? - zbulwersowała się siostra widząc jak Loc obleśnie ją lustruje wzrokiem...
- Ekhm... Ten... Proszę się nie obawiać, po prostu pani jest bardzo ładna, ale spokojnie, ja już nie jestem sprawny w te klocki po urazie kręgosłupa...
- Przebadaliśmy pana dokładnie i nic panu nie jest, po prostu zaniechał pan rehabilitacji i w wyniku zwiotczenia mięśni nie może pan chodzić. Jednak trening i zrzucenie wagi powinno przywrócić pana na nogi. Z genitaliami też wszystko w porządku, być może jest pan po prostu impo...
- Aaa psik! - zakaszlnął sztucznie Loc - Ech ten kaszel... No dobra, zmieńmy temat. Kiedy będę mógł opuścić szpital?
- Właściwie może to pan zrobić w każdej chwili. Możemy też pomóc panu znaleźć rehabilitanta....
- Nie trzeba - przerwał jej Loc - Mam swojego człowieka od tych spraw. Proszę przystawić mój wózek. Opuszczam szpital.
- A co z pańskim ubezpieczeniem? - dociekała siostra
- Przecież jestem bezrobotnym... O kurwa, tydzień temu nie stawiłem się na podpis... A chuj tam. To nic. Mama zapłaci - stwierdził kLoc
- W takim razie koszt pana pobytu tutaj wynosi 2137 złotych...
- Drogi ten wasz hotel, heh - przerwał jej Grubas
- ... za dzień - dokończyła pielęgniarka - Razem to będzie 14.959 złotych za tygodniowy pobyt.
- Oj chuj - zmartwił się Loc - Biedna mama będzie musiała zapożyczyć się w Providencie.
Pielęgniarka wyszła, a Loc chwycił za swoją Nokię 3310i, po czym wybrał jakiś numer i zadzwonił.
- No. Tak. Tak, wypisuję się na żądanie. Weź przyjedź mi pomóż. Co? A pierdol to. Przyjedź mi pomóc. Co? Tak, odwdzięczę się. Weź nie pierdol ShaQ, tylko przyjeżdżaj. Dobra. To czekam. Spoko. Nara - rozłączył się kLoc...

...

Zakopane, siedziba PZN

- Wejść! - powiedział Apoloniusz Tajner w reakcji na pukanie do drzwi
Do środka wszedł Kamil Stoch z niewyraźną miną.
- No i co masz do powiedzenia? Co masz na swoje usprawiedliwienie - zwrócił się oskarżycielsko Apollo - Srebro? Tylko kurwa srebro? Przegrałeś z jakimś Tande Norwegiem kurwa?
- Przepraszam - zawstydził się Stoch - Spóźniłem dwa skoki
- Może ci kurwa timer kupię, to przestaniesz spóźniać? - wkurwiał się Tajner - Małysz i Lewandowski zginęli ku chwale polskiego sportu, a ty przyjeżdżasz z jakimś jebanym srebrem i masz się za klasowego skoczka?
- Naprawdę, starałem się jak mogłem - usprawiedliwiał się Stoch.
- Kurwa. Nie po to ożywiłem polskie skoki żebyś przywoził mi srebro. Przez ciebie mało zarabiamy. Dajcie mi więcej kasy. Moja córka jest żoną kurwa pedała czerwonego Wiśniewskiego, a sam mam 30 lat młodszą laskę która kosztuje. Rozumiesz kurwa? Takie rzeczy kosztują, a ty mi tu przywoziosz jebane w dupę srebro, bo jakiś kurwa Norweg cię poko... - nie dokończył Apoloniusz, bo w tym momencie:
JEB!!!!

Cały budynek PZN i całe Zakopane w ciągu kilku sekund zostało zmiecione z powierzchni ziemii. Stoch, Apollo i wszyscy mieszkańcy momentalnie spłonęli i wyparowali...

- Misja wykonana - powiedział przez radio Prawdziwy666 chwilę po tym jak zrzucił na Zakopane bombę "Little Enola Gay Boy Woodstock" - Z całą starannością - dodał jeszcze po chwili.
- Zajeboza - ucieszył się Iquid, który razem z ekipą PSI i Jerzym Owsiakiem przebywał w biurze WOŚPu w Kostrzyniu - Dzięki Jurek!
- Drobiazg. W tym roku zebraliśmy tyle hajsu, że uranu starczy nam jeszcze na 10 bomb - powiedział Jurij Owsjenko - Ale wisisz mi za to 2,5 bitkojna.
- Spoko. Później ci przeleję. Teraz jest górka i jeden btc znów jest warty 666 tys. dolarów - rzekł Iquid, po czym zwrócił się do ekipy - Panowie, spierdalamy. Problem rozwiązany. PZN już nigdy więcej nie dobierze się nam do dupy. Możemy wracać do bazy pić dalej!
- No i z bani - powiedział Yossarian - A tak w ogóle to gdzie jest Tiquill? Turnus rehabilitacyjny skończył mu się już tydzień temu...
- Tiq znuff zniq - odparł Radzik - Pewnie wybrał się gdzieś na samotne wojaże...
- Za hajs z serwera baluje! - żartował Iquid - Pewnie rucha trapy w Tajlandii...
- Albo przemyca koks w jelicie grubym z Kolumbii - dodał Rycho3D
- Albo handluje bronią z Somalijczykami - rzucił Piroziom
- Lub ćpa meskalinę z Indiańcami - zaśmiał się Komar
- Może rucha psa jak sra? - bąknął Pan Szatan
- Dosyć! Starczy tych insynuacji. Nie wiemy co robi, ale na pewno wróci. On zawsze wraca - powiedział Iquid - Teraz wracajmy do bazy. Kto kieruje?

...

Tymczasem Zbi-Gniew One Hundred Legs po opuszczeniu zakładu w Białołęce udał się do swojego domu. Zdziwiło go to, że w środku nie było nikogo, żona i syn nie odbierali telefonu. Wszedł do salonu i zaczął się rozpakowywać, ale stwierdził, że coś jest nie tak. Było przeraźliwie cicho. Zbyt cicho...
Zbigniew przeszedł do sypialni. Jednak nie dostrzegł niczego dziwnego.
- Halo kurwa, jest tu ktoś? - zawołał - Odezwij się kurwa!
Nic. 100noga wrócił więc do salonu. Po chwili ocipiał, bo w fotelu siedział tam jakiś człowiek, choć jeszcze 10 sekund temu nie było tam nikogo...
- Kurwa, coś ty za jeden kurwa co? - zdziwił się nieziemsko - Jesteś jakimś chujem z PiSSu? Was się powinno jebać kurwa, jebać, ruchać...
- Spokojnie Zbychu - odezwał się spokojnie osobnik z łysą glacą - Szkoda szczempić ryja na pierdoły. Musimy poważnie porozmawiać.
- Ty kurwa farmazonie, jak wlazłeś do mojego domu kurwiu? - nie dowierzał Zbigniew.
- Mam dla ciebie poważną propozycję - rzekł przybysz - Wysłuchaj mnie, a nie pożałujesz...


Rozdział 11

28 stycznia 2018
Miejsce - baza PSI
Misja - czas wolny


W bazie Postel Sayd In-Fo przebywali Radzik, Silver Dragon, Yossarian, Dzienis, Pan Szatan, Rycho3D, Szynkacz, Mniszka, Piroziom, Komar, Zaver, Dev4ever i Iquid.
- Heh, normalnie jakbym był Jezusem, a wy dwunastoma apostołami - powiedział Iquid
- Co powiedziałeś? - zapytał Silver Dragon.
- No skomentowałem ten opis narratora tej historyjki - odparł Iquid.
- Jakiego kurwa narratora i jakiej historyjki? - dziwił się Yossarian.
- No tego oszołoma co pisze te pierdy z octem, co już skomentować nie można? - Iquid lekko się zdenerwował.
- On coś brał albo pił? - upewniał się Dzienis.
- Nie, jest czysty jak łza, pilnuję go 27 godzin na dobę - uspokajał Radzik
- A co porabiasz przez pozostałe 7 godzin? - dopytywał Rycho, po czym łyknął tabletkę desmoxanu.
- Nic specjalnego. A ty co, rzucasz palenie? - zdziwił się Radzik.
- Nie, to po prostu fajne tabletki są - rzekł Master Modder.
- Dobra chuj tam, ja się pytam kiedy ten Tiquill w końcu wróci? - mruknął Pan Szatan.
- On pewnie na Marsa po marsjanki poleciał, temu tak długo nie wraca - odezwał się Piroziom - Może skosztujecie razem ze mną masełka??
- Raczej podziękuję - powiedział Radzik - a co do Tiqa to mam nadzieję, że wkrótce wróci, bo forum znowu umiera.
- Forum umiera od dziesięciu lat, więc to nic dziwnego - powiedział Dev4ever.
- Może zapalmy telewizor, bo co będziemy tak w ciszy siedzieć? - zaproponował Dzienis.
- A po chuj? Skoków i tak nie ma, bo rozwaliliśmy Zakopane w drobny mak, a jakiejś zjebanej Korony Królów nie zamierzam oglądać - powiedział Silver Dragon.
- "Świat według Piastów" hehehe - skomentował to Yossarian i popił piwem.
- Dobrze chociaż że ten wybuch Zakopanego dało się zwalić na islamistów - rzekł Radzik.
- Szkoda, lubiłem skoki - zasmucił się Dzienis.
- Radykalne działania były niezbędne - rzekł Radzik - Na szczęście Noriaki Kasai i Janne Ahonen nadal żyją.
- Janne Ahonen, jesteś pizda, a nie skoczek, heheh - powiedział znów bez związku Iquid.
- Coś z nim jest nie tak. Nawet ja nie jestem tak zjebany. Zaiste - oznajmił Zaver.
- Z tym bym polemizował. Hmm... Wiecie co? Może zamiast tak siedzieć bezczynnie to posprzątajmy porządnie bazę? Tiq się ucieszy jak wróci, że jest czysto i schludnie - zaproponował Radzik.
- Dobry pomysł, ale nie będę sprzątał. Jestem w końcu adminem - powiedział Silver Dragon - Mam... sporo roboty... administracyjnej... do zrobienia?
- Niby jakiej? Na forum nic się i tak nie dzieje. Teraz gadamy przez Discorda. To co panowie - pomożecie? - zwrócił się Radzik do reszty grupy.
- Za mniej niż 20zł/h netto się nie podejmę - oznajmił Dzienis, który siedział rozwalony w fotelu i pił tanie piwa VIP.
- Patrzcie go, wielki Niemiec się znalazł. A sam najbardziej syfisz. Zobacz ile tu jest puszek, buteleczek po amolu i blistrów po akodinie - zwrócił mu uwagę Radzik.
- O wypraszam sobie. Jebać akodin. Przerzuciłem się na DexaCaps - wyjaśnił Dzienis z dumą.
- Jeden hooy. Dosyć tego. Pod nieobecność Tiquilla ja go zastępuję! Jeżeli teraz nie weźmiecie się za sprzątanie to macie wypierdalać z bazy do kurwy nędzy! Zrozumiano?! - wkurwił się Radzik.
- A to nie Iquid jest tym, no, zastępcą? - bąknął Komar niepewnie.
- On jest adminem na emeryturze. Zresztą zobacz co się z nim dzieje. Sfiksował - odparł Radziq.
- Wiem więcej niż się wam wydaje. I ogólnie nie polecam wam tego sprzątania. Z tego wyjdą tylko kłopoty... - rzekł tajemniczo Iquid.
- Nie ma co brać go na poważnie. Niech sobie siedzi. A wy bierzcie się do roboty! - rozkazał stanowczo Zastępca.

Ekipa westchnęła, ale powoli zaczęli wstawać w kolejności od najbardziej trzeźwego, po czym chwycili za narzędzia mord... tzn. sprzęt i środki czystości i wzięła się za robotę. Szło im zajebiście, bo byli na haju. Odkurzyli dywany, zmyli podłogę mopami, posprzątali śmieci, butelki, puszki, opakowania i blistry po tabletkach, kiepy, lufki, strzykawki, fekalia w łazience tych co nie trafiali, posprzątali pajęczyny z sufitu, popryskali grzyba w kątach, przetarli meble z kurzu, a nawet pozmywali talerze.
- Może przesuniemy meble i pod nimi też posprzątamy, pomożesz mi Yossarian? - spytał Piroziom Grabarza.
- Dobra - poparł go Grabe, po czym wspólnymi siłami przesunęli kanapę w salonie głównym.
Jakże wielkie było ich zdziwienie gdy zobaczyli tam jakiś metalowy właz z kombinacją szyfrową...
- Radzik cho no tu! Silver i reszta też! Zobaczcie co znaleźliśmy! - krzyknął podniecony Piroziom.
Z wyjątkiem Iquida wszyscy po chwili przybiegli by zobaczyć o co halo.
- Co to jest? - zapytał Komar.
- Właz, nie widzisz? - odparł Yossarian - Może spróbujmy go otworzyć.
- Nie radzę - powiedział ktoś z tyłu. Był to Iquid, który dla bardziej mrocznego efektu w tym samym momencie odwrócił się powoli ku grupie na obracanym fotelu...
- Wiesz co tam jest? - dopytywał się Radzik - Jaka jest kombinacja do otwarcia?
- Może wiem. A może nie. Na pewno wy wiecie - odpowiedział tajemniczo Iquid...
- Nie pierdol, tylko gadaj po ludzku jaki jest szyfr - wkurzył się Dzienis.
- Może by tak trochę szacunku? Odpowiem zagadką...

"Brak szacunku dla zmarłego
To obelga jest dla niego
Forum oczyszczone z czanów
Czasem pełne cichych banów
Już on dobrze dopilnuje
Kto godzinę tę szanuje..."

- Łał - wydusił z siebie Pan Szatan - dobra, wpisujcie 2137.
- OK - Radzik wpisał kod i wcisnął przycisk.
We włazie coś szczęknęło, po czym otworzył się on delikatnie na kilka cm. Przez szczelinę powiało silnym chłodem...
- Tam jest jakaś mroźnia - mruknął Silver Dragon.
- Lepiej tam nie wchodźcie - przestrzegł ich Iquid - To może zrujnować wasz światopogląd...
- Wchodźcie albowiem będziecie zbawieni, tylko ci co przejdą przez ucho igielne wielbłąda dostąpią zaszczytu bycia strażnikami swego jestestwa - powiedział Zaver.
- To co, wbijamy do środka? - zapytał niepewnie Pan Szatan
- Jasne, przecież nie przezwyciężymy ciekawości. Pomóżcie mi bardziej otworzyć właz - rzekł Radzik, po czym z pomocą userów otworzyli właz do końca.
- Tam jest z minus 20 stopni - zauważył Rycho.
- Wypijmy więc po secie na rozgrzewkę, potem ubieramy kurtki i wchodzimy - zarządził Radzik.

Warszawa, Żoliborz

- Zbigniewie, już lepiej się czujesz? - zwrócił się do 100nogi łysy osobnik.
- Zajebiście. Dzięki za tlen, teraz na haju czuję się o wiele lepiej - odparł Zbycho oddając maskę tlenową i butlę towarzyszowi.
- Wyjeb to w krzaki. Nie będę targał ze sobą jakichś butli - odparł osobnik - Myślę, że teraz warto by się zapoznać. Mów mi Tiquill.
- A ty mi Zbyszek. Tiquill... dziwna ksywa - zamyślił się 200noga - A w ogóle to gdzie idziemy?
- Jeszcze się nie domyślasz? Zaraz przedstawię ci cały plan. Widzisz tę torbę? Mam w niej wszystko co nam potrzebne. Snajperka, dwa pistolety, chloroforom, linę do spętania i knebel. Samochód przygotowałem już wcześniej w pobliżu byśmy mogli szybko prysnąć. Nie będzie łatwo przebrnąć przez ochronę, ale najważniejsze to dorwać go żywego i przetransportować do mojej bazy. Jeśli nic nie spierdolisz, to plan powinien się udać, a twoje imię zostanie oczyszczone....


Rozdział 12

Warszawa, mieszkanie Loca

ShaQ siedział na krześle i patrzył na ekran monitora. Obok niego siedział jakiś szczupły człowiek z charakterystyczną stylówą - miał na sobie długi płaszcz, czarną bródkę i długawe czarne włosy oraz bandanę na głowie. Wystukiwał na klawiaturze skomplikowane komendy w jakimś języku programowania których młody ShaQ nie ogarniał.
- I jak ci idzie? - przerwał tę ciszę były młody moderator PSI.
- Wykurwiście. Hej Loc, jak chcesz ich załatwić? Mam zapierdolić ich komputery pornosami z dzieciorami czy zasrać ich dyski hentajami z mackami loliconów? - zwrócił się tajemniczy gość do Loca który siedział za nimi.
- Zrób obydwa. A potem zapierdol ich okienkami z javą. Daj tyle javy by ich CPU poszło się kochać w kałowej krainie. Ale nie zapominaj że najpierw masz wykraść ich pliki z Psotalem 4. Potem je zabezpieczymy w odpowiednim miejscu. Wiesz, że dobrze ci zapłacę, Zalgo... tzn. MaxKing - odparł mu Loc z wielką pewnością siebie, po czym spałaszował następnego kotleta mielonego.
- Może nie jedz tyle? - zmartwił się ShaQ - Odkąd wymyśliłeś ten atak hakerski to żresz więcej niż zazwyczaj...
Loc w odpowiedzi tylko pierdnął potężnie, na szczęście siedział na materacu na podłodze (żaden inny mebel nie mógł już go pomieścić), po czym chwycił za kawałek pizzy i zaczął go żreć.
- Wiesz, że za tego jednego bitkojna mogłeś sobie kupić tylko dwie tony jedzenia? Miało starczyć na pół roku, a w takim tempie wyżresz to w tydzień?! - zwrócił mu uwagę MaxKing nie przerywając stukania w klawisze.
- Nie pierdol Max, tylko łam zabezpieczenia. Dostałem cynk, że Tiquilla nie ma w bazie, więc te opoje pewnie tylko chleją i ćpają nie patrząc na bezpieczeństwo serwerów. Rozjebiemy ich zdalnie. Jak to dobrze, że w końcu nie muszę się ruszać i mogę jeść ile tylko zechcę... Ech to jest życie.... - powiedział rozmarzony Loc.
Prrrpfffff......
- Oops, ShaQ, szykuje się konkretna dwójka! Dawaj basen XXXXXXXL i szuflę, czeka cię sporo roboty!!

Warszawa, Żoliborz

- Przypierdol im z granata! - krzyczał Tiquill do Stonogi przez krótkofalówkę.
- Został mi ostatni! - odkrzyknął mu 100noga.
- Nieważne, streszczaj się, bo zaraz ich tu będzie cała chmara! - darł się Tiquill, po czym stojąc 200m przed blokiem sprzątnął ze snajperki trzeciego ochroniarza, który wystawił na moment heada przez okno.
- Ma się tego cela z Psotala - powiedział Tiquill w myślach - I jak tam Zbigniew? Zbigniew, halo, słyszysz mnie?! Kurwa! - zirytował się Tiq, po czym szybko pobiegł do bloku, a następnie nie bez trudu wspiął się na odpowiednie piętro zachowując przy tym dużą ostrożność.
Na klatkach schodowych zauważył kilka trupów, więc 100noga musiał już dojść do samego celu. Zobaczył otwarte drzwi mieszkania które ich interesowało. Następnie ujrzał najprawdopodobniej już martwe ciało Zbigniewa 200nogi w ich progu, po czym usłyszał czyjś charakterystyczny głos...
- No już, pospieszcie się, nie wiem czy był sam czy z towarzystwem, ale raczej tak, bo ktoś z dołu wyrżnął moich ochroniarzy. Wezwijcie Martę i Mateusza. Na razie nic nie mówić mediom. Streszczajcie się, czekam - cel Tiquilla rozłączył się, po czym odwrócił w kierunku drzwi. Stał tam już Senior Admin PSI z wyciągniętym pistoletem w dłoni.
- Rzuć to szmato! - warknął Tiq widząc w dłoni człowieka mały dymiący jeszcze pistolet.
Gość rzucił broń i uniósł powoli ręce do góry.
- Dogadajmy się - zaproponowal.
- Czy on żyje? - zapytał go Tiq wskazując drugą ręką na Stonogę.
- Chyba nie. Nie rusza się. A ty wynoś się jeśli ci życie miłe. Wiem kim jesteś i myślałem że razem ze swymi koleżkami utrzymacie status quo. Wy będziecie udawać że nie istniejecie, my będziemy udawać, że was nie ma. Dlaczego to spieprzyłeś? Dlaczego wziąłeś tego grubasa z bezdechem i tu przyszedłeś? Po co ci to było? Co chcesz przez to osiągnąć? - wypytywał Kaczyński Tiquilla...
- Dość tego pierdolenia! Idziesz ze mną! No, ruszaj się! - poganiał Tiq Jarosława i gdy zaczęli wychodzić nagle ktoś złapał go za nogę. Był to Stonoga, który jeszcze żył.
- Teeeq... Nie rób tego! Zapierdol karakana póki możesz! Jedynie zabicie go może przywrócić temu kraju... normalność!! Kheee.... - charczał Zbigniew plując krwią.
- Nie mogę go zabić. Jest mi potrzebny żywy. A teraz puść moją nogę, bym mógł stąd wyjść i by w związku z tą sytuacją zwalono całą winę na ciebie! - powiedział spokojnie Tiq, po czym kopnął Zbycha aby ten go puścił.
- NJE.... dopuszczę... Powiem im... kto jest prawdziwym orga...nizatorem... tego... por...porwania kheee! - charczał dalej z-BIG-nie/ff
- W takim razie będę musiał cię zabić - odparł zimno Tiquil - Przykro mi Zbychu... to nic osobistego - wycelował w niego gunem.
- Czekaj - przerwał mu Kaczyński - Ja to zrobię...
Jaro podszedł do Zbycha.
- Jakieś ostatnie słowa? - spytał dyktator Polski znanego filantropa.
- Donna mamma... es chujoczita... kheee - rzekł Zbigniew Stonoga po czym splunął Katchyńskiemu w twarz.
- Byłeś śmieciem i zdechniesz jak śmieć. Miłego umierania robalu! - warknął Jarosław, po czym nastąpił pantoflem na szyję Stonogi dusząc go i kończąc jego ziemski pobyt.
- Co się tak patrzysz? - zapytał Jaro zszokowanego Tiqa - Idziemy. W końcu jestem twoim zakładnikiem, nieprawdaż?

Baza PSI


Ekipa schodziła powoli schodkami do ukrytej mroźnej piwnicy.
- Kurwa, ale zimno - powiedział Pan Szatan zakładając rękawiczki.
- Jest tu jakieś światło? - zapytał Komar.
- Czekaj... - Radzik próbował ręką wymacać włącznik na ścianie. W końcu go znalazł, pstryknął i całe pomieszczenie wypełniła jasność.
- Patrzcie, tam coś jest! - zawołał Dev4ever i pokazał palcem jakąś dziwną komorę po drugiej stronie pomieszczenia.
Wszyscy podeszli bliżej. Była to jakaś dziwna kapsuła do której podłączone były rozmaite rurki i przewody, w środku delikatnie huczało, co oznaczało że urządzenie jest sprawne. Szyby były zaszronione od niskiej temperatury, przez co nie widać było co jest w środku.
- To wygląda jak jakieś pojebane urządzenie do podtrzymywania życia - stwierdził po oględzinach Piroziom.
- Co tam jest? UFO? Potwór z Loch Ness? - zastanawiał się Yossarian.
- Noż kurwa, przetrzyjcie trochę szybę, to będziecie wiedzieć - wkurzył się z lekka Komar - Pan Szatan, weź przetrzyj, masz rękawiczki...
W tym momencie na górze ktoś zaczął krzyczeć. Nauczeni doświadczeniem userzy szybko wrócili do serwerowni...
- Co się tu odnangaparbacia? - zapytał Iquida Dzienis.
- Kurwa. Ten zjebany narrator tak chujowo buduje napięcie, że ja pierdolę. Zaraz się osra od tych cliffhangerów, a i tak w tym odcinku nie dowiemy się co jest w tej kapsule, choć ja i tak to wiem, ale wam nie powiem - miotał się Iquid.
- Co ty pierdolisz? Zaraz tam schodzimy i dowiemy się prawdy - powiedział Radzik.
- Lub nie - powiedział Zaver tylko po to, by coś powiedzieć.
- Rzeczywiście nie. Ten chuj wymyślił, że akcja będzie przebiegała inaczej. Patrzcie na to - Iquid wskazał na ekran komputera-matki. Widniały tam automatycznie otwierające się filmiki z pornografią dziecinną i reklamami leków na suchość pochwy...
- O ja jebię... Ktoś nas zasrał ciepłymi plackami - stwierdził Yossarian.
- Gorzej. Skopiowali pliki Postala 4, właśnie teraz gdy już byliśmy o krok od premiery! - lamentował Iquid.
- Jakim chujem? Szatan, gdzie zapisałeś te pliki? - wzburzył się Rycho3D.
- Ekhm... Komputer/Moje dokumenty/Psotal4 - odparł niepewnie Pan Szatan.
- A jakie dałeś hasło? - dopytywał Dev4ever.
- Admin1... - mruknął P.Szatan...
- Nie wierzę kurwa. Dlaczego taki folder? Dlaczego takie hasło? - wkurwiał się Silver Dragon.
- A skąd miałem wiedzieć, że będzie atak hakerski? Sam mogłeś wymyślić lepsze! - wzburzył się Pan Szatan.
- Czy da się coś z tym wszystkim zrobić? - zapytał Komar.
- Wychwyciłem jego adres IP. Nawet za bardzo się nie krył. To ktoś z centrum Warszawy... - powiedział Radzik który już siedział przy kompie i ogarniał sprawę.
- To na pewno znów ta gruba kurwa. Niepotrzebnie zostawiliśmy go żywego. Tak się to zawsze kończy - rzekł wkurwiony Yossarian.
- Zamknijcie ten właz, bo piździ - mruknął Rycho3D.
- Może Pan Szatan, Komar, Dzienis i Yoss zejdą tam i zobaczą co to jest za rzecz - powiedział Radzik nie odwracając wzroku od ekranu i palców od klawiszy - Reszta niech tu stoi i mi asystuje, a raczej patrzy i udaje że coś robi. Albo niech ktoś zrobi mi kawę. Z mleczkiem i dwoma łyżeczkami cukru...
- Okej - powiedzieli Yosse, Komar, Szatan i Dzienis, po czym udali się ponownie do mroźni, a reszta ekipy stała i patrzyła jak Radzik próbuje powstrzymać wyskakujące okienka z plackami, hentajami i reklamami proszku Vizir... tzn. z wyjątkiem Szynkacza który poszedł robić kawę XD


Rozdział 13

Yoss, Dzienis, P.Szatan i Komar już mieli schodzić znów do piwnicy, gdy wtem ktoś zaczął łomotać do drzwi bazy.
- Kiego chuja znowu tam licho niesie? - wkurwił się Yossarian, po czym wyjrzał przez wizjer - O kurwa, to Tiq...
- Ja pierdolę, otwórz mu - nalegał Komar - w końcu to jego baza...
Grabarz szybko otworzył zamek i do środka wtargnął Tiq trzymający jedną ręką jakąś niewysoką postać z workiem na głowie.
- Szybko zamykaj - ponaglał Yossa Head Admin.
- A ty gdzieżeś się tyle czasu pałętał, hę? - zapytał Dzienis - I kto to kurwa jest?
- Zaraz wyjaśnię. Najpierw przynieście jakieś krzesło i pomóżcie mi go związać - polecił Tiq, po czym rzucił okiem w stronę włazu i zdębiał...
- Wchodziliście tam? - spytał przerażony.
- Tak, ale jeszcze nie widzieliśmy kogo tam trzymasz, bo w międzyczasie wyskoczył nam poważny problem - zaczął wyjaśniać Pan Szatan.
- Nie widzieliście? Całe szczęście. Zamknijcie to i zasłońcie z powrotem kanapą. Skąd w ogóle znaliście szyfr? - dziwił się Tiq w międzyczasie przywiązując swego towarzysza grubym sznurem do oparcia krzesła.
- Był dość... ekhm... prosty do odszyfrowania - zaczął niepewnie Dzienis - poza tym Iquid pomógł go nam odgadnąć za pomocą zagadki...
- Kurwa, wiedziałem że wtajemniczenie go w to było złym pomysłem - irytował się Tiq kończąc trzeci węzeł.
- Ogólnie to coś ostatnio z Iquidem jest nie tak... Gada od rzeczy... - bąknął Komar.
- Tak? Potem to sprawdzę - rzekł Tiq.
W międzyczasie postać na krześle zaczęła się szamotać i stękać.
- No to kogo żeś tu przyprowadził? - dociekał Yossarian.
- Patrzcie i podziwiajcie... TADAM! - zanucil triumfalnie Senior Admin po czym zdjął worek z głowy zakładnika.
- O kurwa... Po chuj porwałeś Catchynski'ego? - dziwował się Dzines.
- Będzie nam potrzebny - rzucił Tiq - Dobra. Prowadźcie do Iquida. Chcę wyjaśnień.
Wszyscy udali się więc do głównej serwerowni.
- Tiq is back - przywitał się Właściciel.
- Elo. Długo cię nie było. Mamy problem. Zhackowano nam kompy i wykradziono wersję beta Psotala 4 - prosto z mostu wyjaśnił sprawę Radzik - Na 99% był to Loc lub ktoś pracujący na jego zlecenie.
- Ja pierdolę... Ale chujnia... No nic. W takim razie go odzyskamy. To pewnie sprawka MastaDJMaksa, nikt inny by nie współpracował z tą beczką sadła, a ShaQ jest na to zbyt zielony. Odzyskanie tego powinno być pestką... Ech, trza było go ubić jak była okazja. Mięknę na starość... - wzdychał Tiquill - A co z tobą Iquid?
- Zawsze jest ryzyko, że wyczerpałeś już limit dobrych dni i czeka cię już tylko samo zło... - odparł mu enigmatycznie Założyciel Forum, a w jego oczach widać było obłęd...
- Co kurwa? Co z nim jest nie tak? I dlaczego znaleźliście właz? Był przecież ukryty - wkurzał się Admin.
- Chcieliśmy posprzątać i tak jakoś przypadkiem znaleźliśmy - tłumaczył Radzik - Nadal nie wiemy kogo tam ukrywasz...
- I mam nadzieję, że prędko się nie dowiecie. Zaraz zmienię szyfr. Był za prosty... Poznanie istoty która tam jest będzie ostatecznością. Jej ożywienie zostawiam na najczarniejszą godzinę, gdy nie będziemy mieć już nic do stracenia... - powiedział tajemniczo Tiquill...
- Hej. On przyniósł ze sobą Kaczyńskiego - walnął od tak z grubej rury Pan Szatan.
- Że kurwa co?! - Rycho3D aż wypluł szluga z ust.
- To część pewnego planu na który wpadłem podczas kuracji w Sanitarium...eee... tzn. w sanatorium - tłumaczył się Teeq.
- Wiesz, że mogłeś przez to ściągnąć na nas ogromne kłopoty? - rzekł groźnie Silver Dragon.
- Wiem, że teraz to my mamy asa w rękawie, a rząd będzie tańczył jak mu zagramy, bo to my mamy ich wodza - odparł dumnie Tiq.
- To cholernie niebezpieczne i ryzykowne - rzekł sceptycznie Dev4ever.
- Kto nie ryzykuje ten nie wygrywa - podsumował Tiquill - Dobra. Postalem i Iquidem zajmiemy się potem. Teraz czas na to, by Kaczyński wykonał kilka telefonów...
Wszyscy udali się do pokoju w którym przebywał związany Prezes PISSu.
- Trzymaj tą kartkę. Masz zadzwonić do Zbigniewa Ziobry czy kto tam teraz jest twoją główną marionetką i przeczytać mu listę żądań - rozkazał mu Tiq - Jeśli piśniesz choć słówko o twoim miejscu pobytu to wyrwę ci paznokcie - dodał przekazując Jarowi telefon komórkowy Nokia 3310i.
- Przecież miałem zasłonięte oczy, nie wiem gdzie jestem - Kaczyński popatrzył się na niego jak na idiotę, po czym wybrał jakiś numer i zadzwonił. Po chwili ktoś odebrał.
- Zbigniew? Tak to ja. Tak, zostałem porwany. Nie, mam się dobrze. Mają długą listę żądań. Po pierwsze to... eee... wyczyść ciasteczka? - nie rozumiał Kaczyński.
- Usunąć Cookies, tzn. usunąć Kukiza ze stanowiska - wyjaśnił Tiq, który w tym czasie stał nad nim z pistoletem wycelowanym w jego kolano.
- Taak. Usunąć Kukiza. Po drugie to wyjść z Uni Euro... OPERACJA HADES, POWTARZAM ZARZĄDZIĆ OPERACJĘ HADES!!!... - nie dokończył Kaczyński, bo Tiquill wyrwał mu telefon z rąk, po czym uderzył Kaczora z liścia w ryj.
- Coś ty powiedział?! Jaka Operacja Hades? Co to oznacza??! - darł się Tiquill.
- Jajco. Nie oddam władzy w tak żałosny sposób. Wolę już zniszczyć ten kraj, ten chlew osrany gównem. To już jest koniec. Możesz mnie nawet zabić, to niczego nie zmieni - uśmiechnął się Kaczyński nie zważająć na rosnącego sińca pod okiem.
- Gadaj kurwa co to za Operacja! - wkurwiał się Tiq, po czym przyjebał Kaczorowi drugiego luta w mordę.
- Oznacz... wypowiedzenie wojny Rosji... - jąkał sie Kaczyński zalewając się krwią - Związek Radziecki... tzn. Rosja... tzn. Putin... w odpowiedzi... wystrzelą w Polskę kilkadziesiąt głowic jądrowych i broń chemiczną...
- NIEEEEEE!!!! - wrzeszczał Tiquill i zaczął kopać Kaczyńskiego.
- KUUUUURWAAA - darli się pozostali userzy.
- A może on blefuje? - zapytał jedyny przytomnie Radzik.
- Niestety chyba nie - powiedział Dev4ever - Patrzcie, w telewizji właśnie mówią o tym...

"Wiadomości TVP 1"

- Krzysztof Ziemiec, witam państwa w tym specjalnym wydaniu Wiadomości... tragicznym wydaniu... Właśnie dowiedzieliśmy się, że polski rząd wypowiedział wojnę Związkowi Radzie... tzn. Rosji. Według doniesień naszego korespondenta w odpowiedzi na to Władimir Putin wydał rozkaz wystrzelenia rakiet dalekosiężnych z bronią jądrową i chemiczną na terytorium naszego kraju... Łączymy się z naszym korespondentem, halo Moskwa? Halo?
Po chwili ukazał się obraz z kamery leżącej na ziemi obok martwego korespondenta TVP.
- Proszę państwa... to straszne... to najprawdopodobniej koniec Polski jaką znaliśmy. Rakiety mają dolecieć do celu za kilkadziesiąt minut. Było mi bardzo miło służyć państwu przez te lata... Dho whidzhenja - zabełkotał Krzysztof Ziemiec z lufą w ustach, po czym wystrzelił.
Obraz z kamery urywa się...


- Kurwa Tiquill, gagatku kochany, coś ty odjebał... - dziwił się zszokowany Silver Dragon.
- Czemu, ach czemu, ach czemu! - lamentował Szynkacz który właśnie przyniósł kawę i z przerażenia aż wylał ją sobie na stopy - AAAAA!!!!!
- No to wpędziłeś nas w niezłą kabałę - mruknął Piroziom.
- Nie rzucim ziemii skąd nasz ród, nie damy się wrogowi, polski my naród, polski ród, królewski szczep atomowy! - zanucił Zaver.
- Czy tutaj jesteśmy względnie bezpieczni? - zapytał praktycznie Radzik.
- Taak. W końcu to kilkadziesiąt metrów pod ziemią. Mamy zapasy żarcia i wody na kilka miesięcy - odparł markotnie Tiquill.
- Szkoda, że nam zajebali Psotala 4, mielibyśmy chociaż w co grać - zasmucił się Pan Szatan.
- Odzyskamy go. Jak już sytuacja się nieco uspokoi - powiedział Tiq.
- A co z nim? - Rycho3D wskazał na zmasakrowanego Kaczyńskiego.
- Nie wiem. Powinienem go zabić... ale co to da? Zastanowię się nad tym później. Na razie musimy przetrwać atak.
- Za... zabiłem... S-Stonogę... eee... - zabełkotał zmasakrowany Catch'yński.
- Aha - odburknął mu Dzienis - Masz coś jeszcze do powiedzenia zdrajco narodu?
- Pies go jebał. Mówiłem niedawno o czarnej godzinie. Wygląda na to, że jest bliżej niż myśleliśmy. Wkrótce odhibernujemy naszego przyjaciela - dodał enigmatycznie Tiq...

Cała ekipa udała się się do serwerowni obserwować monitoring. Na ekranach widzieli zbliżające się rakiety ZSRRu... tzn. Rosji. Były już nad terytorium Białorusi...
- Zostało nam niewiele czasu - stwierdził Tiq - Radzik, rób kopię zapasową forum i strony, niedługo wysiądzie Internet. Iquid chodź no tu i... Iquid?! - Tiquill obrócił się i ujrzał Iquida który przez ostatnie kilkanaście minut milczał. Widok ten przeraził go bardziej niż wszelkie inne wydarzenia dziejące się ostatnio...


Rozdział 14

- Iquid... C-co z t-tobą?! - przeraził się Tiquill
Iquid miał przerażająco wykrzywioną twarz, wyszczerzone zęby aż po krwiste dziąsła i całkowicie czarne białka oczu oraz bladą skórę.
- Madariatza das perifa Lil cabisa micaolazoda saanire caosago of fifia balzodizodarasa iada - wystękał nieswoim, nieludzkim i nienaturalnym głosem Iquid - Nonuca gohulime: micama adoianu mada, faods beliorebe, soba ooanoa cabisa luciftias!!! AAArgh!!! - wrzeszczał Iquid, a raczej coś co było w jego ciele...
- To nie jest Iquid! - krzyknął przestraszony Komar.
- Coś go opętało... Możliwe że sam Szatan! - dodał zdygany Silver Dragon.
- J-ja nie m-mam z t-tym n-nic wspólnego! - zaręczał Pan Szatan.
- Pewnie że nie ty! Trzymajcie go! Zwiążemy go i do komórki z Kaczyńskim! - rozkazał Tiquill.
Radzik, Yoss, Rycho, Piro, Dzienis i Silver Dragon próbowali przytrzymać Iquida, ale ten był nieziemsko silny i nie szło go utrzymać. Po chwili Pan Szatan, Komar, Szynkacz, Dev4ever i Zaver pomogli pozostałym i ostatecznie cała grupa wręcz usiadła na Założycielu PSI, w końcu pod tym ciężarem z ogromnym trudem mogli go utrzymać. Tiquill w tym czasie związał go jak szynkę parmeńską, po czym dla pewności owinął go jeszcze taśmą i spiął pasem mocującym.
- Dawajcie go do komórki! - rozkazał Tiq, po czym wszyscy chwycili Iquida za co popadnie i zawlekli go do pomieszczenia w którym przebywał już Kaczyński. Wrzucili go do środka i zamknęli drzwi podwójnie na zamek, po czym podparli dla pewności ołowianymi belkami.
- No - stwierdził Tiq - na razie mamy go z głowy.
- Panowie nie chcę nic mówić, ale za jakieś 3 minuty mamy Final Countdown - powiedział markotnie Radzik.
- Ech... A w ogóle to gdzie jest Mniszka? - zapytał Pan Szatan.
- Chyba poszła do kibla. Pewnie ma okresy albo coś - odpowiedział Szynkacz.
- To może sprawdzę co z nią jest - rzekł P. Szatan.
- Opanuj się Panie Spermiarzu! - zawołał za nim Szynkacz.
- Co za różnica? I tak jest koniec świata - rzucił P. Szatan idąc już do kibla. Akurat natknął się na Mniszkę gdy ta już wychodziła.
- Co tam, wszystko gra? - zagadnął ją.
- Powiedzmy - odparła Mniszka - Coś się dzieje? Słyszałam jakieś hałasy...
- Wszystko się dzieje. Ogólnie to mamy apokalipsę - wyjaśnił Szan Patan.
- Świe-tnie. I co teraz?
- Chodź ze mną. Znam tu jedno fajne miejsce. Chętnie ci coś pokażę... - rzucił tajemniczo Pan Szatan, po czym chwycił ją za rękę i zaprowadził w sobie znanym kierunku...

Warszawa, Plac Zbawiciela

- Czemu, ach czemu, ach czemu!!! - lamentował Loc widząc, że koniec świata jest bliski...
- Nie wiem, ach nie wiem, dlaczego właśnie teraz?! - wtórował mu MaxKing - dlaczego jesteśmy ateistami? Nie pójdziemy do nieba...
- Zdrowaś Mario, łaskiś pełna... Błogosławionaś ty... jak to dalej szło? - zapytał Loc który zapomniał modlitwy.
- Za późno, ach za późno! Budda i tak nam nie wybaczy! - szlochał MaxKing po czym zaczął walić głową w biurko.
- N-nie ma już żadnej szansy n-na r-ratunek? - zapytał zrozpaczony ShaQ.
- Żadnej! Jesteśmy w samym centrum stolicy tego kraju! Zginiemy w mgnieniu oka! - rozpaczał dalej MaxKing.
- Skoro już po ptokach to... Max... Zawsze czułem do ciebie pociąg... Kochajmy się tu i teraz i tak nie mamy nic do stracenia! Pójdź w me ramiona mój luby! - zawołał Loc.
MastaDJMax nie czekał dłużej, tylko zdjął swój długi płaszcz i wskoczył na Loca, po czym jął wykonywać z nim czynności od których ShaQowi zrobiło się niedobrze...
Były moderator i Chwast w jednym zwymiotował na podłogę, po czym kątem oka wycierając usta dostrzegł zbliżające się pociski rakietowe niczym w końcówce filmu Postal. Niestety teraz nie był to film, lecz brutalna rzeczywistość.
Nagle ShaQa coś olśniło. Przypomniał sobie najsłabszą czwartą część trylogii Indiany Jonesa, po czym pobiegł do kuchni, otworzył lodówkę i zaczął szybko ją opróżniać. Wyjebał żarcie i półki, gdy nagle coś sobie jeszcze przypomniał. Szybko pobiegł do stanowiska komputerowego starając się nie patrzeć na sodomię uprawianą przez wspólników i wyjął pendrive'a podpisanego "Psotal 4". Włożył go do kieszeni, wrócił do kuchni, wszedł do lodówki, jako że był mały i szczupły zmieścił się bez większych problemów. Zamknął drzwi i w tym samym momencie usłyszał ogromny huk. Pociski zbombardowały Warszawę i zniszczyły w kilka chwil 98% miasta. Ogromna siła zmiotła większość budynku w którym przebywali, splecione ciała MaxKinga i Loca spopieliły się w krótką chwilę, a budynek zawalił się w kilkanaście sekund.
Warszawa przestała istnieć...


Pakistan, Nanga Parbat, 7200m.n.p.m.

- Masz go tylko utrzymać! Wytrzymaj kilka minut! - krzyczał z całych sił Prawdziwy 666 do drugiego pilota helikoptera.
Mimo dobrej pogody helikopter miał olbrzymie problemy z utrzymaniem pionu w tym rzadkim powietrzu.
- Pospiesz się! - krzyknął do Prawdziwego drugi pilot, którym był Jerzy Owsiak.
Prawdziwy szybko zeskoczył na zbocze i znalazł jamę. Musiał się spieszyć, stawką było ludzkie życie... Kilka minut grzebania i...
- Ha! Znalazłem cię! - zawołał radośnie P666, po czym wyjął skostniałego Tomasza "Czapkinsa" Mackiewicza z jamy śnieżnej.
Następnie zarzucił wystygłe ciało na plecy i udał się z powrotem w kierunku śmigłowca.
- Daj trochę wyżej! - krzyknął do Owsiaka - Nie zejdę z nim, jest za zimno!
W końcu po kilku próbach udało mu się wrzucić Mrożonkę Himalajską na pokład, a następnie samemu wskoczyć...
- Dawaj mi stery! Spierdalamy na dół, tu nie ma czym oddychać i na czym kręcić śmigłem! - powiedział podjarany P666 do Jerzego.
- Dobra robota brachu - odparł Owsik i przykleił Prawdziwemu serduszko WOŚPu na pierś.
- Potem wracamy do Polski. Ciekawe co tam ciekawego w naszej ojczyźnie...

Siedziba PSI

- Gdzie Pan Szatan? - zapytał Dev4ever
- A chuj go wie - odparł Komar
- Srał go pies. Zostało 10 sekund... - rzekł cały spięty w oczekiwaniu Radzik...

8...

- Kurwa, boję się... - smucił się Szynkacz

6...

- Ja też - powiedział Piroziom

4...

- Gdzie jest Tiq? - zapytał Rycho3D

2...

- Gdzieś poszedł, mówił że wkrótce do nas dołączy - odparł mu Yossarian

0,1...

Migające kropki na ekranach zawisły nad większymi miastami Polski, a przynajmniej tyle ile uchwyciły radary PSI. W oddali dało się usłyszeć stłumiony huk.
- Jebły - potwierdził Radzik.
- Najbliższa z nich uderzyła 26 km od nas - dodał Silver Dragon - Tu pod ziemią jesteśmy bezpieczni...
- I tak się boję - powtórzył Szynkacz.
- Wszyscy się boimy. W końcu jest apokalipsa... - mruknął Dzienis.
- Nie lękajcie się - odezwał się nagle ktoś zza ich pleców. Głos jakby znany, ale nieco już zapomniany...
- Co jest... - bąknął Yossarian i odwrócił się. Wszyscy się odwrócili.

Za nimi stał uśmiechnięty Tiquill i ktoś jeszcze. Ktoś kto w tych trudnych apokaliptycznych czasach przywrócił nadzieję w ich serca. Wlał otuchy w ich ludzkie powłoki. Przyspieszył bicie ich serc i ruchy robaczkowe jelit. Oświecił ich umysły i wyostrzył zmysły.
Z nim mogli liczyć na lepsze jutro. Na lepszą Polskę. Na rozwiązanie licznych problemów. Mając kogoś takiego bomby Putina gówno mogły im zrobić.

- To jest piękne... - wzruszył się Yossarian.
- Nieprawdaż? - uśmiechnął się Tiquill...


KONIEC SEZONU CZWARTEGO


Scenariusz i reżyseria - Dzienis&Stoletz
Produkcja - Studio ATM Rozrywka
Scenografia - Człowiek Biegunka
Muzyka - Hans Zimmer

Obsada:

Tiquill - jako Tiquill
Dzienis - jako Dzienis
Radzik - jako Radzik
Yossarian - jako Yossarian
Pan Szatan - jako Szan Patan
Szynkacz - jako SpermiarzPL
Loc - jako Chwast
(...)


Epilog...

- Nonuca gohulime yaripesol, das aberaasasa nonucafe jimicalzodoma larasada tofejilo marebe pereryo Idogio od terezodualpe!!!! AAAARGHHH - wykrzyknął zakrwawionymi ustami Iquid, po czym zanurzył zęby w trzewia Kaczyńskiego by skosztować jego wątroby...

xD


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

23 lut 2018, 17:30

HUJOWEEN SPESZIAL EDYSZYN!!!

[scroll] :500: :evilbat: :szok4: :smierc: :alucard2: :fire: :evilskull: :rip: :eyeballs: :534: :szubienica: :axe2: :uglysofa: :jęzorki: :bonnyhand:[/scroll]



"Amba Fatima - było i ni ma" - autor nieznany, XVII wiek p.n.e.
"Kto ma wiedzieć - ten wie..." - nikt nigdy, 1488r. (?)
"Ocaleją tylko nieliczni - czyli ci co nie umieją liczyć..." - Dzienis na Forum PostalSite 31.10.2017r.


Halloween 2017, siedziba PostalSite.Info



Mniszka i SzynkaczPL ucieszyli się widząc na swoich skrzynkach mailowych zaproszenie od Tiquilla na forumową imprezę Halloweenową. Jako najmłodsi userzy czuli się przez to zaszczyceni. Mniszka przebrała się za wiedźmę, a Szynkacz za kotleta, po czym pojechali rowerami pod wskazany adres. Było to na takim zadupiu, że niewiele brakowało by się zgubili.
- To chyba tutaj - powiedział Szynkacz wskazując na ruiny starego japońskiego bunkra.
- Jeny, nie wiem czy uda nam się trafić z powrotem, to straszne odludzie - odparła niepewnie Mniszka.
- Nie martw się. Teraz musimy wejść do środka, dobrze że Tiq wysłał nam szczegółowe instrukcje - to mówiąc Szynkacz wszedł z Mniszką do środka zatęchłej rudery po czym odsunął kamień i na ukrytej pod nim klawiaturze wpisał kod z kartki.
- Ale tu syf - bąknęła jego towarzyszka.
- Zobaczymy co będzie w środku - rzucił Szynka, po czym drzwi windy się otworzyły.
Nastolatki weszły do środka, po czym Kotlet wybrał poziom -10. Zjechali w dół tak szybko, że aż im się zrobiło niedobrze.
Drzwi windy się otworzyły i stanęli w malutkim korytarzyku. Przed nimi były kolejne drzwi, całkiem już zwyczajne. Mniszka zapukała w nie.
- Podaj hasło - warknął jakiś nieprzyjemny głos
- Sram psu do dupy... - zająknął się niepewnie Szynkacz
- Error kurwa... hasło nieprawidłowe... a zresztą chuj z tym, właź i tak wiem kim jesteś...
Mniszka nacisnęła klamkę i weszła do środka, a za nią Kotlet. Przed ich oczami w pozycjach siedzącej, leżącej bądź półleżącej prezentowała się grupka kilkunastu osób. W większości byli to ludzie sporo starsi od nich.
- Usiądźcie i nie zawracajcie nam dupy - warknął jakiś łysol w średnim wieku który wcześniej kazał im podać hasło. Wyglądał jakby był pod wpływem jakiejś susbtancji.
- To ty Tiquill? - dopytywał się Szynkacz - myślałem, że przestaliście pić.
- Bo przestaliśmy, dzisiaj tylko zrobiliśmy wyjątek - odburknął Właściciel Forum
- Jest Hujoween, dziś można - dodał jakiś inny człowiek. Był to Rycho3D.
- A teraz siadajcie i nie wkurwiajcie nas już więcej - powiedział Yossarian który ni to siedział ni to leżał na kanapie i palił jakieś liście.
- Czy tylko my się przebraliśmy? - zapytała Mniszka
- A po chuj się przebierać? Co my pedały jakieś? - burknął jakiś człowiek wyglądający jak menel, czyli Dzienis - siądźcie gdzieś w kącie i zamknijcie już dupy, bo uśpimy was chloroformem.
- Miała być impreza! - oburzył się SzynkaczPL
- Przecież jest - odparł Piroziom, po czym beknął, a z jego ust poleciała strużka śliny.
Szynkacz i Mniszka nie wiedząc co powiedzieć wzruszyli ramionami, po czym usiedli na najczystszej kanapie jaką udało im się znaleźć. Spał na niej jakiś gość, ale był spokojny, więc nie przejęli się nim.
- Nie przejmujcie się Silver Dragonem, tak się opił dzisiaj Tiquillówki, że przez 20 godzin będzie nieprzytomny - powiedział do nich sympatyczny dwudziestoparolatek.
- Radzik jestem - przedstawił się - może chcecie Piccolo?
- Poproszę Amol z akodinem - rzekł Szynkacz - dla Mniszki też.
- Skończyły nam się. To jedne z głównych składników Tiquillówki - odparł uprzejmie Radzik
- Wóda, bimber, domestos, amol, rozpuszczony akodin, kiepy z petów, resztę zalewamy piwem VIP i gotowe! - podał przepis Tiquill nawet o to nie pytany.
- No dobra, to co będziemy robić? - zapytał się Szynkacz
- A bo ja wiem? Możecie poczytać forum albo pograć w Postala. Co ja wasza niania jestem? - mruknął Tiq
- Może pogralibyśmy w jakieś gry towarzyskie - zaproponował Rycho3D - na przykład w Odpowiedz przed Pytaniem.
- To juz mamy na forum - smęcił Dzienis - lepiej wymieszajmy nową tiquillówkę...
- Składniki się skończyły - przerwał mu Yossarian - nie trzeba było żłopać tyle amolu czerwony ryju.
Tymczasem do drzwi dobiegło ich pukanie.
- Nie ma już wolnych miejsc! Wypierdalać, nie zapraszałem nikogo więcej! - krzyknął Tiquill.
Pukanie nie ustawało.
- Kurwa. Upierdliwi jak smsy z promocjami od Biedronki - wkurzył się Admin, po czym wstał z fotela i otworzył drzwi. W progu stali ShaQ, Devi90 oraz jeszcze jakiś młody człowiek.
- Skąd znacie kod do windy? I kim jest ten siur? - spytał wkurwiony nie do końca jeszcze trzeźwy Tiquill.
- To Awczarek. Kod mamy od Pana Szatana. To wszystkie twoje pytania? - zapytał z chłodnym spokojem ShaQ
- Tak, a teraz wypierdalać! Z Szatanem rozliczę się późn...eee...aaaargh - nie dokończył Tiq, gdyż ShaQ wbił mu prosto w mostek toporek który miał schowany za plecami.
- Co tu się kurwa dzieje? - krzyknął Radzik136 widząc zataczającego się rannego Tiquilla - Co tu się... - w tym momencie Awczarek trafił go kamieniem z procy prosto w oko. Gałka oczna zaczęła powoli ześlizgiwać się z pustego oczodołu Radzika136 w akompaniamencie jego krzyków.
Wszystko działo się bardzo szybko. W międzyczasie ShaQ wyjął toporek z piersi Admina, po czym uderzył wbił ponownie jego ostrze wprost w jego głowę, tuż przy skroni. Twarda czaszka częściowo pękła, po czym fragmenty mózgu zaczęły powoli wylewać się przez dziurę w głowie, ale mimo to Tiq wciąż żył.
Tymczasem w pomieszczeniu zapanowała umiarkowana panika. Część userów była tak spizgana, że ich reakcje na te wydarzenia były bardzo opóźnione. Niejaki Awczarek wykorzystał to i za pomocą trzymanej w ręku rozbitej butelki poderżnął brutalnie gardło półprzytomnemu Piroziomowi. Czołowy modder map multi zacharczał, ale krew z jego szyi wylewała się błyskawicznie, wytrzeszczył szeroko oczy i umarł w kilkanaście sekund.
Radzik136 wciąż biegał trzymając się za wypadnięte oko i krzyczał. Nieoczekiwanie zaatakował go od tyłu Pan Szatan który wyjął schowany za rękawem nóż myśliwski i wbił mu go szybko kilka razy w plecy. Nie tak łatwo jednak zabić człowieka nożem bez odpowiedniej wprawy, Pan Szatan męczył się więc dźgając Radzika (który już z bólu klęczał na kolanach) kilkadziesiąt razy w różne miejsca, nie trafił w żaden ważny organ, ale Server Admin w końcu zszedł z tego świata z powodu ogromnej utraty krwi.
Zmęczony Pan Szatan obrócił się, a wtedy dostał ogromnego gonga w łeb od Dev4evera który odzyskał w końcu trzeźwość umysłu i razem z Dzienisem, Yossarianem, Rycho3D i Komarem podjęli walkę o obronę siedziby PSI przed zbuntowanymi małolatami.
- Jesteś jebanym zdrajcą! - krzyknął Yossarian i z braku lepszych narzędzi rzucił w Szatana monitorem CRT łamiąc mu przy tym przedramię.
Pan Szatan krzyknął, ale wtedy w sukurs poszli mu ShaQ i Devi90 uzbrojeni w toporek i kij bejzbolowy z nabitymi gwoździami.
Rycho3D złapał Deviego za gardło, ale wtedy ten rąbnął go bejzbolem w kolano. Impet uderzenia i wbite gwożdzie strzaskały modderowi rzepkę i łękotkę.
Dzienis chwycił ShaQa za włosy by go powalić, w zamian ten zamachnął się toporkiem i przejechał VIPowi po dłoni odcinając mu trzy palce.
Wściekły Pan Szatan rzucił się na Yossariana i próbował go dźgać nożem za pomocą zdrowej ręki. Grabarz bronił się dzielnie jakiś czas, ale nie miał tyle sił co Szatan, gdyż był jeszcze trochę pijany i naćpany, niestety w końcu uległ i Pan Szatan wbił nóż w brzuch Yossariana aż po rękojeść, po czym wbił go jeszcze dla pewności kilka razy. Po którymś razie wbił nóż tak głęboko, że wsadził go razem z dłonią wprost w trzewia Grabarza, ręka zaplątała mu się w kłębowisko jelit. Niebawem były już VIP forum PSI próbował rozplątać rękę z flaków, niestety jedna nie potrafił tego zrobić i ostatecznie wyciągnął dłoń wraz z ogromnym kłębem cuchnących jelit z wielkiej dziury powstałej w nieszczęsnym drgającym w agonii Yossie. Ostatnim co Grabarz poczuł był potworny smród i widok jego własnych szarych obślizgłych flaków leżących obok jego pustego brzucha...
Walka pozostałych trwała jednak zawzięcie nadal. Dev4ever próbował pomóc Rychowi który krzyczał głośno w miarę jak kij bejzbolowy Deviego 90 masakrował jego bezwładne już nogi i genitalia. Moderator chwycił za najbliższe krzesło i pierdolnął nim Deviego w plecy aż ten się zatoczył i upadł. Dev4ever chciał chwycić krzesło i powtórzyć czynność, ale wtem poczuł jak ktoś oblewa go jakąś cieczą. Był to Awczarek który rozlewał na moderatora benzynę z kanistra. Nim Dev zdążył go trafić, Awczarek rzucił w niego zapaloną zapałkę i Moderator cały zajął się ogniem. Potworny ból sprawił, że wrzeszczał jak nigdy dotąd, swąd palonego ubrania i mięsa dobiegł jego nozdrzy. Zaczął biegać bezładnie w kółko, po czym upadł i wciąż płonąć próbował się ugasić. Oparzenia trzeciego i czwartego stopnia sprawiły, że skóra złaziła z niego wraz z ubraniem. Niestety nie był w stanie zgasić takiej ilości ognia na sobie, po chwili z gorąca pękły mu gałki oczne, po czym przestał czuć cokolwiek i się ruszać.
Dzienis w tym czasie walczył zawzięcie zarówno z Devim jak i ShaQiem oraz P.Szatanem, pomagał mu w tym Komar. Niestety byli gorzej uzbrojeni od młodych buntowników, kij Deviego połamał Dzienisowi żebra, przez co VIP padł i nim zdążył wstać poczuł na swym karku toporek ShaQa. Ten nie przeciął mu głowy, ale wystarczył by uszkodzić mu rdzeń, przez co Dzienis stracił czucie w całym ciele z wyjątkiem głowy. Padł na ziemię całkiem jak worek kartofli.
Pan Szatan cały we krwi i wnętrznościach Yossariana próbował zadźgać tym razem Komara, ten jednak sprytnie się uchylał, dopóki Devi z Awczarkiem nie przytrzymali go z tyłu za ręce...
- Teraz się zabawimy! Będę powoli obcinał ci najpierw palce u rąk, potem dłonie, potem ręce, a na koniec odetnę ci łeb jak w ISIS... AHAHAHAHHAHAH - zaśmiał się przeraźliwie Pan Szatan który już całkiem w furii postradał rozum - Trzymajcie tego chuja!
Devi i Awczarek trzymali Komara z całej siły, po chwili dołączył im pomóc ShaQ.
Komar krzyczał gdy obcinali mu palce u dłoni. Mimo wszystko nie stracił przytomności, nawet gdy P.Szatan odrąbał mu toporkiem ręce aż do łokci (wyżej nie dał rady). Bezręki Komar wił się w ogromnym bólu.
- Teraz utnę ci chuja ty komunisto... - warknął Pan Szatan, po czym w pomieszczeniu padł strzał. Pan Szatan z wyrazem niemego zdziwienia padł na ziemię, z jego pleców widoczny był dymiący otwór...
- Co jest... - zaczęli ShaQ, Devi i Awczarek, ale trzy kolejne celne strzały również ich posłały na glebę...
Zza winkla wyłoniła się postać z Glockiem w dłoni. Był to oczywiście Tiquill. Koszulkę miał całą zakrwawioną od rozciętego mostka, a przez dziurę w czaszce widać było fragmenty nie do końca już kompletnego mózgu Admina.
- Wszyscy cali? Dobrze, że mam przy sobie mój podręczny pistolet! - powiedział Tiquill nie do końca chyba zdając sobie sprawę z obrażeń własnych i reszty ocalałych...
- Jaja se szmato robisz...kheekhh... dobij nas póki jesteś jeszcze w stanie... twój mózg... grrghhh - ból nie pozwalał mówić Rychowi, jego ciało od pasa w dół przypominało krwawą pulpetową miazgę.
- Dzienis, co z tobą? - zapytał troskliwie Tiq
- Nie mogę się ruszać... zastrzel mnie, wolę nie żyć niż być warzywem - błagał Dzienis ze łzami w oczach
- Spokojnie, zaraz wezwę karetkę. Przynajmniej Silver Dragon wygląda dobrze. Chyba o nim zapomnieli, tak leżał spokojnie... Ciekawe gdzie Szynkacz i Mniszka?
- Tu jesteśmy. Schowaliśmy się - wyszeptały przerażone nastolatki, po czym wyszły zza kanapy.
- Nagraliśmy wszystko na smartfona - wydukał SzynkaczPL który przez ostatnie kilkadziesiąt minut postarzał się o 10 lat.
- To dobrze, będzie materiał dowodowy dla polic... eeech... słabo mi... - Tiquill aż usiadł z osłabienia.
- Tiquill... zaczekaj, już wzywam karetkę - powiedziała przerażona Mniszka i zaczęła wybierać z telefonu nr alarmowy do służb ratunkowych.
Wtem...
Drzwi do bazy PSI otwarły się z hukiem, aż wyleciały z zawiasów. Do środka weszła postać wyglądająca jak Dzienis, tylko brzydsza i bardziej szalona. Miała przy sobie piłę spalinową, którą po chwili odpaliła...
- STOLETZ HIR!!! SRAM PSA JAK SRA!!!! A DZIŚ WAS WSZYSTKICH... POZARZYNAM... HAHAHAHAHAHHAH!!! - krzyknął Stoletz z szaleństwem na twarzy po czym podbiegł z odpaloną piłą do Mniszki i Szynkacza i zaczął rżnąć piłą ich młode ciała. Mniszkę przeciął na pół, fontanna krwi bryzgnęła na twarz nieprzytomnego Silver Dragona. Następnie jął piłować tępym łańcuchem szyję wrzeszczącego Kotlera aż odciął mu głowę. Po czym wciąż się uśmiechając podszedł do Silver Dragona i skierował piłę w jego brzuch... Po czym...

