Magiczne Przygody Userów PSI część II - Wielka Wyprawa

Więcej niż dotychczas. Bez kompromisów. Działa na emocje. Ale musisz myśleć, bardziej.

Moderatorzy: Moderatorzy, Admini

Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

22 sie 2017, 19:17

Magiczne przygody userów PSI część II - Wielka Wyprawa

W poprzednich odcinkach:

uŻYDkownicy PsotalSajtkropkaInfo spotkali się na zlocie w Warszawie w reakcji na zaproszenie Tiquilla - organizatora imprezy. Po libacji u Loka pakują się jednak w nieliche kłopoty - zadzierają z Andrzejem Doodą i jego pomagierami - Ryukiem i Pangią, następnie ładują się w konflikt z Małyszem w efekcie w konfrontacji z nim ginie seebeek17. Po nieudanej wizycie w burdelu i kilku pomniejszych przygodach (m.in. incydent z Cziko i Heroinką oraz z Marianem Kowalskim) muszą stanąć w obronie tajnej bazy PSI gdzieś na Mazowszu. Odpierają atak trolli - pajdusa i ArtkaXDPL oraz ich wspólników - znanych YouTuberów, Małysza, Kowalskiego, Dudę i Cejrowskiego. Ostatecznie znajdują laboratorium Kortera w stodole, gdzie próbują ożywić seebeeka17 w międzyczasie do tego celu porywają BloodLogina z mieszkania Grubasa i Chwastów, po drodze brutalnie załatwiają Jonasza Koran-Mekkę i po operacji zamiany mózgów BloodLogin - seebeek17, rozstają się na dwa tygodnie by potem wrócić do laboratorium i zobaczyć efekty przeszczepu...


Rozdział 1


Dwa tygodnie póżniej, stodoła Kortera...


Gdzieś na tajemniczym zadupiu w środkowo-wschodnio-północno-południowo-zachodniej Polsce stał sobie drewniany budynek. Oko niewprawnego obserwatora stwierdziłoby, że jest to zwykła drewniana staromodna stodoła w stylu z lat 70tych zbudowana z sosnowych desek, gdzieniegdzie przegniłych i zeżartych przez korniki, jednak wtajemniczeni wiedzieli iż tak naprawdę jest to tajne laboratorium psychopaty z wąsikiem fana Hitlera - Kortera.
Pod tym budynkiem stało teraz sobie kilkunastu, a może i kilkudziesięciu ludzi.
Z okazji dnia ożywienia Frankenste... to znaczy seebeeka17 w ciele Żydlogina The Szef Forum PSI - Tiquill - zaprosił całą masę forumowiczów, nawet tych emerytowanych.
Byli tam więc: Tiquill, Silver Dragon, zkar, Robsessed, kazik, Yossarian, Rycho3D, Dzienis, Pan Szatan, Dev4ever, Piroziom, Devi90, ShaQ, Radzik136, Koloses, Lothar, Linka, Ramesess, Mixer, EvilYeah, Bartkov, Mxxx4, Lewus, ciuciu, Mr Minio (w niebieskiej sukience), także było półtorej kobiety (Cziko i Heroinka) oraz wszystkie Chwasty (prócz rzecz jasna BloodLogina). W sumie około 30 osób (!).
Tiquill stanął przed zgromadzonymi i rzekł:
- Witam was uroczyście na naszym spotkaniu. Nie było mi łatwo zgromadzić was aż tylu w tym miejscu, ale odpowiednie ilości podrobionej gotówki, lewego spirytusu i akodinu z internetowej apteki mogą zdziałać cuda. Zależało mi na waszej obecności, gdyż dzisiaj będziemy świadkami cudu. Mianowicie - oto jeden z naszych czołowych VIPów, Modderów i userów PSI dzisiaj zmartwychwstanie! A przynajmniej mam nadzieję, że tak się właśnie stanie! Jest godzina 12, za godzinę korter otwiera stodołę i wtedy przekonamy się w jakim stanie jest nasz towarzysz. Do tego czasu - jedzcie i pijcie moi mili, częstujcie się wszystkim co jest w tym busie! - powiedział Tiquill otwierając tylne drzwi do swojej towarowej Nysy
- No, w końcu - burknął znudzony Lothar
- Tak bardzo mam to w dupie... przybyłem tu tylko dla akodinu za free - mruknął Mixer - to dzięki tej boskiej substancji dożyłem już 106 lat i czuję się świetnie
- Polewajcie już do kurwy nędzy! - warknął wkurwiony i niedopity Rycho3D
Administratorzy Tiquill i Silver Dragon zaczęli nalewać spirytus z baniaków wprost do dzbanków userów (nikt się nie pierdolił ze szklankami), po czym zgromadzeni zaczęli łapczywie chłeptać życiodajny płyn o mocy 98,9786%
- I chce się żyć! - radował się Devi90
- Oł jea - rzekł Dzienis odpalając lufkę nabitą akodinem (palony akodin najnowszy krzyk mody wśród ćpuńskiej części PSIonistów XD)
- Ale tu śmierdzi mokrym psem - stwierdził Pan Szatan
- Znowu muszę się wysrać - oznajmił ShaQ
