[ZABAWA] Forumowa Gra RPG

Więcej niż dotychczas. Bez kompromisów. Działa na emocje. Ale musisz myśleć, bardziej.

Moderatorzy: Moderatorzy, Admini

Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

22 maja 2018, 19:36

Dzienis obudził się skacowany w jakimś obskurnym pomieszczeniu. Po krótkiej chwili zorientował się, że znowu jest na wytrzeźwiałce. Już trzydziesty raz w tym roku.
- I chuj, nie mam jak opłacić już tych nocowań w hotelu. Wiszę już Skarbowi Państwa 10.098 złotych - powiedział Dzienis sam do siebie.
- Tssooo kurwa? - obudził się pijaczek śpiący na pryczy obok.
- Yaytzo qrfa. Muszę iść do dziadka, tzn. do ojca po kasę. To ja spierdalam! - powiedział Dzienis. I rzeczywiście instynkt nie mylił go. Jakiś człowiek otworzył właśnie drzwi i kazał Dzienisowi opuścić Izbę Wytrzeźwień. Dzienis mimo kaca wyszedł z uśmiechem na ustach. Wiedział gdzie ma iść. Do starego. Swojego i Tiquilla...

W końcu po kilkunastu minutach doszedł do okazałej rezydencji z ogrodem, służbą, garażami i pierdolnikami. Zadzwonił domofonem. Po chwili usłyszał krótki trzask.
- Kto tam? - odezwał się starczy głos.
- Wiesz kto i wiesz po co - powiedział Dzienis. Drzwi otworzyły się, a Dzienis wszedł do środka ogromego domu. Wszedł na pierwsze piętro i otworzył gabinet. Stanął na wprost ojca. Swego i Tiquilla. Był nim nie kto inny, jak...


I regret nothing
Awatar użytkownika
Szynkacz
Wytrenowany morderca
Wytrenowany morderca
Posty: 1018
Rejestracja: 23 maja 2017, 00:41
Postawił piwo: 1 raz

22 maja 2018, 21:34

SZYNKACZ! - wydarł się Radzik na Szynkacza który się wyłączył
- Yyyy, aha, no tak... wiesz co, chodźmy do domu - powiedział rozkojarzony młodzieniec
- Ja pierdolę, nad taką decyzją się minutę zastanawiać - dodał Radzik

I nasi dwaj bracia udali się w podróż do Mordoru, tzn. do domu
W trakcie jednak gówniak się brata spytał
S: Radzik, dzień Madki się zbliża, pamiętasz?
R: O kurwa, faktycznie - uderzył się w czoło Radzik - masz jakiś hajs?
S: Mhmhm... z cztery złote się znajdzie...
R: ŻE CO KURWA?!
Radzik uderzył brata w czuprynę
R: KURWA, miałeś 40zł ty deklu! Gdzie one kurwa są?!
S: Zainwestowa-
zanim Szynkacz zdołał skończyć, od razu dostał w japę
R: GADAJ GDZIE SĄ BO CI ŁEB ROZWALĘ!
S: No PejSejfKardy kupiłem, nie denerwuj się tak bo Ci żyłka pęknie...
R: Pękła, ale twoim starym gumka.
S: Ty wiesz że jesteśmy braćmi?
R: Ano tak. Powiedz chociaż co kupiłeś za te PSC...
S: Assassin's Creeda 2 i Brotherhood z G2A
R: Ale płaciłeś VAT?
S: Dzie tam, wziąłem se region U-Es-A i nie płacę, hehe
R: Mam kurwa nadzieję że policja nas nie znajdzie na tym zadupiu...
R: Dobra, daj te 4zł, kupię jakieś alko dla niej, sam też coś znajdę... ale chwila...
Radzik się zamyślił
R: Przecież ja Ci jeszcze dałem 5 zł, oddaj je, oddam Ci później
S: No, znaczy jest to 5zł, ale nie całe
R: Luzik, daj resztę
S: To 4 zł co trzymasz, to ten, 1 zł to ta reszta
R: Nie wytrzymam, nie wytrzymam, kurwa, no nie, no po prostu kurwa no nie...
Radzik zostawił Szynkacza samego, zaś sam wszedł do Żabki


Awatar użytkownika
Szynkacz
Wytrenowany morderca
Wytrenowany morderca
Posty: 1018
Rejestracja: 23 maja 2017, 00:41
Postawił piwo: 1 raz

25 maja 2018, 16:12

(HALO HALO CO JEST KURWA, NIE MA OPIERDALANIA SIĘ, PISAĆĆĆ!!!)