Silver Dragon obudził się. Miał suchość w ustach, bolał go łeb i parło na sranie. Strasznie coś go kręciło w brzuchu. Piła? PIŁA!!!! GDZIE!!!! AAAAA!!!!!
- Zamknij mordę cholerny pijusie - odezwał się Tiquill patrząc na Silvera z niesmakiem.
Srebrny Smok przymknął się i rozejrzał przytomnie. Wszystko wyglądało normalnie. Userzy byli żywi. Świat był realny. To musiał być tylko zły sen.
- Uff - westchnął SD
- To przez tą tiquillówkę masz te schizy Silver, lepiej nie pij jej tyle - powiedział przyjaźnie Yossarian.
- Ma właściwości halucynogenne - dodał Rycho3D
Tymczasem drzwi otwarły się z hukiem, aż wyleciały z zawiasów. W drzwiach stanęła postać łudząco podobna do Dzienisa, tylko brzydsza i bardziej ochujała. W rękach trzymała piłę spalinową...
- STOLETZ HIR SRAM PSA JAK SRA!!!! A JA WAS WSZYSTKICH... POZARZYNAM.... HAHAHAHAHAHAHAH - krzyknął szalony Stoletz i odpalił piłę.
- KURWA TO MOJE AKODINOWE ALTER EGO, ROZSZCZEPIŁA MI SIĘ OSOBOWOŚĆ PO ĆPANIU I TAK POWSTAŁ ON, PANOWIE MAMY PRZEJEBANE!!! - wydarł się Dzienis
- KURWA MAĆ, TYLKO NIE TO!!! ZNOWU- krzyczał Silver Dragon
- KURWA NIE, NIE, NIE!!! NIEEEEEEE!!!! - wrzasnął Tiquill po czym wyjął swój mały pistolet i ... strzelił sobie w łeb.


THE END, WESOŁEGO HUJOWEEN!!! xDDDDD :evilskull:


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

23 lut 2018, 17:32

ŚWIĄTECZNA EDYCJA SPECJALNA

:mikolaj:


Baza PostalSite, 24.12.2017, godz. 23.30

Święta. Czas dobroci i składania życzeń, czas gdy zwierzęta mówią ludzkim głosem, okres który jedni kochają, inni nienawidzą, a jeszcze inni mają po prostu w dupie.

W centrum dowodzenia bazy rozsiedli się Tiquill, Silver Dragon, Radzik, Rycho3D, Yossarian, Dzienis, Pan Szatan, Dev4ever Piroziom, Komar, Zaver, Szynkacz, Bartkov i Mniszka, a także seebeek17 którego sklonowano na prośbę Tiquilla w laboratorium w Korei Północnej (zapłacił uranem który załatwił mu prawdziwy666). Wszyscy właśnie dopiero co przybyli po wigiliach spędzonych w ich domach z bliskimi (lub bez).
- I jak tam po wigilii? - zagadnął rześko Tiquill sadowiąc się przy stole.
- Chujowo - burknął Pan Szatan
- Może być - rzekł Yossarian
- A co to są święta? - zapytał Rycho3D
- Cieszę się, że mieliście udaną kolację - podsumował Senior Admin - a teraz czas na pasterkę. Postawcie więc na stół dary Boże jakie przynieśliście ze sobą, znaczy się wyjmijcie żarcie i alkohol... co ja pierdolę, wyjmujcie tę wódę, i tak nic innego nie przynieśliście - dokończył Tiq.

Wszyscy pełnoletni userzy wyjęli więc alkohol wysokoprocentowy i postawili na stole, w międzyczasie Tiquill, Radzik i Silver Dragon przygotowali kieliszki i zaczęli rozlewać wódkę.
- No to wypijmy za oby lepszy rok dla naszego forum! - wzniósł toast Head Admin PSI.
- Na zdrowie!
- Na pohybel!
- Salut!
W krótkim czasie po kilku kolejkach wszystkim lekko zaszumiało w głowach.
- Fajną choinkę załatwiłem, co nie? - pochwalił się Tiquill.
- Zajebista - potwierdził Rycho3D, który miał to w dupie.
- A co to jest choinka? - zapytał niewyraźnie seebeek17, potwierdzając tym samym, że umiejętność klonowania ludzi przerosła zagłodzonych specjalistów z kraju Kima.
- Mogę zapalić tutaj? Nie chce mi się wychodzić na dwór, bo pizga tam deszcz, do tego trzeba jechać 200 m windą do góry, jeszcze się zrzygam... - poprosił Yossarian.
- Dobra, w ten wyjątkowy wieczór ci pozwalam - odparł łaskawie Tiq.
- Rzeczywiście, chojanka wygląda wyjątkowo, do tego jeszcze te tematyczne ozdoby - podziwiał Dev4ever.

Faktycznie, imponujący trzymetrowy świerk srebrny ozdobiony był przeróżnymi pick-upami z Postala 2 wydrukowanymi w drukarce 3D, do tego na gałęziach wisiały plastikowe repliki broni z gry w skali 1:20, łańcuch zrobiony był ze sztucznych flaków ze sklepu z akcesoriami do filmów gore, a lampki świeciły wyjątkowo jasno, albowiem wypełnione były one radioaktywnym izotopem plutonu.
Wszyscy przez chwilę podziwiali drzewko, ciszę przerwał dopiero Zaver.
- W ten wspaniały świąteczny czas chciałbym życzyć wam wesołej gwiazdki i szczęśliwego Alleluja z okazji świąt wielkanocnych - powiedział były Modder.
- Zajebioza - odparł zupełnie bez związku Komar. W tym momencie nieco podpity już Yossarian wyrzucił niedopałek papierosa za siebie, po czym otworzył piwo VIP.

- Ech, jak patrzę na tę choinkę, to przed oczami migają mi wspomnienia, nostalgia, wszystkie rzeczy przyjemne i nieprzyjemne, czasy gdy miałem 17 lat, 25 lat, 37 lat, 41lat, czasy gdy wszystko było inne i to już nie wróci, ten swoisty wehikuł czasu, który sam narzuca się we wspomnienia... - zaczął poetycko rozrzewniony Tiquill, ale przerwał mu Rycho3D.
- Choinka się pali - zauważył Master Modder.
- Choinka się nie pali, tylko świeci - zwrócił mu uwagę Dzienis.
- No to zobacz, bo teraz meble się świecą - odparł mu poirytowany Rycho.
- O kurwa, mamy pożar! - krzyknęła Mniszka.
- Co tu się... skąd ten ogień?! - przeraził się Szynkacz.
Yossarian zbladł i wylał w ogień resztkę piwa, co nic nie dało. Przerażony Radzik chwycił jakiś baniak i wylał szybko jego zawartość w płomienie, w efekcie ogień zrobił się dwa razy większy i objął już większość pomieszczenia...
- Kurwa ty idioto, wylałeś bimber 90%, on był na dopitkę, bo szkodowałem $ na wódę! - krzyknął na zastępcę wkurwiony Tiq - Ratujmy najważniejsze rzeczy, pliki Postala 4, dokumenty, i akodin, a potem spierdalajmy stąd, bo się sfajczymy! - zarządził Senior Admin.

Grupa pospiesznie zebrała najważniejsze itemy, a potem wszyscy zaczęli w pośpiechu wpychać się do windy, Tiquill jako kapitan wsiadł ostatni i wcisnął przycisk uruchamiając windę, po kilku sekundach ekipa była już na powierzchni.
- Uff, niewiele brakowało byśmy zginęli - powiedział przestraszony Szynkacz.
- Kurwa, tyle rzeczy przepadło, tyle broni, tyle gotówki, tyle... - biadolił Tiquill, gdy nagle pod nimi słychać się dało ogromny huk.
- Pewnie plutonowe lampki wybuchły na choince - stwierdził Radzik - Ciekawe kiedy płomienie dotrą do...
BUM!!! Kolejny wybuch wstrząsnął podziemiem.
- ... zbiornika z Amolem - dokończył Zastępca.
- Chuj, i co teraz poczniemy? - zapytał Dzienis
- Płomienie niedługo wygasną z powodu braku tlenu. Potrzebny będzie kapitalny remont. Ale z każdej sytuacji jest wyjście - uśmiechnął się Tiq
- Czyżby baza była ubezpieczona? - zapytał Silver Dragon z nadzieją w głosie.
- Przecież była tu nielegalnie. Ale wiem skąd zdobyć środki na jej odnowienie - odparł Tiquill - Chodźcie za mną. Jedziemy w takie jedno miejsce...

Grupa wsiadła do firmowego autobusu, Tiquill siadł za kółkiem i pojechali do pobliskiego miasteczka. Wysiedli przed pewnym budynkiem, na którym pisało:
INTERNETOWY KANTOR BITCOIN - CZYNNY 24H/DOBĘ I W ŚWIĘTA
- Kilka lat temu kupiłem sto bitcoinów za 100 dolarów sztuka. Teraz jest 150x przebitka, opylę je więc i będziemy znowu bogaci - wyjaśniał Tiquill.
- Aha - przytaknął seebeek17.
Weszli do środka. Przy kasie stał jakiś gość, z wyglądu podobny zupełnie do nikogo.
- No elo, masz tu sto bitkojnów, chciałbym je wymienić, bo ponoć jest teraz niezły kurs - powiedział Tiq i wyjął z kieszeni jakieś dziwne banknoty z wyglądu podobne zupełnie do niczego.
- No siema, spoko, aha 100 bitkojnów, to będzie 1.500.000 USD - rzekł kasjer
- A w złotówkach być może być? - mruknął Tiq
- No spoko, 1.500.000 x 3,5 to będzie 5.250.000 złotych, minus 2 złote za koszta transakcji, czyli 5.249.998 złotych - odparł znudzony kasjer.
- Stoi, nie będę się targował - rzekł Tiquill.
- Zapraszam na zaplecze, tam jest kasa - powiedział kasjer, po czym wszyscy podszli do drugiego pomieszczenia. Stały tam wielkie szafy z napisami 1 mln USD, 5 mln. zł, 2 mln. euro itp.
- Bierzta sobie zawartość tej szafy z 5 mln. zł i trzym tu jeszcze walizkę z 249.998 zł - burknął kasjer wręczając walizkę Tiquillowi i otwierając szafę kluczykiem.
- Panowie, pakujcie hajs do autobusu i spadamy stąd - rozkazał Senior Admin.
...
Kilkadziesiąt minut później wrócili do bazy i położyli hajs przed wejściem.
- Już chyba zgasło - powiedział Radzik - może wejdźmy do środka i oceńmy zniszczenia...
Nagle z pobliskiego lasu na wózku inwalidzkim wyjechał nie kto inny jak... Loc!
- O kurwa, co ty tu robisz spaślaku? - zapytał groźnie Rycho3D wyjmując pistolet i odbezpieczając go.
- Nie strzelaj! Chciałem was tylko... odwiedzić... Tęskniłem... - wyburczał niepewnie kLoc.
- O kurwa patrzcie, w wigilijną noc nawet świnia przemówiła ludzkim głosem! - zaśmiał się szyderczo Pan Szatan, a reszta również zaczęła się brechtać.
- Dobra, chuj, w ten wyjątkowy wieczór może nawet cię nie zapierdolimy... - powiedział Dev4ever.
- Z naciskiem na "może" - dodał Piroziom.
- A teraz wypad stąd, już cię tu nie ma! - warknął Dzienis.
- O kurwa, ile hajsu, ja pierdolę... - bąknął Loc, po czym pierdnął i wymanewrował wózkiem z powrotem tam skąd przybył.
- A powiedz o tym tylko komuś to obetniemy ci ręce i nogi i zamkniemy w wielkim słoju, gdzie będziesz karmiony dżdżownicami! - krzyknął mu na pożegnanie Radzik.
- Nic nie powie, zesrał się ze strachu - mruknął Tiq - To co, wchodzimy?
- Zanim wejdziemy, chciałbym by ktoś mi wyjaśnił skąd w ogóle wziął się ten pożar? - zapytał podejrzliwie Silver Dragon.
Nikt nic nie mówił, jedynie Yossarian cały poczerwieniał na twarzy.
- Nikt nic? Dobra, widocznie jakieś zwarcie instalacji elektrycznej. Tak to jest jak się oszczędza na wszystkim - mruknął Silver.
- Chodźmy więc świętować dalej! - powiedział Rycho3D.

Gdy zjechali na dół, okazało się że wszystko trafił szlag, ale cała konstrukcja nie uległa zniszczeniu. Tiquill wycenił straty na 1.234.567 zł i 89 groszy, więc nie było tak źle. Do tego w jednym z ognioodpornych pomieszczeń przetrwały zapasy bimbru i akodinu, co ucieszyło ekipę, która postanowiła kontynuować zabawę zanim zaczną remont. Potem przekładali prace jeszcze wiele dni, aż do nowego roku, kontynuując bibę i wszystko żyli długo i nietrzeźwo.

KONIEC XD


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

23 lut 2018, 17:37

CZĘŚĆ CZWARTA

Rozdział 1


Watykan, 2 kwietnia 2005, późne popołudnie...

- Ojcze Arcybiskupie... nie jestem pewny czy jestem godzien podjąć się tego zadania...
- Bzdura. Jesteś właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
- Wydaje mi się, że ktoś wysadził moje...
- Milcz! Wszystko zostało już załatwione. Twoim zadaniem jest jedynie dopilnować Ojca Świętego i trzymać gębę na kłódkę! W zamian za to będziesz mógł urządzić sobie tę ultranowoczesną darmową bazę po swojemu i przymkniemy oko na twoje nielegalne biznesy. Oczywiście odpust twoich grzechów też jest w to wliczony!
- Czy ten sprzęt na pewno nie zawiedzie? - upewniał się Piter Tsunami.
- To najnowsza technologia opracowana prosto z NASA. Stać nas na to - w końcu jesteśmy w Watykanie, nieprawdaż? - uśmiechnął się pewny siebie Stanisław Dziwisz.
- A co z... pogrzebem? - dociekał Piter Tsunami.
- Nasz sobowtór już czeka. Dobrze, że w Rzymie jest wielu bezdomnych bez tożsamości... Pogrzeb będzie wiekopomnym wydarzeniem - rzekł uroczyście kardynał Dziwisz.
- Dobrze więc. O której lecimy do Polski? - zapytał Tsunami.
- Za godzinę masz wylot. Ojciec Święty jest podpięty do kroplówki w śpiączce farmakologicznej. Gdy już będziecie w Polsce nie zapomnij dopilnować lekarzy. Pamiętaj - gdy już zahibernują naszego papieża i gdy będziesz miał pewność że zrobili już wszystko co mieli do zrobienia umieścisz dwie kule w ich czaszkach. Zwłoki spalisz w piecu kremacyjnym pod tym adresem - tu kardynał przekazał Piterowi wizytówkę krematorium - Następnie dopilnujesz by wejście do komory zostało ukryte. Pamiętaj - tu kardynał spojrzał Tsunami prosto w oczy i chwycił go za ramiona - Nigdy nie otwieraj komory gdy krajowi nie zagraża ogromne niebezpieczeństwo. Papieża reaktywować można tylko i wyłącznie podczas wojny lub ogromnej katastrofy narodowej! Rozumiesz to!! - niemal krzyczał już na niego Dziwisz.
- T-tak - wydukał zestresowany Piter Tsunami.
- Dobrze więc. Wierzę w ciebie chłopcze. Od dzisiaj już nie będziesz więcej się zwał Piter Tsunami. Od teraz będziesz nosił imię Tik'Il, co po staroaramejsku oznacza "Obrońcę Świętego" - oznajmił z dumą kardynał Dziwisz.
- Świe-tnie - bąknął Tik'Il - A proszę księdza... znaczy kardynała... czy mogę to przerobić odrobinkę na przykład na Tiquill?
- Ech... Dobra, niech ci będzie. Masz może jeszcze jakieś pytania zanim odlecisz? - spytał znudzony Dziwisz.
- Taak. O której "uśmiercicie" papieża? - zapytał Tiquill.
- O 21.37. Uprzedzając następne pytanie - nie wiem dlaczego. To Ojciec Święty wybrał taką godzinę. Jeszcze jakieś pytania? - mruknął Dziwisz.
- Tyle wiedzy, tyle pytań... - zastanawiał się Tiquill...
- Streszczaj się. Za 10 minut masz lot...
- Niech mi ksiądz kardynał zdradzi więc jakąś tajemnicę którą Watykan ukrywa przed światem.
- Podejdź no tu bliżej, chłopcze... - Dziwisz przywołał Tiqa gestem ręki, po czym nachylił mu się do ucha i wyszeptał:
- Ziemia jest płaska...

Baza PSI, obecnie...


- Habemus papam!!! - wykrzyknął w emfazie Zaver widząc kto stoi przed nimi.
- Nie wierzę własnym oczom, własnym uszom i własnej dupie... - wystękał zszokowany Dzienis.
- Czy ja śnię? Czy to się dzieje naprawdę? - nie dowierzał Yossarian.
- Urbi et orbi. En padre, en fili, en spiritus santi! - rzekł dostojnie po łacinie Jan Paweł II.
- Jaki spirytus? Pić mu się zachciało w takim momencie czy coś? - żachnął się Szynkacz.
- To po łacinie idioto! Jak się nie znasz, to chociaż się nie odzywaj - mruknął Dev4ever.
- Co z wami? Na kolana przed Ojcem Świętym, ale już! - warknął zdenerwowany ogłupieniem userów Tiquill.
- Ależ nie trzeba, naprawdę. Nie lękajcie się... tzn. nie klękajcie się, to jest teraz nieistotne - powiedział Jan Paweł II.
- Czy ty żyjesz? - zapytał zszokowany Radzik.
- Jeszcze jak! - odparł pewnie papież.
- Czy... uratujesz naszą ojczyznę? - spytał niepewnie Piroziom.
- Jest możliwe - rzekł łagodnie Jan Paweł II.
- Gdzie pieniądze są za las? - zapytał groźnie Yossarian.
Papież się zmieszał.
- Nie wiem? - odparł w końcu niepewnie.
- Co to w ogóle było za pytanie Yoss?! - zirytował się Tiquill.
W tym momencie do pomieszczenia weszli Pan Szatan i Mniszka. Wyglądali na rozpromienionych. Nagle Mniszka krzyknęła gdy zobaczyła papieża.
- Ożesz kurwa ja pierdolę w pizdu zajebana mać, co tu się odjaniepawliło do kurwy nędzy!!! - wrzasnął Pan Szatan, gdyż również zobaczył papieża...
- Jak ty się zwracasz do Ojca Świętego gówniarzu!! - warknął Tiquill, po czym jął wyjmować pasek ze szlufek spodni w celu ukarania Redaktora PSI.
- Spokojnie. Uspokójmy się. Nie trzeba reagować gwałtownie - rzekł kojąco papież - Ale... oni grzeszyli - to mówiąc Jan Paweł II spojrzał na Mniszkę i Pana Szatana których twarze natychmiast zburaczały.
- No jasne, że tak! Obrazili Waszą Świątobliwość! - rzekł Tiquill i jął ponownie wyjmować pasek ze szlufek...
- Nie... Nie o to chodzi. Oni uprawiali SEKS PRZEDMAŁŻEŃSKI!!! - zagrzmiał były już władca Stolicy Apostolskiej.
- Cooo...? - zapytał głupkowato Szynkacz.
Wszyscy stali i trawili w milczeniu te słowa.
- Na szczęście ukryta kamera nagrała to wszystko - przerwał krępującą ciszę Rycho3D, po czym podszedł do komputera i zaczął przeglądać nagrania ze wszystkich kamer monitoringu z ostatnich kilkunastu minut - O kurwa! Znalazłem! - krzyknął po chwili podjarany.
Wszyscy podeszli do monitora, nawet Jan Paweł Drugi. Cała ekipa oglądała nagranie ze zbrojowni na którym Pan Szatan i Mniszka oddawali się uciechom cielesnym.
- Szkoda, że nie ma dźwięku - żałował Rycho3D.
- Weźcie to zgaście - palił się ze wstydu Pan Szatan.
- Kurwa, przewiń trochę tę grę wstępną, bo to nudne - powiedział Dzienis do Rycha, a ten przewinął.
- O kurwa! LOL XDDDD!
- Ahaha!
- Ehehe!
- Ale żeżuncja!!!
W końcu Pan Szatan nie mogąc wytrzymać wstydu schylił się i nacisnął reset w komputerze.
- Ej kurwa, co ty, kolegom nie dasz pooglądać? - wszyscy spojrzeli na niego z zawodem. Nawet na twarzy papieża malowało się lekkie rozczarowanie.
- Skąd wiedzia... tzn. skąd Wasza Świątobliwość wiedziałą? - spytał zawstydzony Szan Patan.
- Skończcie już z tą świątobliwością. Mówcie mi Wojtyła - powiedział znudzony papież - Skąd wiedziałem? Dzieciaku, masz kondona na bucie. A ona ma spermę we włosach. Myślałeś, że czytam w myślach? - zaśmiał się papież.
- Ej kurwa, rzeczywiście, kondon mu się do buta przykleił - gnił Komar.
- A ona rzeczywiście ma spermę na głowie - zaśmiał się Rycho3D.
- To... jest szampon - powiedziała zawstydzona Mniszka.
- Dobra, odjebcie się już od nich. Mamy poważniejsze problemy, prawda Tiq? - zauważył Radzik.
- Prawda - potwierdził Tiq.
- Ale będziecie się musieli z tego wyspowiadać! - zagrzmiał Wojtyła - Ech... Dobra, więc może mi ktoś wreszcie wyjaśni dlaczego wybudzono mnie z hibernacji? Czyżby nadszedł Dzień Sądu Ostatecznego i nasz Zbawiciel przybywa ponownie na Ziemię celem zniszczenia nasienia Węża i wtrącenia Lucyfera z powrotem do Szeolu by cierpiał tam wieczne męki w gehennie i katusze w ogniu piekielnym? - zapytał poważnym tonem Wojtyła.
- Yyy... nie do końca - bąknął Tiquill.
- Dobrze więc. Opowiedzcie mi wszystko zatem po kolei - zaproponował Wojtyła, po czym usiadł na krześle.
- A więc tak. Na początku Bóg stworzył Niebo i Ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem...
- Nie od takiego początku! Przecież znam Biblię, w końcu jestem papieżem! - zirytował się Jan Paweł II.
- Ach tak. No więc, 10 kwietnia 2010 roku samolotem do Smoleńska leciał Prezydent Polski Lech Kaczy...

Warszawa, Plac Zbawiciela...

Przerażające pustkowie nuklearne ogarnęło stolicę. Nawet w Pałacu Kultury przetrwały tylko najniższe kondygnacje. Ci co mogli uciekli z miasta lub schowali się w bunkrach, jednak czasu było mało i większość ludzi zginęła w korkach w swych samochodach próbując opuścić Strefę Zero. Na wielkim pustkowiu w ścisłym centrum miasta ziała wielka dziura. Na jej dnie leżała samotnie wielka wzmacniana lodówka marki Gorenje. Gdy już fala uderzeniowa opadła, drzwi lodówki otworzyły się i wyszedł z niej młody obdarty chłopak. Trzymał w ręku niewielkiego pendrive'a. Chłopak rozejrzał się dookoła. Znajdował się w wielkiej czarne dup... znaczy dziurze. Musiał opuścić to miejsce jeśli chciał pożyć dłużej niż kilkadziesiąt godzin.
- Muszę stąd spierdalać - powiedział chłopak do siebie na głos. Ruszył żwawo przed siebie. Miał teraz konkretny cel. Wiedział, że trzyma w ręku swoją szansę na nowe życie. Nie miał nic do stracenia, mógł tylko zyskać...


Rozdział 2

Baza PSI

- ...a następnie rozkazał rozpoczęcie Operacji Hades zanim zdążyłem mu wyrwać telefon. W ten sposób na większość kraju spadły rakiety JELCYN z ładunkiem nuklearnym, a spora część kraju została też spryskana bronią chemiczną, co przez jakiś czas uniemożliwia wyjście na zewnątrz bez ubioru ochronnego i masek - wyjaśnił Tiquill, po czym siorbnął łyka herbaty zaparzonej przez Mniszkę.
- Ach tak... To wszystko jest straszne. Dlaczego ludzie mnie nie słuchali? Przecież prosiłem o zaprzestanie wojen - zasmucił się Wojtyła.
- Proszę Ojcze Święty, częstuj się herbatą - zachęcił papieża Tiq.
- Nie będę pić niczego co parzyła ta nierządnica! - zbulwersował się papież.
- Jak ty mnie kurwa nazwałeś? - wkurzyła się Mniszka na papaja.
- To nie po chrześcijańsku, pan Jezus kazał wybaczać... - bąknął Dzienis...
- A co mnie to obchodzi. Jestem przywódcą katolickim, nie mam nic wspólnego z chrześcijaństwem. Dopóki ta dwójka się nie wyspowiada bądź nie wpłaci ofiary na kościół to nie uzyskają rozgrzeszenia w moich oczach - odparł twardo Wojtyła.
- Hmm... problem w tym, że kościół polski prawdopodobnie nie istnieje, a pieniądze są raczej gówno warte... - zauważył przytomnie Radzik.
- Tjaa... Teraz pewnie walutą będą paczki fajek, broń, wóda, leki i żarcie w puszkach - stwierdził Komar.
- W takim razie będą musieli odpłacić za swe grzechy w naturze - rzucił od niechcenia Wojtyła...
- COOOO?! - zbulwersował się Tiquill.
- Nie no co ty, żartowałem! - zaśmiał się papież - Są dla mnie za starzy...
- Ekhm... dobra, to może zajrzyjmy co tam u Iquida - przerwał niezręczną sytuację Silver Dragon - A właśnie. Nie mówiliśmy ci, ale jeden z nas ma problem, mianowicie chyba został opętany przez Szatana...
- Powtarzam, ja nie mam z tym nic wspólnego... - powiedział dobitnie Pan Szatan.
- Ach te szatańskie nasienie! Wszędzie je można znaleźć! - zagrzmiał Jan Paweł II.
- Przecież już umyłam głowę - zirytowała się Mniszka.
- Nie o to mi chodzi... Dobra, prowadźcie do tego nieszczęśnika - rozkazał papaj.

Warszawa

Młody ShaQ wędrował przez rubieża stolicy. Zniszczone budynki, wypalone trawniki i parki, popękany asfalt na drogach - miasto wyglądało gorzej niż po II wojnie światowej.
Wszędzie walały się odpady, a w powietrzu oprócz różnych pyłów dało się wyczuć mocny odór silnie palonego tłuszczu...
- Loc... - pomyślał ShaQ - to musiała być epicka śmierć...
Nagle usłyszał w powietrzu jakiś hałas. Dźwięk coraz bardziej się natężał. W końcu zrozumiał, że to był odgłos łopatek wirnika helikoptera. Czyżby ktoś miał go uratować? W odległości jakichś 300 metrów ujrzał lądujący śmigłowiec, po czym pędem pognał w jego kierunku.
- Haaalo!!! - krzyknął do ludzi którzy z niego wysiedli.
Po chwili ujrzał znajome sylwetki. Byli to Jerzy Owsik znany ze swej dobroczynności w TV i prawdziwy666, bliski współpracownik Tiquilla...
- Witajcie! Całe szczęście, że jesteście! Przybyliście by mnie uratować? - zapytał radośnie ShaQ.
- Słuchaj młody, nie wiem co tu robisz, ale nie po to tu jesteśmy. Chcieliśmy odebrać medal Virtuti Militari za uratowanie bohatera narodowego Tomasza Mackiewicza, który wszedł na wielką górę i nie mógł z niej zejść. Tymczasem wracamy, a tu zamiast nagrody widzimy kompletny rozpierdol i zniszczone miasta. No co to kurwa jest? - zapytał go wkurzony P666.
- Ruscy zniszczyli większość kraju. Wszystko przez porwanie Kaczyńskiego, który wolał wcisnąć K niż oddać władzę w kraju - wyjaśnił pospiesznie ShaQ.
- Ja pierdolę... Nie pierdol... - rzucił odkrywczo Prawdziwy.
- Chyba młody ma rację. Tu wszędzie są zgliszcza - stwierdził Owsiak - Odwieź mnie do mojej bazy w Kostrzyniu, a potem wracaj do Tiqa - dodał.
- A co z Mackiewiczem? - spytał P666.
- A bo ja wiem? Jak widać jego ratowanie było daremne. Niemniej głupotą byłoby porzucenie go teraz gdy włożyliśmy tyle wysiłku w jego ratunek. Zabierz go do bazy i tam odmroź. A potem to jak sobie już chcesz - rzekł Owsiak.
- A co ze mną? Zabierzecie mnie? - zapytał ShaQ.
- A niby czemu mielibyśmy to zrobić? - spytał nieufnie P666.
- Mam Psotala 4... - rzekł tajemniczo ShaQ...
- To zmienia postać rzeczy. Wsiadaj. Odwieziemy Jurija, a potem lecim do bazy - zarządził Prawdziwy.
- Ale tu ciasno - marudził ShaQ.
- Usiądź na Mackiewiczu. Jemu i tak bez znaczenia, jest cały zamrożony. Odtajanie go będzie trudnym zadaniem - westchnął Prawdziwy, po czym uruchomił silnik i wzbił się w powietrze...

Baza PSI

Tiquill otworzył komórkę z Kaczyńskim i Iquidem.
- Ożesz kurwa, co tu się odjaniepawliło! - zawołał wstrząśnięty Komar.
Jan Paweł II spojrzał na niego spode łba.
- ...eee tzn. odwaliło - poprawił się user.
- Jezu... on zjadł prawie całego Kaczyńskiego - rzekł zszokowany Dev4ever.
- Nie dziwię się. Przez cały dzień nie dostał kompletnie nic do żarcia - wtrącił się Rycho3D.
Iquid siedział w kącie i coś bełkotał niezrozumiale. Miał usta całe we krwi, obok niego leżały szczątki Jarosława.
- Ojcze Święty... Zrób coś, proszę! Odpraw jakiś egzorcyzm! - błagał Tiq.
- Zobaczę co da się zrobić - odparł Wojtyła - Potrzebuję wody święconej, kropidła, Pisma Świętego i krzyża!
- Już się robi - rzekł pospiesznie Tiq.
Po chwili wszystko było już przygotowane. Papież poświęcił wodę, namoczył kropidło a następnie zaczął pryskać nią na opętanego Iquida.
- Apage satanas, Apage satanas! - wołał Jan Paweł Drugi, a drugą ręką trzymał krzyż wyciągnięty w stronę opętanego.
- Wyjaw swoje imię demonie! Wyjaw swe imię Belzebubie, Lucyferze, Antychryście, Belialu synu Baala, Szatanie Diable przeklęty! Opuść duszę tego człowieka! Apage satanas, santo subito, urbi et orbi, spiritus santi, sumsum corda, despacito, en padre, en fili, en Monica Bellucci, Sven Hannawald de la Cruz pecunia non olet memento mori Lamborghini! - krzyczał formułki Wojtyła, aż wreszcie ciałem Iquida zaczęły wstrząsać silne dreszcze, aż w końcu finalnie z jego ust wyszła ohydna plazmowa demoniczna istota...
- Eeeee..... Bueeeee..... jak śmiesz przyzywać mnie ty nędzna kreaturo.... - zawył nieludzkim głosem demon...
- W imię Jezusa Chrystusa zamilcz demonie! - krzyknął papież trzymając nadal krzyż i biblię przed sobą.
- AAAAaaaaa - wył demon, gdyż nie mógł znieść imienia pana i widoku krzyża.
- Szybko! - zawołał Wojtyła - przynieście tu odkurzacz o dużej mocy!
Po chwili Tiquill z Radzikiem przynieśli odkurzacz marki Zelmer.
- Włączcie go i zassajcie tego skurwysyna!! - wrzasnął Wojtyła.
Tiquill włączył urządzenie, po czym skierował rurę w stronę demona, a Radzik zwiększył moc na maksa. Urządzenie z wielkim trudem wessało demoniczną kreaturę do środka.
- Teraz zabezpieczcie worek i zamknijcie go w sejfie, a potem namalujcie na nim krzyże - polecił papież - To powinno wystarczyć na tego skurwiela.
- Brawo! - gratulowali świetnej roboty userzy.
- Sprawdźcie co z Iquidem - polecił Silver Dragon.
- Musi dużo odpocząć. Połóżcie go do łóżka. Wydobrzeje - stwierdził Wojtyła.
- Nie wiedziałem, że pan papież przeklina - zauważył z przekąsem Pan Szatan.
- Chłopcze... W przypadku demonów i innych diabelskich pomiotów można - rzekł z uśmiechem Karol.


Rozdział 3

Obszar Polski, gdzieś w powietrzu...

Po wysadzeniu Jurija Owsjenki w Kostrzyniu, prawdziwy666 wraz z Szakiem i Mrożonką Himalajską leciał w kierunku bazy PSI. Na pokładzie panowała niezręczna cisza.
- Co robiłeś w Warszawie? - zapytał ni stąd ni zowąd Prawdziwy.
- A takie tam. Odwiedzałem chorą babcię... - skłamał ShaQ.
- Nie wiedziałem, że Loc był twoją babcią - rzekł poważnie P666 - Może i nie jestem najlepiej zorientowany, ale wiem, że zdradziłeś PSI - dodał po chwili.
ShaQ oblał się zimnym potem.
- Pokaż mi ten pendrive z Psotalem, żebym upewnił się, że nie kłamiesz - zażądał Prawdziwy.
ShaQ wyciągnął sticka z kieszeni i zaprezentował go P666.
- Daj mi go do ręki - poprosił Prawdziwy wystawiając jedną rękę, a drugą trzymając za stery.
ShaQ naiwnie wręczył Prawdziwemu pendrive'a. Ułamek sekundy później zdał sobie sprawę, że to był błąd.
- Dobra, możesz teraz mi go oddać - powiedział drżącym głosem ShaQ, choć w głębi duszy wiedział, że nic z tego nie będzie.
- Zapomnij frajerze. Właśnie pozbawiłeś się swojej jedynej karty przetargowej - zaśmiał się Prawdziwy, a następnie schował sticka do kieszeni, po czym wyjął pistolet z kabury i wycelował w stronę byłego moderatora PSI...
- Taki koniec twój - mruknął P666 mierząc do Chwasta z broni - Wybieraj - albo kula w łeb, albo wyskakujesz z helikoptera...
Nie dokończył jednak, gdyż ShaQ spróbował swej ostatniej szansy i błyskawicznie rzucił się na Prawdziwego. Pod naporem Chwasta ręka P666 powędrowała do góry , po czym w wyniku szamotaniny palec nacisnął na spust i pistolet wystrzelił do góry przebijając sufit i uszkadzając wirnik. Helikopter zaczął powoli opadać...
- AAAaaa.... Puść mnie kretynie, spadamy! - krzyczał Prawdziwy do ShaQa, który w międzyczasie założył mu nelsona na szyję nie zdając sobie sprawy, że zaraz pierdolną o ziemię...
- Khhhh.... Tomek, pomóż mi....! - wychrapał P666 do Mackiewicza.
Jednak Mrożonka Himalajska jeszcze nie odtajał i leżał nieruchomo z tyłu śmigłowca.
Maszyna błyskawicznie opadała w dół lecąc wprost w wielką samotnie rosnącą brzozę. W tym momencie w końcu ogłupiały ShaQ puścił Prawdziwego.
- Tylko nie to... - jęknął P666 gdy ujrzał brzozę i zbliżający się nieuchronny koniec...
- Nieee...!!! - zawył ShaQ i nie skończył, gdyż śmigłowiec przypierdolił z całej siły w drzewo rozpiżdżając się w drobny mak...

Baza PSI, dwa miesiące później...

- A zatem ogłaszam was mężem i żoną! - oznajmił dostojnie Jan Paweł II - Teraz możesz już legalnie wyru... eee... to znaczy pocałować pannę młodą - dodał po chwili Papież.
Po pocałunku Pana Szatana i Mniszki rozległy się gromkie brawa wszystkich zgromadzonych. Następnie wyszli ze zbrojowni gdzie odbył się ślub, tam zaś zostali obsypani łuskami po nabojach, gdyż nie mieli już w zapasach ryżu.
Parze młodych (których świadkami byli Szynkacz i Komar) złożono gratulacje i przekazano symboliczne nic nie warte w obecnym świecie koperty z bitkojnami.
- Zapraszam wszystkich na wesele do serwerowni! - oznajmił Pan Szatan, po czym wszyscy poszli sie bawić...

Trzy dni później...

Sala weselna tzn. serwerownia przypominała obraz nędzy i rozpaczy. Po podłodze walały się monitory, kiepy papierosów, butelki po wódce, puszki po piwie i opakowania po tabletkach.
Kilku co bardziej przytomniejszych userów grało z nudów w AWPF. Dzienis tańczył sam ze sobą w słuchawkach na uszy do sobie tylko znanej muzyki, Tiquill siedział w fotelu z butlą w ręku i maską na twarzy próbując się odurzyć tlenem, Rycho3D spał z popielniczką na głowie, Yossarian zaś leżał nieprzytomny na ziemii ledwo widoczny spod puszek browca. Nieprzytomni również byli leżący na kanapie półnadzy Szan Patan i Mnishka, obok których siedzieli też Komar z Szynkaczem odurzeni wąchanym przezeń rozpuszczalnikiem. Z kolei Iquid (który już wyzdrowiał) przebywał w łazience rzygając do muszli klozetowej. Piroziom zaś dostał takiej fazy, że poszedł do komórki i próbował zjarać demona zamkniętego w sejfie wdmuchując mu dym przez szczeliny sejfu, z niezłym powodzeniem zresztą...
Jedynie Jan Paweł II trzymał fason i nie dawał się zmóc zmęczeniu, mimo że wypijał kolejne flaszki wódki i wypalał paczki szlugów jedna za drugą.
- Twardy z ciebie skurwiel - stwierdził Radzik który grał z Wojtyłą i Silver Dragonem w pokera.
- Jak na 98 latka zajebiście się trzyma - potwierdził Silver Dragon tasując karty.
- Nie pierdol, tylko polewaj - rzekł znudzony Wojtyła odpalając papierosa.
- Ech... - westchnął Radzik patrząc na swoje karty... Panowie starczy może już tej imprezy. Musimy w końcu zacząć działać.
- Mówisz tak, bo masz chujowe karty, heh - zakpił Wojtyła.
- Mówię poważnie Ojcze Święty. Nasze zapasy się bardzo skurczyły. Prędzej czy później musimy wyruszyć po prowiant. Coraz mniej jest też uranu w naszej elektrowni, wizyta u Owsiaka staje się nieunikniona... Do tego wypadałoby odzyskać wreszcie Psotala 4 - wyliczał Radzik...
- Najpierw może obudźmy Tiquilla - zaproponował Silver Dragon.
- Ej, a co z pokerem? - zirytował się Jan Paweł II, gdy admini wstali by ocucić szefa.
- Tiq, wstawaj - potrząsnął Head Adminem Radzik.
- Co jest kurwa? - ocknął się Tiq próbując nabrać oddechu...
- Musimy zebrać drużynę - powiedział poważnie Silver Dragon...

Dwie godziny później...

- Dobra, chyba wszyscy już są przytomni - stwierdził Tiquill patrząc na stojących przed nim userów - Najważniejszą misją jest odzyskanie Postala 4...
- Coooo...?? - zdziwiła się większość ekipy - A nie prowiant?
- Strawa duchowa jest ponadto - uświadamiał Tiq nie zważająć na złowieszcze spojrzenia Wojtyły - Podzielimy się na trzy grupy:

- Grupa A, zwana Santo Subito. Najważniejsza grupa, elitarny oddział. Odpowiedzialna za odzyskanie Psotala 4. W jej skład wchodzą ja, Radzik, Yossarian i Jan Paweł II - wyliczał Tiq.
- Grupa B, zwana Spiritus Santi. Odpowiedzialna za prowiant, czyli żarcie, wódę, szlugi, dragi i amunicję. W jej skład wchodzą Rycho3D, Dzienis, Komar i Zaver.
- Grupa C, zwana Memento Mori. Odpowiedzialna za przywiezienie uranu od Owsiaka z Kostrzynia. W jej skład wchodzą Silver Dragon, Iquid, Dev4ever i Piroziom.
- I ostatnia Grupa D, zwana Spermiarz. Odpowiedzialna za pilnowanie bazy pod naszą nieobecność. W jej skład wchodzą Pan Szatan, Mniszka i Szynkacz. Są za młodzi by ginąc i są przyszłością PSI, więc zostają.

- Wszystko jasne? - zapytał dla pewności Tiq - W takim razie przygotujcie się odpowiednio, weźcie broń i ekwipunek. To może potrwać kilka tygodni, podczas których nie będziemy mieć łączności ze sobą. Życzę wam powodzenia!
Papież pobłogosławił wszystkich znakiem krzyża, po czym poszedł sam się przygotować na misję.
- Mam nadzieję, że jesteś w dobrej kondycji - zaczepił Tiq Wojtyłę, gdy ten ubierał się w kamizelkę kuloodporną i kombinezon ochronny.
- Nie martw się. Po beatyfikacji i kanonizacji jestem silniejszy niż kiedykolwiek - odparł Papież.
- Taką mam nadzieję. Obiecałem Dziwiszowi, że będę cię chronić za wszelką cenę. I słowa dotrzymam, mimo że Dziwisz już dawno gryzie piach po tym jak rakiety pierdolnęły w samo centrum bazyliki w Krakowie. Jaką broń preferujesz? - spytał Tiq.
- Myślę, że święty granat ręczny będzie odpowiedni...


Rozdział 4

Gdzieś w Polsce...

Osobnik otworzył oczy. Czuł się jakby wybudził się po bardzo długiej śpiączce. Lekki powiew wiosennego wiatru tchnął w niego nowe życie. Osobnik próbował wstać, ale nie był w stanie. Nie od razu... Czuł, że stracił mnóstwo na wadze i był cały obolały.
Osobnik rozejrzał się dookoła. Tkwił na pastwisku w szczerym polu, zaś kilkadziesiąt metrów od niego obok brzozy leżał wrak rozbitego śmigłowca.
- Gdzie ja jestem? - zastanawiał się człowiek.
Spojrzał w górę. Niebo było szarobure, bez najmniejszego śladu słońca. Dookoła było pusto jak na Nanga Parbat...
Właśnie! Przecież ostatnio był na Nanga Parbat! Ta francuska pinda zostawiła go na górze i obiecała sprowadzić pomoc! Ostatnie co pamiętał, to jak zasypiał w jamie śnieżnej w potwornym zimnie. Ale teraz jest na łące... Wygląda na to, że śmigłowiec ratowniczy doznał jakiejś awarii i rozbił się w szczerym polu. To cud, że przeżył...
Mackiewicz nie zdawał sobie sprawy, że tylko dzięki osłonie z lodu zdołał przeżyć tę katastrofę, lód zamortyzował uderzenie, przez co nie doszło do uszkodzenia tkanek. Miesiąc trwało, zanim odtajał na dobre i odzyskał przytomność...
- Muszę zobaczyć, czy ktoś jeszcze nie ostał się przy życiu - pomyślał Mackiewicz, po czym zaczął z trudem turlać się na czworakach do wraku. Po kilku minutach udało mu doczłapać się do celu...
Widok był straszny. W środku wraku leżał pilot około trzydziestki z pękniętą czaszką i dawno zaschniętą krwią. Widoczne były na nim pierwsze oznaki rozkładu, co oznaczało, że minęło już sporo czasu od katastrofy...
- Panie, miej go w swojej opiece - powiedział Czapkins, po czym nieudolnie zrobił znak krzyża.
Następnie rozejrzał się i zobaczył jeszcze jedno ciało. Było tak zmasakrowane, że ciężko było je zidentyfikować, ale prawdopodobnie należało do młodego chłopaka. Zwłoki były już mocno napoczęte przez wygłodniałe zwierzęta, większość tkanek miękkich twarzy została wyżarta, z brzucha wystawały zwoje jelit, sporo mięsa było również poodgryzanych z kończyn...
- To straszne - powiedział na głos Mackiewicz. Po chwili dostrzegł jaki czarny przedmiot obok nadgryzionej dłoni chłopaka. Podniósł go i obejrzał. Był to najzwyklejszy w świecie pendrive.
- Może to coś ważnego - pomyślał Czapkins - Lepiej będzie jak go zachowam.
Po chwili poczuł burczenie w brzuchu. Nie jadł już od kilku tygodni i wyglądał jak szkielet.
- Muszę rozpalić ognisko i znaleźć jakieś pożywienie - pomyślał Mackiewicz, po czym chwycił jedną z gałęzi od brzozy, złamał ją i z jej pomocą z ogromnym trudem wstał.
Po kilku minutach zrobił niewielki stos z gałęzi i foteli helikoptera, po czym to podpalił. Jak miło było się grzać przy ognisku... Jutro wyrusza stąd do domu, gdziekolwiek by on nie był. Tymczasem jednak był tak bardzo głodny...
Mackiewicz tęsknie spojrzał na zwłoki ShaQa. Chyba nie uda mu się powstrzymać...
- Celem życia jest przeżycie - powiedział na głos himalaista, po czym wyjął nóż i podszedł do ciała bylego moderatora PSI...

Warszawa

Ogrom zniszczeń miasta przeraził grupę Santo Subito.
- O ja pierdolę - podsumował Radzik, który wspólnie z Yossarianem jechał na przedzie Mitsubishi Eclipse.
Do miasta wjechali z ogromnym trudem od północnej strony. Mosty na Wiśle były zawalone gratami samochodów z trupami wewnątrz. Wiele razy musieli przesuwać pojazdy tarasujące drogę, większość ludzi w stolicy zginęła przy próbie ucieczki.
Z tyłu w równie wolnym tempie radzieckim UAZem jechał Tiquill z papieżem. Tiquill był gotowy na wszystko, tak więc z tyłu UAZa zamontował karabin CKM, za którym stał Jan Paweł II w każdej chwili gotów do ataku, Tiq zaś kierował autem, było to spowodowane tym, że prawo jazdy Wojtyły stracilo ważność w 1978.
- Jedź do mieszkania Loca, choć mam poważne wątpliwości, czy coś tam się jeszcze ostało - powiedział Tiquill przez pagera do Yossa w pierwszym aucie.
- Przyjąłem. Bez odbioru - rzekł Yoss i wrzucił trójkę.
- Jak tam sprawy się mają z tyłu? - krzyknął Tiq w kierunku JPII.
- Może być, ale strasznie tu pizga - odkrzyknął Wojtyła.
- Z nas wszystkich i tak jesteś najbardziej odporny na opad radioaktywny - burknął Tiq w odpowiedzi.
- Co? - nie dosłyszal Jan Paweł II.
- Nic...
Po kilkudziesięciu minutach udało im się przedrzeć do centrum, a raczej do tego co kiedyś nim było. Dookoła były wyłącznie zgliszcza zmiecione aż po fundamenty...
Grupa Santo Subito wysiadła z pojazdów.
- Teoretycznie tutaj jest Plac Zbawiciela i blok w którym mieszkał Loc - stwierdził Radzik.
- Teoretycznie to papież narzygał mi dzisiaj do dupy - palnął Yossarian, po czym zreflektował się czując na sobie piorunujące spojrzenie Wojtyły - No co? Na żartach się nie znasz?
- Przeszukajmy zgliszcza, choć to pewnie i tak nic nie da - mruknął Tiquill.
Po kilkunastu minutach poszukiwań...
- Tu nic nie ma oprócz zastygłego spalonego tłuszczu - załamał się Radzik.
- To pewnie pozostałości Loca - rzekł Yoss - Co teraz szefie?
- Panowie... Obawiam się, że Postal 4 nie przetrwał... Ech... - Tiquill aż usiadł z poczucia bezradności.
- Nie przejmuj się - rzekł łagodnie Wojtyła - Zrobicie nowego Postala, czy jak tam się nazywa ta wasza gra na komputer.
- Nie mamy silnika UE4 - załamał ręce Tiquill - Nie ściągniemy go z neta, bo Internet padł. Jesteśmy skazani na moddowanie na UE2 aż do usranej śmierci! - krzyknął wkurwiony Tiq...
- Nie łam się. Tyle modów można jeszcze zrobić... Wyspa Kutasa, Going Psotal, Lost Island Remake, Mapka Niespodzianka 3... - pocieszał admina Yoss.
- Dobra panowie... Nic tu po nas. Losu już nie odwrócimy. Poszukajmy trochę zapasów co by nie wracać z pustymi rękami i wracamy do bazy - zarządził niepocieszony Tiq.
- To pomysł jest dobry - podsumował Jan Paweł II, po czym pociągnął z piersiówki...

69 km od bazy PSI...

- Dobrze, że wzięliśmy autobus, będziemy mogli wypchać go łupami po brzegi - stwierdził Komar, który siedział za kierowcą, którym był Dzienis.
- Dobra panowie, zbliżamy się do PGRu. Tam na pewno schronili się jacyś ludzie których można obrabować z dóbr materialnych - powiedział Dzienis - Rycho, przygotuj bronie boże i magazynki do nich.
- Zrobimy z nich istną sieczkę - rzekł Rycho3D, po czym dał po jednym M16 Komarowi i Zaverowi. Sam wziął obrzyna.
- A ty co chcesz Dzienis? - spytał Master Modder.
- Ja preferuję broń białą - odparł VIP, po czym zatrzymał autokar przed wjazdem na Państwowe Gospodarstwo Rolne im. Władimira Lenina.
Rycho, Komar i Zaver wysiedli z autokaru. Dzienis wysiadł chwilę po nich z siekierą w ręku.
- To co panowie, pukamy grzecznie, czy robimy wjazd na chatę bezdomnemu? - zapytał retorycznie Komar.
- Wchodzimy, ale nie grzecznie tylko niegrzecznie - odparł Rycho, po czym zrobił krok do przodu i coś huknęło, a kula świsnęła centymetr od jego ucha...
- Kurwa, kryć się! - krzyknął Master Modder - Te chuje są uzbrojone!
- Kurwa, nasz plan się pierdoli - biadolił Dzienis.
- Nie będzie tak łatwo - bąknął Komar.
- Zaiste - podsumował to Zaver...


Rozdział 5


Kostrzyń nad Odrą, baza WOŚP...