Fakt, śmierdziało mokrym psem, gnojówką, palonym dekstrometorfanem i oparami spirytu, ale w zajebiście błogiej atmosferze szybko minęła godzina, po czym Tiquill uciszył towarzystwo i zapukał we wrota zabytkowej stodoły (made by Zdzisiek Wieśkowski 1971).
JEB! JEB!
- Już otwieram! - dało się słyszeć z wnętrza
Wszyscy zamarli w oczekiwaniu
- Ale ja kurwa jestem gruby, nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, czemu mi nic nie mówiliście?! - zaczął płakać kompletnie naćpany Loc który pod wpływem palonego DXM w końcu zdał sobie sprawę ze swego wyglądu - gdzie jest kurwa mój stepper?
- Zamknij ryj spasiony pedale, tu się dzieją kurwa epokowe zdarzenia - uciszył go równie spizgany Dzienis
Wrota otworzyły się i wyszedł korter w pełnym nazistowskim umundurowaniu.
- I... jak tam? - zająknął się The Administrator
- Witajcie cwele. No cóż... sprawa ma się tak... hmmm... jakby to powiedzieć... operacja nie do końca się udała...
- Jak to nie do końca? - warknął Rycho3D
- W zasadzie to w ogóle się kurwa nie udała. Pacjent nie ożył, ten drugi też nie. Wy naprawdę myśleliście, że da się ożywić trupa przeszczepiając mu mózg? Co za zjeby, hahaha! - zaczął się śmiać korter
- Ty chuju! Oszukałeś nas! - krzyknął Yossarian
- Czemuuu ach czemuuu...! - zawodził ShaQ
- I co teraz? - zapytał Silver Dragon
- Najprostsze rozwiązania często są najlepsze. Po prostu go zajebmy! - powiedział wkurwiony i zawiedziony Tiquill po czym wyciągnął shotguna by odstrzelić łeb nędznej podróbce doktora Mengele.
- Czekaj! Nie możemy go tak po prostu zajebać! Najpierw niech nam pokaże ich ciała - powiedział rozsądnie zkar
- Dobra. Pokaż nam seebeeka szmaciarzu! - rozkazał Tiq podkurwiony, że dziś znów nikogo nie zastrzeli.
- Chodźcie łosie - korter wszedł do stodoły
Na stole leżało mocno już niekompletne ciało BloodLogina
- Co tu się odjebało? - zapytał Pan Szatan
- Głodowałem... musiałem coś jeść by móc pracować... odkroiłem trochę mięsa, upiekłem i zjadłem... - powiedział zawstydzony korter
- Zgnijesz za to w więzieniu kanibalu... będę cię torturował za to... - powiedział Tiquill i oczy zaszły mu krwią
- Nigdy! Pierdolę was!! Za narodowy socjalizm!!! - krzyknął Korter, po czym wyciągnął Glocka i odstrzelił sobie łeb rozsmarowując pobliską ścianę swoim mózgiem
- O... kurwa! - nie mógł znaleźć lepszego określenia Radzik136
- Co on odjebał, jaki dzban - podsumował Yossarian
- Tak kończą szkodnicy PSI - rzekł z pogardą Tiquell i splunął na ciepłe jeszcze zwłoki, a potem je kopnął
- Nie kopie się zwłok, tak się kurwa nie robi! - wkurwił się Rycho3D
- Wyluzuj... to był tylko troll - zawstydzony Tiquill przebierał nogami
- Zasłużył na to za kanibalizm... jak można wpierdalać ludzkie zwłoki? - nie mógł uwierzyć Pan Szatan
- Według ostatnich badań mięso BloodLogina zawiera wiele szkodliwych bakterii dla mózgu - poinformował Dzienis - do tego te tutaj mięso jest już mocno po terminie przydatności do spożycia...
- To straszne...- smucił się ShaQ
- JAN DEKSTROMETROFAN II GWAŁCIŁ MAŁE MÓZGI AAAAA!!! - darł się wciąż mocno naćpany Loc
- Zamknij kurwa ryj gr00basie! - wkurwiał się Piroziom
- Co z ich mózgami? - zapytał rzeczowo Silver Dragon
- Trzeba chyba je pochować czy coś... - odparł zkar
- Szczątki Blooda również... to znaczy to co z nich zostało... - napomknął Mike
- A tego tu? - zapytał Devi90 trącając nogą truchło kortera
- Srał go pies... panowie bierzcie ciała i mózgi seblogina i zrywamy się stąd - rozkazał Zniquill i zniq... to znaczy wyszedł ze stodoły
Dzienis, Yoss, Rycho, SD, Pan Szatan, Piroziom i Radzik wzięli resztki denatów i zakopali na polu. Na tabliczce pamiątkowej napisali: "Tu leży seebLogin17, 1938-2024"
- No nie wiem czy ta data jest prawidłowa - powiedział Radzik136
- Szczegóły są nieistotne - odparł Dzienis udeptując płytki grób - najważniejsza jest nasza pamięć o nich
- Zrobię kiedyś moda o nich - podsumował Rycho3D, po czym wrócili do reszty
W międzyczasie początkowa wesoła libacja zmieniła się z czasem w ponurą stypę
- Niecierpię upijać się na smutno - rzucił Silver Dragon
- Po prostu potrzebujemy nowego celu - odparł Tiquill wciągając akodin do nosa - Mam zresztą pewien plan i zaraz go wszystkim przedstawię - rzekł TheSzef...

