No widzisz, u mnie to jednak NIE działało. Byłem nawet z mamą, która zapewniła sprzedawcę, że wie, co robi, pozwalając mi kupić grę - i zonk, nadal odmawia sprzedaży. Nazywajcie to jak chcecie, ja to traktuję jak nadużywanie swoich praw. Co innego fajki i alkohol, co innego gry. Gry to nie używka i one nie psują stanu zdrowia w bezpośredni sposób przy ich używaniu zgodnie z wolą producenta. Fajki psują, i dlatego nie są sprzedawane małolatom.little_psycho pisze: Ludzie, no sorry ale co do tego ma sprzedawca gier, a mianowicie to czy sprzeda czy nie? I tak i tak można zawsze pójść z opiekunami, i wyjdzie na to samo. Jeśli nie, to zapewne ot, ten miły pan co tam stoi na pewno wyświadczy chętnie przysługę.
Przyznaje się, JESTEM uzależniony od działalności komputerowej, i nikomu w moim wieku nie polecam tego samego.
A, i Kazik - jeśli sprzedawca tak faktycznie reprezentuje sklep, to ja się pytam - jak ta firma może istnieć? Większość dorosłych z tego co mi wiadomo za dużo czasu na gry nie ma, ew. nie chce im się już grać, a młodzi chcą grać, ale nie mogą, bo jakiś dureń za ladą nie może sprzedać gry (nie, nie nazywam durniami WSZYSTKICH sprzedawców, tylko tych broniących zakupu gry). Zastanawia mnie, skąd oni mają zyski ze sprzedanych gier. A, i to, że nie podoba mu się moja kurtka (bo jest np. skórzana) to kiepski argument. Jakby miał FAKTYCZNE dowody na to, że to może być szkodliwe dla mnie (np. udowodniona skłonność do przestępstw), to powinien mi zabronić kupienia gry, gdy chcę ją kupić sam, tzn. bez potwierdzenia rodzica. Natomiast jak jestem czysty, mam czystą kartotekę, to nie rozumiem, JAKIM PRAWEM broni mi on kupienia gry? Coś jest wystawione na sprzedaż, i nie możesz tego kupić. Większej głupoty nie słyszałem.
I powtarzam - gry, a używki to dwie różne rzeczy. Wyjaśniłem wcześniej, czemu.