Pod wielki pozornie opustoszały magazyn podjechał TIR marki Scania z naczepą. Wysiedli z niego Iquid, Dev4ever, Piroziom i Silver Dragon (który kierował, gdyż miał już w tym doświadczenie z Euro Truck Simulator 2).
Grupa podeszła pod wielkie blaszane drzwi, na których było przymocowane serduszko WOŚP.
Iquid (który już był całkiem normalny) poczuwając się do roli lidera grupy załomotał w nie pięścią.
Po kilku chwilach otworzyła się niewielka klapka i czyjeś oczy lustrowały naszych bohaterów...
- Hasło? - zapytała groźnie postać po drugiej stronie.
- Eee... Ptaki - latają - kluczem?? - wydukał niepewnie Iquid.
- Error kurwa... hasło nieprawidłowe - odparł człowiek z drugiej strony.
- Ale jak to nieprawidłowe... - zaczął Iquid, ale Silver Dragon mu przerwał.
- Róbta co chceta - powiedział admin i po chwili coś szczęknęło, a drzwi otwarły się na oścież.
- Witajcie, nasz szef od dawna was oczekiwał - powiedział do nich strażnik, który wyglądał jak typowy hipis z dredami - Idźcie prosto, potem drugie drzwi na lewo, te najbardziej obklejone serduszkami.
Ekipa PSI udała się pod wskazane miejsce, po czym zapukała do drzwi.
- Wejść - rozkazał króko znajomy głos.
Grupa wbiła do środka. Jakież było ich zdziwienie gdy zobaczyli tam Jerzego Owsiaka, który siedział w wielkim wygodnym fotelu przed ogromnym monitorem i oglądał na nim filmiki gore z małymi dziećmi.
- O kurwa - wypalił Piroziom - Oglądasz to przez neta?
- Jakiego neta... Sieć padła, mam po prostu nagrane mnóstwo filmów tego typu heh - rzekł Owsiak nic nie tracąc z pewności siebie.
- Ciekawe skąd je masz... - zastanawiał się na głos Dev4ever.
- Sam je robię... Ech nieważne. Mówcie po co przyszliście, choć i tak znam odpowiedź, bo zapewne po uran - mruknął znudzony Owsiak.
- Taaa. Potrzebny jest nam do naszej wewnętrznej elektrowni. Musimy mieć zasilanie - wyjaśniał Iquid - Ile nam możesz go dać?
- Całą naczepę wam załaduję jeśli chcecie. Pytanie tylko co wy możecie mi dać w zamian... - uśmiechnął się tajemniczo Owsjenko...
- To ty ustalasz cenę - powiedział Silver Dragon.
- Wiecie co? Potwornie mi się tu nudzi. Mam wszystko co mi do szczęścia potrzebne, ale potrzebuję coraz bardziej wyrafinowanych rozrywek... - zaczął Owsik...
- Czego oczekujesz? - spytał coraz bardziej podejrzliwy Iquid.
- A nie wiem. Zaskoczcie mnie. Zatańczcie. Zróbcie bójkę w kisielu. Zróbcie striptiz albo obciągnijcie mi chuja... - odparł znudzony Juraj.
- COOooo kurwa??? - nie dowierzał Piroziom.
- A czym mielibyście mi zapłacić? Pieniądze mam, zresztą na chuj mi one...
- Może damy ci specjalną edycję limitowaną Postala 4, jak będziemy mieć zasilanie to wkrótce go dokończymy - zaproponowal Dev4ever.
- A dobra. Niech będzie. Mam nadzieję, że będzie udany. Ale to ciągle za mało... Może jednak bonusowo obciągniecie mi pałę? - zapytał z nadzieją w głosie Owsinoga...
- NJE!!! - krzyknęli stanowczo Iq, Dev, Piro i SD.
- No dobra, dobra. W takim razie zagracie koncert na naszej scenie WOŚP. Damy wam instrumenty a wy zagracie. Ma być fajnie. Liczę na dobrą zabawę - rzekł stanowczo Jurek.
- Ale my nie umiemy grać... - bąknął Iquid...
- To nie ważne. Większość zespołów na Woodstocku nie umie, ale czy to przeszkadza w dobrej zabawie? Byleby było z jajem... Liczę na was. A jeśli już naprawdę nie chcecie grać, to zawsze zamiast tego możecie obciągnąć mi...
- Dobra, dobra, zagramy - przerwał mu speszony Silver Dragon.
- Świe-tnie. Michałek, zaprowadź ich gdzie trzeba. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie... - uśmiechał się Owsiak Jurkowski...

PGR w Pipidówce Małej Kolonie...

- Panowie, kończy mi się amunicja!!! - wrzasnął Komar do pozostałych.
Cała ekipa siedziała za niewielkim murkiem zza którego wciąż napotykał ich silny ostrzał nieprzyjaciela.
- Skurwysyny mocni są. I mają w chuj ammo. Te ammo powinno należeć do nas... - zirytował się Dzienis, a oczy zaszły mu krwią.
- ZigHor, jak tam u ciebie z amunicją? - zapytał Rycho3D który również się wyprztykał.
Zaver podał mu swój karabin. Bez magazynka.
- Ja pierdolę, on strzelał bez naboi... - jebnął facepalma Rycho.
- Panowie, musimy zmienić taktykę - rzekł poważnie Dzienis - Jakieś propozycje?
- Pograjmy w Postala - rzekł mechanicznie Zaver.
- Spierdalajmy stąd - sapnął Komar.
- Nie będziemy przecież wracać z pustymi rękoma - zbulwersował się Rycho - Zaraz.... chwila, ZigHor ma rację! Jesteś genialny! Pogramy w Postala, ale w wersji z TrafficModem! - cieszył się Ryszard3D.
- Rozwiń to - powiedział Komar.
- Wsiadamy do autobusu, a potem robimy im wjazd na pełnej kurwie rozjeżdżając wszystkich dookoła! - odparł podjarany Rycho - Szyby są kuloodporne, a karoseria wzmacniana ołowiem, więc chuja nam zrobią!
- To je dobry pomysł! - ucieszył się Dzienis - Trzeba tylko wyczaić odpowiedni moment...
Właśnie w tej chwili ostrzał ucichł. Nieprzyjaciel prawdopodobnie przeładowywał broń albo po prostu oszczędzał kule.
- Teraz! Do środka! - krzyknął Rycho, po czym cała czwórka migiem wśliznęła się do autokaru. Ostatniemu Zaverowi kule łaskotały już po piętach, ale udało im się ostatecznie obejść bez obrażeń.
- To co? Jedziemy? - zawołał Dzienis.
- Teraz ja wsiadam za kółko. W końcu jestem autorem Traffica. Patrzcie jak to się robi. Łuh Łuh I-haaaa!! - krzyczał radośnie Rycho3D, po czym odpalił silnik, przyspieszył autobus do ponad 100/h i wjechał na teren Państwowego Gospodarstwa Rolnego rozpiżdżająć drewnianą bramę. Następnie metodycznie rozjeżdżał wszystkich wrogów którzy stawali na drodze próbując nieudolnie ostrzelać opancerzony autobus. Rozjechał na pełnej kurwie jakieś 90% wieśniaków, resztę dobili Dzienis z Komarem swoimi podręcznymi pistoletami przez niewielkie specjalnie przystosowane otwory w karoserii.
W końcu Rycho się zatrzymał. Cały PGR usiany był krwistoczerwonymi plamami i zmiażdżonymi ciałami wrogów.
- Multikill - podsumował to Rycho - Dobra, wysiadamy i ładujemy co się da!
I tak zrobili. Mieli dużo szczęścia - PGR był obficie wyposażony we wszelakie dobra. Ostatecznie udało im się załadować 2000 l bimbru, kilka keg piwa, kilkaset butelek wina, 10 kg amfetaminy, 50 kg marihuany, 200 kg tytoniu, 5.000 naboi do M16, 2.000 naboi do obrzyna, 1.000 naboi do desert eagla i beretty, kilka pocisków do bazooki, 20 kg DXM, kilkaset konserw, kilkaset kilogramów suchego prowiantu i zupek chińskich, kondony, grzybki psylocybinowe i masę innego drobnego chujstwa niezbędnego do codziennego życia, po czym w dobrych humorach udali się w drogę powrotną.

Wejście przed bazą PSI...

- Yossarian, pomóż papieżowi. Nie przystoi by Wojtyła dźwigał tak ciężkie pudła - zwrócił się Tiquill do Grabarza.
- Dawaj to Janie Tragarzu Drugi dźwigający małe pudełka z konserwami - to mówiąc Yosse przejął ciężar z rąk Ojca Świętego.
- Mam pytanie - zaczął Wojtyła gdy już jechali windą ze swym dobytkiem - Co oznacza skrót JP2GMD??
- Eee... Może wyjaśnimy ci to później... - zmieszał się Radzik.
- Mam nadzieję - powiedział papaj.
Gdy już zjechali na dół, Tiq otworzył drzwi. Odgłos uderzeń o posadzkę ich opadających szczęk słychać było 10 km dalej, tak zszokował ich widok jaki zastali przed swymi oczyma. Oczywiście wypuścili też wszystkie rzeczy z rąk...
- Ooo ja pierdolę, co tu się odjaniepawliło?! - wydusił z siebie zszokowany Yossarian.
- Ooo ja jebię, co tu się od...eee...moje imię-owiło? - jąkał się Wojtyła.
- Ja pierdolę... - zadziwił się Radzik - Grupo Spermiarz, coście wy...
Tiquill nic nie mówił, ale oczy zaszły mu krwią. Dawno nie był tak wkurwiony...


Rozdział 6


Kostrzyń nad Odrą, Postapokaliptyczny Przystanek Woodstock

- Jebać wszystko! Jebać wszystko! Apokalipsa, seks, dragi, bomby atomowe! Uran z Czeczenii, totalna zagłada, grzyb atomowy, globalna masakra! JEEEEBAAAAĆ WSZYYYSTKOOO!!! - darł się do mikrofonu wokalista jakiegoś punkowego zespołu, a najebany tłum zgromadzony w hali koncertowej tańczył dzikie pogo - Dziękujemy bardzo, pierdolcie się! Fak ju ol!! - pożegnał się lider zespołu pokazując publice środkowy palec.
- To był zespół "Kamienie nerkowe Stanisława", brawa dla nich! - krzyczał Jerzy Owsiak, który był konferansjerem - A teraz powitajmy kolejną kapelę - Ekipę PostalSajt!
Na scenę wyszli Iquid, Silver Dragon, Dev4ever i Piroziom. Przywitało ich jedno wielkie buczenie. Iquid przełknął ślinę, po czym stanął za mikrofonem. Silver Dragon chwycił gitarę elektryczną, Dev4ever bas, a Piro usiadł za perkusją.
- BUUU!!! BUUUUUU!!!! CHUJ WAM W DUPY!!! - dopingowała ich entuzjastycznie publika.
- Dobra panowie - powiedział Iquid - Raz kozie śmierć. Trzy-cztery!
SD i Dev zaczęli napierdalać siłowo w gitary, a Piroziom walił w garnki bez większego ładu i składu.
- Eeee... TU NA RAZIE JEST ŚCIERNISKO, ALE BEDZIE ZAN WRANZIZKO! A TAM DZIE TO KREEETOWIZKO BENDZIE STAŁ MÓJ BANK?!! - darł się do mikrofonu Iquid.
Kakofonia i jazgot jeszcze bardziej rozjuszyły naćpaną publiczność. W kierunku naszej kapeli zaczęły lecieć butelki, puszki i przeróżne śmieci. W końcu ktoś rzucił granat w perkusję, na szczęście Piroziom skapnął się w ostatniej chwili i zdołał wyskoczyć zanim wybuch zniszczył cały zestaw. SD, Dev i Iq również spierdolili za scenę cali osmaleni.
- Pierdolę grać w takich warunkach - powiedział Dev4ever po czym splunął pogardliwie na ziemię.
- No cóż... Byliście wybitnie chujowi. Jednak umowa to umowa. TIR już czeka na was załadowany uranem po brzegi - oznajmił Jurij Owsjenko.
- A więc to wszystko? Możemy jechać? - upewniał się Silver Dragon.
- Noo... Jeśli chcecie to zawsze możecie mi jeszcze obciągnąć kut...
- To my spierdalamy - przerwał mu Iquid - Nara Owsik, trzym się i bądź w kontakcie!
- No elo, narkson, pozdrówta Prawdziwego szejset szejśdziesiont szejść ode mnie - rzekł Owsik odpalając sobie jointa, po czym wrócił na halę koncertową...

Baza PSI

- To się Tiquille i spółka ucieszą, gdy zobaczą ile stuffu żeśmy skitrali, heh - powiedział zadowolony Komar do Rycha, Dzienisa i Zavera gdy zjeżdżali już windą oblowieni wszelakim szajsem który zdobyli w PGRze.
- Nom, ucieszy to bardzo ich. Lub nie - rzekł Dzienis który już naćpał cię DXMem, bo nie mógł się powstrzymać by zrobić to później.
- Zawdzięczacie to głównie mnie - zauważył Rycho3D.
- Ale. To. Ja. Byłem. Pomysło. Dawcą. - mruknął Zaver.
- Niech ci będzie. Sram psu do dupy - odparł Rycho, po czym wysiadł z windy i otworzył drzwi wejściowe bazy.
- O kurwa. To wy już wróciliście? Macie Psotala 4? - spytał podjarany Komar gdy zobaczył, że w salonie siedzą już wszyscy członkowie grupy Santo Subito wraz z grupą Spermiarz.
- Co macie takie chujowe wyrazy twarzy czy coś? - zwrócił uwagę Dzienis, bo rzeczywiście wszyscy w bazie mieli chujowe wyrazy twarzy. Czy coś.
- Ech... - wetchnął Tiq, a jego twarz na krótki moment postarzała się o 10 lat - Ech, ech, ech...
- Sprawy mają się nieciekawie - wyjaśniał Radzik - Niestety nie zdobyliśmy Psotala 4... Z bloku Loca nic się nie ostało, również sam Loc.
- Za to cała Warszawa jebie teraz skwarkami - dodał Yossarian.
- Kurwa. Znowu będę robił mapki na tym skisłym UE2. I tak kurwa do zajebania! - zmartwił się Rycho.
- Do tego po naszym powrocie byliśmy świadkami pewnego niesmacznego incydentu... - zaczął niepewnie Radzik...
- Ta dwójka! - krzyknął nieoczekiwanie siedzący dotąd cicho Jan Paweł II - Ta dwójka uprawiała tutaj seks w bezbożnych pozycjach! - tu wskazał na czerwonych na mordach Szana Patana i Mniszkę.
- Że co? - nie do końca rozumiał sytuację Komar.
- W momencie gdy weszliśmy do środka Szatan zapinał Mniszkę na pieska, a Szynkacz to nagrywał! Do tego cała baza była w spermie!!! - wrzasnął rozjuszony Tiquell.
- Ja tu nie widzę spermy... - zauważył Dzienis.
- Bo posprzątali!! Kazałem im! - darł się Tiq, po czym pierdolnął z hukiem pięścią w stół.
- Przecież udzieliłeś nam ślubu. Mamy prawo do pożycia seksualnego! - obruszał się P.Szatan.
- Tak dalej być nie będzie! - grzmiał Jan Paweł II - Od teraz koniec z bezbożnością! Co niedziela będzie msza święta, każdy co tydzień się spowiada i bierze komunię świętą! Tak nie może kurwa być! Koniec ćpania i walenia wódy dzień w dzień! Teraz można odurzać się tylko co drugi dzień!
- Tylko co drugi dzień?! - przerazili się Rycho, Komar, Dzienis i Yoss.
- Tak! Skończyło się babci sranie, a zaczęło dziadka! - kontynuował swą tyradę papież - Tu musi zapanować porządek i dyscyplina!
- Nie ty tu jesteś szefem, tylko Tiquill - mruknął Rycho3D.
- Popieram wszystko co mówi Jan Paweł - odrzekł mechanicznie Tiq.

Zapadła chwila niezręcznej ciszy.
- Co jest bezbożnego w ruchaniu na pieska? - przerwał ją Komar.
- Ja pierdolę kurwa... - jebnął facepalma Wojtyła - Kościół od zawsze był przeciwny tej metodzie spółkowania która zezwierzęca nasze człowieczeń...
- Hej, spójrzcie na to! - przerwał mu nagle Radzik, który wpatrywał się w monitoring.
Wszyscy z wyjątkiem papaja podeszli do niego.
- Widzicie to? - spytał retorycznie The Zastępca The Szefa.
- O kurwa! Ktoś jest w bunkrze koło windy! - podjarał się Pan Szatan zadowolony, że w końcu coś odwróciło uwagę wszystkich od jego życia seksualnego.
- Hmm... Skądś go już kojarzę... - zamyślił się Dzienis pocierając podbródek.
- Co z nim robimy? Zajebiemy go od razu czy najpierw przesłuchamy, a potem zajebiemy? - zapytał rzeczowo Yossarian.
- A chuj z nim. Chwilę może poczekać. Najpierw niech Szynkacz pokaże nam swoje nagranie - uśmiechnął się obleśnie Rycho3D.
- Nie kurwa, nie pokazuj im tego! - rozkazała Mniszka Szynkaczowi.
- Eeee... Nie wiem co mam zrobić. Jestem... jak to się mówi... skofudnowany? - bąknął niepewnie Szynkacz.
- Skonfundowany - poprawił go Yossarian - A z nagraniem dobry pomysł. Podziel się z kolegami.
- Nie kurwa, nie wolno ci, zajebię cię! - groził Szatan.
- Ja również cię zajebię - dołączyła Mniszka.
- Pokaż kurwa - drążył Komar.
- Zamknijcie się kurwa! - wydarł się ponownie Tiquill - Ojcze Święty, czy możemy później obejrzeć nagranie?
- W zasadzie wolę pornosy z młodszymi aktorami, ale w sumie chętnie zapoznałbym się z całym nagraniem, bo na własne oczy widzieliśmy tylko fragment - odparł po chwili zastanowienia Wojtyła.
- Yyy... A Kościół przecież zabrania robić takie rzeczy... - mruknął Pan Szatan.
- Teraz ja jestem kurwa Kościół i ja decyduję co wolno, a czego nie wolno robić! - warknął Jan Paweł II - Ale najpierw obadajcie lepiej tego typa co się kręci na górze.
- Papież ma jak zwykle rację - podsumował Tiq - Radzik, Yoss, Dzienis, Rycho i Komar jedźcie na górę. Weźcie broń na wszelki wypadek. Sprowadźcie gościa na dół. Żywego. Przesłuchamy go i potem...
- Zajebiemy?? - przerwał mu z nadzieją w głosie Yoss.
- ...i potem zobaczymy co dalej - dokończył niewzruszenie Tiq - No, już was nie ma!
- Ołkej ser! - rzekli wyznaczeni członkowie ekipy, po czym udali się do windy i wyjechali na górę obadać co to za łebster się szwenda na ich terenie...


Rozdział 7


Ra'dzik i Yosse otworzyli drzwi windy i razem z TheNissem, RicardoIIID oraz Bzyk-Bzykiem wyszli z niej do japońskiego prastarego bunkra z IV wojny wietnamskiej który zakrywał wejście do bazy głównej. W tym momencie w ich kierunku obrócił się widziany wcześniej przez nich mężczyzna.
Zaskoczony osobnik miał brodę i kaptur oraz kombinezon do wypraw wysokogórskich na sobie.
- Mów kim jesteś i czego tu szukasz albo giń - rzucił Rycho3D po czym wycelował w kierunku przybysza potężnego gnata - Masz 1 sekundę na wyjaśnienia.
- No więc przybyłem tu, bo... - nie dokończył człowiek, gdyż w tym momencie pistolet wystrzelił, a kula świsnęła mu 0,00001mm od lewego ucha.
- AAAaaaaa - wydarł się osobnik, myśląc, że umiera.
- Spokojnie. Jeszcze żyjesz. To była nauczka, że z nami się nie żartuje - wyjaśnił spokojnie Radzik - Teraz gadaj.
- Jesteście pojebani! - wydyszał przestraszony mężczyzna - Przybyłem tu, gdyż doprowadziły mnie tu te oto namiary - wyjaśnił, a następnie wyjął dziwnego pendrive'a na którym wyryte były długość i szerokość geograficzna bazy Psotal-Said, co pozwalało ją znaleźć w dzikich gąszczach i ostępach środkowo-północno-środkowo-wschodnio-zachodniej Polski.
- O, znasz się na geografii! - zadziwił się Komar.
- Na litość boską, pewnie że się znam, przecież jestem...
- Mackiewicz - przerwał mu Dzienis - Jesteś Tomasz Mackiewicz, pseudonim Czapkins, który zginął na Knaga Wariat opuszczony przez francuską bicz...
- Wszystko się zgadza, z wyjątkiem tego, że nie zginąłem - potwierdził Czapkins - Zostałem jak widać uratowany.
- A któż to cię uratował, hę? - spytał Rycho3D, znudzony, że dzisiaj znów nikogo nie zapierdoli.
- Jakiś pilot helikoptera. Był z nim Jurij Owsiak - odparł Mackiewicz - To znaczy tak mi się wydaje że był, bo podczas akcji byłem nieprzytomny i zamrożony.
- Czyli Prawdziwy szejset szejśćdziesiąt szejść - rzekł sam do siebie Radzik - Co z nimi?
- Ech... Owsjenko wrócił do bazy, bo nie widziałem go po katastrofie...
- Jakiej katastrofie?! - przerwał mu Yossarian.
- Obudziłem się gdy odmarzłem, a odmarzłem po dłuższym czasie, pierwsze co widziałem to wrak śmigłowca i dwa ciała - wyjaśniał Mackiewicz.
- I jednym z nich było ciało Owsika? - dopytywał Radziq.
- Niee. To były zwłoki ok. 30 letniego mężczyzny i młodego chłopaka.
- To skąd wiesz, czy ratował cię Owsiak? - zapytał podejrzliwie Yossarian.
- Cały helikopter był obklejony serduszkami WOŚPu, nawet była jedna nalepka, że pochodził z licytacji Orkiestry - powiedział himalaista...
- Ech panowie... - zasmucił się Radzik - To oznacza, że Prawdziwy666 niestety nie żyje...
- Uczcijmy jego pamięć sekundą ciszy - zaproponował Dzienis.

Sekundę później...

- Hmm... A kim mógł być ten chłopak? - zastanawiał się dalej Yossarian.
- To przy nim znalazłem tego pendrajwa z danymi tej bazy - wyjaśnił Matzkiewicz.
- Czyli to musiał być ShaQ. A na tym pendrajwie jest... - zaczął Radzik.
- Co takiego? - spytał zaciekawiony Mackiewicz.
- Nie interesuj się - zgasił go Rycho - Dzięki za dostarczenie tego przedmiotu, a teraz wypierdalaj.
- Może mi chociaż wyjaśnicie co do chuja wydarzyło się w tym czasie w Bolzdze? - nie dawał za wygraną himalaista.
- Gówno. Dosłownie i w przenośni. Ruscy nas rozkurwili nuke'ami i jakimiś innymi szajsami - odparł Komar.
- Co za szkoda... - zasmucił się himalaista - Chyba w takim razie wrócę do swej rodziny.
- Masz 99,9% szans, że są martwi. Zresztą, i tak miałeś zaległe alimenty - uśmiechnął się perfidnie Rycho3D.
- To co ja mam teraz zrobić? - burknął Mackiewicz.
- Nie wiem. Nasraj sobie do ryja. Wyruchaj psa jak sra. Co my kurwa, twoja niania jesteśmy? - zdenerwował się Dzienis.
W tym momencie zadzwonił pager Radzika. The Zastępca rozmawiał przez krótką chwilę, po czym sie rozłączył.
- O co chodzi? - spytał Yoss.
- Mackiewicz czekaj. Papież chce się z tobą widzieć - rzekł Radzik.
- Cooo? Jaki znowu papież? Tak teraz nazywacie przywódców swoich gangów? - oburzył się Czapkins.
- Powiedzmy - uśmiechnął się Yossarian - Chodź z nami, a nie pożałujesz. Lub pożałujesz. Zależy jaki obrót przyniosą sprawy... heh - zaśmiał się Grabarz.

Minutę później...

- Co tam? Gdzie Papaj? I Tiquill? - zapytał wchodząc do serwerowni Radzik. Chwilę po nim weszła reszta PSIonistów i nieszczęśnik z Kanga Garbacz.
- Ło kurwa, Mackiewicz! - wykrzyknął Szynkacz.
- No elo - przywitał się ładnie Ten Który Zamarzł, Ale Odmarzł.
- To ten... Jan Paweł jest teraz z Tiquillem w konfesjonale... - odpowiedziała Mniszka.
- Heh, papież spowiada Tiqa - rozbawił się Yossarian.
- Niee. To Tiq spowiada papieża. Wcześniej Wojtyła wyspowiadał nas wszystkich tu obecnych, ale sam siebie wyspowiadać nie może, więc nadał w ekspresowym tempie święcenia kapłańskie Tiquillowi by ten mógł wysłuchać jego grzechów i mu je odpuścić - wyjaśnił najlogiczniej jak mógł Pan Szatan.
- Ale jajca - rzekł se Komar - To papież grzeszy?
- Jeszcze jak - odparł Zaver.
- Gdzie my kurwa mamy konfesjonał? - spytał przytomnie Rycho3D.
- W zbrojowni, konkretnie w schowku na bazookę i wyrzutnię napalmu i WMD - tłumaczył Pan Szatan.
- O ja pierdolę... - nie dowierzał temu wszystkiemu Yossarian.
- A wy jakie dostaliście pokuty? - zapytał Dzienis Mniszkę i P.Szatana.
- Dziesięć zdrowasiek i dziesięć Ojcze Nasz - odrzekł Pan Szatan, ale nie miał dobrej miny.
- Eee, to nie tak źle - machnął ręką Radzik.
- Taa, ale dodatkowo wieczorem będzie kompromitacja zakochanej pary - dodał Szynkacz - Będziemy odtwarzać pornosa z ich udziałem na projektorze!
- Z chwilą gdy to nastąpi oboje zamierzamy popełnić samobójstwo - powiedziała Mniszka.
- Taak, strzelimy sobie w łby z shotgunów - potwierdził zasępiony Szan Patan.
- Hmm... To by była zbyt duża strata dla nas. Pogadam z Tiquillem i Janem Pawłem. Może da się to rozwiązać inaczej - stwierdził rezolutnie Radzik - Aha, mamy też dobrą wiadomość. Mamy znowu Psotala 4.
- Yeeey - rzucił bez entuzjazmu Szan Patan.
- Jeszcze się ucieszysz. Dobra. Mackiewicz uwal się już na pizdę i nawet nie mruknij. Zaraz będziesz miał audiencję z papieżem. Ja najpierw pójdę z nimi pogadać - zarządził The Zastępca The Forum.
- Jakiego kurwa papieża? - nadal nie rozumiał Mackiewicz.
- Nie słyszałeś? JANA PAWŁA III! - krzyknął mu do ucha Zaver.
- Przecież on jest dead od 02.04.2005! - wkurwił się górołaz.
- Chuja tam wiesz - uśmiechnął się Rycho, po czym podszedł do Szynkacza i wyszeptał mu do ucha - Mam nadzieję, że jakby co to udostępnisz pirackie nagranie gdyby Tiq z papą jednak odwołali dzisiejszy szoł.
- Eeee.... - bąknął Szynkacz, po czym dostał od Rycha z łokcia w żebra.
- Bo jak nie, to twój łeb wyląduje w muszli klozetowej po moim porannym posiedzeniu! - wysapał Master Modder.
- D-dobrze - wydukał płaczliwie Szynkatch.
- Chodźcie ze mną - zawołał Radzik do TheNissa, Richarda3D, Yozza i Qmara - Papator was wyspowiada przy okazji, a ja wybiję mu ze łba tego pornola.
- Hej! - zawołał nagle Pan Szatan - Silver Dragony i spółka wróciły! Mają całego TIRa z uranem!
Wszyscy spojrzeli w monitoring. Rzeczywiście tak było.
- Kolejna dobra wiadomość - podsumował Radzik - Aha, zapomniałbym. Mamy też złą. Prawdziwy666 is dead.
- Ech... - westchnęli Pan Szatan i Szynkacz.
- Takie życie. Krótkie i niepewne. A teraz chodźcie w końcu do tego popeja. A wy tu nie siedźcie, tylko pomóżcie tamtym rozładować uran - zarządzał Radzik.
Ostatnio zmieniony 07 cze 2018, 20:57 przez Dzienis, łącznie zmieniany 1 raz.


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

07 cze 2018, 20:58


Rozdział 8


Godzinę później...

Popar patrzył się Mackiewiczowi prosto w oczy. Siedzieli tylko we dwójkę w izolatce w której wcześniej opętany Iquid zjadł Catchynski'ego.
- Szybko żeś ich wyspowiadał - przerwał tę ciszę himalaista.
- Kazałem im wyznać swe grzechy z 5 ostatnich minut, nie z całego życia - wyjaśnił Popej.
- To tak można? - zakpił Tomasz M.
- To ja tu ustalam zasady - odparł twardo Jan Paweł II - A teraz przejdźmy do sedna sprawy.
- Czego chcesz ode mnie Wojtyła? - spytał od niechcenia Mackiewicz, po czym w filmowym stylu zapalił papierosa i zaciągnął się nim.
- Na początek dej bucha - rzekł nieoczekiwanie Papież.
Zdziwiony Mackiewicz podał odpalonego LMa Wojtyle. Ten zaciągnął się nim niczym rasowy palacz, po czym wydmuchnął dym wprost w twarz Czapkinsa, aż ten zmrużył oczy, przez co osiągnął przewagę psychologiczną nad swym rozmówcą.
- No to teraz powiedz mi Tomeczku, ale tak szczerze - nieoczekiwanie Wojtyła zmienił ton - Wlazłeś ty na tę pierdoloną Klinga Partacz czy ta francuska bicz ściemniała?
- A co cię to obchodzi? Jak ja tam leżałem zamarznięty to ty leżałeś jeszcze martwy w kapsule hibernacyjnej i nie wiedziałeś co się na świecie dzieje! Wszystko mi opowiedzieli jak spowiadałeś tych pierdolców kurojebców mangozjebów owadów jebanych! - wrzasnął doprowadzony do wściekłości Mackiewicz.
Wtem Wojtyła zamachnął się i przypierdolił gwałtownie himalaiście lepę na mordę, aż ten zjebał się z krzesła.
- Gadaj kurwa menelu jebany alimenciarzu czy udało ci się zdobyć szczyt Kunga Garbacz albo dostaniesz serię z AK2137 i będziesz dead! Znowu! - dla potwierdzenia że nie żartuje papież zgasił papierosa na policzku nieszczęsnego Czapkinsa...
- Aaaaaa!! - wrzasnął z bólu górołaz - Dobra, dobra. Nie wlazłem...
- A więc jednak! - krzyknął triumfalnie papież - Nie wlazłeś!
- Ale to nie ja kłamałem, tylko francuska bicz! - kajał się Mackiewicz.
- W sumie racja... Hmm... co by tu teraz z tobą zrobić... W sumie to przydałeś się, przyniosłeś nam Psotala 4, grę komputerową na której tak bardzo tu wszystkim zależy, co osobiście mnie dziwi... a chuj, puszczamy cię wolno! - zadecydował ostatecznie papież.
- Eeee... Dzięki?! - rzekł zaskoczony Mackiewicz.

Dzień później...

- A więc żegnaj! - powiedział na pożegnanie himalaiście Tiquill stojąc przed drzwiami windy - Dokąd chcesz teraz się udać?
- Hmm... sam nie wiem. Chyba pójdę do Owsiaka, z tego co od was słyszałem, to pasowałbym do jego ekipy - odparł Mackiewicz poprawiając gogle ochronne.
- W sumie na nartach szybciej dojedziesz. Dobra sprawa z tą zimą nuklearną. Przekaż Owsikowi nasze pozdrowienia. Powodzenia! - pożegnał Czapkinsa Tiquill.
- Zostań z Bogiem! Urbi et orbi! - dodał Jan Paweł II, który stał obok Tiquilla.
- Dzięki za wszystko. To ja spierdalam, elo! - odkrzyknął Mackiewicz, po czym odpychając się kijkami pobiegł na nartach na zachód w kierunku Kostrzynia i zachodzącego atomowego słońca...
- A co jeśli komuś zdradzi nasze położenie? - spytał Papież patrząc na oddalającego się himalaistę.
- Wtedy tych którzy tu przybędą czeka niehybny Armagedon i gehenna na ziemii - odparł Tiquill po czym dla efektu odpalił szluga - A feee, zapomniałem że nie palę od 14 lat.... Blueee...

Dwa dni póżniej...

Ekipa PSI w komplecie + popar siedziała w serwerowni. Część piła alkohol, część ćpała, część szlifowała ostatecznie Psotnika 4.
- I co? - spytał Tiquill - Kiedy premiera? Przecież był już prawie gotowy.
- Oficjalna premiera jutro - odparł Dev4ever - Musieliśmy usunąć wirusy wgrane przez tych pedałów Loca i MaxKinga. Ale wszystko jest pod kontrolą.
- To dobrze - uspokoił się Tiquell.
Wszyscy siedzieli w błogiej ciszy.
W końcu odezwał się Pan Szatan.
- Panowie, wiecie co? Cieszę się, że jutro premiera Psotala, że nie doszło do skutku oglądanie pornola...
- Kto miał widzieć, ten widział, heh - zaszeptał Rycho3D i wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Szynkaczem.
- i że ogólnie nie jest z nami tak źle mimo apokalipsy, ale... - tu na chwilę P.Szatanowi zwiesił się głos - my nawet nie przeżyliśmy godnie pierdolonej żałoby!!!
- On ma rację - potwierdziła Mniszka - Przecież nasze rodziny zginęły! Zostaliśmy tu sami we własnym psychopatycznym towarzystwie z byłym opętańcem, pół-zombie papieżem, bandą spermiarzy opitych wódą i zaćpanych DXM pracujących nad gierką komputerową podczas gdy świat się wali na łeb, a ja osobiście codziennie zastanawiam się, dlaczego jeszcze się nie powiesiłam!!! - rozpłakała się Mniszka.
- Przestań... No już, już, będzie dobrze - pocieszał Wojtyła Mniszkę, po czym ją objął.
- Won stary zboczeńcu! - odepchnęła papieża Mniszka i wybiegła do zbrojowni.
- Nawet nie mamy własnej sypialni, choć jesteśmy małżeństwem! - kontynuował Szan Patan - Śpimy w kartonach po amunicji od M16, a reszta z was śpi gdzie popadnie rozwalona na kanapie i podłodze po codziennych libacjach!
- Eee tam, ja lubię spać w wannie - rzekł Dzienis.
- Myślałem, że preferujesz sen z głową w kiblu po rzyganiu DXMem - wtrącił Komar.
- To też jest dobre - odparł Dzienis - Chociaż w sumie coś z tym jest nie tak, mamy mało miejsca na tyle osób, zrobiliśmy tyle zapasów, a nie mamy nawet normalnych łóżek!
- Ja mam swoje łóżko - rzekł Wojtyła.
- Bo jesteś papieżem - stwierdził Yossarian - Ale w sumie ja też chciałbym w końcu wyspać się w łóżku, a nie w kuchni na zdjętym tylnym siedzeniu z mojego Eclipse.
- Czyli co? Szykujemy nową wyprawę? - podsumował Radzik.
- Wkrótce. Najpierw jutrzejsza premiera Psotala. A potem znów wyruszamy w teren - powiedział Tiquill.
- Kurwa, może w końcu zobaczę czym się tak podniecacie, za moich czasów komputery były wielkości szafy, a o grach na nie nikt jeszcze nie słyszał - sapał Wojtyła.
- A ja bym coś w końcu podupczył. Mamy jedną kobietę, do tego zajętą na tylu chłopa. Musimy znaleźć sobie jakieś dupy, bo jeszcze pedalstwo się u nas rozpleni - stwierdził Rycho3D.
- Czyli - po łóżka i dupy? - spytał Yoss.
- Tak jest! Po łóżka i dupy! Hip hip hurra! - zawołał radośnie Szynkacz.


Rozdział 9


- I po wodę - dodał nieoczekiwanie Silver Dragon, gasząc tym samym entuzjazm pozostałych.
- Chciałeś powiedzieć po wódę - poprawił go Rycho3D.
- Nie. Po wodę. Wódy mamy aż nadto. Przywieźliście kilkaset litrów spirola. Brakuje nam zwykłej wody do jego rozcieńczenia, a także do mycia się i zaparzania jebanej kawy! - zirytował się Silver Dragon.
- Po co się myć? - zapytał Dzienis, któremu z uszu wylatywała woskowina.
- Panowie, bez jaj. Potrzebujemy normalnej wody. Nie możemy wykopać studni, bo grunt jest prawdopodobnie skażony po tych atakach. Zwykła woda w pięciolitrowych baniakach z jakichś hipermarketów byłaby najlepsza - wyjaśniał Silver Dragon.
- Silver ma rację. Woda jest ważna. Prawda poparze? - zapytał Tiq Wojtyłę patrząc na niego jak w obrazek...
- Prawda synu. Woda jest niezbędna do przeżycia...
- Really nigga? - wtrącił z przekąsem Yoss.
- ... a także do higieny i ducha. Przyda się więcej wody święconej - dokończył spokojnie Jan Paweł II.
- A nie mógłbyś poświęcić wódy? - z nadzieją w głosie zapytał Rycho3D.
- Może. Ale tradycyjna woda święcona jest najlepsza by bronić się przed siłami piekielnymi - zapewniał Pawlacz.
- Czyli co? Wyruszamy po premierze Psotnika 4 po wodę, łóżka i dziwki - podsumował Zniquill.
- Dziwki, koks, fajerfoks - rzucił ot tak sobie Szynkacz.
- Mamy tylko dwa ostatnie. A teraz idźmy spać, żeby nie tykać dziś więcej wódy. Chodź raz bądźmy trzeźwi z rana. W końcu jutro wielki dzień - zarządził Teeq, a wszyscy się go posłuchali, no prawie wszyscy, kilka osób ukradkiem napełniało piersiówki.

32 kwietnia, godzina 7.06 (6.66) - Premiera Psotala 4

- Witam serdecznie uroczyście tu zgromadzonych... - zaczął dostojnie przemowę Tiquill.
- Geez... - wtrącił się Szan Patan.
- Cisza! Przedstawiam wam oto naszego produkta wydanego... eee... właśnie teraz? - plątał się Tiq.
- Tiq, jesteś trzeźwy? - zapytał podejrzliwie Komar.
- Co? Aaa... Tak... Tylko trochę się dziwnie czuję... Jakiś dziś jestem ogłupiały... I ochujały... Eee... Nieważne. Przedstawiam państwu... to znaczy wam produkt finalny przemiany materii... yyy... to znaczy produkt naszy który jest grą... komputerową? Chyba tak...
- Kurwa piłeś - wkurwił się Rycho3D.
- N-nie - odparł niepewnie Tiq.
Dzienis podszedł do Tiquilla i wyciągnął mu pustą piersiówkę z kieszeni.
- A co powiesz na to? - spytał Znawca Kur.
- To... jest... jakieś nieporozumienie. Zostawcie mnie! - warknął zirytowany i silnie skacowany Tiq.
- Zabierzcie Szefa do wytrzeźwiałki. Chyba nie masz nic przeciwko? - zwrócił się do Silver Dragona Radzik.
- Jasne, że nie. Nigdy nie paliłem się do władzy. To oczywiste, że gdy Tiquill jest niedyspozycyjny to rządzisz ty - odparł SD.
- No to dobra. Czyli zabierzcie go do wytrzeźwiałki która jest tą komórką gdzie Iquid zjadł Kaczyńskiego i pilnujcie by nic nie odjebał.
- Odwafluj się ziomal! - wrzasnął Tiq, podczas gdy Dzienis i Zaver prowadzili go do komórki.
- Coś jest nie tak z The Szefem - zaniepokoił się Radzik.
- Od czasu gdy Jan Paweł II wprowadził się do nas zrobił się jakiś dziwny - dodał Silver Dragon - Jakiś taki...
- Ochujały? - rzucił Yossarian.
- Tak, to dobre słowo. Nie jest sobą - mruknął Silver.
- Wojtyła, wysysasz z ludzi moc? - spytał bezpośrednio popara Szan Patan.
- Chyba cię pojebało - burknął papież - Ja nie mam z tym nic wspólnego, że wasz szef zrobił się pizdowaty.
- Owszem, myślę że masz - rzekł poważnie Radzik - Po twoim przybyciu ranga i znaczenie Tiqa mocno spadły. Nieoficjalnie teraz ty jesteś tu nr 1, nie trzeba chyba nawet wyjaśniać z jakiego powodu. Tiquill gdy nie jest szefem piździeje w oczach i robi się głupi oraz słaby. Nie o takiego szefa nic nie robiliśmy...
- Jak to zmienić? - zapytał Piroziom.
- Nie wiem. Jeszcze nie wiem... - zamyślił się Radzik - Potem spróbujemy znaleźć rozwiązanie. A teraz pokażcie już tego Psotala.
- Ta dam! - palnął Dev4ever, po czym odpalił plik o nazwie "psotal4.final.v2137"
Oczom zgromadzonych ukazała się ramka ostrzegawcza:

"Ówaga
Niniejszy produkt jest grą komputerową i nic co nie ma miejsca w świecie realnym nie jest rzeczywiste. Wszelkie zboczenia, homoseksualizm, heteroseksualizm czy masturbacja są w tej grze na porządku dziennym, w życiu również. Może to wyczynić pewne szkody w twoim mózgu, ale nie musi (lub nie). Przed użyciem zapoznaj się z treścią tego tekstu dołączoną do opakowania bądź skonsultuj się z wydawcą lub psychoterapeutą, gdyż każda godzina spędzona z produktem może zagrażać twojemu życiu i orientacji seksualnej. Pozdrawiamy zespół RPJS (Rucham Psa Jak Sra)"

- Czemu w pierwszym słowie jest błąd? - spytał Szynkacz.
- W hołdzie BloodLoginowi, protoplaście wszystkich Modderów i Modulatorów - wyjaśnił Dev4ever.
Włączył się startup, na którym widać było dynamiczną mszę świętą na Placu Św. Piotra w Watykanie.
- O kurwa... Dom... - wzruszył się JPII.
Następnie włączył się napis: "Psotal 4: Vatican Tales"
- Ale jajca... akcja będzie się działa w Watykanie? - podjarał się Dzienis, który właśnie wrócił z odprowadzania Tiquilla do izolatki.
- Między innymi - uśmiechnął się Rycho3D.
Po chwili ukazało się menu główne. Dev4ever wybrał Nową grę i ustawił poziom na Kopnięty.
- Nazw poziomów trudności nie zmieniałem, bo były zajebiste - wyjaśnił.
Ładowała się mapa z Poniedziałkiem. Następnie włączyła się cut-scenka, na której widać było Kolesia Postal Dude'a. Siedzącego. Na tronie. Watykanu. W piusce na głowie. I z obrzynem w ręku. Obok niego leżał martwy papież Janusz Pawłowicz II.
- Nie no to już jest kurwa przesada!!! - wkurwił się Wojtyła, po czym z wkurwienia zdjął swoją piuskę i jebnął nią w monitor, a następnie splunął na ziemię - Spierdalam do kuchni zjeść trochę kremówek z marihuaną w środku. Nawet nie chcę wiedzieć co będzie dalej w tym bezeceństwie!
Pozostali tylko spojrzeli na niego, a potem patrzyli dalej na grę.
"Poniedziałek

Misje:
- odprawić Anioł Pański o 12
- potwierdzić przeniesienie kardynała pedofila do innego arcybiskupstwa
- kupić nowe papamobile
- spotkać się z tą 11 latką z czatu internetowego

- Noż kurwa misje ebin - zachwycał się Dzienis
- Takie se - mruknął Iquid
- Mogą być - pogodził ich Radzik - Graj Dev, zobaczymy jak to będzie wyglądać, mam nadzieję że gameplay się nagrywa?
- Jasna sprawa - rzekł Dev, po czym zaczął grać.
Sterowana przez niego postać papieża Psotal Dude'a I udała się do komnat papieskich. Tam włożył kamizelkę ukrytą za regałem i podniósł ze stołu paralizator oraz berło papieskie.
- Berło działa podobnie do łopaty - wyjaśnił Dev.
Następnie w kuchni wziął talerz z kremówkami, które działały jak fast food. Po czym z kąta podniósł obrzyna i M16.
- Przetestuj je na Gwardii Szwajcarskiej. Powinni być mocniejsi, dałem im wojskowe kamizelki - rzekł Rycho3D.
Dev zaczął ubijać ludzi gdzie popadnie. Co ciekawe w Watykanie był bezkarny, bo był jego przywódcą.
- Ale jak wyjdzie na Rzym, to karabinierzy już mogą go poszukiwać - powiedział Rycho.
- Zrobiliście cały Rzym? - nie dowierzał Szynkacz.
- Uproszczony. Bardzo uproszczony... - odparł Dev4ever - Zaraz wyjdę na Rzym, ale najpierw zrobię Anioł Pański, żeby już jakąś misję zaliczyć po drodze...
- Ciekawe co będzie dalej - podjarał się Komar.


Rozdział 10


- Dalej z pewnością będzie tylko ciekaw...

GENERAL PROTECTION FAULT
"Cannot found file bloodloginbrain.chr
This program has been closed
Please use website to find solution"

- Kurwa jego zajebana mać! - wkurwił się Dev4ever - To właśnie z tym cholerstwem nie mogliśmy sobie poradzić. Problemem jest nieaktualny DirectX v.2137 oraz skasowany plik Monika.chr którego nie mogliśny znaleźć. Z pewnością gruby pedał maczał w tym swoje brudne tłuste paluchy...
- Ja jebix... I co teraz? - zmartwił się Yossarian.
- Niby można grać, ale gra będzie się wykrzaczać do pulpitu przeciętnie co piętnaście minut, więc jest to mordęga. Aby tego uniknąć konieczna będzie jednak naprawa plików. Są one jednak na dyskietkach...
- Co kurwa? Czy to znowu 1998 rok? Na jakich kurwa dyskietkach? - zadrwił Silver Dragon.
- No, normalnie, na dyskietkach. Wiadomo, że to najwytrzymalszy nośnik danych w historii wszechświata, dlatego tylko one bez wątpienia przetrwały atak nuklearny. Jednego jestem pewien - dyskietki z najnowszym DirectXem oraz Monika.chr znajdziemy w siedzibie CD-Action we Wrocławiu - wyjaśniał Dev4ever.
- A ty skąd taki tego pewien? I co to plik Monika.chr? - zapytał Rycho3D.
- Doki Doki! - zakrzyknął słitaśnym głosem Yossarian. Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę, z wyjątkiem tych co grali w DDLC.
- Yoss już wyjaśnił - rzekł Dev - A pewien dyskietek jestem dlatego, że żadne inne miejsce nie przychodzi mi do głowy, a te nostalgiczne pierniki z pewnością gromadziły takie rzeczy. Dlatego uważam, że znajdziemy co trzeba w siedzibie CD-Action we Wrocku.
- No okej, choć trochę to daleko - burknął Radzik - Według nawigacji jakieś 447 km... lub 589... lub 334... chuj wie dokładnie, bo przez opad radioaktywny satelita wariuje.
- Grunt, by kompas działał, to dojdziemy - uspokajał Dev4ever.
- Dobra, w takim razie obudźmy Tiquilla i zawołajmy papieża. Podzielimy się na grupy i postanowimy co dalej - zarządził Radzik.

Pół godziny później...

W głównej serwerowni obecni byli wszyscy PostalSajtowcy.
- No więc?! - ni to zapytał, ni to niecierpliwił się Jan Gaweł II.
- Tiquill?! - Radzik pomachał ręką przed twarzą The Szefa który wpatrywał się bezmyślnie bez słowa przed siebie.
- Co? - nagle odzyskał przytomność Tiq - A, no tak. Planujcie sobie sami. Ja mogę być zwykłym przydupasem w tej misji.
- Co z tobą nie tak?! - zirytował się Silver Dragon - Gdzie się podział twój duch przygody?
- Masz, pij szybko, bo spada ci poziom charyzmy - Rycho3D wciskał do ust Tiquilla butelkę wódki "Ojczysta" 0,5l 45%.
- Zostaw mnie - Tiquill odsunął butelkę, po czym chwycił ją ponownie, wypił trzy duże łyki i znów odstawił z odrazą - Mówiłem już, że nie chcę rządzić. Niech Janusz Pawlacz decyduje, ja mam wyjebongo na wszystko.
- Kurwa, mam nadzieję, że ta depresja wkrótce mu przejdzie - martwił się Radzik - No nic. Wojtyła, jaki masz plan?
- Moja grupa o nazwie "Samiec Alfa" idzie po dupencje - zaczął mówić papież - W jej skład wchodzę oczywiście ja, Rycho3D, Dzienis i Pan Szatan, bo jesteśmy najlepsi w wyrywaniu ostrych s00k. Grupa "Ciepłe kluchy" idzie szukać wygodnych łóżek do spania. W jej skład wchodzą Tiquill, Szynkacz, Mniszka i Zaver.
- Ja nie będę rządzić nawet podgrupą - mamrotał Tiq.
- To niech Zaver rządzi - odparł popar - Grupa "Nawodnienie" będzie szukać wody. W jej skład wchodzą Iquid, Piroziom i Komar. Grupa "Omega" idzie szukać dyskietek czy tam innego chujstwa potrzebnego do tych waszych rzeczów komput...komputerowych czy coś. W jej skład wchodzą Radzik, Yossarian i Dev4ever.
- Ja nie zgadzam się, by Pan Szatan szedł wyrywać ostre s00ki - wzburzyła się Mniszka.
- A chuj, niech ci będzie. W takim razie Szan Patan idzie do grupy szukającej dyskietki.
- Ech... - westchnął Pan Szatan.
- Jak masz się fochać to dzisiaj nie będzie cotygodniowego seksu w kartonach - mruknęła Mniszka.
- Już, już się nie focham, cieszę się! - Pan Szatan od razu sztucznie się uśmiechnął.
- Dlaczego po łóżka idą cztery osoby, a po wodę tylko trzy? - zirytował się Piroziom.
- Ponieważ łóżka są cięższe. Poza tym nie licz Mniszki jako pełnego człowieka, to kobieta - wyjaśnił papież.
- Ty kurwa mizoginie jebany! - wkurwiła się jedyna dziewczyna w bunkrze.
Papież tylko puścił do niej oczko, po czym zaczął ubierać się w kombinezon ochronny. Szło mu to dość opornie, bo już teraz miał na sobie mnóstwo białych szmat, stułę i tam innego chujstwa które wdziewają papieże.
- Kurwa, ile tych łachów muszę nosić na sobie. W dodatku hełm ochronny nie fituje dobrze z moją mycką. Na co się gapicie, ubierajcie się jeśli nie chcecie dostać raka jąder i pierdolca stolca, za 15 minut wszyscy wychodzimy! Szykować broń, amunicję i kanapki na drogę, mamusie nie żyją, sami musicie se zrobić, hue hue hue! - zaśmiał się szatańsko Wojtyła zapinając zamek błyskawiczny od kombinezonu.
- Jesteś pewien, że dasz radę w przewodzeniu grupą? - zapytał Zavera Radzik.
- Myślę, że tak, aczkolwiek wszystko może się zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń - odparł Zejwa.
- Ech... Pamiętaj, macie najprostsze zadanie, musicie tylko skitrać tu łóżka, idziecie do najbliższej Castoramy czy tam innego meblowego chujstwa, bierzecie jakieś normalne wyra i materatze i przywozicie tutaj, weźcie jakąś ciężarówkę po drodze, czy cuś, powodzenia! - powiedział Radzik, po czym poszedł szykować się do misji.

Tymczasem Rycho3D grzebał coś w swojej szafce.
- Czego tam szukasz? - zapytał go Dzienis, który pryskał się wodą toaletową Bond za 2,99 by dodać sobie uroku osobistego.
- Chloroform i sznur to gwarancja dobrego podrywu - uśmiechnął się Rycho wrzucając sznur i buteleczkę z substancją do torby.
- Ty to masz łeb - zaśmiał się Dzienis - Ja tam wolę klasyczne metody - tu Dzienis pokazał butelki z wódą w torbie - Spoić, przytargać półprzytomną i nim wytrzeźwieje będzie już u nas, co nie da jej żadnych możliwości odwrotu huehue - zamlaskał obleśnie Człowiek Kur(w)a.
- Niezły z ciebie Fritzl stary - pokiwał głową z uznaniem Master Modder - A już myślałem, że na serio wolisz kokoszki.

Tymczasem Iquid obgadywał swoją misję z Komarem i Piro.
- Wlejemy wszystkie baniaki do cysterny i nie będziemy musieli ich tachać ręcznie - podjarał się (L)Iquid swoim pomysłem.
- A potem podepniemy szlauch i będziemy sobie pompować z niej ile wlezie! - podchwycił Piroziom.
- A jak ktoś nam z zewnątrz zatruje tę wodę? - zmartwił się Komar.
- Ustawimy czujniki, podepniemy pod CKMy i od razu będzie dead! - wyjaśnił Iquid.
- Aaa, no chyba, że tak. A jak rozpozna czy to nie my?
- Wtedy wyłączymy czujniki łosiu. Zresztą pompę też możemy ustawić, by sterować nią z bunkra elektronicznie.
- Aaa, no to spoko, sram psa jak sami wiecie co robi.
- Dobra panowie, czas się zbierać.

Wszystkie ekipy zaczęły wychodzić z bunkra. Czy im się uda? Czy nic nie stanie im na przeszkodzie? Czy jak ktoś się zesra, to nie będzie śmierdziało? O tym już w następnym odcinku...


Rozdział 11


MPUPSI Prequel

Historie sprzed lat.

"Kiedyś to było KUUUUURŁAAAAA!!"

Występują:

Jan Paweł II jako młody Warol Kojtyła
zamarznięte zwłoki na wys. 7400 m.n.p.m. jako Tomasz Mackiewicz
Teau'Quille jako Piter Tsunami
Rycho3D jako Rysiek
Dzines Denis Denishevsky jako Dzienis
i inni (lub nie)

Wadowice, maj 1938 rok...

Piękne majowe popołudnie w podkrakowskim miasteczku. Pogoda dopisywała, słoneczko świeciło, nawet gołębie przesadnie nie zasrywały ulic. Z pobliskiego liceum wybiegła chmara młodych, wesołych, uśmiechniętych ludzi. Chłopacy z włosami zaczesanymi do tyłu i dziewczyny w sukienkach za kolano z lokami żywo rozmawiali ze sobą o wynikach matur.
- Jak myślisz, zdałeś? - zapytał jakiś chłopak drugiego, wyjątkowo przystojnego od którego wręcz biła charyzma.
- Z pomocą Bożą mam nadzieję, że mi się udało - odparł skromnie Karol Wojtyła - Wiecie co koleżanki i koledzy? Chodźmy teraz wszyscy na kremówki!
- Hurra, kremówki! - zakrzyknęli radośnie wyidealizowani przedstawiciele przedwojennej młodzieży.
Wszyscy poszli więc do pobliskiej ciastkarni. Zamówili po ciastku, jedynie Karol zamówił z miejsca 6 porcji.
- Widzę, że masz dzisiaj niezły apetyt - powiedział jego kolega Józef.
- Wiesz, że zawsze miałem słabość do tych ciastek. Dają mi one taką jakby... nadludzką moc... Och, przesadzam, nie powinno się tak mówić.
- No już, nie bądź taki święty, he he - zażartował Józef - Widzisz je?
- Kofo? - zapytał Karol który miał usta zapchane kremówką.
- Hannę i Zuzannę. Zobacz jak się na ciebie patrzą. Chyba czują do ciebie afekt, zaiste...
Wojtyła przełknął kremówkę i odwrócił się. Rzeczywiście dwie dziewczyny które w tamtych czasach uchodziły za motzne 8/10 wpatrywały się w niego i chichotały do siebie. Karol uśmiechnął się do nich i pomachał im.
- Zaproś je gdzieś, może z tego coś będzie - powiedział Józef.
- Czemu sam nie zaprosisz? - spytał go Wojtyła.
- Mam ryj jak Armia Czerwona po odwrocie spod Buga w 1920 - odparł smutno Józef.
- A, no rzeczywiście - zreflektował się Karol - Wieczorem podjadę po nie swoim Bentleyem i pójdziemy razem na dansing.
I rzeczywiście. Karol podjechał wieczorem po obie dziewczyny swoją limuzyną, po czym zabrał je na tańce. Miał na sobie świetnie skrojony garnitur, albowiem był zamożnym młodzieńcem z klasą. Również na parkiecie wywijał świetne kroki, gdyż był królem tańca. Ogółem we wszystkim był dobry, dzięki czemu był najpopularniejszym młodzieńcem w swoim miasteczku.
Po imprezie zaproponował rozanielonym pannom podwózkę do domu. Te po wypiciu kilku drinków nie śmiały odmówić. Przecież sam Wojtyła, najlepsza partia w mieście wyraził nimi swoje zainteresowanie!
Karol zaparkował Bentleya w garażu pod willą swojego ojca, byłego oficera WP. Następnie szarmancko otworzył drzwi przed dziewczynami. Zeszli w dół schodami i wstąpili do słabo oświetlonego, nieco obskurnego pomieszczenia. Dziewczynom nieco zrzedły miny.
- Co, nie podoba wam się? - spytał Wojtyła.
- Ależ skąd... naprawdę paniczu tutaj jest przytulnie - odezwała się jedna z nich, ale jej głos nie brzmiał szczerze. Karol nie wiedział nawet czy to była Hanna czy Zuzanna, po zażyciu kokainy z buteleczki z apteki (wówczas jeszcze legalnej dla bogatych ludzi) pomieszały mu się, zresztą miał to w rzyci.
- Zaczekajcie chwilę, przyniosę wam gin z tonikiem - rzekł szarmancko Karol, po czym udał się na górę. Dziewczyny w tym czasie usiadły na obskurnej poplamionej kanapie, uważając przy tym, by nie upierdolić swoich sukienek jakimś syfem. Po chwili Karol wrócił z drinkami.
- Wypijmy więc za ten udany wieczór! Prost! - wzniósł toast Wojtyła.
Stuknęli się kieliszkami i wypili drinki. Po kilkunastu sekundach dziewczyny zaczęły gasnąć w oczach.
- Co się... co się staoo... eeeech.... - straciła przytomność pierwsza, a po chwili druga.
- Już wszystko dobrze, wy pierdolone suki! - Karol tylko czekał na ten moment. Zaczął je rozbierać, najpiew sukienka, potem halka, potem gorsety, potem pończochy, potem podwiązki, potem rękawiczki...