Rozdział 2

- Sprawa jest taka panowie - kontynuował Tiq - Nie ma co owijać w bawełnę, prawda jest taka, że Forum umiera.
- Noż kurwa niemożliwe - ironizował Dzienis
- Moim i waszym celem jest by to zmienić. Po wieloletnich, wielomiesięcznych i wielogodzinnych rozważaniach stwierdzam, iż można to zrobić tylko w jeden sposób...
- Jaki? - dociekał bez większego entuzjazmu Silver Dragon
- To forum o Postalu, więc jedynym wyjściem by je ożywić jest przymuszenie RWS do jak najszybszego stworzenia i wydania czwartej części Postala. Musimy udać się więc do Tucson w Arizonie by im to wyperswadować. Najpierw po dobroci, a jak nie pomoże - to siłą, ot co!
- Serio kurwa mówisz? - dziwował się Yossarian
- XD - śmiał się Pan Szatan - BTW jebie tu mokrym psem, nie wiem czy już wam mówiłem...
- Tak, wiemy! - wkurwił się Dzienis - Tiquell, to szalony plan jest.
- Rzekłbym nawet, że pokurwiony - dodał Silver Dragon
- Ale uda nam się! - nie tracił wiary Ten, Który Rządzi Nawet Gdy Go Nie Ma - Naprawdę, mamy wszystko co potrzebujemy!
- Czyli co? - zapytał ShaQ
- Polecimy samolotem do Chicago, stamtąd polecimy kolejnym samolotem do Tucson, a potem przyskrzynimy Vince'a i nie damy im wyboru - zmusimy ich do zrobienia czwórki! Kasę mamy, a jak nie, to zrobimy sobie nową. Broni też jest od zajebania, więc...
- Niby jak przeszmuglujemy broń do samolotu, ocipiałeś? - zauważył przytomnie Rycho3D
- Ech kurwa, rzeczywiście... - zasmucił się Tiquill, po czym wkurwił się - No ja jebie kurwa jebana w pizdu mać!
- Spokojnie, na pewno da się coś wymyślić i na ten problem - uspokajał Dev4ever
- Może musimy popłynąć statkiem? - zastanawiał się Devi90
- Tam też są kontrole... Wiem! Przecież do chuja lecimy do Arizony. Tam można sobie kupić broń w każdym lepszym spożywczaku. Nie musimy taskać swojej, wystarczy że weźmiemy więcej szmalu i kupimy sobie broń na miejscu! - uradował się ze swojego pomysłu Pan Szatan
- Nie na darmo jesteś tu najlepszym Modulatorem od 2016 roku - pochwalił go Zniquill - Dobry ten pomysł, ale mam lepszy. Pojedziemy do Ameryki samochodem!
- Jesteś idiotą - warknął Rycho3D
- Akodyn wypalił ci mózg - dodał Silver Dragon
- Coś ci się chyba troszku we łbie POPIERDOLIŁO!!! - wrzasnął Yossarian
- Nieźle masz nasrane w bańce - burknął Dzienis
- Muszę zrobić kupę - powiedział ShaQ
- Zamknijcie ryje przygłupy! - wkurwił się Tiq - Mój pomysł jest najlepszy, najbezpieczniejszy, najtańszy, najfajnieszy, najlepszy i najlepsiejszy! Bo jest mój!
- Plan jest kurwa taki, wy jebane w dupę leszcze. Mam w domu autobus i w hooy fałszywych wiz oraz paszportów które mi zostały po moich międzynarodowych podróżach. Wsiadamy w autokar i jedziem przez Ukrainę, Rosję, Syberię aż do krańców Czukotki, tam przepływamy promem przez cieśninę Beringa, po czym jedziem dalej przez Alaskę, Kanadę, zachodnie stany Ameryki, Kalifornię, Nevadę aż do Arizony i Tucson! Zwiedzimy kawał świata, będziemy mogli tachać własną broń, do tego...
- Gówno! Chujowy pomysł! Co z tobą nie tak! - krzyczeli wszyscy w proteście
- ... do tego będziemy mogli wziąć ze sobą tyle spirytusu, piwa, szlugów i akodinu ile tylko wlezie wy jebane debile!!! - dokończył Tiquill z wkurwem
- AAAaaaaa.... Geniuszu! - nastroje zmieniły się o 180 stopni z nienawiści do uwielbienia dla Szefa
- No. I następnym razem słuchajcie mnie do końca łosie - powiedział już spokojnie Tiq - A teraz muszę wiedzieć ilu z was chce ze mną jechać. Możecie wiele zyskać, ale i jeszcze więcej stracić... Kto jedzie ze mną? Dalej!
Ręce do góry podnieśli Silver Dragon, Pan Szatan, Yossarian, Rycho3D, Dzienis, ShaQ, Devi90, Dev4ever, Piroziom, Heroinka, Cziko, Bartkov, Radzik136, Mr Minio i Loc.
- Ty też grubasie? - zdziwił się Tiq na widok ręki Loka
- Znam dobrze angielski, do tego chciałbym zwiedzić sobie trochę świata na krzywy ryj - odparł szczerze Gr00bas
- A niech ci będzie. Piętnaście osób plus ja. Tyle wystarczy. Więcej i tak bym nie wziął, bo musimy też pomieścić broń, alko, dragi i żarcie. Kierować będziemy na zmianę. Czeka nas kilkadziesiąt tysięcy kilometrów drogi do przejechania, to potrwa pewnie kilka miesięcy. Jesteście tego pewni? - spytał dla pewności Tiq
- TAK KURWA TAK!!! - odkrzyknęła Parszywa Piętnastka
- No i zajeboza. A teraz idźcie do domów pożegnać się i spakować najpotrzebniejsze graty, Widzimy się jutro o 8 rano pod moją bazą. Przygotujcie się dobrze, PSIutki...
- Oki - rzekli