[ Komentarz dodany przez: Yossarian: 2018-05-25, 16:24 ]
Cisza bajtlu, bo wpierdol bydzie


Yossarian
Grabarz
Grabarz
Posty: 6423
Rejestracja: 06 sie 2008, 14:54
Postawił piwo: 6 razy
Otrzymał  piwo: 3 razy

27 maja 2018, 17:19

Tymczasem Monika nadal siedziała na tarasie i skrupulatnie coś gryzmoliła w swoim notatniku. Po jej zawziętej minie można było wywnioskować, że prawdopodobnie pisze jakiś wiersz. Tak ją to pochłonęło, że nawet nie łykała przy tym wódki. Czyżby wstąpił w nią Mickiewicz, Norwid albo inny pedał?
-Nom, już prawie...
Skończyła. Postawiła ostatnią kropkę i przewertowała wiersz raz jeszcze. Zamruczała z zadowoleniem.
-Literacki Noblu, będziesz mój!
Poderwała się gwałtownie i ruszyła w stronę kuchni, gdzie zastała psa Komara, który był pochłonięty ustawianiem pasjansa.
-Piesku, zechcesz posłuchać mojego wiersza?
-A bardzo chętnie, lubię twoje pióro.
-No to ekhm...
Monika deklamuje poważnym głosem.
[center]"Najpierw był jeden, a potem dwóch
i założyli chorzowski Ruch
Było ich dwóch, a potem trzech
i założyli poznański Lech
Pięciu usnęło, a czterech śpiewa
to są kibice - kurwy z Widzewa
Zbierali złom, później widelce
i założyli Koronę Kielce
Było ich sześciu, później dwunastu
i założyli klub pederastów
Klub się rozwijał, klub się rozrastał
bo każdy żydek to pederasta
Śpiewają miasta, śpiewają wioski
Największą kurwą jest klub żydowski
A zaraz za nią jest Arka Gdynia
Nie dość że kurwa, to jeszcze świnia
I jest kolejorz, jebany Poznań
Dał dupy żydom, też kurwą został
I jest Polonia - czarne koszule
Nie dość że kurwy to jeszcze żule"
[/center]
Monika kończy i spogląda na Komara.
-Co sądzisz?
Ostatnio zmieniony 27 maja 2018, 17:20 przez Yossarian, łącznie zmieniany 1 raz.


Awatar użytkownika
Komar
Administrator
Administrator
Posty: 907
Rejestracja: 08 gru 2014, 11:01
Lokalizacja: Łódź
Postawił piwo: 5 razy
Otrzymał  piwo: 4 razy

27 maja 2018, 21:15

Cicho się śmieje

Jest świetny, nie robię sobie jaj!
Najbardziej podobał mi się fragment "Pięciu usnęło, a czterech śpiewa, to są kibice - kurwy z Widzewa "
Popija piwo ze szklanki
Założę się, że jak go opublikujesz to zdobędziesz sławę wśród kiboli i innych fanów piłki nożnej, jak dla Mnie jest on na równi z "Wisła to jest Potęga". Nawet lepszy!

Macha długim ogonem


Слава монолітна :mgun2:
Awatar użytkownika
Tiquill
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 14479
Rejestracja: 25 sty 2007, 02:00
Lokalizacja: z naprzeciwka
Postawił piwo: 1 raz
Otrzymał  piwo: 1 raz
Kontakt:

27 maja 2018, 23:40

(Podkręcę nieco i zwiążę ze sobą parę wątków.)

- Wiesz ty, co lubię słyszeć, hehe - odparła zadowolona Monika. I z wiersza. I ze słów psa.
- Z perspektywy psa wszystko widać i słychać wyraźniej. Znam was lepiej niż wy sami - odparł Komar i szczeknął.
Monika pociągnęła porządnego grzdyla z flaszki. Westchnęła głośno.
- A wiesz, że jednak zrobię jakiś obiad? Mam ochotę na coś słodkiego... - Monika nachyliła się nad psem, potarmosiła go po łbie i podniosła się. - Będą: Naleśniki! - rzekła unosząc palec wskazujący w triumfalnym geście. I pomaszerowała dziarsko do domu.
- O ja, tego mi było trzeba... - Komar zwiesił głowę i podreptał markotny do domu za swą panią. To nie było jedzenie jego marzeń.