15 minut później

... potem reformy, potem drugie majtki, potem trzecie majtki, potem wata spod majtek i w końcu udało mu się ściągnąć z nich wszystkie części przedwojennej damskiej garderoby. Cała piwnica była zajebana przeróżnymi szmatami.
- Ja pierdolę kurwa - Karol aż się spocił - Nie mogę się doczekać lat 60tych gdy te wszystkie gówna wyjdą z mody - to rzekłszy zaczął sam się rozbierać.

15 minut później

- Kurwa, moda męska wcale nie jest lepsza - sapał Wojtyła zrzucając z siebie ostatnie pantalony - No, teraz sobie poużywam!
Następnie położył się na jednej i zaczął ją gwałcić. Skończył po 5 sekundach, po czym odczekał kilka minut i zgwałcił drugą. Następnie ubrał się, zaś ubrania dziewcząt spalił w piecu. Nagie, zgwałcone, we krwi i spermie zawinął w koce i wsadził do bagażnika swego Bentleya rocznik 1936. Następnie wyjechał i kilka kilometrów za Wadowicami porzucił je w rowie.
Następnego dnia dziewczyny wróciły do domu całe zbezczeszczone. Nikt im nie uwierzył, że tak szanowany młodzieniec jak Wojtyła mógł zrobić im coś takiego. Rodzina wyklęła i wydziedziczyła dziewczyny. Trafiły w końcu do zakonu karmelitanek bosych, gdzie po kilku miesiącach urodziły dzieci. Następnie zostały tam do końca swoich dni. Jedna z nich, Hanna, spotkała potem Karola podczas Anioła Pańskiego w Watykanie w 1990 roku. Papież pobłogosławił zakonnicę kładąc jej rękę na głowie. Następnie szepnął jej na ucho:
- Niezła byłaś w łóżku, zdziro.
Kilka dni później zakonnicę znaleziono w klasztorze na podłodze. Podcięła sobie żyły rozbitym kielichem mszalnym. Pochowano ją anonimowo na cmentarzu odstępców w Wadowicach.

Tak było.

Działoszyn, 1986

- Tomek, wyłaź już z tej lodówki, wiesz ile kosztuje prąd? - mama Tomka Mackiewicza kolejny raz bezskutecznie strofowała swego syna.
- Tomek, bo zawoła ojca! - groziła matka.
Mały Czapkins jednak uwielbiał siedzieć w lodówce. Lubił ten przyjemny chłód i izolację od całego świata. Prośby i groźby zwyczajnie ignorował.
- Dobra, wołam ojca. Chodź tutaj, Tomek znowu nie chce wyjść z lodówki!
Ojciec wszedł do domu. Był zarośnięty i śmierdział wódą, jak to za komuny.
- Wyłaż cholerny gówniarzu, bo ci pasem dupę przetrzepię. Zresztą co byś nie zrobił, to i tak dostaniesz pasowanie, bo tak się teraz wychowuje dzieci! - to mówiąc ojciec siorbnął kolejny łyk piwa marki Piwo.
Tomek jednak go nadal ignorował. W końcu stary nie wytrzymał i wyciągnął młodego za fraki. Następnie wyjął pasek ze szlufek, przełożył małego przez kolano i jął lać go w dupsko.
- A masz za nieposłuszeństwo cholerny szczylu. Ile trudu trzeba włożyć by ciebie wychować na normalnego człowieka! - pas rytmicznie zadawał uderzenia.
Jednak Tomek nie czuł bólu. Uśmiechał się. Zimno konserwowało. Wiedział, że siedzenie w lodówce w końcu na coś się przyda. Może kiedyś przyda się ponownie??
...

Okolice Augustowa, 1999

- Kooo kooo kokoko koko? - zagdakała kura do małego Dzienisa
- Koo ko ko koooo? - zagdakał mały Dzienis
- Kokokok kooo koo kudkudak! - zagdakała kura
Dzienis chwycił kurę, po czym zaczął spacerować z nią po polu niczym debil którym był.
- Kiedy mnie wreszcie zaczniesz rozumieć? Koo koo ko ko kooo?! - Dzienis nadal bezskutecznie próbował porozumieć się z kurą.
- Przecież doskonale cię rozumiem, koo koo - odparła kura.
Dzienis wypuścił ją z rąk. Kura sprawnie machała skrzydłami w celu bezpiecznego lądowania.
- O ja pierdolę, ty gadasz! - zawołał Dzienis.
- Niezły język jak na ośmiolatka. Udawaj, że nic nie rozumiesz. To będzie nasza mała słodka tajemnica, koo koo koo - powiedziała kura, po czym udała się w stronę kurnika.
- Ale schiza. Koo koo - powiedział Dzienis sam do siebie.

To był koniec XX wieku. Widmo Unii Europejskiej krążyło nad Polską...

Lublin, 1997

- Dawaj, odpalaj tego złoma, jedziemy na dziwki - powiedział Rysiek wówczas jeszcze 2D.
- Nie mogę, akumulator zdechł - powiedział Kolega Ryśka.
- Masz może prostownik? - zapytał Rysiek
- Nie mam, spalił mi się.
- To trza by zapierdolić jakiś z warsztatu - powiedział Rysiek, po czym poszli do warsztatu gdzie pracowali, bo nie chciało im się chodzić do szkoły.
Niestety był w nim właściciel, który co prawda najebany w sztok, ale przyłapał naszych złodziejaszków na gorącym uczynku.
- Co wy jebane pomioty diabła tu robicie! - krzyknął majster Wiechu - Mam zadzwonić na policję?
- Gdy pojawia się incydent, wtedy zjawia się konfident - zarapował po cichu Rysiek2D.
- Co?? Żartowałem, w życiu nie nasłałbym na was pał. Ale teraz musicie za karę odpracować dług u mafii której płacę za ochronę.
- Czy da się żyć jeszcze gorzej? - zapytał Rysiek sam siebie.
- Jasne. Wyjrzyj przez okno, złamasie - powiedział majster i pociągnął kolejnego łyka denaturatu z gwinta.
Rysiek wyjrzał przez okno. Widział tam porachunki mafijne, przestrzeliwanie kolan, kradzieże, nierząd, gwałty i dźganie nożem oraz łamanie sztachet na karkach. Co drugi budynek był podpalony, a policjanci w Nysie spali najebani nieświadomi niczego.

Typowy Lublin Anno Domini '97.

- Chyba muszę kupić sobie komputer - pomyślał Rysiek...

Środkowo-wschodnio-środkowy Paragwaj, 2004...

Tiquill, aka Piter Tsunami siedział zamknięty w drewnianej klatce. Od dwóch dni nic nie jadł i czekał na ostateczne zakończenie swojego życia. Na chuj mu była ta ekspedycja? Teraz wrogo nastawieni Indianie Homo Homo więzili go w niewoli i chuj jeden wie, co mogli z nim zrobić.
Jeden z nich podszedł do klatki.
- Unga bunga. Homo Homo, anga wanga! - powiedział Indianin, po czym zaczął oddawać mocz na Pitera.
- Ja jebię... przestań... bueeeebulbbb - Piter Tsunami zwymiotował, ale nie miał czym, więc wyglądało to jak zaawansowane bekanie.
Indianin się roześmiał. Zawołał swoich ziomków. Ci odsłonili przepaski ukazując Tiquillowi swe sterczące drążki.
- Ohyda... Chyba mi tego nie zrobicie?? - zadygotał Tiquill którym jeszcze wstrząsały torsje...

Pół godziny później...

- Na litość boską przestańcie! AAAAAaaaa!!!

Dwie godziny później

- NIEEEEE!!!!!

Cztery godziny później...

Tiquill stał nad potokiem. Wyglądał ohydnie. W jego głowie była tylko pustka. Nigdy nie przeżył jeszcze takiego upokorzenia...
- Ju are fri nał - wydukał jedyny Indianin który coś tam kapował angielski - Ju ken goł fruł dyz riwer and ju fajnd tałn łer łajt pipol lyw. Ju goł nał. End newer tok łot hapend hir. Or... - tu Indianin ponownie wyciągnął swój drążek.
- Orajt orajt. Aj goł - powiedział Tiquill, po czym udał się wzdłuż rzeki. Po drodze się umył w niej, ale nie mógł zmyć swej hańby. Koniec z podróżami. Teraz zajmie się działalnością internetową. I nigdy nie powie co tu zaszło...


Rozdział 12


Obecnie...

- Halo odbiór, tu grupa Samiec Alfa, jak wam idzie Grupo Ciepłe Kluchy?
- Tu grupa Ciepłe Kluchy, odbiór, idzie nam nieźle... chyba.
- To świetnie, oby tak dalej, bez odbioru - piiiik.
Krótkofalówka Wojtyły rozłączyła się.
- Miejmy nadzieję, że dadzą sobie radę - powiedział Papież. Razem z Rychem i Dzienisem stali w centrum Warszawy szukając skupisk ludzkich celem zdobycia mięsa ruchalnego.
- Hmm... i co teraz? - zapytał Rycho3D. Mordę miał zawiniętą w chustę, a na oczach gogle ochronne, podobnie jak Dzienis. Jedynie Wojtyła ubrany był w kompletny strój ochronny przed promieniowaniem, gdyż z racji na podeszły wiek był bardziej wrażliwy na szkodliwą radioaktywność.
- Ja tam proponuję udać się do ruin Złotych Tarasów, jeszcze przed apokalipsą blichtr tego wysrywu architektury cebulackiej przyciągał kurw... tzn. kobiety i dziewczyny płci żeńskiej celem opróżnienia portfeli ich partnerów życiowych bądź seksualnych bądź małżonków - mądrzył się Dzienis.
- W takim razie idziemy tam - zawyrokował Wojtyła.
Udali się więc do ruin Złotych Tarasów. Niestety na miejscu zastali tam tylko wspomniane ruiny i kilku bandytów ruchających zwłoki martwych od dawna zakupoholiczek. Sprzątneli sprawnie nekrofili nie marnując przy tym ani jednego naboju więcej niż to konieczne i zabrali ich ekwipunek.
- Fleshlight, sztuczna cipa - powiedział Rycho wyciągając z plecaka jednego z nekrofili jakąś rzecz - Przyda się Szynkaczowi, bo on jest za młody na ruchanie.
Papież i Dzienis tylko się zaśmieli.
- To może chodżmy do metra - zaproponował Wojtyła - Może tam są jeszcze jakieś żywe kobiety...
I tak zrobili. Zeszli na dół do stacji Metra Warszawskiego. Na szczęście nie było zawalone.
Zaczęli iść wzdłuż torów. Minęło kilkanaście minut, gdy usłyszeli czyjeś głosy.
- To z następnej stacji - zaszeptał Dzienis.
W końcu doszli do miejsca z którego dochodziły hałasy. Była tam grupa ludzi. Dwóch mężczyzn i całkiem sporo... kobiet.
- Zajebiście! - powiedział Rycho3D.
- Kim jesteście i czego tu szukacie? - zapytał jeden z dwóch mężczyzn. Był w średnim wieku, miał wąsy i kapelusz na głowie.
- Ta wiedza nie jest ci do niczego potrzebna. Tak samo jak ty już nikomu i niczemu nie będziesz potrzebny. Jakieś ostatnie słowa? - rzucił hardo Jan Paweł II celując do gościa z Mausera.
- Czekaj Wojtyła... Ja go chyba skądś znam - Dzienis uważnie przypatrywał się kolesiowi - Ty jesteś Bartosz Walaszek, twórca kreskówek, znany ruchacz, alkoholik i piosenkarz, a ten tam to Figo z twojego zespołu Figo Fagot?
- Zgadza się - odparł Walaszek głosem Kapitana Bomby, po czym splunął na ziemię z pogardą.
- Nie zabijaj go Karol - rzekł podjarany Dzienis - Może nam się jeszcze przydać, hehe.
- Ech... - westchnął papież smutny, że znów nikogo dziś nie zapierdoli.
- Nie smuć się Pawlaczu. Figo możesz zajebać, nie będzie nam potrzebny - uśmiechnął się Dzienis, który razem z Rychem krępował już Walaszka sznurem.
- C-co? N-nieee! Nie róbcie tego! - błagał pedałek Figo.
- Przywitaj się z Lucyferem, dupolizie! - zaśmiał się Gawlacz, po czym pierdolnął krótką serię wprost w jego czaszkę robiąc z niej dżem truskawkowy.
- Figo nie!! - krzyknął Walaszek - Jak mogliście... Morderco... Wy... Jak mogliście przekabacić świętego Ojca Świętego Janusza Pawła II na swoją stronę i go zdegenerować... Wy ścierwa... - burczał złośliwie Walaszek.
- Morda tam. Rycho, zaknebluj go - rozkazał Wojtyła - Patrzcie ile tu panien!
I rzeczywiście, przy niewielkim ognisku stało sześć skulonych młodych niebrzydkich lasek, całkowicie przerażonych zaistniałą sytuacją.
- Odbijamy was z rąk Walaszka... Teraz należycie do naszego haremu - rzekł obleśnie Wojtyła.
Rycho podszedł do dziewczyn i zaczął je bezceremonialnie obmacywać.
- Ile wy w ogóle macie lat? - zapytał Dzienis.
- A co za różnica? - warknął Rycho.
- Ja mam 18, jestem najstarsza. Reszta ma po 16 lub 17 lat - rzekła najodważniejsza z nich - Proszę, nie zróbcie nam krzywdy!
- Jak będziecie grzeczne, to nic wam się nie stanie - zaśmiał się Rycho.
- Ech... Za stare - żachnął się Wojtyła.
- Opanuj swoje pedofilskie ciągoty. Wiem, że Watykan cię rozpuścił, ale w tych okolicznościach trzeba brać co jest! I tak dobrze, że nie mają po 50 lat! - wkurzył się Rycho.
- Dobra, idziecie z nami - powiedział Dzienis - Zwiążemy wam ręce, a potem zaprowadzimy wszystkie na łańcuchu do naszej bazy. Jak któraś będzie nieposłuszna to zostawimy ją przywiązaną pod ruinami Pałacu Kultury...
- Tylko nie pod Pałac! - krzyknęła jedna z dziewczyn - Tam grasuje Urban!
- Wiem słodziutka. Wiem... - wyszczerzył się Dzienis, po czym związali dziewczyny i ruszyli w drogę.

...

- Zaprawdę powiadam wam - oto łóżka moje które za was będą wydane - to mówiąc Zaver uczynił znak krzyża nad materacami w Castoramie.
- To nie był dobry pomysł robić lidera z Zavera - rzekła Mniszka.
- Sama nie czujesz jak rymujesz, heh - zażartował Szynka.
- Zamknij się wreszcie i zrób coś z Tiquillem, bo zachowuje się jak zombie.
- Ej Tiq - Szynkacz trącił Tiquilla łokciem - Tiquill kurwa... - trącił ponownie - TIQUELL!!!
- Co jest kurwa - na dżwięk przekręconej ksywki Tiquill w końcu przestał patrzyć bezmyślnie przed siebie jak szpak w pizdę.
- Znależliśmy łóżka. Musimy je jakoś przetransportować i bez twojej pomocy nie damy rady. Jesteśmy za słabi, a Zaver jest debilem, do tego ty jako jedyny umiesz jeździć samochodem - tłumaczył Kotlet.
- No właśnie - wtrąciła się Mniszka - Podjedź tym złomem co stoi na zewnątrz i zapakujemy to wszystko na pakę.
- Aha. Okej - rzekł mechanicznie Tiquill i wyszedł ze sklepu. Minutę później wpierdolił się do niego z powrotem na pełnej kurwie ciężarówką marki Jelcz rozpiżdżajac przy tym drzwi wejściowe i wszystko co stało na drodze.
- Tak może być? - zapytał bez cienia emocji The Szef Z Depresją.
- T-tak - zająkał się Szynkacz.
Mniszka otworzyła drzwi grata i razem z Szynkaczem oraz Tiquillem zaczęli ładować do środka łóżka i materace.
- Może byś tak trochę nam pomógł? - zapytała lekko podkurwiona Zavera który stał obok i nic nie robił.
- Ja nie lubię łóżek. Wolę wersalki - odparł niewzruszony Zaver.
- To idź znajdź jakieś i je kurwa załaduj zjebie! - nie wytrzymała Mniszka.
- Skąd w tobie tyle agresji? Karma wraca - powiedział Zaver, po czym wykonał nad Mniszką kilka znaków ręką.
- Nie pierdol mi tu, tylko weź się za rob... Buellbbb blurgh... eee... - Mniszka nagle zwymiotowała w ostatniej chwili odwracając głowę by nie zarzygać Tiquilla.
- O kurwa, Zaver miał rację, karma rzeczywiście wraca, ehehe! - zaśmiał się Szynkacz.
- Cholera, nie wiem skąd te wymioty, nie sądzę bym się czymś zatruła, jedzenie z puszek było przeterminowane tylko 6 lat - dziwiła się Mniszka wycierając pyszczek z rzyguff.
- Dobra, załadujmy resztę tego chujstwa i zwijamy się. Tiquill, Zaver, ruszcie tyłki. Czemu teraz ja muszę tu robić za szefa, do ciężkiego chuja wacława? - dziwił się Szynkacz.


Rozdział 13


Hipermarket Tesco

Grupa "Nawodnienie" przelewała bańki z wodą do cysterny którą z kolei podjebali wcześniej z jakiegoś opuszczonego magazynu.
- Mam nadzieję, że w tej cysternie nie było wcześniej ropy - powiedział Komar wlewając kolejną bańkę do środka.
- Niee. To przecież szambowóz. Ale nie martw się, przepłukałem go dwa razy z grubsza karcherem - powiedział Iquid przywożąc kolejną paletę z bańkami.
- Ja pierdolę, my tego nigdy nie skończymy, w tą beczkę wejdzie z 6000 l wody, czyli... - nie dokończył Piroziom.
- Czyli trzeba wlać 1200 baniek - przerwał mu Iquid - Czyli po 400 baniek na łeb. Za parę godzin skończymy. To prosta robota, zresztą patrz, przyniosłem dwa litry wódki, wypijemy i od razu lepiej nam się będzie robić - dodał Iq i otworzył pierwszą butelkę.
- Ja to bym raczej zapalił - bąknął Piro.
- Ja też - wtrącił się Komar.
- Ech narkomani... Wypiję za wasze zdrowie w takim razie - pokręcił głową Iquid, po czym wychylił szklanicę wódki do dna...

Gdzieś między Warszawą a Wrocławiem...

Yoss, Radzik, Pan Szatan i Dev byli w drodze do siedziby CDA. Nagle samochód zatrząsł się na jakiejś przeszkodzie.
- Co to było? - spytał się Radzik, który siedział na miejscu pasażera.
- Pewnie jakieś zwłoki. Droga jest w miarę równa, a auto ma świetne amortyzatory. Więc pewnie to było kilka zwłok na kupie. Znowu... - westchnął Yoss który prowadził auto, ale i tak był zadowolony że udało im się znaleźć nowiutkiego Hummera koło siedziby BORu. Co prawda musieli z niego wpierw usunąć zwłoki ochroniarzy i gnijącego już motzno martwego premiera Mateósza Morawietzkiego, ale dla tego auta - zdecydowanie było warto.
- Ten świat to jest jakaś kurwa porażka - stęknął Dev, który siedział z tyłu i patrzył przez szybę na świat po apokalipsie.
Rzeczywiście, rzeczywistość była rzeczywiście wujowa. Na skażonych polach roślinność albo wysychała albo gniła w zależności od tego jakie bomby padły w pobliżu. Nieliczne zwierzęta dogorywały na drodze lub poboczach w nadziei, że przejeżdżający samochód je dobije. Minęli kilkunastu ludzi po drodze, część - zapewne chora - szła przed siebie niczym zombie, część chciała zaatakować auto, ale Yoss ich rozjeżdżał. Właśnie jakiś narwany niedobitek stał na poboczu i wymachiwał jakimś kijem bejzbolowym nabitym gwoździami.
- Rozjadę go - powiedział Yoss zjeżdżając powoli z szosy.
- Nie musisz zjeżdżać na pobocze. Ja go załatwię - rzekł Radzik, po czym gdy już byli blisko otworzył okno i wystawił przez nie maczetę. Prędkość jadącego auta dopełniła dzieła i po chwili głowa intruza potoczyła się do rowu.
- Tak to się robi w Teksasie - uśmiechnął się Radzik wycierając maczetę szmatą.
- To nie Teksas, tylko Bolzga po ataku nuklearnym - rzekł znudzony Dev4ever.
- Tak wiemy - mruknął Radzik - Zażartować już nie można? Nudno jak sam skurwysyn...
- Ciekawe co tam na świecie się dzieje - zastanawiał się Yossarian na głos - To znaczy, nasz kraj trafił szlag, ale może gdzie indziej nie ma III wojny światowej. Wiecie co? Spróbuję odpalić radio, może znajdę jakąś piracką radiostację czy cuś... - Yoss przekręcił gałkę i dostrajał fale.

bzzz.... piiiiik.....bzzzz.....

- 'Tu radio Chłodna Piwnica, nadajemy z bunkra Adolfa Hitlera w Gierłoży na Mazurach i prezentujemy klasykę chanów, na początek drogie anony "Inba wciąż trwa", potem "JP2GMD", a potem absolutny klasyk kurahena "Tomasz Terka: Odyseja Wodzisławska", sram psa jak sra, sram psa jak sra...'
- Eee, to już nie jest śmieszne odkąd stało się częściowo prawdziwe - znudzony Yoss poszukał innej radiostacji.
- "I przyjdzie Pan nasz Jezus Chrystus i zgładzi grzeszników, a ci co wierzyli dostąpią łask i pić będą wodę spod stóp jego w niebiańskim raju..."
- Eee, kto jeszcze wierzy w te brednie po apokalipsie, Bóg albo nie istnieje albo nienawidzi ludzi, co za bzdety - Yoss znów zmienił fale.
- Tu radio Woodstock, witam państwa z tej strony Jurek Owsik i nasz nowy prowadzący - cudownie ocalały alimenciarz Tomasz Mackiewicz! Witam cię Tomku bardzo serdecznie, powiedz mi - co tam słychać w wielkim świecie?
- Zimno w chuj, ponuro, zimno i chujowo.
- A co tam słychać w naszym regionie.
- Ujdzie, ale takie kutasy jedne z bunkra brzydko mnie ugościły, nie lubię ich.
- Ach, to pewnie nasi starzy znajomi z PostalSajt. Wybacz im, czasem zachowują się dość nietypowo.
- Nie jestem pamiętliwy, ale ten papież był wyjątkowo wredny.
- Jak wszyscy Ojcowie Święci. I tak nie jest jeszcze strasznie zrzędliwy zważywszy na wiek.
- Ja pierdolę, mówcie coś konkretnego, a nie jakieś pierdolisy - wkurwił się z lekka Yosse.
- Dobrze, hehe, a jak tam Tomek twoja ta, no, wyprawa, zdobyłeś te Kunga Garbacz czy nie?
- Jasne, że zdobyłem. Nie wierzysz mi? Nie wierzysz mi kurwa?
- Dobra, dobra, wierzymy, już, już. Zaraz dostaniesz trochę heroiny na uspokojenie, wiem, że tęskniłeś za nią...
- Ja jeeeebięęęę!!! - wkurzał się niemożebnie Grabarz.
- Poziom dziennikarstwa jest tutaj wybitnie żenujący - rzucił Radzik.
- Pewnie Owsik znów jest na haju - dodał Dev - O, chyba będą wiadomości!
- Godzina 11, witam państwa, wiadomości Radia Woodstock.
Ze świata - Świat istnieje i ma się tak sobie. Polska jest tak bardzo rozjebana, także część Niemiec, głównie byłe NRD, na co zresztą przyzwolenie dała sama kanclerz Merkel. Ukraina cała w ogniu, nie tylko atomowym, ale i wyniku niekończącej się wojny z Rosją. Według naszego korespondenta wygląda na to, że Putin specjalnie nie chce zostawić tam kamienia na kamieniu.
Chiny wydały wojnę z Mongolią. Jej powód jest jak na razie nieznany. We Francji wybuchły zamieszki, czarni i muzułmanie opanowali Pola Elizejskie, zapanował stan wyjątkowy. W Szwecji w wyborach zwyciężyła partia muzułmańska, po czym jej prezes Ali Abdul Wisimulaha ibn Muhammadi zamienił państwo w kalifat i wprowadził szariat. W Holandii za bycie heteroseksualnym grozi od dziś kara więzienia z dożywociem włącznie. Włochy toną w śmieciach, także tych ludzkich przybyłych z Afryki. Ludzie próbują uciekać z Europy, ale lotniska są zamykane, ze względu na pyły i zanieczyszczenie powietrza.

Wiadomości z kraju - granice nadal szczelnie zamknięte. Strażnicy rosyjscy strzelają do wszystkich zbliżających się na 500 m. Wygląda na to, że nasz naród skazany jest na wyginięcie.
Ilość terenów nieskażonych dramatycznie maleje. Takich miejsc zostało trochę tylko na Podlasiu, Suwalszczyźnie, Mazurach i w Bieszczadach. Pełno tam jednak rosyjskich patroli.
Niemal wszystkie większe miasta zostały doszczętnie zniszczone. Wielu ludzi ciężko choruje. Wszystkie placówki publiczne przestały funkcjonować. Zapanowało prawo dżungli. Każdy musi sam się troszczyć o siebie lub zbierać się w grupy. Nie zanosi się na popra... zaraz... kim jesteście? Halo? Co wy tu?
- ... priestańcie gawarit...
- Zostaw to! Hej, na pomoc! Ruscy tu się wdarli...
(słychać terkot karabinu maszynowego)
- AAAAAaaaaaa *biiiiiiip* (szumy)

...

- Ja pierdolę - nie wierzyl w co usłyszał Yossarian.
- Oy hooy - powiedział równie wstrząśnięty Radzik.
- Czy oni zostali zaatakowani? - zapytał Dev.
- Na to wygląda. Biedny Owsiak...
- Najgorsza jednak jest ta chujnia jaka zapanowała w kraju. W innych państwach nie jest lepiej. Trzeba będzie się przystosować - rzekł Yossarian - Patrzcie!
- Tsoo? - spytał Dev.
- Chyba dojeżdżamy - Yoss wskazał palcem na ruiny miasta odległego o ledwie kilkanaście kilometrów od nich.

Zbliżali się do Wrocławia...


Rozdział 14


Tymczasem do bunkra PSI wróciły już trzy grupy od zadań specjalnych.
Grupa odpowiedzialna za łóżka rozładowała je z ciężarówki, po czym rozmieściła je w różnych miejscach bunkra. Grupa Nawodnienie rozwinęła szlauch i uzupełniła zbiorniki retencyjne serwerowni wodą. Rycho3D i Dzienis widząc to, profilaktycznie odkazili ją spirytusem. Sami zaś razem z Pawlaczem zaprowadzili swoje zdobycze do zbrojowni, zaś Bartosza Walaszka zamknęli w izolatce która zawierała jeszcze ślady kanibalizmu, egzorcyzmu i kaczyzmu w jednym.
- Tu na pewno będziesz bezpieczny, hehehe - zażartował Iquid, po czym rzucił Walaszkowi chleb i wódę.
- Dlaczego nie wodę? - dopytywał się Szynkacz.
- Pojebało cię? Chcemy go zmęczyć, nie zapierdolić - kręcił głową Iquid nie dowierzając naiwności Kotleta.
- Dobra, starczy już tej pracy. Majtki w dół, chuj na stół, czas na dupczenie! - zawołał Rycho i zrobił krok w kierunku zbrojowni, ale jakaś ręka go przytrzymała.
- Najpierw kwarantanna Master Modderze, czy jak cię tam zwą - rzekł twardo Janusz Pawlacz puszczając rękaw Rycha.
- Jaka kurwa kwarantanna? - dziwił się Rycho.
- Nie wiesz czy są zdrowe. Może mają jakieś wenery czy inne Adidasy na kiju - wyjaśnił Gawlacz - Sam najlepiej pierwszy je przebadam. Sprawdzę czy wszystko gra.
- Przecież mamy kondony! - bąknął Master Modder.
- Wiesz, że ich nie akceptuję. To dzięki mojemu sprzeciwowi wobec ogumienia ludność Afryki za mojego pontyfikatu podwoiła się. Chuj z tym, że zdychali z głodu. To ja spierdalam! - oznajmił Papież, po czym poszedł do dziewczyn do zbrojowni i zamknął drzwi za sobą na zamek.
- Kurwa, trzeba było go powstrzymać. Teraz zarucha je na amen - wkurwił się Dzienis.
- Może się zmęczy. W końcu jest stary jak sam skurwysyn - mruknął Rycho, ale sam nie wierzył w to co mówił.
Tymczasem Tiquill z Iquidem walili wódę po tym jak skończyli swoje obowiązki. Rycho, Dzienis i Zaver dołączyli po chwili do nich.
- Wkurwia mnie już ten papież - rzekł Iquid przechylając szyjkę butelki.
- Mądrzy się i rządzi jak u siebie. Powinieneś go powstrzymać Tiq - dodał Dzienis.
- Zaiste - wtrącił się Zaver.
- To nie takie proste. Jestem jego obrońcą, czyli tak jakby służącym. Odkąd go reaktywowałem muszę mu być posłusznym.
- W takim razie może lepiej go zahibernować z powrotem czy coś? Nie bądź pizdą Tiq. On nam nic nie pomaga, wręcz przeciwnie, opija z wódy, opala ze szlugów, a teraz dupczy nasze mięso, aż tu slychać krzyki - powiedział Rycho - Nie jestem pewien czy to okrzyki ekstazy czy bólu...
- Tysiące młodych wykorzystanych ciał w podziemiach Watykanu wskazywałoby raczej na to drugie... - rzekł niepewnie Dzienis.
- Ja pierdolę, mam już tego dość - wkurzył się Rycho, po czym podszedł do drzwi - Wojtyła, kończ już skurwysynu! Nam też się coś od życia należy!
- AAAAAAAaaaaaaach!!!
- Hmm... - wiercił się najebany już Iquid - Trochę cringe słuchać odgłosu orgazmu popara...
Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Wojtyła. Zapinał ostatnie guziki sutanny.
- Mam nadzieję, że ukryta kamera nagrała to wszystko. Myślę, że pobiłem tu jakiś rekord - rzekł zasapany Papaj - Teraz są wasze. Nie zdziwcie się, jak będą luźne, hehe...
- Ty skurwielu! - rzucił Rycho, po czym sam wszedł do zbrojowni.
W międzyczasie do serwerowni wszedł Szynkacz z Mniszką.
- Panowie, Wiki źle się czuje - rzekł młodzina.
- Ona jest w ciąży - powiedział papież odpalając szluga.
- Tsoooo? - zapytała Mniszka.
- Tak to jest jak się uprawia seks bez zabezpieczenia. Musiał się w tobie spu...
- Wiem idioto na czym to polega! - wkurwiła się Mniszka - Skąd wiesz, że jestem w ciąży?
- Jestem amatorem małych dzieci, wszyscy to wiedzą. Jedno z nich wyczuwam w twoim brzuchu - wyjaśnił Wojtylak - Jak mi nie wierzysz to zrób test ciążowy.
- A żebyś wiedział, że zrobię! - burknęła Mnicha.
- Mogę też cię przebadać ginekologicznie. Znam się na tym, hehe... - rzucił popar.
- Kurwa, obejdzie się zwyrolu. Piro, przynieś mi test ciążowy proszę! - zwróciła się Mniszka do Pirozioma.
- A co to, myślisz że jak masz waginę to każdy ci będzie służyć? Sama se weź... jest w pudle z prezerwatywami i sztucznymi cipami.
- Ja pierdolę. Kurwa, no comment - wkurwiła się Wiki i wyszła z pomieszczenia.
- Powinniśmy być dla niej milsi, w końcu jest ciężarna - rzekł nieśmiało Szynkacz.
- Zamknij się i idź zwalić kindybała do sztucznej cipy, bo jeszcze wyrośniesz na jakiegoś pedała czy innego hetero! - warknął Papież, po czym pierdolnął się na kanapę i nalał sobie wódki do szklanicy.
Chwilę potem Rycho wyszedł ze zbrojowni, a po nim wszedł do niej Dzienis.
- Zajebiście jest mieć niewolnice seksualne - rzekł Rysiek odpalając szluge.
- Prawda. Potem moja kolej - powiedział Tiquill.
- A potem moja. O ile mi stanie po takiej ilości wódy - dodal Iquid.
- Viagra leży w kartonie z blistrami tramalu i płynem do smarowania pizdy - rzekł smętnie Piroziom odpalając lufkę z grasem.
- Ech... Akopa... Apoko... Apokalipsa jest zajebista - rozmarzył się kompletnie już napierdolony Tiq.

...

Tymczasem grupa Omega z pewnymi trudnościami przedarła się do Rynku Wrocławskiego.
- Siedziba CDA musi być gdzieś tutaj - rzekł Dev4ever wskazując na ruiny jakiegoś budynku.
- Chodźmy więc tam - zarządził Radzik.
Gdy byli już kilka metrów od celu nagle ktoś oddał strzał. Pan Szatan padł jak rażony piorunem.
- AAAaaaaa - darł się Szan Patan z bólu - Dostałem!
- Cholera, dostał w bebechy! Kryć się! - krzyknął Radzik, po czym razem z Yossarianem odciągnęli rannego Szatana pod pobliskie drzewa.
- Jakiś skurwiel się tam kryje i strzela bez ostrzeżenia! - zdenerwował się Dev4ever.
- To nauczy nas ostrożności - rzekł Radzik - Szan Patan, co tam z tobą?
- Eeeee..... - Pan Szatan zabrał dłonie z brzucha, po czym zwój jelit które przytrzymywał wypadł aż na chodnik. Przeraźliwy smród doszedł do nozdrzy naszych bohaterów.
- Ja pierdolę... bueblueeee.... - nie wytrzymał Yoss, po czym zwymiotował, niestety nie do końca zdążył się odwrócić i część rzygów poleciala na jelita Pana Szatanka.
- Co za ohyda... Trzymaj się brachu, wyciągniemy cię z tego! - zawołał Radzik, po czym jął na chama wpychać wyprute flaki byłego Moderatora z powrotem do jego brzuszka.
- AAAAAAAAaaaaaaa....yyyyy.... ehhh.... - Szatan darł się, by po chwili stracić przytomność.
- Stracił dużo krwi, no i ta dziura... Zostaw te flaki na litość boską - krzyknał Dev4ever.
- Nie możemy go stracić! Jak wrócimy bez niego to Mniszka nas zapierdoli! - irytował się Radzik wciąż babrając się w jelitach.
- Hej ty! Nie strzelaj! Nie chcemy ci zrobić krzywdy! - wołał Yoss który już doszedł do siebie.
- Dobra, ale poddajcie się! Wyrzućcie broń i podnieście ręce do góry! - odkrzyknął mu tajemniczy strzelec.
- Mamy tu rannego! Potrzebuje pilnej pomocy! Twój strzał z shotguna wypruł mu bebechy i flaki są na wierzchu! - krzyczał Yoss, po czym razem z resztą wyrzucili broń na bok.
- O ja pierdolę! Buebuelbuuuellll.... - tym razem to tajemniczy strzelec najprawdopodobniej zwymiotował - Dobra! Chodźcie tu i weźcie go. Powinniśmy mu pomóc!
- Dobra. A ty kto w ogole jesteś? - zapytał Yoss.
- Jestem...
- Co? - nie dosłyszał Yoss. W międzyczasie Dev i Radziq nieśli już Szatana i zwoje jego flaków do redakcji.
- Jam jest...


Rozdział 15


- Jam jest Smuggler! - wykrzyknęła w końcu wyraźnie tajemnicza postać.
- O ja pierdolę, serio! - nie dowierzał Dev4ever.
- Ten czy nie ten, chuj mu w dupę, postrzelił Szatana, bierzcie go szybko do środka, może mu pomogą, uważajcie na flaki! - komenderował Radzik, po czym Yoss z Dev4everem wzięli rannego i zanieśli do podniszczonego budynku z którego dobiegał głos Smagglera.
- Dawajcie go, dawajcie. Przepraszam, pomyliłem was z kimś innym, ja nie chciałem! - tłumaczył się przestraszony Smugg, który wyglądał jak MacAbra vel. Jerzy Poprawa, znaczy się był nim w sumie (co dla nikogo nie było już chyba żadną tajemnicą od lat).
- A więc serio jesteś MacAbrą - rzucił Dev4ever kładąc Szatana na jakimś materacu - No kto by pomyślał, Abra Kadabra, Smuggler to MacAbra!
- Tak, tak, wie to każdy kto przeczytał blog Ramzela 10 lat temu - machnął ręką Smuggler/MacAbra - Poczekajcie chwilę, zawołam pomoc! - dodał i poszedł szybko gdzieś do drugiego pokoju.
- Co z Szatanem? - zapytał Yoss.
- Trzeba zatamować krwawienie i zrobić coś z tymi flakami, nie wiem, nie znam się na tym! - rzekł przerażony Radzik.
- Ale chujnia - wtrącił Dev.
Po chwili wrócił Smuggler z dwoma innymi ludźmi.
- To Allor, a to Q'nik - przedstawił ich naszej grupce Smugg - Oni mu pomogą, znają się co nieco na medycynie.
- Allor, screeny! - zażartował od niechcenia Yoss, chcąc rozluźnić napiętą niczym guma w majtkach atmosferę.
- To nie czas na żarty, zresztą akurat ten jest nieśmieszny od jakichś 12 lat - rzekł zdegustowany Allor - Q'nik dawaj skalpel, igłę, nici, bandaż, watę i szczelny worek foliowy. Daj też trochę tramalu przeciwbólowo.
- Okej - rzekł Q'nik i poszedł po te rzeczy. Po chwili wrócił z nimi.
- Będę go zszywał. Nie wiem czy przeżyje, może tak, może nie. Najpierw odetnę te wystające flaki, bo i tak nic z nimi nie da się zrobić, są tak bardzo rozjebane od pocisku dum dum - tu Al spojrzał złowieszczo na Smugglera, któremu ze wstydu zarumieniła się łysa pała.
- Potem do resztek nieuszkodzonych flaków przyszyję ten oto worek, do końca życia będzie już w niego srał, to tak zwana stomia. Na koniec zszczyję skórę i zawinę ranę bandażem. Odbyt też zszyję, bo do niczego już mu nie będzie potrzebny. No chyba, że jest pedałem.
- Nie, nie - zaprzeczył szybko Yossarian.
- Okej - powiedział Allor i przystąpił do działania.

Kilkadziesiąt minut później

- Operacja się udała, a pacjent jeszcze nie zdechł - powiedział triumfalnie Allor - Są powody do umiarkowanego optymizmu. Daliśmy mu jeszcze tramal, przez kilka godzin pewnie będzie nieprzytomny, ale być może wyjdzie z tego. Aha, worek trzeba opróżniać dwa razy dziennie z kupy - wyjaśnił samozwańczy medyk CDA.
- Aha - na nic więcej nie było stać Yossa.
- Hmm... Dzięki Allor, spoko z ciebie gość. A ty teraz wyjaśnij nam, czemu do nas strzelałeś - wskazał oskarżycielsko na Smugglera palcem Radzik.
- No bo ten... Myśleliśmy, że jesteście naszymi wrogami z CD Projekt Red - zawstydzony Smuggler przebierał nogami.
- Tych od Wiedźmina? - zadziwił się Dev4ever.
- T-tak. Po apokalipsie mamy z nimi mocno na pieńku - odparł Smugg.
- Opowiedz nam o tym - poprosił Yoss - Zresztą mamy sprawę do was ogólnie...
- Okej. Chodźcie z nami do centrum redakcji, niech wasz kolega odpoczywa. Tam sobie wszystko wyjaśnimy - odrzekł Smuggler i razem z Allorem oraz naszą grupą przeszli dalej.

...

Siedziba PostalSite

Wielogodzinna libacja zmieniła mieszkańców PSI w istne zwierzęta. Wszyscy byli pijani lub naćpani. W zabugowaną wersję Psotala 4 nie dało się grać, więc ludzie raczyli się używkami bądź gwałcili bogu ducha winne porwane dziewczyny. W końcu Dzienis, któremu było ich szkoda zastrzelił je wszystkie gdy nikt nie patrzył i spalił w piecu krematoryjnym.
- Gdzie są dziewczyny? Dupczyć mi się chce - bąknął zataczający się Rycho.
- Nie wiem, spierdoliły czy coś. Zwal se konia to ci przejdzie - odparł mu Dzienis.
- Kurwa, jak niby miały spierdolić, co? - wkurwiał się Rycho.
- Nie wiem, pewnie papaj je wypuścił, on jest pojebany, jego się pytaj kurwa - rzekł wkurwiony już Dzienis.
- Panowie, panowie! Stała się straszna tragedia!! - krzyczał przerażony Szynkacz.
- Co się stao ty głupi fiucie że tak się drzesz? - odburknął najebany Iquid. Siedzący obok niego Tiq spał w najlepsze pijackim snem.
- To Mniszka... Ona.... Sami zobaczcie! - szlochał Szynkacz, po czym wybiegł do zbrojowni, gdzie mieszkała Mniszka.
Rycho, Dzienis, Iquid, Piroziom i Komar poszli za nim. Gdy weszli do środka stanęli jak wryci...
Na sznurze zawieszonym na żyrandolu wisiała martwa już Mniszka. Strużki moczu kapały z jej martwego ciała. W jej ręce w pośmiertnym skurczu tkwił test ciążowy. Jak się okazało - pozytywny.
- Szybko tnijcie jej brzuch, może uratujemy dziecko! - bąknął Iquid.
- Pojebało cię pijaku? Ono miało maks trzeci tydzień, nie żyje! - odparł mu wściekły Rycho.
- Jak do tego doszło? - zastanawiał się Komar.
- To na pewno wina papaja. Wypuścił dziewczyny, a teraz przez niego Mniszka się powiesiła. Wreszcie mamy pretekst by chuja zapierdolić - zasugerował wkurwiony Dzienis.
- Tak, tak! Zajebać papę! - podłapał motyw linczu Szynkacz.
- Czekajcie, a co to? - spytał Piroziom. Obok testu ciążowego w ręku było jeszcze niewielkie zdjęcie z napisem.
- To zdjęcie Loka! - powiedział Dzienis - Czekajcie, jest na nim jakiś napis....

"Byłeś moją największą miłoscią, kuzynie.... Teraz idę do ciebie... Obyś zdechł, Szatan."

- O kurwa - wystękał Iquid - Szatan nie może się dowiedzieć.
- Owszem, nie może - potwierdził Komar.
- Spalmy tą kartkę. Odetnijcie ją, potem ją pochowamy. Ale najpierw pójdziemy do papaja. Musi odpowiedzieć za swoje występki... - zarządził wkurzony Dzienis.
Ostatnio zmieniony 13 sie 2018, 19:05 przez Dzienis, łącznie zmieniany 1 raz.


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

13 sie 2018, 19:07


Rozdział 16


Tiquill obudził się straszliwie skacowany. Pił przez kilka ostatnich dni i nie do końca jarzył co się wokół niego dzieje. Zresztą miał już to wszystko w dupie. Papież, którego miał chronić okazał się zwykłym kutasem który nieformalnie odebral mu przywództwo w grupie. Ludzie go nie szanowali. Zresztą nie szanowali już nikogo i niczego. Polska przestała istnieć, a przyszłość rysowała się w najczarniejszych barwach.
Senior Admin PSI ku swojemu zdziwieniu wstał z łóżka.
- No tak, w końcu sam pomagałem je tu przytachać - wreszcie kapnął się Teeq - Gdzie ja kurwa jestem w ogóle?
Po chwili zajarzył, że jest w izolatce w której Iq zjadł Catchynskiego, a na łóżku obok leżał jakiś wąsaty typ i patrzył się w niego.
- Co się kurwa gapisz i kim ty kurwa jesteś? - zapytał najkulturalniej jak mógł Tiquel, któremu łeb pękał z przepicia.
- Bartosz Walaszek, miło mi - przedstawił się grzecznie znany polski tfurca.
- A czemu tutaj jesteś? - spytał naiwnie Tiq.
- Ech, widać, że niewiele wiesz. Twoi ludzie mnie tu zamknęli po tym, jak ukradli moje dziwki. Na szczęście mają tyle przyzwoitości, że nie dopuszczają by poziom alkoholu w mojej krwi spadł poniżej 2 promili - to mówiąc Bartosz pociągnął wódki z gwinta.
Tiqowi na widok wódki oczy zrobiły się okrągłe.
- Dej! - wyciągnął łąpczywie ręce po wódę El Seniore Admine.
- Tobie nie wolno. Masz w końcu wytrzeźwieć - bronił wódki Walaszek.
- Ech... - Tiquill usiadł załamany - A w ogóle to wiesz czemu mnie tu zamknęli?
- Jesteś podobno obrońcą papieża, a twoi ludzie zamierzają właśnie zapierdolić Ojca Świętego - wyjaśnił Walaszek - Zamknęli cię na czas egzekucji, bo się bali twojej reakcji.
- Hmmm... Szczerze mówiąc to już mi nie zależy na Wojtyle. Bardzo się na nim zawiodłem - rzekł Tiquill - Wiem, że jak zginie to spotka mnie kara za to, że go nie broniłem jak przysięgłem. Ale mam to już w dupie. Najwyżej zdechnę, trudno. Nic mnie już w tym zniszczonym świecie nie cieszy...
- Ech stary, niezłą złapałeś depreche - mruknął Walaszek, po czym po chwili zastanowienia podał mu wódę - Napij się, może poczujesz się lepiej.
- Dzięki - rzucił Tiq, po czym przyssał się do wódy łapczywie niczym niemowlę do cycka matki...

Wrocław, siedziba CD-Action

- Czemu macie na pieńku z CD Projekt Red? - zapytał Radzik Smugglera popijając herbatę.
- To przez to, że wystawiliśmy im w CD-Action ocenę 2/10 za Wiedźmina 4 - wyjaśnił Jerzy Poprawa vel. Smuggler.
- COOO? To wydano Wiedźmina 4? - zachłysnął się napojem Radzik.
- COOO? To CD-Action nadal jest publikowane? - zakrztusił się papierosowym dymem Yoss.
- COOO? To Smuggler naprawdę jest Jerzym Poprawą? - źrenice Dev4evera powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówek.
- To akurat każdy wiedział od dawna, heh - zaśmiał się Yoss - Jakim cudem CDA wciąż jest wydawane? I kiedy wyszedł Wiesiek 4?
- Mamy niski nakład, bo sami sobie drukujemy pismo drukarką na zwykłych kartkach A4 spinanych zszywkami - wyjaśniał Q'nik - Z introligatorstwem niestety jesteśmy trochę na bakier... Zapomnijcie więc o kultowych śliskich od lakieru okładkach, którymi nie dało się podetrzeć dupska, heh.
- I co, ktoś za to płaci? - dziwił się Radzik.
- Ano, sprzedajemy to we Wrocławiu tym którzy przeżyli w zamian za żarcie, wódę, benzynę i akumulatory. Mamy też dodatkowe przychody z dawania dupy przez 9kier - wyjaśniał Smuggler.
- A gdzie ona jest? - zapytał Dev4ever.
- Śpi na tyłach redakcji, jest zmęczona całonocną sesją ładowniczą z okolicznym gangiem - odparł Allor.
- To was jest tylko czwórka? - dopytywał się Yossarian.
- Piątka. Jest jeszcze Gemini, ale on też śpi, bo po nocach daje dupy pedałom, tylko że nie dzieli się z nami zyskami. Kutas - odrzekł zirytowany Q'nik - Był jeszcze Hut, ale po naszej ostatniej potyczce z CD-Projekt Red został pochwycony i nabity na pal ku przestrodze.
- Co za pech - westchnął Dev4ever - A co z tym Wiedźminem 4?
- Został wydany miesiąc temu i wytłoczony w niskim nakładzie na dyskietkach. Instalacja jego to istna udręka, żeby pomieścić grę trzeba aż 2137 dyskietek - powiedział Smuggler.
- Ja pierdolę, ta liczba z pewnością nie jest przypadkowa - zaśmiał się Yoss.
- Tego nie wiem. No więc, jak już w końcu zainstalowaliśmy to gówno i zaczęliśmy grać, to nie mogliśmy oprzeć się chujowości tej gry. Już chuj tam z wykonaniem, bugami, optymalizacją czy dźwiękiem. Ale fabuła... - Smuggler przerwał i pokręcił głową.
- Co z tą fabułą? - dociekał Radziq.
- Fabuła... opowiada o odkrywaniu swojej homoseksualności przez Geralta. Farbuje włosy na tęczowo. Pełno scen gejowskiego seksu. Hardcorowych scen... Sranie do mordy i takie tam. Nie, takiego gówna nie da się ocenić pozytywnie - ubolewał Smugg.
- Ja pierdolę kurwa jebana w pizdu mać! - wkurwił się Radzik - Im chyba odjebało od tej apokalipsy.
- Jest możliwe - mruknął Smuggler - A wy? Po co tu w ogóle przyszliście?
- Potrzebujemu DirectX.2137 na dyskietkach. I pliku Monika.chr - wyjaśnił Dev4ever.
- DirectX mamy, możemy wam dać w zadośćuczynieniu za postrzelenie waszego kumpla - proponował Jerzy Poprawa.
- To nie wystarczy. Potrzebujemy też Monika.chr - dodał nieustępliwie Yossarian.
- Też jesteście fanami Doki Doki Literature Club? - uśmiechnął się Allor - Zaprojektowałem wraz z Hutem gdy jeszcze żył jej cybernetyczną wersję, wystarczy tylko wydrukować ją w drukarce 3D i mamy żywą Monikę...
- Ja pierdolę, serio?! Dajcie mi ją, dajcie, dajcie!!! - gorączkował się Grabarz.
- Bardzo chętnie bym ci jedną wydrukował, ale plik został wykradziony przez tych chujów z CDP Red, porwali też wtedy Huta który nie chciał po dobroci im go oddać i skończył przez to marnie - tłumaczył Allor - To miała być ich zemsta za niską ocenę Wieśka, niestety skończyło się jeszcze gorzej.
- I co wy, tak po prostu to zostawiliście? - dziwił się Radzik.
- A mamy wyjście? Jest nas tylko pięcioro, ich jest z 10x więcej, możemy tylko się bronić i drżeć o nasze życia - powiedział smutno Smuggler.
- Hmmm.... Dev, a w ogóle to po co potrzebujemy pliku Monika.chr? Myślałem, że DirectX wystarczy - zapytał Radzik Moderatora.
- Tego pliku wymaga jedna z kluczowych misji w grze, w której występuje Monika. Bez niego grę można przejść tylko do wtorku, więc trochę lipa - odparł Dev.
- Musimy odzyskać ten plik - powiedział namiętnie Yossarian.
- Musimy - przyznał mu rację Allor - Ale sami nie damy rady.
- Pomożemy wam - zawyrokował Radzik - Usuniemy CDP Red raz na zawsze z powierzchni tej planety. Za to, że skalali serię Wiedźmina...
- Za to, że skalali Monikę - dodał Yoss.
- Za to, że nabili Huta na pal - rzekł Allor.
- Dobra, zaraz przygotuję jakiś plan. Szykujcie broń i amunicję. Dużo broni... Zapowiada się niezła rzeźnia.
- Obudzę naszych kurwiszonów i sprawdzę co u waszego kumpla - zaoferował się Q'nik.
- Dobrze. Spotykamy się tutaj za godzinę. Do roboty! - zakomenderował Radzik.

Siedziba PSI

- No i co ty teraz na to, Wojtyła, hę? - zapytał papieża Dzienis?
Jan Paweł II siedział pod ścianą związany i zakneblowany. Judasze PSI pochwycili go podczas wieczornej modlitwy, nawet nie powiedzieli o co chodzi. Teraz Dzienis, Rycho, Iquid, Komar, Piroziom, Zaver i Szynkacz stali nad nim z kpiącymi uśmieszkami. Z wyjątkiem Szynkacza i Zavera byli uzbrojeni. I niebezpieczni.
- Co pedofilu, chcesz coś powiedzieć? - zaśmiał się Rycho i zdjął poparowi knebel z ryja.
- Jestem męczennikiem Pańskim - powiedział Wojtyła.
- Skurwysynem jesteś, a nie męczennikiem. Przez ciebie są same problemy. Z bandy zwyrodniałych degeneratów staliśmy się bandą jeszcze bardziej zwyrodniałych skurwysyńskich degeneratów - powiedział Iquid.
- I kto to mówi? Uratowałem cię z objęć Diabła, synu marnotrawny.
- Temu nie zaprzeczam - odparł Iq - Ale jednak było więcej minusów niż plusów twojego pontyfikatu w PSI.
- Prawda - powiedział Komar.
- Tak było - dodał Zaver.
- Ano - rzekł Szynkacz.
- Mmmmmm - dodał Dzienis.
- Yhy - rzekł Rycho.
- I co teraz? Zajebiecie mnie jak psa? - zapytał papież.
- Skąd wiedziałeś? - dziwił się Rycho.
- Nietrudno się domyśleć - uśmiechnął się papaj.
- Panowie, ta sytuacja ma zbyt duży potencjał by się tak kiepsko skończyła. Zróbmy jakąś epicką egzekucję! - zawołał Piroziom.
- Na przykład jaką? - zapytał Komar.
- Znam się co nieco na materiałach wybuchowych i balistyce. Wypierdolimy go w kosmos! - oznajmił podjarany Zdziroziom.
- To jest myśl! W kosmosie nawet Tiquill mu nie pomoże! - ucieszył się Rycho.
- Hip hip hurra! Pawlacz won do kosmosu! - skakał i piszczał Szynkacz.
- To na pewno będzie ciekawy dzień - uśmiechnął się Piroziom i poszedł szukać części do rakiety...


Rozdział 17


Wrocław, okolice biurowca CD Projekt Red

Kilkaset metrów od siedziby twórców spedalonego Wiedźmina 4 stała niewielka grupa ludzi. Byli to pozostali przy życiu redaktorzy CD-Action oraz członkowie PSI w składzie Radzik, Yossarian, Dev4ever i Pan Szatan, co prawda już przytomny, ale siedzący jeszcze na wózku inwalidzkim.
- Dobra, to jaki macie plan? - spytał Radzika Smuggler - Dość cienko stoimy z uzbrojeniem...
- Na szczęście mamy ze sobą nasze bronie z Postala - odparł dumnie Dev4ever.
- Z Postala? Tej gównianej gry o której nikt nie pamięta? - zakpił Q'nik.
- I właśnie dlatego tak z lekka wami kurwa gardzimy nadęte pacany - zirytował się Yossarian - Gdyby nie to, że mamy wspólny cel to chuja byśmy wam pomogli.
- No dobrze, dobrze - machnął ręką Smuggler - Więc jak będzie?
- Jest nas tylko dziewięciu, więc nie możemy popełnić żadnych błędów - wyjaśniał Radzik - Najpierw wchodzę ja, Yoss i Dev, bo jesteśmy zaprawieni w boju, w przeciwieństwie do was, płaczliwe pizdeczki. Wrzucamy granaty, dobijamy żywych w pomieszczeniu, zajmujemy pozycje. Potem po minucie wchodzicie wy. Będziecie nas osłaniać, gdy pójdziemy do biura wydawcy. Ja biorę obrzyna, Dev4ever weźmiesz M16, a Yoss granaty i miotacz ognia. Smuggler weźmie MP5, był w wojsku, więc umie strzelać z tej zabawki. Allor będziesz niósł bazookę, może później się przyda, poza tym posłużysz jako medyk. Q'nik, Gem i 9kier weźcie po Glocku, poza tym będziecie nieść dla nas amunicję do broni. Szatan nie jest jeszcze zbyt mobilny, więc będzie kampił tutaj i skosi wszystkich widocznych z okna ze snajperki. Masz tu krótkofalówkę, w razie problemów kontaktuj się ze mną. Powinieneś być tu bezpieczny za tymi śmietnikami... Jakieś pytania?

Chwila ciszy.