I tak reszta userów rozeszła się, część wróciła do swych zajęć, a piętnastu wybranych udało się na przygotowania do długiej i prawdopodobnie pełnej przygód wyprawy...

Rozdział 3

Następnego dnia, przed bazą PSI zjawiła się w komplecie piętnastka ochotników razem ze swym bagażem podręcznym.
Z bazy wyszedł im na spotkanie Tiquill ze zkarem i Mxxx4.
- Wszyscy w komplecie? Wzięliście swoje szczoteczki do zębów i papier toaletowy, hehe? - zazartował TheQuill - Wrzućcie swoje klamoty do środka i pomóżcie mi załadować broń i resztę stuffu.
Grupa PSIutalsajtowców posłusznie wykonała polecenie ładując swój skromny dobytek do nowiutkiego niebieskiego podwyższanego Solarisa wyposażonego w kibel, TV, klimę i co najważniejsze ogromne luki bagażowe.
- W autokarze jest docelowo 60 miejsc siedzących, więc będziecie mogli w takiej ilości spokojnie spać na rozkładanych podwójnych siedzeniach - kontynuował Tiq - Teraz chodżmy po broń.
Ekipa zaczęła pakować uzbrojenie do autokaru, każdy podręcznie wziął po Glocku, granacie, paralizatorze, pałce i nożu myśliwskim, zaś do luków załadowali kilkanaście shotgunów, kilka M16, parę MP5, kilkaset zapasowych magazynków do wszystkich broni palnych, dwa wiadra granatów, wiadro koktajli Mołotowa, dwie bazooki, kilka kanistrów z benzyną, dwie piły mechaniczne, SMEGa, dwie snajperki z amunicją, kilka łopat i młotów, widły, katanę, siekiery, kosy, maczety, shurikeny, parę kijów bejzbolowych, kastety i kilka lasek dynamitu. Ostatnia do bagażnika poszła cenna wyrzutnia WMD.
- No, ta ilość broni powinna nam chyba wystarczyć - rzekł TeaQuill - A teraz zapakujmy naszą rozrywkę na te kilkanaście tygodni!
Brygada zaczęła teraz ładować beczki spirytusu (łącznie 2000 litrów), akodin (łącznie 200 kg), papierosy (pół tony kartonów), piwo (kilkaset puszek), do tego laptopy gejmingowe co by grać sobie w Postala po drodze, jedzenie (gł. chipsy, mrożonki i zupki chińskie), dyski przenośne z pornolami i filmami z torrentów oraz kilkanaście kilogramów marihuanen. Do tego załadowano jeszcze kilka worków z pieniędzmi na łapówki, paliwo, amunicję i inne niezbędne rzeczy po drodze.
- Mam nadzieję, że nam wystarczy - rzekł Tiq'Ouille i zamknął luk bagażowy.
- Teraz przedstawię wam zasady - kontynuował - Będziemy kierować na zmianę, co 6 godzin zmiana. Każdy z was dostanie fejkowy paszport z wizą, macie ich nie zgubić, bo będzie przeyebane. Ogólnie przejazdy przez granicę zostawcie mnie. Podczas podróży możecie pić, ćpać, grać, oglądać pornosy i co tam sobie chcecie. Żadnych kontaktów seksualnych między sobą, zrozumiano Cziko i Heroinka? Jak coś to możecie skorzystać po drodze z usług ruskich prostytutek z HIV na własny koszt. Wszystko jasne? To wsiadać kurwa!
Wszyscy zajęli swoje miejsca. Tymczasem Tiquill pożegnał się ze zkarem i Mxxx4 oraz Komarem (który zastąpił Bartkova w bazie PSI) i nakazał im pilnować porządku, po czym wsiadł do autobusu, odpalił silnik i ruszył...
...
Podróż mijała dość powoli, gdyż TeaQuill jechał przepisowo nie chcąc płacić mandatów. Ekipa PSI w tym czasie piła spirytus z akodinem, jarała marihuanen, grała w gierki, oglądała filmy i pornusy albo zwyczajnie spała odurzona substancjami psychoaktywnymi. Po kilku godzinach przekroczyli ukraińską granicę, po czym Dzienis zmienił Tiquilla za kółkiem. Po kolejnych paru Dzienisa zmienił Yoss, aż w końcu dojechali do strefy Donbasu gdzie miały miejsce działania wojenne. Przez przypadek (XD) wpierdolili się w sam środek jakiejś bitwy między UPAiną a ZSRR.
- Kurwa, zaraz tu oberwiemy za niewinność i bycie przez przypadek w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu - zmartwił się Silver Dragon
- Hooynia z grzybnią. Musimy im pomóc, bo inaczej nie przedrzemy się - oznajmił Tiquill
- Ale komu pomóc? - dociekał Dzienis
- No jak to komu? Ukraińcom, przeca chyba że nie ruskim piździelcom! - wkurwił się Tiquell
- Nie będę pomagał chochołom jebanym - oburzył się Rycho3D
- Co ty, za ruskimi jesteś? - zdziwił się Pan Szatan
- Nie, bo te chuje kopią ludzkie zwłoki, jebane ścierwa - odparł Rycho3D
- No ale za kimś musimy się opowiedzieć! - zastanawiał się Yossarian nie przerywając jazdy
- Mam pomysł! Rozjebmy po prostu wszystkich i będziemy mieli spokojną drogę! - wpadł na genialny pomysł Devi90
- Yeah, zajeboza! Ty to masz łeb! - pochwalił Tiq - Dobra chopaki, bierzta giwery i rozjebmy ich wszystkich! Łuh Łuh Iiii-haaa - zakrzyknął rednecko
Ekipa PSI rozdzieliła między siebie broń, po czym zaczęła nakurwiać do czołgów z bazook, granatów i koktajli Mołotowa, zaś piechotę niszczyli karabinami i shotgunami, niedobitków, bezbronnych i całą resztę tałatajstwa zaś dobijali bronią białą, ze szczególnym uwzględnieniem okrucieństwa wobec Chachłów...
- To za Wołyń skurwysyny! - wrzasnął Yossarian wbijając widły w jakiegoś nieszczęsnego UPAińca.
Pan Szatan, ShaQ, Devi90 i Bartkov dobijali resztę skurwieli łopatami, siekierami i kosami niczym rasowi banderowcy w 1943. Szło im tak zajebiście, że żaden z Postalsajtowców nie został nawet ranny. Po wybiciu wszystkich chachłów, rusków i najemników Brygada finalnie podpaliła wszystkie okoliczne budynki w promieniu 5 km, po czym odjechała stamtąd zostawiając za sobą gigantyczny epicki rozpierdol o którym mówiono w telewizji jeszcze przez wiele tygodni.
I w ten sposób brygada PSI zapisała się w annałach historii dzięki pokojowemu rozwiązaniu konfliktu w strefie Donbasu, a następnie udała się dalej na Wschód - w kierunku ogromnej Rosji...