[center]-----xxxxx-----[/center]

Tłuszcz na patelni skwierczał głośno, hałas i zapach smażenia niósł się po domu. Ogień z palnika osmalał brzegi patelni. Fioletowe grochy na sukience. Fioletowa breja w słoiku. To będą naleśniki z powidłami z jagód. Obiad przepyszny. Monika kręcąc tłustawym zadem i pogwizdując zadowolona, zręcznie podrzuciła naleśnik do góry. Zrobił salto i opadł na patelnię drugą stroną. Komar leżał na podłodze z głową na łapach i patrzył na swą panią znudzonym wzrokiem. I jeszcze raz podrzuciła.
- Gotowy - rzekła i zsunęła go na talerz, gdzie leżał już stosik usmażonych naleśników. Zaczęła wylewać łyżką ciasto na następny. Buchnął ogień spod patelni, aż sięgając samego ciasta.
- Ki diabeł?
Monika nachyliła się i zerknęła na płomień pod patelnią. Za duży. Podkręciła kurek. Ale nie pomogło. Patelnia cała zadrżała jej w ręku. Wyprostowała się. Patrzy na naleśnik, patrzy...
- Co u chuja?

Brzegi naleśnika falowały, jak ciało meduzy. Coraz bardziej i bardziej unosząc się nad patelnią. Potrząsnęła nią. To pewno powietrze się nagromadziło i ciasto wydyma. Ale nie. Dalej! Naleśnik zachowywał się jak meduza. I to meduza, która nie miała pokojowych zamiarów. Dostrzegła nawet w cieście dwoje wpatrzonych w nią oczu. Oczu łowcy!
- Kurwa - rzekła głosem już nieco wystraszonym. Rozejrzała się wokół.
Talerz z gotowymi naleśnikami też nie był spokojny. Wszystkie naleśniki zaczęły falować i rozpełzać się po stole...

- O mamo...
Naleśnik na patelni wydął się, jakby szykował do skoku. Wyglądał jak Obcy z początkowej fazy. Monikę zaś... sparaliżowało.

Skoczył jej na twarz! Krzyknęła! Zamachnęła się wolną ręką. Chwyciła agresywne ciasto. Pomogła sobie drugą ręką, upuszczając patelnię na palniki kuchni. Tłuszcz się rozlał. Zapłonęło! Szarpie się, szarpie... Zerwała!

- Aż ty skurwysynu jeden ty!
Chwyciła za patelnię i zaczęła go tłuc. Tymczasem inne naleśniki też szykowały się do ataku. Ich tyły drgały jak u kota, który szykuje się do skoku na ptaka. I - skoczyły! Jeden.

Pac! - Monika machnęła patelnią i utrąciła jego wrogie zamiary. Drugi. Pac z bekhendu! Jak rasowy tenisista. Szkolne koło sportowe zostawiło w niej trwały ślad. Trzeci.
- A wy kurwy! Ja wam dam!
Czwarty. Pac! Piąty. Pac!
Ale szybko podrywały się z podłogi i z szafek i wracały do niej. I znów jej na twarz! Monika poczuła, że tej walki nie wygra.


Zawsze jest ryzyko, że wyczerpałeś już limit dobrych dni i czeka cię już tylko samo zło...
Obrazek
Awatar użytkownika
Tiquill
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 14479
Rejestracja: 25 sty 2007, 02:00
Lokalizacja: z naprzeciwka
Postawił piwo: 1 raz
Otrzymał  piwo: 1 raz
Kontakt:

28 maja 2018, 00:53

- Nie będziemy naprawiać tego łańcucha. Co ty chcesz, sczepiać ręcznie każe oczko? - pytał Tiquill Seebeeka. Zaglądał właśnie do samochodu Radzika zaparkowanego pod domem. Papieros w zębach sączył dym w jego oczy.
Seebeek, ojciec Moniki, przekraczający dawno pięćdziesiątkę etatowy kirus. Suchy, siwy i wiecznie nieogolony. Wyjął papierosa, oberwał zębami filtr, splunął nim w trawę. Stał przy samochodzie i biernie patrzył na poczynania Tiquilla. Zwilżył językiem brzeg papierosa, wygładził go w palcach. Stare nawyki były silniejsze. Przypalił od zapalniczki. Zaciągnął się głęboko. Zapytał:

- A co myślisz zrobić?
- Gdzie jest ten cholerny przedłużacz? Piwnica, garaż, nigdzie nie ma! - Tiquill myszkował we wnętrzu auta syna.
Wreszcie:

- Mam! - trzymał w ręku pożądany kabel. - Cholera... A - zreflektował się. - Pytasz, co zrobimy? To się pospawa, z rurek ćwierćcalowych, widzisz. Będzie taka mocna huśtawka że i dorośli się pobujają. Zobaczysz!
Skrzypnęła otwierana furtka.