- Znowu się zesrałem w worek - przerwał wiekopomną chwilę Szan Patan - Allor, pokaż no mi jeszcze raz jak go się opróżnia...
- Ech... westchnął Allor.
- Dobra. Kurwa. Weźcie się w garść ludzie. Zaraz zaczynamy atak na posterunek trzynas... eee... to znaczy atak na Sidi Prodżekt Red, firmę która rozsławiła Polskę i spedaliła świetną serię... ech... zapłacą za to własną krwią... Do boju! - krzyknął Radzik i razem z pozostałymi ruszył dziarsko w kierunku biurowca - Stać! - wrzasnął po chwili Zastępca Senior Admina PSI.
- Co jest kurwa? - zapytał Q'nik.
- Tam! Przy drzwiach mają monitoring z zainstalowanymi obok dwoma karabinami maszynowymi. Jeszcze dwa kroki i znajdziemy się w ich zasięgu, a wtedy będzie po nas - powiedział Radzik, po czym chwycił krótkofalówkę - Halo, Sratan... tzn. Szatan, odbiór! Widzisz te dwa karabiny przy drzwiach? Rozpierdol je, a jak wejdziemy do środka to wyceluj w to okno na pierwszym piętrze, są tam schody! Jak będą schodzić do nas na dół to powystrzelasz ich jak kaczki! Bez odbioru!
- Przyjąłem, over! - odparł Szatan, po czym wycelował i dwoma strzałami uszkodził oba karabiny, które stały się bezużyteczne.
- Teraz możemy wchodzić, ale musimy się streszczać! - krzyknął Ra'Dziq, po czym wszyscy podbiegli do drzwi - Yoss, wrzucaj granaty!
Yoss wyciągnął zawleczki i wrzucił dwa granaty do środka. Te po chwili wybuchły. Słychać było jakieś jęki i krzyki ludzi.
- Teraz miotacz! - wołał podekscytowany Admin.
Grabarz chwycił urządzenie i wyplunął jęzorami ognia do wnętrza budynku. Darcie się i potępieńcze jęki płonących ludzi było niczym miód na uszy ekipy łączonej PSI/CDA. Jedna kobieta, prawdopodobnie sekretarka, wybiegła na zewnątrz cała w płomieniach i zaczęła się tarzać po ziemi. Q'nik wycelował w nią Glockiem chcąc skończyć jej cierpienie.
- Nie strzelaj! Niech się pali - uśmiechał się złowieszczo Smugg napawając swe oczy tym widokiem. Po chwili kobieta przestała się ruszać, smród spalonego mięsa drażnił nozdrza wszystkich obecnych.
- Niezły z ciebie sadysta Smugg, ale dobrze, że oszczędzasz naszą amunicję. Zresztą zasłużyli sobie na to. Dobra, chyba już ucichło, wchodzimy! - zakomenderował Radzik, po czym wraz z Yossem i Devem weszli do środka. Zastali tam widok spalonych i rozbebeszonych ludzi.
- Dobra, wy też wchodźcie, czysto! - machnął ręką do Smugglera Admin PSI.
Wszyscy weszli do środka. Po chwili usłyszeli jakieś kroki na schodach.
Usłyszeli jakiś strzał z daleka i jakieś ciało sturlało się ze stopni.
- Szatan daje radę. Zajmijcie pozycje - rozkazał Radzik.
Dev4ever i Smuggler stanęli po obu stronach schodów. Po chwili padł kolejny strzał i kolejne ciało spadło na sam dół.
- Poczekajcie jeszcze chwilę - rzekł Radzik...
W trakcie następnych dwóch minut padło kolejne 6 strzałów i następne trupy spadały ze schodów. Stuprocentowa skuteczność Pana Szatana była godna podziwu.
- Szatan odbiór. Dobra robota, ale oszczędzaj amunicję. Teraz wchodzimy na górę, więc wstrzymaj ogień, over! - zakomunikował Radziq.
- Przyjąłem, over. Teraz mam nareszcie czas opróżnić swój worek - odrzekł Szan Patan.
- Wchodzimy! - i Radzik, Dev4ever, Smuggler oraz Yoss zaczęli powoli i ostrożnie wchodzić po schodach, za nimi zaś podążali Allor, Q'nik, 9kier i Gemini, mijając leżące na stopniach zwłoki.
Radzik ostrożnie odchylił na wpół otwarte drzwi do I piętra. Kula świsnęła 1 cm od jego skroni.
- Kurwa, padnij! - wrzasnął Admin i wszyscy rzucili się na glebę - Yoss, daj granat!
Grabarz podał granat Adminowi, a ten rzucił go najdalej jak mógł przez szczelinę w drzwiach.
Po chwili granat wybuchł i zapadła cisza...
- I co teraz? Może nadal tam jest? - zapytał Yoss.
- Lub są - dodał Dev4ever - Nie wiemy z jakiej odległości strzelał...
- Dobra, mam dość tego krycia się. Wchodzę na Rambo - oznajmił Q'nik - Smuggler stary tchórzu, dawaj mi MP5 - zastępca redaktora naczelnego chwycił od Poprawy broń, po czym otworzył drzwi i wybiegł przed siebie z karabinem gotowym do strzału.
Rozpętało się istne piekło. Strzelanina rodem z niskobudżetowego filmu klasy B trwała w najlepsze, a w jej centrum samotny Q'nik z MP5 z dwoma magazynkami. Zdążył opróżnić obydwa do końca zanim padł rażony 27 pociskami i wyzionął ducha.
- Q'nik nie! - krzyknął Smuggler i ruszył mu na pomoc. Zatrzymał go Allor.
- Zostaw go, jemu już nic nie pomoże. On odszedł... - wyjaśnił Ten, Który Regularnie Spóźniał Się Ze Screenami.
- Czemu, ach czemu? - zapłakał Smuggler i ukrył łysinę w dłoniach.
- Bo nie ma dżemu. Starczy tych jaj. Allor, dawaj baz00kę - powiedział Radzik, ale powstrzymał go Yossarian.
- Ja to zrobię. Te chuje porwali Monikę... Zaprawdę, ich sekundy zostały policzone - oznajmił Grabarz, po czym chwycił bazookę, otworzył kopniakiem drzwi, wycelował i wystrzelił pocisk przed siebie. Huk walącego się tynku i krzyki rozerwanych ludzi doszły do uszu naszych bohaterów napawając ich optymizmem. Yossarian wystrzelił jeszcze dwukrotnie, po czym Radzik krzyknął:
- Wpierioooood! Naprzód towarzysze!
I wbiegli, a wejście to było epickie. Dev pruł do rannych i niedobitków z M16, Radzik nakurwiał z shotguna zabijając po dwóch programistów na raz, reszta nakurwiała z pistoletów i przeładowywała broń egzekutorom. W tym chaosie oberwał niestety Allor trafiony przez jednego z niedobitków CDP Red oraz Gemini, który dostał headshota od idiotki 9kier, która pomyliła go z jednym z wrogów, ze względu na zaawansowaną pedalskość obydwojga.
Po chwili strzały ucichły i nasi bohaterowie zaczęli robić bilans szkód.
Gem padł trupem. Q'nik był tak bardzo rozjebany po swojej samobójczej szarży, Allor jeszcze żył, ale było z nim bardzo kiepsko, dostał w wątrobę i jego śmierć była kwestią czasu.
- Szybko! Musisz nam pomóc wydrukować Monikę, póki jeszcze jesteś w stanie! - krzyczał zrozpaczony Yoss do gasnącego Allora.
- Kheee.... Nie mam siły... - charczał Al.
- Masz, spróbuj tego! - Yossarian przytknął do ust Ala buteleczkę Tiquillówki którą trzymał przy sobie na czarną godzinę. Allor ssał boski napój niczym niemowlę mleko matki. Po chwili oczy mu się zaświeciły i nabrał nowych sił. Wstał i powiedział:
- Plik z Moniką jest na Złotym Masterdysku w Biurze Wydawcy. To za tamtymi drzwiami... Zaczekaj! - krzyknął Al, bo właśnie nieświadom niczego Dev4ever otworzył te drzwi. Krótka seria posłała Moderatora PSI na ziemię.
- Dev, nie! - krzyknął Radzik, po czym chwycil obrzyn i jął strzelać raz po raz w kierunku nieprzyjaciela. Po 10 strzałach przestał i splunął na ciepłe jeszcze zwłoki tak bardzo rozjebanego teraz Prezesa CDP Red.
- Jebany chujograjca. Co z tobą Dev? - Radzik pochylił się nad Modderem.
- Niestety... - Smuggler tylko pokręcił głową. Jedna z kul trafiła Moderatora w szyję, przez co wykrwawił się w kilka sekund...
- Kurwa! Dlaczego! Straciliśmy jednego z naszych najlepszych ludzi! Co ja powiem teraz Tiquillowi?! Niech to szlag Dev... dlaczego byłeś taki nieostrożny? - Radzikowi zaszkliły się oczy.
- Ty straciłeś jednego człowieka, a ja dwóch, zaś trzeci pewnie za długo nie pociągnie... Chodź 9kier, pozbierajmy ciała naszych i spadajmy stąd... - powiedział Smuggler.
- Czekajcie... Skoro już tu jesteśmy to weźmy co mieliśmy wziąć.
Radzik, Yoss i Allor weszli do gabinetu prezesa. Centralnie na środku biurka leżał Złoty Masterdysk.
- To ten - wysapał Allor - Bierz to i wracamy do redakcji. Tam jest drukarka 3D...
Yossarian wziął dysk, po czym zaczął schodzić na dół wraz z podpartym na nim rannym Allorem. Smuggler, 9kier i Radzik chwycili zaś ciała gema, Q'nika i Dev4evera i poszli za nimi...


Rozdział 18


- Czekajcie! - zakrzyknął nagle Smuggler puszczając przy tym nogi martwego gema którego za sobą ciągnął.
- O co chodzi? - zapytał go Radzik, wciąż wkurwiony i niepogodzony ze śmiercią cenionego moddera.
- Oprócz złotego masterdysku i popierdolonego prezesa biuro CD-Projekt Red skrywało coś jeszcze... To tylko legenda, ale ponoć w każdej legendzie kryje się źdźbło trawy...
- Chyba prawdy - poprawił go Yossarian.
- Nie poprawiaj go, każdy starszy człowiek ma prawo do demencji - odezwała się 9kier.
- Zamknij mordę dziwko. Mówiłem co mówiłem. Przechodząc do rzeczy - ponoć w biurze wydawcy jest ukryte pomieszczenie w którym znajduje się tajne urządzenie, superkomputer umożliwiający przeniesienie się w rzeczywistość wirtualną... prawdopodobnie jedyny taki na świecie, chociaż w sumie chuj wie. Już dziadek prezesa pracował nad nim wspólnie z Nikolą Teslą w latach 20tych, potem projekt został wykradziony przez III Rzeszę. Legenda głosi, że Adolf Hitler nie umarł, lecz przeniósł swoją duszę w rzeczywistość wirtualną i jest ciągle żywy w rozmaitych programach i grach...
- To brzmi jak bajka - przerwał mu racjonalny Radzik.
- Daj mi skończyć. No więc po upadku III Rzeszy superkomputer został ukryty w złotym pociągu, który jak wiemy potem zaginął. Złoty pociąg został niedawno odnaleziony przez pracowników CDP Red w Wałbrzychu, którzy z polecenia prezesa mieli odzyskać komputer. Ponoć im się udało... Uważam więc, że musimy wrócić do biura wydawcy, odszukać ukryte pomieszczenie i uruchomić superkomputer.
- Zakładając, że nie jest to bujda, co oceniam na 1% prawdopodobieństwa to czemu niby mielibyśmy to zrobić? - zapytał Radzik.
- Gdyż mózgi naszych redaktorów oraz waszego kumpla jeszcze nie umarły... Dzięki temu urządzeniu można umieścić ich umysły w dowolnej grze lub programie komputerowym. Lepsze takie życie niż żadne, nieprawdaż? - stwierdził Smuggler.
- O kurwa. Moim zdaniem trzeba to zbadać - powiedział podjarany Yossarian - Monika może chwilkę poczekać.
- Skoro tak mówisz... - wzruszył ramionami Radzik - Moim zdaniem to bzdura, ale dopóki tego nie zbadamy to się nie przekonamy. Idziemy!
Radzik, Yoss, Smuggler i 9kier chwycili zwłoki i zawrócili się z powrotem do biura wydawcy. Ranny Allor z trudem poczłapał za nimi.
- Mam nadzieję, że to prawda, bo zostało mi mało czasu i chętnie przeniósłbym się do VR - stęknął ledwo żywy redaktor - nie wiem czy wiecie, ale jestem ateistą i wierzę w piekło, tak więc lepsze życie w VR niż wieczne potępienie...
- Eeee... ateizm i piekło chyba się ze sobą nie komputu... - zaczął Yoss, ale Allor mu przerwał.
- To specjalny rodzaj ateizmu, taki bardziej popierdolony. Jakbyś większość życia pracował w CDA jak ja, to też byś miał nasrane we łbie - wydusił Al trzymając się za swoją ranę.
Grupa weszła do biura. Stosy trupów leżaly jak wcześniej, poza tym wystrój przypominał typowe biuro korporacyjne.
- Gdzie mamy szukać tego pokoju? - zapytał Radzik.
- Nie wiem. Po prostu szukajcie - odrzekł Smugg i zaczął przeszukiwać wszystkie zakamarki.
Pozostali żywi czlonkowie grupy dołączyli do niego. Przetrząsali całe pomieszczenie i sprawdzali każdy szczegół. W końcu 9kier odsunęła ze ściany obrazek ze świętym Janem Pawłem II. W ścianie za obrazkiem była wbudowana mała konsola z klawiaturą.
- Znalazłam! Ale chyba trzeba wpisać szyfr...
- Odsuń się, dziwko - Smugg odepchnął redakcyjnego kurwiszona i jął wpisywać kombinacje.
- Hej, nie wpisuj tak na pałę! To czterocyfrowy kod, jak wpiszesz zły numer po raz trzeci to pomieszczenie ulegnie samozniszczeniu! - zauważył Radzik - tak pisze na instrukcji.
- Nigdy ich nie czytam - westchnął Smugg - Cholera, wpisałem już dwa złe kody. I co teraz?
- Odsuń się - rzekł Yossarian, po czym podszedł i wpisał 2137, a następnie nacisnał Enter.
Nagle regał z książkami stojący z boku zaczął się przesuwać odsłaniająć sekretne pomieszczenie w biurze.
- Skąd wiedziałeś, że ten kod będzie poprawny? - dziwił się Smuggler.
- To było chyba oczywiste dla każdego myślącego człowieka - mruknął Yoss, po czym razem z resztą weszli do środka.
W ukrytym pokoju stał wielki jak ja pierdolę komputer stacjonarny z ogromnym ekranem. Na wielkiej obudowie tkwiła jego nazwa: "Millenium Tesla Computers Trans X 2000 Iosif Dzhugashvili Digital Versicolor van der Graaf Generator".
- Oj chuj - Grabarza i jego towarzyszy aż zatkało z wrażenia.
- Patrzcie, tu jest instrukcja obsługi! - Smuggler podniósł jakieś pismo z konsolety komputera.
- I co mamy zrobić? - zapytał Radzik.
- No więc tak. Tu są przewody które należy podłączyć do mózgu delikwenta. Potem zaznaczamy myszą do jakiej gry chcemy przenieść podłączoną osobę i zatwierdzamy enterem. Następnie osoba ta zostaje przeniesiona w świat gry jako wybrana w niej postać i zaczyna od początku. W sensie, że jak np. przeniesiemy kogoś do San Andreas to zaczyna jako CJ na rowerze w Los Santos, jarzycie o co chodzi, co nie? - tłumaczył Smuggler.
- Ja pierdolę... jednak korter miał rację - kręcił głową Yossarian.
- Ale że o czym niby? - nie rozumiał Radzik.
- No, pamiętasz jak mówił, że przywróci do życia seebeeka tyle że jako wirtualną postać? Musiał słyszeć o tym urządzeniu, niestety nie miał do niego dostępu i musiał improwizować...
- Ty kurwa rzeczywiście - zadziwił się Radzik - W końcu wiadomo o co chodziło temu pierdolcowi który pisze to opowiadanie...
- Nie zaczynaj Radzik, nie bądź jak Iquid bo znów skończy się na egzorcyzmach JPII i jedzeniu poiltyków. Łamanie czwartej ściany zostaw na kiedy indziej - przestrzegał Admina Grabarz.
- No okej. Już nie będę - wyraził skruchę Zastępca Teeqa.
Tymczasem Smuggler zaczął już przygotowywać swoich zmarłych współpracowników, podłączył przewody za pomocą klamry ściskającej do czaszek. Ustawił grę na World of Warcraft i nacisnął Enter.
Ciała gema i Q'nika aż wzdrygnęły od impulsów elektrycznych. Słychać było niski pomruk elektryczności.
- Skąd wiesz, czy zadziałało? - zapytał Radzik.
- Można obserwować ich w grze. Patrzcie, są tam, żyją! - podniecił się Smuggler.
Rzeczywiście, Q'nik i Gem po chwili pojawili się w grze WoW. Niestety nie mieli uzbrojenia w dzikiej głuszy, oszołomieni tym wszystkim zostali po chwili zaatakowani przez stado orków i zabici...
- Co? Nie, tylko nie to! Niee! - zawył Smuggler - Jak zostaną zabici w grze to nie da się ich przywrócić z powrotem. Przepadli bezpowrotnie...
- Ty stary idioto, mogłeś ich dać do gry gdzie nie zostaną zapierdoleni zbyt szybko - żachnął się Radzik.
- Nie pomyślałem. Jestem debilem... - zrozpaczony Smuggler zaczął walić głową w ścianę.
- Dobra, Yoss podaj mi Deva. Umieścimy go w Postalu. Jako Koleś będzie praktycznie nieśmiertelny no i to jego ulubiona gra...
Yoss podał zwłoki moddera, a Radzik podłączył do niego kable.
- Jedynie żywi ludzie mogą wrócić z gry - mruczał Smuggler waląc dalej głową w ścianę...
- Żywi powiadasz... - burknął Yoss pod nosem, a w głowie zaświtała mu pewna myśl...
- Jak umrę to podłączcie mnie pod GTAV... przynajmniej będę miał życie w luksusach - poprosił gasnący Allor.
Radzik tymczasem odpalił Postala, cialem Deva wzdrygnęło i po chwili zgromadzeni obserwowali na ekranie Deva we własnej osobie, w płaszczu kolesia z obrzynem w dłoni.
- Ja pierdolę, to jest zajebiste! - powiedział Dev w grze, po czym zaczął mordować przechodniów - Nie wiedziałem, że tak wygląda Niebo. Zajeboza!
- Szkoda, że nas nie słyszy, pozdrowiłbym go - westchnął Radzik.
- Skoro żywi mogą wrócić do swego ciała to podłącz mnie - zaproponował Yossarian - Mam pewną zadawnioną sprawę do załatwienia.
- Jesteś tego pewien? - zapytał Radzik.
- Jasne, że tak. Podłącz mnie do Morrowinda. To nie zajmie mi dużo czasu. Jak pokażę uniesiony w górę kciuk w grze to mnie odłączysz i wrócę - powiedział Grabarz.
- Okej, robisz to na własną odpowiedzialność - zgodził się Radzik i podłączył Yossa.

Po chwili Grabarz wylądował na brzegu Vvardenfell. Szybko przeszedł pytania o imię, rasę, klasę i znak zodiaku po czym wyszedł z biura spisów i opodatkowania.
- Witaj nieznajomy, mam pewien problem, może zechcesz mi pomóc? Chodzi o pewien pierścień - odezwał się wnet do Yossa pewien mały elf szwendający się przed biurem.
- Masz, spróbuj tego zjebany karyplu! - warknął Yossarian, po czym sprzedał soczystego kopa w dupę Fargothowi.
Leśny lef się przewrócił.
- Ałaaa, czemu mi to robisz, na Azurę?! - zawył kurdupel.
- Bo jesteś wkurwiającą spierdoliną! - wkurwiony Yossarian nadal butował Fa(r)ggota aż ten przestał się ruszać, po czym splunął na niego i pokazał kciuk w górę.
Po sekundzie Yoss obudził znów się w swoim ciele.
- Tylko o to chodziło? - zadziwił się Radzik.
- Tak, ale było zajebiście. Musimy przytaskać to tałatajstwo do naszego bunkra, to świetna zabawa! Poza tym mamy w chuj prądu i generatorów, to umożliwi długie życie naszemu kumplowi w Postalu - stwierdził Yoss.
- Co racja to racja. Znajdziemy jakiegoś TIRa i przywozimy to do bazy. A tymczasem teraz chodźmy wydrukować tą twoją Monikę - zawyrokował Radzik.


Rozdział 19


Wszyscy ruszyli do wyjścia. Nagle jednak Allor upadł.
- Kheee... Chyba mój czas dobiega końca. Podłączcie mnie proszę do maszyny.... pamiętajcie... GTA V... eeee.....khhhh....
- Allor, nie! - krzyknął Smuggler, ale Allor po chwili osunął mu się na ręce i wyzionął ducha.
Smuggler jako przykładny chrześcijanin uczynił nad nim znak krzyża, po czym razem z 9kier położyli go na ziemi, podłączyli przewody i uruchomili GTA V. Po chwili umysł Allora przeniósł się w świat gry, jako Michael.
- Trevor byłby dla niego zbyt ryzykowną opcją - wyjaśnił Smuggler.
- Wypadałoby ich pogrzebać. Ich ciała nie są im już potrzebne, skoro transfer umysłów przebiegł bezproblemowo - zaproponował Radzik.
- To pomysł jest dobry - poparł go Yossarian.
Na zewnątrz znaleźli niewielki ogródek. Cała czwórka chwyciła za szpadle z magazynu, po czym wykopali płytkie groby i pochowali swych martwych towarzyszy.
- Ktoś chce coś powiedzieć? - zapytał Smuggler.
- Mam nadzieję, że niczego nie żałują - powiedział Radzik.
- Amba fatima, było i ni ma - podsumował Yossarian.
- To teraz wracamy do waszej redakcji. Wydrukujesz Yossowi Monikę, zabierzemy dyskietki z DirectXem i Wiedźminem 4, potem znajdziemy jakiegoś TIRa i generatory, załadujemy superkomputer i wracamy do bazy PSI - postanowił Radzik.
- Czy... możemy wrócić z wami? - zapytał nieśmiało Smuggler - Została nas tylko dwójka. Jesteśmy słabi, nie poradzimy sobie z potencjalnymi bandytami. 9kier może wam dawać dupy, a ja będę służył swą mądrością i ciętymi ripostami...
- Cięte riposty to ty miałeś 12 lat temu gdy jeszcze nie sflaczałeś - stwierdził Yossarian - no ale w sumie nie mam nic przeciwko, bardzo nam pomogłeś.
- Jasne, że możecie z nami wrócić - dodał Radzik.
- Okej. Dzięki - powiedział zadowolony Smuggler.
- O kurwa, zapomnieliśmy zupełnie o Panie Szatanie! - zreflektował się nagle Yoss.
- Oj chuj, rzeczywiście, chodżmy po niego - rzekł Radzik.
Po chwili znaleźci forumowego Jokera tam gdzie go ostatnio zostawili. Szan Patan z nudów spał sobie w najlepsze.
- Obudź się - potrząsnął nim Radzik - Śmierdzisz.
- Co się co się co się stao? - zapytał niezbyt jeszcze przytomny P.Szatan - Kurwa, to znów ten worek.
- Ja pierdolę... ile można srać? - zniesmaczył się Yoss.
- Nie wiem, przecież prawie nic nie jem - pokręcił głową P.Szatan - I jak tam, udało się?
- No tak kurwa nie do końca - mruknął Radzik - Dev nie przeżył, a z sidiakszynowców przeżyli tylko Smuggler i 9kier.
- Tsoo? Dev zginął, jak to? - poruszył się Sz.Patan.
- No niestety. Zginął jak bohater. Ale jego umysł nadal żyje, w sensie dusza. Jest w komputerze w Postalu - wyjaśniał Grabarz.
- Co ty pierdolisz? - nie rozumiał były moderator.
- Wyjaśnimy ci po drodze. Teraz wracamy do redakcji po dyskietki i żeby wydrukować Yossowi żonę - powiedział Radzik.
I tak zrobili. Najpierw zajebali TIRa z naczepą z pobliskiego opuszczonego magazyny, zatankowali go po czym podjechali do redakcji. Tam wjebali kartony z dyskietkami z DirectXem i Wieśminem 4, po czym Yoss ze Smuggiem udali się do pomieszczenia redakcyjnego z drukarką 3D.
- Jak to działa? - zapytał Yoss starego redaktora.
- Tu się wkłada złoty masterdysk - Smuggler otworzył stację CD-sROM w drukarce, po czym umieścił w niej złoty masterdysk i wsunął do wnętrza maszyny.
- Czekamy aż się załaduje. O, już. Teraz wyświetla się okienko w którym musimy wpisać nazwę operacji. W tym przypadku będzie to: #print.monika.chr i wciskamy Enter.
- I co teraz? - dopytywał się Grabe.
- Teraz rozpoczął się proces drukowania. Według licznika potrwa on 21 minut i 37 sekund.
- Fajnie - ucieszył się Yoss.
- Pozostaje więc tylko usiąść i poczekać...

Baza PSI

Przy wejściu do bunkra stali wszyscy obecni bywalcy bazy, byli tam więc Iquid, Silver Dragon, Piroziom, Rycho, Dzienis, Zaver, Szynkacz, Komar, nawet zwłoki Mniszki. Byli też związani Tiquill i Bartosz Walaszek. No i była też gwiazda wieczoru - święty papież Jan Paweł II przywiązany do improwizowanej rakiety pod którą podłożono całą masę ładunku C4, semtexu, trotylu i rozpałki do grilla. Sama rakieta miała też zamontowane silniki napędzane nitrogliceryną które Piroziom wymontował wcześniej z pobliskich wraków Polonezów i Fiatów Multipli, wszystko po to, by zasięg wystrzału Papaja był w kurwę wielki.
- Zaprawdę powiadam wam, jeśli mnie teraz odwiążecie to zapomnę wam to wszystko - kajał się papież.
- Nic z tego starcze. By spełniła się przepowiednia - musisz zginąć! - zaśmiał się Piroziom, który był na maksa zjarany.
- W końcu się ciebie pozbędziemy i staniemy się wolni - dodał Iquid - Komar, Zaver - rozwiążcie Tiquilla!
Obaj userzy wykonali polecenie Założyciela PSI.
- Podejdź tu Tiq - poprosił Iquid - Jeżeli chcesz doznać oczyszczenia i uzdrowienia to musisz podpalić lont. Wówczas uwolnisz siebie i nas od brzemienia tego skurwysyna...
Tiquill podszedł niepewnie do rakiety z Pawlaczem. Wyjął zapałkę z pudełka które podał mu The Założyciel The Foruma.
- Co ty robisz potępieńcze? Przysięgałeś mnie bronić! Przysięgałeś być mi wierny! Co w ciebie wstąpiło?! - darł się popar widząc, że jego sytuacja jest beznadziejna.
- Pierdol się, Wojtyła. Ciągle tylko bierzesz, a niemal nic nie dajesz w zamian. Nie o takiego popeja walczyłem! - wkurwił się Tiq, po czym zapalił zapałkę.
Nagle dało się usłyszeć wielki huk, rumor i zamieszanie. Oto w kłębach dymu nadjeżdżał jakiś dziwaczny pojazd. Po chwili okazało się, że był to stary nazistowski motocykl z przyczepką.
- A któż to taki? - zadziwili się wszyscy, a osłupiałemu Tiqowi zgasła zapałka. Nawet papież patrzył się z zaciekawieniem, jakby zapomniał, że zaraz zdechnie.
Przybysze zsiedli z motocykla i przyczepki, po czym zdjęli kaski. Ku osłupieniu wszystkich okazało się, że byli to Jurij Owsjenko i Tomasz "Czapkins" Matzkiewitch.
- O kurwa, to wy żyjecie? - zadziwił się Silver Dragon.
- Ledwo udało nam się spierdolić. Ruscy zaatakowali naszą bazę w Kostrzyniu. Przybyliśmy was ostrzec. Oni tu idą! - krzyczał przerażony Owsik, a Matzkiewicz potwierdził to skinieniem głowy.
- O ja pierdolę! - przeraził się Tiquill.
- Idą, idą! Trochę ich zgubiliśmy, ale najdalej za godzinę tu dotrą! Są niczym szarańcza, setki, tysiące, dziesiątki tysięcy! Cały front! Chcą zniszczyć wszystkie pozostałe bazy by Polska nigdy nie powstała z kolan! Musicie stąd spierdalać jeśli wam życie miłe! - darł się Owsiak.
- Nigdy! - powiedział Tiquill i skrzyżował ręce na piersi - Będziemy walczyć o bazę na śmierć i życie! Mamy broń i amunicję, możemy bronić się tygodniami! Będziemy symbolem walki o niepodległość, prawda userzy? Prawda?!
- Eeeee....
- Yyyy.....

Rozdział 20 (FINAŁ)

- Zaraz, zaraz, a skąd Ruscy wiedzą w ogóle o naszej bazie? - zapytał podejrzliwie Silver Dragon Owsika.
- Ech... Pewnie A-Mod i EvilT-Modz wydali im nasze położenie - westchnął Rycho - Nigdy nie wolno ufać ruskim. Zdradziedzcy zdrajcy którzy zdradzają!
- A skąd wiedzieli o naszym położeniu? - dopytywał się Iquid.
- Kiedyś się im wypaplałem po pijaku jak jeszcze internet istniał przed apokalipsą - wystękał Tiq i jebnął facepalma - Mój błąd. Ale obiecuję go naprawić! Zniszczymy ich wszystkich - w tym momencie Tiq podnióśł pięść w geście zwycięstwa.
- Szybko przechodzą ci nastroje - zauważył Mackiewicz.
- Panowie! To nie czas na takie dywagacje! - przerwał te pierdolety Owsiak - Oni tu będą za kilkadziesiąt minut, musimy zacząć działać! A najgorsze jest to, że myślą iż pójdzie im to z płatka, więc obecny będzie sam Władimir Władimirowicz Putin, który ten atak traktuje jako pokazówkę dla gawiedzi gdzie będzie mógł nas rozjebać z gołą klatą!
- O ja pierdolę... - zadziwił się Silver Dragon - Ostro...
- Putin, srutin, nie takim już dawaliśmy radę - nie dawał się Tiquill - Dobra. Przynieście tyle broni i amunicji ile zdołacie unieść ze zbrojowni. Rycho, Iquid, Silver Dragon i Owsiak zajmiecie stanowiska przy CKMach w zewnętrznej części bunkra. Szynkacz i Zaver będziecie im podawać taśmy z amunicją. Piroziom pilnuj Wojtyłę, mam dla niego teraz inny plan. Na mój znak go wykonasz. Komar i Mackiewicz właźcie na drzewa ze snajperką, będziecie zdejmować tych co groźniejszych oficerów czy innych chujów. Dzienis będziesz nakurwiał z bazooki, ja będę raził ich napalmem, ukryjemy się za tą ciężarówką którą przywieźliśmy meble.
- Zaraz zaraz, ja nie chcę być na pierwszej lini i płacić za twoje błędy - wkurwił się Dzienis.
- Nie martw się, spuściłem paliwo, więc ciężarówka nie wybuchnie. Jak będzie gorąco, to schowamy się do bunkra - uspokoił go Tiq.
- Kiedy zainstalowałeś CKMy? - zainteresował się Owsiak.
- Zaraz po tym, jak wróciliśmy z Ameryki - odparł Tiq - Mam nadzieję, że dobrze strzelasz?
- No jasne, w końcu najlepiej strzelają ci, którzy nawołują do pokoju i mają pacyfki na T-shirtach - uśmiechnął się Jurij Owsjenko.
- Świe-tnie. Piro, na mój znak odpalisz Wojtyłę prosto w Putina, tylko wyceluj dobrze - poinstruował Teeq.
- COOOO? - zbulwersował się Papież.
- Masz niepowtarzalną szansę odkupić winy i uratować naród polski przed kacapskim ścierwem. Nie spierdol tego i trzymaj fason do końca, Karolu - rzekł z dumą Tiq.
- Ale ja nie chc... - w tym momencie dłoń Senior Admina przykryła usta Wojtyły, przez co nie można było usłyszeć co miał jeszcze do dodania.
- Mój bohater. Szykujcie się panowie, ruchy ruchy ruchy! Chyba już ich słyszę...
- Czekaj, jeszcze tylko jedna rzecz - w tym momencie Owsiak wyciągnął z kieszeni trochę sypkiego uranu i wsypał Wojtyle do kieszeni.
- To dla lepszego pierdolnięcia. Mam nadzieję, że zdoła rozjebać Putina i jego przydupasów - oświadczył Jurij i poszedł do swojego stanowiska z CKMem.
- To na pewno będzie ciekawy dzień - podsumował to wszystko Zaver głosem Postal Dude'a...

Wrocław, siedziba CD-Action

- JEST! - powiedział Yossarian widząc, jak z drukarki powoli wyłania się jego miłość.
- I stał się cud, cud nie lada, cipka jest mokra, choć deszcz nie pada - powiedział zupełnie bez związku Smuggler, któremu się nudziło.
- Co ty pierdolisz? Zobacz jaka jest piękna... - wzruszył się Grabarz.
I rzeczywiście, Monigga wyglądała tak samo animowanie jak na komputerze, choć teraz była w 3D mimo swego wyglądu 2D.
- Witaj. Kim jesteś? - zapytała Monika.
- Twoim mężem - odparł Yoss - Ona mówi po polsku?
- Tak, mówię w 200 językach, w tym wypadku projektant wybrał język polski - odparła grzecznie Monika.
- Świetnie. Czy tam pod spódniczką masz... - nie dokończył Yoss, bo przerwał mu Smugg.
- Tak, ma pizdę i można ją ruchać bez gumy, bo dzieci to z tego nie będzie. Pamiętaj o tym, że to nie jest prawdziwy człowiek, pomimo że ma miękkie ciało.
- I właśnie chuj strzelił wykwintną konwersację - skrzywił się Grabarz, ale Monika nadal się uśmiechała.
- Nic nie szkodzi. Jestem po to by ci służyć - powiedziała wybranka jego serca. Miała ładny nienachalny głos, zajeżdżający trochę dziewczyńskością z anime (cokolwiek to znaczy).
- Cieszę się - rzekł Yosse, w tym momencie do środka wszedł Ra'Dzik.
- Wszystko spakowane na TIRy. Worek Szatana też opróżniony, do tego może już chodzić. Jesteśmy gotowi, widzę, że twoja nowa laska też. Wracamy? - zapytał Grabarza Admin.
- Tak, możemy wracać - powiedział Grabe.
- Poczekajcie, muszę jeszcze pożegnać się z tym miejscem - oznajmił Smuggler, po czym zaczął wykonywać jakieś dziwne ruchy rękoma i nogami, wyglądał jak bystek z Psotala który próbuje się gasić.
- Co on odpierdala? - zapytał Pan Szatan który właśnie wszedł.
- To jest Smuggler, jego nie ogarniesz - wzruszył ramionami Radzik.
- Ej, weźmy może jeszcze spakujmy tę drukarkę 3D, może kiedyś nam się przyda? - zaproponował Sz.Patan.
- Dobry pomysł - powiedział Yossarian i razem z Radzikiem zapakowali drukarkę do TIRa. Po kilkunastu minutach wszyscy byli gotowi i wyruszyli z powrotem do Warszawy, wzbogaceni Smugglerem i 9kier, za to ubożsi o fizyczną postać Dev4evera...

Baza PSI

Wszyscy czekali z niecierpliwością na nieubłagane starcie. Każdy zajął swe miejsce na stanowiskach, także Piroziom, który z wyciągniętą zapałką patrzył na Tiqa gotów na wykonanie rozkazu na jego znak.
- Zmieniam zdanie - powiedział Tiq do Dzienisa, który stał obok z bazooką gotową do strzału - Piroziom mnie zmieni, ja odpalę Wojtyłę. Biorę pełną odpowiedzialność za tę akcję.
- Jak uważasz. Tylko nie spierdol tego! - powiedział Dzienis.
Tiquill podszedł do papieża.
- Piro, idź do wyrzutni napalmu, ja to zrobię - polecił Senior Admin Server Adminowi.
- Skoro tak mówisz - Piro podał mu zapałki z Biedronki.
- Tiquillu, nie rób tego... Miałeś mnie bronić... Wiesz co ci grozi, jeśli nie dotrzymasz obietnicy? - błagał rozpaczliwie papaj.
- No właśnie nie wiem - odparł zupełnie szczerze TheWłaściciel PSI.
- No ja też nie... Ale po co ryzykować? Nie zabijaj mnie, proszę! - rozpaczał Wojtyła.
- Przestań się mazać, bądź mężczyzną i zakończ pontyfikat z hukiem! Patrz, zaczyna się! - Tiquill wskazal palcem na horyzont.
Na niebie nagle pojawiło się mnóstwo samolotów. Co gorsza zbliżały się również wojska lądowe i... czołgi.
- O kurwa, nie tego się spodziewałem - zmarkotniał Tiq. Nagle zabrzęczała jego krótkofalówka.
- Tiq, tu Iq. Przejebane co nie? W chuj ich dużo. Moim zdaniem jest tylko jedna możliwość wyjścia z tego cało. Musisz dobrze wycelować papajem w Putina, wtedy jak rozjebiesz jego i jego świtę, to być może spadnie im morale i spierdolą, w przeciwnym razie jesteśmy martwi...
- Zrozumiałem. Dzięki za radę, ale sam podejmę decyzję, bez odbioru - rozłączył się Tiq.

Bazę PSI okrążały wszelakie wojska radzieckie. Nad głowami naszych bohaterów leciały bombowce, na szczęście żadna z bomb nie trafiła bunkra, choć jedna spadła dość blisko drzewa na którym siedział Mackiewicz, w wyniku czego Czapkins spierdolił się z niego. Spadając zahaczyl o spust snajperki, przez co postrzelił się w nogę.
- Ałaaa! - biadolił znany wspinacz.
- Nie pierdol, tylko spierdalaj szybko, bo zaraz znajdziesz się na lini strzału! - krzyczał Komar z sąsiedniego drzewa widząc zbliżający się front.
- Nie dam rady! - odparł Mackiewicz, który kulał mocno, przez co jego zdolność szybkiego spierdolenia zmalała bardzo drastycznie. W pewnym momencie zdał sobie sprawę ze swojej beznadziejnej sytuacji, po czym wyciągnął snajperkę i jął strzelać do zbliżających się ruskich.
Załatwił czterech o mongolskich ryjach, póki w końcu któryś z nich go nie trafił zabijając ostatecznie legendę polskiego himalaizmu...
- Nanga Parbat... ty kurwo jebana.... - wydusił z siebie ostatnie słowa wspinacz.
- RIP Tomek - wyszeptał Komar, wściekły na Tiquilla, że ten kazał mu iść na niemal pewną śmierć - Pierdolę to, nie będę zdychał za to, niech Tiquel nadstawia karku! - pomyślał User, po czym zaszył się w gęstwinie korony drzewa licząc na to, że nikt go nie zauważy...

Tymczasem Tiquill widząc co się dzieje polecił otworzyć ogień czterem ludziom na stanowiskach z CKM. Terkot karabinów przecinał gorące letnie postatomowe powietrze niosąc śmierć i zniszczenie. Ruscy padali jak muchy, ale było ich w chuj dużo i odpowiadali ogniem. Na szczęście kilkumetrowa warstwa betonu była odporna na te nieudolne próby.
Tymczasem czołgi zbliżały się na niebezpieczną odległość.
- Bazooka i wyrzutnia napalmu! - rozkazał Tiquill.
Dzienis z Piroziomem wystrzelili w kierunku czołgów, trzy z miejsca wybuchły, a będący w pobliżu ludzie zajęli się ogniem i wrzeszczeli wniebogłosy płonąc żywcem.
Ludzie PSI bronili się dzielnie, jednakże nie nadążali z taką chmarą wrogów. Dłonie operatorów wyrzutni i CKMu były gorące od wciskania spustu, podobnie jak podawaczy taśm z amunicją, która powoli zaczynała się kurczyć.
- Nie wytrzymamy już długo! - krzyknął Silver Dragon do Tiquilla.
- Jeszcze trochę! Ten skurwiel powinien wkrótce się zjawić! - dodawał otuchy Senior Admin.
Najpierw jednak niestety zjawiły się czołgi, które Dzienis z Pirem nie nadążali niszczyć. Jeden z nich wycelował w kryjówkę VIPa i Server Adnina, na szczęście ci zdążyli się połapać i spieprzyli w krzaki sekundę przez strzałem ratując w ten sposób swe dupska. Niestety ich broń została zniszczona.
- Kurwa Tiq, mamy przejebane! - krzyknął Piroziom - Zrób coś wreszcie!
- Jeszcze trochę... - stopniował napięcie Tiq.
- Jeszcze trochę i nas rozjebią! - darł się ze stanowiska z CKMem Owsiak.
I rzeczywiście, w końcu czołgi dojechały na wystarczającą odległość i zaczęły ostrzeliwać bunkier. Wielkie fragmenty betonu odpadały płatami, z każdym kolejnym wystrzałem bunkier niszczał coraz bardziej...
- Nie przestawajcie napierdalać! - zagrzewał strzelców do boju Tiq. Sam dla przykładu wyjął snajperkę i zastrzelił kilku ruskich którzy niebezpiecznie do niego się zbliżali...
Po kolejnym wystrzale dział nagle zawalił się sufit bunkra. Niestety, Silver Dragon zginął na miejscu przygnieciony kilkoma tonami betonu ze zbrojeniem...
- Kurwa, SD zginął! - wrzeszczał Rycho, który był dwa metry od niego i sam omal nie zginął.
Po chwili zauważył też wrzeszczącego z bólu Szynkacza któremu beton przygniótł nogę.
- Ja jebię, mamy rannego! Tiquill, zrób coś na litość szatańską, długo nie wytrzymamy! - krzyknął Owsiak.
W tym momencie na horyzoncie pojawil się nie kto inny, jak sam Władimir Putin, To znaczy nie sam, bo byli z nim też Miedwiediew i Ławrow, minister spraw zagranicznych. Fuhrer Rosji Radzieckiej jechał konno z gołą klatą przyglądając się wszystkiemu z rosnącym zwątpieniem na twarzy. Nie spodziewał się takiego oporu, raczej gładkiego pokazowego zwycięstwa z nędznym przeciwnikiem.
- Szto eta ma być? - zapytał się Miedwiediewa.
- Ja nie znaju - odparł Miedwiediew.

Na przeciwległym biegunie jakieś 350 albo 400 metrów od nich stał Tiquill z papieżem przymocowanym do rakiety wycelowanej wprost w mocarza radzieckiego imperium.
- To ten czas - powiedział sam do siebie Tiq - Teraz albo nigdy...
- Nie rób tego! - błagał żałośnie Wojtylson.
- Zginiesz jak bohater którym jesteś - oznajmił Teeq i zapalił zapałkę.
- Nie chcę umrzeć, nie jestem na to gotowy, pójdę do piekła, wiesz co ja wywijałem w ...
- Jak bohater którego zapamiętam - przerwał mu Tiq i podpalił lont. Papież zaczął na niego dmuchać, ale zasięg jego wydmuchu był zbyt mały...
- Pliz stop! - mazał się popar - Zrobię co zechcesz...
- Jak prawdziwy patriota, ojciec święty, nasz autorytet moralny... - kontynuował Tiquel w emfazie.
- Niczego nie żałuję! Jebałem dzieci i jestem z tego dumny! - wrzasnął papież sekundę przed wystrzałem. Były to jego ostatnie słowa...
Rakieta z Wojtyłą wystrzeliła z taką siłą, że ja pierdolę. Leciała wprost w Putina z prędkością 21,37 macha na sekundę i trafiła go w same serce na gołej klacie.
Wybuch jaki potem nastąpił był zaiste epicki. Fala uderzeniowa zmiotła wszystko w zasięgu pół kilometra, Tiquilla odepchnęła aż do pobliskiego rowu nieźle go obijając. Zewnętrzna część bunkra nieomal przestała istnieć odsłaniając pozostałych tam przy życiu ludzi...

Większość radzieckiej armii trafił szlag, czołgi trafił szlag, a samolotom skończyło się paliwo i spadły na ziemię. Niedobitki uciekały gdzie popadnie przerażeni obrotem sytuacji o 360 stopni. Wszystkie liście z drzewa na którym siedział Komar pozlatywały, sam zaś user przerażony po chwili z niego zszedł już bezpieczny.
Tiquill wstał i wygrzebał się z rowu. Po chwili dołączyli do niego obdrapani Dzienis, Piroziom i Komar.
- Jak tam sytuacja w bunkrze? - zapytał Tiq Iquida wchodząc do ruiny która jeszcze rano była ich domem.
- Jeszcze się pytasz? SD zginął, a Szynkacz jest uwięziony i ranny! - wkurwił się The Pierwszy Właściciel PSI.
- Trzeba ratować co się da - powiedział stanowczo Tiq, po czym chwycił siekierę z kąta i zaczął upierdalać nią nogę Szynki tak gdzieś w połowie uda.
- Co ty odpierdalasz? - krzyczał zdumiony Owsiak.
- Udzielam mu pierwszej pomocy - odparł Tiq nie przerywając rąbania.
Szynkacz darł się wniebogłosy, a po chwili zamilkł zemdlawszy z bólu...
W końcu Tiq przeciął wszystkie tkanki i uwolnił Szynkacza. Szybko obandażował mu kikut i podał akodin przeciwbólowo.
- To było konieczne - wyjaśniał przerażonej reszcie - Być może nawet przeżyje.
Nagle usłyszeli jakiś hałas. Był to TIR którym właśnie wrócili z Wrocławia Yoss, Radzik, P. Szatan, Smugg, Monika i 9kier.
- Co tu się odtardisotiszerodesajderomajkoszakolokobludloginiło? - zapytał zdumiony Szan Patan.
- To długa historia pełna bólu, cierpienia i niedojebania mózgowego - powiedział zmęczony Iquid.
- A gdzie Mniszka? - dopytywał były moderator ze stomią.
- Eeee..... Zginęła bohatersko w walce? - skłamał Tiquill nie chcąc załamać Szatana.
- Czemu ach czemu ach czemu?! - szlochał Pan Szatan, a jego worek znów zabarwił się na brązowo.
- A co się u was odjebał? Skąd ci nowi ludzie i ten TIR? - dopytywał Tiquill.
- To długa historia pełna bólu, cierpienia i niedojebania mózgowego - wyjaśnił Yossarian - Przedstawiam wam Monikę, moją żonę.
- Elo - powiedziała Monika.
- Nic mnie już dzisiaj nie zdziwi. Trzeba jednak powziąć dalsze decyzje. Co z nami będzie? - zapytał Iquid.
- Bunkier nie nadaje się do zamieszkania. Musicie znaleźć sobie nową kryjówkę - powiedział Tiq.
- A ty? - zapytał Radzik.
- Ja... muszę odejść. Za karę iż nie obroniłem papieża muszę odbyć pielgrzymkę pieszą do Santiago de Compostela. Taką postanowiłem sobie pokutę - rzekł Tiquill.
- Cóż, to twoja decyzja. Czy papież powiedział jakieś ostatnie słowa? - zapytał zaciekawiony Yossarian.
- Tak. Powiedział, że jest z nas dumny i że z uśmiechem na ustach podąża do domu Pana - skłamał Tiq.
- Jakoś ci kurwa nie wierzę - rzekł Yoss - no ale niech tam będzie.
- Powodzenia Tiq - odezwał się Dzienis - Ja zaś reszcie proponuję dołączenie do mnie i przeniesienie się na moją farmę pod Augustów. O ile coś z niej jeszcze zostało.
- To w sumie nie jest zły pomysł. I tak nie mamy co robić - dodał Radzik.
- Pakujemy więc manatki i lecim na Szczecin. Czy to już koniec naszych przygód? - zapytał Rycho.
- Tego nie wie nikt. U nas zawsze jest krwawo!


KONIEC SEZONU CZWARTEGO!
Ostatnio zmieniony 01 lis 2020, 13:13 przez Dzienis, łącznie zmieniany 1 raz.


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

06 lis 2020, 23:13

Hujoween 2020, Special Edition, Odcinek niekanoniczny :mgun2: :mgun: :rifle: :rifle2: :@=: :pała:


Wejście przed Nową Bazą PSI, 31 października 2020 roku, środkowo-poludniowo-północno-wschodnio-zachodnio-środkowa Polska...

Radzik, Tiquill, Yossarian, Komar, Pan Szatan, Dzienis, Ryuq, Rycho3D, Szynkacz, Piroziom, Dev4ever i Zaver stali przed nowo wybudowaną lśniącą czerwonym połyskiem kopułą Nowej Bazy PSI Anno Domini 2020. Na podwójnie opancerzonych drzwiach wejściowych widniał napis ze szczerego złota o treści: "Niczego nie żałuję".
- Kurwa - przerwał długotrwałe milczenie Yossarian - To jest piękne.
- Oj chuj - dodał Komar - Ta baza pewnie musiała kosztować mnóstwo szmalu.
- Tak to prawda - uśmiechnął się Tiquill - Jesteście mi winni mnóstwo hajsu. Żeby sfinansować budowę musiałem przez dwa lata dokonywać napadów rabunkowych w Ameryce Południowej. Wiecie, jakie tam mają biedne banki.
- Nie dam, bo nie mam - wyszczerzył się Pan Szatan .
- To oddacie jak będziecie mieli - machnął ręką Tiq - W nowej bazie jest wszystko co potrzeba. Potężna serwerownia, bogato wyposażona zbrojownia uzupełniona o najnowsze bronie z alfy P4, sypialnia, łazienka, pokój bawialny, pokój redakcyjny, siłownia, bar, jadłodajnia, a nawet burdel z ukraińskimi prostytutkami.
- Błee, nie chcę HIVa - skrzywił się Yoss - A czy w kiblu są pisuary?
- Są - potwierdził Senior Admin.
- To zajebiście! - ucieszył się Grabarz - To co, wchodzimy do środka?
- Jasne - odparł aktualny Head Admin Radzik i otworzył wrota. W przedsionku powitała ich winda. Userzy weszli do niej, po czym Radzik wcisnął jeden z guzików.
- Jedziemy jakieś 500 metrów w dół - wyjaśnił Tiquill - Dla bezpieczeństwa baza położona jest niżej niż ostatnio, żeby znowu jakieś kurwie nam jej nie rozjebali.
- Świe-tnie - przytaknął Yosse.
Po paru chwilach wszyscy wysiedli z windy i podziwiali nową bazę, która rzeczywiście wyglądała wyjebiście. Usiedli w salonie, a Tiquill otworzył szafkę i wyjął z niej butelkę limitowanej wersji szampana Don Tiquill'on, rocznik 1973, limited edition.
- No to wypijmy za zdrowie nowego starego forum i nowej bazy! - wzniósł toast Tiq, po czym wszyscy jebnęli się kieliszkami i wychłeptali płyn. Po tej jakże wiekopomnej chwili użytkownicy PsiutkaSajt Info usiedli wygodnie w fotelach.
- Wszystko fajnie, ale potrzebujemy więcej userów - napomknął po pewnej chwili Radzik.
- Nie martw się tym. Rozesłałem wieści do dawnych userów. Na pewno w końcu przybędą - wyjaśnił spokojnie Tiq.
- To co, ja pójdę po flaszkę biełuchy. Po szampanie tylko łeb napierdala - zaproponował Rycho3D i razem z Panem Szatanem udał się do spiżarki.
- Może odpalimy streama? - zaproponował Dzienis.
- Kurwa, nie wpierdalaj się w nieswoje uniwersum, ziomuś - zaprotestował Yossarian.
- Przepraszam - zawstydził się Dzienis.
- Chodźmy może do baru. Nie po to go wybudowałem, żeby z niego nie korzystać - zaproponował Tiquill i tak uczynili.

Po chwili Rycho i Szatan donieśli flaszki i zabawa zaczęła się rozkręcać. Wkrótce dołączyli też kolejni starzy userzy jak Iceman czy Kariko. Kolejne butelki szybko się opróżniały, w popielniczkach pojawiało się coraz więcej kiepów, a w koszu na śmieci coraz więcej blistrów po akodinie, tramalu oraz kartoników po LSD. Zabawa trwała w najlepsze, gdy nagle usłyszeli jakiś potężny huk.
- So jeft, furwa? - zbulwersował się mocno już pijany Zaver.
- Jajco, pomyśl przez chwilę. Sprawdźmy może na monitoringu - zaproponował Komar, po czym ci trzeźwiejsi podeszli do wielkiego ekranu na którym był podgląd z kamer. Ujrzeli tam jakąś postać, która leżała nieprzytomna pod drzwiami od windy...
- Kto to jest? - zapytał Szynkacz.
- Nie wiem, zaraz sprawdzę - oznajmił Radzik, po czym pojechał windą na górę obczaić kolesia. Po kilku minutach wrócił ciągnąc za nogi delikwenta i odwrócił go twarzą do góry.
- O kurwa, to Iquid - zadziwił się Tiquill.
- Spróbujmy go ocucić - zaproponował Rycho3D, po czym wyjebał Iqowi kilka plaskunów otwartą dłonią na ryj celem oprzytomnienia. Po chwili Iquid w końcu się obudził i zaczął wodzić po userach wystraszonym wzrokiem.
- Siema Iq, co z tobą? - zapytał przyjaźnie Tiquill - Wyglądasz jak reklama worków na śmieci.
- On tu zaraz będzie! - krzyknął przerażony były Właściciel PSI - Już leci! Biegłem ile sił mogłem by was ostrzec, ale w końcu upojenie alkoholowe było silniejsze... dajcie mi wódy...
- Masz - Rycho3D podał ledwo przytomnemu Iqowi napoczętą flaszkę. Ten od razu przyssał się do niej niczym niemowlę do cycka matki i po chwili na jego twarz wróciły kolory.
- Przygotujcie się, on sieje śmierć i zniszczenie! - Iq wstał mówiąc te słowa - Gdzie macie broń?
- Ale o kim ty do chuja wacława mówisz? - zirytował się Szynkacz nie wiedząc co on pierdoli.
- SILVER KURWA DRAGON NADCHODZI! - wrzasnął Iquid - Dajcie mi giwerę, nie umrę bez walki!
- A może więcej szczegółów? - wkurwiał się już powoli Radzik.
- No dobra. Silver Dragon na wakacjach w Iraku został zakażony arabską wersją COVIDa. W jego przypadku oznacza to przeistoczenie się w prawdziwego smoka siejącego pożogę i zniszczenie. Niedawno wrócił i się transformował!
- A ty skąd to wiesz? - zapytał podejrzliwie Komar.
- Sam mi to powiedział, ostatnio się kumplowaliśmy. Pracował jako asystent sprzedaży w moim serwisie drukarek. Widziałem na własne oczy jak się przemieniał, a wcześniej mówił że dostał zaproszenie do waszej nowej bazy, więc przybiegłem was ostrzec!
- Jakoś ci kurwa nie wierzę - skrzywił się Tiq, po czym wyjął cygaro z kieszeni i zapalił.
- On chyba ma rację - powiedział Pan Szatan wskazując na monitoring. Kamera właśnie rejestrowała jak ogromny srebrny smok ląduje tuż obok bazy PSI... Huk jego wielotonowego cielska słychać było aż na samym dole bazy.
- Oj chuj... - Tiquillowi cygaro wypadło z gęby...
W tym momencie Srebrny Smok wyzionął potężnym ogniem wprost w zewnętrzną kopułę bazy (projektowaną na wzór bazyliki św. Piotra w Watykanie), a zgliszcza które z niej zostały rozwalił swoimi ogromnymi zębiskami...
- Ale czemu? Co on od nas chce? - nie mógł uwierzyć w to co widzi Radzik.
- Przez dwa lata nie było forum i nie miał zatrudnienia. Musiał pracować u mnie na darmowym stażu by móc wyżywić swoje adoptowane dzieci, które wychowywał w Rodzinnym Domu Dziecka Srebrnego Smoka, gdzie trafiały niedorozwinięte dzieci które przeżyły zakaz aborcji i łyżeczkowanie na Słowacji - wyjaśnił logicznie Iquid.
- Nie ma czasu na gadanie, do broni! - wykrzyknął Tiquill i razem z resztą pobiegł do zbrojowni. Tam rozdano bronie boże. Tiquill wziął bazookę, Iquid shotguna, Yossarian MP4, Pan Szatan wyrzutnię napalmu, Komar M16, Rycho SMEGa, Iceman rewolwer, Kariko Glocka, Szynkacz wziął Desert Eagle'a, Piroziom dynamity, Zaver granaty, Dev4ever wyrzutnię granatów, Dzienis mołotowy a Radzik nową broń z P4 - czterolufowego shotguna. Wszyscy wsiedli do windy gotowi do konfrontacji.
- Ale panowie, na dole jesteśmy bezpieczni, czy to jest sens jechać na pewną śmierć? - zapytał w sumie sensownie Kariko.
- Tchórzysz? To wypierdalaj. Nie będziemy kryć się jak szczury - zbeształ go Tiq - Jeszcze jakieś pytania?