Rozdział 4

Dzienis obudził się po kilku (chyba...) godzinach płytkiego pijackiego snu. Bolał go łeb, śmierdziało mu z wyschniętej japy i chciało mu się lać. Wstał z zarzyganego fotela i rozejrzał się po autobusie.
Widok był zaiste nieciekawy. Ekipa ZiutekSajt.Info siedziała lub leżała porozwalana na fotelach i podłodze nie tak znów nowoczesnego już teraz autobusu. Większość drzemała najebana bądź przeżywała przygody astralne na dragach. Co niektórzy byli zarzygani, a Loc i Mr Minio siedzieli we własnych fekaliach. Nawet Tiquill i Silver Dragon drzemali i chrapali kompletnie pijani w przednich fotelach, obrzydliwa strużka śliny spływała Tiquellowi z kącika ust i kapała na zarzyganą podłogę.
Podróż nie kleiła się ni chuja. Po rozwiązaniu konfliktu w Chochołostanie przekroczyli granicę z Putinlandem i przemierzyli kilkaset (chyba) kilometrów w głąb największych czeluści ZSRRu. Według ostatnich obliczeń Tiquilla i wskazań carskiej mapy z 1912 roku byli gdzieś między Uralem a Wołgogradem, albo między Riazaniem a Kazaniem. Jeden chuj, 1200 km w jedną czy drugą stronę nie grało aż takiej różnicy - pomyślał Dzienis...
Podczas podróży brygada nie szczędziła sobie rozrywek i ochoczo chlała spirytus z domieszką politury i borygo, a także paliła akodin i heheuanen, co odważniejsi wstrzykiwali sobie "krokodyle" kupione na jednym z ruskich targów, a Cziko z Heroinką skorzystali nawet z usług miejscowych prostytutek.
Przez te całe balangi podróż szła wolno, gdyż z wolna zaczynało brakować trzeźwych kierowców do prowadzenia autokaru, ostatecznie po kilku dniach nikt nie był w stanie prowadzić i stali tak od kilkudziesięciu godzin na jakimś zadupiu chuj wie gdzie, ze średnio 9,8 promilami alkoholu we krwi i siódmą fazą plateau po palonym, jedzonym i wciąganym akodinie (Heroinka jako najbardziej doświadczona w te klocki opanował także technikę wstrzykiwania sobie akodinu do żyły). Autobus wyglądał gorzej niż chlew obsrany gównem, od rzygów i spirytusu zaczynał powoli rdzewieć, do tego w środku był kompletnie zdemolowany, jako że kibel szybko się zapchał to został wyjebany, a brygada załatwiała się po prostu do dziury po nim albo w krzakach. Do tego nikt się nie mył, więc wszyscy walili potem, kałem, moczem i nieprzetrawionymi substancjami odurzająco-ogłupiająco-poniewierającymi.
- Ja pierdolę... o kurwa - powiedział przemyślawszy to sobie wszystko Dzienis - Muszę coś zrobić...
TheNiss zaczął budzić Adminów Forum PeeSi.
- Tiquillu... potrzebujemy mocy - potrząsał Tiquillem Dzienis
- Spierrdallaj - odbełkotał mu Tiquill, ale po chwili wstał i zaciągnął się Tiquillówką (miks spirytusu, akodinu, benzyny, ayahuaski i tiquilli), co dodało mu wigoru i przywróciło do życia.
- Obudź resztę - polecił Tiq Dzienisowi
Dzienis zaczął budzić resztę degeneratów PSIonicznych, co spotkało się z ogólnymi przekleństwami, groźbami a także ciosami od agresywniejszych userów. Po obudzeniu wszystkich Dzienis miał złamany nos, podbite oko, rozciętą wargę, łuk brwiowy i wybite dwa zęby, ale nie przejmował się tym.
Tymczasem Tiquill przemówił:
- Musimy sprawdzić naszą lokalizację, a potem ruszać w dalszą drogę, i tak straciliśmy już mnóstwo czasu na balangi. Od dzisiaj racjonujemy używki - dwa litry spirytusu i ćwierć kilo akodinu na łeb dziennie!
- NIEEEEEE - zawyli Użytkownicy PSIutki
- A właśnie że tak! Mieliśmy ciągle jechać, a tymczasem zabrakło nam trzeźwych kierowców do jazdy. Teraz trzeba sprawdzić gdzie jesteśmy a potem pojechać do jakiegoś warsztatu by sprawdzić stan techniczny pojazdu, niezły tu chlew zrobiliście.
- Nie tylko my, ty też - burknął Silver Dragon
- Admini muszą stanowić jedność! Dobra, chodźmy zobaczyć gdzie jesteśmy, nie mam tu nawet zasięgu w telefonie.
Userzy wyszli zataczając się, przeszli kilometr po czym doszli do wioski o nazwie Żopa Pietropawłowska.
- Co to kurwa jest i gdzie to kurwa jest? - zapytał Rycho3D
- W dupie byłeś, gówno widziałeś, hehe - odparł zupełnie bez związku Radzik136
- Wracajmy do autobusu - rzekł Tea'Quill
Wrócili, a potem podjechali z powrotem do Żopy by zatankować i zreperować autobus w warsztacie u Siergieja Młotkowa, najebany Siergiej naprawił wszystko w dwie godziny młotkiem i śrubsztykiem i wziął za zapłatę jedynie dwie butelki spirytusu. Kupili jeszcze trochę zdrowego żarcia od babuszek, po czym ruszyli w dalszą drogę.
Tym razem podróż szła sprawnie i szybko, userzy nie byli w stanie odurzyć się tak niewielkimi dawkami alkoholu i dragów. Przejeżdżali średnio po 1500 km dziennie, więc po tygodniu byli już na Czukotce niedaleko Cieśniny Beringa.
- Musimy jakoś dostać się na Alaskę - rzekł Tiquill - Ale nie bardzo wiem jak.
- Myśleliśmy, że masz jakiś plan - powiedział zawiedziony Pan Szatan
- Trzeba znaleźć jakiś prom i przeprawić się, w miarę możliwości za psi grosz - odparł oszczędnie Tiquill - Chodźmy poszukać przewoźnika.
Grupa udała się do przybrzeżnego miasta gdzie psy dupami szczekały, a koty srały sobie do ryja. Po długich negocjacjach udało im się wynająć starożytny katamaran od jakiegoś skośnookiego Ruska w kożuchu.
- Przecież to jakaś dziurawa łajba z 1798 roku - stwierdził przerażony Yossarian - my na tym dopłyniemy?
- Jakoś się uda - mruknął Tiquill - Przeprawa kosztuje nas tylko trzy butelki spirytu i dwa kartony szlugów. Załadujemy autobus, a potem swoje tyłki i ruszamy!
Tak więc zrobili, po czym kapitan skośnooki Rusek (weteran wojny mandżurskiej z 1938 roku) podniósł banderę z trupią czaszką i ruszyli w morze.
Pordzewiała i zniszczona łajba kołysała się niemiłosiernie, na dodatek wybuchł sztorm i brygada robiła pod siebie ze strachu widząc jak telepie na boki 15 metrową łajbą. Na szczęście zamontowany w stateczku silnik z Kamaza napędzany na 98% spirytus dawał radę i popychał powoli pływający szrot w kierunku wybrzeży nieodległej Alaski.
Po kilkugodzinnych przygodach na morzu w trakcie których widzieli Krakena, wężowidła, syreny, czterdziestometrowe ośmiornice i inne okropne stwory wyrosłe tutaj po nieudanych próbach atomowych w końcu dopłynęli do Alaski postarzali o kilka lat ze stresu. Podziękowali kapitanowi i ruszyli dalej przez kontynent amerykański.
- No panowie, udało się - rzekł dumnie Tiquill - Teraz ruszamy na południe w cieplejsze rejony wykonać naszą misję!
- Pierdolę takie przygody, sraliśmy ze strachu! - odburknął Loc
- Mów za siebie grubasie - odrzekł mu Devi90
- O kurwa, patrzcie co tam jest! - krzyknął wystraszony ShaQ...