- O, Dzienis, królu złoty, siemano - powitał go Tiq z szerokim uśmiechem i kpiną w głosie. Oraz dopalającym się petem między dużymi zębiskami.
Dzienis podszedł do nich. Stał całkiem odmieniony. Oprany, okąpany, ogolony, pachnący. I poważny.

- Co, spod prysznica wprost w objęcia Zofii Złotoustej? - zażartował Tiq.
Zofia była damą dworu na tutejszej wytrzeźwiałce. Nie odmawiała łaski potrzebującym.

- Nie - odparł krótko wciąż poważny Dzienis.
- O? To co?
- Byłem u ojca.
- Co?! - Tiq spojrzał na niego ze złością.
- Ojca.
- Nie znam nikogo takiego! Nie mów mi o nim! Nie chcę nic wiedzieć! Po co tam byłeś? Po co lazłeś, co? - padało zdanie za zdaniem z ust zirytowanego Tiqa. - Wiesz, jak mi z nim nie po drodze. Jak NAM wszystkim nie po drodze. Co!?
- Oj przestań.
- Jakie przestań! - Tiquill wyjął dopalony papieros, rzucił i rozdeptał. - Jakie przestań?! Siedzimy sobie tu spokojnie, bo nikt nie wie, kim jest nasz ojciec. Chcesz, żeby za nim przyszły tu do nas media?? Z tym, co ja tu robię, co się dzieje, to ty nie potrafisz... - ręka Tiqa drżała pod nosem brata. - Mamy przejebane. Prze-je-ba-ne! - przesylabował Tiq prosto w twarz Dzienisa.
- NALEŚNIKI!!! NALEŚNIKI!!! NALEŚNIKI!!!!

Wszyscy trzej odwrócili się do źródła krzyku. To krzyczała rozdzierająco, pełnym gardłem i z przerażeniem w oczach Monika. Biegła do nich z wyciągniętymi rękami. Jej obfite piersi podskakiwały chaotycznie od jej niezdarnego biegu, z przewagą skośnych ruchów. Mało nie wyskoczyły spod przykusej sukienki. Zgubiła klapki i biegła boso.
- NALEŚNIKI!!! NALEŚNIKI!!! - gardło mało jej nie pękło od krzyku.
Dopadła Tiquilla i rzuciła się na niego. Objęła go nogami. Cała drżała.

Słodkiego ciałka nigdy za wiele. Tak nagły kontakt z jej miękkościami sprawił przyjemność Tiquillowi. Uśmiechnął się jak stary kocur. Dzienis i Seebeek odwrócili wzrok od tej gorącej scenki. Wystraszona i cała spocona Monika dyszała mu w twarz. Objął ją mocno przez pół ramieniem, odchylił głowę by móc powiedzieć:

- To miło, kochanie, że masz dla nas naleśniki. Ale czy to aż taki raban trzeba robić?
- Naleśniki! One mnie chciały u... du... - załkała.
Westchnęła głęboko.

- Udusić!
Pierwszy szok minął.

Weszli do domu. Monika kurczowo trzymała się ramienia Tiquilla, zasłaniała właściwie nim.

- To tam! - pokazała oskarżycielskim palcem na miejsce zdarzenia.
W kuchni ujrzeli porozlepiane na ścianach, porozrzucane na podłodze i meblach naleśniki. W całości i w kawałkach. Rozbity słoik z powidłami jagodowymi leżał pod ścianą, zostawiwszy fioletową plamę na tynku. Sama sukienka Moniki też zresztą dostała kilka nowych fioletowych ozdób. Patelnia leżała rozbita na szafce, jej urwana rączka tkwiła... w ścianie.
Komar, pies chudy faktycznie jak komar, stał na tylnych łapach i czekał z paszczą wpatrzony w sufit na wiszący tam naleśnik. Ten powoli odlepiał się, odlepiał, odlepiał... Urwał się i poleciał w dół. Pies podskoczył i chapsnął go jednym kłapnięciem pyska.