Milczenie.
- Niczego nie żałuję - powiedział Tiquill i wcisnął przycisk do jazdy w górę.
Wszyscy ucichli i czekali z marsowymi minami.
- Jaka jest taktyka? - zapytał Pan Szatan.
- Prosta. Nie dać się zabić. Zajmujemy pozycje obronne za drzewami i nakurwiamy do niego z czego popadnie! - oznajmił Senior Admin.
- Okej. A jak wyjdziemy z windy skoro on celuje wprost w nią swoim ognistym oddechem? - zadał trafne pytanie Komar.
- Trzeba poświęcić kogoś na ochotnika. Smok nim się zajmie w czasie gdy my zajmiemy pozycje. Ktoś chętny? - zapytal Tiq.
- Ja - wystąpił Iquid - Jestem gotów umrzeć dla dobra Forum.
- Świe-tnie - ucieszył się Tiquill - No to ustaw się przy drzwiach z łaski swojej.
Po kilku chwilach oczekiwania winda dojechała i drzwi się otworzyły. Wszystkim ukazał się smok w pełnej krasie. Był wielki jak chuj i groźny że ja pierdolę.
- Oj chuj! - przeraził się Iquid - Jednak zmieniam zdanie - były admin zaczął się cofać...
- Nie możesz - krzyknął Tiquill - Dla dobra forum, przyjacielu! Alleluja i do przodu! - po tych słowach Tiquill wypchnął Iquida wprost przed smoka.
Silver Dragon spojrzał swoimi ogromnymi żółtymi oczyma na przerażonego Iquida. Wyglądał jak małe dziecko obserwujące mysz w potrzasku.
- ALLAHU AKBAR! - wykrzyknął Smok, po czym jednym ruchem pożarł Iquida.
- Dalej! Wszyscy za mną, zająć pozycje! - zawołał Tiquill i wszyscy wybiegli z windy do pobliskiego lasu. Silver Dragon przez chwilę żuł w swej paszczy Iquida, po czym zionął ogniem w kierunku uciekających PSIonistów. Większość z nich zdążyła się już skryć w gęstwinie, jednak Iceman i Kariko nie byli dostatecznie szybcy i ogień ich dosięgnął. Przez chwilę krzyczeli płonąc żywcem, po czym upadli na ziemię wijąc się i w końcu zastygając w bezruchu. Smród spalonego mięsa dobiegł nozdrzy reszty userów...
- Ja jebię! - przeraził się Szynkacz - Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę!
- Panowie napierdalajcie do tego skurwiela ile fabryka dała! - zawołał Tiquill, po czym wszyscy otworzyli ogień. Grad pocisków dosięgnął Silver Dragona, jednak tylko odbijały się od jego potężnych grubych łusek. Nawet silne pociski z bazooki i napalm nie robiły na nim wrażenia.
- Kurwa, nawet prawy przycisk SMEGa nic mu nie robi! - irytował się Rycho nie przestając napierdalać.
W tym czasie jednak Srebrny Smok opanował swoje zaskoczenie tak zmasowanym atakiem i zaczął odpierdać atak ziejąc ogniem na pobliskie drzewa. Te szybko spopieliły się na wiór.
- Musimy się oddalić. Tam są stare leje bombowe, po II WŚ, schrońmy się w nich! - dowodził Tiquill i użytkownicy szybko pobiegli w ich kierunku. Niestety w wyniku nadpalenia jedno z drzew złamało się i runęło pechowo wprost na Dev4evera. Dev4ever jeszcze żył i błagał o pomoc przygieciony ze złamanym kręgosłupem.
- Żegnaj, stary compadre - Tiquill bez cienia wahania dobił strzałem między oczy z podręcznego pistoletu byłego moddera mapek.
- Może dało się go odratować - wtrącił się Radzik.
- Nie ma czasu na zawahanie! Smok wchodzi już do lasu! Napierdalajmy z bazook, SMEGA i MP4 w drzewa, tak by je połamać i by spadając go unieruchomiły! - rozkazał Tiq.
Tak też uczyniono. Jednak plan był przekombinowany, a Smok zbyt wielki by to zrobiło mu jakąś większą krzywdę. Dotychczasowy opór zabrał mu tylko trochę HP i poobijał, ale nadal miał się świetnie.
- Kurwa, on nadal się zbliża! - krzyczał Komar.
- Dobra, Zaver, poświęcisz się - Tiquill chwycił Zavera za klapy - Weż ten dynamit i daj się pożreć. Wysadzisz go od środka jak Szewczyk Dratewka Smoka Wawelskiego w 1500 roku przed naszą erą po chrystusie. Wierzę w ciebie, synu...
- Ale ja nie chcę! - wyrywał się Zaver.
- Ktoś inny chętny? - zapytał rozczarowany Tiq.
Wszyscy pokręcili głowami.
- No to do widzenia, dobranoc, cześć, giniemy.

I tak było. W ciągu kilku minut smok zniszczył niemal cały las i większość uciekających i ukrywających się userów. W końcu cały las został rozjebany, a ze zgliszczy wybiegło ostatnich dwóch ocalałych - Tiquill i Szynkacz, wybiegli oni na pobliskie bagna.
- To ostatnia szansa - powiedział Tiquill do Szynkacza - Idziesz go rozjebać?
- Nie - odparł Szynkacz.
- No to może wylosujmy zapałki. Ten kto będzie miał krótszą wysadza smoka. Pasuje? - zaproponował Senior Admin.
- Może być - przytaknął Kotlet.
- Okej. Losujemy. KURWA! - wrzasnął Tiq, bo wyciągnął krótszą.
- Hahaha, ale fart! - szczerzył się Szynka.
- Czas podjąć męską decyzję - westchnął Tiq, po czym chwycił laskę dynamitu w zęby i pobiegł w kierunku Srebrnego Smoka. Niestety za wcześnie odpalił lont i wybuchł jeszcze kilkanaście metrów przed nim.
- O kierwa, mam przejebane... - zbladł Szynkacz - Ale nie dam się mu zeżreć - po tych słowach Szynk włożył lufę do ust - Niffego nie ffałuję...!!!

JEBS!!!


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

06 lis 2020, 23:23

SEZON 5

Rozdział 1

W poprzednim sezonie...

Wybudzony z hibernacji 98 letni Jan Paweł II rządzi się w bazie PSI jak u siebie. Tymczasem Tiquill popada przez to w depresję. Lud PSI zdobywa łóżka, wodę i laski, potem jednak Dzienis morduje laski, bo jest białorycerzem. W międzyczasie Psotal 4 zostaje wydany, jednak jest pełen bugów uniemożliwiających przejście go. Yossarian, Szczan Patan, Dev4ever i Ra'Dzik podążają do Wrocławia by zdobyć artefakty niezbędne do przejścia Psotala 4 i zaspokojenia seksualnej chuci Grabarza mangozjeba. Wcześniej Mackiewicz przybywa do bazy informując, że p666 oraz ShaQ zdechli, po czym spierdala do Owsiaka. Tymczasem we Wrocławiu czwórka PSIonistów zawiązuje sojusz z resztkami ekipy CD-Action, po czym idą rozpierdolić CDP-Red za jego grzeszne czyny polegające na spedaleniu serii Wiedżmin, nabicie Huta na pal oraz mienie złotego Masterdysku z plikiem na którym jest ruchadło Yossa. Misja się udaje, chociaż wielu pacjentów zmarło, m.in. Dev4ever. Na szczęście dzięki genialnemu urządzeniu ukrytemu w siedzibie Wydawcy udaje się uratować duszę Deva przed piekłem które nie istnieje umieszczając ją w grze komputerowej Psotal 2 jako postać Kolesia. Potem drukują jebańsko Yossa i wracają do bazy wzbogaceni wspomnianym anime ruchadłem oraz Smugglerem i 9kier z CD-Action. Tyle, że w bazie trwa wojna, PSI zostaje zaatakowane przez ruskich. Giną w niej Silver Dragon i pogromca Knaga Garbacz, zaś Szynkacz zostaje ranny w nogę którą mu potem upierdala nie kto inny jak Tiquill. Wcześniej jednak Tiq ratuje wszystkim dupy niszcząc Rosję w sposób taki: mianowicie wystrzeliwuje skleconą naprędce rakietę z przywiązanym nań do niej świętym kurwa papieżem Janem Pedofilem IV trafiając nią we Władimira Władimirowicza Put(In)a i wygrywa wojnę. Zaraz po tym incydencie przybywa ekipa z Wrocławia z zabawkami i następują trudne decyzje. Bunkier jest rozjebany, więc ci co przeżyli (włącznie z Bartoszem Walaszkiem o którym na śmierć zapomniałem, a który przez całą bitwę siedział w podziemiach bunkra związany i spuchnięty od wódy) postanawiają ruszać na północny wschód w kierunku starej farmy Dzienisa chcąc tam znaleźć spokój i ukojenie, natomiast Tiquill chcąc by mu Bóg (który nie istnieje) odpuścił grzechy postanawia odbyć pielgrzymkę na rzęsach do Santiago de Compostela i tak szukać szczęścia i odkupienia.
Jak coś zapomnialem to chuj mi w dupę. Trza było czytać odcinki, a kto nie czytał, temu pies srał do dupy i rzygał mu do mordy.


Dwa lata później, Farma Dzienisa, rok 2020 (albo 2 rok Nowej Ery, jak kto woli).

- Nam szczelać nie kazano... Zesrałem się w działo i wyjrzałem na pole... szejset szejśćdziesiąt szejść armat grzmiało... Ich wystrzały niczym drzystające odbytnice pieściły letnie powietrze niczym skórę gładkolicę dziewicy... - zaczął czytać Rycho3D, ale przerwał mu Dzienis.
- Stop. Chujowy wiersz, Rycho, przecież dziewice nie istnieją od 2006 roku - powiedział VIP.
- Ale czemu akurat od tej daty? - dopytywał się Mister Muscle... tfu! Master Modder ofkors.
- Bo wtedy East Clubbers wydali utwór Sextasy od którego wszystkim popękały błony w promieniu 2000 km. I nie mówię tu o błonach bębenowych - wyjaśnił Dzines.
- To ja w takim razie pierdolę takie kółko poetyckie. Idę do stodoły moddować Psotala 4! - wkurwił się Rycho, po czym wyszedł z salonu trzaskając drzwiami.
Piroziom próbował go zatrzymać, ale powstrzymał go Dzienis.
- Zostaw. Niech wyżyje się artystycznie na tym, co umie najlepiej - rzekł Właściciel Farmy - To kto teraz?
- Cieszę się, że nasz klub literacki się rozwija - odezwała się Monika, po czym wstała i zaczęła recytować wiersz:

"Pen in hand, I find my strength.
The courage endowed upon me by my one and only love.
Together, let us dismantle this crumbling world
And write a novel of our own fantasies.

With a flick of her pen, the lost finds her way.
In a world of infinite choices, behold this special day.

After all,
Not all good times must come to an end"

- Piękne, piękne, bravissimo! - zaklaskał wzruszony Yossarian.
- Ja nie rozumieć angielski - powiedział Szynkacz po czym podrapał się po nieistniejącej nodze, gdyż cierpiał na bóle fantomowe, a musiał czekać jeszcze dwie godziny na swój dzienny przydział tracodinu (miks tramalu z akodinem, który rok wcześniej wymyślili Iquid, Owsiak, Zaver i Walaszek na kółku chemicznym).
- To wiersz z ostaniego aktu Doki Doki Literature Club. Jak ktoś nie grał to chuj mu w dupę - wyjaśniła Monika z uśmiechem, po czym usiadła z powrotem.
- Właśnie - potwierdził Yossarian.
- Cicho tam pantoflu. Wiedziałem, że te kółko to zły pomysł - żachnął się Iquid.
- Morda tam, bo wódki nie dostaniesz - uruchomił się Grabarz - Nie nadążamy z pędzeniem bimbru, takie masz pragnienie żulu. A teraz zapodaj swój wiersz który przygotowałeś.
Iquid wstał, chrząknął, po czym zaczął recytować przepitym głosem:

"Ty kurwo!
Odpierdol się!
I w pizdu jebaj się, oddup się!
Spierdalaj!
Odpierdol się!
Za swoje piję ja ile chcę!"

- To zerżnięty fragment z piosenki Kukiza "Rodzina słowem silna" - zauważył Dzienis - Plagiaty się nie liczą, za karę nie dostaniesz wódki!
- To ja w takim razie pierdolę ten wasz klub, idę na zebranie kółka chemicznego! - wkurwił się Iquid, po czym trzasnął drzwiami i wyszedł do garażu gdzie miało miejsce spotkanie tegoż kółka.
W pomieszczeniu zostali Yossarian, Monika, Dzienis, Szynkacz i Piroziom, który zaczął nabijać lufkę grasem.
- Tu się nie pali - zwróciła mu uwagę Monika.
- To ja to pierdolę i idę na zebranie kółka... eee.... idę pomóc robić mapkę Rychowi - odparł Piro i wyszedł z pomieszczenia.
- Dziękuję wam wszystkim za dzisiejsze spotkanie, to był owocny mityng - powiedziała grzecznie Monika - A teraz ja z Yossem idę do sypialni, a wy róbcie co chcecie.
Gdy wyszli Szynkacz zaczął mocować się z protezą.
- Dzines pomóż mi - sapał młody - W ogóle to żądam lepszej protezy, tę wystrugał mi z drewna siekierą Rycho na odpierdol po pijaku, zasługuję na coś lepszego!
- To w takim razie musisz szybciej kręcić korbą, tutaj każdy ma obowiązki, nie zapominaj! - napomknął go Dzienis przyczepiając mu protezę drutami do kikuta.

Faktem było, że od kilku miesięcy na farmie istniał internet, co prawda powolny z kilkoma stronami html głównie z tematyką postalową i newsów na farmie, ale dzięki temu Forum nadal istniało, podobnie jak download i serwery MP, szedł on po kablach miedzianych i miał żałosną prędkość, największą wadą zaś było to, iż był napędzany na automat korbowy umieszczony w szopie z napisem "Serwery PSI" w której siedział Szynkacz i kręcił korbą, jeśli kręcił za wolno to rozgrywki MP lagowały, a forum muliło, przez co wszyscy byli wkurwieni.

Życie na farmie biegło powoli, lecz z rozpędem. Gdy przybyli tu w 2018 zastali wielki rozpierdol, lecz z czasem udało im się przeobrazić ten projekt w coś imponującego. Odkąd Owsiak stracił Kostrzyń musieli zaopatrzyć się w nowe źródło energii, był nim torf który odkryli na farmie, wykorzystywali go do produkcji prądu niezbędnego w codziennym życiu jak i funkcjonowania maszyny Tesli w której wciąż z bystkami walczył Dev vel Koleś, drukarki 3D z której drukowali sobie co potrzebniejsze itemy oraz zwykłych generatorów prądu. Jedzenie robili sobie sami hodując kury, owce oraz siejąc warzywa i kartofle, bimber pędzili sami, jedynie tabsy akodinu i tramalu zdobywali robiąc rajdy po aptekach zrujnowanych miast Podlasia.
Jednak po tak długim okresie zapasy torfu kurczyły się, aparatura do produkcji bimbru zapychała się, apteki były doszczętnie rozkradzione, a ludziom bardzo się nudziło.
Ponieważ nie było formalnego władcy tych ziem, rada PSI stwierdziła, że najlepszy będzie system anarcho-kapitalistyczno-komunistyczno-libertariańsko-monarchistycznego komunizmu socjalno-kołchozowego. W skład rady PSI wchodzili wszyscy mieszkający tam ludzie, każdy miał swoją funkcję, a więc:

Iquid - szef PSI zarządzający forum i stroną główną, pijak, alkoholik, sługa szatana
Radzik - Server Admin, tworzy nowe strony internetowe po godzinach sędzia Trybunału PSIonistycznego
Pan Szatan - redaktor i modder, z racji że sra do worka szef kanalizacji farmy
Yossarian - Grabarz, grzebie trupy wrogów PSI, dzięki czemu uprawy mają lepsze nawożenie
Rycho3D - Master Modder, oprócz tego mechanik i złota rączka na farmie
Zaver - zapowiadacz modów, a także błazen 24h/dobę
Monika - szef działu artystyczno-kulturalnego, w planach ma otworzenie telewizji PSI
Dzienis - prawowity właściciel farmy, szef działu zaopatrzeniowego, rozdziela zapasy, w piwnicy ma zmumifikowane zwłoki swych rodziców
Smuggler - miał być szefem zespołu redakcyjnego, odkąd CD-Action przestało istnieć stracił swoje cięte riposty i został parobkiem, kopie kartofle i doi owce
9kier - prostytutka PSI, daje dupy wszystkim, przez co ma pizdę jak wiadro
Piroziom - szef działu zbrojeniowego, to on wysadza dziury w ziemii szukając resztek torfu
Bartosz Walaszek - produkuje bimber, w wolnych chwilach tworzy nowe odcinki Kapitana Dup... tzn. Bomby
Szynkacz - kręcenie korbą, walenie konia
Dev4ever - podpowiada jakie bugi jeszcze można wyeliminować w Psotalu
Komar - robi wszystko po trochu
Jurij Owsiak - sra wyżej niż dupę ma, błąka się bezużytecznie po farmie, ale nikt nie ma serca by go wygnać

Tak więc 16 mieszkańców farmy żyło sobie na niej spokojnie, acz intensywnie nie przeczuwając nadchodzącej katastrofy...

Tymczasem w garażu miało miejsce jedno ze spotkań kółka chemicznego, na których zajmowano się piciem alkoholu, nowych metodach łączenia leków, piciem alkoholu, nowych metodach pędzenia bimbru oraz piciem alkoholu. Byli tam Owsiak, Walaszek, Smuggler, Szan Patan (zaczął pić gdy dowiedział się prawdy o Mniszce) oraz Iquid który dopiero co dołączył po opuszczeniu kółka literackiego.
- I co tam panowie, jakieś nowe pomysły? - zapytał Iq chwilę po wejściu.
- Można by pędzić wódkę z kretów... pełno ich tutaj - palnął Smuggler który był już ostro napierdolony.
- Lepiej wziąć TIRa i szukać towaru na zachód stąd... przetrzebiliśmy już całe Podlasie, trza znaleźć nowe kierunki ekspansji... - mruknął Szan Patan.
- To nie takie głupie... - zauważył Iquid.
Nagle do środka wbiegł Komar z krzykiem.
- Ludzie kurwa! Chodźcie tylko, zobaczcie to! - darł się User.
- Własnego tyłka być nie poznał... - bąknął Smuggler który nadrabiał ostatnio Postalem stracone lata bez tej gry...
- Co? Nie no, ale serio chodźcie to zobaczyć!
Wszyscy wyszli na dwór. Gdy zobaczyli to o czym mówił Komar ich oczy rozszerzyły się ze zdziwienia...

Rozdział 2

Oczom PsotalSajtowców ukazał się jakiś zarośnięty dziad w kapturze i długiej szacie. Szedł w obdartych butach podpierając się jakimś kijem. W końcu zatrzymał się metr od wymierzonych w niego luf karabinów Radzika, Yossariana, Pana Szatana, Komara, Dzienisa, Rycha i Smugglera.
- Czym jesteś i kto się tu wprowadza? - zapytał mocno popity Smuggler.
- Spokojnie Smugg, ja poprowadzę tę rozmowę - rzekł Radzik - A więc czego tu szukasz śmierdzielu brudasie jebany?
- Grzeczniej śmieciu, nie poznajesz mnie? - warknął przybysz od którego śmierdziało zjełczałym potem i gnojówką.
- No nie bardzo - odparł Ra'Dziq.
- Jam jest Tiquill, Admin wasz, który was wyrwał z domu Steamowego, z Facebooka niewoli...
- Tiq... Wróciłeś! - Radzik od razu schował broń, pozostali również.
- Tak... Wróciłem z pielgrzymki, długo zeszła mi podróż, acz doznałem na niej oświecenia i odkupienia. Zaiste zaprawdę powiadam wam, po mym objawieniu doznałem olśnienia i wiem już jak naprawić PSI i naszą społeczność!
- Ale że jak naprawić? - głowił się Komar.
- Musimy naprowadzić nasze Forum na nowe tory... Na początek trzeba wyzybyć się grzesznych zwyczajów... - Tiquill rozejrzał się po okolicy - Nawet stąd widać, że trzeba zamknąć Cmentarz, albowiem grzeszne to jest miejsce.
- Po moim kurwa trupie! - wkurwił się Yossarian.
- Chcesz powiedzieć, że nadal szkalujecie papieża naszego świętego Ja...
- Zgadza się - przerwał mu Dzienis - Kilka rundek papajotenisa na Cmentarzu nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
- Myślałem, że grzebiecie tam tylko zdechłe kury - zdziwił się Pan Szatan.
- Ano tak, ale czasem też gramy w badmintona relikwiami Wojtyły które znaleźliśmy walające sie po polu bitwy po słynnym wystrzale Tiquillowskim w 2018 - uśmiechnął się złowieszczo Yossarian.
- DOŚĆ!!! - wkurwił się Tiquill niemożebnie, aż zapluł sobie brodę - Nie chcę więcej słuchać tych bluźnierstw! Zamykam forum. Farma do spalenia!
- NJE!!! - krzyknęli Forumowicze/Farmowicze.
- No to konwertujemy na phpBB3...
- Nie da rady, Szynkacz za wolno kręci korbą w serwerowni - wyjaśnił Radzik.
- No to... Ech... sam nie wiem - westchnął Tiquill i usiadł - Nie mam już pomysłów na to jak uratować forum.
- Może nam pozwól pomyśleć, hę? Forum doskonale radziło sobie do tej pory bez ciebie - zauważył Radzik.
- Chyba kpisz. Na tej farmie na pewno nic ciekawego się nie dzieje. Pewnie chlejecie tylko i uprawiacie mangozjebstwo. Ta farma jest jak discord, a forum jest... Musimy je odbudować. Forum to społeczność. Musimy iść naprzód... - zadumał się Tiq.
- A-ale jak? - zapytał Szynkacz.
- Idę się umyć i ogolić. Za pół godziny spotkamy się w.... Gdzie wy tu robicie walne zebrania?
- W domu Dzienisa, w salonie, są tam też spotkania kółka literackiego - wyjaśniła Monika.
- Co to za coś? A, to te ożywione ruchadło Yossa. Ubierz się przyzwoicie ladacznico - burknął Tiquill, po czym poszedł do... - Gdzie tu jest kurwa łazienka?
- Na końcu tamtego pokoju. Tylko nie zużywaj za dużo wody z bojlera! - mruknął Dzienis, a Tiq poszedł się odświeżyć.
- Moniko idź załóż rajstopy - polecił Yoss - Nie ufam Tiqowi jakoś - dodał po chwili Grabe.
- Ja też, ale jakby nie było to on jest teraz automatycznie szefem - powiedział Iquid.
- Trzeba było nie sprzedawać forum za skrzynkę wódki to ty byś był nadal szefem - stwierdził Radzik - a tak to teraz nawet procesować się nie możesz o miliony, bo forum jest gówno warte.
- I dlatego właśnie piję - podsumował Iquid, po czym pociągnął wódki z gwinta.

Po jakimś czasie wrócił Tiq odświeżony.
- Wyglądasz lepiej, ale nie tragicznie - powiedział Piroziom.
- Dzięki za komplement. Lub oszczerstwo. Nieważne. Panowie, mam plan.
- Mhm - rzekł Rycho3D którego to gówno obchodziło.
- W drodze powrotnej mojej pielgrzymki byłem świadkiem wielu dziwnych rzeczy. Świat zdziwaczał i wygląda jak w Mad Maksie albo i bardziej popierdolenie, w końcu to Polska, a nie Australia. No więc, przed Warszawą na przykład istnieje plemię, które stworzyło sobie cywilizację z resztek Loca po eksplozji, stawiają sobie domy z jego kości i skóry, żywią się jego mięsem, ogrzewają tłuszczem, czczą figurki z jego zębów i tak dalej. Ale nawet nie wiedzą, że to coś było Lokiem, zwą go bogiem, Makumbą chujem.
- Srogie grzyby - zadziwiał się Komar.
- Widziałem rzeczy, którym wy userzy nie dalibyście wiary. Kobiety skleszczone z psami sunące ku szpitalnym OIOMom. Oglądałem promienie laserów błyszczące w ciemnościach blisko wrót klubu energy 2000 w Przytkowicach. Wszystkie te rzeczy znikną w czasie jak chuj w dupie. Czas kurwa umierać... - oczy Tiquilla jęły się zamykać.
- Kurwa Tiq, nie trolluj - powiedział Yossarian.
- Dobra, yaytzowałem teraz. Ale z tym plemieniem Loca to prawda. Jest jeszcze jedna rzecz... Te plemię to jest tylko tępa siła robocza, czcziciele Makumby Chuja vel. Loca jak wspomniałem. Natomiast pod ziemią, pod nimi jest prawdziwa Rasa Panów. Słyszałem, że rządzi nimi elektroniczny Hitler czy coś w tym rodzaju. To pewnie tylko pierdolenie, ale niewątpliwie jakiegoś chuja się słuchają. Chodzi o to, że te kutasy jako jedyni ocalali w Polsce mają...
- Resztki godności i rozumu człowieka? - przerwał mu Smuggler.
- Nie... To znaczy tak, ale nie tylko. Mają przede wszystkim szybki szerokopasmowy internet i sprawne serwery. Mają kontakt z calym światem. Wiecie co to oznacza?
- Że mogą grać w CS:GO i Minecrafta? - zastanawiał się Pan Szatan.
- Nie deklu. To znaczy tak, to też, ale to oznacza, iż możemy ich zlikwidować, przejąć serwery i odbudować Forum tak jak pan Papież przykazał.
- Zaiste - stwierdził Zaver, tylko po to by zaznaczyć swą obecność.
- Ale jak ich pokonać? - głowił się Rycho3D.
- Musimy zebrać drużynę - oznajmił Tiquill.
- No przecież jesteśmy - mruknął Yossarian.
- Musimy zebrać kompletną drużynę. Musimy wskrzesić poległych i wtedy na nich ruszyć. Musimy stanowić jedność. Tiquill i dwunastu apostołów PSI.
- Ale Dev jest w komputerze, bo umarł, a SD i seebeek17 nie żyją na amen - zauważył Pan Szatan.
- Trzeba więc zebrać ich szczątki i ożywić - zawyrokował Teeq.
- Niby jak? - spytał Komar.
- Ja to zrobię - wtrąciła się Monika - Dajcie mi tylko ich DNA, resztę zostawcie mnie.
- Serio wiesz jak to zrobić? - dopytywał się Yoss.
- Zaufaj mi. Co jak co, ale na plikach chr. się znam - uśmiechnęła się Doki.
- Ale to dużo pierdolenia będzie się z tym - stękał Iquid - Nie możemy sobie ot tak ich podbić w obecnym składzie? Jest nas całkiem sporo.
- To musi być prawilny skład PSI. Ty się nie liczysz, bo spierdoliłeś z forum 10 lat temu, a Smuggler, 9kier i Walaszek to tylko goście - oznajmił Tiq.
- A jeśli nie będziemy w komplecie to ich nie podbijemy? - dopytywał się Szynkacz.
- Wtedy nie będziemy mieli mocy błogosławieństwa Jana Pawła II - wyjaśnił Tiquill - W kaplicy Santiago el Compostela rozmawiałem z jego duchem. Jest w niebie i obiecał nam pomóc z całych sił jeśli zdołamy się zjednoczyć i zaprzestaniemy grzesznych praktyk względem jego cielesnych reliwki - tu Tiquill rzucił wściekłe spojrzenie ku Yossowi i Dzienisowi.
- Okej. Jaki jest więc plan? - spytał Radzik.
- Podzielimy się na trzy grupy. Każda z grup uda się po kod DNA zmarłego usera, a potem jak wrócicie to ten robot Monika ich wskrzesi. Następnie udamy się w trzynastu do ziem w środkowo-środkowej Polsce, gdzie koczuje plemię Makumby Chuja. Tam znajdziemy wejście do Agarthy, dziury w płaskiej ziemii, gdzie siedzi Rasa Panów. Tam już poprowadzi nas JPII ze swym błogosławieństwem i gdy ich podbijemy będziemy mogli cieszyć się nowym forum i nową miejscówą ze wszelkimi temu korzyściami! - rzekł Tiquill z emfazą.
- Oy hooy - podsumował Dzienis - To będzie niezła jazda.
- Może wreszcie wtedy docenicie moje starania - mruknął Tiquill.

Rozdział 3

Rok 2080
Yossarian i Komar siedzieli przy prostym stole w najzwyklejszym na świecie domku w lesie. Obaj byli w chuj starzy i mieli długie brody.
- Kiedyś to było, kurła - powiedział od niechcenia Yoss otwierając swoje dzisiejsze śniadanie - butelkę piwa "Dwupawlan janu".
- Nie to co teraz - potwierdził Komar nabijając lufkę grasem z własnej produkcji, który hodował w małej gazowej szklarni koło domu - Nie pij tyle ziom od rana - dodał.- Pierdolę to, nie po to wymieniałem trzy razy bioniczną wątrobę by teraz być abstynentem - żachnął się były Grabarz popijając solidny łyk piwa - Ech, naszło mnie wspominać dawne czasy...
- To było coś - mruknął Komar który siedział w obłokach dymu - A pamiętasz Tiquilla?
- Ten stary skurwiel... Do dziś mam z nim niewyrównane rachunki - Yoss skrzywił się - Ale to był zjeb genetyczny.
- Chyba każdy ostatecznie miał z nim na pieńku - potwierdził Komar - Ciekawe co teraz robi.
- Mało prawdopodobne, że żyje. Miałby 107 lat. Choć te bioniczne organy czynią cuda. Chuj wie, może jest teraz cyborgiem - rzekł Yossarian i odpalił papierosa.
- A pamiętasz Radzika, Rycha, Dzienisa? Albo Zavera, Pirozioma? To była ekipa... - powiedział Komar.
- Ano była, jak mam nie pamiętać. Ile rzeczy żeśmy odjebali... - Yoss zaciągnął się fajkiem marki "Papierzosy".
- Albo Monikę? Jak byłeś w niej zakochany? - uśmiechnął się pod brodą Komarenko.
- Weź mi o tej kurwie nie przypominaj. Szkoda, że jest nieśmiertelna. Pewnie teraz daje dupy w Indiach, w końcu jest tam 7 miliardów kutasów do wyruchania.
- Dobrze, że jesteśmy od niej teraz daleko i nie musisz jej widzieć. Mało prawdopodobne, że tu przyleci - zaśmiał się Komar.
- No raczej. Tutaj jesteśmy bezpieczni od tej całej chujozy, przeludnienia, skażenia i biedy - potwierdził były Grabarz PSI.
- Co prawda to prawda - dodał Komar zaciągając się...

W oknie pojawiło się słońce. Było ono jednak słabe i oddalone. Na szczęście domek miał ogrzewanie gazowe i nowoczesne ocieplenie, dzięki czemu nie odczuwało się przenikliwego zimna, gdyż temperatura na zewnątrz wynosiła minus 112 stopni. I tak ciepło jak na styczeń. W końcu byli teraz na Tytanie, jednym z nawiększych księżyców Saturna i jedynym zdolnym do zamieszkania...


Back in time, rok 2020... farma Dzienisa

Załoga PSI zaczęła pakować swoje rzeczy celem wyruszenia po szczątki byłych userów. Nagle Yossarian wyprostował się, rozejrzał i postanowił coś powiedzieć.
- Panowie, to jest bez sensu. Dlaczego w ogóle wierzymy temu pierdzielowi?
- Ale że Tiqowi? - Iquid nadal był nietrzeźwy.
- No jemu. Uważam, że ten plan jest popierdolony. Nie musimy tego robić. Mamy dobre życie. Na chuj nam to? - zapytał Grabarz.
- Musimy, kurwa! - Tiquill poczerwieniał na mordzie niczym ruska dziwka na delirce - Tak jak pan papież powiedział!
- Jebać tego pedofila w czapce. Zdechł to zdechł na chuj drążyć temat. Jakieś kurwa objawienia to twój problem, a nie nasz - wkurwił się Yoss.
- Nie mów za innych! Może oni właśnie tego pragną?! - Senior Admin podszedł Grabarza sprytnym chwytem retorycznym.
- Ogólnie popieram to co mówi Yossarian - powiedział Radzik - A reszta z was?
- Ja również pierdolę tego papaja i Tiqa. Nie musimy go słuchać - powiedział Rycho - Jednak uważam, że warto najechać na plemię Makumby Chuja i tego elektronicznego Hitlera celem uzupełnienia zapasów, złupienia ich i w ogóle przeżycia ciekawej przygody. Kiepsko jest u nas z zaopatrzeniem ostatnio.
- Popieram Yossa i Rycha. Srać na papaja, ale najechać Makumbę można - dodał Komar, a Dzienis mu przytaknął.
- Czyli jak w końcu? - zapytał Radzik.
- Makumba tak, papaj nie! - zakrzyknęli wszyscy userzy, a Tiqowi zrzedła mina.
- Tak więc postanowione. Szykujcie broń, amunicję, alko i dragi. Chuj wie, co nas tam czeka, trzeba być gotowym - oznajmił Radzik i wszyscy z ekipy zaczęli pakowanie niezbędnych itemów do dwóch opancerzonych ośmioosobowych VW T1000 rocznik 90' z niezniszczalnymi silnikami przerobionymi na zasilanie paliwem marki bimber und olej opałowy.
- Dobra więc tak - zaczął Radzik gdy już skończyli - Jedziemy w składzie ja, Yoss, Komar, Dzienis, Rycho, Zaver, Pan Szatan, Piro. Owsiak i 9kier też jadą, ich talenty mogą być pomocne. Weźcie też laptop, Dev4ever może przydać się jako wsparcie IT jak znajdziemy gdzieś jakiś internet. A ty, jedziesz z nami? - zwrócił się Radziq do Teeqa.
- Jadę, przecież beze mnie nie dacie sobie rady - oznajmił dumnie Zniquill.
- Nie pierdol wierszy bo dziś nie dwudziesty pierwszy. Czyli jedenastu plus jeden wirtualny. Możecie wyjebać skrajnie tylne siedzenia w autach i dopakować jeszcze więcej amunicji i bimbru - podsumował Radzik - Za godzinę wyjeżdżamy. Wysrajcie się na zapas póki macie sedes do dyspozycji.
- Tylko nie zapchajcie mi kibla - mruknął Dzienis i poszedł pożegnać się z kur(w)ami.
- Może jakieś fajne dziołchy znajdziemy w tym plemieniu, heh - zażartował Komar.
- A propos. Monika zostajesz tu i pilnujesz tych alkoholików - zarządził Yossarian.
- Właśnie. A wy, Smuggler, Walaszek i Iquid macie pod naszą nieobecność wyprodukować więcej bimbru niż wychlejecie. Chuj mnie obchodzi jak tego dokonacie, ale macie być przydatni - polecił Radzik.
- Kurwa, trzeba będzie wykopywać krety chyba - zirytował się Smugg.
- A ja też zostaję? - zapytał Szynkacz.
- Tak, ktoś musi kręcić korbą żebyśmy mieli z wami łączność internetową. Przykro mi. Przywieziemy ci coś ładnego, może jakąś laskę do ruchania - uśmiechnął się Radzik.
- Seks, cipa, ruhanje, sperma - podniecił się Szynkacz.
- Morda tam. Dobra. To my spierdalamy. Bądźcie grzeczni, nie pijcie za dużo i brońcie farmy! - pomachał ręką Admin i wsiadł do busa.
- I nie ruchajcie Moniki - rzucił złowrogo Yoss - Bo wpierdol.
- Dobra, dobra, nara elo, wypierdalajcie już. Chodź pić Smugg - rzucił Iquid do byłego redaktora CDA.
- To pomysł je dobry - odparł Smugg i poszli.

Ekipa ruszyła więc w kierunku Mazowsza celem odnalezienia i złupienia plemienia Makumby Chuja. W pierwszym busie siedzieli Radzik (kierowca), Piro, Zaver, Komar, Pan Szatan i laptop z Devem. W drugim Yoss (kierowca), Rycho, Dzienis, Owsiak, Tiquill i 9kier.
- Cho się ruchać mała - powiedział Rycho do 9kier i zaczął ją obmacywać.
- Spierdalaj - odburknęła pasztetowata była recenzentka gazety CD-Sraction.
- I tak jesteś brzydka, sama spierdalaj - Rycho trzymał fason.
Podróż mijała im szybko, aczkolwiek powoli i mimo picia bimbru brakowało im jakichś głębszych rozrywek.
- Kurwa, ale bym coś rozjebał - rzucił mimochodem Dzienis.
- Może postrzelamy do zmutowanych zwierząt w lesie? W sumie jestem głodny, przydałoby się zdobyć jakieś żarcie - rzekł Yossarian.
- Dobry plan. Powiadom tamtych, że robimy postój - powiedział Rycho i wyjął broń.
I tak też zrobili. Ustrzelili dwa jelenie z pięcioma nogami i podwójnym porożem, po czym upiekli ich mięso i zjedli.
- Tak sobie myślałem - rzekł Tiquill gdy już najedzeni jechali dalej - czy może nie zmienić scenariusza w Postalu 4?
- Pracujemy nad tym przy moddowaniu - odparł Rycho3D jarając szluga.
- Może to wam się przyda - Tiquill wręczył Master Modderowi jakąś kartkę.
- Co to kurwa jest? - spytał Rycho pobieżnie czytając treść dokumentu.
- Jak byliśmy w siedzibie RWS to w pośpiechu wsadziłem to w kieszeń spodni i wobec dynamiki wydarzeń zwyczajnie o tym zapomniałem, Dopiero niedawno odkryłem tę kartkę jak szukałem drobnych - wyjaśnił Senior Admin.
- Dobrze, że w tym czasie nie prałeś spodni przez trzy lata - rzekł Yossarian - A co to w ogóle jest?
- To scenariusz Postala 4 według RWS. Myślę, że możemy przerobić grę wedle niego.
- Jakieś Edensin, wózki jezdniowe, klatki z gołębiami. Ciekawe... - rzucił Rychu czytając.
- Myślę, że warto by pomyśleć nad tą fabułą i wprowadzić ją w życie - powiedział Tiq.
- Panowie, chyba dojeżdżamy - rzekł Yoss zmieniając temat - Szykujcie się.
- O chuj, inaczej to sobie wyobrażałem - zadziwił się Komar.
- Srogie grzyby - dodał Owsiak.
- Dobra, parkujemy tutaj i obczajamy o co im chodzi. Tiquill, będziesz gadał - rzekł Yoss.

Użytkownicy PSi wyszli z transporterów i stanęli jak wryci. Ich oczom ukazały się prymitywne szałasy zbudowane z kości, jelit i skóry jakiegoś ogromnego stwora. Szli wzdłuż nich, aż nagle otoczyła ich chmara brudnych, śmierdzących, półnagich prymitywnych ludzi.
- Chcę rozmawiać z waszym przywódcą - zaczął Tiq.
- Makumba chuj - odparł jeden z prymitywów.
- Gdzie jest wasz boss? Który to szef? - dopytywał się Senior Admin.
- Makumba chuj - odparł tym razem inny współplemieniec, a potem dołączyła do niego reszta.
- Makumba chuj! Makumba chuj! Makumba chuj! - zaczęli krzyczeć wszyscy.
- To jakieś zjeby, nie umieją mówić niczego prócz Makumba Chuj - zadziwił się Pan Szatan.
- No co ty nie powiesz. Morda! - krzyknął Radzik, bo nie mógł już znieść tego jazgotu.
Wszyscy się uciszyli.
- Chakumba muj? - spytał nieśmiało jakiś dzikus.
- Tylko ja mogę do nich mówić "Morda!" - odezwał się nagle jakiś człowiek. Był to wysoki szczupły dobrze ubrany młody mężczyzna, który wyglądał przy prymitywach niczym top model z wybiegu. Zbliżył się do naszych bohaterów.
- Ja was znam. Kopę lat, Postalsajtowcy - rzekł prawdopodobny przywódca dzikusów.
- My ciebie też...

Rozdział 4


- ... Ryuq - dokończył Radzik patrząc podejrzliwie na byłego admina PSI.
- Ale jak? - nie dowierzał Tiquill - Przecież zajebaliśmy ciebie i Pangię w sezonie pierwszym.
- Tylko udawaliśmy martwych. Udało nam się wykaraskać - wyjaśnił Kapitan Ukraina - Co was tu sprowadza?
- Gówno, ręce do góry i dawajcie cały towar jaki macie, alko, dragi, żarcie, paliwo, akumulatory! - krzyknął Rycho wyjmując SMEGA - Albo nacisnę prawy przycisk i rozpierdolę kilku z was jednym strzałem!
- Uspokój się Rycho, proponuję się dogadać - zaproponował dyplomatycznie Radzik - Wiem, że dawniej mieliśmy z tobą na pieńku a ty z nami, choć akurat mnie przy tym nie było, ale lepiej zapomnieć dawne niesnaski i zastanowić się - co dalej?
- Ja już o tym w sumie zapomniałem. Pangia niestety zginął po wybuchu atomówki w Rzeszowie. Ale udało mi się znaleźć nowego pomocnika - oznajmił Ryuq, a z jednego z szałasów wyszedł jakiś typek.
- Siema, mówcie mi Malina - przywitał się koleś.
- No elo - przywitał się Yossarian - Słuchaj Ryuq, czyli rządzisz tymi troglodytami czy jak? To ty jesteś elektronicznym Hitlerem czy tam innych chujem?
- Nie no kurwa - zaśmiał się Ryuq - Elektroniczny Hitler to Korter.
- Co kurwa? - skrzywił się Tiquill - Przecież zajebaliśmy go dawno temu.
- Zajebaliście tylko jego klona - wyjaśnił Ryuq - Prawdziwy korter jest tam na dole, w kanałach serwerowni.
- Kurwa, wy przeżyliście, Korter przeżył, i co jeszcze, może Małysz też przeżył? Nikogo nie zabiliśmy? - zirytował się Yossarian, po czym wyjął szluga na uspokojenie i zapalił.
- Nie, Małysz nie żyje, podobnie jak większość narciarzy, w końcu zniszczyliście Zakopane - rzekł Ryuq - Głośno było o waszych działaniach na całą Polskę.
- No się, wie - uśmiechnął się dumny Tiquill - Słuchaj, to ten, jak stoicie z zapasami? Może spytaj się kortera czy nie moglibyśmy się może wymienić czy coś, bo on z nami pewnie gadać nie zechce po tym co zrobiliśmy jego klonowi...
- To nic nie da, bo to nie Korter jest szefem - odparł Ryuq - Szefów jest dwóch, a czy zechcą z wami gadać? Może być ciężko, jeden z nich was nienawidzi za pewną rzecz...
- A jaka jest tu twoja rola? - dopytywał się Komar.
- Szefuję tym debilom tu na powierzchni, pomaga mi Malina. Jako jedyni mamy normalne mózgi i potrafimy normalnie funkcjonować. Ci tutaj byli napromieniowani jakimś świństwem i umieją mówić tylko Makumba Chuj oraz wykonywać proste prace fizyczne. Ja z Maliną w momencie eksplozji byliśmy pod ziemią w metrze warszawskim. Przez jakiś czas żyliśmy pod ziemią razem z ocalałą grupką z sekty Świadków Jehowy. Byli pokojowo nastawieni, więc ich wykorzystywaliśmy ile się dało. Po pewnym czasie jednak zapasy się skończyły i musieliśmy wyjść na powierzchnię. Ciężko było znaleźć coś sensownego, więc w końcu zabiliśmy wszystkich Jehowych i ograbiliśmy ich z resztek rzeczy. Następnie spotkaliśmy tych tutaj idiotów. Pokroiliśmy ciała Świadków i daliśmy im je do jedzenia w ten sposób zyskując ich zaufanie i wdzięczność. Szli potem za nami i traktowali jak półbogów. W końcu napotkaliśmy to miejsce. Było tu pełno odpadów po jakimś gigantycznym stworze. Wspólnie z jego części ciala zbudowaliśmy tę wioskę wokół wejścia do tego bunkra. Jakoś żyliśmy sobie, robiąc polowania i uprawiając ziemniaki. Nie mogliśmy jednak długo otworzyć bunkra, ze względu na nieznajomość kodu do drzwi wejściowych...
- Niech zgadnę - przerwał mu Pan Szatan - Hasłem było 2137?
- Tak, skąd wiedziałeś? - zdziwił się Ryuq.
- Wszystkie kombinacje i kody są właśnie tą liczbą - wyjaśnił Piroziom - To klątwa papaja.
- Aha. No chuj tam z tym - podsumował Ryuq - Co do tych dzikusów to myślę, że po prostu zostali zahipnotyzowani lub z powodu jakiejś traumy umieją mówić tylko "Makumba chuj".
- Powinieneś chyba wiedzieć, że tym stworem z którego zrobiliście tutaj osiedle... był Loc - powiedział Pan Szatan.
- O ja pierdolę... - Ryuq wytrzeszczył oczy.
- Mniejsza z tym. Prowadź nas do swoich wodzów - powiedział Radzik.
- To nie jest takie proste. Muszę mieć na to zezwolenie. Jestem nadzorcą jedynie naziemnym. Pod ziemią dzieją się inne rzeczy...
- Dobra, to idź im powiedz tak - zaczął Tiquill - Chcemy 1000 litrów bimbru, 200 kg dragów, 100 kg amunicji, 2000 litrów paliwa, z 50 akumulatorów i z 10 generatorów prądu oraz jakieś baterie słoneczne też by się przydały. A i kilka najładniejszy dzikusek byśmy sobie wzięli, do ruchania.
- A co dacie nam w zamian? - zapytał Ryuq.
- W zamian damy wam wszystkim kulki w łeb jeśli nie spełnicie tych warunków! - odparł zirytowany Dzienis - Idź i im to przekaż, albo sami tam pójdziemy.
- Igracie z ogniem - Ryuq pokręcił głową - Idę im przekazać, ale nie oczekujcie pozytywnej odpowiedzi.
- A w ogóle to co to za serwerownia? - zadał sensowne pytanie Radzik.
- To serwerownia Wykopu, należała do Michała Białka, ale została przejęta i nie on jest teraz tutaj bossem - rzucił na odchodne Ryuq, po czym wcisnął kod i udał się do podziemii windą w dół.

Mijały minuty. Ekipa w tym czasie przyglądała się wiosce. Ludzie tu przebywający nie mieli żadnych zahamowań i robili losowe rzeczy. Niektórzy uprawiali seks na widoku, inni gotowali jakieś śmierdzące żarcie albo ostrzyli prymitywne dzidy lub robili strzały do łuków. Na stercie leżało kilka zdechłych zwierząt, z polowań. Nie widać tu było śladu cywilizacji, nikt nie używał prądu czy paliwa, a ludzie chodzili w postrzępionych szmatach i byli brudni. Było kilka rozpalonych ognisk, ktoś piekł jakieś skwarki. Co jakiś czas któryś z członków plemienia mówił "Makumba chuj" i nic poza tym.
- Ale tu jebie - podsumował Komar - Te "laski" to trzeba będzie jakoś zdezynfekować zanim będą zdatne do użycia.
- Te skwarki to pewnie z Loca... - zatkał nos Zaver.
- Ciekawe o co im chodzi z tym Makumba Chujem - zastanawiał się Piroziom.
- Strasznie tu też śmierdzi mokrym psem - dodał Pan Szatan.
- Bo jeden z nich rucha psa - wyjaśnił Malina, który stał w tym czasie z bohaterami - O ten, tam.
- O kurwa - wymsknęło się Dzienisowi gdy zobaczył jakiegoś dzikusa spółkującego z dużym psem z mokrą sierścią.
- Nie patrzcie na to - rzekł Radzik - Ryuq już wraca.
Po chwili były admin PSI dołączył do ekipy.
- Tak jak myślałem - wasze żądania zostały odrzucone - oznajmił Ryuq - Macie pięć minut by stąd odejść, inaczej zostaniecie zgładzeni.
- Mówiłeś im w ogóle kim jesteśmy? - dopytywał się Tiquill.
- Nie mówiłem, inaczej by was zabili tak czy siak, jeden ma ku temu solidny motyw. Dałem wam szansę. Lepiej już sobie idźcie - powiedział niecierpliwie Ryuq.
- W takim razie ja chcę iść z nimi - oznajmił nieoczekiwanie Malina - Gorzej niż tutaj na pewno mi nie będzie. Mam dość tego życia w tym miejscu.
- Jak możesz tak mówić? - obruszył się Ryuq.
- Słuchaj Ryuq, mam inny plan - powiedział nagle Tiquill - Dołącz również do nas i podbijemy to miejsce. Niby co nam mogą zrobić? Traktują cię jak chłopca na posyłki, musisz im służyć. Pierdol to. Dołącz do nas i wskrzesimy na nowo PSI! Widzę tutaj potencjał na nową dobrą bazę.
- To nie takie proste... Nie podbijemy ich, są za silni... - odparł Ryuq wahając się.
- Zalejemy ich morzem ognia i żelaza... - oczy Rycha zaszły krwią...
- Korter zbudował maszynę klonującą... W każdej chwili z tamtego otworu mogą wybiec setki nowych Korterów, zdoła wyprodukować ich kilkanaście tysięcy dzięki zapasom które zgromadził z pomocą moją i tego plemienia. Żadna ilość amunicji nie będzie w stanie ich pokonać dopóki maszyna klonująca działa. Korter będzie posłuszny szefostwu, gdyż są oni w posiadaniu ogromnego legendarnego artefaktu dzięki któremu sprawują nad nim oraz nad tym plemieniem kontrolę... - dywagował Ryuq.
- Ciekawi mnie kim są w końcu ci "szefowie" - zainteresował się Komar.
- Chuj z nimi, dla mnie już są martwi - wtrącił się Dzienis.
- Co z tym artefaktem? - drążył Tiquill.
- No więc, ten artefakt to tak naprawdę połączenie trzech relikwi. Jeden z szefów nosi je na szyi, przez co może przejąć kontrolę nad każdym żywym stworzeniem w promieniu 50 metrów od niego. Nad Korterem oraz nade mną i Maliną jeszcze nie przejął kontroli, ale cały czas nasz szantażuje i grozi, że jeśli odwrócimy się od niego i jego kompana to przejmie nad nami władzę. Ten artefakt nosi nazwę 3CH ze względu na jego właściwości. Pierwszą z relikwi są wąsy Adama Małysza, symbolizują one Charyzmę. Drugą - jądra Wojtyły które znalazł po waszej wojnie z ruskimi, symbolizują one Chędożenie, w sensie potencję. Trzecią i najważniejszą - to zmumifikowany mózg BloodLogina, który symbolizuje Chaos, ewentualnie też Chujozę. Połączone razem dają 3CH, który w uproszczeniu nazywamy po prostu Wielkim Artefaktem.
- Łał - zadziwił się Komar - Ale to wszystko popierdolone.
- A nie robisz nas w chuja? - Rycho gładził lufę karabinu nie mogąc zdzierżyć, że jeszcze nikogo nie zapierdolił i nie wyruchał.
- Nie mam ku temu powodu. Musicie mi zaufać. Nie da się ich podbić - rzekł Ryuq zrezygnowany.
- Myślę, że mam pewien plan... - powiedział zamyślony Tiquill - Jest on ryzykowny, ale może się udać.
- Tylko błagam, nie krzywdźcie tych debili tutaj. Oni nie są niczemu winni - prosił Malina.
- Nie zamierzamy jak nie będzie potrzeby, my również potrzebujemy taniej siły roboczej i mięsa do ruchania - rzekł Yoss - Co to za plan Tiq?
- A więc...