Rozdział 5

Oczom naszych bohaterów ukazała się wielka rozpadlina w kierunku której zbliżał się z niemałą prędkością autobus PSIonistów.
- TIQUILL HAMUJ KURWAAAA!!! - krzyknął Yossarian
- Wszyscy zginiemy, łaaaaaa...!!! - lamentował ShaQ
- Hebel kurwa! - krzyknął Dzienis
Tiquill wcisnął hamulce i autobus zaczął powoli zwalniać (wcześniej jechali 110/h). Zwalniał i zwalniał, jednak nieubłaganie zbliżał się do przepaści...
- Spadniemy! - zmartwił się Silver Dragon
- Cicho! Nie spadniemy! - odparł mu Tiquill, ale intensywny pot na jego glacy i dłoniach świadczył, że sam nie do końca w to wierzył.
W końcu autobus stanął... jego przód wisiał nad przepaścią, zaś tylna część stała jeszcze na lądzie. Wszyscy pasażerowie byli posrani ze strachu - część w przenośni, a część dosłownie...
- Wszyscy wypierdalać jak najdalej w tył! - krzyknął Tiquill - bierzcie ze sobą spirytus i wszystko co ciężkie!
Wszyscy wykonali polecenie w trymiga, gdyż chodziło o ich życie. Jednakże mimo tego autokar wciąż chwiał się niepewny w którą stronę się przechylić.
- Mm-m-m-am-m-o, j-ja chcę d-do mamy! - dukał płaczliwie jakiś głos koło Tiquilla
The Admin PSI odwrócił się i zobaczył obok siebie przerażonego Loka, który nie dość że popuścił w majty, to jeszcze strach go tak sparaliżował, że nie mógł się w ogóle ruszyć.
- Ty góro sadła, jeszcze tu jesteś? Wykurwiaj migiem na tył, albo zginiesz opasie! - wrzasnął wkurwiony i przerażony Tiq.
Słowa Admina jakby otrzeźwiły posiadacza bulwiastej twarzy i w końcu potruchtał ciężko na tyły autokaru. Pojazd od razu się wyprostował, Tiq wrzucił wsteczny i w końcu wyrwali się z urwiska stając na czterech kołach.
- Ufffff... - wydali z siebie przeciągłę westchnienie ulgi.
- Ja pierdolę, niewiele brakowało - powiedział Tiq - na przyszłość musimy bardziej uważać.
- Może odpocznijmy trochę, bo te przeżycia dały nam we znaki - zaproponował Silver Dragon.
Grupa opuściła więc autokar by się odstresować i zmienić brudną bieliznę. Do tego uzupełnili niedobory spirytusu we krwi, a także innych substancji psychoaktywnych. W końcu po paru godzinach ruszyli dalej.
Przemierzyli po kilku dniach Alaskę i Kanadę nie mając większych problemów. Dotarli do Seattle, a następnie jechali dalej przez zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.
- Ej, a może zahaczymy o Los Angeles i Holywood? - zagaił ni stąd ni zowąd Pan Szatan którego powoli zaczynały nudzić standardowe rozrywki w postaci picia spirytu, palenia akodinu i oglądania międzyrasowego porno na laptopie.
- W sumie i tak szybko nam idzie, możemy sobie zrobić odskocznię - odparł Tiquill - Jedziemy do Holiłudu!
- Tak jest! Będziemy mogli zobaczyć jak kręcą filmy o superbohaterach i dramaty obyczajowe! - dodał podekscytowany Loc
- Eeee...
- Yyyy...
- A to nie, nie jedziemy - odezwał się Tiq - Jedźmy lepiej prosto do Arizony.
- Co racja to racja - potwierdził Rycho3D.
Udali się więc w kierunku Las Vegas, które było po drodze do Arizony.
- Może zarobimy co nieco hajsu na automatach i w kasynach, hehe - rzucił naiwnie Dev4ever.
- Spróbować zawsze warto, ale nie wiązałbym większych nadziei w hazardzie - wtrącił Silver Dragon
Reszcie ekipy już nic nie chciało się mówić, pogrążyli się w milczącym sączeniu zwietrzałego spirytusu z rozpuszczonym akodynem i wpadli w ponury marazm.
- Powoli mam już dość tej wycieczki - burknął markotnie Devi90
- Spokojnie, zaraz będziemy w Las Palmas - uspokoił go Tiquill
I fucktycznie, po krótkiej chwili (14 godzinach) dojechali do Miasta Grzechu które swym rozmachem, przepychem i wszechobecną rozświetloną lipą natychmiast przywróciło dobry nastrój uŻydkownikom Forum Post Al-Said.Arabi.Info.
- No, w końcu jakies fajne rozrywki - ucieszył się Rycho3D
- Ej, chodźta się poruchać tu gdzieś - wtrąciła ni stąd ni zowąd Cziko
- Kiedy indziej. Teraz idziemy nakurwiać do kasyna - powiedział radośnie Tiquill.
Z pierwszego luksusowego kasyna wyjebano ich z miejsca, gdyż śmierdzieli starym potem, spirytem i niemytymi od miesięcy ciałami. Grupa udała się więc do kasyna "Pink Flamingos". Niestety, większość przegrała wszystkie pieniądze na ruletce i automatach, jedynie Rycho3D zarobil 20K $ w pokera, ale podejrzliwa ochrona w zamian za to wyjebała ich wszystkich z lokalu.
- Co udało mi się zarobić, wy zmarnotrawiliście - rzekł średnio zadowolony Master Modder.
- Nie zesraj się. Chodźmy lepiej poszukać sobie jakiegoś noclegu, chciałbym się w końcu przespać w łóżku - powiedział Dzienis.
- Dobry pomysł, byle nie za drogo - dodał Tiquill
Udali się więc na nocleg do jakiegoś taniego obskurnego motelu (tego samego w którym 20 lat wcześniej Nicolas Cage zachlał się na śmierć w filmie "Zostawić Las Vegas"). Rano wszyscy byli wypoczęci i w końcu pierwszy raz od miesięcy porządnie umyci.
- No, teraz jedziemy już prosto do RWSu - zarządził Tiquill - Wsiadać wszyscy!
Ruszyli więc i w dobrych nastrojach podążali do Tucson. Nawet odechciało im się już pić spiryt i palić akodin, więc nie mogąc się doczekać spotkania z twórcami ich ulubionej gierki grali sobie w coopa i spamili forum na laptopach.
Po kolejnych kilkudziesięciu godzinach dotarli do Tucson. Pod sam budynek RWSu.
- A więc tak - zaczął Tiquill - Najpierw spróbujemy po dobroci, a jak się nie uda, to wtedy użyjemy argumentu siły. W najgorszym wypadku, czego bym nie chciał, zajebiemy Vince'a i uprowadzimy ich najlepszych programistów, co w połączeniu z naszymi zajebistymi modderami sprawi, że sami będziemy mogli stworzyć Czwórkę. Ale najpierw pogadam z nimi normalnie. Idą ze mną Silver Dragon, Dzienis, Rycho3D, Pan Szatan, Yossarian i Loc, bo dobrze zna angielski. Weźcie ze sobą po Glocku, ale schowajcie tak, by nie widzieli, to na wszelki wypadek. Ty Loc nie bierz broni, bo jeszcze odstrzelisz sobie jaja, to znaczy i tak ci są niepotrzebne, no ale nie chcemy tu żadnych jaj, to znaczy w sensie nie chcemy jakichś głupich niespodzianek i kretyńskich wypadków, zajarzyłeś?
- T-tak - bąknął zmieszany Grubas
- No to idziemy! Reszta czeka w autobusie! Jakby coś poszło nie tak, to zagwizdam trzy razy i wtedy weźmiecie broń i zrobicie tu istną apokalipsę. Kolejną! Zrozumiano? - krzyknął Właściciel Największego Forum Na Świecie O Grach z Serii Postal.
- Tak jest! - odkrzyknęła The Reszta, która musiała zostać w autobusie. Z wyjątkiem Cziko i Heroinki które spały naćpane z rękoma w majtkach.
Tiquill odwrócił się i zadowolony ze swego planu udał się z wybrańcami do biura Running With Scissors celem dopełnienia swojego Wielkiego Planu...