Zawsze jest ryzyko, że wyczerpałeś już limit dobrych dni i czeka cię już tylko samo zło...
Obrazek
Awatar użytkownika
Tiquill
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 14479
Rejestracja: 25 sty 2007, 02:00
Lokalizacja: z naprzeciwka
Postawił piwo: 1 raz
Otrzymał  piwo: 1 raz
Kontakt:

04 cze 2018, 17:04

Odnośnie nieścisłości: Wiek i związek Szatana z Mniszką oraz teść Seebeek - HERE


Zawsze jest ryzyko, że wyczerpałeś już limit dobrych dni i czeka cię już tylko samo zło...
Obrazek
Awatar użytkownika
Tiquill
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 14479
Rejestracja: 25 sty 2007, 02:00
Lokalizacja: z naprzeciwka
Postawił piwo: 1 raz
Otrzymał  piwo: 1 raz
Kontakt:

06 cze 2018, 00:29

Nagły telefon wszystko zmienił...

Tiquill zamknął swój pokój na klucz. Ruszył spakowany do wyjścia. Wszyscy widzieli co to znaczy.


- A huśtawka? - zawołał Seebeek.
- Diaks podłączony do prądu. Tnij, gnij, co tam chcesz. Na pewno będzie dobrze. Nara!

I Tiquill wyszedł i zamknął za sobą drzwi domu.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Tiquill, łącznie zmieniany 1 raz.


Zawsze jest ryzyko, że wyczerpałeś już limit dobrych dni i czeka cię już tylko samo zło...
Obrazek
Awatar użytkownika
Dzienis
V.I.P.
V.I.P.
Posty: 12106
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:53
Lokalizacja: Pojezierze Litewskie
Postawił piwo: 14 razy
Otrzymał  piwo: 6 razy
Kontakt:

06 cze 2018, 20:23

Tiquill pisze:I Tiquill wyszedł i zamknął za sobą drzwi domu.
By po chwili zostać z powrotem wepchniętym do środka przez Dzienisa.
- Co ty odpierdalasz pijusie? - warknął Tiq - Miałem pilny telefon, muszę lecieć!
- Nic nie może być tak pilne, by nie mogło poczekać na później. Teraz musimy poważnie porozmawiać - odparł poważnie Dzienis, po czym odsunął się na bok.
Za nim stał pewien starszy otyły dystyngowany pan. Był to Janusz Loc - ich ojciec...
- Co... jak.... dlaczego?! - nie mógł wykrztusić z siebie slowa Tiq - JAK MOGŁEŚ GO TU PRZYPROWADZIĆ!!!
Dzienis i Loc milczeli wymownie. Tiquill wytrzeszczał oczy, a jego pięści zacisnęły się aż trzasnęły. Wpatrywali się w siebie dłuższą chwilę.
- Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytał spokojnym tonem Janusz Loc.
...


I regret nothing
Awatar użytkownika
Szynkacz
Wytrenowany morderca
Wytrenowany morderca
Posty: 1018
Rejestracja: 23 maja 2017, 00:41
Postawił piwo: 1 raz

11 cze 2018, 21:43

Radzik wychodzi z Żabki wkurwiony jak nigdy
- Ty kurwa idioto, na nic nie starczyło, nie wiem co damy Matce na jej jebany dzień...
Szynkacz widzi, że brat jest mega nabuzzowany jak po weekendzie roboty i weekendów...
S: A może... Może damy jej coś co dostaliśmy od babci? Przecież babcia Minio dała nam czekoladę czy coś, jak zwykle z resztą...
Radzikowi rozpromienia się twarz
R: Chociaż tej jednej rzeczy nie spierdoliłeś! No, dzisiaj możesz spać spokojnie!
poklepuje brata po ramieniu, idą do domu


Awatar użytkownika
Zaver
Wytrenowany morderca
Wytrenowany morderca
Posty: 1743
Rejestracja: 14 lip 2012, 23:09

11 cze 2018, 23:48

Wpada Zaver:
- Może wydamy to wszystko na wódkę?
- Jak to, przecież nic nie zostało... – jęknął Radzik
- A no tak... – odpowiedział Zaver


ODPOWIEDZ