Rozdział 5

- ... zaczekaj - przerwał mu Rycho3D - To przecież proste. Możemy zagazowac ich przez otwory wentylacyjne, muszą jakieś mieć.
- Ni chuja. Obok otworów są czujniki i kamery. Gdy wykryją jakieś niepożądane działania od razu uruchamia się sytem rakiet samonamierzających oraz miotaczy ognia - wyjaśnił Ryuq.
- To napierdalajmy do bunkra z bazook z bezpiecznej odległości - zaproponował Piroziom.
- Jest tam tyle stali, ołowiu i zbrojenia, że prędzej się zesracie, zużyjecie wszystkie pociski, a osłonie nic się nie stanie - rzekł Ryuq.
- Nauczyłem się latać helikopterem od prawdziwego666, może spuszczę więc z góry jakiegoś mini-nuke'a z uranem? Tego nie przetrzyma żadna konstrukcja! - podniecił się Owsiak.
- Idioto, zabijesz wszystkich tutaj, poza tym chcemy przejąć ten bunkier, a nie napromieniowane gruzy po nim. Papież jeden wie, ile tam może byc skarbów. Może dacie mi dokończyć i powiem w końcu jaki ja mam na to plan, co łosie? - zirytował się Tiquill.
- Słuchamy cię więc, Łysa Pało - rzekł grzecznie Pan Szatan.
- Plan jest taki - ja i 9kier przebieramy się za dzikusów. W sumie 9kier nie musi się przebierać, wygląda jak pomyłka ewolucji, wystarczy że po prostu się rozbierze. Ryuq zaprowadzi nas do środka bunkra przed oblicze szefów. 9kier w sposób subtelny odwróci uwagę jednego z szefów swoimi wdziękami, a ja powstrzymam drugiego za pomocą swojej specjalnej mocy...
- Jakiej kurwa mocy? - zapytał zdziwiony Komar.
- Nie mówiłem wam, ale mogę wezwać specjalną osłonę obronną, coś jak miał Duda od Rydzyka jak nas napadł, tyle że moja jest lepsza, bo od papaja i nie jest podatna na żadną broń ani moc. Otrzymałem tę zdolność od Wojtyły, gdy objawił mi się jego duch podczas mojej niedawnej pielgrzymki. Moc ta działa raz dziennie przez minutę, o godzinie...
- Dwudziestej pierwszej trzydzieści siedem - dokończył Yossarian - Kurwa, ale ci zazdroszczę. To co prawda tylko minuta, ale wiele można wtedy zdziałać.
- Właśnie - wyszczerzył pożółkłe zęby Senior Admin - Moc tę mogę wezwać intonując Barkę, ulubioną piosenkę papieża. Tak więc, 9kier zajmie jednego szefa, ja zablokuję amulet drugiemu po czym mu go odbiorę. Wy dokładnie o 21.37 gdy zacznę intonować Barkę wejdziecie do środka i zniszczycie maszynę klonującą eliminując też wszystkie klony oraz Kortera, gdyż sam przez minutę nie zdażę tego zrobić. Wtedy bunkier będzie należeć do nas!
- To jest w teorii dobry plan, ale jego główna oś polega na zaufaniu do ciebie - zauważył Radzik - a z tym jest u nas dość krucho delikatnie mówiąc...
- A jeśli ta jego osłona nie zadziała, w sensie wciska nam kit to będziemy debilami? - zapytał Rycho - Może to nie takie złe...
- Nie będziemy debilami, Rycho. Będziemy martwymi debilami - westchnął Yossarian - Kurwa sam już nie wiem. Chociaż mam pewien pomysł. Może poczekajmy jeden dzień. Tiquill zaprezentuje nam dzisiaj swoją moc, a jak udowodni, że ona naprawdę działa, to wtedy nazajutrz zrobimy według jego planu. Co wy na to?
- Gud ajdija - pokiwał głową z uznaniem Komar.
- Tak więc zrobimy - zatwierdził Radzik - Tymczasem poczekamy sobie.
Przez kolejne dwie godziny pili więc bimber i palili akodin z ziołem, jakiś kilometr od wioski poza zasięgiem kamer. Gdy nastała 21.36 Radzik podszedł do Tiquilla, który siedział w milczeniu w kręgu obok ogniska i pił indiański napar z wydzieliny pochwy żaby i spermy lisa.
- No to pokaz tą swoją magię, Kekuill - zwrócił się Admin do Senior Admina.
Tiq spojrzał na zegarek i zaintonował Barkę. W kilka chwil wokół niego pojawiła się kremówkowego koloru subtelna aura śmierdząca lekkim starczym odorem.
- Rycho przetestuj - polecil Radzik Rychowi odsuwając się na bezpieczną odległość.
- To za to, że nazwałeś mnie szują ty stary łysy kondonie! - rzucił podkurwiony Rycho i wycelował w Tea'quilla ze SMEGA, po czym wcisnął alternatywny strzał.
Nastał ogromny huk, siła strzału wyrwała kilka pobliskich drzew z korzeni i połamała gałęzie, w ściółce pojawiła się spora dziura na dnie której siedział Tiquill w nienaruszonym stanie nadal siedząc w kucki po turecku ze spokojem i lekkim delikatnym kpiącym usmieszku na twarzy, znaczy na mordzie.
- Ooo ja pierdolę... - Rychowi az pukawka wypadła z rąk - A więc jebaniec nie kłamał!
- Czyli trzymamy się twojego planu - wydusił równie zszokowany Radzik - Odpoczywaj Tiq. Jutro nasz wielki dzień.
23 godziny później, niedługo przed akcją...
Ekipa PSI zebrała się ponownie przed wioską. Przy okazji dowiedzieli się, że osiedle nazywa się Suran, na cześć miasteczka z Morrowinda w którym mieścił się jedyny na wyspie burdel. Wszyscy byli uzbrojeni po zęby, mieli kamizelki kewlarowe, hełmy i tarcze SWAT oraz żądzę mordu w oczach. Ryuq wręczył im też plany serwerowni, coby w niej się nie zgubili.
Tymczasem Tiquill przebrał się w łachmany, dokleił sobie większy zarost z łoniaków, wytarzał się w błocie i poczernił sadzą zęby. 9kier z kolei rozebrała się do naga, ale i tak była najbrzydsza z tutejszych dzikusek.
- Może lepiej wziąć którąś z tutejszych dziołch? Ona jest paskudna - zauważył Ryuq.
- Ma czarny pas w obciąganiu i jest wciąż ciasna mimo czterocyfrowej liczby kutasów w swojej karierze - odparł Owsiak - Uwierz mi, nada się.
- Niech wam będzie - westchnął Ryuq - Wiele ryzykuję tą akcją. Pamiętajcie, że prowadze was do środka, a potem musicie radzić sobie sami, ja stamtąd spierdalam. Nie chcę być pod wpływem debilizatora... - zwrócił się do Tiquilla i 9kier.
- Odwagi, bracie - dodał mu otuchy Tiquill.
- Spierdalaj - wysapał Ryuq - Dobra idziemy.
- Pilnujcie zegarka. Do zobaczenia wkrótce. Nie lękajcie się! - pobłogosławił ekipę Tiquill i razem z Ryuqiem i recenzentka weszli do windy bunkra.
Po kilkunastu sekundach zjechali w dół. Tiquill nawet nie patrzył na zegarek, miał ustawiony alarm. Było jeszcze cztery minuty do godziny zero.
- Udawajcie zjebów - szepnął cicho Ryuq - To powinno być proste, bo nimi jesteście.
- Makumba chuj - odparli Tiq i 9kier, choć wewnętrznie byli wkurwieni.
Wokół pełno było klonów Kortera wyglądających jak Hitler w mundurze. Byli identyczni, trudno powiedzieć, który z nich był prawdziwym Korterem.
- Dobra, korytarzem w lewo i do końca. Ja już spierdalam - oznajmił Ryuq, po czym spierdolił z powrotem do windy szybkim krokiem.
Tiquill i 9kier dotarli w końcu do celu i otworzyli drzwi. 9kier pozostała niewzruszona, ale Tiquillowi opadła metaforycznie szczęka, choć nie dawał tego po sobie poznać. Byla godzina 21.35...
W dużym skomputeryzowanym pomieszczeniu na dużych nowoczesnych fotelach z ekoskóry siedziało dwóch ludzi, jeden młody, drugi trochę starszy.
- Co jest kurwa - zdziwił się starszy - Ryuqa pojebało że wpuścił tu tych dwóch śmierdzieli?
- Dzwoń do niego, nie puścimy mu tego płazem - dodał młodszy - Czekaj, ja tego chyba kojarzę skądś...
- No ja też - dodał starszy - Hmmm...
- Makumba chuj. Makumba chuj - rzucił Tiquill szybko starając nie dać po sobie poznać jak bardzo jest zaskoczony.
- Eeee, zdawało mi się, to zwykły zjeb jakich tam wiele - żachnął się starszy - Podoba mi się za to ta dziunia...
- Makumba chuj - powiedziała 9kier, po czym odwróciła się i wypięła swoją zarośnięta kuciapę siedlisko HCV, rzeżączki, syfa i bakterii e-coli.
- Mmmmm - oblizał się starszy, a pod paskiem jego spodni pojawił się namiot - Wezmę ją na stronę i wypierdolę, uwielbiam takie bezczelne s00ki z morda zmutowanego konia po mukowiscydozie.
- Masz chory gust, ale o gustach się nie dyskutuje, Lothar - skomentował to młodszy - A ty wypierdalaj! - zwrócił się do Tiqa.
Lothar wziął 9 kier i zamknął drzwi od łazienki. Wówczas Tiq zerwał sztuczną brodę i włożył okulary przeciwsłoneczne.
- Tyyy... - wybałuszył oczy młodszy szef - Jak śmiesz tu wchodzić, gnido?
- To raczej ja mam prawo być zaskoczony - rzekł Tiquill - Jakim cudem przeżyłeś?
- Że co? - nie zrozumiał młody.
- Jakim cudem ty żyjesz, seebeeku17? - powtórzył Tiq.
W tym momencie zadzwonił alarm w zegarku. Była godzina 21.37.
- Wchodzimy, ruchy ruchy ruchy, goł goł goł! - poganiał ekipę Radzik.
Weszli do windy akurat w momencie jak wyszedl z niej Ryuq. Radzik, Yoss, Komar, Rycho, Dzienis, Zaver, P.Szatan, Piro i Owsiak, uzbrojeni od stóp do głów. Wcześniej Dev4ever przebywający w laptopie zdołał zdalnie shakować kamery serwerowni tak by byli niewidoczni. Zjechali na dół i zajęli pozycje, na samym wstępie sprzątnęli czterech klonów - strażników windy. Posuwając się wzduż ścian i osłaniając tarczami zdobywali teren po kawałku. Bliższe klony załatwiali seriami z karabinów, dalsze ze snajperki.
- Maszyna klonująca jest blisko, 50 metrów za tamtą ścianą - wyjaśnił Radzik.
Na razie szło gładko, nikt nie był nawet ranny. Klony były typowym mięsem armatnim i poza ilością nie prezentowały zbyt wysokiego wyszkolenia bojowego.
- Bułka z masłem - splunął na zwłoki jakiegoś klona Rycho3D - Piro podkładaj ładunki pod tamte drzwi, wysadzamy je i rozpierdalamy maszynę.
W międzyczasie Tiquill patrzył w oczy żywemu trupowi w jego mniemaniu, seebeekowi17.
- Sądząc po hałasie chyba mam gości. Wykazałeś się ogromną naiwnością wchodząc tutaj tak na pałę. Ryuq nie mówił ci, że mam Artefakt? Zaraz będziesz mój ty łysy debilu - to mówiąc seebeek17 zdjął z szyi Wielki Amulet (którym był metalowy talerz na łańcuchu z poprzyklejanymi do niego taśmą samoprzylepną relikwiami) i wycelował nim w Tiqa.
- Owszem wiedziałem - uśmiechnął się Tiq, po czym zaczął śpiewać - "Oooo panie, to Ty na mnie spojrzałeś... Twoje usta dziś wyrzekły me imię..."
Wnet Senior Admina otoczyła kremówkowa aura ochronna.
- Na potęgę Posępnego Bloodlogina, Skoczka Dekarza i Papieża Pederastę, siło przybywaj! Teraz jesteś mój! - wykrzyczał seebeek17 celując Świętym Kurwa Amuletem w kierunku Teequilla, po czym z połączonych relikwii wyskoczyła potężna trójmoc, która jednak napotkawszy osłonę nie mogła jej przebić.
- Co jest kurwa? - zdziwił się seebeek?
- Jajco, pomyśl przez chwilę - odparł Tiquill, po czym najzwyczajniej w świecie podszedł do seebeeka, odebrał mu Amulet i włożył sobie na szyje. W tym momencie osłona papieska przestała działać, ale nie miało to już znaczenia.
- Nieeee!!!! - zawył seebeek i padł na kolana.
- Co to za hałasy? Ale to było dobre ruchanie - powiedział Lothar wychodzac z łazienki - Co tu się odpierdala?!
- Gówno. Teraz ja tu rządzę. Na kolana, to może pozwolę wam żyć! - krzyknął Tiquill celując w nich amuletem.
- Błagam, zlituj się, będziemy ci służyć - łkał seebeek.
- Tiquill.... Ty stary obwiesiu, szubrawco, szmaciarzu... - na twarzy Lothara pojawiła się wściekłość - Nigdy nie będę ci służył.
- Jak chcesz. Miłego bycia debilem! - rzekł Tiq, po czym wystrzelił w Lothara mocą amuletu.
- Lothar nie! - krzyknął seebeek, ale było za późno.
- Makumba chuj - powiedział bezmyslnie Lothar, zamieniony w przygłupa.
- Zajebiście.... - syknął złowieszczo Tiquill - A teraz mów eesbeeku bezbeku jakim cudem ty wciąż żyjesz - dodał Senior Admin sadowiąc się wygodnie w fotelu.
- Ja nigdy nie umarłem. Ten który zginął - to był mój brat bliźniak - drżącym głosem objaśniał seebeek - Byliśmy bardzo zżyci. Korzystaliśmy razem z jednego konta. Losowaliśmy kto pojedzie na zjazd. Padło na niego - wyciągnął krótszą zapałkę. Odszukałem jego grób... Wtedy spotkałem nieznajomego...
- Jakiego nieznajomego? - zainteresował się Tiq.
- Nie wiem. Był cały w czarnej szacie, a zamiast jego twarzy w kapturze widniała tylko czerń. Biła od niego niewyobrażalna aura zła i mroku. Przesłał mi wizję z położeniem wszystkich relikwi potrzebnych do amuletu. Uznałem, że i tak nie będę miał nic lepszego do roboty, więc w ramach przygotowań do zemsty na was zebrałem je i połączyłem w Amulet.
- Zemsty na nas? To nie my zabiliśmy seebeeka tylko Małysz! - wkurwił się Tiq.
- Nie mogłem tego wiedzieć. Nieznajomy mi tego nie zdradził. Po pewnym czasie po apokalipsie spotkałem Lothara. W katastrofie nuklearnej zginęła jego rodzina, Linka i ich dziecko. Ta katastrofa była pośrednio przez was. Również miał motyw zemsty. Połączyliśmy więc siły. W wizji miałem widok tej opuszczonej serwerowni. Wszystko było sprawne, przejęliśmy ją. To w tej chwili najlepsze miejsce do życia w Polsce. Potem jeszcze przyszedł Ryuq z obdartusami i mieliśmy własna siłę roboczą. Żyć nie umierać, srać nie podcierać. To wszystko co mam do powiedzenia. Mogę być twoim zastępcą, tylko nie rób mi krzywdy i nie traktuj mnie Amuletem.
- Zobaczymy, zobaczymy... - uśmiechnął się złowieszczo Tiq obracając w dłoniach Amuletem... Po chwili przybrał jednak poważną minę, wstał i wyszedł z pomieszczenia.
Tymczasem centralną częścią serwerowni wstrząsnął potężny huk odpalonych ładunków. Pancerne drzwi wyjebało z hukiem, zabiły one z miejsca dwa klony przygniatając je do ściany. Ze środka wybiegła cała chmara klonów.
- Kurwa, jak w tym filmie, jak on się nazywał, no... - zastanawiał się Komar.
- "Atak klonów"? - zaproponował Zaver.
- Tak! Dzięki. Jak w "Ataku klonów" - strzelił palcami Komar zadowolony z siebie.
- Co to za pierdolisy? Zaraz nas zajebią jak tak będziemy stać. Dzienis, Szatan, Zaver, dawajcie miniguna! - krzyknął Radzik.
Po chwili userzy przynieśli ciężki sprzęt. Włożyli go na Yossariana, ktory pod jego ciężarem ledwo utrzymywał się na nogach.
- Jesteś pewien, że chcesz z tego strzelać? Masz słaby wzrok... - zatroskał się Radzik.
- Tu nie trzeba dobrego wzroku, tu trzeba nakurwiać. Napierdalamy! - wrzasnął Yossarian, po czym odpalił spust.
Terkot amunicji rozbrzmiał na całą serwerownię. Obracająca się machina zagłady niszczyła setki zastępów klonów. Zaver z Dzienisem podawali amunicję uważając by wątły mangozjeb który z najwyższym trudem utrzymywał broń i kręcił się na boki pod wpływem odrzutu ich nie rozdeptał. Reszta userów nakurwiałą ze standardowych broni.
- Ile... ich... kurwa... jeszcze... stamtąd... wyjdzie!!! - wysapał fan anime którego palec już parzyl od spustu.
- Przypierdolcie z granata! - zarządził Radzik i userzy rzucili granaty jak najdalej od siebie, które po chwili wybuchły.
Nagle cały hałas ucichł. Amunicja do miniguna się skończyła, wokół był dym, smród, krew i flaki. Gdy kurz opadł ujrzeli zakrwawionego ciężko rannego umierającego Kortera.
- To musi być on - rzekł Radzik.
- Skąd wiesz? - zapytał Komar.
- Ma naszywkę "Original" na mundurze - wyjaśnił Radzik.
- Stać! - krzyknął nagle ktoś zza ich pleców.
- Co jest kurwa? - zawołal Rycho i odwrócil się, podobnie jak reszta.
Za nimi stał Tiquill celując w nich Amuletem...
Ostatnio zmieniony 06 lis 2020, 23:23 przez Dzienis, łącznie zmieniany 1 raz.


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

06 lis 2020, 23:28

Rozdział 6

- Co jest Tiq? Udało ci się zdobyć Wielki Amulet? - zapytał zaintrygowany Radzik.
- A i owszem. Teraz ja jestem w jego władaniu i teraz będziecie wykonywać moje polecenia, w przeciwnym razie zamienię was w bezmózgich debili którzy potrafią mówić tylko "Makumba chuj", muahahahahahaha! - zaśmiał się Tiquill złowrogo.
- Ty pierdolony dupku! Zarozumiały, gnidowaty wypierdku! Wbiłeś nam nóż w plecy zdrajco! - zbulwersował się Komar, a Yossarian wycelował minigunem w Tiqa.
- Jakieś ostatnie słowa? - spytał właściciel Mitsubishi Eclipse?
- Czeka cię rzecz gorsza od mangozjebstwa. Przyjmij więc dar bloodloginki, odtąd będziesz "specjalny" a downy będą patrzeć na ciebie z wyższością - to mówiąc Tiq dotknął palcami wskazującymi boków swej łysej czaszki i telepatycznie wysłał falę debilizmu z amuletu która wystrzeliła z niego różową poświatą, niczym legendarna ranga "Ciota" na forum...
- Nieeee! - krzyknął Dzienis, po czym skoczył w zwolnionym tempie niczym na filmach przed Yossariana przyjmując na siebie falę zjebizmu.
- Hah, ale debil. Poświęcił się dla ciebie, teraz nie ma już dla niego ratunku. Ktoś jeszcze ma ze mną jakiś problem, czy odtąd będziecie mnie słuchać? - zapytał śmiało Tiquill.
- Ty skurwielu! Odwróć to co zrobiłeś! - krzyknął Yossarian, aż z wściekłości zaparowały mu szkła okularów.
- Makumba chuj - powiedział Dzienis i zaczął drapać się po dupie.
- Macie 10 sekund by powiedzieć "Tiquill jest wielkim i nieomylnym adminem, odtąd będziemy go słuchać i mu służyć z całych sił". Jak więc będzie? Wyznajecie wiarę we mnie, czy zostajecie Makumbami chujami? - zadał pytanie Senior Admin PSI mierząc w ekipę Amuletem.

Członkowie ekipy PSI stali bezradnie z wściekłością wymalowaną na twarzach i zaciśniętymi ustami. Po chwili Radzik pytająco uniósł wzrok na brygadę. Ci milcząco skinęli głowami.
- Tiquill jest wielkim i nieomylnym adminem, odtąd będziemy go słuchać i mu służyć z całych sił - wydukała po cichu brygada, niczym modlitwę na porannej niedzielnej mszy gdy jeszcze trzymają %.
- Głośniej i wyraźniej, nie słyszę kurwa - rzucił poddenerwowany Tiq.
- TIQUILL JEST WIELKIM I NIEOMYLNYM ADMINEM, ODTĄD BĘDZIEMY GO SŁUCHAĆ I MU SŁUŻYĆ Z CAŁYCH SIŁ!!! - zawołała głośno ekipa.
- Nie słyszę was, kurwa! - wrzasnął Tiq wymachując TheAmuletem.
- TIQUILL JEST WIELKIM I NIEOMYLNYM ADMINEM, ODTĄD BĘDZIEMY GO SŁUCHAĆ I MU SŁUŻYĆ Z CAŁYCH SIŁ, KURWA JEGO MAĆ!!! - wrzasnęła głośno ekipa ze łzami upokorzenia w oczach.
- Noooo..... to rozumiem. Mmmmmm, to rozkosz widzieć jak korzycie się przede mną. Aż się chyba napaliłem na stare lata. - oblizał się obleśnie Tiq - Ale przyjemności za chwilę. Najpierw czas na formalności. Chyba nie chcieliście rozwalić tej fajnej maszynki, co? - mówiąc to, Tiquill zbliżył się do maszyny, wyjął broń Korterowi i dobił go jego własnym gunem. Tak skończył ostatecznie swój żywot największy nazista od czasów III Rzeszy. Następnie The Great Admin wyrwał sobie rzęsę i umieścił ją w podajniku maszyny klonującej, po czym ustawił liczbę (2005) i wcisnął Enter. Z maszyny po chwili zaczęły wyskakiwać jego własne klony. Wyglądały identycznie jak Tiq, tylko były nagie. Każdy klon od razu po wyjściu z maszyny szedł do zbrojowni po mundur i broń. Ekipa PSI w tym czasie stała jak pizdy i luje patrząc na czubki swych butów, jedynie Dzienis obgryzał paznokcie u stóp.
- No co? Zastanawiacie się pewnie dlaczego ustawiłem 2005, a nie 2137? Ta pierwsza liczba to rok śmierci papieża, ta druga jest zbytnio nadużywana. Wiecie jaki mam do niej uraz mimo wszystko... - oznajmił Tiquill oparty wygodnie o maszynę z której wyskakiwały jego klony.
- Zastanawialiśmy się raczej, dlaczego masz taką małą pał... - nie dokończył Rycho, bo Radzik przezornie zatkał mu mordę.
- Masz szczęście, lubelska szujo, że polepszył mi się humor. Szkoda twoich talentów na zdebilenie. Będziesz pracował nad Postalem 4 i nadzorował budowę ogrodzenia wokół serwerowni i wioski - zarządził Tiq - Reszta też się nie będzie opierdalać. Radzik naprawisz kamery i unowocześnisz system informatyczny. Komar, Yossarian i Piroziom będą organizować broń do magazynu. Zaver, Pan Szatan i Owsiak będą odpowiedzialni za dragi i alkohol. Są one potrzebne do utrzymania posłuszeństwa i handlu. 9kier będzie dalej dawać dupy, Dev4ever z laptopa też nie będzie się opierdalał, tylko pomagał przy Postalu 4. Ryuq i Malina będa dalej nadzorować wioskę, do której mieszkańców dołączą nowo zdebilali Dzienis i Lothar...
- To Lothar żyje? - zainteresował się Radzik.
- Był jednym z szefów. Teraz jest Makumbą Chujem. Drugim szefem był seebeek17, który zostanie moim osobistym zastępcą - dokończył Tiq.
- To on też żyje? - nie dowierzał Komar.
- Tak, tamten co zdechł był jego bratem bliżniakiem. Dobra, dosyć pierdolenia. Bierzcie się do pracy. Musimy przywrócić to miejsce do świetności, a potem będziemy realizować przepowiednię Jana Pawła II. A tymczasem idę poruchac 9kier, to elo frajerzy! - Tiquill pokazał fakeny ekipie, po czym udał się do gabinetu bossów (teraz już bossa) serwerowni.

Ekipa stała jak wryta nie dowierzając, że dali się zrobić jak dzieci. Po chwili oddalili się nieco od klonów by te je nie słyszały.
- Kurwa mać zajebię go i wypruję flaki pogrzebaczem przez mordę, bo przez dupę to za przyjemnie temu cwelowi! - nie mógł powstrzymać się Rycho3D.
- Kurwa, kurwa, kurwa! - wkurwiał się Yossarian.
- O ja pierkurwadolę, to się nie dzieje naprawdę! - biadolił Komar.
- Makumba chuj - powiedział bezmyślnie Dzienis.
- I co teraz zrobimy? - załamał ręce Zaver.
- Zesracie się i będzie śmierdziało - powiedział ktoś zza winkla. Był to seebeek17.
- To ty żyjesz? Co ty tu robisz w ogóle? - dopytywał Radzik.
- Miałem się na was mścić za mojego brata bliźniaka. Ale widzę jednak, że to nie jest konieczne. Jedynym złym tutaj jest ten narcyz Tiquill. Jesteśmy teraz razem w szarej dupie, a Lothar i Dzienis do tego są idiotami. Może to nie takie złe, przynajmniej nie są świadomi tej chujni z grzybnią... - dywagował seebeek.
- Skąd w ogóle miałeś Amulet? - zapytał po chwili Yossarian.
- Otrzymałem wizję od pewnego nieznajomego, z której dowiedziałem się gdzie leżą relikwie. Jedna była tuż obok zwłok mojego brata. Druga na pobojowisku po wielkiej bitwie w której mój brat brał bierny udział jako martwy żołnierz. Trzecią zebrałem na pobojowisku po bitwie z ruskimi. Wyjąłem jądra Wojtyły wprost z oczodołów spalonej czaszki Putina...
- Dość! - przerwał mu Radzik - Kim był ten nieznajomy?
- Wysoki, mroczny, w czarnej szacie z kapturem. Nie widać było twarzy, jeno samą czerń... Biło od niego ogromne zło i spaczenie. Zesrałem się literalnie w gacie jak do mnie podszedł. Śmierdział siarką i nieprzetrawionym jabolem... - twarz seebeeka wykrzywiła się na wspomnienie tej postaci.
- Chyba wiem kto to był - odezwał się nagle Pan Szatan.
- Kto? Kto to był? - spytał żywiołowo seebeek.
- Mój stary - zasępił się Szan Patan.
- Przeciez twój stary to pijak, którego musisz wozić autem odkąd masz zrobione prawko - zauważył Komar.
- To nie jest mój prawdziwy stary. Moim biologicznym starym jest... Szatan Diabeł - oznajmił poważnie Pan Szatan.
- Co kurwa? - nie dowierzał Piroziom.
- Gówno. Taka jest prawda. Niby jak myślisz, dlaczego mam na imię Pan Szatan? To długa historia zresztą, pełna nielogiczności, zjebizmu i niedojebania mózgowego. Co prawda jestem jego synem, ale mam niewiele jego możliwości. Mimo to, jest pewna szansa by nas wyciągnął z tego bagna... - rzekł P.Szatan.
- Ale, że kto, twój stary, w sensie Szatan? - dopytywał Yossarian.
- Tak. Będziemy musieli pójść do piekła. Znam na to pewien sposób, mam zdolność wywołania portalu jako jego syn. Ale znając tego zjeba to nie będzie łatwo go przekonać... Będzie pewnie chciał czegoś w zamian...
- Musimy go poprosić by zniszczył raz na zawsze Amulet oraz by oddebilił Dzienisa - powiedział Yoss.
- Ale przeciez on sam chciał by Amulet powstał. Nie zechce zatem go zniszczyć - dedukował logicznie Radzik.
- To stary jajcarz. Ten Amulet mógł być po prostu jego dowcipem. Ale jedyna pomoc w nim - westchnął Pan Szatan.
- Skoro ten skurwysyn z góry nie słucha naszych próśb, to pójdźmy do chuja z dołu, logiczne - powiedział Rycho3D.
- A on ma więcej dzieci czy tylko ciebie? - dociekał Zaver.
- Mnóstwo, setki tysięcy, może miliony. Przecież jest od zawsze. Jedno jest pewne, ja po śmierci i tak trafię do piekła jako jego syn, więc nie zaszkodzi wybadać ten teren już teraz - rzekł P.Szatan.
- To dobry i jedyny pomysł. Choć znów musimy się oprzeć na zaufaniu do kogoś. Na razie poczekajmy kilka dni aż sytuacja się uspokoi, a czujność Tiquilla nieco osłabnie. Trzeba ścisnąć dupy i pocierpieć trochę - powiedział Radzik - A jak już nam się uda i Szatan zechce nam pomóc...
- ...to osobiście skonstruuje perpetuum mobile z dwumetrowym dildosem nabitym żyletkami który będzie posuwał Tiquilla w piekle przez całą wiecznośc - uśmiechnął się Rycho3D.
- Dokładnie. A tymczasem weźmy się w garść. Róbcie to co wam wyznaczył Łysy. Za tydzień spotkamy się w wiosce przygłupów i tam dokonamy wpiekłowstąpienia - rzekł Radzik.
- Trzeba będzie jeszcze znowu dobrać się do dupy klonom. Mam nadzieję, że coś i na ten problem wymyślimy - zasępił się Yossarian.
- Dobra cicho, bo chyba Tiq idzie - syknął Owsiak, który stał na czatach.
- Okej. Szczegóły do ustalenia zatem. Spotykamy się codziennie wieczorem przy ognisku w wiosce Suran, a za tydzień wkraczamy do akcji - zatwierdził Radzik, po czym każdy udał się do swoich obowiązków...

Rozdział 7

- Aaaaaa....!!! - obudził się Yossarian z krzykiem wyrwany z okropnego snu, w którym Monika nagrywała gejowskie porno, a Tiquill latał na miotle z głową papieża na kiju.
- Ciszej kurwa! - powiedział szeptem Radzik który go wybudził - Obudzisz tych dekli - tu Admin PSI wskazał głową na śpiących i śliniących się Dzienisa i Lothara, z którymi Grabarz nocował w jednym szałasie.
- Czego chcesz kurwa, jest środek nocy? - przecierał zaspane oczy Yosse.
- Wymyśliłem sposób by móc legalnie pójść do piekła - odparł podniecony Radziq - Powiemy Tiquillowi, że idziemy tam po Silver Dragona, żeby dopełniła się ta jego świętojebliwa przepowiednia papieska. W końcu chciał wszystkich userów żywych, tak? Łysa Pała nie wie, że Szatan to stary Pana Szatana, więc nie powinien podejrzewać nas o robienie deali z Lucyferem.
- Genialny plan - pokiwał głową z uznaniem Grabarz, po czym zapalił szluga.
- Makumba chuj - powiedział wybudzony Lothar wyczuwając dym papierosowy.
- Morda - rzucił do niego Yossarian, po czym cisnął w niego gumową zabawką dla psów. Były admin PSI chwycił ją w zęby i szczęśliwy zaczął ssać i gryźć.
- To kiedy idziemy do piekła? - spytał Grabe strzepując popiół na klepisko.
- Dzisiaj rano, jak przedłożymy sprawę Łysej Pale. Chcę to zrobić na legalu - odparł Radzik - Powiadomię P.Szatana by zaczął przygotowywać rytuał.
- Idę obudzić resztę w takim razie - zdecydował Yossarian - Spotykamy się za kilka godzin. Powiadom P.Szatana i Tiqa.
- Idę jak tylko wzejdzie słońce - rzekł Radzik - choć obecnie to raczej symboliczny wschód przez te pyły radioaktywne.

Radzik wyszedł z szałasu Grabarza i udał się do szałasu P.Szatana w którym nocował on z Owsiakiem, Zaverem, Piroziomem i laptopem z Dev4everem.
- Budź się kurwa! - potrząsnął byłym moderatorem były admin.
- Trochę szacunku, do kurwy - odparł zaspany P.Szatan który akurat miał sen erotyczny i bonera pod kocem - Czego tam?
- Szykuj rzeczy potrzebne do otwarcia portalu do piekła - zażądał Radzik.
- No to ten, trzeba hmmm... kanister benzyny, kawałek papieru, krew dziewicy i coś na złożenie ofiary...
- Pojebało cię? Skąd weźmiemy dziewicę i ofiarę? - zirytował się Radzik.
- Eee tam, nikt tego zbytnio nie przestrzega, najlepsza ofiara jest z kota, to piekielne zwierzę, a krew dziewicy zanim sprawdzą jej DNA i czy to faktycznie z dziewicy to zdążymy już dawno stamtąd sobie pójść - machnął ręką Pan Szatan - Trzeba napisać tą krwią podanie na kartce, przyczepić ją do ofiary, rozlać benzynę na ziemii tak by tworzyła kształt pentagramu i wrzucić do ognia ofiarę z kartką, wtedy otworzy się portal do piekła. Aha i to wszystko o godzinie 6.66, bo wtedy tylko otwiera się portal. Czyli o 7.06 rano.
- Dobra chuj, niech będzie - mruknął Radzik - Idę do Tiqa poprosić o pozwolenie. A ty idź do Jossa by załatwił krew i ofiarę. Najlepiej zdejmijcie kota z jakiegoś obrzyna z którego oddano już 9 strzałów, nie będzie zbyt przydatny.
- Ok - powiedział Sz. Patan i wyszedł po Jossa.
- Daj mi papier kurwa i krew dziewicy - rzucił do Grabarza były Modek.
- Pojebało cię? - odparł zaskoczony Yoss.
- Dawaj jakąkolwiek krew, mniejsza z tym - dodał niechętnie P.Szatan.

Yossarian chlasnął po nadgarstku Lothara i spuścił z niego trochę krwi do miski, po czym podał ją P.Szatanowi, a także pióro i kartkę A4. Ten zaczął pisać:

"Podanie o wejście do piekła

Zwracam się uprzejmie o otwarcie bram piekła z powodu takiego, że muszę zobaczyć się pilnie ze swoim starym

Z poważaniem Pan Szatan, elo"

- I to wystarczy? - dziwił się Yosse.
- No jacha - rzekł Pan Szatan po czym poszedł po kanister z benzyną. Gdy go już znalazł i rozlał, a potem zdjął kota z obrzyna i przylepił do niego kartkę przyszedł Radzik i reszta ekipy.
- Podpalaj i idziemy tam. Jesteśmy gotowi i wzięliśmy tyle broni i bimbru ile jesteśmy w stanie unieść - oznajmił z dumą Rycho3D.
- Tiquill dał nam swoje błogosławieństwo - dodał Radzik.
- No skoro tak, to jedziem z koksem - stwierdził P.Szatan, po czym podpalił pentagram, spojrzał na zegarek (była 7.06) i rzucił kotem w centrum płomieni. Kot zdechł od razu, osłabiony wcześniejszymi strzałami w dupsko z obrzyna, a zza ognia zmaterializował się półprzezroczysty portal o krwistym odcieniu...
- Chodźcie kurwa, nie mamy całego dnia, za 30 sekund portal zniknie na kolejną dobę - rzucił zniecierpliwiony Pan Szatan, po czym wszedł do portalu.
Reszta userów przełknęła nerwowo ślinę, ale po chwili niemal wszyscy (Radzik, Rycho, Yoss, Zaver, Piro, Komar i Ryuq) weszli do środka. Malina został na zewnątrz z Makumba chujami pilnować porządku, a Owsiak nie mógł jakoś przejść przez barierę...
- Co jest kurwa? - krzyknął zza bariery Komar wyciągając rękę do Owsika.
- Nie mogę przejść... Mam za dobre serce by iść do piekła, portal nie chce mnie przepuścić! - krzyknął Owsiak.
- Musisz... zgrzeszyć! - wrzasnął z oddali Zaver, bo portal zaczął już gasnąć.
- Chuj w dupę chorym dzieciom! - wydarł się na całą pizdę Owsiak, po czym w końcu udało przebić mu się przez barierę, która po sekundzie znikła...

PIEKŁO

Po zniknięciu portalu sytuacja uspokoiła się. Znaleźli się w ogromnym budynku pełnym korytarzy i drzwi. Zamiast sufitu i podłogi była natomiast płynna lawa jak w schizowatych momentach Apocalypse Weekend, jednak mimo odczuwalnego gorąca nie czyniła im ona krzywdy.
- Inaczej to sobie wyobrażałem - drapał się po głowie Piroziom.
- Tu jest mnóstwo pięter i kondygnacji, łatwo się zgubić jak nie wiesz konkretnie dokąd iść - wyjaśnił Pan Szatan.
- A co jest za tymi wszystkimi drzwiami? - dociekał Rycho3D.
- To pokoje mieszkalne. Mieszkają tu różni randomowi grzesznicy, przydział jest losowy, choć według kategorii... Zwyczajny grzesznik będzie mieszkał razem ze zwyczajnym grzesznikiem na zwyczajnym piętrze, a np. Adolf Hitler dostanie pokój razem z np. Mussolinim czy innym Pol Potem, na piętrze dla wybitnych skurwieli, ludobójców itd. Chodzi o skalę - objaśniał dalej Szan Patan.
- I co, pewnie w pokojach każdy siedzi w kadzi ze smołą i wrzeszczy przez wieczność? - zapytał Komar.
- Niee, to zwyczajne pokoje 2,3 lub 4-osobowe wyposażone w łazienki, TV SAT i minibarek, jak w hotelu - odparł Pan Szatan.
- To czemu to się nazywa piekło? - nie dowierzał Piroziom.
- To już spytacie mojego starego - rzekł P.Szatan - Chodźcie, szkoda czasu.

Pan Szatan podszedł do windy i wybrał piętro nr 666.
- Całe piętro pod tym numerem należy od ojca, to jest coś. Nawet Hitler mieszka w dwuosobowym pokoju, ale gdzie mu do szefa, heh - przechwalał się koneksjami rodzinnymi Sz.Patan.
Winda przyjechała, wsiedli do niej i rozpoczęli podróż. Trwała ona nadzwyczaj długo.
- Nie możecie zainwestować w lepsze windy? - irytował się Ryuq.
- Niestety mamy ograniczone fundusze, Niebo dostaje o wiele więcej hajsu z przydziału - rzekł ze smutkiem Pan Szatan.
- Przydziały od kogo? To jest jeszcze ktoś kto decyduje o przydziałach poza Bogiem i Szatanem? - dopytywał Yossarian.
- Nie jestem wyznaczony do udzielania wam takich informacji. Sam zresztą posiadam szczątkową wiedzę - mruknął Pan Szatan.
Po kilkunastu minutach w końcu dojechali i wysiedli w jakiejś wielkiej, choć dość skromnie urządzonej auli. Na jej drugim końcu siedział jakiś mężczyzna zajęty jakąś pracą papierkową.
- Chodźcie - ponaglił ich Pan Szatan. Reszta userów z lekkim niepokojem, ale i zawodem podążała za nim.
- Cześć tato - przywitał się Pan Szatan ze swym ojcem. Był to najzwyczajniej wyglądający, wręcz randomowy mężczyzna w średnim wieku.
- Spodziewałem się twojej wizyty - odparł Lucyfer nie podnosząc wzroku znad papierów które właśnie wypełniał.
- Co tam piszesz? - dopytywał P.Szatan.
- Podanie o przyznanie większego dofinansowania, a jak myślisz? - odparł nieco zirytowany Diabeł.
- Do kogo je piszesz? - dociekał dalej jego syn.
- Nie interesuj się. Są rzeczy o których lepiej nie wiedzieć, bo twój półczłowieczy mózg tego nie ogarnie, nie mówiąc już o tych typkach - w tym momencie Diabeł podniół wzrok na resztę userów. Jego oczy co chwila zmieniały kolor, co wyglądało przerażająco.
- Pomijając te oczy to nie wyglądasz jakoś imponująco... - zaczął niepewne Komar.
- Nie pierdol. Wyglądam tak, jak zechcę wyglądać. Mogę zmienić się w co zechcę! - burknął Lucyfer, po czym po chwili zaczął się przemieniać, najpierw w starą kobietę, potem w niemowlę, potem w psa, następnie w węża by na koniec wrócić do swojej pierwszej postaci mężczyzny w średnim wieku.
Userzy w tym czasie zbierali szczęki z podłogi.
- Dobra, teraz już wiecie z kim macie do czynienia - rzekł znudzony Szatan - Piekło też wygląda tak jak wygląda, bo ja tak chcę. W każdej chwili mogę je zmienić w saly tortur i kaźni, ale w tej chwili nie potrzebuję wrzasków, muszę się skupić na pracy biurowej. Streszczajcie się więc, bo za 10 minut mam partię szachów ze Stalinem, a potem idę pograć w tenisa z Ceauscescu.
- No więc - zaczął wieśniacko Radzik - Chcemy byś zniszczył Amulet Tiquillowi i przywrócił rozum jednemu z naszych, Dzienisowi.
- Po chuj mam niszczyć ten Amulet skoro sam go stworzyłem? - zaśmiał się Diabeł - Kumpla mogę wam przywrócić, jak dacie mi wasz bimber.
- Trzymaj - wręczyli Diabłowi 666 litrów bimbru Rycho3D z Yossem.
- Abra kadabra, smuggler to macabra! - machnął wyimaginowaną różdżką Lucyfer po czym znowu się zaśmiał - Wasz kumpel już jest normalny.
- Dzięki, ale czy mimo wszystko da się jakoś ciebie przekonać byś zniszczył ten Amulet? - zapytał tym razem Ryuq.
- Ech... - zafrasował się Diabeł - No dobra, tak naprawdę nie mówiłem wam wszystkiego. Ten amulet zrobiłem ja, ale pomysł był kogoś innego. Mam do niego słabość i spełniłem jego zachciankę. Jeżeli chcecie bym go zniszczył, to przekonajcie najpierw jego do tego, ja wtedy posłucham. Zapewne zażąda czegoś w zamian, bo ja to bym za bimber zrobił wszystko. Nawet wam dał dupy. Ale on to nie wiem. Różne ma pomysły...

Twarz Pana Szatana zbladła.
- O kim on mówi? - zapytał Komar.
W tym momencie Szatan senior odwrócił się w kierunku jakichś drzwi i krzyknął...

Rozdział 8

- ...Szatan Brudder!!! - wrzasnął piekielnym głosem Szatan, aż zrobił się cały czerwony na mordzie, a userom nieomal pierdolnęły bębenki w uszach.
- Czego kurwa? - zza drzwi wyszła jakaś pokraczna postać, z mordy podobna zupełnie do nikogo, no, może do Szatana i Pana Szatana.
- Gówna psiego! Brat cię szuka z kolegami! - oznajmił Diabeł - Ja muszę wracać do pracy. Wiecie ile za to miejsce muszę opłacać ZUSu?
- Chuj nas to obchodzi - odparł Pan Szatan - Cześć, brat. Co ty odpierdalasz z tym Amuletem?
- A bo nudziło mi się - rzekł znudzony Szatan Brudda.
- Musimy go zniszczyć, masz nam na to pozwolić, chujcu mały - zirytował się P.Szatan.
- Ju tokin tu mi? - Brudda wkurwił się, po czym zmienił postać i stał się nagle 4 metrowym dwutonowym gargulcem, po czym wyszczerzył w kierunku naszych bohaterów uzbrojoną w 96 zębów (potrójne szczęki) japę.
W tym momencie bielizna niektórych userów zmieniła kolor z tyłu na brązowy.
Po chwili Brudda zmienił się z powrotem w niepozornego nastolatka.
- To ten, yyy, jakie jest twoje życzenie, braciszku? - zapytał tym razem niepewnie P.Szatan.
- Nie mów do mnie braciszku, pedale. Nazywaj mnie Mastah Bruddah! - rozkazał Brudda, a oczy zrobiły mu się czerwone niczym krew (szatana).
- Kurwa Szatan, znaczy Pan Szatan, weź go szanuj czy coś, bo nie chcę by znowu zmieniał się w jakiegoś sukkuba na kiju! - poprosił Komar.
- Dobrze... Mastah Bruddah... - zacisnął zęby Pan Szatan - czego sobie życzysz byśmy mogli zniszczyć Amulet?
- A, dobrze że pytasz - zmienił ton Mastah Bruddah, po czym luzacko oparł się o biurko ojca - Jest taka sprawa, chodźcie ze mną do mojego pokoju to wam pokażę.
Userzy PSI udali się za młodszym bratem P.Szatana. W pewnym momenciel Komar spytał starszego brata:
- Ty też możesz tak się zmieniać jak się wkurwisz?
- Niestety nie - odparł P.Szatan - jestem synem z nieprawego łoża i mam niewiele zdolności piekielnych. On za to ma matkę, która była strażnikiem obozu koncentracyjnego i został spłodzony w piekle, przez co ma wysoki współczynnik PH zła i może zmieniać postać, a ja mam zwykłą polkę za matkę.
- A to pech - skwitował to Zaver.

Gdy weszli do pokoju, zobaczyli typowy wystrój nastolatka, z gołymi babami, gołymi chłopami i gołymi zwierzętami na ścianach(w piekle panowało gender i przyzwolenie na zoofilię), plamy spermy na dywanie, PRLowską meblościankę, mnóstwo zużytych chusteczek oraz komputer z ponad 20 calowym monitorem, który po chwili Szatan Brudda wznowił ze stanu uśpienia.
- Patrzcie na to - wskazał Brudda na mapę na monitorze.
- Znam to. To Podlasie. Stamtąd pochodzi Dzienis - stwierdził Yossarian.
- Nie do końca. Skup się na tym punkcie - Mastah Bruddah wskazał centralnie na Białystok.

Zapadło długie i kłopotliwe milczenie. Słyszeli z wielu opowiadań co się stało z Białymstokiem po wojnie. Wszyscy przełykali gorączkowo ślinę, bo nie chcieli usłyszeć na głos tego, co usłyszeć musieli.
- No dalej... - uśmiechnął się Szatan Bruddah - Chyba nie myśleliście, że będzie łatwo...
- Konon - grobowym tonem odezwał się w końcu Yossarian.
- K-konon? - nie chciał dopuścić do siebie tej myśli Radzik.
- Kurwa, tylko nie Konon!!! - wydarł się przerażony Komar.
- Ohhh yeah - potwierdził Mastah Bruddah przybierając głos wokalisty zespołu Yello (dokładnie tak: ).
- Chcesz żebyśmy... - zaczął Radzik.
- ... przywieźli tu do Piekła Krzysztofa Kononowicza. Żywego. Najlepiej w dobrym stanie - dokończył z szelmowskim uśmiechem Szatan Bruddah.
- To jest niemożliwe. Nie wiesz chyba czego od nas wymagasz!!! - wtrącił się Pan Szatan.
- Jesteście właściwymi ludźmi na właściwym miejscu. Ja nie dam rady tego zrobić, mimo postaci jaką mogę przybrać jestem na niego za słaby. Ale wy możecie. Umiecie działać w terenie i jesteście zorganizowani. No i macie ducha PSI w sobie... Pragnę go mieć tutaj jako swego służącego, marionetkę i zwierzątko domowe. Mmmmm.... - rozmarzył się Brudda.
- Pokurwiło cię do reszty, synu praczki z Paragwaju! - oburzył się P.Szatan.
- Moja matka była aryjską Niemką która takie typiary jak twoja stara gazowała pod prysznicem i wsadzała im pręty w dupsko. Albo zrobicie co zażądam, albo Tiquill was wszystkich ogłupi Amuletem i będzie wielki chuj! - wkurwił się Szatan Brudda - A teraz wypierdalać i nie wracać bez Konona! Wkurwiacie mnie już! - to mówiąc podkurwiony mocno Mastah Bruddah otworzył siłą woli portal, po czym telepatycznie ruchem ręki wykurwił wszystkich userów z Piekła pod wioskę Suran.

Wszyscy wylądowali z powrotem w miejscu, w który Pan Szatan zbudował portal.
- Kurwa mać, to się działo naprawdę? - nie mógł uwierzyć Piroziom.
- Niestety tak - potwierdził Radzik otrzepując się - Mamy przejebane.
- Ale o co w ogóle chodzi z tym Kononem? - dopytywał się Owsiak - Jakoś ominęła mnie ta historia i nie znam plotek.
- Bo byłeś ciągle najebany ze Smugglerem - odparł Yossarian - Plotka głosi, że po wybuchu broni biologicznej w Białymstoku Konon zmutował się, stał się ogromny i kuloodoporny oraz wykurwiście silny. Coś jak krzyżówka Godzilli i Hulka, tylko bardziej pokurwiona i niedojebana.
- Spustoszył całe miasto i nikt normalny do niego się nie zbliża. Zbudował sobie leże z resztek białostockich bloków, gdzie siedzi razem ze swoją miłością, Majorem Suchodolskim. Ma ogromne zasoby przeróżnych dóbr, każdy kto się pod niego napatoczy ginie. Nie działa na niego żadna broń ani zaklęcie. Żywi się zdechłymi żubrami, a drzew z puszczy Białowieskiej używa niczym dzid atakując przeciwników którzy będą na tyle głupi by z nim zadrzeć.
- To przejebane - przestraszył się Owsiak - I jak niby mamy go zaciągnąć, do tego jeszcze żywego?
- Coś się wymyśli - odezwał się nagle ktoś zza ich pleców. Był to Dzienis, któremu przeszło już ochujenie.
- O, fajnie że jesteś już normalny - odezwał się radośnie Yoss - Dzięki, że...
- Nawet nie zaczynaj mi tu tej pedaliady - pogroził Dzienis.
- Jak to było być dałnem? - zapytał Piroziom.
- Podobnie jak normalnym, nie odczułem większej różnicy - odparł Dzienis - Pamiętajcie, że jest takie powiedzenie - "debil nie wie, że jest debil, a mądry to wie".
- Co ty mi tu za wierszyki opowiadasz - wtrącił się Rycho3D - mamy poważny problem z którym nie wiadomo jak sobie poradzić.
- Panowie, w kupie siła, w kupie moc, aż z dupy wyjdzie potężny kloc... - zaczął gadkę motywacyjną Radzik, ale nie dokończył bo znów przerwał mu Rycho.
- Kolejny poeta się znalazł. A może jakieś konkrety, do chuja wacława?
- Mam - pstryknął palcami Yossarian - Piro, mamy jeszcze w sejfie tego demona co opętał Iquida kiedyś?
- Mamy - potwierdził Piro - jest w vanie.
- A może po prostu poprośmy Tiquilla by ogłupił Konona Amuletem? - zaproponował Pan Szatan.
- Nie da się ogłupić czegoś, co jest skretyniałe od zarania dziejów - skwitował to Radzik - Przy Kononie Makumba Chuje to Alberty Ajnsztajny intelektu.
- Makumba chuj - potwierdził Lothar, który kręcił się w pobliżu.
- A jego nie odogłupiliście? - zapytał Dzines.
- Nie, na chuj nam gośc z pragnieniem zemsty na nas, w tej postaci bardziej się przyda - stwierdził pragmatycznie Pan Szatan.
- To mamy demona. Jeszcze jakieś pomysły? - dopytywał Komar.
- Najpierw próbujemy opętać Konona demonem - zaczął Rycho - Jak się uda to będziemy improwizować by go sprowadzić do piekła. Jak nie, to kopiemy gigantyczny wąwóz pod jego wymiar, który jest do ustalenia za pomocą koparek. Będzie nam potrzeba wielu ludzi, być może konieczne będzie przyuczenie Makumba Chujów do niektórych prac, bo nas jest za mało. Potem zostanie go zwabić jakoś do tego wędoła i unieruchomić. Będą nam potrzebne kilometry pasów mocujących... upierdliwe będzie ich zebranie, no ale trudno. Potem Pan Szatan robi portal do piekła w jego pobliżu, spychamy go do portalu i voila.
- Dobry pomysł Rycho - pochwalił Yossarian - ale mam lepsiejszy, znaczy lepszy. Porywamy Majora tak by Konon tego nie zauważył, w tym celu za pomocą demona odciągamy jego uwagę od leża. Następnie Pan Szatan robi portal, stawiamy tam Majora, w ten sposób Konon gdy go zauważy to do niego pobiegnie, wówczas gdy go chwyci Szatan odpala portal i wpadają do piekła. Do tego dostaniemy może jakiegoś bonusa od Bruddah, za majora. Ale najsampierw proponuję zrobić rozeznanie za pomocą helikoptera, by zobaczyć z czym w ogóle mamy do czynienia.
- Dobry pomysł Yoss, może od niego zaczniemy - powiedział Radzik - Owsik, umiesz pilotować helikopter?
- Tak, prawdziwy666 mnie nauczył - potwierdził Owsjenko.
- No to git. Znajdźcie jakiegoś śmigłowca, a potem polecimy tam w parę osób zobaczyć co i jak. Reszta będzie musiała odwrócić uwagę Łysej Pały, im mniej wie, tym lepiej. To też nie będzie takie proste. Musimy zacząć się przygotowywać...

W tym momencie do konspiratorów podbiegł zdyszany Malina...
- Co jest ziom? - spytał Komar.
- Panowie, Tiquill chce was widzieć w kwaterze. Jest cholernie wściekły... - wydukał przestraszony Malina.

Rozdział 9

W poprzednich odcinkach:

Po Wielkiej Bitwie Lud PSI wraz z towarzyszami osiedla się na farmie Dzienisa, gdzie żyją powolnym alkoholowym rytmem. Spokój ich zakłóca powrót Łysej Pały z pielgrzymki. Zjeb z glacą przekonuje ich do wskrzeszenia poległych, jednakże userzy nie są do tego skłonni. Przekonuje ich dopiero wizja podbicia plemienia Makumby Chuja oraz przejęcia ich zasobów. Ochoczo ruszają więc w kierunku centro-środkowo-północno-południowo-wschodnio-zachodniej Polski, by zajebać Makumba Chujów żyjących w wiosce powstałej z resztek Loca, a także rzekomego elektronicznego Hitlera który ma nimi dowodzić. Na miejscu okazuje się, że plemieniu szefuje ocalały Ryuq z Maliną, a Ryuqowi szefuje ocalały seebeek i Lothar. Także korter przeżył (zaraz się okaże że wszyscy kurwa przeżyli, nawet małysz, bo autor tej noweli jest zjebem XD). Za pomocą wymyślnego planu oraz supermocy Tiquilla udaje się ich podbić. Niestety, Magiczny Amulet przejmuje zdradziecka Łysa Pała ogarnięta żądzą władzy i od tej pory szantażuje on resztę ekipy mocą swojego zjebizmu. Ekipa nie mając wyjścia udaje się do samego Piekła, w którym powstał Amulet prosić o pomoc Szatana by unieszkodliwił zjaniepawlonego zjeepa. Szatan kieruje ich do swojego syna, Szatan Bruddera, który jest bratem Pana Szatana, który jest synem Szatana (lol). Ten stawia jednak warunek - zniszczy Amulet Zjebulet pod warunkiem, że PSIoniści sprowadzą zmutowanego Konona do piekła. Żywego. O wadze 300 kiloton... Po tym czasie poziom absurdu serii wyjebuje poza skalę, a autor robi sobie kilkumiesięczną przerwę wyjeżdżając za granicę by zarobić hajsy na amol i akodyn. Seria zostaje jednak wznowiona... Właśnie teraz...


Rok 2022, wioska Makumby Chuja, kilkanaście minut po wizycie Maliny który mówi knującym userom, że Tiquill jest wkurwiony...

Grupa piekła właśnie kurczaki na kolację, a raczej wysługiwała się w tym celu kilkoma Makumba Chujami, bo po chuj się przemęczać? Sami w tym czasie pili browary.
- Trzeba je opierdolić, nowych nie produkują już, a te stracą wkrótcę datę przydatności do spożycia - powiedział Yossarian.
- Tak wiemy - ze znużeniem przytaknął Dzienis wypierdalając pustą puszkę w krzaki.
- Ej, trzeba dbać o środowisko! - pogroził Dzienisowi palcem Zaver.
- Jebać środowisko, w postapokaliptycznej rzeczywistości takie pierdoły schodzą na dalszy plan - rzekł Rycho odpalając szluga.
- Bez pracy u podstaw nie zbudujemy nowego silnego społeczeństwa! - oznajmił Zaver z emfazą.
- A ty co taki nagle troskliwy o planetę się zrobiłeś? Jak ci się nudzi to przynieś lepiej więcej puszek - odparł Dzienis i połknął kilka tabsów akodynu.
- Dla mnie w butelkach szklanych, nie pijam świństwa z puszek - dodał do odchodzącego ZigHora Yossarian, po czym zapalił papierosa marki Papajos z wizerunkiem żółtej mordy papieża z Bolzgi (ich cena na czarnym rynku osiągała zawrotne rozmiary).
- Nie wypal całej paczki, to edycja limitowana. Za paczkę tych szlugów kurwy w warszawskim metrze muszą dać dupy przynajmniej z 10 razy - powiedział Rycho odpalając drugiego Camela.
- Chuj mnie to jebie, trzeba czerpać przyjemność z tej nędznej egzystencji. Ostatnio mamy dużo stresu - odrzekł Yoss wyrzucając niedopalonego szluga w krzaki.
- Panowie, Radzik chyba wraca - oznajmił z podnieceniem Komar widząc wysoką postać zmierzającą szybkim krokiem od bunkra Tiquilla.
- I jak poszło? - spytał Dzienis, któremu już wyjebało źrenice po ako.
- Powiedzieć, że chujowo to zbyt mało powiedzieć. Tiquill skądś wie o wszystkim i zna nasze plany. Wygląda na to, że mamy w ekipie kreta - Radzik był wyraźnie wkurwiony i wodził oczyma po twarzach ekipy PSI.
Zapadło krótkie milczenie.
- Ale takiego co kopie nory czy chodzi o proszek do czyszczenia rur? - zapytał Zaver który uslyszał tylko końcówkę rozmowy, bo właśnie wrócił z piwami.
- Kurwa debilu. Chodzi o to, że ktoś z naszych kabluje łysemu - wyjasnił Komar - I co Łysa Pała na to tak w ogóle?
- Jak widać nie potraktował mnie Amuletem, więc postawił pewien warunek. Idzie razem z nami i swoją armią klonów. Chce osobiście wysłać Konona do piekła i w zamian poprosi Szatan Braddera o nowe moce. My mamy mu w tym pomóc, a w zamian za to nie zamieni nas w debili...
- Nie było tak źle - powiedział Dzienis zaczynając kolejne piwo - Jak byłem Makumbą Chujem w sensie. Nie myśli się o skomplikowanych rzeczach. Coś jakby się było trzeźwym, ale po dwunastu piwach. Takie uczucie bycia przyjebem. Myślę, że są gorsze rzeczy...
- Myślę, że jednak reszta z nas nie chce tego wypróbowywać - przerwał mu Ra'Dzik - Dlatego spytam was, czy podobnie jak ja uważacie, że trzeba jednak iść do Białegostoku?
- A co z naszym planem? - zapytał Piroziom - Mieliśmy taki ładny plan i w ogóle, a teraz znowu jesteśmy jak niewolnicy.
- Coś się wymyśli. Jakoś uda nam się znaleźć słaby punkt Tiquilla, wykorzystać jego brak czujności - rzekł Radzik - Co tu tak śmierdzi?
- Chyba las się pali - wyjaśnił Pan Szatan - Yossarian znowu wyrzucił niedopałek bez patrzenia, a susza w tym roku przekracza wszelkie granice.
- Chuj z nim, niech się zjara do końca - powiedział Grabarz i wstał - Chodźmy gdzie indziej, bo wiatr ściąga ogień w naszą stronę.

Ekipa ruszyła więc swoje tyłki i oddaliła się od epicentrum ognia. Mina Yossariana jednak coraz bardziej rzedła gdy widział jak ogień zaczyna pochłaniać wioskę Makumba Chujów. Przerażone prymitywy uciekały z płonącej osady na czele z Ryukiem i Maliną.
- Kurwa, co żeście odjebali?! - wycharczał zdyszany Ryuq, który wraz z Maliną byli cali w sadzy.
- Nie patrz na mnie, to on! - wskazał palcem na Yossariana Owsiak, który wcześniej się nie odzywał.
- Kretynie, spaliłeś całą wioskę! - sapał Ryuq.
- Chuj z nią, takie gówniane szałasy można odbudować w jeden dzień. Będziesz miał pretekst by zbudować lepsze osiedle albo stąd wykurwic - powiedział obojętnie Rycho3D, po czym zwrócił się do Owsiaka - A ty chuju nie donoś na kolegów. Bo wpierdol.
- Właśnie, może to ty jesteś kretem? - zaciekawiony Dzienis podszedł do Owsiaka i stanął swoją twarzą jakieś 10 cm od jego twarzy.
- Co ty pierdolisz, nie jestem żadnym kretem... - Owsiak zaczął się wycofywać...
- Można to sprawdzić w łatwy sposób - Rycho podszedł do Owsika i wsadził mu lufę Glocka do mordy - Co ci Tiquill obiecał za donoszenie? Mów kurwo dobroczynna!
- Mhmfwhmmmm... - bełkotał Owsiak po czym popuścił w galoty ze strachu...
- Zesrał się. Czyli donosi - postawił diagnozę Rycho, po czym ogłuszył Owsika uderzeniem lufą w głowę i przywiązał nieprzytomnego do drzewa.
- Sztuki przesłuchań uczyli cię chyba w ZOMO - stwierdził Radzik - No ale problem kreta chyba mamy załatwiony. Teraz musimy pójść do Białegostoku i przejąć Konona pod kierownictwem Tiquilla... Samo mówienie o tym przychodzi mi z ogromnym trudem, tfu! - splunął Server Admin, przypadkiem plwocina poleciała w kierunku nieprzytomnego byłego szefa WOŚP.
- Najpierw trzeba odbudować wioskę... - zaczął Malina...
- Jebać ją, nie jest to sprawa pierwszej wagi - odparł Radzik - Tiquill mówił, że ruszamy jutro o świcie. Idźcie po bimber, nie możemy wyruszyć tam mając mniej niż 5 promili. A, i ugaście już ten cholerny pożar, bo jeszcze spali się cały powiat czy coś.

I tak zrobili. Najpierw ugasili pożar, choć nie poszło im to zbyt łatwo, na początku zamiast wiader z wodą przez pomyłkę zaczęli gasić wiadrami z bimbrem, przez co pożar jeszcze bardziej się rozprzestrzenił, ale w końcu z pomocą przyszedł im pierwszy od miesięcy deszcz i załatwił sprawę za nich.
Następnego dnia rano wyruszyli o świcie do Białegostoku. Według planu Tiquilla mieli jechać na Podlasie dwoma czołgami - Radzik, Yoss, Piro, Ryuq i Zaver w jednym oraz Rycho, Pan Szatan, Dzienis, Komar i laptop z Dev4everem w drugim. Seebeek został w bunkrze z 9kier pilnować zasobów, a Malina został pilnować Makumby Chujów i odbudowywać wioskę. Sam Tiquill zaś jechał opancerzonym autobusem z maszyną klonującą i zapasem materiału produkcyjnego do klonów.
Załoga PSI jechała czołgami w milczeniu popijając bimber. W końcu milczenie przerwał Komar:
- Ciekawe jakiego materiału używa Tiq do klonów.
- Jak to jakiego, komórki składają się głównie z węgla, poza tym w tym kraju wszystko jest na węgiel, więc jest to po prostu węgiel - odparł znudzony Rycho patrząc w tym czasie przez wizjer.
- Ale nasz węgiel czy zagraniczny? - dopytywał Pan Szatan.
- Jasne, że nasz, bo jest najgorszy i najdroższy, a tylko z takiego węgla powstają klony - oznajmił Rycho - Panowie, dojeżdżamy chyba do Białegostoku! Widzę pierwsze lepianki z gówna!