Rozdział 6

Grupa wybrańców wstąpiła do budynku RWS, zadziwiająco podobnego do tego w grze. W hallu przy biurku siedziała seksowna recepcjonistka, wyglądała jak Postal Babe. Użytkownicy zaczęli niekontrolowanie ślinić się na jej widok. W końcu odezwał się oprzytomniały Tiquill:
- Uhmm... heloł pretty lejdi, łi ar de biggest Postal fans in de łerld, łi łer wery apriszijejted to see ływ Vince Desiderio, aj łont tu tok ływ him, aj hew a smol byzness to him - powiedział Szef swą "nienaganną" angielszczyzną.
- Okay, please wait a minute, I call him - odparła Postal Babe i udała się do jakiegoś pomieszczenia
Grupa PSI odprowadzała ją, a raczej jej tyłek wzrokiem.
- To nie ta sama transwestytka co ją żeś na avatarze miał Yoss? - zapytał Rycho3D
- Niee, ta ma kobiece rysy twarzy, to jakaś inna dupencja - odpowiedział Grabarz.
Po chwili recepcjonistka wróciła, a wraz z nią Mike Jaret-Schaechter, znany też jako Cow Boss.
- What do you want from us, dude? - zapytał Mike-J z wieśniackim akcentem
- Łi dont łont tu si jor dżiułisz fejs, łi łont tu si ływ Vince! - odburknął wkurzony już Tiquill
- But Vince is busy now... he's masturbating in toilet... - odparł zmieszany lekko Mike-J
- Aj dont łont tu lisyn noł mor dys fakin bullszit, sej tu Vins dat hi mast kom hir NAŁ!!! - krzyknął wkurwiony już na maksa Senior Admin.
- Yes, of course... - zapiszczał Mike-J i pobiegł po Vinsa
- Nieźle mu dowaliłeś, Tiquill - pochwalił Silver Dragon
- Taa, dałeś mu do myślenia - poparł go Dzienis
- Hey bejbe, du ju łont tu fak ływ mi? - zapytał szarmancko Rycho3D sekretarkę
- No, I'm lesbian - odrzekła ku jego zaskoczeniu Postal Babe
Tymczasem wrócił Mike-J, a wraz z nim Vince Desi zapinający dopiero rozporek
- What du you want agressive people? What the fuck you want from me fucking assholes? - zapytał niegrzecznie twórca Postala
- Łi hew e propoziszyn for ju - zaczął spokojnie Tiq - Ju and jor kompany mast mejk Postal 4, or łi distroj dyz fakyn buildink and łi kil ju and ol jor pipol and jor familis. End dyz łomen tuu - wskazał na sekretarkę Tiquilliusz.
- But... this is impossible. How dear you motherfuckers? How dear you come to my office and say that things? I hate you all. I fucking kill you! - krzyknął Vince i wybiegł gdzieś.
- Dobra, nie udało się. Szybko, musimy znaleźć plany Postal 4, scenariusz, ścieżkę dźwiękową i przede wszystkim złoty Master Dysk ze skryptami i Unreal Engine 4. To najważniejsze, jak się uda, to sami dokończymy Psotala 4. Ruszajcie, przeszukać wszystkie pomieszczenia! Bóg wie ile mamy czasu zanim ten świr Vince czegoś nie wymyśli - zarządził Tiquill.
Grupa rozdzieliła się i zaczęła przeszukiwać wszystkie pomieszczenia, pacyfikując przy tym wszystkich pracowników. W końcu po kilku minutach udało im się znaleźć wszystko czego potrzebowali. Gdy już mieli opuszczać budynek nagle za nimi pojawił się Vince z pewną rzeczą...
- Hey motherfuckers! Stop! I have surprise for you, hahahahahaaa... - zaśmiał się obłąkańczo ocipiały szef RWSu i wyciągnął TO.
- Co to jest? - zapytał Pan Szatan
- O nie - zmartwił się Silver Dragon - on ma wyrzutnię atomówek...
- Szybko, spierdalajmy stąd! Migiem! - krzyknął Tiq i zaczęli uciekać
- I kill you all! There is no escape! - krzyczał szalony Vince i gonił ich z atomówką...

Ekipie udało się wybiec z budynku. Tiquill w biegu zawołał resztę grupy z autobusu by dołączyli do nich i uciekali. Tymczasem nad nimi pojawił się wielki śmigłowiec. Powoli lądował na ziemię. W końcu drzwi w nim się otworzyły i jakiś głos krzyknął:
- Wsiadajcie wszyscy, tylko szybko, nie ma czasu do stracenia!
- Już! Wsiadajcie - darł się Tiquill, bo Vince właśnie wybiegł z budynku za nimi
Grupa PSI błyskawicznie wsiadła do dużego helikoptera, strach przyspieszał im ruchy. Po chwili śmigłowiec zaczął się unosić. W tym samym momencie Tiquill zauważył, że Vince celuje do nich z wyrzutni i szykuje się do oddania strzału
- Na litość boską, na co czekacie tłumoki, niech go ktoś zdejmie ze snajperki zanim... - nie dokończył Tiq, gdyż właśnie w tym momencie Dev4ever zdjął szalonego Vince'a ze snajperki właśnie
- Już! - potwierdził zgon moderator forum.
Nie miał on jednak do końca racji. W pośmiertnym skurczu palec Vince'a będący wcześniej na spuście zgiął się i odpalił wyrzutnię. Pocisk atomowy lecąc poziomo uderzył w pobliski samochód któregoś z pracowników i spowodował gigantyczną atomową eksplozję...
- Aaaaaaaaaaaa... - podziwiali widok PSIoniści
- Nie aaaaa, tylko jak najszybciej musimy wznieść się wyżej, bo grzyb atomowy rośnie i zaraz nas dosięgnie - pohamował entuzjazm reszty Tiquill
- To co mamy robic? - zapytał pilota Dzienis - a w ogóle to kim ty jesteś?
- To ja, prawdziwy666, człowiek od zadań specjalnych - przedstawił się prawdziwy - musicie jak najszybciej pozbyć się zbędnego balastu
Grupa automatycznie skierowała swój wzrok na Loka.
- Nie... nie możecie mi tego zrobić... - zaczął płakać Grubas
- Poświęcisz się dla dobra innych... przynajmniej zginiesz bardziej sensownie niż BloodLogin... - zaczął Tiquill
- Nigdy! - przerwał mu Loc - żywcem się nie dam - dodał i zaczął się szarpać z resztą PSIonistów
- Przestań... to na nic... aaaaa.... co ty robisz... argh - w ogólnym zamęcie okazało się iż Loc chroniąc się przed wyrzuceniem go z helikoptera uczepił się ostatkiem sił Cziko i Heroinki byle tylko nie wypaść z pokładu.
- Przestań, co ty robisz? - zakrzyknął oburzony Heroinka
- Jesteście moimi przyjaciółmi! Ocalcie mnie! - beczał Grubas
- Pierdol się - odburknęła mu Cziko
- Ja cię uratuję przyjacielu! - zawołał Mr Minio i chwycił Loca długimi rękoma
- Nie mamy czasu! I co teraz? - zakrzyknął przerażony Pan Szatan
....

....

- Wyjebać ich wszystkich - powiedział Tiquill niesamowicie chłodnym głosem, a jego pełna powagi twarz świeciła autorytetem i władzą.
Na te słowa przerażeni Rycho3D, Dzienis, Yossarian, Silver Dragon, Pan Szatan, Piroziom, Devi90, Dev4ever, Bartkov i ShaQ (gdyż grzyb atomowy niemalże już sięgał śmigłowca) używając rąk i nóg wypchnęła i wykopała kłębowisko ciał Mr Minio, Cziko, Heroinki i zwłaszcza Loca (te ostatnie przyszło im z niemałym trudem) z pokładu. Krzyki tej spadającej czwórki (a zwłaszcza przeciągłe płaczliwe ŁEEEEE Loca) miały ich prześladować do końca życia w nocnych koszmarach...
Po tej operacji ludobójstwa śmigłowiec momentalnie wzniósł się szybko do góry uciekając grzybowi atomowemu, po czym udali się na wschód, tam gdzie jeszcze spustoszenie nuklearne nie dotarło...