I faktycznie wjechali do stolicy Podlasia. Wszędzie dookoła były zgliszcza, potworny smród gnojówki, ruiny budynków, potworny smród gnojówki, chaty z gówna, potworny smród gnojówki, kilkadziesiąt zburzonych cerkwi, a także, o dziwo, potworny smród gnojówki. Dojrzeli jakąś lepiankę z szyldem napisanym cyrylicą białoruską.
- Co tam pisze? - zapytał Komar Dzienisa.
- Że sprzedają lokalny bimber - oznajmił Dzines - Zatrzymajmy się Rycho, możemy uzupełnić zapasy i podpytać gdzie jest Potwór.
Tak też zrobili. Dwa czołgi podjechały pod samą lepiankę, niestety drugi z nich którym kierował Yossarian nie wyhamował zbyt dobrze i rozjebał dach lepianki z gównolitu.
- Zdrastwujtie - przywitał się Dzienis - Skolko u was bimbru? My chaciom zakupić z piatdziesjat litrow.
- Zdrastwujtie rebjata - odparła 30 letnia sprzedawczyni która wyglądała na 70 lat. Bimbru u nas njet. Eta wsjo dla Konona, njet dla was. On spragnionyj.
- Job twoja mać, cyka blyat, kurwa! - wkurwił się Dzienis.
- Przetłumacz z podlaskiego na polski - poprosił Yosse.
- Mówi, że bimbru nam nie sprzeda, bo to wszystko dla Konona - powiedział Dzienis.
- W takim razie po chuj prowadzi sklep? - zdziwił się Radzik.
- To jest Podlasie, tego nie ogarniesz. Co robimy, jedziemy dalej? - zapytał Dzienis.
- Da hare da hare - przerwała mu babka pokazując w oddali palcem - Konon.
Wszyscy odwrócili głowy. Kilkaset metrów od nich, gdzie były ogromne zgliszcza coś leżało. Wcześniej myśleli, że to po prostu ruiny, ale to coś lekko falowało.
- O kurwa.... To on - wystękał przerażony Pan Szatan.
- Chyba śpi, a te falowanie to po prostu jego oddech - stwierdził Rycho - Na oko ma z 50 metrów wysokości i podobnież szerokości. O objętości już nawet nie wspominam...
- Poczekajmy, Tiquill powinien zaraz dojechać i uratować sytuację maszyną klonującą. W nim jedyna nadzieja... - powiedział dumnie Zaver.
- Optymista z ciebie, kurwa - żachnął się Ryuq.

I rzeczywiście. Wkrótce Łysa Pała dojechał, po czym z uśmiechem na twarzy rozładował maszynę klonującą. Załadował do niej węgla i uruchomił. Z jej wnętrza szybko wybiegło kilkadziesiąt klonów-tiquilli, którzy bezszelestnie otoczyli śpiącego Konona trzymającego w dłoniach kruchego Majora Suchodolskiego. Następnie sprawnie go związali niczym szynkę bolońską poczwórnie wzmocnionymi pasami mocującymi, po czym poczekali do 7.06 rano aż Pan Szatan otworzy portal. Wówczas Konon się obudził, ale było już za późno, bo w tym momencie trafił do Piekła, gdzie czekał już na niego Szatan Burdel z uśmiechem na twarzy. Amulet został zniszczony, a zawiedzionemu Tiquilowi Szatan Brudel obiecał posadę w sekretariacie papieskim w Watykanie, co wystarczająco ucieszyło Łysą Pałę, przez co on wybaczył naszym bohaterom, a oni jemu i każdy poszedł w swoim kierunku. Szczęśliwy Zaver nie mógł uwierzyć, że wszystko skończyło się tak dobrze, więc nagle poczuł silne parcie na stolec. Nigdzie jednak nie było kibla ani nawet krzaków by się wysrać. Zdesperowany Zaver nie mogąc wytrzymać ciśnienia odbytniczego w końcu popuścił stolec i w tym momencie poczuł silne uderzenie w żebra... Otworzył oczy...

- Wstawaj, zesrałeś się - powiedział z obrzydzeniem Dzienis, po czym splunął - Myślałem, że gorszego smrodu już tu nie będzie, ale udało ci się to przebić.
- Co się stało? - spytał przerażony Zaver - Nic nie pamiętam. Gdzie jesteśmy?
- Hej, chyba wyszedł już z katatonii - powiedział Dzienis do Radzika.
- Dobre i to - powiedział pochmurnie Radzik - Co nie zmienia faktu, że sytuacja jest nadal beznadziejna.
- Gdzie my jesteśmy? - powtórzył pytanie Zaver - Ostatnie co pamiętam to jak Tiquill przyjechał autobusem z maszyną klonującą.
- Bo tak było - rzekł Yossarian - A potem wszystko zaczęło się jebać. No kto by pomyślał? Choć w sumie to norma, że jak Tiquill wraca to wszystko się pierdoli.
- Klasyczny klasyg - dodał Komar.
- A tak serio to jesteśmy w dupie - wyjaśnił Yosse - To znaczy jesteśmy w autobusie Tiqa, a autobus ten znajduje się w żołądku Konona. A stąd już blisko do dupy. Podejrzewam, że jest gorsza niż piekło...
- Że co kurwa?! - wydyszał przerażony Zaver.
- Konon nas połknął, kurwa - zirytował się Komar - Najpierw przyjechał Tiq i zaczął produkować klony. Te zjeby pobiegły do Konona nucąc Barkę i tym samym budząc go. Skurwiel wstał i rozjebał wszystkie jednym ruchem ręki. Szybko nas podszedł, jest tak wielki, że nie dało się nic zrobić. Tiquill nie nadążał z produkcją nowych klonów, już go Konon prawie dopadł, ale Łysy w ostatniej chwili włączył ochronę papieską i spierdolił do lasu. Kto by się spodziewał? My schroniliśmy się w autobusie który połknął w całości i siedzimy tu teraz dwa jebane tygodnie.
- Autobus ma poczwórny tytanowy pancerz, dzięki czemu jego soki żołądkowe jeszcze nas nie strawiły - dodał Radzik - Ale to kwestia kilku dni i w końcu przeżre i pancerz. Potem nas przetrawi i wysra. Szykuje się zajebisty koniec historii...
- Siedzimy tu więc i czekamy na śmierć, jeden Rycho pomyślał, że zawsze w kurtce nosi zestaw przenośnej aparatury bimbrowniczej. Ostała się też maszyna klonująca, więc Rycho robi własne klony, zabija je i z ich ciał pędzi bimber. To chore, ale cała sytuacja jest pojebana, więc co nam zostało? Zawsze to jakaś przyjemność w perspektywie rychłego końca... - rzekł ze smutkiem Yossarian.
- O kurwa... - wystękał Zaver - O ja pierdolę kurwa mać. A nie można by wyprodukować klonów i zniszczyć go od środka?
- Soki żołądkowe strawią je w trymiga. Nie da rady - rzekł Radzik - Czasem na chwilę otwieramy okna jak słyszymy, że je, wtedy mozna wpuścić trochę powietrza z jego japy, choć ten smród jaki tu panuje jest nie do zniesienia. Nie da się przyzwyczaić. Nasza psychika już zawsze będzie spaczona.
- Tiquill, ty jebany łysy skurwysynie, bueeee - beknął Rycho pijany własnym bimbrem z samego siebie.
- To chyba jakaś forma kanibalizmu? - nie dowierzał Zaver.
- Jak wspomniałem - chuj z tym - odparł Grabarz, po czym sam łyknął trochę bimbru.


Sytuacja wygląda nie do pozazdroszczenia. Czy nasi bohaterowie się wykaraskają? Czy ktoś jeszcze zesra się i będzie jebało? Czy Łysa Pała kiedyś czegoś nie spierdoli albo chociaż przestanie już wracać i pierdolić wszystko czego się dotknie? To się jeszcze okaże, stay tuned!


I regret nothing
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

06 lis 2020, 23:29

Rozdział 10

Tymczasem w podbiałostockim lesie...

Tiquill siedział na wiadrze koło opuszczonej szopy po jakichś białorusinach. Zastanawiał się nad swoją sytuacją. Była ona nieciekawa. Jego plan kompletnie się nie powiódł, Amulet nie działał na Konona, userzy zostali pożarci, a on od dwóch tygodni zastanawiał się jak pojmać Potwora z Podlasia. Honor (którego nie miał) nie pozwalał mu na powrót na tarczy do bunkra serwerowni i wioski Makumby Chujów.
A jeśli by tak ogłupić resztki okolicznej ludności i wykorzystać ich do obalenia Konona? - zastanawiał się na głos Człowiek z Glacą - W końcu i Kondonowicz dupa kiedy wrogów kupa. To mogłoby się udać! Tylko jak tu nad nimi zapanować? Nie ma tu z nim Ryuqa, bo został połknięty, a Malina był za daleko. Myślenie jest takie ciężkie wśród tego smrodu gnojówki...
- Tylko zjeby gadają do siebie na głos - odezwał się nagle czyjś głos z lasu - A teraz przestań srać do wiadra i wstań. Powiedz - nie jestem sam.
- Kurwa! Kim jesteś? - Tiquill przestał srać w spodnie i poderwał się z wiadra - Natychmiast wyjaw swe oblicze!
- Musisz odkupić swoje winy - odezwał się ponownie głos, po czym ujawnił się wychodząc z lasu. Była to... Monika. Do tego siedząca kurwa na żubrze. Obok niej siedział Smuggler. Po chwili z lasu wyszedł kolejny żubr na którym siedział Iquid z Walaszkiem i Owsiakiem.
- Kurwa, to wy! Nie sądziłem, że jeszcze was zobaczę - rzekł skonfundowany Tiq.
- Długo was nie było, więc ruszyliśmy w końcu na poszukiwania. Poza tym skończył nam się Akodin i musieliśmy szukać nowych źródeł zaopatrzenia - wyjaśniał Iquid - Znaleźliśmy wioskę, a tam Malinę i Makumba Zjebów. A także związanego, nieprzytomnego i całego obsikanego Owsiaka. Od niego wiemy co się stało.
- A jak mnie znaleźliście? - dociekał Tiquill.
- Tchórze wydzielają charakterystyczny smród. Ludzie srający w spodnie zresztą również. A tak poważnie to babka ze sklepiku z bimbrem powiedziała nam w którym kierunku spierdoliłeś. Po drodze oswoiliśmy miejscową faunę, by nie musieć łazić po lesie z buta - oznajmił Iq, po czym beknął głośno, bo właśnie opróżniał piwo marki Rzóbr z browaru Dojlidy.
- Pora bym odpokutował moją zdradę. Giń szmaciarzu! - krzyknął rozjuszony Owsiak, po czym zeskoczył z żubra, wyjął pistolet, podszedł do Tiquilla i strzelił mu prosto w głowę z odległości 70 cm. Niestety spudłował.
- Kurwa, kto cię uczył strzelać? Poza tym on będzie jeszcze nam potrzebny. Wciąż ma szansę odkupić swoje winy - powiedział Iquid.
- Wy debile - Tiquill wymądrzał się - Mogę z was zrobić kretynów za pomocą The Amuletu. Wystarczy jeden mój ruch i...
- Proszę bardzo, ale na Monikę to nie zadziała, bo jest wydrukowana. A jeśli z któregokolwiek z nas zrobisz Makumbę Chuja to ona odstrzeli ci ten łysy czerep - pogroził Iq.
- Ech... - westchnął Teeq - I co teraz?
- Będziesz musiał naprawić swoje błędy. Na początek wyciągniesz naszych ludzi z brzucha Konona - oznajmił Iquid.
- Ale jak mam to zrobić? Przecież to niemożliwe, niczym przeniesienie forum na phpBB3 - westchnął Tiq.
- Obmyśliłam pewien plan - odezwała się Monigga - Masz tu kombinezon ochronny który zajebaliśmy z fabryki akodinu. Założysz go i wejdziesz do środka Konona przez jego dupę, po czym dostaniesz się do userów. Ewakuujesz ich wszystkich, jednego po drugim. Na koniec podłożysz ładunki wybuchowe w jego bebechach i wysadzisz skurwysyna w powietrze. Masz tu kombinezony ochronne dla każdego z nich.
- Ale skąd wiadomo, że w ogóle żyją? - zapytał Tiq.
- Namierzyłam laptop Dev4evera, czyli jeszcze ich nie strawił - odparła Monika - A teraz zakładaj kombinezon i idziemy.

Minęło kilkadziesiąt minut, po czym cała grupka stała już koło potwora Kononowicza. Wcześniej Iquid z Moniką za pomocą kuszy uśpili go kilkunastoma strzykawkami ze środkiem uspokajającym dla koni. Tiquill ubrany w gejowski żółty kombinezon ochronny westchnął głęboko.
- Do dzieła - powiedziała Monika.
Łysa Pała podszedł do Konona, po czym wślizgnął się między jego pośladki. Wdrapał się do szczeliny odbytu, a następnie pełzając i mdlejąc od smrodu i obrzydzenia przemierzał jelita skurwysyna, aż dotarł do żołądka. Tam ujrzał autobus, którego pancerz już niemal całkowicie został przetrawiony...
- Hej, Radzik, Joss, Rycho, Dzienis, ktokolwiek?! Słyszycie mnie? - zawołał Tiq nieświadom, że przez maskę na mordzie chuja było słychać. Spostrzegł natomiast, że materiał kombinezonu zaczynał się powoli topić i przerażony jął napierdalać ręką w drzwi autobusu. Po chwili został wciągnięty do środka i spostrzegł kilka luf wymierzonych w jego stronę.
- Witajcie - powiedział Tiq zdejmując maskę.
- Ty skurwysynu! Masz czelność tu przychodzić po tym wszystkim co zrobiłeś? Odstrzelę ci łeb! - ryknął Jossarian, po czym odbezpieczył karabin.
- Zaczekaj Joss. Czego tu szukasz łysolu? - zapytał Radzik, mierzący do Senior Admina z shotguna.
- Przybyłem was uratować. Veni, vidi, vici, wypierdalajmy więc stąd - oznajmił Tiquill, po czym rozdał wszystkim kombinezony.
- Na pewno masz w tym jakiś interes, psi rzygu - rzekł Rycho, który wytrzeźwiał, bo skończył się węgiel do ładowania maszyny robiącej jego klony z ktorych pędził bimber.
- Nie zostawia się userów na tonącym statku. Czy jakoś tak - powiedział Tiquill z emfazą. W tym czasie wszyscy już ubierali kombinezony - Moglibyście raczej okazać trochę wdzięczności.
- Chciałeś mieć niepokornych userów. To masz - odezwał się Dzienis, po czym nałożył maskę na ryj.
- Już nie chcę - oczy Tiquilla zaszkliły się, a usta opadły tworząc podkowę.
- Jak chcesz stąd spierdolić? - zapytał Radzik.
- Jak to jak? Przez dupę - odparł Tiq.
- Fujka - Yossarian skrzywił się.
- Dobra. Spierdalajmy stąd już. Musimy być szybcy. Kombinezony nie są zbyt trwałe, są made in Bangladeshi Republic. Dalej, wszyscy za mną! - machnął ręką Tiq, po czym wyjebał z kopa drzwi autobusu i ruszył sprintem w kierunku okrężnicy. Za nim podążyli userzy.
Szło im jednak jak po grudzie. Co chwila ktoś się potykał po kosmkach jelitowych, musieli też zastrzelić ogromnego tasiemca który bytował we flakach Nibembena. W końcu jednak dotarli do pierścienia odbytnicy, skąd dobiegało jasne światło. Nagle jednak wyrósł przed nimi Major Suchodolski.
- Stać! Nikt stąd nie ucieknie żywy ani martwy! Strażnik rimmingu boskiego Krzysztofa nie pozwoli wam przejść dalej... - nie dokończył Major, bo został rozerwany na kawałki serią z AK-47, shotgunów, SMEGa i M16 w które zawsze uzbrojona była nasza ekipa. Jeszcze kilka chwil... i wszyscy cali i zdrowi opuścili wnętrze Skurwysyna Bożego.
- Kurwa, jeszcze chwila i kombinezony trafiłby szlag - westchnął z ulgą Komar ściągając resztki szmat z siebie.
- Hej patrzcie! To Iq, Smugg, Grubas i Monigga! - krzyknął Zaver pokazując palcem na nadciągające postacie.
- Co tu robicie? - zapytał Radzik.
- Szukaliśmy was. Dobrze, że udało nam się zdążyć na czas. Zmusiliśmy tego skurwysyna by was uratował - wyjaśnił Iquid - Zrobiliśmy też napad na fabrykę akodinu, obłowiliśmy się w chuj.
- Świe-tnie - rzekł Yossarian - A teraz Tiquill, oddawaj Amulet. Starczy tej farsy.
- NJE - odparł Tiquill, a po chwili dostał kopa w żebra od Rycha3D.
Tiq leżał i zwijał się na ziemi, a Monika podeszła do niego i zabrała Amulet. Następnie sama zajebała kopa Tiqowi w jaja.
- Zapomniałeś wysadzić tę grubą kurwę! - wrzasnęła Anime locha, po czym wzięła kilka ładunków C4 oraz Amulet i wsadziła Kononowi do dupy. Ustawiła zapalnik i wróciła do reszty bohaterów.
- No nie wiem czy te ładunki wystarczą - powątpiewał Piroziom.
- Wzmocnione Amuletem rozerwą go w pył i... - nie dokończyła Monika, bo rozległ się olbrzymi huk, po czym strzępy tłuszczu i mięsa zalały całą okolicę.
Następne kilkanaście minut nasi bohaterowie poświęcili na czyszczenie się z syfu jaki ich oblał i obsypał.
- Kurwa - powiedział Ryuq - Widzę tu teraz potencjał na budowę nowej wioski Makumby Chujów.
- Nikt już nigdy nie będzie Makumba Chujem - powiedział Yossarian - A teraz nadszedł czas zapłaty - to mówiąc Grabarz wyciągnął M16 i przystawił do łysego łba osranego ze strachu Tiquilla.
- Jakieś ostatnie słowa? - zapytał Grabe trzymając palec na spuście.
- Wygląda na to, że wyczerpałem limit dobrych dni i czeka mnie już tylko samo zło - wystękał Tiq i padł na kolana.
- Wstawaj. Zginiesz jak mężczyzna - powiedział Yoss, po czym potraktował paralizatorem klęczącego Tiqa - Kurwa. Nie taki mial być efekt - westchnął Yoss, widząc, że Tiquill teraz leży i robi pod siebie. Strużka moczu dociekła do butów byłego administratora Cmentarza, co ten przyjął z obrzydzeniem wycierając je w trawę.
- NJE! - krzyknęła Monika - Zostaw go! Mój ci on, mój!
- A tobie co odjebało? - nie dowierzał Yosse, nadal mierząc w Teeqa.
- Ja... go kocham. Zawsze kochałam. Jest taki męski dzięki braku włosów i ma charyzmę. Gdzie wam tam do niego, pizdeczki?! - pisknęła Monika i zasłoniła własnym ciałem Senior Admina z Makowa.
- Kurwa! Co to do chuja jest?! - nie dowierzał tej całej sytuacji Komar.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś zdradziecką kurwą. Zresztą, kobiety to kurwy, KTK 4ever. Ale żeby z Tikiem? Pojebało?! - Yossarian aż usiadł z wrażenia i zapalił szluga.
- Tak dalej być nie będzie! - wykrzyknął Dzienis - Na szubienicę obu!

Piętnaście minut później...

Monika i Tiquill stail na dwóch stołkach pod prowizorycznymi naprędce skleconymi szubienicami. Na szyjach mieli pętle.
- Jakieś ostatnie słowa? - zapytał Yoss szykując się do kopnięcia stołków.
- Wygląda na to, że wyczerpa...
- Kurwa, już to mówiłeś. Monika? Jak się czujesz wiedząc, że skończysz jak Sayori?
- Ty debilu, przecież jestem nieśmiertelna. Za narodowy socjalizm! - wykrzyknęła Monika, po czym Yoss kopnął w jej stołek.
- Kurwa, chyba faktycznie tak jej nie zajebiemy - stwierdził Komar widząc jak Monika dynda na linie pokazując im faka.
- No to choć jego powieśmy. Przecież trzeba kogoś zajebać w tym odcinku - powiedział Rycho3D.
- No zajebaliśmy Konona - przypomniał Piroziom.
- Ona go zajebała, poza tym to była abominacja genetyczna. Kop już w ten stołek, Yoss! - wykrzyknął pragnący krwi Radzik.
- Egzekucja! Egzekucja! Egzekucja! - krzyczeli wszyscy.
Yoss juz miał kopnąć stołek, gdy Tiquill zaczął się drzeć.
- Nieee! Błagam nie! Nie róbcie tego! Ja chcę żyć! Obiecuję, przywrócę forum i oddam hajs za serwer! Proszę nie zabijajcie mnie, pliz! Będę wam służył! - łkał Łysa Pała.
- Zamknij się, szujo! - grzmiał Rycho3D.
- To żałosne - podsumował sytuację Pan Szatan.
- Oooo święty Janie Pawle, wybaw mnie ode złego! Spraw by ci wielbiciele czanów i humoru dla dolnych trzech procent nie wykonali egzekucji na mnie! Chroń mnie papieżu! - wołał Tiq wyczekując zbawienia, które... nadeszło.

Nastąpił wielki huk i rumor, a z nieba przybył duch Karola Wojtyły. Półprzezroczysta odziana w biel postać Papieża Polaka lewitowała nad naszymi bohaterami, którzy zbierali szczęki z podłogi.
- Zaiste, zaprawdę powiadam wam - odezwał się duch papaja - nie zabijecie dziś Admina waszego, który was wyrwał z domu steamowego, z Facebooka niewoli...
Przerwał mu Dzienis, który wystrzelił do niego z bazooki, ale pocisk tylko przeleciał przez ducha nie czyniąc mu szkody.
- Tak dalej być nie będzie! Jak grasz na kodach to i ja mogę! - wkurwił się Pan Szatan, po czym wyjął telefon i wybrał numer 0-700 666 666 dzwoniąc do swojego starego.
Kilka chwil później ziemia zadrżała i utworzyła się wielka dziura, z której wyszedł Szatan Diabeł razem z Szatan Brudderem.
- Czego kurwa mi dupę zawracasz?! - zwrócił się najmilej jak umiał Wladca Piekieł.
- On gra na czitach, tate! Papieża woła! - skarżył się tacie P. Szatan.
- Ej kurwa, zabiliście Konona. To tak wykonujecie przysługę dla mnie? - wkurwił się Szatan Burdel.
- Sorka, nie udało nam się. Na szczęście Amuletu też już nie ma, więc problem znikł - wyjaśnił Szan Patan,
- Ale pojawił się kolejny - rzekł Lucyfer, który stał z założonymi rękoma - Nastąpiło przekroczenie reguł światów równoległych. Janie Pawle, nie powinieneś pojawiać się w tym wymiarze - powiedział do Wojtyły Szatan.
- Mój sługa był w potrzebie - odrzekł Papaj - Nie mogłem go zostawić na pewną śmierć.
- Zasłużył na nią w pełni swoim skurwysyństwem, egoizmem i byciem Łysą Pałą. Mam na to całe pliki dowodów w postaci akt w moim archiwum piekielnym - oznajmił ze spokojem Diabeł.
- Spierdalaj już do piekla, czarci pomiocie! - wkurwił się Wojtyła, po czym wyciągnął zza pleców niebiańską wersję AK-47 i jął strzelać do Diabła.
- O ty skurwysynie! Tak się bawimy? No to masz! - wrzasnął Lucyfer i przypierdolił w Wojtyłę piorunami, które wystrzeliły z jego palców. Po chwili dołączył do niego Szatan Brudda i również zaczął napierdalać w Wojtyłę kulami ognistymi.
- Panie Jezu, proszę pomóż mi! I ty Matko Boża! - wołał o pomoc Wojtyła, będąc pod ciągłym ostrzałem.
Po chwili z nieba przybyli Jezus z Marią. Matka Boska Uzbrojona jęła napierdalać w Szatana i Szatana Burdela dzidą laserową, a Jebus Chytrus atakował ich kulami świetlnymi Ka-me-ha-me-ha.

Nasi bohaterowie widząc to zaczęli powoli się wycofywać.
- Kurwa, znowu przedawkowaliśmy psychodeliki? - zastanawiał się na głos Komar.
- Nie, to się dzieje naprawdę - powiedział Pan Szatan - Spierdalajmy stąd. Ja się w to nie wpierdalam, bo w przeciwieństwie do brata i ojca jestem śmiertelnikiem. Jeszcze dostaniemy rykoszetem, a kwestią czasu jest jak rozpierdolą całe Podlasie.
- Ucieczka to niegłupi pomysł - przytaknął Dzienis widząc jak Szatan z młodszym synem napierdalają się z Papieżem, Jezusem i Maryją niszcząc przy tym całą i tak już zniszczoną okolicę.
- Boże Ojcze, dopomóż nam proszę! - zawołał Jezus, po czym po chwili z nieba zstąpił sam Jehowa Bóg pod postacią brodatego dziada i również zaczął napierdalać w Szatana kulami kamehameha.
- Kurwa! Czterech na dwóch to niesprawiedliwe! Kolejne naruszenie reguł! Naruszenie zasad Wszechświata - wykrzyknął Szatan, nie przestając napierdalać w przybyszów z nieba piorunami i pociskami ognistymi.
- Tato, nie damy im rady! - zawołał Szatan Burdel.
- Dobrze, że jesteśmy nieśmiertelni. Ale tak dalej być nie będzie. Równowaga została nieodwracalnie naruszona. Muszę, to zrobić synu. Muszę wezwać Jego! - powiedział Szatan.
- O kurwa! Wreszcie Go zobaczę - podniecił się Szatan Bruder.
- STOP! - krzyknął Szatan - Zaprzestańmy walki, jest bezcelowa! I tak jesteśmy nieśmiertelni! Wzywam Tego, Który Stoi Ponad Nami!
- Nie możesz tego zrobić! Sytuacja musi być wyjątkowa! - zawołał Jehowa Bóg.
- Sytuacja jest wyjątkowa! Potrzebny jest rozjemca. Równowaga wszechświata została naruszona - odparł Szatan. Wzywam więc....

Rozdział 11

- ... DUPĘ! - zawołał donośnie Szatan Diabeł.
- Nieee, tylko nie to! - zapiszczał Pan Bóg, a wraz z nim Jebus, Ma-Ryja, Janusz Pedofil oraz Duch Śnięty, który właśnie przyleciał pod postacią białego ciągle srającego gołębia.
- GRZECZNIEJ KURWA, ŚWIĘTĄ KURWA DUPĘ, JAM JEST ISTOTĄ WIEKUISTĄ KTÓRA WYPIERDZIAŁA WSZECHŚWIAT Z CAŁEGO BRUDU I SYFU MATERII KOSMICZNEJ - odezwał się jakiś głos z przestrzeni kosmicznej.

Wszyscy zwrócili oczy ku niebu, wszyscy w sensie Diabeł, Szatan Brudda, Bóg, Jezus, Maryja, Duch Śnięty, Jan Pawlacz, userzy PSI, nawet Monika, która w międzyczasie zdjęła stryczek z szyi sobie i Tiquellowi.
Wtem nagle, ni stąd ni zowąd chmury rozpostarły się i z nieba niczym Tupolew zstąpiło wielkie, potwornie wielkie dupsko, które powoli lewitując w końcu opadło na ziemię z gigantycznym łoskotem. Dupsko miało około kilkaset sążni szerokości i niewiele mniej wysokości (nawet nie wiem ile kurwa to jest sążeń - przypisek ałtora). Wyglądało jak typowa ludzka dupa, zaś z rowa między pośladkami odezwał się głos (męski):
- KIEGO CHUJA MNIE WZYWACIE ALBOWIEM JESTEM ZAJĘTY BARDZO?!
- Ooooo Święta kurwa Dupo, doszło do naruszenia zasad równowagi wszechświata... - zaczął Szatan, ale wkurwiony Dupa mu przerwał.
- MÓW KURWA PO LUDZKU KONKRETNIE COŚCIE ODJANIEPAWLILI DO CHUJA WACŁAWA.
- Bo ten - wtrącił się Szatan Burdel - Jan Paweł i jego bogowie wpierdolili się w sprawy śmiertelników, a tak kurwa nie wolno!
- AAAAAA! TAK DALEJ BYĆ NIE BĘDZIE! CO JA WAM MÓWIŁEM, NIE WOLNO SIĘ WPIERDALAĆ W SPRAWY ŚMIERTELNYCH, ZA KARĘ BĘDZIE WOJNA, BO TAK MÓWI PRAWO! - wrzasnął mocno podkurwiony Dupa.
- Ale jakie prawo? - zapytał przerażony Jebus Chytrus, który schował się za swoim starym.
- PRAWO KURWA DUPY, HAHAHAHA! JA ISTOTA WIEKUISTA SKAZUJĘ WAS NA WIECZNĄ WOJNĘ, TA PLANETA JEST JUŻ STRACONA, KONIEC KURWA, SCZEZNIJCIE W SWEJ NIENAWIŚCI, CHUJ WAM W ODBYT! - zawyrokowała Dupa, po czym odwróciła się z zamiarem odejścia z tego świata.
Nagle jednak odezwał się Tiquill:
- Święta Dupo, co z nami teraz będzie? Proszę nie skazuj nas na niebyt i zagładę! - załkał żałośnie Łysa Pała.
Święta Kurwa Dupa odwrócił się i spojrzał na niego swym odbytem, po czym wypierdział w jego kierunku jakąś kartkę papieru.
- DAJĘ WAM SZANSĘ PRZETRWANIA, ALBOWIEM BYLIŚCIE MI ZAWSZE WIERNI I WIERZYLIŚCIE W DUPĘ, OTO MAPA DO INNYCH WIERZĄCYCH WE MNIE, UDAJCIE SIĘ DO NICH, MACIE Z NIMI WIELE WSPÓLNEGO, SĄ TAK POTĘŻNI, ŻE NAWET JA, TWÓRCA ŚWIATÓW SIĘ ICH KURWA BOJĘ, ŻE MNIE ROZPIERDOLĄ, ZAPRAWDĘ POWIADAM WAM, WIELE SIĘ NAUCZYĆ OD NICH MOŻECIE, TO WASZA JEDYNA SZANSA, POWODZENIA I ELO! - rzekł Dupa, po czym zwrócił się do Szatana i Boga oraz ich podnóżków:
- A WY KURWA CHUJE PIERDOLONE BĘDZIECIE SIĘ NAPIERDALAĆ PRZEZ WIECZNOŚĆ, PRZEZ CO NIE BĘDZIE DOBRA I ZŁA NA ŚWIECIE, JENO TYLKO CHAOS KTÓRY ZNISZCZY TĘ NĘDZNĄ PLANETĘ, CHUJ WAM W DUPY I ELO! - to mówiąc Dupa odwrócił się i wypierdując zniknął z tego świata w sobie tylko znanym kierunku i wymiarze.

Po chwili na niebie zapanowała ciemność, a Szatan z synem zaczęli dalej się napierdalać z Bogiem i Jezusem i Ma-Ryją. Byli nieśmiertelni, więc walka nie miała końca.
- Ożesz kurwa! I co teraz?! - zwrócił się Yossarian do pozostałych userów, którzy byli zszokowani jak on.
- Nie wiem, trzeba stąd spierdalać, to pewne - powiedział Radzik i zwrócił się do Tiqa - Łysa Pało, pokaż co Dupa ci dał.
- To wygląda jak mapa - stwierdził Rycho przypatrując się kartce, którą obsrany ze strachu Tiq podał Radzikowi.
- Fucktycznie - stwierdził Sever Admin - prowadzi do jakiegoś lasu kilkadziesiąt kilometrów stąd.
- Ciekawe co tam jest - wtrącił się Komar.
- Chuj wie, trzeba się przekonać. Idziemy. Ty nie - oznajmił Ra'Dziq wskazując na Teeqa - Wypierdalaj łysy szmaciarzu.
- Chodź Tiquillu, nic tu po nas - rzekła Monika trzymając Tiqa za rękę - Przetrwamy gdzie indziej, z dala od tych inceli.
- Sama kurwa jesteś procesorem! - wrzasnął Pan Szatan za Moniggą - Głupia anime coorva yeahbunna!
- Ja wam pomogę! - nagle papież Wojtyła zbliżył się do Tiqa i Moniki wraz z gołębiem - Nie chcę brać udziału w tej wojnie. Poprosiłem Boga Jahwe by mi oddał moją śmiertelność i ludzką postać. Razem z Duchem Śniętym, który ma wieczną sraczkę chcemy dołączyć do was!
- Dokładnie tak jest - powiedział Duch Śnięty, po czym się zesrał.
- Dobrze więc, niechaj tak będzie - powiedziała Monika - Łysy zjeb, wydrukowana anime loszka, zombie Jana Gawlacza i srający gołąb stworzą nową cywilizację! - to mówiąc cała czwórka poszła w sobie tylko znanym kierunku.
- Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał już oglądać tych ścierw - rzekł Yossarian, nie wiedząc oczywiście jak bardzo się myli, co miała pokazać przyszłość.
- Naprzód, spierdalajmy stąd! - pogonił ich Iquid, po czym cała grupa ruszyła w kierunku wyznaczonego celu na mapie.

Po drodze raczyli się resztkami bimbru jakie jeszcze mieli, ale nie dało się nie zauważyć, że świat stał się bardziej ponury i ochujały. Do celu zostało kilkanaście kilometrów, jednak nasi bohaterowie zgubili się w pewnym momencie na polu pełnym gnojówki.
- Kurwa, chyba się zgubiliśmy. Za dużo bimbru żeśmy wypili - stwierdził Piroziom.
- Musimy uważać. To pole wygląda na dobre miejsce na zasadzkę - ze zmysłem taktycznym wysnuwał wnioski Ryuq.
- Jest możliwe - odezwał się Zaver.
- Ale tu jebie mokrym psem - rzekł Szan Patan - I gnojówką.
Po chwili okazało się, że Ryuq miał rację. Nagle, spod pokrywy gnojowej z pola uniosły się trzy statki powietrzne.
- Kurwa! - zawył Iquid - To jebani kosmici!
- I to chyba kurvinoxy! - dodał przerażony Komar. Wszyscy userzy wyciągnęli swoje pukawki.
Ze statków wyłoniły się postaci kosmitów, które przypominały postaci z kreskówki Walaszka.
- Przecież ja was narysowałem! Wy naprawdę istniejecie? - nie dowierzał Grubas.
- Traktat Dupy już nie obowiązuje! Podróże międzyplanetarne możliwe! Można najeżdżać waszą planetę. Chuj wam do dupy! - zakrzyknął jakiś kurvinox, po czym strzelił z kasetki laserowej prosto w Walaszka.
- Chyba tobie... do ryja... - Walaszek mówiąc te słowa padł na ziemię i po chwili wyzionął ducha.
- Kurwa zabili go! Brońmy się! - krzyknął Radzik, po czym Brygada jęła napierdalać w kosmitów ze swoich postalowych pukawek. Szło im nieźle, udało im się rozjebać dwa statki, a w tym czasie powierzchowne rany odnieśli tylko Iquid, Rycho, Dzienis i Pan Szatan. W przypadku tego ostatniego miało to swój pozytywny skutek, gdyż laser trafił go w worek z gównem, który dzięki temu w końcu się opróżnił, wobec dynamiki wydarzeń były moderator nie miał na to wcześniej czasu.
Niestety w pewnym momencie walki nasi bohaterowie lekko się rozdzielili i duet Smuggler- Owsiak został otoczony przez kilku kurvinoxów, którzy opuścili wcześniej uszkodzony statek. Napierdalali do nich ile się dało, ale w końcu skończyła im się amunicja.
- Giń skurwielu! - krzyknął jeden z kosmitów strzelając do Smugglera. W tym momencie w spowolnionym tempie Owsiak wykonał skok przyjmując na siebie kulkę przeznaczoną dla chujowego odpowiadacza na listy w Sraction Redaction.
- Owsik, NIEEEE!!! - krzyknął Smugg, po czym wyjął bagnet i wsadził go w trzeci odbyt kosmicie wykańczając go w ten sposób. Po chwili resztę kosmitów rozjebali pozostali nasi bohaterowie.
- Stary nie umieraj, pliz. Z kim ja będę pił wódę! Ktoś musi poprowadzić WOŚP! - łkał Smugg widząc jak Owsiak po postrzale w jądra umiera w jego rękach.
- Kheeee.... Będziesz pił z lustrem... kheeee.... - wycharczał Owsiak - kheee.... chuj w dupę chorym dzieciom, niech żyje narodowy socjalizm! - to mówiąc pierdolnął w kalendarz na amen.
- Zdechł - potwierdził zgon Yossarian - Mam nadzieję, że niczego nie żałował.
- Podsumujmy więc. Przetrwaliśmy atak kosmitów, wygląda na to, że wskutek utraty równowagi te ataki mogą być częstsze i tępe kurvinoxy nie muszą być jedynymi ich sprawcami - teoretyzował Radzik - Mamy dwóch trupów i kilku rannych. Wyliżecie się?
- Nic, czego nie da się zaleczyć bimbrem i akodynem - oznajmił Iquid bandażując swoje rany, podobnie jak Rycho, Dzienis i Szczan Patan.
- Dobre i to. Pogrzebcie Walaszka i Owsiaka, musimy iść dalej. Każda zwłoka i zwłoki tylko narażają nas na większe niebezpieczeństwo - zarządził Admin PSI.
Tak też zrobili. Po szybkim wykopaniu dwóch płytkich grobów userzy kopniakami wepchnęli w nie zwłoki i zasypali.
- Jakieś epitafium może? - zapytał Yossarian uklepując butami świeże groby (w końcu był Grabarzem).
- Chuj im w dupę, jak to napisał jakiś poeta - wygłosił Dzienis - Byli drugoplanowymi bohaterami, więc kwesią czasu było ich zdechnięcie. Dobra, szkoda czasu, musimy lecieć.
- Co racja, to racja - potwierdził Rycho3D, po czym ruszyli dalej.

Kilka godzin później byli już u celu. Stali pod wielkim mrocznym lasem, a przed nimi była wbita przekrzywiona tabliczka z trupimi czaszkami i napisem.
- Co tutaj pisze? - zapytał Iquid, który tak leczył swoje rany, że miał już kilka promili i zatracił umiejętność czytania.
- "STÓMILOWY LAS" - powiedział Yossarian wytrzeszczając oczy ze zdumienia - A obok pisze też "FSZYSCY WYPIERDALAĆ BO FPIERDOL!"
- Oo ja pierdolę - podjarał się Dzienis - Szykuje się niezły odcinek crossoverowy, muahahahaha!
- Będzie ostra jazda - przytaknął Zaver.
- O kim kurwa jest mowa? - nie rozumiał Smuggler.
- Przeczytaj to, to się kurwa dowiesz- jebnął facepalma Grabarz - Opowiadania o nas są inspirowane bohaterami z przerobionego Kubusia Puchatka; Link masz tutaj, łysa pało:
https://koziolekweb.pl/2017/07/02/magic ... -puchatka/
- O kurwa, tak bajdełej to Smuggler teraz będzie nową Łysą Pałą, co wy na to? - zaproponował Komar.
- Gud ajdija, tzn. dobry pomysł - odparł Pan Szatan - To co, wchodzimy?
- Kto nie ryzykuje, ten nie pije. Jasne, że wchodzimy. Sam Dupa nam ich polecił, w razie wu powołamy się na niego - rzekł Yossarian, po czym ekipa wbiła do Lasu...

Rozdział 12

W poprzednich odcinkach...

Lud PSI po powrocie z Piekła udał się na Podlasie by schwytać Kononowicza. Jednak ich plan nie powiódł się do końca i zostali pożarci, zaś Tiquill jak zwykle zesrał się i uciekł. Na szczęście z odsieczą przychodzi im reszta grupy, która przybyła z misją ratunkową z farmy, dzięki czemu wydostają się z potwora. Monika zdradza Yossa z łysą pałą, co kończy się nieudaną egzekucją wspomnianej dwójki przerwaną przybyciem z nieba papieża oraz Boga, Jezusa, Maryi, a także przybycia z piekła Szatana i Szatana Burdela. Sytuacja kończy się napierdalanką wyżej wspomnianych, aż w końcu zostaje wezwana Dupa, która rządzi całym Wszechświatem. Dupa pomaga naszym bohaterom dając im przepustkę do Stumilowego Lasu, magicznego miejsca pełnego mocy. Świat jednak wariuje przez utratę równowagi, w związku z czym podczas wędrówki do Lasu giną po drodze Owsiak i Walaszek podczas starcia z kurvinoxami, przybyłymi z galaktyki Kurvix. Czy może być jeszcze gorzej? To się jeszcze okaże...


Yossarian obudził się. Otoczył go mrok i potworny smród w którym możnaby zawiesić nie tyle siekierę co kilka kowadeł. Bół w jego głowie żył własnym życiem, jeszcze nigdy nie miał tak przeraźliwego kaca.
- Czy ja wreszcie zdechłem? - zapytał na głos z nadzieją? Jego głos był chropowaty, jakby przepalony żywym ogniem.
Coś koło niego poruszyło się. Yossarian trącił obiekt po omacku, nieprzenikniona ciemność nie pozwalała na dojrzenie czegokurwakolwiek.
- Fcef w tuwe? - zamamrotał obiekt lezący koło Grabarza. Jossarian nagle chwycił jakąś obłą rzecz, po czym pociągnął, przedmiot ten został mu w ręce. Odnosił wrażenie, że to coś w rodzaju ogona...
- CHCESZ W TUBE [tm]??!! -wrzasnęła nagle istota koło Grabarza - ODDAWAJ MÓJ OGON ZŁAMASIE, ALBO ZROBIĘ CI ROZSZCZEP JELITA GRUBEGO Z MOJEJ DWURURKI!
- Ale co to... co to się stanęło? - zapytał ogłupiały Yoss, odkładając ogon. Nadal miał kilka promili we krwi.
- Jeszcze się głupio pytasz mangozjebie. Masz, łyknij trochę amfy ze stadionu, może to ci rozjaśni we łbie - w tym momencie jakaś inna postać jęła wpychać na chama Grabarzowi do nosa jakiś proszek, który ten mimowolnie wciągnął. Nagle wszystko stało się jasne...

27 lub 41 godzin wcześniej (chuj wie w sumie)

- Jakiś ciemny ten las - stwierdził z niepokojem Komar rozglądając się wokół siebie.
- Rzeczywiście, nieco tu mrocznie - potwierdził Pan Szatan - Niech ktoś mi zaszyje worek, bo ciągle wylewa się z niego gówno.
- Fujka, ale smród - pokręcił nosem Zaver - Niestety nie mam igły i nitki.
Las był fucktycznie mroczny, ciemny i głuchy. Nie słychać było żadnych zwierząt ani innych odgłosów pojebanej natury. Jednocześnie nie widać było żadnych skażeń czy prowadzonych działań wojennych. Odnosiło się wrażenie, że jest się w jakiejś prastarej puszczy, w której wszystkie stworzenia wymordował niewidzialny wirus, czy coś.
- To co teraz robimy? - zapytał z powątpiewaniem Piroziom.
- Idziemy główną ścieżką, aż znajdziemy coś sensownego - odparł Radzik.
Tak też uczynili. Po przejściu kolejnych kilku km stwierdzili, że las zaczyna się przerzedzać. Pniaki drzew były wypalone, a dookoła leżało pełno pustych butelek po winie.
- "Heracles - Classic Płońsk Aperitif" - przeczytał naklejkę na butelce Komar - Ale siki.
W tym momencie Smuggler nastąpił na coś i nagle ziemia zapadła się pod wszystkimi. Wylądowali kilka metrów w dół, w pułapce.
- Ja pierdolę Smuggler łysa pało, ty to zawsze coś odjebiesz - wkurwił się Ryuq
- Spierdalaj, jak ci źle to wracaj do Makumba Chujów - odburknął czerwony na mordzie Smugg
- To już zamknięty etap mojego życia, a teraz lepiej pomyślmy jak się stąd wydostać! - stęknął Ryuq
- To nie będzie takie proste... - zaczął Radzik, ale przerwał, bo właśnie ktoś z zewnątrz wrzucił kilka pojemników z gazem usypiającym.
- Kurwa, gazują nas! Nie oddychać! - wrzasnął Rycho3D, ale w tym momencie zaczerpnął oddechu i stracił przytomność. Kilka sekund później cała reszta ekipy również pogrążyła się we śnie...

Jakiś czas później...

Iquid obudził się. Na głowie miał worek, przez co nie widział co się dzieje, ani gdzie jest. Słyszał tylko jakąś niewyraźną rozmowę.
- ... kolejni turyści się kurwa zgubili. Nie widzieli co pisze na znaku?
- ... może to nowi Łowcy Pip albo jakiś kurwa zespół disco polo? Gazem ich kurwa i do rowu...
- ... kurwa subtelny... potrzeba więcej Aperitifów .... oddawaj kurwa mój ogon...
- ... wezmę moje Uzi i przesłucham ich po swojemu...
- ... albo wsadzić marchewkę w dup...
- ... napchać ich lewym LSD i wprowadzić w bad tripa to lepszy pomy...
- ... patrzcie, ten się chyba rusza...
Po chwili worek z głowy Iquida został zdjęty.
- Oj chuj! - nic lepszego Założyciel PSI nie mógł powiedzieć, gdy zobaczył postaci przed sobą.
Były to zantropomorfizowane zwierzęta, pomarańczowy niedźwiadek z nadwagą, prążkowany nadpobudliwy Tygrys chodzący na dwóch nogach, pozornie spokojny niebieski osioł z dwururką, którego oczy zdradzały jednak, że nie jest tym, na kogo wygląda, niewielki świniak z Uzi w ręku oraz kremowej barwy dwunożny Królik wyglądający na lubiącego zabawy sado-maso. Każda z postaci trzymała broń i spoglądała na Iquida jak na ostatnie ścierwo.
- Czego tu kurwa szukacie - zaczął w miarę spokojnie osioł - nie widzieliście znaku? Nie czeka was tu nic prócz cierpienia.
- Eeee... - Iquidowi zabrakło pomysłu na sensowną odpowiedź, sytuacja go przerosła. Osiołek już miał go zastrzelić, gdy nagle jakiś user zaczął się wiercić.
Niedźwiadek zdjął z niego worek, był to Yossarian.
- Ja was znam! - oznajmił Grabarz podniecony - Czytałem wasze przygody, ty jesteś Puchatek, ty Tygrysek, ty Kłapouchy, tam jest Prosiaczek, a tam Królik!
- Braaawooo - mruknął Kłapouchy, po czym wycelował w Yossa - Niestety nie jest to odpowiedź na moje pytanie...
- Dupa nas wysłała! - krzyknął Yosse w ostatniej chwili - Święta Dupa dała nam tutaj adres!
- O w dupę! - Puchatek był szczerze zdumiony - To zmienia postać rzeczy. Prosiak, zdejmij worki pozostałym.
Prosiaczek wykonał polecenie, zawiedziony, że nie rozgrzeje dzisiaj swojego Uzika. W tym czasie ekipa PSI wybałuszała oczy patrząc na gadające zwierzęta.
Puchatek w międzyczasie wziął jedyne nierozjebane krzesło jakie było w domku i usiadł na nim okrakiem nie spuszczając wzroku z przybyszów.
- A skąd znacie Dupę? - zapytał Kubuś.
- Równowaga światów została naruszona. Bóg napierdala się z Szatanem, a św. Dupa skazał tę planetę na zagładę. Od lat czcimy Dupę, bo jesteśmy alkoholikami, ćpunami i zjebami genetycznymi - wyjaśnił Dzienis.
- To się ciekawie składa, bo alkoholików i ćpunów jest u nas dostatek - po raz pierwszy uśmiechnął się Puchatek - Wyglada na to, że jesteście w porządku.
- Nie tak szybko - przerwał mu Kłapouchy - Ja tam bym ich najpierw przetestował. Nie ma co im wierzyć na gębę.
- Słuszna uwaga - rzekł Kubuś - Panowie, jakieś propozycje?
- Test Heraclesa - odezwał się Prosiaczek - jeśli porzygają się nie wcześniej niż przy 10tej butelce, to są spoko.
- Ja bym jeszcze ich nafaszerował amfą i LSD - zaproponował Tygrysek.
- A na koniec wsadzimy im marchewki i przepychaczki od klopa do dupy! - podjarał się Królik aż przy tym podskakując (podkicając?).
- Ja pierdolę Królik... - jebnął facepalma Puchatek - Ale pomysły Tigera i Prosiaka są spoko. Przynieście kilkadziesiąt sześciopaków winobluszczywin od Babayage [tm], a Tygrys załatwi dragi.
- O, fajnie, naklepiemy się na krzywy ryj! - ucieszył się Komar.
- O co tutaj chodzi, nic nie rozumiem - zastanawiał się Pan Szatan.
- Zapoznasz się z kanonem podczas biby. Tymczasem rozgośćcie się, czym chata bogata! - zapraszał Kubuś.
Ekipa PSI rozwaliła swoje zmęczone tyłki na rozjebanych meblach zdewastowanego domku. Po kilku chwilach wrócili Prosiak z Królikiem taszcząc tanie wina, a także Tiger z prochami i SLD.
- No to panowie BĄ ŻUR! - wzniósł toast Puchatek, po czym wszyscy przyssali się do butelek wina z siarą.
- Takiego czegoś jeszcze nie piłem - wzdrygnął się Rycho. Pozostała część ekipy również wyraźnie powstrzymywała się od zwrócenia tego szampana dla mas.
- Nie ma lepszego napoju, nawet sam Dracula to pije po kilkaset sześciopaków dziennie - zachwalał Prosiaczek.
- A gdzie jest ten, no, Krzyś? - dopytywał się Yossarian.
- Poszedł na paradę LGBT. Akurat jak nuki od ruskiech leciały na Warszawę... hehehe - zaśmiał sie szyderczo Kłapouchy.
- Pan Sowa potem próbował skleić jakoś jego resztki, ale mu nie wyszło. Potem się dziobaty pedofil powiesił - dodał Tygrysek - jednego skurwiela mniej...
- Grunt, że Babayag żyje i Kangurzyca, więc mamy wino i dupczenie - podsumował Kubuś - nic nam więcej do życia nie potrzeba.
- Ogólnie żyjecie tu trochę tak z 20 lat do tyłu - zauważył Radzik - Magnetowid, telewizor Rubin, telefon z antenką... Nie wiecie, że technologia się rozwinęła?
- Chuj z nią, skoro i tak była zagłada atomowa. A poza tym jesteśmy sentymenalni - wyjaśnił Kłapouchy.
- Chyba sentymentalni... - poprawił go Królik.
- Stul ten ryj, albo zaraz powybijam ci zęby i będziesz mógł jedynie pić przecier z marchewek! - wkurwił się osiołek.
Impreza zaczęła się rozkręcać z kolejnymi butelkami. Co niektórzy zaczęli tańczyć i rzucać meblami. Wybuchło kilka pozarów, na szczęście szybko ugaszonych moczem. W pewnym momencie Kłapouchy przyniósł metyl.
- Nooo, to teraz czas na prawdziwe picie... hep! Zdaliście test, jesteście swoi, chluśniem bo uśniem! - to mówiąc Kłapouchy oraz reszta postaci wychyliły po pełnej szklane metanolu.
- O kurwa, ale zajzajer... - Yossowi łzy stanęły w oczach - A w ogóle to jak wy znacie się z Dupą?
- To długa historia - odparł Puchatek - ale opowiem ją w skrócie. Jak zapewne wiesz, w jednym odcinku naszych przygód Szatan zajebał Boga. Podobnie jak w waszym przypadku było to naruszenie równowagi wszechświata, więc przyszedł Dupa i kazał nam dla wyrównania zabić Szatana, co też uczyniliśmy. Potem wskrzesił ich obu i kazał kurwa by wiecej to się nie powtórzyło i by jeden chuj siedział ciągle w niebie, a drugi w piekle. Z tego co opowiadacie ostatecznie nie dotrzymali obietnicy i wszystko jebło. Ale to nieważne, bo w podzięce Dupa obiecał nam, że Stumilowy Las zawsze będzie nietykalny i bezpieczny oraz dał nam nieśmiertelność i sprawił, że upijanie się oraz ćpanie będzie dawało zawsze nam samą przyjemność. To tyle z tej historii.
- Łał - zawieśniaczył Zaver pod wrażeniem tej opowiastki.
- Dość tego pierdolenia, pijemy dalej! - warknął Kłapouch i polał następną kolejkę, a potem następną i następną...
W międzyczasie Tygrys porozdawał wszystkim dragi. Userzy PSI byli pod wrażeniem mocy działania tutejszego LSD, a Brygada Puchatka z kolei po raz pierwszy skosztowała palonego, wciąganego i wstrzykiwanego akodinu. I tak mijały kolejne godziny, az wszyscy w końcu stracili przytomność...

Obecnie...

- O w dupę! - zawołał Yossarian gdy już uzmysłowił sobie co się wczoraj odjaniepawliło.
- Taa - zamamrotał przez sen Królik, który miał przepychaczkę od kibla w dupie.
- Kiedy nam wróci wzrok po tym metylu? - zapytał Rycho, który właśnie się obudził i również nic nie widział.
- Za kilka godzin. Albo dni. Pij, nie pierdol - podsunął mu butelkę Kłapouch, a Modder łapczywie ją wychłeptał.
W tym czasie pozostali członkowie obu ekip odzyskiwali przytomność.
- Piliśmy z wieloma ludźmi i istotami, ale jedynie wy prawie nam dorównujecie pod względem wchłanialności napojów procentowych - powiedział Kubuś - no, może jeszcze politycy, ale oni już są dead.
- To była zajebista impreza - powiedział Dzienis - ale powinniśmy wkrótce ruszać w drogę. Jak już ogarniemu kaca ofkors.
- COOOO?! - zirytował się Pan Szatan - Przecież to jedyne bezpieczne miejsce na świecie! Do tego alko i impra za free!
- Dzienis ma rację - wtrącił się Radzik - Nie możemy nadużywac gościnności tych zwierzaków. Musimy ruszać dalej.
- Ale gdzie ruszać? - dociekał Komar.
- Choćby na moją farmę. Szynkacz został tam sam z kurami. Trzeba je ocalić i ewentualnie Szynkacza też - powiedział Dzienis.
- Musimy odzyskać też megakomputer i drukarkę 3D - dodał Radzik.
- Sorry, ale my wam nie pomożemy - rzekł Puchatek - Nasza nieśmiertelność działa tylko na terenie Stumilowego Lasu.
- Możemy jednak dać wam broni i ammo ile tylko zechcecie - oznajmił Kłapouchy - Mamy też coś jeszcze. Chodźcie, pokażę wam.
Wszyscy wyszli z domku i udali się na polanę. Stał tam ogromny pojazd, wielki jak ja pierdolę.
- Co to.. kurwa... jest? - wydukał oszołomiony Yoss.
- Nazwaliśmy go Behemot - odparł z dumą Tygrysek - Z nudów zbudowaliśmy ogromny pojazd pancerny, ale tutaj i tak nie jest nam potrzebny. Ma dwa działka przeciwlotnicze, cztery działa, każde na inną stronę świata, cztery CKMy, dwa miotacze ognia, wyzierniki umożliwiające strzelanie bronią konwencjonalną, wyrzutnie granatów, z przodu jest piła tarczowa do cięcia drzew i przedzierania się przez las, jest też jedna wyrzutnia rakiet naprowadzających. Do tego w środku są dwa pomieszczenia mieszkalne, zbiorniki na wodę, kał, mocz i alkohol, luki bagażowe na amunicję i łupy, komputer stacjonarny, generatory prądu i kilka zbiorników na paliwo oraz kilkanaście akumulatorów. Pancerz gruby na metr, nie do przebicia przez żadne działo. Jeździ na gąsienicach, których nie uszkodzi żadna mina ani inne chujstwo. Fajne, co nie?
- Toż to jeżdżąca forteca! - zachwycał się Iquid.
- Jak będziecie ostrożni to was w tym nikt nie zajebie. Porusza się powoli, bo maks 20km/h, ale to jedyna wada. To nasz prezent w imię przyjaźni alkoholicko-alkoholickiej!
- Serdeczne dzięki! - wzruszył się Dzienis.
- My wam dziękujemy za wizytę i akodin. Wpadajcie czasem. Każdy czciciel Dupy jest tu mile widziany - powiedział Puchatek.
- To na razie, eluwina. Sieg Heil! - pożegnali się userzy PSI wsiadając do Behemota.
- Sieg Heil! - pożegnała się ekipa Puchatka. Przez chwilę stali patrząc na oddalających się userów, po czym poszli do Babayagi po kolejne wina i po amunicję do kałachów...


I regret nothing
ODPOWIEDZ