Rozdział 7


W końcu po kilku godzinach lotu ekipie skończyło się paliwo i musieli lądować w Dallas w Teksasie.
W międzyczasie zdążyli się dowiedzieć, że Tiquill będąc już w Ameryce zdołał w tajemnicy powiadomić prawdziwego666 o ich misji, a także poprosił go by przyleciał pod RWS, bo przeczuwał kłopoty, na co prawdziwy chętnie się zgodził, gdyż miał dług u Tiquilla do spłacenia (wisiał mu 666 beczek spirytusu), a poza tym przy okazji miał licencję pilota śmigłowca i za zaskórniaki Tiquilla wynajął helikopter po swoim przylocie do Ameryki, którym przyleciał następnie do Tucson by (ewentualnie i jak się okazało słusznie) ratować tyłki PSIonistów.
- Uff, a więc to tak, aaaaaaa.... - zareagowała załoga na te wyjaśnienia.
- W końcu wszystko się układa w logiczną całość - dodał Silver Dragon
- Szkoda tylko, że przy okazji staliśmy się też mordercami - zasmucił się Pan Szatan
- Sugerowanie, że już nimi nie byliśmy, nie pamiętasz ilu youtuberów wyrżnęliśmy? - otrzeźwił go Rycho3D.
- A także Adama Małysza, Andrzeja Dudę, Mariana Kowalskiego, Wojciecha Cejrowskiego, Janusza Korwin-Mikkego, 150.000 żołnierzy ukraińskich i 120.000 rosyjskich, The Icemana, Pangię, Ryuqa, Kortera, pośrednio BloodLogina, że nie wspomnę ilu ludziom spuściliśmy wpierdol czy jak duże połacie terenów miejskich i wiejskich zniszczyliśmy - podsumował ich występki Yossarian...
- No cóż panowie, ja tam niczego nie żałuję... jak zwykle - rzekł Dzienis czyszcząc lufę obrzyna.
- Mnie najbardziej szkoda naszego autobusu i zapasów spirytu i akodinu jaki tam był, przez tego zjeba Vince'a wszystko wyparowało w grzybie atomowym... - zaszkliły się oczy ShaQowi.
- Zaiste, bezduszny jesteś... w sumie ja również - rzekł beznamiętnie Devi90.
- Dobra, nie ma co walić konia nad rozlanym mlekiem, czy jakoś tak - zasępił się Tiquill - musimy teraz znaleźć jakiś samolot i wrócić jakoś do Polski do naszej bazy.
- Może lepiej wracajmy jakimiś liniami lotniczymi, nie na własną rękę - zaproponował Silver Dragon.
- Fakt, licencję mam tylko na śmigłowce - dodał prawdziwy666
- No to chodźmy na lotnisko - zarządził Tiquill - sprawdzę w mojej aplikacji na smartfonie gdzie jest najbliższe.

Tak się składało, że mieli fart, duże lotnisko międzynarodowe imienia Ronalda MacDonalda było tylko 3 km od nich. Zaczęli więc tam iść, niestety po 500 metrach stanęli całkiem zziajani.
- Kurwa, nie mam już siły! - zasapał się Radzik136
- Ja również, ehhh... - potwierdził Dev4ever
- I ja także. Ale chyba wiem dlaczego - powiedział Dzienis - to przez to że jesteśmy krańcowo trzeźwi! Bez spirytu i narkotyków opadliśmy z mocy!
- Fakt, najgorsze jednak jest to, że mamy niewiele broni i amunicji, większość trafiła szlag w wybuchu jądrowym - zachmurzył się Tiquill - a co do dragów, to sprawdźcie po kieszeniach, może jeszcze coś wygrzebiecie.
Ekipa znalazła w kieszeniach jeszcze kilkaset tabletek akodinu, parę gramów marychy, kilka kartoników LSD. troszkę piguł ecstasy i - tak na oko - z 20 gram amfetaminy która wypadła Heroince z kieszeni płaszcza zanim wyleciał(a) z helikoptera.
- Marnie, ale zawsze - powiedział Tiq - na dziś musi nam wystarczyć
Grupa zjadła więc, wciągnęła i wypaliła swoje narkotyki, co dodało im tę resztkę sił która ostatecznie pozwoliła im na dotarcie do lotniska. Niestety Tiquill nie miał już pieniędzy na bilety.
- I jak my dolecimy? - zmartwił się Boss.
- Dobrze, że chociaż ja tu myślę - odparł znudzony prawdziwy666 - nie przyleciałem z gołymi rękoma, mam ze sobą 14 tys. 880 dolarów, w obecnej sytuacji to powinno wystarczyć wszystkim na najtańsze bilety, dobrze, że zabiliście tego świniaka i resztę tych dziwolągów, bo im by już nie starczyło i musielibyśmy ich i tak zajebać, albo musieli by po prostu tu zostać - dodał.
-Widzicie, wszędzie trzeba szukać dobrych stron - rzucił pogodnie Tiquill, po czym kupił wszystkim bilety w klasie ekonomicznej.
Grupa wsiadła do samolotu i zajęła miejsca. Po jakimś czasie samolot wzniósł się w przestworza i skierował się w stronę Polski. Lot przebiegał bez większych zakłóceń, no prawie bez zakłóceń, jakiś Ahmed Abdullah próbował wysadzić się w środku i zabić przy tym wszystkich, ale na szczęście w porę został spacyfikowany przez naszą grupę, która zdążyła przejrzeć jego zamiary i wpakowała mu 149 kul, z różnych broni, różnego kalibru. Dostali za to jeszcze nawet pochwałę od pilota.

Po kilkunastu godzinach w końcu wylądowali na Okęciu. Czuli się chujowo, większość miała objawy odstawienne przez niedobór narkotyków i spirytu. Szybko więc udali się autobusem miejskim do miasta, gdzie w Biedronce i aptece całodobowej migiem uzupełnili braki w swych organizmach. Od razu lepiej się funkcjonowało z 9 promilami alkoholu we krwi i przy 4 fazie plateau.
- Wracamy do bazy - zdecydował Tiq - musimy ogarnąć naszą obecną sytuację, długo nas nie było.
Tiquill zadzwonił po zkara, żeby po nich przyjechał, ten przybył po nich po dwóch godzinach i zabrał do bazy głównej.
- Wiele się tu zmieniło Tiq podczas waszej nieobecności - zaczął zkar - ale zapytam najpierw, czy wasza misja się udała?
- Powiedzmy - rzekł enigmatycznie Tiquill - w sumie osiągnęliśmy to, co najważniejsze. Mamy plany Postala 4 i wszystkie niezbędne narzędzia do jego ukończenia.
- To prawda - potwierdził Silver Dragon.
- Cieszę się - rzekł zkar - ale mam też dla was nienajlepsze wieści.
- O co chodzi? - zapytał TheSzef
- To długa historia - powiedział zkar - lepiej najpierw wróćmy do bazy i odpocznijmy...
- Taaaak... - Tiquill ziewnął przeciągle i zasnął w busie na siedząco...


KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ
Załączniki
Loc w niebie
Loc w niebie
r-649,0-w-dl,150,27,rb-n-698369LAUU.jpg (40.85 KiB) Przejrzano 387 razy


I regret nothing
Awatar użytkownika
Pan Szatan
Modder
Modder
Posty: 6207
Rejestracja: 05 gru 2013, 13:16
Lokalizacja: Paradise
Postawił piwo: 5 razy
Otrzymał  piwo: 8 razy
Kontakt:

22 sie 2017, 19:28

Loc w niebie
:haha:


I'm fucking insane in the brain. :axe:
ODPOWIEDZ